Pcim – gniazdo orłów Orlenu.

Pcim – gniazdo orłów Orlenu.

Zmiany w Orlenie. Wuefista z Pcimia i ratownik na pływalni dostał awans od byłego wójta tej miejscowości

w-orlenie-wuefista-z-pcimia-awans-od-bylego-wojta

Burmistrz Myślenic, Jarosław Szlachetka, wszedł do rady nadzorczej firmy należącej do Grupy Orlen. Szlachetka z wykształcenia jest wuefistą. W przeszłości był zastępcą Daniela Obajtka, gdy ten był wójtem w gminie Pcim.

—————————-

Orlen to polski gigant na rynku energii elektrycznej i cieplnej, petrochemii, prasowym, produkcji nawozów sztucznych, poszukiwań, wydobycia i przerobu ropy naftowej oraz sprzedaży detalicznej. W grupie kapitałowej firmy w 2022 roku zatrudnionych było około 65 tysięcy pracowników.

Tym olbrzymem zarządza Daniel Obajtek – człowiek, który do 2015 roku, czyli do momentu objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość, był wójtem gminy Pcim. Gmina ta ma ok. 10 tys. mieszkańców, czyli ok. 6 razy mniej, niż grupa kapitałowa Orlenu ma pracowników.

Teraz do rady nadzorczej polskiego giganta paliwowego wszedł Jarosław Szlachetka. W przeszłości zastępca Daniela Obajtka właśnie w Pcimiu.

Do niedawna Szlachetka był burmistrzem Myślenic (ok. 18 tys. mieszkańców). Jakie kompetencje ma nowy członek rady nadzorczej? Otóż z wykształcenia jest on nauczycielem Wychowania Fizycznego. Przez krótki czas pracował w zawodzie.

Później pracował jako ratownik na pływalni. Jeszcze później zaczął działać w samorządzie. W końcu został wicewójtem gminy Pcim, a jak widać w Polsce wiedzie stamtąd prosta droga do Orlenu.

Trudno to jakkolwiek skomentować. Widocznie współzarządzanie niewielką gminą w Małopolsce potrafi przygotować wuefistę do współzarządzania gigantycznym koncernem paliwowym.

Egzekutywa wydała dyrektywę i Obajtek wszczął produkcję

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/egzekutywa-wydala-dyrektywe-i-dyrektor-wszczal-produkcje/

Poszukiwania jakichkolwiek oryginalności w ostatnich działaniach rządu Mateusza Morawieckiego i samego premiera, jest zajęciem kompletnie jałowym, po prostu nie ma w tym najmniejszego sensu. Z kolei porównanie tego, co się dzieje, do realnego socjalizmu nie jest żadnym nadużyciem, czy paralelą, ale faktem i to oczywistym. Parę dni temu dwie duże firmy produkujące głównie nawozy sztuczne, podjęły dramatyczną, niemniej zgodną z rynkowymi realiami decyzję, o wstrzymaniu produkcji. Powody tej decyzji nie stanowią żadnej tajemnicy, zwłaszcza, że Anwil i Azoty Kędzierzyn jasno je sprecyzowały. Chodzi o ceny gazu i pełne magazyny nawozów, co rzecz jasna jest ze sobą ściśle powiązane. Producenci całkowicie uzależnieni od dostaw gazu kupują to paliwo po abstrakcyjnych cenach i tym samym windują ceny nawozów.

W Internecie można znaleźć rozmaite zestawienia i porównania, jeśli nawet część z nich jest przesadą na poziomie było po 800 zł, a jest po 4000 zł za tonę, to praktycznie nikt nie podważa tego, że ceny nawozów poszły ostro w górę. Naturalną konsekwencją jest ograniczony popyt, rolnicy od lat żyli na skraju opłacalności produkcji i doskonale potrafią policzyć każdy grosz. Wiadomo, że „jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz”, ale gdy smar kosztuje więcej niż koła i osie, to interes jest żaden. Mniejsza ilość nawozu oznacza mniejsze plony, jednak wielu rolników uznaję tę stratę za bardziej korzystną, niż niemal dosłowne wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo przy tych cenach nawozów tak to wygląda. No i nagle nastąpiła zmiana frontu w bardzo tradycyjnym schemacie. W TVN i GW rozpętano aferę, że idzie głód, PiS przez pierwsze dni wyśmiewał te zarzuty, skądinąd słusznie, w końcu aż tak tragicznie jeszcze nie jest [oj, jest, panie! MD] , ale sprawa nie przycichła i wtedy znaleziono cudowne rozwiązanie. Egzekutywa na Nowogrodzkiej podjęła uchwałę, że Obajtek ma nakazać wznowienie produkcji. Po co i za co? Nieistotne, cel jest jeden, w mediach ma nastąpić cisza, a w kraju socjalistyczny dobrobyt.

W całym tym groteskowym zamieszaniu trudno się połapać i to na podstawowym poziomie. Jak rozumieć „pełne magazyny” połączone z brakiem dwutlenku węgla i suchego lodu? Przecież średnio rozgarnięty biznesmen wie, że produkuje się to, czego rynek szuka i nie zapycha magazynów towarem niezbywalnym. Wniosek? Raczej dość prosty, odpuszczamy sobie nawozy, do czasu opróżnienia magazynów lub zmiany cen gazu i produkujemy komponenty dla przemysłu spożywczego i motoryzacyjnego, skoro wszyscy się o nie upominają, pomimo wyższej ceny! Nie da się, tak się nie da w warunkach gospodarki centralnie planowanej, gdzie polityczne decyzje muszą popadać w gigantomanię i robić wrażenie na klasie pracującej miast i wsi. Kto ma swoje lata i pamięta, jak to wyglądało w PRL-owskim oryginale, ten doskonale zdaje sobie sprawę, że do wszystkiego trzeba będzie dopłacić i żaden problem w ten sposób nie zostanie rozwiązany. Oddzielny skecz socjalistyczny zawiera się w jeszcze innym fakcie, otóż produkcję wznawia Anwil, ale Azoty Kędzierzyn już nie, przynajmniej żadna decyzja do tej pory nie zapadła.

Praprzyczyna chaosu, czy raczej początku chaosu, bo najgorsze dopiero przed nami, jest jedna. Na przełomie marca i kwietnia Morawiecki i cały PiS w patriotycznym uniesieniu zerwali kontrakty na dostawy „krwawego gazu i węgla”. Przez jakiś czas Orlen importował jeszcze „krwawą ropę”, ale i tutaj wygrał „patriotyzm”. W sumie „szlachetne” pobudki, jednak za gigantyczną cenę narażania 38 milionów Polaków, plus 4 milionów uchodźców na ciemność, głód, chłód i ubóstwo, czyli powrót do realnego socjalizmu. Nie potrafię na to wszystko patrzeć spokojnie i gdybym jeszcze na własne oczy nie widział PRL-u, może wykrzesałabym z siebie iskierkę nadziei, że wszystko będzie dobrze.

Na pewno nie będzie i najgorsze dopiero przed nami.