Powiew optymizmu: Klimatyści nie chcą mieć potomstwa, bo niesie planecie “zagładę klimatyczną”. I się kastrują. Rzezańcy.
Dzieci gorsze niż samochód. Niemcy przeliczają je na CO2.
https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/645538-dzieci-gorsze-niz-samochod-niemcy-przeliczaja-je-na-co2
W Niemczech coraz silniejsza staje się nowa sekta klimatystów. Fanatycy z Ruchu Strajku Urodzeniowego – Gebärstreik-Bewegung sterylizują się, by nie mieć dzieci. Te są bowiem według nich wielkim zagrożeniem dla planety.
O tym, że coraz więcej jest obłąkańców, którzy z powodu mniemanej groźby globalnego ocieplenia nie chcą mieć dzieci, wiadomo już od kliku lat. Niemcy dopiero teraz jednak przekonują się jak wielu jest klimatycznych fanatyków, jaka jest skala klimatycznego obłędu. Wszystko m.in. za sprawą procesu w Ratyzbonie, gdzie przed sądem stanęła grupa wariatów oskarżonych o przyklejenie się do jezdni i sparaliżowanie ruchu i sprowadzenia niebezpieczeństwa wypadku, czy katastrofy.
Fanatycy postanowili wykorzystać salę sądową jako trybunę do przedstawienia swych racji, więc w niemal histerycznym wystąpieniu jedna z przyklejających się opowiedziała ze łzami w oczach, że poddała się sterylizacji, by nie mieć dzieci. Te bowiem według niej niosą największe zagrożenie dla planety. Okazało się, że 35-latka należy do nowej sekty klimatycznej – Ruchu Strajku Urodzeniowego. Należące do niego panie sterylizują się, a panowie dokonują wazektomii – podwiązania przewodów nasiennych. Koszt takiego okaleczania się to u panów to około 500 euro, a u pań 1500. O ile u członków sekty „zabieg” jest jakoś odwracalny, to w przypadku fanatyczek jest to o wiele bardziej skomplikowane i ryzykowne.
Początki ruchu podwiązywania i sterylizowania – robienia się bezpłodnym, mają sięgać 2017 roku, kiedy to szwedzki Uniwersytet Lund i kanadyjski British Columbia opublikowały pracę Setha Wynesa i Kimberly Nicholas, z której ma wynikać, że nieposiadanie dziecka jest najlepszym sposobem zapobieżenia zagładzie planety. Dzieci zostały przeliczone na tony CO2 i obłąkańcom wyszło, że są gorsze niż samochody. Takie dziecko w związku z obsługiwaniem go, żywieniem etc powoduje roczną emisję 58,5 tony CO2. A jak się przestaje jeździć samochodem to się średnio rocznie zaoszczędza ledwie 2,4 tony. Okazuje się, że też, że nie za bardzo nawet opłaca się duszenie dzieci – robienie takich co nie oddychają. Oddychanie bowiem to emisja co najwyżej 0,5 tony rocznie, czyli nawet mniej niż związane jest z hodowlą i jedzeniem mięsa – 0,8 tony.
Liczni krytycy pracy Wynesa i Nicholas, jak choćby ekspert niemieckiej Federalnej Agencji Środowiska, Michael Bilharz wskazują, że dzieci powodują znacznie mniej emisji niż dorośli, więc lepiej zamknąć elektrownie na paliwa i zakazać jeżdżenia samochodem, niż rozmnażania się. Ze swej strony dodam, że bardziej ekologicznie opłacalne niż niemieckie są dzieci afrykańskie. Mało jedzenia, mało prądu zużywają, ubrań prawie wcale, a w takim Kongo, to jeszcze w kopalniach pracują i wydobywają kobalt na ekologiczne samochody elektryczne.
W Niemczech jedną z liderek sekty sterylizowania się i podwiązywania, jest jak sama się określa „antynatalistka” Verena Brunschweiger, autorka książki „Wolna od dzieci zamiast bezdzietna”. Ta pani chciałaby, aby państwo niemieckie wypłaciło bezdzietnym parom liczącym powyżej 50 lat – 50 tysięcy euro nagrody za ochronę planety. To miałaby być też zachęta dla młodszych, by się nie rozmnażali. Niektórzy członkowie sekty opowiadają się za wprowadzeniem w przyszłości specjalnego programu motywacyjnego. Np. ci, którzy się wysterylizowali, podwiązali, czy w jakikolwiek sposób wyjałowili tak, że nie będą mieli dzieci, uzyskaliby prawo do większej liczby steków rocznie, czy lotów samolotem.
Niemieccy klimatyści, rosyjscy rzezańcy
Mamy do czynienia z fanatykami, ludźmi obłąkanymi, o mózgach wypranych, umysłach przetrzebionych. I tak ich należy traktować, a nie jak jakichś aktywistów, działaczy, czy kogokolwiek kto ma coś sensownego do zaoferowania, coś pożytecznego robi. Nie ma wątpliwości, że klimatyzm staje się dla wielu religią. W patologiczny, chory sposób wypełnia pustkę po niej. To temat na oddzielne, bardzo duże rozważania, tym niemniej działania niemieckich obłąkańców to nic nowego pod Słońcem. W XVIII wieku w Rosji narodziła się sekta skopców. Skopcy – rzezańcy uważali, że źródłem wszelkiego zła są żądze, a z nich najgorsza jest seksualna. Dlatego też, by pozbyć się jej, poddawali się okaleczeniom tzw. małej i wielkiej pieczęci. Mężczyzn kastrowano i obcinano im penisy. Kobietom wypalano sutki, czy obcinano piersi i wycinano część genitaliów. Wszystko to kojarzy się z też z dzisiejszymi procedurami „zmieniania płci”. Zafascynowany gorliwością religijną rzezańców car Aleksander I przekazywał im wielkie fundusze i majątki. Z czasem okazało się, że sekta zagraża całemu społeczeństwu, choćby osłabia siły wojskowe, więc skopcy byli brutalnie zwalczani, ale przetrwali aż do rewolucji bolszewickiej.
Możemy się z szaleńców śmiać, ale złudzeniem jest, iż skoro mamy XXI wiek, to obłąkańcy nie mogą mieć ogromnego wpływu ma państwa, społeczeństwa. Ledwie ojcowie i dziadkowie dzisiejszych Niemców jako fanatycy służyli jednemu z najpotworniejszych reżimów w dziejach ludzkości.
Gdyby nie to, że cały ten Ruch Urodzeniowego Strajku jest tak ponury i groźny, to byłby nawet śmieszny i groteskowy. Teoretycznie można by nawet cieszyć się, że obłąkańcy, nie przekażą swego materiału genetycznego. Jeśli jednak dzisiaj mówi się o wielkich problemach psychicznych dzieci, to można się zastanowić jaki wpływ na nie może mieć propaganda, iż przyczyniają się do zagłady planety. Co to dla nich znaczy, gdy słyszą, że lepiej, by ich nie było. I z drugiej strony te same dzieci dowiadują, się że za kilkanaście lat czeka je śmierć z powodu zmian klimatu. Dzieciństwo w poczuciu winy i cieniu zagłady. 70% dzieci brytyjskich odczuwa tzw. ekolęki – strach przed zmianą klimatu. To ci z mediów, świata celebrytów i polityki bezmyślnie powielając brednie klimatycznych fanatyków przyczyniają się do stanu, w którym dzieci potrzebują opieki psychiatrycznej, młodzi obłąkańcy przyklejają się do jezdni, okaleczają, a nawet popełniają samobójstwa, by nie być obciążeniem dla planety.
Mieszkania z eko pleśnią
Ale są też i optymistyczne wieści z Niemiec i niech one będą pointą. Jedna z berlińskich spółdzielni mieszkaniowych dzielnie walczy z plagą pleśni, która „zżera” jej lokale. Otóż lokatorzy bardzo gorliwie zaczęli wypełniać rozkazy ministra gospodarki Roberta Habecka, by oszczędzać energię. Zgodnie z rozkazem obniżyli więc temperaturę w swych mieszkaniach, i aby chronić się przed chłodem uszczelnili wszystkie okna i nie otwierali ich przez zimę. Teraz więc dzielnie walczą z pleśnią, która pojawiła się z powodu braku wentylacji – para wodna z kąpieli, gotowania etc nie mając ujścia wżarła się w ściany i sprzęty, więc porosły na nich piękne grzyby.
— U nas jeszcze się nie przyjęły rozwiązania wegetariańskie, a na Zachodzie już się rodzą pomysły walki z rolnictwem i uprawą ziemi