Niedzielski – minister wcale nie „jednej choroby”.
Tak rozszerzona praktyka dozwolonych przyczyn aborcji stanowi właściwie wprowadzenie aborcji na życzenie.
niedzielski-minister-wcale-nie-jednej-choroby
łaściwie przeleciało to bez echa. No, coś tam ktoś zauważył, ale rabanu nie było. Nie piszę tego aby wskazać na siebie jako źródło wytropienia tej rewelacji, bo chociażby niezastąpiony doktor Basiukiewicz mnie uprzedził, ale przydałoby się tu więcej uwagi.
Otóż minister Niedzielski, minister bądź co bądź prawicowego rządu, ba – kandydat na posła z ramienia PiS-u, ostatnio wykazał się dość niecodzienną wypowiedzią. Zacytujmy: „Każda kobieta w tym kraju, w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia ma prawo do przerwania ciąży. Te dwa warunki powinny być traktowane rozłącznie. Zdrowie jest szeroko definiowane. Chodzi zarówno o zdrowie fizyczne, jak i psychiczne.” Niby nic, a jednak.
Właśnie ostatnio zwrócił na to uwagę doktor Basiukiewicz, na przykładzie Wielkiej Brytanii. Tam dokonano w roku 2021 214.256 aborcji (rekord), z czego „98% wszystkich aborcji (209.939) zostało przeprowadzonych w następującym wskazaniu: ‘ciąża NIE przekroczyła 24 tygodnia i kontynuacja ciąży wiązałaby się z większym niż w przypadku przerwania ciąży ryzykiem uszczerbku na zdrowiu fizycznym lub psychicznym ciężarnej, z czego 99,9% z spośród wymienionych wyżej 98% [aborcji – JK] zostało przeprowadzonych na podstawie domniemanego zagrożenia dla zdrowia psychicznego matki (ICD10: F99 – zaburzenie psychiczne inaczej nieokreślone).”
Kto się poddaje aborcji? Głównie przedstawicielki rasy białej.
Znowu Basiukiewicz: „Rasa pośród kobiet, które poddały się aborcji w UK:
78% biała
9% żółta
7% czarna
5% mieszana
1% inna.
Przy tak otwartym podejściu do zdefiniowania zdrowia psychicznego i jego diagnozy, praktycznie tak rozszerzona praktyka dozwolonych przyczyn aborcji stanowi właściwie wprowadzenie aborcji na życzenie.
No dobrze, a czemu takie rzeczy wspomina, ba – promuje minister prawicowego rządu? A czemóż by nie? Nie po to się siedziało DZIEWIĘĆ dni w Genewie na Światowym Zgromadzeniu Zdrowia, żeby tam zbijać bąki. A było o czym gadać i na co się godzić. W końcu to o wiele więcej rzeczy, niż te oficjalnie wskazane.
Bo na omówienie przewidzianych w programie:
- przegląd pracy WHO w sytuacjach zagrożenia zdrowia, w tym Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych oraz wzmacnianie gotowości WHO i reagowania na zagrożenia zdrowia;
- strategie i globalne działania w takich obszarach jak zdrowie kobiet, dzieci i młodzieży, rehabilitacja, powszechna opieka zdrowotna i podstawowa opieka zdrowotna, medycyna tradycyjna, zapobieganie i kontrola zakażeń, leki substandardowe i sfałszowane, zdrowie uchodźców i migrantów, choroby niezakaźne, zdrowie psychiczne, uwarunkowania społeczne, odżywianie i niepełnosprawność;
- zatwierdzenie Budżetu Programu WHO na lata 2024-2025 , w tym decyzja o zwiększeniu naliczonych składek oraz inne kwestie pochodzące od Grupy Roboczej ds. Zrównoważonego Finansowania.
- wystarczyłoby dwa-trzy dni, zwłaszcza, że zaraz po tym zjeździe zebrały się komitety wykonawcze, by uzgodnić realizację podjętych decyzji.
A więc o czym gaworzono dni dziewięć? No – pierwszym tematem to na bank była kwestia zakresu i tempa wdrażania Traktatu Pandemicznego. Jak pisałem już w Do Rzeczy, tam się odbyła runda międzynarodowych konsultacji w tym zakresie, parę rzeczy spadło, ale zdaje się, że tylko wyłagodzono kwestie językowe, by deklarowane odebranie suwerenności ciałom rządowym w zakresie decyzji zdrowotnych nie kłuło w oczy. Drugą sprawą była na bank aborcja.
Bo mamy tu pewną niekompatybilność. W końcu przedstawiciele pisowskiej władzy we wrześniu 2022 roku zgodzili się na dopisanie przez ONZ prawa aborcji do listy praw człowieka (ciekawe – którego, bo na pewno nie aborcjonowanego). Co prawda obyły się potem żenujące tłumaczenia, że tak naprawdę to nie, że ktoś tam zaspał, a co najmniej jak głosował to się nie uśmiechał. No, a jak to mamy w spisie praw człowieka, to musimy to realizować, bo jeszcze wyjdzie, że jak obok bycia niepraworządnym wobec Unii jesteśmy jeszcze gwałcicielem praw człowieka wobec ONZ, to nic już naszego image nie uratuje.
A więc trzeba będzie zrobić tak jak ze wszystkim robi PiS: w rezultacie realizując de facto agendę globalistów z Brukseli, ale mówiąc ogłupiałem ludowi, że jednocześnie walczy przeciwko podpisanym przed chwilą przez siebie papierom. Coś jak z Niedzielskim i Pfizerem: tu zamówiliśmy 6 dawek na głowę dwudawkowej szczepionki, a jednocześnie stajemy na froncie (medialnym) walki z kontrahentem. To samo było z Zielonym Ładem, za chwilę będzie z imigrantami. Zaraz stanie się to samo z aborcją.
No, bo narracyjnie będziemy przeciw. Kto tam spamięta kto jak głosował na jakiejś sesyjce w 2022 roku? Lud się zajmował wtedy jakimiś odwracającymi uwagę aferkami z lokalnego boiska, zaś poważne konsekwencje zapadły właśnie wtedy.
I teraz – wedle słów ministra – każda Polka, wzorem Brytyjek, będzie mogła wskazać, że „źle psychicznie czuje się z ciążą, nie wyobraża sobie macierzyństwa, porodu i opieki”. I dostanie kwit z zezwoleniem na aborcję. Zgodny nie tylko z prawami człowieka, ale i polskimi regulacjami, wystarczy tylko wpisać w rozporządzenie to, co mówi minister od pandemii.
Będzie więc aborcja na życzenie wprowadzona tylnymi drzwiami do szpitali położniczych. W czasie rządów prawicowej jak najbardziej koalicji, ba – przy mrugnięciu okiem do Polek, że wicie-rozumicie, jak się chce, to można.
I tak oto, środkiem, po krawędzi, pomiędzy dwoma przepaściami, Polacy mają przejść robiąc nie tylko co chcą, ale co chce agenda, której wydają się być przeciwni. Przynajmniej tak mówią im rządzący. Ale to w wypadku kiedy rząd po wyborach się utrzyma – wtedy będziemy świadkami dalszego ciągu tego osuwania się w dualizm.
Jak wygrają totalni, to ci przynajmniej niczego nie będą udawali. W sumie to nawet nie wiadomo co lepsze, znaczy gorsze. Na pewno dla wyskrobywanych dzieci to wszystko jedno.