Seebaer czyli morski niedźwiedź: Tsunami na Bałtyku 1497, 1757, 1779…
Sejsmiczny Bałtyk.
[Przypominam, bo niedawno jakiś głupek umieszczony na stanowisku prezydenta zapewniał, że wybrzeże Bałtyku to „całkowicie bezpieczny tektonicznie obszar”.
A w 2023 inne głupki, też politycy, szukają na środkowym wybrzeżu miejsca [tj. frajerów – przekupnych wójtów] na … składowisko odpadów radioaktywnych… md]
Zofia Florczak dakowski.pl/archiwum 9.05.2011.
Położenie Polski na starych, stabilnych strukturach geologicznych powoduje brak w naszym kraju silnie odczuwalnych i tragicznych w skutkach naturalnych zjawisk sejsmicznych. Ten fakt podkreślam, mówiąc o budowie geologicznej Polski na lekcjach geografii. Dlatego też niemałe zainteresowanie wywołały wstrząsy, które odczuliśmy na północy Polski we wrześniu 2004 roku. Uznałam, że to rzadkie na naszych terenach zjawisko należy młodzieży dokładnie wyjaśnić. W tym celu sięgnęłam do źródeł dokumentujących zarówno ten incydent jak i przypominających podobne w przeszłości geologicznej Bałtyku.
SEJSMICZNY BAŁTYK
Teoretycznie asejsmiczny obszar północnej Polski już kilkakrotnie był nawiedzany średniej wielkości trzęsieniami ziemi. Za większość odpowiadają ruchu izostatyczne (tu: glacjostazja) Skandynawii po ustąpieniu lodowca o grubości trzech do trzech i pół kilometra. Mimo, że niegroźne – wstrząsy mogą spowodować niekiedy poważne uszkodzenia.
Między innymi, to właśnie ze względu na zagrożenie tektoniczne wstrzymano budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu.
WILK MORSKI
Z trzęsieniami ziemi na naszych terenach związany jest wątek nordycki – przypowieść o Wilku z Bagien ( Fenris Wolf ). Według mitologii – był to wielki potwór, uwięziony przez boga Thora na łańcuchu, wewnątrz góry . Wierzono, że to właśnie jego przerażające wycie powoduje trzęsienia ziemi, od czasu do czasu nękające Skandynawię. Tuż po ustąpieniu lodowca (11-9 tys. lat temu) odczuwalne na naszych terenach wstrząsy osiągały tam szacowaną magnitudę 7.0, a grunt podnosił się ok. 1.44 mm na dobę. Centrum dzisiejszych ruchów, związanych z glacjostazją, znajduje się w zachodniej partii zatoki Botnickiej, w miejscowości Skuleberget, gdzie szybkość wypiętrzania się wynosi nawet 14 mm na rok. Dziś podnoszenie się półwyspu obejmuje obszar północnej Danii i Bornholm, sięgając aż do granicy Kaliningrad –Smołdzino – Łeba. Niekiedy trzęsienia ziemi są u nas jedynie echem potężnych katastrof z odległych części Europy albo ich przyczyna tkwi w lokalnych ruchach soli (halo-tektonika) czy w zjawiskach krasowych.
LEGENDY I TAJEMNICZE ZJAWISKA
Z dawnymi zjawiskami sejsmicznymi związanych jest wiele legend i cudów. W 1194 roku nastąpił cud św. Ottona, podczas którego niedaleko miasta Wolin teren wypiętrzył się i częściowo osuszył. Dzięki temu możliwe stało się rozpoczęcie budowy kościoła. Już wcześniej – bo w XI wieku – podniosło się dno Dziwny, co uratowało społeczność Wolina przed najazdem Wikingów i pomogło w odpieraniu wrogów. Rzeka Dziwna bowiem – podobne, jak i Wolin – położone są na spotkaniu uskoków ponadregionalnych: Świnoujścia-Drawska, a także Kamienia Pomorskiego. W Kozielicach – 40 km na południowy wschód od Szczecina – w 1625 roku wody przybrały czerwoną barwę, a z nią wygląd „siarkowatej” substancji o nieprzyjemnym zapachu.
NIEDŹWIEDŹ MORSKI
W 1779 roku, L. W. Brueggemann opisał kolejne tajemnicze i niewyjaśnione wówczas zjawisko: „Bałtyk posiada także często swoją własną pogodę, która z pogodą lądowa nie ma związku; czasami jednakże tylko rzadko, występuje podwodna burza w tymże (Bałtyku), o czym można wnioskować z tego, że przy czystym i spokojnym niebie, daje się słyszeć wzdłuż pomorskich brzegów morskich toczący się grzmot, a na ląd wyrzucane są nieżywe lub na wpół żywe ryby morskie i przybrzeżne. Tak było np. 3 kwietnia 1757 r. około południa przy spokojnej i jasnej pogodzie, brzeg Bałtyku koło Trzebiatowa nad Regą stał się nagle tak wzburzony, że wysokie fale zerwały duży prom zacumowany w porcie i przeniosły daleko na ląd. Poczym kiedy to (falowanie) się trzykrotnie powtórzyło morze stało się znowu spokojne. Żeglujący mieszkańcy wybrzeża nazywają to znane im zjawisko „Niedźwiedź Morski” (Seebaer).”
T. Noack pisze w ten sposób: „…niezwykle gwałtowne, ale relatywnie rzadko występujące, pozornie od kierunku wiatru niezależne i nie przez sztormy wywołane falowanie Bałtyku (…). Mieszkańcy wybrzeża wywodzą sobie nazwę „Niedźwiedź Morski” od osobliwego, poprzedzającego to zjawisko huku bądź grzmotu z morza.”
Podobny przypadek miał miejsce 1 marca 1779 roku, gdy podtopiona dość wysoką falą została część Łeby, a zacumowany przy brzegu statek odnaleziono w miejskich ogrodach! Trzy godziny później – w Kołobrzegu – nastąpił nagły odpływ wód, odsłaniając dno morza. Fenomenowi towarzyszyło podziemne dudnienie, a świadkowie opisywali podejrzane zachowanie zwierząt w polu. Popularnie zwane – od legendy – zjawisko „Niedźwiedzia Morskiego” pozostaje niewyjaśnione po dziś dzień, czasem występując także przy silnych bałtyckich sztormach i huraganach.
TSUNAMI NA BAŁTYKU
Według badań istnieje możliwość powstania fal tsunami na Bałtyku. Wydarzenia takie już miały miejsce, czego dowodem są zapisy w kronikach, a w większości przypadków – „zapisy” geologiczne. Najbardziej niszczycielskie tsunami w historii wystąpiło w 1497 roku – w Darłowie. Dr. Andrzej Piotrowski z Pomorskiego Oddziału Państwowego Instytutu Geologicznego w Szczecinie przypomina: „ Trzeba podkreślić, że mówimy jedynie o liczbie faktów udokumentowanych geologicznie. (…) Darłówko, położone na brzegu morza, zostało rozmyte. W Darłowie i okolicy zostały uszkodzone budowle i zginęli ludzie. Fala wdarła się daleko w głąb lądu, wynosząc cztery statki morskie.”
Dodał: „Wysokość fali spiętrzonej na skłonie wysoczyzny po wschodniej stronie Darłowa osiągnęła 20 m. Możemy tak stwierdzić, gdyż na takiej wysokości został osadzony jeden ze statków. Przyczyną tsunami w Darłowie było oddalone 500 km na północ trzęsienie ziemi w rejonie jeziora Wener w Szwecji. Siła trzęsienia ziemi była tam nieduża (…). Było ono zbyt słabe, aby bezpośrednio spowodować tsunami. Należy przyjąć, że to słabe trzęsienie wywołało eksplozję metanu uwięzionego w warstwach tworzących dno morza Bałtyckiego.
[ najpewniej było to lawinowe uwolnienie hydratów metanu z dna. M. Dakowski].
Gwałtowne osiadanie dna wywołało tsunami – stosunkowo niewysoką falę, która spiętrzyła się w strefie brzegowej. Eksplozji metanu towarzyszył grzmot, huk, “pomruk niedźwiedzia morskiego” – tak dawniej określano efekty dźwiękowe poprzedzające nadejście fali tsunami .” Zabudowania w Darłówku znikły całkowicie – podobnie, jak okoliczne wsie wokół Darłowa, gdzie fala uszkodziła wiele kamienic i część umocnień Wieprzy. Statki zostały pchnięte przez żywioł aż po kaplicę Św. Gertrudy i drogi na Koszalin.
Katastrofę przedstawia dziś zbiór płaskorzeźb, jakimi udekorowano ambonę w tamtejszym kościele [św. Barbary – należy obejrzeć MD], a także ścienna rzeźba na rynku darłowskim. Potężne trzęsienia ziemi, jakie miały miejsce po ustąpieniu lodowca, pozostawiały ślady w północnej Polsce i Niemczech. W ciągu ostatnich dwunastu tysięcy lat wydarzyło się wiele takich wstrząsów, z których kilka na pewno skutkowało wysoką falą tsunami. Dziś – takie wibracje, jak z września 2004 roku są zbyt słabe, by wywołać eksplozję złóż metanu na dnie Bałtyku. A trzeba powiedzieć, że kratery po wybuchach liczą kilka hektarów! „Takie gwałtowne zjawisko geodynamiczne, jakim jest eksplozja metanu, stwarza niekorzystne warunku geologiczno-inżynierskie dla rurociągu gazowego z Rosji do Niemiec. Problem wymaga jednak szczegółowego rozpoznania na trasie przebiegu gazociągu” – stwierdził uczony.
NAJWIĘKSZE OD CZASÓW ŚW. WOJCIECHA
Największe od ponad tysiąca lat trzęsienie ziemi na terenie Polski wydarzyło się we wtorek, 21 września 2004 roku. Serie wstrząsów odczuły miejscowości na Pomorzu, Warmii, Mazurach, Suwalszczyźnie, Kujawach oraz Podlasiu, a także niektóre z państw ościennych: Obwód Kaliningradzki, Litwa, Białoruś i Czechy.
O 13.06 sejsmografy we wszystkich sześciu polskich obserwatoriach zanotowały pierwszy, kilkusekundowy wstrząs. Ponad dwie godziny później – o 15.35 – pojawiły się jeszcze silniejsze wibracje, następne – trzy minuty później. Wszystkich polskich sejsmologów zaskoczyła niebywała – jak na tą część Europy – siła trzęsienia ziemi. W toku szczegółowych analiz ustalono, iż hipocentra niespotykanych wcześniej zjawisk znajdowały się 25 km pod powierzchnią Ziemi, w okolicach Półwyspu Sambia (Obw. Kaliningradzki), a ich magnituda wynosiła: 5.0 oraz 5.3. Rosyjscy uczeni twierdzili na początku, że przyczyną owych trzęsień mogło być wypłukanie podmorskich pokładów solnych, co owocowało pustkami skalnymi, które w końcu uległy zawaleniu. Nastąpiło przesunięcie skał i w praktyce – wstrząsy. Choć w mediach pojawiły się początkowo spekulacje o sztucznym wywołaniu fal sejsmicznych, to analiza sejsmogramów wykluczyła tą możliwość [?? Bądźmy ostrożniejsi: broń geofizyczna jest testowana i znana. MD]. Powstało prawdopodobieństwo, że owe fale w rzeczywistości oznaczały fazy większego zjawiska i w ciągu kolejnych godzin mogą się powtórzyć. Rzeczywiście – o 17.39 ziemia poruszyła się znów (magnituda-4.0) – tym razem nieodczuwalnie na terenie Polski.
USKOK?
Wkrótce pojawiła się niezwykła wiadomość – ukryty uskok. Dr. Paweł Wiejacz z Zakładu Sejsmologii Instytutu Geofizyki PAN komentuje to w następujący sposób: „Prawdopodobnie przyczyną tego trzęsienia jest aktywny uskok tektoniczny gdzieś w rejonie Kaliningradu. Ta hipoteza wymaga jednak jeszcze sprawdzenia, ale wszystkie dotychczasowe poszlaki wskazują na istnienie dotychczas nieznanego uskoku.” Dodał: „Dysponujemy szczegółowymi danymi z 30 europejskich stacji sejsmicznych, a także z polskich obserwatoriów – w tym stacji w Suwałkach, która była najbliżej miejsca wydarzeń. Ustalono epicentra poszczególnych wstrząsów, które znajdowały się na Półwyspie Sambia. Na podstawie tych danych można wstępnie zlokalizować niewielki fragment tajemniczego uskoku. Potrzebne będą jeszcze dalsze długoletnie badania geologiczne i sejsmiczne tego rejonu.” Tajemniczy – na razie teoretyczny uskok – przebiega dość płytko pod powierzchnią litosfery, ciągnąc się wzdłuż linii Kaliningrad-Suwałki. Niestety – na terenie rosyjskiej enklawy (a nie na Litwie) nie
znajduje się żadna stacja sejsmologiczna, a prowadzenie dotychczasowych badań okazywało się niemożliwe ze względu na strefę zamkniętą, jaką w czasie Z.S.R.R. był Kaliningrad. Jednakże z profilu sejsmicznego na linii Toruń-Suwałki wynikało, że na północ od Suwałk istnieją zaburzenia, mogące świadczyć o hipotetycznym uskoku tektonicznym. Dr. Andrzej Piotrowski – pracownik Pomorskiego Oddziału Instytutu Geologicznego w Szczecinie – tłumaczy, iż ów uskok mógł zostać uaktywniony przez proces podnoszenia się Skandynawii. Warto tu dodać, że w tym regionie trzęsienia ziemi wydarzały się co sto lat: w Białymstoku – w 1803 roku, w Gołdapi – w 1908 i teraz – w 2004.
Kiedy kolejne ?
====================================
mail:
Darłowo w 1497 roku dopadła fala tsunami. Morska fala wdarła się w głąb lądu. Rokrocznie w Darłowie dla upamiętnienia tego wydarzenia ulicami tego miasta przechodzi procesja błagalno-pokutna. Najtragiczniejszy sztorm w dziejach Darłowa jest uwieczniony na zabytkowej ambonie znajdującej się w tutejszym Kościele Mariackim.
=============================
kroniki spisane przez darłowskich mnichów:
„Sztorm zerwał się w piątek, ósmego dnia po narodzinach Maryi 1497 roku i trwał do późnego wieczora, wywołując powódź. W Darłówku zostało zniszczone całe nabrzeże portowe. Woda wyrzuciła na ląd 4 zacumowane w porcie statki. Prawie wszystkie domy zostały rozmyte i potonęło wszystko bydło. Ucierpiało również Darłowo: w spichlerzach było pełno wody i wiele towarów się zmarnowało, w kościele parafialnym spadła część dachu z wieży, runęło przedbramie bramy Wieprzańskiej, woda przewróciła wiatrak we wsi Krupy. W klasztorze woda stała do wysokości ołtarzy, sad mnichów został zniszczony, a ich piwo i wino było tak zepsute, że ich nie chciał nikt pić”
==================================
Ślady po tsunami odnaleziono w okolicach Darłowa i Darłówka (1497), w Mrzeżynie i Kołobrzegu (1757) oraz w Łebie i Trzebiatowie (1779)
=======================
mail: Krajobraz po tsunami w Indonezji w 2004 r.