Szokująca decyzja! WHO zdecydowało, że transseksualizm od tej pory nie będzie uważany za chorobę.
Jeszcze w 2016 r. w środowisku medycznym zwracano uwagę na biologiczną płeć transeksualistów. Dominująca obecnie nowomowa nakazuje mówić o „płci przypisanej przy urodzeniu”, co jest kompletnym absurdem.
Chris Klinsky 30.12.2022 https://prawy.pl/123482-szokujaca-decyzja-ta-organizacja-naprawde-to-zrobila/
W 2019 r. WHO zdecydowało, że transseksualizm od tej pory nie będzie uważany za chorobę. Zmiana ta uderza przede wszystkim w osoby dotknięte tę przypadłością. Od tej pory nie mogą bowiem liczyć na pomoc lekarską. Jest jednak na rękę korporacjom medycznym i ideologom, którzy zarabianą na operacjach zmiany płci i promują rewolucję kulturową.
Transpłciowość nie będzie już klasyfikowana jako zaburzenie psychiczne i behawioralne w globalnym podręczniku diagnoz Światowej Organizacji Zdrowia. Nowo zatwierdzona wersja zamiast tego umieszcza kwestie niespójności płci w rozdziale dotyczącym zdrowia seksualnego.
Ekspert Światowej Organizacji Zdrowia powiedział, że teraz rozumie, że transpłciowość „nie jest w rzeczywistości stanem zdrowia psychicznego”. W najnowszym podręczniku, zwanym ICD-11, niezgodność płci jest zdefiniowana jako wyraźna i uporczywa niezgodność między płcią doświadczaną przez osobę a płcią przypisaną. W poprzedniej wersji – ICD-10 – w rozdziale zatytułowanym „Zaburzenia psychiczne i behawioralne” uznano to za zaburzenie tożsamości płciowej.
Dr Lale Say, ekspert ds. zdrowia reprodukcyjnego ze Światowej Organizacji Zdrowia, powiedział, że transpłciowość „została wyjęta z zaburzeń zdrowia psychicznego, ponieważ lepiej zrozumieliśmy, że tak naprawdę nie był to stan zdrowia psychicznego, a pozostawienie go tam powodowało piętno. Więc aby zmniejszyć piętno, a jednocześnie zapewnić dostęp do niezbędnych interwencji zdrowotnych, umieszczono to w innym rozdziale”.
Komentując zmiany, Graeme Reid, dyrektor ds. praw lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych w grupie kampanii Human Rights Watch, powiedział, że zmiany będą miały „wyzwalający wpływ na osoby transpłciowe na całym świecie”. Dodał: „Rządy powinny szybko zreformować krajowe systemy medyczne i przepisy, które zawierają tę przestarzałą diagnozę”.
Tymczasem dziewięć organizacji zajmujących się tożsamością płciową stwierdziło we wspólnym oświadczeniu: „Dużo czasu zajęło nam dojście do tego momentu. Jeszcze kilka lat temu usuwanie patologizujących kategorii dotykających osoby transpłciowe i zróżnicowane pod względem płci z listy zaburzeń psychicznych ICD-10 wydawało się niemożliwe. Dzisiaj wiemy, że pełna depatologizacja jest możliwa i zostanie osiągnięta jeszcze za naszego życia”. W oświadczeniu dodano: „Chociaż umieszczenie w tym rozdziale jest ulepszeniem, w żadnym wypadku nie jest doskonałe. Na przykład definiowanie zdrowia osób trans jako odnoszących się wyłącznie do zdrowia seksualnego jest nieco redukujące”.
===============
Transseksualizm został oficjalnie uznany za chorobę w 1980 roku w Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM) Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Można by więc powiedzieć, że choroba ma ta niedługą historię, ale jednak z jakichś powodów się tam znalazła. Ideolodzy gender powiedzą, że stały za tym uprzedzenia. Jeśli jednak zerkniemy na literaturę sprzed 2019 r. widzimy cały szereg merytorycznych argumentów.
W Internecie, w bazie artykułów naukowych (pubmed.ncbi.nlm.nih.gov), można znaleźć naukowy artykuł dwóch hiszpańskich badaczy, Natalii López Moratalla i Amparo Calleja Canela z 2016 r., o znamiennym tytule: „Transseksualizm: zaburzenie mózgu, które zaczyna być znane”.
Zwracają oni w nim uwagę, że transseksualizm opisuje stan, w którym płeć psychologiczna osoby różni się od płci biologicznej. Podkreślają, że osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej uporczywie cierpią z powodu tej niezgodności i poszukują hormonalnego i chirurgicznego dostosowania płci do pożądanej płci anatomicznej.
Artykuł stanowi przegląd, z perspektywy etycznej, „strukturalnych i funkcjonalnych neurobiologicznych korelacji transseksualizmu i ich przebiegu pod wpływem podawania hormonów płciowych”. Autorzy piszą o „psychospołecznym niepokoju” związanym z „niezgodnością płci psychologiczno-biologicznej”. Zauważają: „Taki stres można przypisać dysharmonicznemu obrazowi ciała z powodu zmian w funkcjonalnej łączności kluczowych elementów sieci reprezentacji ciała. Te zmiany w mózgu wydają się implikować strategiczny mechanizm oddzielający emocje cielesne od obrazów cielesnych. W przypadku wielu struktur lub procesów mózgu wykazujących dymorfizm płciowy, u osób transseksualnych można zaobserwować oznaki feminizacji lub maskulinizacji, które podczas podawania hormonów wydają się częściowo dodatkowo dostosowywać do cech pożądanej płci. Zmiany te pozwalają na zmniejszenie dystresu psychospołecznego”.
Hiszpańscy naukowcy w podsumowaniu ostrzegają jednak przed tym, by nie godzić się zbyt łatwo na zmianę płci: „Jednak model prowadzący do „afirmacji płci” nie rozwiązuje problemu, ponieważ powodujące ją zaburzenia mózgu nie są korygowane. To poważny problem z etyką lekarską. Uprzedzenia należy odłożyć na bok. Wiedza o tym, co dzieje się w mózgu transseksualistów, jest ważna zarówno w celu określenia, co jest prawdą, a co nie jest, a więc w celu wybrania odpowiedniego leczenia, oraz decydowania i kierowania działaniami prawnymi”.
Tekst ten pokazuje, że jeszcze w 2016 r. w środowisku medycznym zwracano uwagę na biologiczną płeć transeksualistów. Dominująca obecnie nowomowa nakazuje mówić o „płci przypisanej przy urodzeniu”, co jest kompletnym absurdem. Sugeruje bowiem, że lekarze i rodzice w jakiś sposób arbitralny decydują o uznaniu, czy urodzone dziecko jest chłopcem czy dziewczynką. Parę lat temu zauważano jeszcze, że transseksualizm to zaburzenie mózgu, które należy dokładnie zbadać. Wiadomo, że wielu nastolatków przeżywa problemy z tożsamością płciową, ale są one przejściowe i wynikają jeszcze z niedojrzałej tożsamości. Z kolei w późniejszym wieku pojawia się u niektórych ludzi przekonanie, że identyfikują się z płcią przeciwną, ale już dziś wiadomo, że wielu z nich po zmianie płci żałuje, że to zrobili. Ich głosy są jednak wyciszane, bo transpłciowość stała się sposobem na wielki biznes. Wielkie pieniądze idą na chirurgiczną zmianę płci i hormony, które trzeba przyjmować na całe życie. Stała się też narzędziem lewicowych rewolucjonistów do dalszego niszczenia tego, co naturalne.