Polska przekracza bramy aborcyjnego Pandemonium. Moloch zaciera ręce
Polska-przekracza-bramy-aborcyjnego-pandemonium
Wystarczy rzut okiem na wydarzenia z ostatnich kilku lat, by przekonać się jaką ścieżką podążają mieszkańcy świata „zachodniego”, w tym także Polski. Każda taka wiadomość z osobna wywołuje przerażenie, zaś zestawione razem pokazują siłę trwającego zmasowanego ataku lewicowej, antyludzkiej ideologii, słusznie zwanej „antycywilizacją śmierci”.
23 lipca 2024 roku. Warszawa. Pod Sejmem zebrało się niewielkie, ale hałaśliwe zgromadzenie – powiewają flagi „Babcie polskie”, „Strajk kobiet” itp. To manifestacja Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Na scenie przemawia młoda dziewczyna, używa wulgarnych słów, których wydźwięk jest mniej więcej taki: Miałam aborcję, i co mi zrobicie? 11 lipca 2024 r. w Sejmie poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski stwierdził: Najwyższy czas powiedzieć wprost: pomoc w aborcji to czyn po prostu dobry. W 2024 r. parlamentarzyści francuscy zdecydowali o wpisaniu aborcji do swojej konstytucji miażdżącą przewagą głosów, co oznacza, że za tym rozwiązaniem głosowali też deputowani „prawicowi”. W 2021 r. Parlament Europejski w swej rezolucji uznał aborcję za prawo człowieka i krytykował klauzulę sumienia przysługującą lekarzom. Od 2022 r. WHO zaleca usunięcie barier politycznych dla „bezpiecznej” aborcji, wzywa do jej dekryminalizacji, a nawet sugeruje szerokie ułatwienia w dostępie do niej, w tym do tabletek aborcyjnych, także za pomocą systemu telemedycyny.
W marcu 2023 r. proaborcyjna fundacja Federa „wywalczyła” stanowisko polskiego Rzecznika Praw Pacjenta w sprawie uznania zagrożenia zdrowia psychicznego kobiety jako przesłanki legalnego przerwania ciąży. W grudniu 2023 r. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę zapewniająca finansowanie ze środków publicznych kontrowersyjnej etycznie procedury zapłodnienia metodą in vitro, skazującej niektórych ludzi w zarodkowej fazie życia na „utylizację” lub trwanie w zamrożeniu, bez szansy na rozwój. W 2024 r. polski Sejm umożliwił 15-latkom zakup tabletek „dzień po” bez recepty – środki te mogą mieć działanie poronne. W 2024 r. podczas debaty o aborcji, lekarka wykonująca takie zabiegi nazywała dziecko w łonie matki „pasożytem”, zaś w innym programie aktywistka proaborcyjna ostentacyjnie i demonstracyjnie połknęła „na wizji” tabletkę wczesnoporonną. W czerwcu 2024 r. weszło w życie rozporządzenie minister zdrowia Izabeli Leszczyny lekceważące klauzulę sumienia i wymuszające na szpitalach, pod groźbą dotkliwych konsekwencji finansowych, obowiązek zatrudnienia abortera.
Minister Leszczyna w wywiadzie z lipca 2024 r. stwierdziła, że woli, aby kobiety, dokonały aborcji do 12 tyg. ciąży, „kiedy płód jeszcze nie czuje”, niż maltretowały dziecko już urodzone (uznała tym samym, że osoby zdolne do aborcji, jeśli jej nie wykonają, będą maltretować urodzone dzieci?). W marcu 2024 r. doszło do tragicznego pomylenia pacjentek w Praskim Szpitalu Uniwersyteckim w Czechach, w wyniku czego usunięto dziecko zdrowej kobiecie w czwartym miesiącu ciąży, która przyszła na wizytę kontrolną. W 2017 „wynaleziono” kapsułę Sarco do samodzielnej eutanazji, którą można samemu sobie wydrukować w technologii 3D. W lutym 2024 r. holenderski działacz Katolickiej (!!!) Partii Ludowej (KVP) i Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego (CDA), były premier Holandii Dries van Agt, wspólnie z żoną poddał się eutanazji…
To tylko niektóre fakty z ostatnich kilku lat wskazujące ścieżkę, jaką podążają mieszkańcy świata „zachodniego”, w tym Polski. Każda taka wiadomość z osobna wywołuje przerażenie, zaś zestawione razem pokazują siłę zmasowanego ataku lewicowej, odczłowieczonej ideologii na odwieczne wartości. Konserwatywni użytkownicy portalu X komentując zachowanie proaborcyjnych i progresywnych „Julek” oraz podstarzałych pomocnic aborcyjnych piszą: „Kometo przybywaj!”, zaś wierni katolickiemu nauczaniu muszą łapać się za głowę – dokąd ten świat zmierza? Dlaczego chcemy karmić Molocha? Czy jesteśmy jeszcze ludźmi czy staliśmy się już kierującymi się najniższymi instynktami, egoistycznymi bestiami?
Są i pozytywne wieści. W Sejmie szczęśliwie odrzucono pierwszy z kilku zgłoszonych projektów liberalizujących prawo aborcyjne. Dzięki Ci Panie Boże za ludzi, którzy odmawiali różaniec w tej intencji! Nader skromna frekwencja na wspomnianej demonstracji aktywistek aborcyjnych daje nadzieję, że, wbrew sondażom, poglądy organizatorek podziela w rzeczywistości mniejszość obywateli Polski. W dodatku reakcje na ordynarne zachowanie promotorek pro-choice były skrajnie nieprzychylne, nawet po lewej stronie aborcyjnej barykady, zaś tegoroczne marsze „dla Życia” zgromadziły tłumy uczestników.
Regulacje „pozaustawowe”
Sytuacja nadal jest jednak niebezpieczna. Obserwujemy nieustanne próby systemowej zmiany prawnej podstawy dla aborcji oraz łagodzenia odpowiedzialności karnej dla jej sprawców – w Sejmie czekają na procedowanie 3 kolejne projekty ustaw liberalizujących aborcję, a i odrzucony projekt ma być ponownie złożony. Poza tym obecny rząd jest zdeterminowany, aby wprowadzić nieludzkie rozwiązania aborcyjne, nawet z pominięciem procedur legislacyjnych Sejmu i obowiązujących przepisów prawa.
W artykule z 26 lipca 2024 r. opublikowanym na portalu medexpress.pl czytamy: W czwartek ministra zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że na prośbę premiera Donalda Tuska wypracowuje z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem standardy działań związanych z przerywaniem ciąży, które zapewnią bezpieczeństwo kobietom, a jednocześnie nie będą wymagały zmian ustawowych. – Spotykamy się w najbliższych dniach z prawnikami i lekarzami, by wypracować jeszcze coś, co pozwoli kobietom, które nie chcą, nie mogą, nie czują się na siłach z różnych powodów być matkami, żeby do 12 tygodnia ciąży mogły zgodnie z prawem dokonać terminacji ciąży. Mamy dwie przesłanki, które na to pozwalają – zapowiedziała, dość enigmatycznie, Leszczyna. Wcześniej media informowały, że prokuratury otrzymały wytyczne, by sprawy dotyczące pomocnictwa w aborcji, prowadzić w kierunku umorzenia postępowań.
Zmiana filozofii
Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pod datą 30 sierpnia 2024 r. pojawiła się informacja, że resorty sprawiedliwości i zdrowia przekazały w sprawie aborcji specjalne wytyczne do stosowania przez prokuraturę i szpitale. Wskazano w nich m.in. jednoznacznie, że aborcja ze względu na stan zdrowia psychicznego kobiety jest dopuszczalna i wystarczy w tej sytuacji opinia jednego lekarza. Według słów premiera Tuska wytyczne dla prokuratorów i szpitali zmienią realia stosowania obecnych przepisów w sprawie aborcji: Szukamy takich sposobów działania, które zgodnie z prawem umożliwią w praktyce dostęp do legalnej aborcji dla kobiet, które z różnych powodów do tej aborcji powinny mieć prawo. Minister Leszczyna stwierdziła: Jeśli w podmiocie leczniczym będzie żądanie drugiego orzeczenia lekarza bądź zwoływania konsylium, to należy to uznać za utrudnianie dostępu do procedury medycznej, która jest w koszyku świadczeń gwarantowanych, zaś minister Bodnar dodał w kwestii przesłanki zdrowia psychicznego: To jest okoliczność, która w świetle prawa jest absolutnie dopuszczalna. W takich sytuacjach nie powinna ona powodować zaangażowania prokuratury. Chodzi o to, żeby zmienić atmosferę i filozofię działania. Prawa kobiet muszą być w centrum, a nie na odwrót.
Wytyczne zawierają także sugestię, że lekarz nie może skorzystać z klauzuli sumienia w przypadku, gdy zwłoka w udzieleniu pomocy lekarskiej mogłaby wywołać zagrożenie utraty życia kobiety, uszkodzenia jej ciała lub „ciężkiego rozstroju zdrowia”.
Co z godnością człowieka?
W wywiadzie dla RMF FM 3 września 2024 r. prof. Andrzej Zoll z Uniwersytetu Jagiellońskiego powiedział, iż przedstawione wytyczne rządowe w sprawie aborcji nie uwzględniają odpowiedzi na pytanie o status płodu – czy to jest rozwijający się człowiek, czy przyszły człowiek. Prawnik przypomniał, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał w 2011 r., że każdy zarodek ma godność człowieka. Z tego wynika, że mamy tutaj do czynienia z rozwijającym się człowiekiem, więc elementem, który ma godność ludzką i wartość. Oczywiście aborcja w pewnych sytuacjach musi być dozwolona – wtedy, kiedy mamy kolizję dobra rozwijającego się człowieka i dobra kobiety – powiedział profesor (rmf24.pl). Dodał jednak, że to kobieta, której życie jest poważnie zagrożone, ma prawo decydować, czyje życie ma być najpierw ratowane – jej czy dziecka, a nowe dyrektywy kompletnie pomijają te kwestie.
Prof. Zoll uważa też, że wytyczne zakazujące ponownej konsultacji przesłanek do wykonania aborcji, stwierdzonych wcześniej przez innego lekarza, ingerują w prawa lekarza mającego wykonać „zabieg”, który musi przecież najpierw zbadać pacjentkę. Wytyczne nie pozwalają na sprawdzenie, czy przesłanki wskazane przez innego lekarza są prawidłowe.
– Jeśli teraz ministra Leszczyna podkreśla, że wystarczy jedno zaświadczenie specjalisty i lekarz, który ma dokonać aborcji, musi to zrobić po przebadaniu pacjentki, nie może tego zrobić „z biegu”, to w takim razie jego zdanie też musi być brane pod uwagę. On może się całkowicie nie zgadzać z tą diagnozą, czy stwierdzeniem zawartym w zaświadczeniu, które ma zezwalać na przeprowadzenie aborcji. […] Lekarz dokonujący aborcji nie może być całkowicie pozbawiony swojej podmiotowości i nieliczenia się z jego wiedzą lekarską. Bo on może stwierdzić, że zaświadczenie to nie oddaje stanu rzeczywistego. Pominięcie tego, już wprowadzanie sankcji w sytuacji, kiedy lekarz odmówi przeprowadzenia aborcji z tego względu, że się nie zgadza ze stanowiskiem osoby wystawiającej zaświadczenie, to jest dla mnie nie do przyjęcia. – podsumował prof. Zoll.
Podczas tej rozmowy red. Terlikowski zwrócił uwagę, że w przedstawionych wytycznych w ogóle nie ma odniesień do życia ludzkiego czy embrionu – jest uwzględniona wyłącznie „kwestia kobiety”. Dyskutanci wspomnieli też, że Ministerstwo Zdrowia w swoich dyrektywach twierdzi, iż można wykonać aborcję na każdym etapie ciąży, a nie zajęto się w nich w ogóle sytuacjami, gdy w późnych aborcjach rodzi się żywe dziecko, zdolne do przeżycia.
Mordercze naciski
Kamila Ferenc, prawnik z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa stwierdziła w rozmowie z Moniką Chruścińską- Dragan (artykuł Aborcja z zaświadczeniem od lekarza nawet z teleporady. Powstaną aborcjomaty? „To absurd” obublikowany na portalu rynekzdrowia.pl), że Fundacji bardzo zależało na wytycznych, dlatego kilka miesięcy temu jej działaczki przekazały Ministerstwu Zdrowia opracowany przez siebie tekst wraz z załącznikami i przez kilka miesięcy nalegały na ich przyjęcie. […] Z doświadczenia wiemy, że na lekarzy działa tylko władza. Wytyczne są potrzebne, żeby ukrócić nielegalne praktyki szpitali wobec pacjentek. Już teraz nie będą mogli powoływać się na to, że „takie jest prawo”, bo właśnie dostali jego podsumowanie z samego ministerstwa. To nam i pacjentkom ułatwi egzekwowanie od nich świadczeń zdrowotnych – powiedziała Ferenc.
W artykule napisano również: Kamila Ferenc jest także zdania, że od zmiany prawa aborcyjnego w Polsce nie uciekniemy. Wymaga tego od nas bowiem Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) w swoich zaleceniach z 21 sierpnia 2024 r. – Według Komitetu niezbędna jest legalizacja aborcji bez konieczności podawania powodu, dekryminalizacja pomocy w aborcji, a jako środek tymczasowy zanim nie zostaną przyjęte ww. ustawy – moratorium na stosowanie prawa karnego w zakresie ścigania pomocy w aborcji. Tylko takie zmiany położą kres poniżającemu traktowaniu kobiet – zaznacza.
Federa opublikowała w sierpniu 2024 r. swój komentarz do najnowszych wytycznych Prokuratora Generalnego dotyczących prowadzenia postępowań o pomocnictwo w przerywaniu ciąży. „Progresywna” organizacja uznała je za zbyt zachowawcze, a przez to rozczarowujące, choć sama idea wydania takich wytycznych jest przez nią oceniana pozytywnie. Federa przygotowała własne wytyczne „społeczne”, w których napisano: Mimo że Prokuratura sugeruje, by przy czynnościach kierować się przede wszystkim dobrostanem kobiety, nadal pozostaje ryzyko, że prokuratorzy konserwatywni, w tym Ci zainstalowani w czasach PiS-u, będą kierować się nie zdaniem przełożonych, lecz swoim skrajnym nastawieniem antyaborcyjnym. […] Przede wszystkim rekomendujemy, aby w sytuacjach, w których chodzi o oczekiwaną pomoc w chcianej, dobrowolnej aborcji, prokuratorzy od początku odmawiali wszczęcia postępowania z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynu
„Nieszkodliwa” czyli … dobra?
Taka wypowiedź obnaża poglądy działaczek proaborcyjnych uznające przerwanie ludzkiego życia za czyn o „znikomej” szkodliwości. Warto w tym kontekście przywołać ciekawą analizę Katarzyny Doroszewskiej Społeczna szkodliwość czynu jako określenie zła w polskim prawie karnym? opublikowaną w kwartalniku studentów doktorantów Wydziału Prawa i Administracji UKSW „Młody Jurysta” (nr 4, 2016):
Istotnym aspektem prawa karnego jest krytyka szkodliwych czynów, a polskie prawo czyni to, stosując klauzulę „szkodliwości społecznej”. Pytanie brzmi, co jest uważane za zło w polskim prawie i jakie czynniki je determinują. […] Komisja Kodyfikacyjna, działająca w latach transformacji ustrojowej zdecydowała się na ujęcie formalno-materialne przestępstwa, stanowiące art. 1 obowiązującego dziś Kodeksu karnego. W paragrafie pierwszym tego artykułu ujęto część formalną definicji („odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia”), natomiast w paragrafie drugim część materialną („nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony którego społeczna szkodliwość jest znikoma”). Oznacza to, że właśnie pojęcie „społecznej szkodliwości” ma stanowić kryterium, według którego ocenia się wyrządzoną przez czyn krzywdę. […] Wprowadzenie pojęcia społecznej szkodliwości miało doniosłe konsekwencje dla stosowania prawa. Nie tylko decyduje o istnieniu przestępstwa, ale również w pośredni sposób o wysokości kary wymierzonej sprawcy czynu zabronionego. Przepisy dotyczące oceny społecznej szkodliwości kierowane są głównie do sądu, ale również do prokuratora. Doniosłość tej oceny związana jest przede wszystkim z wyznaczaniem wysokości kary, ale również z instytucją warunkowego odstąpienia od wykonania kary czy też warunkowym umorzeniem postępowania karnego. […] Leksykalne znaczenie pojęcia społecznej szkodliwości prima facie nie wywołuje większych wątpliwości. Jest to bowiem cecha czynu oznaczająca, że czyn wywołuje szkodę, krzywdę bądź w inny sposób narusza porządek społeczny. Przymiotnik „społeczny” nie jest w tym wypadku w żadnej mierze ograniczony, nie ma tu odniesień do obywateli Polski, czy też mieszkańców danego regionu bądź nawet świadków zdarzenia. Pomijając kwestie definicji społeczeństwa, można uznać że wedle kodeksu karnego będzie to możliwie największa grupa ludzi dotkniętych przez czyn sprawcy. Jednakże i takie ujęcie wywołuje pewne wątpliwości, bowiem wciąż nie wyjaśnia jakie dokładnie kryteria ma spełniać czyn szkodliwy społecznie. Jak wskazuje M. Derlatka, wykładnia językowa prowadzi do ujęcia społecznej szkodliwości jako cechy czynu określającej naruszenie przez ten czyn dobra prawnego, interesu jednostki lub społeczeństwa. Cecha ta zaś wiąże się z jego negatywnymi konsekwencjami, a zatem poniesioną przez jedna lub więcej osób szkodą.
Jeśli zatem przez pryzmat „społecznej szkodliwości” ocenia się wyrządzoną przez czyn krzywdę, aborcja jest czynem ze wszech miar szkodliwym społecznie. Narusza ona interes jednostek oraz wyrządza krzywdę poprzez m.in. odebranie poczętemu człowiekowi jego praw, (przede wszystkim oczywiście prawa do życia), odebranie praw poszczególnym członkom jego rodziny, narażenie i dziecka i rodziny na cierpienie. Aborcja narusza też interes społeczeństwa, które traci wartość zyskania obywatela – być może wybitnego, traci przyszłego pracownika lub przedsiębiorcę, podporę systemu zdrowia i systemu emerytalnego. Aborcja to też pogłębianie zjawiska depopulacji, naruszenie porządku społecznego, zachęta do rozwiązłości, dawanie złego moralnie i społecznie przykładu otoczeniu, oraz łamanie obowiązującego prawa. Wszystkie te wymienione elementy są z punktu widzenia jednostki i społeczeństwa niekorzystne.
Twierdzenie działaczy Federy, że czyn aborcji ma znikomą szkodliwość społeczną sugeruje, że nie powstaje z jego powodu szkoda dla choćby jednej osoby – jest to rzecz jasna kłamstwo, skoro najbardziej oczywistą krzywdę ponosi sama ofiara aborcji, czyli człowiek we wczesnej fazie swojego rozwoju. Szkoda ta – utrata życia – jest nieodwracalnym pozbawieniem człowieka największej doczesnej wartości. W myśl przytoczonego rozumowania o szkodliwości społecznej aborcja jest przestępstwem, czyli zjawiskiem, które państwo powinno zwalczać i karać. Zupełnie bezsensowna jest w tym kontekście postawa rządzących, którzy zamiast wprowadzać rozwiązania wspierające rodziny witające na świecie dzieci chore lub niepełnosprawne, wolą promować postawy nie tylko naganne moralnie, ale dążące w dłuższej perspektywie do zagłady społeczeństwa poprzez przyzwolenie na zabijanie dzieci – własnych obywateli (w tym przecież także dzieci zdrowych, bo do tego przedmiotowe wytyczne zmierzają). Rząd wspierając postawy proaborcyjne nie działa dla dobra społeczności i jednostek, którym ma pomagać, lecz jest niewolnikiem światopoglądu, w którym opóźnianie lub rezygnacja z macierzyństwa jest oznaką „postępu, sukcesu i wolności”.
Dopuszczam oczywiście możliwość, że kwestia aborcji używana jest przez polityków jako narzędzie polaryzacji narodu, odwracające uwagę od innych ważnych spraw. Może tak jest, ale nie zmienia to faktu, że krwawe wytyczne w sprawie aborcji zostały przez rząd przygotowane, przedstawione i najprawdopodobniej będą egzekwowane. Urzędnicy którzy się tym zajmowali otrzymują wynagrodzenie z podatków opłacanych przez społeczeństwo, które wkrótce, m.in. dzięki takim działaniom, zredukuje się liczebnie. Żadne inne sprawy polityczne, gospodarcze czy finansowe nie mogą być ważniejsze niż rozpętująca się na naszych oczach rzeź niewiniątek.
Destrukcyjne „ja”
Niektóre osoby chcą zabić własne dziecko lub same nie chcą dalej żyć. Różne są powody takich pragnień i niszczycielskich dążeń – niekiedy ich przyczyną są zaburzenia psychiczne, przytłaczające poczucie bezradności i osamotnienia. Są oczywiście sytuacje dramatyczne, w których np. dochodzi do zagrożenia życia matki, lub pojawiają się śmiertelne komplikacje genetyczne i rozwijające się w łonie kobiety struktury ostatecznie nie stają się ludzkim organizmem.
Takie sytuacje się zdarzają i zarówno działacze pro-life, jak i Kościół Katolicki nie negują tego stanu rzeczy. Korzystają oni z osiągnięć nauki i mają świadomość, że ilość możliwych powikłań ciąży i nieprawidłowości na etapie życia zarodkowego i płodowego jest spora, a ich skutkiem może być oczywiście obumarcie zarodka, śmierć płodu, czy np. powstanie groźnych dla życia i zdrowia kobiety zaśniadów. Żaden z proliferów nie nawołuje do „zabijania matek”, tylko do niezabijania dzieci na podstawie bliżej niesprecyzowanego „prawdopodobieństwa”, czy zaledwie „podejrzenia” wystąpienia u dziecka choroby, z którą przecież można żyć, a także do nie zabijania dzieci z powodu „obniżonego nastroju matki” – nastrój przecież może się poprawić, a życia dziecku już się nie wróci, jak słusznie zauważyła Kaja Godek.
Jednak lobby aborcyjne domaga się prawa do mordowania dzieci także „na żądanie”, bez podawania przyczyny. Dowodem na to jest fakt, że udostępnione niedawno bez recepty dla 15-letnich dziewcząt tabletki „dzień po” w ogóle nie dają szansy na jakiekolwiek sprawdzenie kondycji zarodka czy przebadanie matki, a przecież takie środki mogą mieć działanie wczesnoporonne. Co więcej, aktywistka aborcyjna Natalia Broniarczyk w debacie na portalu „Goniec” przyznała, że nienarodzeni to dzieci, ale ten fakt nie ma dla niej znaczenia.
W proaborcyjnym świecie nieistotne są przesłanki wymienione w polskim prawie, pomija się też całkowicie aspekt życia wiecznego, duszy, chrztu, losu dziecka po śmierci, sumienia matki czyli całe spektrum zagadnień etycznych związanych z zajściem w ciążę. Pojedyncze dramatyczne przypadki śmierci kobiet ciężarnych, których nie zdołano/nie umiano uratować lub popełniono błąd w ich leczeniu, wykorzystywane są propagandowo, aby wzmagać poparcie dla ruchu proaborcyjnego. Tak więc to nie sytuacje takie jak podejrzenie śmiertelnej choroby poczętego dziecka czy zagrożenie życia matki są przyczyną masowych aborcji. Nie są nią również gwałty, które, jak wynika ze statystyk udostępnianych przez Ministerstwo Zdrowia, odpowiadają za „śladową ilość” niechcianych ciąż. Wiele decyzji o zakończeniu ciąży w rzeczywistości podejmowanych jest z powodów, które w porównaniu do „życia” są po prostu błahe i zwykle mieszczą się w kategorii „egozim” (moja kariera zawodowa, moja wygoda, ja chcę decydować, moje ciało itp.). Wygrywa „pierwszeństwo materii nad duchem” – dążenie do wygody fizycznej, skupienie na własnej przyjemności i względy materialne zagłuszają prawo moralne.
„Wyleczone” z ciąży?
Nawet oficjalne, figurujące w rządowych statystykach aborcje mogą mieć „naciąganą” podstawę prawną. Liczba aborcji, według danych opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia, wyniosła w 2023 r. 425, z czego zdecydowaną większość wykonano z powodu zagrożenia życia lub zdrowia matki. Oznacza to trzykrotny wzrost aborcji wykonanej z przesłanki zdrowotnej w stosunku do roku 2022 i aż dwunastokrotny w stosunku do lat wcześniejszych (2012-2021)!
Są to dane z okresu rządów PiS, a ponieważ obecny rząd jawnie wspiera proaborcyjne dążenia, liczba aborcji może znacznie wzrosnąć. Przesłanka „zagrożenia dla zdrowia psychicznego”, trudna do zweryfikowania, stosowana jest nader często, szczególnie w szpitalu w Oleśnicy. Niektóre z dzieci zabito w tym szpitalu w 3 trymestrze ciąży!
Na stronie Ordo Iuris adw. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu, opisał oleśnicki proceder: Ze 144 aborcji dokonanych w roku 2023, aż 139 wykonano z powodu rzekomego zagrożenia „zdrowia psychicznego” kobiety. Obrońcy życia, których od lat bronimy przed polskimi sądami, zwrócili się do szpitala z żądaniem doprecyzowania tej informacji. Okazało się, że tym „poważnym zagrożeniem zdrowia psychicznego” były „zaburzenia adaptacyjne”. To oznacza jedno – w Oleśnicy dokonywane są de facto aborcje na życzenie. Przy całkowitej bierności i za milczącą zgodą władz.
Warto zauważyć, że owe zaburzenia adaptacyjne są naturalną reakcją niektórych ludzi na stresującą sytuację taką jak np. przeprowadzka, kłopoty finansowe, ślub czy właśnie narodziny dziecka. Mogą minąć same lub można je leczyć, choćby psychoterapią. W żadnym przypadku sytuacji stresogennej, sposobem na przystosowanie się do życiowej sytuacji nie jest zabicie człowieka. Czy można wyobrazić sobie, że ktoś zabija innych, bo stracił pracę, albo się przeprowadził? Uznalibyśmy taką osobę za psychopatę lub niebezpiecznego szaleńca, którego należy odizolować od społeczeństwa. Przy ciąży jednak sięga się po argument zaburzeń adaptacyjnych. Są lekarze, którzy swoim autorytetem i nazwiskiem podpisują się pod taką diagnozą.
Zbigniew Kaliszuk z Fundacji Grupa Proelio stwierdził: Organizacje aborcyjne mają już zorganizowaną grupę psychiatrów, gotowych do wystawienia naciąganych zaświadczeń. Można je uzyskać w ramach jednej teleporady (eKai.pl). Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa (której prawnicy skarżyli szpital w Pabianicach za odmowę aborcji) tworzyła w 2021 r. bazę „przyjaznych pacjentkom ginekologów i ginekolożek” – przyjaznych, czyli zapewne rozumiejących „potrzeby reprodukcyjne” „cis-kobiet, jak również osób transpłciowych/niebinarnych korzystających z usług ginekologicznych”.
Aparat ścigania udaje, że nie widzi absurdalności teorii „zaburzeń adaptacyjnych”, dokumenty się zgadzają, maleńki człowiek ginie „w majestacie prawa” za sprawą własnej matki i ludzi wykształconych za pieniądze podatników na lekarzy mających ratować życie i zdrowie. Groza tego procederu jest porażająca.
Aborcyjne lobby oraz sprzyjający mu urzędnicy i politycy mają swoje metody – ignoruje się ustalenia naukowe, zmienia się definicje medyczne, formułuje niezgodne z prawem zalecenia dla lekarzy i prokuratorów, wypacza sens pierwotnych zapisów prawa międzynarodowego próbując interpretować je w sposób zgodny z lewicową agendą, co sprawnie „wyłapują” i podkreślają m.in. prawnicy Ordo Iuris. Furtką do aborcji może być też zmieniona niedawno przez Sejm definicja gwałtu. Jak wspomniała Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina we wpisie na portalu X, do wszczęcia procedury aborcyjnej „z czynu zabronionego” wystarczy zaświadczenie z prokuratury o toczącym się postępowaniu o gwałt – nikt nie będzie czekał z „zabiegiem” do zakończenia tego postępowania czy ewentualnego procesu sądowego.
Prawdziwe powody
Podczas debaty o aborcji zorganizowanej przez portal „Goniec” 18 lipca 2024 r., jedna z dzwoniących aktywistek proaborcyjnych wstrząsająco obnażyła mentalność szukających aborcji i faktyczne powody, dla których aborcja jest niektórym osobom potrzebna – po wykropkowaniu „niecytowalnych” fragmentów wypowiedź ta brzmiała tak: To co ja mówię osobom, które się do mnie zgłaszają, które boją się ciąży, które stosują 2 środki antykoncepcyjne naraz i jeszcze do tego stosunek przerywany, ja im mówię wtedy, nie masz się czego bać, ty nie zasługujesz na ten strach. My zasługujemy na bezpieczny seks, na radosny seks […] i chciałabym powiedzieć wszystkim dziewczynom, które tego słuchają: […] macie prawo do tylu partnerów, ilu chcecie, macie prawo się puszczać, i nie musicie się tłumaczyć z tego, kiedy wpadniecie i napiszecie do mnie, że potrzebujecie aborcji. Ja was nie będę rozliczać, ja zapytam tylko, w którym jesteście tygodniu.
Natalia Broniarczyk z „Aborcyjnego dream teamu” w rozmowie z Onetem w 2022 r. wskazała, jakie osoby najczęściej poszukują aborcji: To są na przykład kobiety, które żyją w przemocowej relacji lub z takiej relacji właśnie odeszły i mają poczucie, że ciąży nad nimi jakieś fatum. A także osoby w trudnej sytuacji finansowej, w której znalazły się przez pandemię, mające trudności z utrzymaniem rodziny. Zgłaszają się do nas także młode kobiety, dopiero co zaczynające studia lub w relacji, która trwa bardzo krótko i one wiedzą, że to nie jest czas na dziecko. W tym samym artykule czytamy też: Aborcyjny Dream Team udostępnił niedawno grafikę z hasłem: „Rzuć go, jeśli jest przeciwny aborcji”. Bo coraz częściej zdarzają się osoby, które boją się powiedzieć partnerowi, że są w ciąży i zamierzają ją przerwać. Myślę, że ich obawy nie są bezpodstawne. Ordo Iuris już parę tygodni temu zapowiedziało, że zamierza reprezentować prawa ojca nienarodzonego dziecka. I zdarza nam się obserwować, jak mężczyźni nie wspierają swoich partnerek, które podjęły decyzję o aborcji. One często muszą przerywać ciążę w ukryciu przed nimi, nie mówią, że są w trakcie poronienia, symulują bolesną miesiączkę. Albo wyznają prawdę, ale później żyją w strachu, że w przypadku kłótni czy rozstania, ta informacja zostanie przeciwko nim wykorzystana.
Ruch proaborcyjny dąży więc też do przeprogramowania całego życia kobiety – wmawia jej, że potrzebuje ona aborcji oraz namawia do porzucenia partnera i rozbicia rodziny. Czy aborcjonistki chcą, aby każda kobieta prowadziła samotny (lub z psieckiem-substytutem) żywot z poczuciem winy do końca życia?
Bezczelność i obłuda
Możesz to zrobić, nie musisz czekać aż politycy ustalą prawo – zachęca Broniarczyk w debacie w „Gońcu”, nawołując tym samym do łamania prawa. Wszechobecne proaborcyjne przekazy medialne utrwalają fałszywy obraz zamachu na ludzkie życie przedstawiając go jako szlachetny postępek. Młode kobiety publicznie „chwalą się” dokonanym zabiegiem aborcji, i nie jest to dla nich powód do wstydu czy żalu. Aborcja trafia na sztandary feministek, a politycy szukają sposobu, by „spełnić oczekiwania kobiet”, czyli umożliwić im bezkarne zabijanie dzieci. Nawet osoby deklarujące przywiązanie do chrześcijańskich korzeni nie mają oporów by przyłożyć rękę do nieetycznej procedury in vitro lub głosują za dalszą dyskusją o projektach aborcyjnych tak jakby w ogóle można było je brać pod uwagę. Akty przemocy i wandalizmu wobec działaczy organizacji pro-life nie spotykają się z odpowiednią reakcją władz ani stosowną karą. W takiej atmosferze aktywistki proaborcyjne czują się pewnie, zachowują się bezczelnie i chwalą się tym, że złamały prawo, a państwo ich za to nie ukarało. Pro-liferom zaś lewicowe trolle przyklejają łatkę obskurantyzmu i „robiących to, co im ksiądz każe”.
Aktywiści pro-choice nie wahają się sięgać po maski religijności i korzystać ze wsparcia podmiotów mających w nazwie słowo „chrześcijański” lub nawet „katolicki”, co uważam za perfidną manipulację. Gdy aktywna w działaniach proaborcyjnych fundacja Federa funkcjonowała jako porozumienie kilku organizacji, wśród podmiotów ją tworzących znajdowały się: Liga Kobiet Polskich, Polskie Stowarzyszenia Feministyczne, Stowarzyszenia Pro Femina, Neutrum – Stowarzyszeni na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo oraz … Stowarzyszenie Dziewcząt i Kobiet Chrześcijańskich Polska YWCA!
Z zaskoczeniem przeczytałam, że „prawa reprodukcyjne” to jeden z głównych obszarów działania tego ruchu – na stronach organizacji-matki YWCA widnieje jasna deklaracja: Autonomia ciała i prawo do aborcji są podstawowymi prawami wszystkich osób. Współpracująca z proabrocyjną Federą YWCA Polska cieszy się poparciem Polskiej Rady Ekumenicznej dla swoich niektórych inicjatyw, a „kobiety-księża” dają twarz jednej z jej kampanii. To wszystkie dzieje się pod szyldem „chrześcijaństwa”.
Z kolei wśród podmiotów sponsorujących albo wspierających lub rekomendujących działania Aborcyjnego Dream Teamu widnieją ambasady Belgii, Francji, Holandii i Kanady, organizacje międzynarodowe takie jak ONZ czy Amnesty International oraz oczywiście organizacje feministyczne, a wśród nich organizacja o nazwie… Catholics for Choice. Jej szefowa Jamie L. Manson, napisała: Jako część większości katolików, którzy wiedzą, że dostęp do aborcji to wartość, stoimy dzisiaj w solidarności z aktywistkami ADT. Wierzymy, że osoby wybierające aborcję, robią to z czystym sumieniem. Katechizm naucza nas: We wszystkim co mówisz i czynisz jesteś zobligowana by podążać za tym, w co wierzysz, że jest sprawiedliwe i dobre. Wierzymy, że miłość do bliźnich i pomoc ludziom w potrzebie są filarami człowieczeństwa i nie mogą spotykać się z represjami i prześladowaniami.
Ta organizacja nie jest oczywiście afiliowana przy Kościele Katolickim ani w żaden sposób z nim związana, ponieważ po prostu stoi w kontrze do jego nauczania. Co więcej, uznawany za konserwatywnego Biskup Fabian Bruskewitz z Lincoln w Nebrasce wydał w marcu 1996 r. interdykt zakazujący katolikom w swojej diecezji członkostwa w Catholics for Choice. Biskup Bruskewitz stwierdził, że przynależność do tej grupy zagraża wierze katolickiej i najczęściej jest z nią całkowicie niezgodna. Członkowie diecezji otrzymali miesiąc od daty interdyktu na wycofanie się z uczestnictwa w organizacji pod groźbą automatycznej ekskomuniki. Ówczesne władze CFC uznały oczywiście tę decyzję za błędną i obstawały przy swoim przekonaniu, że działają w „dobrej wierze”.
Sprzeczność celów i działalności CFC z nauczaniem Kościoła Katolickiego jest ewidentna, mimo to, organizacja ta używa bezczelnie słowa „katolicy” sugerując publicznie, że ludzie tego wyznania w większości popierają aborcję. Może to prowadzić u niektórych wiernych do konfuzji i zagubienia w kwestiach duchowych, zatem faktycznie jest to zagrożenie dla wiary.
Cóż, przybieranie masek i mierna imitacja to znane sposoby działania złego. Jak trafnie zauważył biskup Napierała w homilii z 2008 r.: Wy, którzy propagujecie aborcję, którzy do niej nakłaniacie, a nawet na różne sposoby do niej zmuszacie, jesteście, owszem, bogaci; bogaci w rozmaite środki materialnego nacisku. Jednego wszakże wam brak. Brak wam prawdy. A ona jest tu najważniejsza. Ona decyduje o godności i randze cywilizacji. Ona jest kryterium postępu i nowoczesności. Żyjecie w kłamstwie i kłamstwem się posługujecie. Żyjecie w zaślepieniu. Czas się przebudzić i wyjść z niewoli tego, który jest ojcem kłamstwa i zabójcą od początku. Trzeba się nawrócić! Dla was też jest miłosierdzie, za was też umarł Chrystus. Trzeba się nawrócić!
Zofia Michałowicz