Holenderski prawnik aresztowany bez zarzutów. Bo podważa legalność polityki szczepień przeciw COVID

Holenderski prawnik aresztowany bez zarzutów

30.06.2025 https://wolnemedia.net/holenderski-prawnik-aresztowany-bez-zarzutow/

Arno van Kessel, znany holenderski prawnik i krytyk polityki covidowej, został 11 czerwca 2025 roku zatrzymany przez oddział specjalny policji – bez postawionych zarzutów, bez przedstawienia dowodów i bez udziału opinii publicznej. Od tamtej pory przebywa w areszcie śledczym, który właśnie przedłużono o kolejne 90 dni. To zatrzymanie – przeprowadzone w spektakularny sposób i w pełnym politycznym kontekście – budzi poważne obawy o stan praworządności w kraju należącym do Unii Europejskiej.

O świcie 11 czerwca około 15 funkcjonariuszy wkroczyło do domu Van Kessela. Został zakuty w kajdanki, oślepiony [ tj. zawiązano mu oczy. md]i wyprowadzony jak przestępca wysokiego ryzyka. Oficjalna przyczyna? Domniemana przynależność do „przestępczej siatki” o „anty-instytucjonalnych poglądach”. Co dokładnie to oznacza – nie wiadomo do dziś. Nie postawiono mu formalnych zarzutów, nie przedstawiono materiału dowodowego. W tym samym czasie przeprowadzono przeszukania u innych osób, a media informowały o rzekomych materiałach wybuchowych – które później okazały się zwykłymi fajerwerkami.

Van Kessel to kluczowa postać międzynarodowo nagłośnionego pozwu, który ma być rozpatrywany 9 lipca 2025 roku w Holandii. Sprawa dotyczy legalności polityki szczepień przeciw COVID-19, możliwych naruszeń Kodeksu Norymberskiego i oskarżeń, że technologia mRNA była nielegalnie forsowana jako eksperymentalna, mimo ryzyka dla zdrowia publicznego.

Wśród pozwanych znajdują się: Bill Gates, były premier Holandii Mark Rutte, były minister zdrowia Hugo de Jonge oraz szef firmy Pfizer Albert Bourla. Zatrzymanie Van Kessela na kilka tygodni przed tą rozprawą postrzega się jako próbę uciszenia go i sparaliżowania postępowania sądowego.

Prawnik został całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego – bez możliwości kontaktu z adwokatem czy przygotowania obrony. Dopiero po ponad dwóch tygodniach warunki jego przetrzymywania zostały nieznacznie złagodzone. Jednocześnie holenderska izba adwokacka wszczęła wobec niego postępowanie dyscyplinarne, którego celem jest odebranie mu prawa do udziału w nadchodzącej rozprawie. Wszystko wskazuje na to, że osiągnięto ten cel – Van Kessel nie będzie mógł osobiście wystąpić w sądzie 9 lipca.

Główne media w Holandii albo w ogóle nie informują o sprawie, albo powielają narrację prokuratury, posługując się takimi określeniami jak „suwereniści”, „teoretycy spiskowi” czy „wrogowie państwa”. Ma to na celu zdyskredytowanie Van Kessela i zasugerowanie, że jego działania są niebezpieczne, choć nie przedstawiono dowodów na żadne przestępstwo. W rzeczywistości Van Kessel jest uznanym i doświadczonym prawnikiem, który konsekwentnie działał na drodze prawnej i pokojowej. Jego „zbrodnią” wydaje się być jedynie to, że stanowi realne zagrożenie dla wpływowych elit politycznych i korporacyjnych.

Sprawa rodzi fundamentalne pytanie: czy w Holandii nadal obowiązują zasady państwa prawa? [pytanie chyba retoryczne? md] Czy może mamy do czynienia z polityczną represją wobec niewygodnej, ale legalnej krytyki władzy? Jeśli w demokratycznym państwie prawnik pozywający ludzi władzy zostaje brutalnie zatrzymany i odsunięty od procesu – bez jawnych podstaw – to trudno to uznać za „normalne postępowanie”. To jest sygnał, że do gry weszła polityczna cenzura i selektywna sprawiedliwość.

Przypadek Arno van Kessela to przestroga dla wszystkich Europejczyków. Jeśli nawet w Unii Europejskiej można zatrzymać prawnika bez zarzutów i bez reakcji społeczeństwa, oznacza to, że podstawowe wolności – takie jak prawo do obrony, do wyrażania poglądów i do krytykowania władzy – stają się coraz bardziej iluzoryczne.

Rozprawa 9 lipca odbędzie się bez głównego skarżącego. Dla wielu to dowód, że osoby uważające się za ponad prawem potrafią skutecznie zneutralizować próbę pociągnięcia ich do odpowiedzialności.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: DeAndereKrant.nl
Źródło: WolneMedia.net

Diabelska sprawiedliwość zwana leworządnością

Diabelska sprawiedliwość zwana leworządnością

Autor: CzarnaLimuzyna , 14 czerwca 2025

AIX

Konto ministra niesprawiedliwości na platformie X wypluwa regularnie coś, co można określić gadzią mową – pełną manipulacji zawierającej fałszywe połączenie sztucznych słów z nieadekwatnym desygnatem. Gadzi język ma mamić i straszyć mieszkańców Ukro-Polin czyli nowego tworu powstałego na terenie Polski, który jak pasożyt skolonizował arterie polskiego organizmu, kierując przepływem pieniądza.

Jednak tzw. lewo-rządność z którą mamy do czynienia narodziła się dużo wcześniej.

Jedną z głównych zasad na której opiera się dzisiejsza lewo-rządność i z której czerpie pożywkę jest następujące stwierdzenie oparte na mniemanologii Trybunału Konstytucyjnego III RP:

Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.

Jeżeli nie prawda, to co? I tu wypada przypomnieć wszystkim katolikom – jeżeli sam Bóg mówi o sobie „ jestem prawdą” to należy się zastanowić co może stać wyżej od Boga? Co jest ważniejsze od prawdy o Bogu i od prawdy o człowieku? Każda konstrukcja filozoficzna – logiczna – prawna stawiająca ponad prawdę jakąkolwiek wartość jest przejawem diabelskiego fałszu.

Tymczasem zwolennicy lewo-rządności twierdzą:

Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.

Nietrudno jest przewidzieć skutki tej lewicowej aberracji, która fałszuje i w końcu rujnuje system prawny w Polsce czego przykładem było ostatnie uchwalenie ustawy z nienawiści. Z nienawiści do prawdy. Ustawa była przedstawiana pod fałszywą, propagandową nazwą  „ o mowie nienawiści”.

Uważam, że prócz aspektów filozoficznych i ideologicznych aspekt psychologiczny pełni ważną rolę w zrozumieniu dynamiki tej patologii.

Na koniec przytoczę zamieszczony już na naszych łamach fragment refleksji prof. Bogusława Wolniewicza na ten właśnie temat, wyjaśniający istotę problemu.

====================

“O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności” Prof. Bogusław Wolniewicz

„Humanizm”

Czynione są herkulesowe wysiłki – jak chociażby narzucanie Europie tzw. Karty praw podstawowych proklamowanej na konferencji Rady Europejskiej w Nicei 7 grudnia 2000 r. – by przerobić chrześcijański normotyp [dziwoląg językowy; pewnie coś między zasadą a dogmatem?? md] cywilizacyjny na bezkonfliktowo „humanistyczny”. Ma być tylko jedna wartość naczelna, której służą wszystkie inne. Tym aksjologicznym supremum jest CZŁOWIEK. Pozostałe wartości, dotąd naczelne, stają się wobec tego absolutu instrumentalne, a wśród nich prawda i prawdomówność. Prawda ma być cenna tylko o tyle, o ile służy człowiekowi. To on rzuca na nią swój nieziemski blask, nie ona na niego.

Absolut CZŁOWIEK występuje zwykle pod postacią swoich awatarów, wcieleń bardziej przystępnych: jako „życie ludzkie”, jako „osobowość”, albo jako „osoba ludzka”, a ostatnimi laty także jako „godność”. Zawołanie, że „życie jest wartością najwyższą”, słychać w krąg, a „godność ludzka” stoi na samym czele owej Karty jako jej Artykuł 1. W tym samym roku ukazał się również Manifest humanistyczny 2000 promulgowany przez jakąś Międzynarodową Akademię Humanizmu przy prowincjonalnym uniwersytecie stanowym w Buffalo, USA – licha imitacja Manifestu Komunistycznego z 1848 roku. Wśród dziewięciu „kluczowych zasad etyki humanizmu” znajdujemy tam jako przykazanie pierwsze, że „wartością naczelną jest godność i autonomia jednostki” (s. 31 wydania polskiego przez „Książkę i Prasę”).

Prawda ma podlegać awatarowi „godności”, on nią zawiaduje. Polski Trybunał Konstytucyjny obwieścił w grudniu 2006 r. ustami swojego przewodniczącego, sędziego Jerzego Stępnia, taką oto zdumiewającą nowość: „Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością”. (Por. T. Sommer: Wolniewicz – Zdanie własne. Warszawa 2010, s. 207.) Animuszu przeciw prawdzie dodała sędziemu Stępniowi zapewne owa Karta, a może też ów Manifest, bo wątpliwe, by tę nową zasadę wymyślił sam; choć nie wątpimy, że faktycznie i on, i cały ten lewoskrętny Trybunał zasadę tę stale realizował i dalej realizuje. W wyjaśnieniu przewodniczącego TK RP znalazła wyraz nowa zasada: zasada „humanistycznej” prawdomówności. Jak widać, brzmi ona tak: (H) Należy mówić prawdę, chyba że nie służy to godności człowieka. Gdy więc nie służy, wolno mówić nieprawdę, albo prawdę tłumić – wedle uznania.

Pierwsza nasza obiekcja wobec zasady H jest taka: zasada H to hasło na krótką metę. Na dalszą tłumienie prawdy nie służy nigdy „człowiekowi”, tylko jakimś skrycie partykularnym interesom. Okupione zaś jest trwałą szkodą społeczną: zatruwa normotyp zgodą na kłamstwo jako powszechnie akceptowany styl życia. Olbrzymim przykładem jest tu kłamstwo reklamy, szczególnie drastyczne w przypadku reklamy leków. Inny przykład daje medycyna, gdy lekarz „z litości”pociesza pacjenta kłamstwem – doraźnie i na krótko, a trwale i na długo podcina tą pociechą zaufanie społeczne do medycyny w ogóle. W ten sposób wielkie dobro poświęcane jest dla małego. Trwoni się tzw. w dzisiejszym utylitarnym żargonie „kapitał społeczny”, czyli dobra moralne nagromadzone przez wieki w chrześcijańskim normotypie cywilizacyjnym.

Po drugie: zasada H stwarza sofistycznie pewien pozór logiczny. W zasadzie Z niewiadome si wskazywały, że wszelkie odejście od mówienia prawdy wymaga osobnej obrony i dyskusji nad sytuacją, która miałaby je usprawiedliwiać. Tymczasem zasada H załatwia sprawę na pozór za jednym zamachem, ustalając pojęcie sytuacji etycznie anormalnej jako takiej, w której powiedzenie prawdy uszkadzałoby czyjąś godność. Ta sofistyczna niby-precyzacja pełni dwie funkcje: (a) nadaje dyskusjom nad niewiadomymi si skręt z góry „humanistyczny”, w duchu owej Karty, której jest skrytą propagandą; (b) daje łatwą wymówkę godnościową – też jak owa Karta, przy całkowicie niesprecyzowanym pojęciu „godności” – arbitralnym decyzjom politycznym, jak to miało np. miejsce, gdy TK „bronił godności człowieka” utrącając z pomocą zasady H ustawę lustracyjną.

Wreszcie po trzecie i najważniejsze: zasada H miesza godność człowieka z jego reputacją – z jego wizerunkiem społecznym. Jak prawda miałaby szkodzić czyjejkolwiek godności? W przeciwieństwie do fałszu, prawda zgadza się logicznie z każdą inną prawdą. Zatem nie zgadzać się może tylko z jakimś fałszem, czyli tutaj z czyjąś podrabianą godnością. Szkodzi wtedy jedynie atrapie godności, jaką jest fałszywa reputacja takiego osobnika.

Promulgowanie przez Trybunał Konstytucyjny zasady H jest licencją na sądowe podtrzymywanie – jak w przypadku „Bolka” – takich atrap i podrabianych wizerunków. Jest też dźwignią dla coraz bujniej pleniącego się „godnościowego” pieniactwa, oraz dla idącego z nim dławienia społecznej krytyki. Wszelka bowiem ostrzejsza krytyka może zostać uznana za szkodliwą dla czyjejś reputacji. Godności żadna prawda nie szkodzi, ani kłamstwo nie pomaga, a reputacji owszem.

________________________________________

Bogusław Wolniewicz O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności