Placówka

http://www.oficyna-aurora.pl/

W książce „TerraMar Utopia elit”, odwołałem się do jednego z moich ulubionych filmów, który opisałem tak:„W roku 1974, wkrótce po aferze Watergate i dymisji prezydenta Nixona, James Grady wydał nowelę „Sześć dni Kondora”. Oba te polityczne wydarzenia spowodowały zarówno upadek autorytetu głowy państwa, jak i załamanie zaufania społecznego do agencji rządowych. Książka doskonale wpisała się w ówczesne nastroje amerykańskiego społeczeństwa. Rok później, na kanwie książki, reżyser Sydney Pollack nakręcił doskonały film, którego akcję skrócił o połowę i zatytułował „Trzy dni Kondora”. Obsadził go wybitnymi i uwielbianymi przeze mnie aktorami, jak Robert Redford, Faye Dunaway, Cliff Robertson, Max von Sydow, czy John Houseman.Cały film wart jest najwyższej oceny i po prostu trzeba go obejrzeć. Akcja jest skomplikowana, w jedną z operacji Centralnej Agencji Wywiadowczej, wplątuje się nieświadomie jeden z jej urzędników, który ma ten kłopot, że przeżył zamach na swoją sekcję, w której od lat pracowało siedem osób. Jako jedyny ocalały, i ścigany, jak się wkrótce okaże przez swoją własną firmę, musi dotrzeć do najważniejszych osób w tej grze, i uratować swoje życie. Pod koniec filmu, główny bohater Joe Turner, którego gra Robert Redford, pyta wysokiego rangą pracownika CIA:- Co z was za ludzie? Myślicie, że jeśli nie zostaniecie złapani na kłamstwie, to znaczy, że mówicie prawdę?Jego rozmówca, o nazwisku Higgins (Cliff Robertson), odpowiada:- Nie. To kwestia ekonomii. Dzisiaj chodzi o ropę. A za 15 lat będzie to żywność, pluton. Czego ludzie będą od nas wtedy oczekiwali? (…) Zapytaj ich, kiedy nie będzie w ich domach ogrzewania. Zapytaj, kiedy silniki ich samochodów przestaną działać. Zapytaj, kiedy ludzie nie znający głodu, zaczną głodować. Oni będą chcieli jednego – żebyśmy to dla nich zdobyli.Turner, nie przekonany do tej odpowiedzi, nie mogąc zrozumieć, w jaki sposób można było dla dobra jednej operacji, doprowadzić do śmierci siedmiu ludzi, informuje Higginsa, że o tajnej akcji Agencji, w której wziął mimowolnie udział, opowiedział już prasie. Kamera ukazuje fronton jednego z nowojorskich wieżowców, na którym widnieje logo The New York Times. Turner odchodzi, gdy nagle Higgins rzuca w jego kierunku pytanie:- Skąd wiesz, że to wydrukują? – Wydrukują.- Skąd wiesz?To retoryczne, otwarte pytanie, nie doczekało się riposty. I ta scena, nie zakończyła się po dzień dzisiejszy. Podobne pytania, z tej kinowej dyskusji, zapewne nadal ktoś komuś, być może sobie samemu, przez ostatnie pół wieku, zadaje. One ciągle wiszą w powietrzu i będą stałym elementem historii. Pozostawione bez odpowiedzi, ukazują potęgę układów i uzależnień, ich przewagę także nad dziennikarzami i wydawcami, którzy pewnych materiałów po prostu nigdy nie opublikują”. Przywołuję to zagadnienie w kontekście mojego poprzedniego felietonu dotyczącego powiązań świata mediów ze służbami specjalnymi, czego podwaliny w USA stanowiła operacja CIA pod nazwą „Mockingbird”. Nadzorował ją współtwórca tej instytucji Frank Wisner, który zadanie bezpośredniego pozyskiwania wpływów w mediach złożył na barki człowieka o nazwisku Philip Graham. Któż to był? W r. 1940 poślubił on Katharine Meyer, córkę Eugene Meyera, multimilionera, właściciela gazety The Washington Post. W pierwszych latach wojny był asystentem Williama Donovana, szefa OSS, później trafił pod dowództwo gen. George Kenney’a, głównodowodzącego alianckimi siłami powietrznymi na Pacyfiku, błyskawicznie awansując do stopnia majora wywiadu i realizując najbardziej tajne z tajnych zadania na tamtejszym teatrze działań wojennych. Wkrótce po ich zakończeniu, w r.1946, Meyer objął funkcję prezesa Banku Światowego, a wydawnictwo przekazał zięciowi, naturalnie pozostając przewodniczącym zarządu Washington Post Company. Dwa lata później, swój pakiet kontrolny scedował w 70% na Grahama, córce pozostawiając 30% aktywów. W kolejnych latach Post poszerzało swą strefę wpływów, wchodząc w alianse z gigantami typu CBS lub wykupując stacje radiowe i magazyny. Oddziaływało już na miliony osób. Post przejęło gazetę Times-Herald, dominującą na rynku reklam, słynącą z doskonałych felietonistów i ogromnej liczby czytelników. Podobnie stało się z Art News, Portfolio, czy legendarnym Newsweek. Meyer zdążył wprowadzić zięcia w świat finansjery i polityki, był zresztą jego doradcą do końca swych dni, w r.1959. Graham umiejętnie wykorzystywał te koneksje, a jak już wiemy z jego życiorysu, świetnie nadawał się na zaufanego CIA i możemy zakładać, że z powodzeniem realizował zadania powierzone mu przez Wisnera. Zaprzyjaźnił się z takimi ludźmi, jak Warren Buffet, Henry Kissinger, czy J. F. Kennedy, dla którego pisał przemówienia, podobnie zresztą, jak dla jego brata Roberta. Lobbował za objęciem Departamentu Skarbu przez Douglasa Dillon (o polskich korzeniach), a Kennedy’ego przekonał do wyboru na wiceprezydenta Lyndona Johnsona. Prezydent zresztą odwdzięczył mu się, czyniąc go w r.1961 przewodniczącym korporacji łączności satelitarnej COMSAT, która wkrótce stworzyła konsorcjum międzynarodowe INTELSAT, zrzeszające dziś 143 państwa. Życiorys Grahama obfituje w niezwykłe zdarzenia, których nie sposób opisać w krótkim felietonie. Warto jednak wspomnieć, że z czasem jego kariera zaczęła chylić się ku upadkowi. W r.1962 poznał australijską dziennikarkę Robin Webb, z którą miał romans, a przyjaciołom zwierzał się z zamiaru rozwodu z żoną Kathrine, poślubienia nowej wybranki i sprzedaży całej firmy. Niemal w tym samym czasie odkryto u niego objawy depresji i zachowań maniakalnych, kilka dni spędził w szpitalu psychiatrycznym w Rockville, placówce powiązanej z CIA. Dość powiedzieć, że w r.1963 Graham popełnił samobójstwo we własnym domu, strzelając do siebie ze strzelby. Wówczas, niespodziewanie na scenę wkroczyła osamotniona Kathrine Graham, która przy pomocy prawników unieważniła testament swego byłego już męża i w efekcie intensywnych wysiłków przejęła wkrótce całą firmę, co w Ameryce tamtych lat, kierowanej w całości przez męską część społeczeństwa, stało się wydarzeniem niezwykłym. W roku 1972, jako pierwsza kobieta w historii, trafiła na listę Fortune 500, a jej kariera dopiero się rozpoczynała. Na kanwie jej dokonań, skomplikowanych relacji z czołowymi politykami lat 70. i o bezpośrednim wpływie na politykę w ogóle, opowiada film, który w r.2017 wyreżyserował Steven Spielberg, z udziałem Meryl Streep i Toma Hanksa. W Polsce pojawił się pod tytułem „Czwarta władza”, jednak tytuł oryginalny, to „The Post”. Podkreślam to, ponieważ tytuł, w moim odczuciu, odwołuje się nie tylko do nazwy wydawnictwa. W języku angielskim słowo „post” oznacza także stanowisko, placówkę. Takie placówki tworzyli amerykańscy osadnicy, którzy kolonizując bezkresne połacie kontynentu, budowali na zdobytych rubieżach przyczółki do dalszych wypraw. Systematycznie wypychając z tych ziem rdzennych jej mieszkańców, czyli Indian, wlewali się na te tereny, niosąc swoje wartości, ideologię, zachowania, narzucali swój sposób myślenia i życia, niszcząc to wszystko, co było przeszkodą w ich wyścigu po złote runo. Rozsadnikami tych koncepcji, liderami ciągnącymi za sobą masy ludzi w tym marszu, z pewnością byli twórcy i dowodzący takimi placówkami.Sławomir M. Kozak