Rzucony na pożarcie

Rzucony na pożarcie

Izabela Brodacka 1.XI. 2024

Pędzi trojka, звoнят колокольчики ( dzwonią dzwoneczki ) uczepione do dugi, w sankach rozpiera się jaśniepaństwo rozkoszując się zimową przejażdżką. Za sankami ciągnie jednak sfora wygłodzonych, gotowych do ataku, wilków. Jaśniepaństwo zrozumiawszy, że nie umkną wilkom decydują się wyrzucić im na pożarcie kucharczyka. Po kucharczyku leci psiarczyk, potem lokaj i ochmistrz. Lepiej przecież stracić służbę niż życie.

Ta stara rosyjska bajka jest doskonałą metaforą sposobów zarządzania własnym wizerunkiem przez większość partii politycznych. Aby przekonać wyborców o rzetelności i nieprzekupności członków partii należy poświęcić jednego ze swoich i wyrzucić go wilkom, czyli opinii publicznej, na pożarcie. Lepiej stracić jednego ze swoich niż władzę i wpływy. Tę strategię próbował kiedyś zastosować Adam Michnik nagrywając i denuncjując Rywina. Niezbyt mu się to jak pamiętamy udało. Przejdzie do historii jako prekursor nagrywania rozmów ze znajomymi i przyjaciółmi i donoszenia na nich władzom i mediom.

Zasada „Amicus Plato, sed magis amica veritas”, na którą powołują się szlachetni w swoim mniemaniu donosiciele jest raczej zasłoną dymną dla prawdziwej strategii, którą przez analogię do defenestracji, starej komunistycznej metody rozliczania się ze swoimi, proponuję nazywać desankizacją. (i tu apel do korekty- proszę mi tego neologizmu nie wyrzucać)

Byłam pewna, że obecne władze zdecydują się prędzej czy później rzucić opinii publicznej kogoś ze swoich na pożarcie. Naiwnie przypuszczałam, że będzie to Sławomir Nowak, którego kryminalna i biznesowa operatywność przekroczyła cierpliwość nawet wyjątkowo skorumpowanych służb Ukrainy. O wiele lepszym kandydatem do wyrzucenia z sanek okazał się jednak Janusz Palikot.

Janusz Palikot funkcjonował przez wiele lat jako enfant terrible polskiej polityki. To z mojej strony bardzo uprzejme określenie. Powinno się go nazywać – настоящий хам. Palikot był prekursorem niewyobrażalnego chamstwa, które stało się znakiem rozpoznawczym zwolenników Koalicji Obywatelskiej. Te wszystkie babcie Kasie, panie Lempart, a także pani profesor Uniwersytetu Szczecińskiego wykrzykująca dosłownie hasło ukryte zwykle pod kryptonimem ośmiu gwiazdek oraz Krystyna Janda ze swą publicznie deklarowaną koprofilią to uczniowie Janusza Palikota.

W 2007 roku Palikot, ówczesny poseł PO, wystąpił na konferencji prasowej uzbrojony w gumowy członek i atrapę pistoletu. „To są rzeczywiście symbole prawa i sprawiedliwości dzisiaj w Polsce” – oświadczył. Gdy pojawiał się problem grożący Platformie zniżką w sondażach, Tusk dawał mu zlecenie na prowokację odwracającą uwagę społeczeństwa od realnych problemów. „Zajmij się lepiej tym Kaczyńskim, skoncentruj na nim, bo ci to dobrze wychodzi” cytuje Tuska Palikot w książce „Kulisy Platformy”

Zapewne na zlecenie Tuska Palikot obrażał również ofiary katastrofy smoleńskiej i ich rodziny. Pikietowanie łódzkiej kurii z pętem kiełbasy, flaszką wódki i twarzą kardynała Głódzia na krzyżu zbitym z brudnych listew (2010) miało być formą protestu przeciwko klerykalizacji przestrzeni publicznej oraz forsowaniem programu finansowania zabiegów in vitro z budżetu państwa. Ulubioną pieśń Jana Pawła II  czyli „Barkę” Palikot kwituje jednym zdaniem: „Przerażająca muzycznie, niewolnicza w słowach”. Wykonując kolejne zadania zbiera również kapitał polityczny. „Wykorzystywałem sytuacje, kiedy Platforma miała kłopoty, bo wiedziałem, że wtedy będą mnie pompować. Ale mnie zawsze chodziło o jakąś sprawę, o jakiś standard!”.

Kapitał polityczny zbity na szarganiu wszelkich narodowych świętości okazał się jednak mizerny.

W wyborach parlamentarnych w 2015 roku partia Palikota Twój Ruch utworzyła ze Zjednoczoną Lewicą koalicję, która nie zdołała przekroczyć 8-procentowego progu i nie weszła do Sejmu. W rezultacie Palikot nieodwracalnie wypadł z polityki. Nigdy nie miało sensu pytanie Palikota o poglądy. Poglądy dostosowuje on do mądrości politycznego etapu, a polityka to czysta gra. Będąc etatowym skandalistą wyrzuca z partii Jana Hartmana za felieton o legalizacji kazirodztwa (2014). Widać tak zawiał wiatr historii. Na temat tygodnika „Ozon”, który jak pamiętamy wylansował hasło „zakaz pedałowania” Palikot wyraża jednak czynną skruchę i składa samokrytykę : „To jest coś, czego ja najbardziej się wstydzę. Nawet ten mój radykalizm dzisiejszy może po części wynikać z tego, że wciąż nie wybaczyłem sobie tego, co się wtedy w «Ozonie» zdarzyło”.

Palikotowi wydawało się, że będąc z wyboru błaznem odgrywa w kraju ważną rolę moralną. On sam i jego gloryfikatorzy posługiwali się przy tym słynnym esejem Leszka Kołakowskiego z 1969 roku pod tytułem „Kapłan i błazen” przeciwstawiającego sobie te dwie społeczne role. Palikot aspirował również do roli Stańczyka.

Nie przyszło mu do głowy, że będąc błaznem i to kiepskim błaznem tak naprawdę jest tylko kukiełką na sznurku Tuska wykonującą na jego zlecenie idiotyczne podrygi. Jest łątką z fraszki Jana Kochanowskiego, którą na wiele lat wsadzono do mieszka, a obecnie wyciągnięto tylko po to żeby wyrzucić z sanek jak kupkę zbutwiałych szmatek.

Nie umiem ustalić czy Palikot, jak mu zarzuca prokuratura, faktycznie okradł znajomych i kontrahentów na blisko 70 milionów. Wybór Palikota na ofiarę pokazowego dochodzenia ma jeszcze jeden aspekt. W książce „ Kulisy Platformy” autor dość bezceremonialnie obsmarowuje znajomych polityków i biznesmenów, w tym samego Tuska. Dziwne, że znając mściwość Tuska nie oczekiwał takiego finału ich relacji.

Wilki byłyby chyba rozczarowane gdyby zamiast w smakowitym lokajczyku zatopiły zęby w zbutwiałej szmacie.

Dla przypomnienia czytelnikom-fraszka: „ O żywocie ludzkim” Jana Kochanowskiego.

Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy;
Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa;
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom,
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom.

Strzeż się ciąży Szymon krąży.

Izabela Brodacka

Szymon Hołownia krąży po kraju. Podczas spotkania z wyborcami zadeklarował: „to zupełnie nowy ruch, pragnę zrobić porządek w Polsce”. Krąży nie tylko  Hołownia, krąży również Tusk i podobno wyciągnięto z mieszka nawet Janusza Palikota wyspecjalizowanego w ruchach. W październiku 2010 roku Palikot zarejestrował stowarzyszenie „ Ruch Poparcia Palikota” które po czterech dniach ewoluowało  w partię ‘Ruch Palikota” a w 2013 w „  Twój Ruch”.

Żaden z tych ruchliwych i wybitnych we własnych oczach polityków nie został jednak- to chyba oczywiste -zaproszony przez prezydenta Dudę na ostatnie, bardzo ważne spotkanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Dziwne, że nie zrozumieli oni dotąd swojej roli i swego prawdziwego znaczenia. Są po prostu kukiełkami odgrywającymi wyznaczony im spektakl,  które wyciąga się z worka  i uruchamia pociągając za odpowiednie sznurki. Parafrazując Jana Kochanowskiego można powiedzieć „ Naśmiawszy się im i ich porządkom wetkną ich w mieszek jak to czynią łątkom”.

Tusk nigdy nie był politykiem wiarygodnym, nie bez przyczyny przedstawiany był w internetowych żartach jako kłamczuszek, Pinokio z  długim nosem. Teraz stał  się politykiem zupełnie niepoważnym, rodzajem internetowego trolla. Tusk zażądał na przykład żeby premier Morawiecki zrezygnował ze spotkania europejskich partii prawicowych w Madrycie bo są one rzekomo antyrosyjskie. Nie bez przyczyny jak widać rosyjska prasa nazywała kiedyś Tuska „ naszym człowiekiem w Polsce”. Premier Morawiecki zaproponował w retorsji żeby Tusk zrezygnował z członkostwa w Europejskiej Partii Ludowej albo żeby członkowie tej partii wystąpili przeciwko rurociągowi zagrażającemu bezpieczeństwu energetycznemu Europy. To raczej tyko żart, nie ma przecież wątpliwości, że to nie Tusk nadaje Europie ton, a wręcz przeciwnie jak każda kukiełka tańczy na swoim sznurku tak  jak mu zagrają.

O  wiarygodności Hołowni Płaczliwego szkoda nawet gadać. Programy ich  wszystkich sprowadzają się do sypania piasku w tryby obecnej władzy, a ruchliwość ogranicza do zaśmiecania Internetu obelżywymi wpisami na poziomie intelektualnym nadąsanej nastolatki. Nie ma się co dziwić – burak wydziela sok z buraka. Każdy z nich twierdzi, że był podsłuchiwany, inwigilowany i nagrywany i że jak pisze Norwid:  „ogromne wojska, bitne generały, policje – tajne, widne i dwu-płciowe” pojednały się przeciwko nim. Cała afera z Pegazusem służy podtrzymywaniu ich dobrego samopoczucia. To znane zjawisko, aktorka która kończy karierę często wymyśla afery mające podtrzymać zainteresowanie jej osobą. Pewien mój znajomy o wysokim stopniu samoświadomości twierdził, że tak upokorzył go fakt, że nie został internowany po wprowadzeniu przez Jaruzelskiego stanu wojennego, że wdał się w ostrą działalność konspiracyjną i wreszcie osiągnął sukces, posadzili go do więzienia. Jak sam żartobliwie twierdził nie mógł się pogodzić z faktem, że jest mierzwą historii. Był dobrym naukowcem i tak naprawdę szkoda było dziesięciu lat, które wpakował w drukowanie ulotek. Nigdy potem nie wrócił do czynnej nauki.

Festiwal Solidarności dopuścił do głosu wiele miernot intelektualnych, o przerośniętych ambicjach. Jeżeli elektryk, kierowca ciężarówki albo chłop małorolny staje się postacią znaczącą, guru opozycji to po stabilizacji stosunków trudno mu pogodzić się ze swoim niewielkim praktycznie znaczeniem w społeczeństwie. Każdy z nich roi, że poderwie społeczeństwo do masowych protestów, do obalenia demokratycznie wybranej przecież władzy. Ich jedynym programem jest rewolucja permanentna, niszczenie istniejących struktur, uliczne zamieszki. Nie mają do zaoferowania żadnego programu, nie rozumieją współczesnego świata, są gotowi współpracować z wrogami kraju, a jedyna rzecz na którą mogą liczyć to zmęczenie społeczeństwa pandemią, albo po prostu zużycie się obecnej władzy. No i na poparcie wrogów Polski.

Czyż nie były skandaliczne miłosne apele Radka Sikorskiego, Donalda Tuska, oraz Adama Bodnara do Niemców wygłaszane w dodatku po niemiecku. Czy słowa byłego Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, w których (posiłkując się cytatem z „Małego Księcia”) porównał Polskę do dzikiego zwierzęcia, a Niemcy – do mentora, który musi być odpowiedzialny za to, co oswoił, zostały zmanipulowane lub wyjęte z kontekstu? Chciałoby się wierzyć, że tak właśnie było, jednak pełna treść wystąpienia, niestety, nie pozostawia żadnych wątpliwości. Adam Bodnar uważa rodaków za dzikusów ucywilizowanych przez Niemców i prosi aby Niemcy nie opuścili go w potrzebie. Podobnie o bratnią pomoc Związku Radzieckiego prosili kiedyś komunistyczni przywódcy. Bez opieki i interwencji bratnich partii komunistycznych nie utrzymaliby władzy w kraju. Byli zbyt głupi i zadufani w sobie. Doprowadzili kraj do klęski ekonomicznej. PO w czasie swej długiej władzy też szkodziło krajowi. Ogromne zadłużenie, sprzedanie za grosze kolejki Na Kasprowy Wierch, likwidacja polskich stoczni. Tę listę można ciągnąc w nieskończoność.

I ci zgrani politycy naprawdę wierzą, że porwą społeczeństwo swoimi kompromitującymi wystąpieniami? Że zaszczyt przynosi im  wsparcie ulicznych wulgarnych awanturnic? faktem jest, że scena polityczna w Polsce jest zabetonowana. Ci sami ludzie pojawiają się w kolejnych konfiguracjach. Nie ma żadnego nowego charyzmatycznego przywódcy. Ci starzy zmieniają ugrupowania i poglądy jak rękawiczki. „Antysystemowy” Kukiz usiłuje ugrać swoje przyklejając się do kolejnych partii systemowych. Całkowicie zarzucił koncepcję JOW. która wprowadziła go do polityki.

Oczywiście każdy ma prawo zmienić poglądy ale te poglądy trzeba przedtem posiadać. Totalna opozycja zachowuje się jak mały Jaś, który protestuje przeciwko szkolnej opresji psując powietrze w klasie, bo tylko na to intelektualnie i   mentalnie  go stać. Skompromitowani  politycy jak stara kurtyzana sądzą, że kogoś jeszcze przyciągną ich zużyte wdzięki. Krążą po kraju jak Lokis -tajemniczy niedźwiedź z horroru Janusza Majewskiego przed  którym przestrzegano lud Żmudzi.