Powiedz: Gibraltar…
Jest taka anegdotka, niebezpieczna, gdy pozna ją żona:
Mąż wraca nad ranem z nocnej eskapady. Otwiera mu żona i mówi: „Piłeś”, on – „Nie piłem”. Ona: „To powiedz Gibraltar”, On: „Dobra, piłem”.
A więc dziś zajmiemy się Gibraltarem (kurcze, nawet jak się pisze, to ciężko). Jest to mała brytyjska enklawa na Półwyspie Pirenejskim. Ma swoją administrację, nieliczną ludność upchaną na niewielkim terytorium. Idealna retorta do badań kowidowych. No i co my tam mamy? Ano, po pierwsze – fenomen, zaszczepionych jest tam 113% populacji (wszyscy miejscowi plus przyjezdni z Hiszpanii do roboty). Jednym słowem marzenie ministra Niedzielskiego. Kowida tam właściwie nie było, coś tam im podskoczyło w sierpniu, a teraz hop. Krzywa zakażeń wystrzeliła w niebiosa. No i rząd wprowadził obostrzenia i nici ze Świąt.
Ja nawet nie chcę wnikać czemu tak się dzieje. Niech mądrzejsi ode mnie spróbują wytłumaczyć ten fenomen. Jak mam taki wpis i próbuję dociec przyczyn, to zaraz się dowiaduję, że nie umiem liczyć, wykresy nie uwzględniają wpływu rocznej produkcji parasoli o czym ja, ignorant, oczywiście nie wiem. A więc pozostawiam to innym, będąc pewnym, że i tak będą udawać, że nic się dzieje jeżeli nie wymyślą jakiegoś piruetu, że wszystko w porządku i tak miało być. A więc dowiemy się, że Gibraltar to za mała próbka, że może tamtejsze małpy to roznoszą, no – wszystkiego kowidowego.
No dobra. Powiedzmy, że Gibraltar to nie jest dobra próbka, ale w takim razie przelećmy się po świecie i zobaczmy czy tylko tamci tam tak odstają. No, bo jeśli potwierdzi się to w innych krajach, to trudno będzie zbić argumenty, że jednak coś jest nie tak. Głównie ze szczepionkami. Bo ja jestem świadkiem, szczególnie tego nie szukając, napływu wieści z kolejnych krajów, a to o nagłym wzroście zakażeń, nawet w porównaniu z takimi samymi okresami z czasów nieszczepiennych, a to ze wzrastającym odsetkiem kowidowych chorych zaszczepionych. Te dane są zamilczane, lub – co gorsza – manipulowane w oficjalnym przekazie, który jest prosty: uratują nas tylko szczepienia. I każda statystyka, że tak nie jest ma być albo przemilczana, albo atakowana.
Zaznaczę, że nie jestem antyszczepionkowcem, jak większość ludzi o to dzisiaj oskarżana. Ba – Jezu jak bym chciał, żeby tak było, żeby była szczepionka, która jest skuteczna, zabija wirusa w lot i można skończyć to lockdownowe szaleństwo. Ale moje pożądanie tego stanu nie może zamykać mi oczu na fakty, z których nawet się nie cieszę, choć je przepowiadam w tym „Dzienniku”. Za cenę braku satysfakcji, że miałem rację, z chęcią oddałbym wolność sobie i światu. Ale diabełek racjonalizmu krytycznego siedzi mi na ramieniu i ciągle szepcze. Kurcze, z takim podejściem powinienem być wątpiącym naukowcem, czyli ideałem tej dziedziny. No bo tu rzeczywistość skrzeczy. A więc jak Bolek i Lolek w serii „Dookoła świata”, zakręćmy globusem.
Czesi, bracia nasi turoszowi. Przy wyszczepieniu na poziomie 60% (ciut „lepiej” niż my) mają dziś rekord dzienny na poziomie 22.000 zakażeń, w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, kiedy przy braku szczepionek zakażeń było 11.000.
Dania. 57% hospitalizowanych na kowida to w pełni zaszczepieni. Oczywiście, jak u nas, od razu odzywają się dyżurni tłumacze, że Szczepany przechodzą koronę lekko, ale niedowiarki od razu pytają – to co robią z tymi lekkimi przebiegami w szpitalu?
Irlandia. 93% zaszczepionej populacji i rekord zakażeń. Rząd przywraca obostrzenia. To jest koszmar jakiś, bo to jest wyganianie choroby przez włożenie chorego do pieca. Już dawno świat wie, że te lockdowny i kwarantanny WŁAŚNIE PROKURUJĄ takie stany, czyli obniżają odporność i człeka położy byle wirus, którego przed laty nawet by nie zauważył.
No, bo wychodzi z badań, że akcja szczepienna sobie, a wirus sobie. Opublikowano właśnie w European Jurnal of Epidemiology artykuł, z którego po badaniach przeprowadzonych (bagatela!) w 68 krajach i 2947 hrabstwach USA nie dopatrzono się żadnego wpływu na transmisję wirusa oraz intensywność przechodzenia tej choroby. No, ale gdyby tak było, to wykresy byłyby płaskie, a rosną i to w wykonaniu zaszczepionych. Pojawiają się naukowe podejrzenia, że dochodzi do zadziałania mechanizmu ADE czyli… lepszej penetracji wirusa z powodu poddanie chorego szczepieniu. Wtedy te wzrosty zdawałyby się logiczne.
Ale kręćmy dalej. Belgijski minister zdrowia potwierdza, że zaszczepieni stanowią 70% hospitalizowanych z powodu koronawirusa. Hopla – Wielka Brytania – pięć razy więcej zgonów wśród podwójnie zaszczepionych niż wśród niezaszczepionych. Niemcy? Barabardzo: dzienne zakażenia w roku 2020 – 14.580, w roku szczepiennym: 53.627 zakażonych, przy 70% zaszczepionych jeden raz i dwukrotnie – 68%. No i Singapur (my favorite), kraina wzorcowa jeśli chodzi o strategię kowidową, luźne podejście, niewiele zakażeń, ale jak się zaczęli szczepić…
No, a jak tam Polska? No, my świecimy się jako… zielona wyspa. U nas to odwrotnie, na przekór światu. Podobno 97% w szpitalach to niezaszczepieni, ale jak się podłubie, to i 35% zaszczepionych się znajdzie na szpitalnych łóżkach. No, powinni tu do nas przyjeżdżać, uczyć się, gamonie. Polak potrafi. Są trzy wyjścia: do wyboru. Pierwsze – kupiliśmy jakąś berbeluchę po taniości, jakąś sól fizjologiczną i u nas się nic nie dzieje a tam padają jak muchy (wariant odwrotny – to MY mamy prawdziwą szczepionkę). Drugi wariant to taki, że polski materiał jest lepszy niż jakieś tam geny leszczy ze świata. Po prostu Polak na to lepiej reaguje a jego organizm zwalcza koronę w trymiga. Chociaż raz przydała nam się przepowiednia, że „Polak to lepszy gość”. No, jest jeszcze trzecia możliwość, nawet się boję wymieniać – kręcą na statystykach. A że kręcą to ja już widziałem… w kwietniu zeszłego roku, czyli 3 tygodnie po rozpoczęciu pandemii. Potem poznałem Pawła Klimczewskiego, który dostarczył mi i światu dowodów mojej intuicji.
A liczbowo jak jest u nas? No rośnie, ale powoli, czyli wolniej niż w wymienionych krajach. Chociaż jak się zestawi rok do roku konkretne dni, to mamy na przykład: 17 listopada (nieszczepiennego) 2020 roku zakażeń 19.152, zgonów – 357, w tym samym dniu roku szczepiennego 2021: 24.239 zakażeń i zgonów 463. Tak że tak… Moim zdaniem i tak kręcą przy statach. O tym jak to robią napiszę za parę dni, ale materiały już zebrane i jest ciekawie.
No i teraz mamy tak. Twarde, niepokojące dane leżą na stole, ale nie masz bracie szans zobaczyć debaty na ten temat. Eksperci walą głupa i coraz bardziej dostarczając jakichś niesamowitych wygibusów do mediów, by wytłumaczyć niewytłumaczalne, niż próbują dociec źródła tych niepokojących zjawisk. Sam remanent tych stawań na antylogicznej głowie przysparza o jej ból, bo aż zęby zgrzytają, gdy się tego słucha lub to czyta. Ale niech się wiją. Tu zwycięża u mnie sadyzm nabyty. Widzieć tych wszystkich profesorów, którzy udają, że nie widzą tego słonia stojącego w rogu salonu. I próbując w dodatku dokonać tego szpagatu z pozycji (para)naukowych. I wyzywając swych zakneblowanych przecież antagonistów od zabobonnych foliarzy.
Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.