Pokłosie rocznicy. Nienawistników trzeba wyeliminować co do jednego.
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 9 maja 2023
Nowe świeckie tradycje nie tylko obrastają mitem, ale w dodatku dostarczają mnóstwo okazji do rozmaitych demonstracji. Oto niedawno przeżyliśmy 80 rocznicę powstania w getcie warszawskim. Z tej okazji pan Marian Turski wygłosił płomienne przemówienie o obowiązku wzmożonej czujności wobec nienawiści, która podnosi swój nienawistny łeb. Wydaje się, że potrzeba zdecydowanych działań, by nienawiści raz na zawsze położyć kres. Sęk w tym, że nienawiść nie unosi się w powietrzu na podobieństwo miazmatów („i że ciągle nas od wschodu miazmaty zatruwają…”), tylko emanuje z nienawistników. W tej sytuacji walka z nienawiścią siłą rzeczy musi być skierowana przeciwko nienawistnikom, których trzeba wyeliminować co do jednego.
Adolf Hitler powiedziałby, że trzeba to zrobić „fanatycznie” – ale jeszcze by tego brakowało, gdybyśmy w eksterminacji nienawistników wzorowali się na hitlerowskich wytycznych. Żaden fanatyzm nie jest tu potrzebny, przeciwnie – trzeba działać cierpliwie i metodycznie, żeby żaden nienawistnik nie prześliznął się przez zastawione na nich pajęcze sieci. Zadanie jest tak doniosłe, że w walce z nienawistnikami nie powinny krępować nas żadne hamulce, ani też nie powinniśmy cofać się przed wykorzystaniem doświadczeń, które udowodniły swoją skuteczność. Ten obowiązek spoczywa zwłaszcza na przedstawicielach mniej wartościowego, tubylczego narodu polskiego, którego odważni przedstawiciele bezcennego narodu żydowskiego bez ceregieli nieubłaganym palcem dźgają w chore z nienawiści oczy.
Właśnie pani Barbara Engelking wykorzystała rocznicę powstania w getcie, by ponownie podnieść pod adresem mniej wartościowego narodu polskiego zarzut podnoszony przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu już na początku lat 90-tych, że w obliczu holokaustu zachował się „biernie”. Pani Barbara czyni z tego powodu Polakom gorzkie wyrzuty, bo przecież wiadomo, że jako jednostki mniej wartościowe, powinni bez zastanowienia poświęcać się dla jednostek wartościowych, a nawet – można powiedzieć – eksportowych. Taki jeden z drugim Polak powinien zasłaniać Żyda własnym ciałem, bo przecież – jak już wcześniej pouczyła nas pani Barbara – śmierć Polaka, to rzecz zwyczajna, żeby nie powiedzieć – pożyteczna – zwłaszcza gdy w ten sposób ratuje on czyjeś bezcenne życie.
Tymczasem zamiast okazać pani Barbarze wdzięczność za to upominanie nas w porę i nie w porę i za wytykanie nam nieubłaganym palcem naszej obojętności, słychać, że przedstawiciele mniej wartościowego narodu tubylczego próbują wierzgać przeciwko ościeniowi. Oto Wielce Czcigodny europoseł, pan Dominik Tarczyński złożył do prokuratury zuchwałe doniesienie na panią Barbarę. Na szczęście nie ma u nas niezawisłych sądów, które ośmieliłyby się wyrządzić krzywdę pani Barbarze, bo w przeciwnym razie – jak przestrzega poeta – „dałaby świekra ruletkę mu!”, czyli w tłumaczeniu na język ludzki – Judenrat „Gazety Wyborczej” zrobiłby z takiego sędziego marmoladę, w następstwie czego taki jeden z drugim umarłby podwójnie – ciałem i duszą. Co prawda dzisiaj coraz więcej sędziów hołduje nieubłaganemu postępowi, w związku z czym uważa, że nie ma duszy, co może być prawdą, bo któż może takie rzeczy wiedzieć lepiej od samego zainteresowanego?
Na przykład kiedy Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że nie ma duszy, to ja mu wierzę, bo przecież wystarczy na niego popatrzeć. Więc o ile czyn Wielce Czcigodnego Dominika Tarczyńskiego możemy zaliczyć na konto kampanii wyborczej, o tyle pan minister Czarnek, który też zabrał głos w związku z deklaracją pani Barbary oświadczył, że nie będzie dawał pieniędzy instytucjom, w których zatrudnieni są naukowcy, co obrażają Polaków. To już jest jakiś konkret, chociaż wolałbym, by pan minister Czarnek nie dawał pieniędzy żadnym naukowcom, nawet tym, co się Polakom podlizują. Jeśli praca jakiegoś naukowca byłaby komuś naprawdę potrzebna, to na pewno zainteresowany sypnąłby złotem i taki jeden z drugim naukowiec żyłby sobie, jak pączek w smalcu – oczywiście gęsim. Na przykład pani Barbara za swoje wysiłki w zakresie pedagogiki wstydu, powinna dostawać pieniądze od Sanhedrynu, a ten już sobie te wydatki jakoś zrekompensuje.
Właśnie otrzymałem wiadomość od mego Honorable Correspondant, że w Bełżycach koło Lublina, tamtejszy wojewódzki konserwator zabytków przysłał kilku miejscowym przedsiębiorcom zawiadomienie, że według jego rozeznania zabudowania wzniesione przez nich leżą na terenie cmentarza żydowskiego. Ten cmentarz rzeczywiście jest przy tej ulicy, ale kilkaset metrów dalej i nawet jest ogrodzony murem, ale widocznie w ostatnich latach z zagadkowych powodów zaczął się rozrastać i w rezultacie okazało się, że zabudowania wzniesione przez zainteresowanych przedsiębiorców znalazły się w jego obrębie. Jeszcze nie wiadomo, co z tego wyniknie, czy na przykład właściciele będą musieli swoje budynki porozbierać, czy też administratorzy cmentarza w łaskawości swojej każą im tylko płacić sobie stosowny czynsz.
Dlaczego sprawą zajął się akurat konserwator zabytków, skoro budynki zostały postawione w szczerym polu na podstawie gminnego planu zagospodarowania przestrzennego i pozwoleń na budowę – tajemnica to wielka – ale jakaś przyczyna musi być, bo przecież nic na tym świecie pełnym złości nie dzieje się bez przyczyny. Zwłaszcza w Lublinie, gdzie pewien budynek przy ulicy Lubartowskiej był, dzięki Najwyższemu, sprzedawany kilka razy, pewnie dlatego, że miał charakter zabytkowy, a poza tym – komu w dzisiejszych ciężkich czasach nie przydałyby się pieniądze?
Pieniądze przydadzą się każdemu, zwłaszcza czcicielom Złotego Cielca, którzy tak sprytnie zakręcili się wokół interesu, że zmłotowali nawet amerykańskich twardzieli, którzy w podskokach uchwalili im ustawę nr 447. Teraz akurat mamy wojnę na Ukrainie, w związku z czym mamy inne zmartwienia, ale okazuje się, że zmartwienia – zmartwieniami, a interes – jak zwykle. Toteż nic dziwnego, że żydowskie cmentarze rozrastają się u nas w tempie stachanowskim i jak tak dalej pójdzie, to może się okazać, że całe miasta i miasteczka leżą na terenie żydowskich cmentarzy, w związku z czym wszyscy posiadacze nieruchomości będą musieli zostać oczynszowani. Teraz bowiem już nie te czasy, jak w starożytności, kiedy gojów zwyczajnie się zabijało. Teraz specjaliści wyliczyli, że z żywego niewolnika jest znacznie więcej pożytku, niż z martwego, więc zamiast go zabijać, lepiej pożyczyć mu pieniądze na wysoki procent, albo go oczynszować – a wtedy będzie przynosił zyski aż do śmierci, a nawet i później, bo przecież można zrobić z niego mydło, albo „balsamy”, w których produkcji wyspecjalizowała się w swoim czasie pani Żemojdzin.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.