Poczta “Polska” wycofuje znaczek z bohaterem narodowym. Mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”zamordowany przez komunistów 7 marca 1949.

SKANDAL! Poczta Polska wycofuje znaczek z bohaterem narodowym

magnapolonia

Jak poinformował na swoim profilu Facebook profesor Jan Żaryn, Nowy zarząd Poczty Polskiej (czy aby na pewno polskiej?) wstrzymał, już wydrukowaną i przygotowaną do obiegu w dniu 1 marca br., emisję znaczka z serii „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych”.

Poczta Polska wycofuje znaczek z bohaterem walk antykomunistycznych. Znaczek, który został wycofany, miał upamiętniać mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, zamordowanego przez komunistów przy ul. Rakowieckiej w Warszawie w dniu 7 marca 1949 r., 75 lat temu.

W związku z tą bulwersującą informacją, publikujemy pełen życiorys tego polskiego bohatera narodowego.

Hieronim Dekutowski urodził się 24 września 1918 roku w Dzikowie, wsi w której w 1734 roku zawiązano Konfederację Dzikowską. Był najmłodszym synem Jana i Marii z d. Sudackiej. Uczył się w Publicznej Szkole Męskiej im. Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnobrzegu, a następnie w tamtejszym Państwowym Gimnazjum mającym tego samego patrona. Naukę łączył z harcerstwem, a później także członkostwem w szkolnym hufcu Przysposobienia Wojskowego. Po maturze planował podjęcie studiów wyższych, jednak zamiary te przekreślił wybuch II wojny światowej.

8 września 1939 roku opuścił Tarnobrzeg i skierował się do Lwowa. Wydaje się, że planował  tam ochotniczo wstąpić w szeregi Wojska Polskiego, nie da się jednak ostatecznie przesądzić, czy do tego doszło, chociaż wiadomo, że do Lwowa dotarł. 12 października dołączył do niewielkiej grupy wojskowych, na czele której stał gen. Bronisław Duch, wraz z którą przez Skole i trudno dostępne rejony Karpat Wschodnich przedostał się na Węgry. Po krótkim pobycie w obozie internowania, przez Budapeszt i dalej najpewniej przez Bałkany i Włochy, przedostał się do Francji.

28 listopada 1939 roku wstąpił w szeregi Wojska Polskiego i otrzymał przydział do 4. pułku piechoty, wchodzącego w skład 2. Dywizji Strzelców Pieszych. Po ukończeniu szkoły podoficerskiej 4. pp od początku marca 1940 roku przebywał w Coëtquidan. Rozpoczęty w tamtejszej Szkole Podchorążych Piechoty kurs zostały przerwany przez niemiecką ofensywę na froncie zachodnim. 12 października 1939 dołączył do niewielkiej grupy wojskowych dowodzonej przez gen. Bronisława Ducha, wraz z którą przez Skole i trudno dostępne rejony Karpat Wschodnich przedostał się na Węgry.

23 czerwca 1940 roku Dekutowski został ewakuowany do Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymał przydział do I Brygady Strzelców. Na początku 1941 r. ukończył z wyróżnieniem Szkołę Podchorążych Piechoty w Dundee w Szkocji. Tam też 24 kwietnia 1942 roku zgłosił się ochotniczo do służby w kraju.

Po ukończeniu specjalistycznych kursów, m.in.: dywersyjno-minerskiego, strzeleckiego, fizycznego, taktyki działalności dywersyjnej i spadochronowego 4 marca 1943 roku został zaprzysiężony jako „cichociemny” i mianowany kapralem podchorążym. Otrzymał też wówczas fałszywe dokumenty na nazwisko Henryk Zagon i przyjął pseudonim „Zapora”. Dwa dni później został przeniesiony do Sekcji Szkolnej Ośrodka Radiowego Sztabu Naczelnego Wodza.

Do okupowanego kraju skoczył w nocy z 16 na 17 września 1943 roku w ramach operacji „Neon I” w składzie XXXI ekipy cichociemnych. Po wylądowaniu pod Wyszkowem na placówce odbiorczej „Garnek”, został awansowany na podporucznika. Jeszcze tego samego dnia przedostał się do Warszawy, skąd po niezbędnej aklimatyzacji w pierwszej połowie października 1943 r., został przydzielony do Kedywu Okręgu AK Lublin. Początkowo służył w działającym w lasach zwierzynieckich oddziale ppor. Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”.

Do okupowanego kraju skoczył w nocy z 16 na 17 września 1943 roku w ramach operacji „Neon I” w składzie XXXI ekipy cichociemnych.

Poczta
Wycofany znaczek pocztowy.

Na początku stycznia 1944 r. ppor. Dekutowski skierowany został w inną część Lubelszczyzny, gdzie objął dowództwo Oddziału Dyspozycyjnego Kedywu i Komendy Kedywu Inspektoratu Rejonowego AK Lublin-Puławy. W okresie od lutego do lipca 1944 r. na terenie powiatów lubelskiego i puławskiego dowodzony przez „Zaporę” oddział przeprowadził ponad 90 akcji zbrojnych wymierzonych w niemieckiego okupanta. Podczas Akcji „Burza” ppor. Dekutowski kierował ochroną sztabu Okręgu Lubelskiego.

28 lipca po wkroczeniu Armii Czerwonej „Zapora” rozwiązał swój oddział, sam zaś w obawie przed aresztowaniem ukrywał się. W sierpniu, wraz z ponownie zmobilizowanym oddziałem, wyruszył na pomoc walczącej Warszawie, jednakże wskutek postawy Rosjan nie udało im się przekroczyć Wisły. „Zapora” ponownie przeszedł wówczas do konspiracji. Do końca 1944 r. ukrywał się m.in. na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie.

W styczniu 1945 roku z powodu represji NKWD oraz działań komunistycznego aparatu bezpieczeństwa „Zapora” wznowił działalność partyzancką. Jej celem była wówczas przede wszystkim ochrona byłych żołnierzy jego oddziału. Pierwszą większą potyczkę dowodzony przez niego oddział stoczył 6 lutego 1945 r. we wsi Wał w powiecie krasnostawskim. „Zaporze” udało się wówczas wyprowadzić swoich żołnierzy z okrążenia funkcjonariuszy NKWD i UB.

W kolejnych miesiącach w skład dowodzonego przez niego zgrupowania weszły m.in.: grupa dezerterów z Ludowego Wojska Polskiego  pod dowództwem ppor. Romana Sochala „Juranda” oraz oddział ppor. cz. w. Stanisława Łukasika „Rysia”.

16 kwietnia 1945 r. oddział „Zapory” opanował posterunek MO w Kraśniku, a 27 kwietnia we współdziałaniu z oddziałami ppor. Tadeusza Kuncewicza „Podkowy” i Tadeusza Borkowskiego „Mata” zajął Janów Lubelski. Tu rozbił on m.in. miejscowe więzienie, uwalniając kilkanaście osób.

W maju 1945 roku „Zapora” dokonał reorganizacji podległego mu Zgrupowania Oddziałów Partyzanckich. Podzielił je na kompanie, te zaś na plutony. W połowie maja 1945 r. podległe mu pododdziały w ciągu kilku dni rozbiły posterunki MO w: Bełżycach, Urzędowie, Józefowie i Kazimierzu Dolnym. W czerwcu został wyznaczony dowódcą wszystkich oddziałów partyzanckich na Lubelszczyźnie, a od Komendy Inspektoratu Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj Lublin otrzymał awans do stopnia kapitana.

W kolejnych miesiącach jednak – w rezultacie ogłoszonej 22 lipca 1945 r. amnestii, a także wskutek agresywnych działań dysponujących miażdżącą przewagą liczebną oddziałów NKWD, UB, KBW, MO i LWP – ujawniło się blisko 200 żołnierzy „Zapory”, w tym jego bliski współpracownik Stanisław Wnuk „Opal”. On sam, nie mając zaufania do władz komunistycznych, nie zdecydował się na taki krok, ale rozwiązał podległe mu oddziały, zachowując jedynie szczątkową strukturę organizacyjną.

W październiku 1945 r. wraz z kilkunastoosobową grupą podkomendnych kpt. Dekutowski, podjął nieudaną próbę przedostania się do alianckiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Po dziesięciodniowej wędrówce przez Czechosłowację, ścigany przez miejscowy aparat bezpieczeństwa, „Zapora” i ostatni pozostały przy nim żołnierz powrócili do Polski wraz z transportem repatriantów. Według trudnej do zweryfikowania legendy, mieli nawet dotrzeć do ambasady amerykańskiej w Pradze, gdzie odmówiono im oczekiwanej pomocy.

Po odtworzeniu zgrupowania – prawdopodobnie na przełomie listopada i grudnia 1945 r. „Zapora” podporządkował je Inspektoratowi Lubelskiemu Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, jednak już wiosną 1946 r. przewaga liczebna komunistycznych sił bezpieczeństwa wymusiła kolejną zmianę organizacji i taktyki działania partyzantów. Zgrupowanie „Zapory” zostało podzielone na wiele mniejszych pododdziałów znajdujących się w ciągłym ruchu.

Teraz liczyło ono łącznie około 150 partyzantów pod bronią, a kilkudziesięciu innych przebywało na placówkach. Cały czas aktywnie prowadzili oni działania wymierzone w komunistyczny aparat bezpieczeństwa, a w czerwcu 1946 r. włączyli się w działania propagandowe poprzedzające referendum.

Pod koniec lipca 1946 r. „Zapora” na czele części swojego zgrupowania przekroczył San i skierował się na Rzeszowszczyznę. 31 lipca zastrzelili komendanta posterunku MO w Grębowie, dwa dni później w Świtakach stoczyli zwycięską potyczkę z oddziałem LWP wspieranym przez UB, a 8 sierpnia w Ostrowach Tuszowskich z żołnierzami Armii Czerwonej. Przeprowadzili też kilka akcji w okolicach Mielca: m.in. rozbroili posterunek MO oraz w Tuszowie Narodowym opanowali pociąg relacji Mielec–Tarnobrzeg.

Stamtąd zgrupowanie przeszło w kierunku Jasła i Krosna, dotarło w rejon Dukli, po czym powróciło na Lubelszczyznę. Zbiegło się to z awansowaniem „Zapory” na majora.

W kolejnych tygodniach poszczególne plutony zgrupowania, często podzielone jeszcze na mniejsze drużyny, prowadziły w dalszym ciągu intensywną działalność zbrojną wymierzoną w komunistyczne władze.

Po sfałszowanych przez komunistów wyborach ze stycznia 1947 roku i ogłoszonej miesiąc później amnestii doszło za pośrednictwem ujawnionego wcześniej „Opala” do nawiązania rozmów pomiędzy „Zaporą” a UB. W zamian za zaprzestanie walki i ujawnienie partyzanci żądali zwolnienia aresztowanych żołnierzy podziemia.

Rozmowy nie dały jednak oczekiwanych rezultatów. Mimo to podczas kolejnego spotkania na przełomie lutego i marca ujawnił się m.in. zastępca „Zapory”, Aleksander Głowacki „Wisła”, zaś w wyniku rozmowy z mjr. Janem Tatajem, szefem lubelskiego WUBP, zwolniono z więzienia kilku żołnierzy Zrzeszenia „WiN”.

21 czerwca 1947 r. we wsi Siewalka w obecności m.in. komendanta Okręgu Lublin Zrzeszenia „WiN” – ppłk. Wilhelma Szczepankiewicza „Drugaka” i mjr. Jana Tataja ujawnił się także sam „Zapora”.

Jednak prawdopodobnie już na początku września, zagrożony aresztowaniem, zdecydował się – razem z uczestniczącym wcześniej w rozmowach z UB Inspektorem Inspektoratu Lublin Zrzeszenia „WiN”, Władysławem Siłą-Nowickim „Stefanem” – na podjęcie próby ucieczki za granicę.

12 września wydał swój ostatni rozkaz skierowany do Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, na mocy którego przekazał mu dowództwo nad pozostałymi oddziałami partyzanckimi Okręgu Zrzeszenia „WiN”. Dzień później przyjechał do Warszawy, a 15 września 1947 r. wraz ze swoim adiutantem ppor. Jerzym Miatkowskim „Zawadą” udał się do Katowic, a następnie do Nysy, do punktu kontaktowego przy ul. Dąbrowskiego 6.

Najprawdopodobniej właśnie tam obaj zostali aresztowani. Zatrzymani zostali również pozostali niedoszli uczestnicy próby przedostania się za granicę: Władysław Siła-Nowicki „Stefan”, Arkadiusz Wasilewski „Biały”, Edmund Tudruj „Mundek”, Stanisław Łukasik „Ryś”, Roman Groński „Żbik” oraz Tadeusz Pelak „Junak”.

Według dzisiejszego stanu wiedzy ucieczka prawdopodobnie została zainscenizowana przez MBP, które w tym celu wykorzystało informacje pochodzące od ponad 60 konfidentów znajdujących się w środowisku „Zapory”. Do najważniejszych należeli: dawny zastępca „Zapory”, Stanisław Wnuk „Opal”, oraz łączniczka Helena Moore „Lena”.

Po aresztowaniu „Zapora” wraz z towarzyszami zostali przewiezieni do Będzina, gdzie w budynku PUBP poddano ich wielodniowym przesłuchaniom. W pierwszym okresie śledztwa w Będzinie sprawę mjr. Dekutowskiego prowadził por. Jerzy Kędziora, a po przewiezieniu do więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie – por. Eugeniusz Chimczak i por. Ludwik Borowski. Śledztwo trwało od 19 września 1947 r. do 1 czerwca 1948 r.

Mjr Dekutowski był w tym czasie przesłuchiwany kilkanaście razy. Akt oskarżenia sporządził por. Eugeniusz Chimczak, zatwierdził mjr Adam Humer. W czasie rozprawy przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie, trwającej od 3 do 15 listopada 1948 r., mjr Dekutowski odwołał część wymuszonych na nim wcześniej zeznań. Ostatecznie jednak wyrokiem sądu pod przewodnictwem mjr. Józefa Badeckiego, wszyscy oskarżeni zostali skazani na wielokrotne kary śmierci – sam Dekutowski na siedmiokrotną.

Prośby o ułaskawienie złożone zarówno przez matkę, jak i przez najstarszą siostrę, zostały odrzucone, podobnie skarga rewizyjna adwokata. 4 lutego 1949 r. wyrok został zatwierdzony przez Najwyższy Sąd Wojskowy, zaś Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski w stosunku do Hieronima Dekutowskiego i jego sześciu żołnierzy.

Jedynie Władysławowi Sile-Nowickiemu zamienił on karę śmierci na wyrok dożywotniego więzienia, o czym zadecydowało wstawiennictwo spokrewnionej z Siłą-Nowickim rodzonej siostry Feliksa Dzierżyńskiego, Aldony, u ambasadora sowieckiego w Polsce, Wiktora Lebiediewa.

Na przełomie stycznia i lutego 1949 r. mjr Dekutowski wraz z innymi osadzonymi w celi śmierci w więzieniu na Rakowieckiej przygotowali plan ucieczki: zaostrzoną łyżką wywiercono dziurę w suficie części celi przeznaczonej na ubikację, następnie przez strych zamierzano dostać się na dach niskich zabudowań gospodarczych, a potem zjechać na powiązanych prześcieradłach i zeskoczyć na chodnik ulicy Rakowieckiej.

Kiedy wszystko było już gotowe i czekano jedynie na bezksiężycową noc, plan zdradził jeden z więźniów kryminalnych. Wszyscy niedoszli uciekinierzy trafili do karceru. Stamtąd 7 marca 1949 r. mjr. Hieronima Dekutowskiego przebranego w niemiecki mundur wyprowadzono na śmierć.

Został zamordowany w podziemiach mokotowskiego więzienia ok. godziny 19.00 strzałem w głowę przez sierż. Piotra Śmietańskiego. Następnie w pięciominutowych odstępach czasu śmierć ponieśli kolejno pozostali skazani w tej sprawie.

23 maja 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie unieważnił wyrok wydany na Hieronima Dekutowskiego i jego żołnierzy.

Dziś, 1 marca obchodzimy narodowy dzień pamięci Żołnierzy Wyklętych.

NASZ KOMENTARZ [magnapolonia] : Wycofanie emisji znaczka przedstawiającego polskiego bohatera narodowego świadczy o tym, że na powrót Polską rządzi żydokomuna, która niszczyła polski patriotyzm w latach 40. i 50. ubiegłego wieku.

Łukasz Konrad Ciepliński ps. „Pług”, NIEZŁOMNY.

Łukasz Konrad Ciepliński ps. „Pług”, „Ostrowski”, „Ludwik”, „Apk”, „Grzmot”, „Bogdan” (ur. 26 listopada 1913 w Kwilczu, zm. 1 marca 1951 w Warszawie) – podpułkownik piechoty Wojska Polskiego (w 2013 r. awansowany pośmiertnie do stopnia pułkownika), żołnierz Organizacji Orła Białego, ZWZ-AK oraz NIE i DSZ, prezes IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, kawaler Orderu Orła Białego.

wikipedia

Życiorys

Urodził się w rodzinie o tradycjach patriotycznych. Jego rodzicami byli Franciszek i Maria z domu Kaczmarek. Rodzina była dobrze sytuowana, bowiem ojciec prowadził w Kwilczu piekarnię i sklep kolonialny. Udzielał się również społecznie jako długoletni członek zarządu tamtejszego Banku Ludowego. Rodzice wychowywali dzieci w duchu patriotyzmu, obaj starsi bracia Łukasza, Stanisław i Antoni, wzięli udział w powstaniu wielkopolskim. Stanisław brał również udział w wojnie polsko-bolszewickiej, Antoni zaś po zakończonej kampanii wrześniowej znalazł się w obozie jenieckim w ZSRR, skąd wraz z armią gen. Władysława Andersa przedostał się na Bliski Wschód i następnie walczył w 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka[1].

Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do Korpusu Kadetów nr 3 w Rawiczu. W latach 1934–1936 był słuchaczem Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie-Ostrowi Mazowieckiej, którą ukończył w stopniu podporucznika (awans z 15 października 1936 z 84. lokatą). Od 1936 służył w 62 pułku piechoty w Bydgoszczy.

Po wybuchu II wojny światowej w szeregach tej jednostki uczestniczył w wojnie obronnej 1939 jako dowódca kompanii przeciwpancernej. Walczył w bitwie nad Bzurą i w Puszczy Kampinoskiej podczas przebijania się do oblężonej Warszawy. Wyróżnił się w walkach pod Witkowicami, gdzie z działka przeciwpancernego zniszczył w pojedynkę sześć niemieckich czołgów i dwa wozy dowódcze. Został za ten wyczyn odznaczony osobiście Orderem Virtuti Militari V klasy przez gen. Tadeusza Kutrzebę (generał odpiął dla niego order od swojego munduru podczas bitwy)[2] oraz awansowany do stopnia porucznika. Z resztkami swojego pułku przedarł się do stolicy i brał udział w jej obronie. Po kapitulacji 28 września 1939 nie poszedł do niewoli. Celem zorganizowania trasy przerzutowej wraz z innymi oficerami przedostał się na Węgry do Budapesztu do polskiej placówki wojskowej. Po przeszkoleniu i otrzymaniu ładunku (pieniądze i instrukcję) wyruszył w drogę powrotną do Polski. 16 stycznia 1940 na skutek zdrady został aresztowany przez policję ukraińską w Baligrodzie wraz z towarzyszącymi mu osobami (Kazimierz Heilman-Rawicz, Lucjan Kühn i Zygmunt Pawłowicz)[3]. Pojmany pod przybranym nazwiskiem Jan Pawlita, został osadzony w więzieniu w Sanoku, z którego na początku maja 1940 zbiegł i dotarł do Rzeszowa[4].

Tam natychmiast zaangażował się w działalność konspiracyjną; został mianowany komendantem Podokręgu Rzeszowskiego Organizacji Orła Białego. Po scaleniu OOB z ZWZ objął funkcję komendanta Obwodu Rzeszów (maj 1940). W tym czasie otrzymał awans do stopnia kapitana. Od czerwca 1941 stał na czele Inspektoratu Rejonowego ZWZ-Podokręg Rzeszów AK, gdzie podlegało mu ok. 15 tys. członków konspiracji[5]; zajmował to stanowisko aż do lutego 1945, brał udział w wielu akcjach bojowych na obszarze powiatów Rzeszów, Dębica, Kolbuszowa. Jego adiutantem był Mieczysław Wałęga[6]. Doprowadził do doskonałego zorganizowania struktur wywiadu i kontrwywiadu, które zlikwidowały łącznie ok. 300 konfidentów Gestapo i kolaborantów. Sukcesem jego podwładnych było przechwycenie części pocisków V-1 i V-2 wiosną 1944 oraz wykrycie tajnej kwatery Adolfa Hitlera w tunelu kolejowym pod wsią Wiśniowa, Stępina niedaleko Strzyżowa. Przyczynił się do uruchomienia na Rzeszowszczyźnie konspiracyjnej fabryki broni. W międzyczasie awansował do stopnia majora (1944). W lutym 1944 przeprowadził antyukraińską akcję „Wet za wet”, a w maju 1944 akcję „Kośba” – likwidację funkcjonariuszy hitlerowskich na swoim terenie. Nosił wówczas ps. „Pług”. Prowadził ascetyczny tryb życia, odznaczał się wyjątkową pobożnością.

W ramach akcji „Burza” jego oddziały zorganizowane w 39 pułk piechoty Strzelców Lwowskich AK 2 sierpnia 1944 brały udział w wyzwalaniu Rzeszowa. W połowie sierpnia wobec nakazu radzieckiego komendanta wojskowego o złożeniu broni przez AK zdecydował o zejściu w konspirację. Był przeciwny ujawnianiu się żołnierzy AK i wstępowaniu do LWP – wydał rozkaz o bojkocie mobilizacji.

W nocy z 7 na 8 października 1944 podjął nieudaną próbę odbicia 400-stu AK-owców więzionych przez NKWD na Zamku Rzeszowskim. W styczniu 1945 został przeniesiony do sztabu Okręgu Krakowskiego AK. Tam współorganizował organizację NIE, zostając w lutym tego roku inspektorem rejonowym NIE, szefem sztabu Okręgu najpierw w NIE, a następnie w Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj. Następnie związał się ze Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość. We wrześniu 1945 został prezesem Okręgu Krakowskiego WiN, a w grudniu tego roku komendantem Obszaru Południowego. Po rozbiciu przez Urząd Bezpieczeństwa III Zarządu Głównego WiN i aresztowaniu Wincentego Kwiecińskiego, w styczniu 1947 utworzył IV Zarząd Główny WiN. Przeniósł siedzibę Zrzeszenia z Krakowa do Zabrza. Za jego kierownictwa osłabiona organizacja rozwijała głównie działalność wywiadowczą i propagandową, m.in. utworzono ekspozytury zagraniczne w Londynie, Paryżu, Berlinie, Monachium i Rzymie. Występował wówczas pod pseudonimami „Ostrowski” i „Ludwik”. To on, jak piszą historycy, „wprowadza WiN na najwyższy szczebel w historii jego istnienia, tak pod względem organizacyjnym, jak i ideowym”. 28 listopada 1947 został aresztowany w Zabrzu[7] przez funkcjonariuszy UB. Zawierzył obietnicom oficerów UB o ogłoszeniu „cichej amnestii” dla jego podkomendnych i ujawnił kontakty organizacyjne i swoich współpracowników. Dla ratowania aresztowanych w czasie likwidacji IV zarządu WiN 2,5 tysiąca podkomendnych i doprowadzenia do ich amnestionowania początkowo zgodził się na udział w „grze wywiadowczej” z wywiadami państw zachodnich; gdy jednak zorientował się, że MBP nie ma zamiaru dotrzymywać umowy, wycofał się z niej, podpisując tym samym na siebie wyrok śmierci.

Brutalne i okrutne śledztwo wobec podpułkownika Łukasza Cieplińskiego i jego współpracowników trwało aż trzy lata i było prowadzone pod bezpośrednim nadzorem NKWD. Był przetrzymywany w warszawskim więzieniu mokotowskim. Zachowały się grypsy więzienne adresowane do rodziny w ostatnich miesiącach życia Łukasza Cieplińskiego. Pisał je ołówkiem chemicznym na dwóch stronach bibułki, którą skręcał i wciskał w szwy chusteczki sporządzonej z więziennego prześcieradła, następnie przemycanej do krewnych. Ta chusteczka trafiła do adresatów i dziś jest najcenniejszą pamiątką rodziny. W jednym z grypsów pisał do żony:

Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (…). Ten ból składam u stóp Boga i Polski (…). Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi taką żonę i wielkie szczęście rodzinne.

Tak o nim mówił podczas rozprawy IV prezes WiN: W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy.

Jednym z przesłuchujących go był Jerzy Kędziora.

Rozprawa odbyła się w październiku 1950 przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Przed stalinowskim sądem mówił:

Staję przed zarzutem zdrady narodu polskiego, a przecież już w młodości życie moje Polsce ofiarowałem i dla niej chciałem pracować. Dla mnie sprawa polska była największą świętością.

Prasa komunistyczna pisała natomiast: „Historia zdrady narodowej… szpiedzy na żołdzie amerykańskim … Współpracowali z Mikołajczykiem i kardynałem Hlondem…”[8]. 14 października ppłk Łukasz Ciepliński został skazany na 5-krotną karę śmierci oraz 30 lat więzienia (wraz z nim było sądzonych i skazanych na karę śmierci Sr.1099/50 przez WSR na podstawie 86 § 1,2 KKWP 7 Dekretu sześciu jego współpracowników: Józef Batory, Franciszek Błażej, Karol Chmiel, Mieczysław Kawalec, Adam Lazarowicz, Józef Rzepka); ława pod przewodnictwem płk. Aleksandra Wareckiego[9]. Przed śmiercią Łukasz Ciepliński powiedział współwięźniowi, że będzie trzymał w ustach medalik i po tym będzie można odnaleźć jego zwłoki[10]. Wyrok śmierci został wykonany 1 marca 1951, Łukasz Ciepliński został zabity strzałem w tył głowy w piwnicy pomieszczeń gospodarczych więzienia UB na Mokotowie w Warszawie. Według współwięźniów wszyscy oskarżeni w procesie zostali straceni tego samego dnia, choć w aktach znajdują się dwie daty: 1 marca i 1 czerwca.

Miejsce pochówku Łukasza Cieplińskiego nie jest znane.

Ordery i odznaczenia

Upamiętnienie

Grób symboliczny Łukasza Cieplińskiego został ustanowiony na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie w Kwaterze „Na Łączce”.

W 1991 Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, Oddział i Okręg w Rzeszowie zwrócił się z prośbą do bp. Ignacego Tokarczuka, ordynariusza diecezji przemyskiej, o wszczęcie diecezjalnego procesu informacyjnego dla ustalenia cnót, świętości życia, męczeńskiej z niego ofiary.

Tablice upamiętniające Łukasza Cieplińskiego znajdują się w rodzinnym Kwilczu (z 1991) i Rzeszowie: na domu przy ul. Partyzantów, gdzie mieszkał, tablica pamiątkowa na ścianie kościoła św. Józefa, gdzie płk Ciepliński zawarł związek małżeński, przy tej tablicy odbywają się cykliczne uroczystości patriotyczne[13], na bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Rzeszowie (gdzie upamiętniono zbiorowo członków AK i WiN). Przy moście na Bzurze w Witkowicach znajduje się tablica upamiętniająca bohaterskie czyny Łukasza Cieplińskiego podczas bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939. 28 października 2015 na murze południowym zewnętrznym zabudowań aresztu śledczego w Sanoku została odsłonięta tablica upamiętniająca Łukasza Cieplińskiego, osadzonego w sanockim więzieniu podczas II wojny światowej[14]. Inskrypcja brzmi: W tym więzieniu od stycznia do kwietnia 1940 był więziony przez Niemców por. Łukasz Ciepliński, późniejszy prezes IV zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Dla upamiętnienia Zarząd Okręgowy Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa w Rzeszowie. Października 2015.

Łukasz Ciepliński został patronem Szkoły Podstawowej nr 28 w Rzeszowie. Jego nazwiskiem nazwano ulice w Rzeszowie i Krakowie (1991)[15].

W 2011 dzień 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, w rocznicę wykonania wyroku śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, w tym na Łukaszu Cieplińskim.

1 marca 2013, w ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak mianował pośmiertnie Łukasza Cieplińskiego pułkownikiem[16][17].

17 listopada 2013, kilka dni przed setną rocznicą urodzin Łukasza Cieplińskiego, został odsłonięty Pomnik Żołnierzy Wyklętych w Rzeszowie, którego główną część stanowi monument upamiętniający Łukasza Cieplińskiego[18][19][20][21]. Projekt stworzył i pomnik wykonał prof. Karol Badyna. Ponadto tworzą go popiersia sześciu członków WiN (Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Batory, Franciszek Błażej, Józef Rzepka, Karol Chmiel).

W 2013 byli żołnierze AK z Rzeszowszczyzny zainicjowali prośbę o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Łukasza Cieplińskiego[22].

1 marca 2015 uroczyście odsłonięto popiersie Łukasza Cieplińskiego w Parku im. Henryka Jordana w Krakowie.

1 marca 2017, w ramach kolejnych obchodów Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz nadał 3 Podkarpackiej Brygadzie Obrony Terytorialnej imię pułkownika Łukasza Cieplińskiego[23].

18 lipca 2017 na obozie letnim miano pułkownika otrzymała 60 Krakowska Drużyna Harcerzy „Puszczanie” ZHR[24].

16 października 2019 Narodowy Bank Polski wyemitował srebrną monetę kolekcjonerską „Wyklęci przez komunistów żołnierze niezłomni – Łukasz Ciepliński Pług”[25].

1 marca 2021 odsłonięto poświęconą mu tablicę pamiątkową na budynku Komendy Garnizonu w Bydgoszczy, znajdującym się w kompleksie koszarowym 62 pp przy ul. Warszawskiej 10, w którym służył[26].

1 marca 2021 Poczta Polska upamiętniła go na okolicznościowym znaczku pocztowym[27].

Przypisy

  1. Daniel Witowski: Znaczek honorujący Żołnierzy Wyklętych. poczta-polska.pl, 2021-03-01. [dostęp 2022-08-15].

Bibliografia

  • Elżbieta Jakimek-Zapart „Nie mogłem inaczej żyć. Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci.” wyd. Towarzystwo Naukowe Societas Vistulana, Kraków 2008 (ISBN 978-83-61033-14-1).
  • Joanna Wieliczka-Szarkowa „Żołnierze Wyklęci. Niezłomni bohaterowie.” wyd. Wydawnictwo AA s.c., Kraków 2013 (ISBN 978-83-7864-148-3).
  • Tadeusz Swat: Niewinnie Straceni 1945–56. Wyd. Fundacja Ochrony Zabytków, Warszawa 1991., zob też Straceni w Więzieniu mokotowskim.
  • Małgorzata Szejnert: Śród żywych duchów. Wyd. ANEKS, Londyn 1990.
  • AIPN, Teczki więźniów 1951, Ciepliński Łukasz.
  • AWL, WSR w Warszawie, 117/91/1752–1782.
  • G. Brzęk, Wierny przysiędze. O Łukaszu Cieplińskim „Pługu”, komendancie IV Komendy Głównej WiN, Lublin 1991.
  • Tajemnice więzienia mokotowskiego…
  • Z. Lazarowicz, WiN…, s. 45.
  • W. Minkiewicz, Mokotów, Wronki, Rawicz…
  • Z. Taranienko, Nasze Termopile…, s. 175–179.
  • M. Wyrwich, W celi…, s. 140, 165.
  • List ŚZŻAK Oddział i Okręg w Rzeszowie do dr. Ignacego Tokarczuka, biskupa ordynariusza Diecezji Przemyskiej w Przemyślu, w sprawie wszczęcia procesu informacyjnego dla ustalenia cnót, świętości życia i męczeńskiej ofiary ppłk. Łukasza Cieplińskiego.
  • Lista oficerów Wojska Polskiego z lat 1914–1939. Łukasz Ciepliński. officersdatabase.appspot.com. [dostęp 2014-07-05].

Święto cnoty wierności – prof. Jacek Bartyzel

Święto cnoty wierności – prof. Jacek Bartyzel

Święto cnoty wierności

1 marca obchodzone jest święto państwowe nazwane Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Dzień ten wybrano, jak wiadomo, z uwagi na to, że 1 marca 1951 roku w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, z jego prezesem, ppłk. Łukaszem Cieplińskim na czele.

Długa i niełatwa droga do tego uczczenia bohaterów, o które przez lata upominały się głównie środowiska kombatanckie, nawet i dziś nie wydaje się usłana samymi różami, albowiem i obecnie daje się słyszeć wyrazy niechęci wobec żołnierzy antykomunistycznego, niepodległościowego podziemia po 1945 roku, i to bynajmniej nie tylko ze strony pogrobowców „Polski Ludowej”. Ich niechęcią nie mamy potrzeby się zajmować; dla nich wystarczy zwykła wzgarda. Inaczej jest z krytyką formułowaną z pozycji częstokroć nazywanych realistycznymi, które popełniają jeden podstawowy błąd w założeniu: mylą analizę historyczno-polityczną tego, co było możliwe, z osądem moralnym tego, co było konieczne.

To oczywista prawda, że żołnierze podziemia nie mogli ocalić Polski przed nadchodzącym nowym, na długie lata, zniewoleniem, z powodu ogromnej dysproporcji sił i zdrady sojuszników, której Polska padła ofiarą.

Dlaczego więc, mimo tej oczywistości, winniśmy im najwyższy szacunek i cześć?

Po pierwsze dlatego, że do dramatu ludzkiej egzystencji, tak jednostkowej i zbiorowej, należy to, że bywają – niezależne i od jednostkowej woli, i od zdroworozsądkowych kalkulacji – sytuacje, w których nawet instynkt samozachowawczy musi ustąpić przed imperatywem prostego, lecz bezwzględnego „tak trzeba”; należy spełnić swój obowiązek do końca, trwać na posterunku, jak ów żołnierz w Pompejach, którego nie było czasu odwołać. Trzystu Spartan pod wodzą Leonidasa nie miało pod Termopilami żadnych szans, odkąd jeden zdrajca wskazał Persom przesmyk, przez który mogli oni zajść od tyłu, mimo to Spartiaci ani nie uciekli, ani nie poddali się, lecz walczyli do końca, bo wiedzieli, że to oni są murami greckiego Miasta, które padnie, jeśli oni nie powstrzymają choćby przez jakiś czas wroga.

Po drugie, przez prosty wymóg sprawiedliwości – w tym wypadku wyrównawczej, a więc stałej i niezłomnej woli oddawania każdemu co jego, w sensie nagrody lub kary, wyrażanej rzymską maksymą: honest vivere, alterum non laedere, suum cuique tribuere. Przez pół wieku żołnierze ci byli naprawdę „wyklęci”, obrzucani błotem wyzwisk i obelg, nazywani bandytami. Co więcej, to odium celowo miało kształt anonimowej abstrakcji jakiegoś „zła w ogóle”, bo dbano zarazem o to, aby pamięć o konkretnych osobach zupełnie rozpłynęła się w tej mgle czegoś złowrogiego „pierwiastkowo”, a nie personifikacyjnie; nie znamy przecież wciąż nawet miejsca pochówku wielu pomordowanych. I dlatego ważniejsze może nawet w nazwie tego święta, które dziś obchodzimy jest nie to emocjonalne „Wyklęci” – bo „klątwa” przecież w końcu wygasła – ale samo „Żołnierze”. To jest ta najważniejsze rehabilitacja: to nie bandyci,  nawet nie jacyś nieokreśleni „partyzanci”; to Żołnierze, to prawdziwe Wojsko Polskie, a to brzmi dumnie.

Po trzecie, przez wzgląd na tę, jedną z najpiękniejszych, a zarazem najtrudniejszych do spełnienia cnót, jaką jest fidelitas, cnota wierności. Kiedyś, dawno temu, kiedy dopiero nieśmiało upominano się o pamięć o tych Żołnierzach Niezłomnych, pozwoliłem sobie nazwać żołnierzy NSZ, NZW, WiN, formacji poakowskich i innych, „Polską Wandeą”. Dziś chciałbym doprecyzować, a nawet nieco zmodyfikować to określenie. „Wandea” albowiem to symbol tych wszystkich kontrrewolucji – jak, poza nią, wojen karlistowskich w Hiszpanii, sanfedystów we Włoszech czy meksykańskiej Cristiady z lat 1926-1929 – które nie były jeszcze pozbawione szans zwycięstwa.

Lecz sytuacja w Polsce najechanej przez Armię Czerwoną w 1944/45 roku i po straszliwej traumie Powstania Warszawskiego była tego rodzaju, że opór stawiany przez ostatnich obrońców polskiego Miasta przyrównać należy raczej do też ostatnich „szuanów”, jak Cadoudal, czy do „drugiej cristiady” w Meksyku z lat 30., gdzie nie mogło już chodzić o zwycięstwo, lecz tylko o danie świadectwa wierności usque ad finem. Lecz nagrodą dla poległych bądź pomordowanych było to, że przynajmniej oszczędzono im tej hańby, która stała się udziałem niejednego z uczestników „pierwszej konspiracji” z lat 1939-1945, aby znaleźć się w szeregach ZBOWiD-u, razem z katami swoich towarzyszy.

Po czwarte wreszcie, ze względu na nas samych. Ćwierć wieku rzekomo odrodzonej i wolnej Polski przyniosło tak potworne „zniżenie ideałów” osobowych i zbiorowych, że jego skala byłaby niewyobrażalna nawet dla autora tego sformułowania przed stu kilkudziesięciu laty (Jan Ludwika Popławskiego).

Jeżeli zatem zapomnimy o tych, którzy złożyli ofiarę ze swego życia dla następnych pokoleń, to nawet najmniej zepsuci z nas, ci, którzy jeszcze zachowali resztki sumienia, będą musieli powtórzyć słowa Starego Aktora z dramatu Wyspiańskiego:

Mój ojciec był bohater, a ja to jestem nic.

W błazeństwie dzieł udanych, w komedii wiecznej prób,

Ja się rumienię, wstydzę, wstyd biorę wasz do lic…

Mój ojciec był bohater, a my jesteśmy nic!

(Wyzwolenie, akt III)

Prof. Jacek Bartyzel

Za: Myśl konserwatywna (1 marca 2023) | mysl konserwatywna