PLANSZE POGODOWE PĄSOWIEJĄ ZE WSTYDU

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/plansze-pogodowe-pasowieja-ze-wstydu,p1930565980

PLANSZE POGODOWE PĄSOWIEJĄ ZE WSTYDU

2023-08-25 Sławomir M. Kozak

Media całego świata krzyczą o upałach. Mapy państw czerwienią się na ekranach telewizorów od naniesionych na nie wartości temperatur przekraczających 30 stopni Celsjusza. Być może pąsowieją ze wstydu, bo jeszcze kilka sezonów wcześniej te same liczby cieszyły oczy spragnionych słońca urlopowiczów, pyszniąc się na pięknie zielonym tle. Prezenterzy programów pogodowych, podniesionym głosem zapowiadający kolejne fale gorąca, są pewnie w stanie przerazić nimi młodych ludzi. Na mnie, pamiętającego zimowe mrozy z zaspami śniegu po pas oraz letnie spiekoty lat 60. i 70. ubiegłego już wieku, dramaturgia w ich głosach nie robi żadnego wrażenia. Poza podziwem dla aktorskich zdolności.

Z podobnym zaangażowaniem dziennikarze głównego nurtu epatowali nas jakże niedawno ciągłym wzrostem zachorowań na przypadłość zbierającą śmiertelne żniwo na świecie. Później nadszedł czas korespondentów wojennych łamiącymi głosami nawołujących do pomocy bliźnim. Dziś, bez cienia zakłopotania straszą rychłym końcem błękitnej planety wyniszczanej przez nas nadmiarem dwutlenku węgla. Uzależnieni od telewizyjnych przekazów rozglądają się trwożliwie dokoła, szukając wyjścia z pewnej drogi ku zagładzie.

Młodzi, wykształceni (w szkołach liderów) tłumaczą, że jedynym wyjściem jest całkowita zmiana stylu życia przewidzianego dla nas przez Stwórcę i zawierzenie religii Zielonego Ładu. Tymczasem, wystarczy sięgnąć do opracowań ludzi doświadczonych, twardo stąpających po, polskiej zresztą, ziemi. Cytuję poniżej urywki opracowania inż. Adama Bednarczyka, który opisuje rzecz całą spokojnie i rzeczowo. Jest inż. mechanikiem precyzyjnym, ze specjalnością przyrządy pokładowo-lotnicze i urządzenia automatyczne, akademickim wykładowcą fizyki oraz autorem kilku zgłoszeń patentowych. Był jedynym cywilnym pracownikiem Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, w którym pracowano nad polską metodą syntezy termojądrowej do celów energetycznych. 

„W aktualnych publikacjach uważa się, że wzrost ilości dwutlenku węgla w atmosferze ziemskiej jest głównym czynnikiem powodującym globalne ocieplenie Ziemi. Jednak fakty, które możemy zaobserwować w przyrodzie, jak również badania teoretyczne przeczą temu stwierdzeniu. W bardzo uproszczony sposób zjawisko nagrzewania się atmosfery ziemskiej można opisać efektem cieplarnianym. Aby efekt cieplarniany mógł dobrze funkcjonować, konieczne jest istnienie zamkniętej przestrzeni z częścią powierzchni wykonanej z materiału o dużej transmisji dla promieniowania widzialnego i o niskiej transmisji dla promieniowania podczerwonego. (…) Gazy cieplarniane to para wodna, para wodna z chmurami, dwutlenek węgla, metan, podtlenek azotu, ozon i związki freonu. (…) W przypadku atmosfery ziemskiej składającej się tylko z pary wodnej i chmur, absorpcja promieniowania podczerwonego w takiej atmosferze wynosi 85%.

Drugim interesującym nas przypadkiem jest hipotetyczna atmosfera, która nie zawiera dwutlenku węgla. Taka atmosfera pochłania 91% promieniowania podczerwonego. Wynik ten pokazuje, że sam dwutlenek węgla pochłania tylko 9% promieniowania podczerwonego. (…) Niewielki wzrost ilości dwutlenku węgla może spowodować bardzo mały, pomijalny wzrost absorpcji promieniowania podczerwonego przez dwutlenek węgla. Ten niewielki wzrost absorpcji promieniowania podczerwonego nie może zdominować efektu cieplarnianego.

Kolejnym dowodem na to, że gazy cieplarniane z wyłączeniem pary wodnej i pary wodnej z chmurami mają niewielki wpływ na temperaturę atmosfery ziemskiej, jest zachowanie się atmosfery ziemskiej na pustyniach. Kto był na pustyni, ten wie, że po zachodzie słońca temperatura powietrza szybko spada. W klimacie środkowoeuropejskim obserwujemy około dziesięciostopniowy spadek temperatury po zachodzie słońca przy średniej wilgotności względnej powietrza 78%. (…) Sam fakt, że na pustyniach mamy do czynienia z gwałtownym spadkiem temperatury atmosfery ziemskiej po zachodzie słońca świadczy o tym, że występujące tam gazy cieplarniane z niewielką ilością pary wodnej do 25% nie wywołują znaczącego efektu cieplarnianego, który zatrzymuje ucieczkę promieniowania podczerwonego z atmosfery ziemskiej. (…).

Kolejnym dowodem na to, że wszystkie gazy cieplarniane bez pary wodnej nie mają prawie żadnego wpływu na globalne ocieplenie są odmienne procesy zmian temperatury atmosfery ziemskiej na biegunie północnym i południowym. Na biegunie północnym, który charakteryzuje się szybkim zmniejszaniem się pokrywy lodowcowej i wzrostem ilości pary wodnej, następuje wzrost temperatury. W niektórych publikacjach podaje się, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpił wzrost średniej temperatury na biegunie północnym o dwa stopnie Celsjusza. Na biegunie południowym zawartość pary wodnej jest znikoma i wynosi 0,03% wilgotności względnej. Okazuje się, że na biegunie południowym nie ma wzrostu temperatury przy wzroście ilości gazów cieplarnianych. (…)

Brak wpływu wzrostu ilości gazów cieplarnianych na temperaturę atmosfery ziemskiej zarówno na pustyniach, na biegunie południowym jak i na dużej powierzchni Euroazji świadczy o tym, że wzrost ilości gazów cieplarnianych w atmosferze nie zawierających pary wodnej nie ma wpływu na wzrost temperatury atmosfery ziemskiej. Para wodna i chmury w atmosferze ziemskiej są najlepszymi czynnikami sprzyjającymi powstawaniu efektu cieplarnianego. Mamy więc do czynienia ze wzrostem efektu cieplarnianego spowodowanym głównie przez wzrost ilości pary wodnej lub pary wodnej z chmurami w atmosferze, a nie przez dwutlenek węgla. (…) Zdumiewa fakt dlaczego mało się mówi o parze wodnej, która ma największy wpływ na efekt cieplarniany.”.

Praca inż. Bednarczyka liczy 62 strony, zatem z konieczności ograniczam się tu do wskazania na niektóre tylko elementy. Zainteresowanych całością odsyłam do listu wystosowanego w tej sprawie przez Autora do Premiera RP, Min. Klimatu i Środowiska oraz Trybunału Konstytucyjnego.

Wiele wskazuje na to, że zjawiska meteorologiczne, spowodowane rzekomym „globalnym ociepleniem”, czy „zmianami klimatu”, to efekt operacji psychologicznej wykorzystującej manipulacje pogodą. Niezależne media, powołując się na byłego oficera wywiadu USA, poinformowały niedawno, że jednym z tego typu działań było wdrożenie w życie na początku  2022 r. operacji o nazwie „Fala Ciepła” (Heat Wave). W jej efekcie miało dojść do erupcji wulkanu na wyspie Hunga Tonga leżącej na Oceanie Spokojnym. W Wikipedii czytamy, że „15 stycznia 2022 na wyspie doszło do erupcji, w wyniku której powstał słup pyłu wysoki na 55 kilometrów (dolne warstwy mezosfery). Jednocześnie erupcja wyrzuciła do stratosfery ok. 150 mln ton pary wodnej. Na zdjęciach satelitarnych zarejestrowano pojawienie się w pyle i zachmurzeniu kręgów świadczących o rozchodzeniu się fal grawitacyjnych. Fale związane z erupcją obiegły cały glob – związane z nimi zaburzenia ciśnienia zarejestrowano na wielu stacjach meteorologicznych, także w Polsce w Warszawie i na Kasprowym Wierchu. (…) Erupcja wywołała także fale tsunami sięgające 2 metrów. Fale tsunami odnotowano między innymi na wyspach Tonga, Fidżi, Samoa Amerykańskim oraz w Japonii”.

Należy dodać, że ilość pary wodnej, która znalazła się w stratosferze, odpowiada 10% wody już obecnej w tej warstwie atmosfery. To prawie czterokrotnie więcej niż ilość pary wodnej, którą według szacunków naukowców wyniosła do stratosfery erupcja góry Pinatubo na Filipinach w 1991 r. Naukowcy z NASA twierdzą, że ta para wodna pozostanie w stratosferze przez kilka lat. Erupcje takich wulkanów, jak Krakatau, czy właśnie Pinatubo, zazwyczaj ochładzają powierzchnię Ziemi poprzez wyrzucanie gazów, pyłu i popiołu, które odbijają światło słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. W tym przypadku wulkan Tonga nie wyrzucił dużych ich ilości do stratosfery, natomiast ogromne ilości pary wodnej z wybuchu  mogą powodować czasowy efekt ocieplenia. Niezależnie jednak od tego, czy erupcja ta miała charakter naturalny, czy była spowodowana przez człowieka, nie pozostaje ona bez wpływu na kolor plansz pogodowych tego lata. 

Sławomir M. Kozak