Opowieść policjanta przewożącego pedofila.

– Czasem muszę przewozić więźniów do więzienia. To jest około 80 km. Najobrzydliwsze jest przewożenie pedofilów. Oni są tak podnieceni sobą i swoją sytuacją, że strasznie gadają. A najgorsi są młodzi księża – pedofile. Osadzeni siedzą w osobnych klatkach, ale słyszą się wzajemnie. Ostatnio miałem takiego gadułę. Strasznie podniecony opowiadał, jak woził swoich młodych podopiecznych na Dni Skupienia do innej parafii. Gdy zatrzymali się po drodze w lesie na skromny posiłek, to zaciągnął upatrzonego chłopaka krzaki. I opowiadał w tej więźniarce detale.

– Ja mu mówię: Chłopie, jedziesz do więzienia, wiesz chyba jak więźniowie traktują pedofilów, a szczególnie księży pedofilów. Może twojej sąsiedzi nie zapamiętają tego co tu opowiadasz. Z innych klatek odzywają się głosy: Oj, zapamiętamy, zapamiętamy.

Pedofil umilkł. Po chwili jednak z jego klatki rozległy się krzyki: A może mi się to należy, może mi się należy!!!

Z dwóch takich poprzednich, już jednego wyniesiono nogami do przodu z tego więzienia. Oj, o biskupie pedofilu to już nie będę opowiadał. A jednak opowiedział. [—-] Straszne.