Przejściowe trudności z ostatecznym zwycięstwem

Przejściowe trudności z ostatecznym zwycięstwem

Stanisław Michalkiewicz, 28 stycznia 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5327

Kiedy cały świat, odpowiadając na płomienny apel pana prezydenta Andrzeja Dudy, uwija się, by dostarczyć Ukrainie jak najwięcej czołgów marki „Leopard”, Niemcy jak zwykle sypią piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, za co spotka ich słuszna kara. Tak w każdy razie uważa pan doktor Witold Sokała, specjalizujący się w polityce międzynarodowej, przewodniczący Rady i ekspert zrzeszającej byłych razwiedczyków Fundacji Po.Int. Twierdzi on na łamach poświęconego portalu „Fronda”, że „Amerykanie wybiją Niemcom z głowy ich fochy”. „Fochy” zaś polegają na tym, że ani niemiecki kanclerz, ani minister obrony Pistorius nie chce słuchać się pana prezydenta Andrzeja Dudy, który nie może się doczekać, kiedy stanie na czele międzynarodowej koalicji sług narodu ukraińskiego.

Jak już dawno oświecił nas bowiem pan Łukasz Jasina, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, „Polska jest sługą narodu ukraińskiego”, więc nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej…” – no mniejsza z tym), że międzynarodowa koalicja pod przewodnictwem pana prezydenta Andrzeja Dudy też służyłaby, a nawet więcej – wysługiwałaby się narodowi ukraińskiemu, będącemu dzisiaj natchnieniem wszystkich narodów. Kiedyś takim natchnieniem wszystkich narodów była Polska, w każdym razie tak zapewniał nas angielski premier Winston Churchill („chciwość sępa, odwaga lwa”), dopóki Niemcy nie zaatakowali miłującego pokój Związku Radzieckiego. Wtedy Polska przestała być natchnieniem narodów, a stała się coraz bardziej kłopotliwym balastem, którego alianci z ulgą się pozbyli, nie tylko cofając uznanie polskiemu rządowi, ale nawet nie dopuszczając polskich żołnierzy do defilady zwycięstwa, żeby nie drażnić Ojca Narodów Józefa Stalina.

Zanim jednak to nastąpi, dzisiaj natchnieniem narodów jest Ukraina a zwłaszcza jej prezydent Włodzimierz Zełeński, któremu z tej okazji Kongres Stanów Zjednoczonych urządził owację na stojąco, jak kiedyś Kukuńkowi, a później – izraelskiemu premierowi Beniaminowi Netanjahu. Jeśli tedy pan dr Witold Sokała ma rację, to by znaczyło, że Stany Zjednoczone też są, jeśli jeszcze nie sługami narodu ukraińskiego, to w każdym razie pragną nimi zostać i na początek będą wybijali Niemcom z głów ich „fochy”. Bo Niemcy posunęli swoją butę do tego stopnia, że nie tylko udzielili odpowiedzi odmownej na suplikacje pana wiceministra spraw zagranicznych Arkadiusza Mularczyka w sprawie reparacji, ale w dodatku na apel o przekazanie Ukrainie „Leopardów” ośmielili się zaproponować, by Amerykanie przekazali Ukrainie swoje czołgi marki „Abrams”. Na takie poświęcenie dla Ukrainy Ameryka nie jest jeszcze gotowa, bo wolałaby, żeby to jednak Niemcy nie tylko przekazali jej swoje „Leopardy”, ale w dodatku pozwolili potencjalnym uczestnikom międzynarodowej koalicji pod przewodnictwem pana prezydenta Andrzeja Dudy na przekazanie swoich „Leopardów”.

To by rozwiązało wiele problemów; po pierwsze, USA mogłyby oświadczyć – zresztą już to słodszymi od malin ustami rzeczniczki Białego Domu zrobiły – że to jest „suwerenna decyzja”, z którą USA nie mają nic wspólnego. Po drugie – że wskutek tej suwerennej decyzji uczyniony zostałby kolejny krok w kierunku rozbrojenia europejskich członków NATO, którym roi się utworzenie niezależnych od NATO europejskich sił zbrojnych, no i dalszej demolki europejskiej gospodarki i wreszcie – po trzecie – rozwiązałoby to problem znalezienia dla pana prezydenta Andrzeja Dudy prestiżowej posady, kiedy już zakończy mu się okres dobrego fartu na stanowisku polskiego prezydenta. Co z tego mają, czy mieliby emerytowani oficerowie razwiedki – tajemnica to wielka – ale niewątpliwie coś musieliby z tego mieć, skoro pan dr Witold Sokała tak napręża amerykańskie muskuły.

Warto tedy przypomnieć, że za samo stanie na świecy w Starych Kiejkutach, kiedy to amerykańscy pierwszorzędni fachowcy w tamtejszym tajnym więzieniu CIA oprawiali „terrorystów”, dowożonych tam samolotami z bazy w Guantanamo, razwiedczykowie dostali od Amerykanów 15 milionów dolarów i to w gotówce. Na ile mogliby liczyć w razie gdyby trzeba by Niemcom wybijać z głów ich „fochy” – nawet nie śmiem się domyślać – bo jestem prawie pewien, że Amerykanie również w tej operacji posłużyliby się askarisami. W końcu po to przecież ma się takich sojuszników, nieprawdaż? Jeśli Polacy już nie mogą wytrzymać, to niech wojują na dwa fronty; w Rosją i Niemcami jednocześnie. W takim starciu ostateczne zwycięstwo Polski byłoby jeszcze pewniejsze, niż Ukrainy w wojnie z jedną tylko Rosją, które – jak wiadomo – od początku zostało zatwierdzone aż do odwołania.

Jak widzimy, wszystko „gra i koliduje” – jak mawiają gitowcy – chociaż pojawiły się znane nam jeszcze z okresu pierwszej komuny tak zwane „przejściowe trudności”. Zza oceanu dobiegają bowiem skrzydlate wieści, że poziom zadłużenia Stanów Zjednoczonych osiągnął właśnie przewidziany prawem limit 31,381 bilionów dolarów, ustanowiony w roku 2021 kiedy to Kongres kontrolowali Demokraci. Teraz pani Żaneta Yellen (Jeleń), z pierwszorzędnymi korzeniami suwalskimi, która zawiaduje amerykańskimi finansami alarmuje, że musi uruchomić „nadzwyczajne środki”, żeby przynajmniej do czerwca odsunąć od Ameryki widmo bankructwa. Chodzi o wstrzymanie inwestycji funduszu emerytalnego pracowników instytucji federalnych oraz ogłoszenie „zawieszenia wydawania nowego długu” przynajmniej do 5 czerwca. Zwróciła się też do Kongresu, by ten niezwłocznie zwiększył dopuszczalny limit zadłużenia.

Problem polega jednak na tym, że od stycznia większość w Izbie Reprezentantów Kongresu mają Republikanie, którzy – owszem – nie mówią: „nie” – ale w zamian domagają się „cięć budżetowych”. W związku z tym tamtejsze Goldmany-Sachsy uznały, że bankructwo USA jest „prawdopodobne”, a w każdym razie obecna sytuacja jest najpoważniejsza od 2011 roku, kiedy to powstał BRICS, dążący do detronizacji dolara z funkcji waluty światowej. Co by się wtedy działo – trudno przewidzieć – bo nie tylko – jak śpiewał Wojciech Młynarski – skręcałoby się „pół uzdrowiska”, tylko znacznie większy kawał świata, być może nawet z Ukrainą, która w związku z tym musiałaby zadowolić się niemieckimi „Leopardami”, a tymczasem tamtejszy kanclerz i minister obrony Pistorius, prezentują „fochy”, które tak irytują pana doktora Witolda Sokala. „Owóż nieprzewidziany wypadek” – jak głosi słynne proroctwo świętej Brygidy. I co teraz będzie?

=======================