Głusi na łaskę ! Głuchy jest Herod, głusi są arcykapłani !

Głusi na łaskę ! Głuchy jest Herod, głusi są arcykapłani !!

https://remnantnewspaper.com/web/index.php/headline-news-around-the-world/item/6328-homily-of-archbishop-carlo-maria-vigano-on-the-epiphany-of-our-lord-jesus-christ


+ Carlo Maria Viganó, Arcybiskup

VIDIMUS STELLAM EIUS IN ORIENTE
(Ujrzeliśmy gwiazdę Jego na wschodzie)
Et adorabunt eum omnes reges terræ; omnes gentes servient ei.
(I będą mu się kłaniać wszyscy królowie ziemscy, wszystkie narody będą mu służyć.) Ps 72,11

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!

Ten uroczysty dzień uświęcają trzy cuda: adoracja Magów, przemiana wody w wino na weselu w Kanie Galilejskiej oraz chrzest Chrystusa w Jordanie. Te cudowne znaki ukazują nam boskość naszego Pana i Jego powszechne Panowanie nad kosmosem, nad naturą i nad nami. Już nie tylko pasterze są wzywani przez Aniołów do uznania Verbum caro factum, ale cały rodzaj ludzki, całe stworzenie, które głos samego Boga wzywa do adorowania Go, do słuchania Go, do posłuszeństwa. Jest to Panowanie, które jedni uznają z pokorną wiarą, a inni odrzucają z pychy.

W Martyrologium wigilijnym usłyszeliśmy wyśpiewaną zapowiedź Narodzin Zbawiciela secundum carnem (według ciała), umieszczoną w historii z wielością precyzyjnych i szczegółowych odniesień chronologicznych. Toto orbe in pace composito( w całym świecie panował pokój), które kantor uroczyście wypowiada na krótko przed podniesieniem tonu głosu, by zaznaczyć historyczną rzeczywistość zbawczego wydarzenia Narodzin Chrystusa, odnosi się do potrójnego triumfu Augusta, twórcy i rozjemcy Imperium Rzymskiego. Z pewnością był to triumf ludzki i pogański; ale miał przygotować wieczny triumf Rex Pacificus, nieśmiertelnego Cesarza, niezwyciężonego Słońca. Z tego powodu 6 stycznia, który początkowo ustanowiony został jako święto państwowe dla uczczenia ludzkiej chwały Rzymu, został wybrany przez Kościół dla uczczenia niezatartej chwały Chrystusa, Króla królów i Pana panów.

W obecnym czasie apostazji, naznaczonym wojnami i konfliktami spowodowanymi buntem przeciwko Bogu, trudno jest zrozumieć, jak ziemska władza cesarza mogła ustanowić w planie Opatrzności, konieczny warunek wstępny dla przyjścia Pana. Bardziej “normalna”, w takich okolicznościach – że tak powiem – wydaje nam się wściekła i bezwzględna reakcja Heroda, który w swojej szalonej próbie zabicia Dziecka-Króla zgładził dzieci z Betlejem, które wspominaliśmy kilka dni temu w liturgii. Życie i śmierć, pokój i wojna, światło i ciemność, łaska i potępienie: stale mamy przed oczami dwie wielkie alternatywy stojące przed nami samych, naszymi rodzinami, całym społeczeństwem.

To właśnie Chrystus stoi przed nami jako punkt odniesienia, jako przeszkoda, prosząc nas o dokonanie moralnego wyboru, uznania Go za nasze Życie, nasz Pokój, nasze Światło, nasze wszystko. Jeśli wyrzekniemy się tego wyboru, jeśli zechcemy uznać się za neutralnych w obliczu walki toczonej przez zastępy anielskie z mocami piekielnymi, to i tak dokonamy wyboru, od którego zależy nasze zbawienie i zbawienie całego świata. Widzimy to dzisiaj.

Ci, którzy nie wychodzą na pole walki pod sztandarami Chrystusa, nieuchronnie stają się sprzymierzeńcami Jego wrogów. Stoją z boku, patrząc, jak niewinni są zabijani przez Heroda, a przed żłóbkiem nie adorują Pana, wszystko w imię wypaczonej koncepcji wolności i sekularyzmu, w którym odmawia się lub wycisza suwerenne prawa Boga.

 Kontemplując tajemnice tego Najświętszego Dnia, Kościół ukazuje nam potrzebę Epifanii, objawienia się boskości Jezusa Chrystusa; potrzebę, dla której Opatrzność nie waha się poruszyć gwiazd, przecież to gwiazda poprowadziła pogańskich uczonych ku światłu Łaski i nawróceniu do prawdziwego Boga. Prosta i wierna adoracja pasterzy, złożona w ubogim pomieszczeniu, nie wystarczyła. Przypomina ona akt wiary jednostki, każdego z nas, ale pozostaje niepełna dla losów świata, jeśli nie towarzyszy jej publiczna i oficjalna adoracja tych, którzy sprawują władzę na ziemi, ponieważ władza ta jest odbiciem władzy Boga, Najwyższego Prawodawcy i Sędziego. Jak prorokuje Psalm:
Et adorabunt eum omnes reges terræ; omnes gentes servient ei.((I będą mu się kłaniać wszyscy królowie ziemscy, wszyscy narodowie będą mu służyć.) Ps 72,

Zaskakujące jest to, że to mędrcy ze Wschodu oddają hołd Dzieciątku Bożemu, podczas gdy przedstawiciele władzy cesarskiej są nieobecni. Nie pojawia się ani król Izraela, ani arcykapłani; którzy również odegrali decydującą rolę w osądzeniu i skazaniu Pana na śmierć. Byli obecni w chwili Jego śmierci, ale nieobecni w chwili Jego przyjścia na świat. Dlaczego w chwili gdy kontemplujemy Kaspra, Melchiora i Baltazara klęczących przed Dzieciątkiem z zamiarem ofiarowania swoich darów, nie widzimy tam rzymskiego prokuratora, Heroda, Annasza i Kajfasza, urzędników Sanhedrynu i uczonych w Piśmie?

Odpowiedź jest oczywista w całej swej prostocie. Pasterze adorowali Chrystusa z ufną rezygnacją prostego człowieka, który nie ma nic do zaoferowania oprócz siebie i ubogich przedmiotów codziennego użytku oraz swojej skromnej pracy. Magowie adorowali Chrystusa dzięki Jego cudownemu objawieniu się na gwiaździstym niebie, a ich ludzka mądrość, ich umiejętność obserwacji kosmosu, doprowadziła ich do ponadczasowego Słońca, ponieważ oni również z pokorą umieli rozpoznać narodziny Boga w świecie. Jedni i drudzy zostali oświeceni przez Łaskę. Pierwsi przez zapowiedź Anioła, drudzy przez znaki nieba. Herod i arcykapłani, którzy powinni byli dobrze znać proroctwa mesjańskie zachowane przez Izrael, nie mogli ani zobaczyć, ani uwierzyć, ponieważ ich jedyną troską było zachowanie władzy.

Mamy tutaj z jednej strony władzę doczesną, sprawowaną pod dominacją pogańskiego Rzymu, zapominającą, że władcy żydowscy byli wikariuszami jedynego Króla Izraela, Pana Boga Zastępów; a z drugiej, władzę duchowną, zapatrzoną w siebie, czyli zatroskaną o zachowanie swojej pozycji i utrzymanie ludu w ciemnocie.

Potwierdzają to surowe upomnienia i ostrzeżenia proroków, ustami których Pan przypominał Swoim kapłanom o ich obowiązkach, podczas gdy oni byli zajęci przedłużaniem wideł, którymi zagarniali część ofiarowanego mięsa dla siebie, lub czerpaniem korzyści z handlu i handlarzy wpuszczonych do świątyni.
Głusi na łaskę! Głuchy jest Herod, który powinien był widzieć w małym Jezusie potwierdzenie swojej własnej władzy; głusi są arcykapłani, którzy powinni byli rozpoznać w Nim obiecanego Mesjasza, Pożądanego przez wszystkie narody. Wszyscy oni, co znamienne, woleli podporządkować się najeźdźcy, niż pokłonić się Temu, który trzyma w ręku losy świata i czasu. Non habemus regem nisi Cæsarem.(Nie mamy króla, tylko Cezara) J 19, 15.

Obecna sytuacja nie różni się zbytnio pod tym względem od tamtych czasów. Również dzisiaj, władze świeckie i kościelne odmawiają oddawania czci Jezusowi Chrystusowi, lub czynią to tylko słowami knując po cichu Jego zagładę, z obawy przed utratą władzy. Również  dzisiaj widzimy prostych ludzi oraz przywódców odległych państw, którzy uznają Zbawiciela i upodabniają do Niego swoje prywatne i publiczne życie, podczas gdy światowi przywódcy wolą zbierać się w Davos, aby realizować swój globalistyczny program, a hierarchowie sekty bergogliańskiej myślą tylko o ukrywaniu swoich skandali, propagowaniu synodalności i zachęcaniu do niewyobrażalnego zwyrodnialstwa. Jedni i drudzy wspierają się wzajemnie i uznają swój autorytet. Jedni i drudzy postrzegają Jezusa Chrystusa jako niewygodną przeszkodę w realizacji swoich planów władzy i dominacji. Jednak, jak śpiewamy w hymnie Epifanii, non eripit mortalia qui regna dat cœlestia.  Ten, który daje nam królestwa niebieskie, nie porywa się na ziemskie.

Ale jeśli z jednej strony Magowie, ze swoim hołdem wiary, mogli publicznie adorować Króla królów, nie mając nic do stracenia ze swojej władzy, to z drugiej strony, zbuntowani i nieuznający Boga władcy, nie uznający boskiego pochodzenia sprawowanej przez siebie władzy, stają przeciwko Jego panowaniu, a także przeciwko swoim poddanym, przekształcając mądry i sprawiedliwy rząd w narzędzie nienawistnej tyranii. W ten sposób mówi o nich
prorok Jeremiasz:
“Bowiem wśród mojego ludu są ludzie niegodziwi, którzy szpiegują jak przyczajeni myśliwi, zastawiają pułapki na ludzi. Jak klatka pełna ptaków, tak ich domy są pełne oszustw; dlatego stają się wielcy i bogaci. Są grubi i niegodziwi, przekraczają granice zła; nie bronią sprawiedliwości, nie dbają o los sieroty, nie czynią sprawiedliwości ubogim. Czy nie powinienem ukarać tych grzechów? Wyrocznia Pana. Czy nie powinienem się mścić na takim narodzie? Przerażające i straszne rzeczy dzieją się na ziemi. Prorocy przepowiadają w imię kłamstwa, a kapłani rządzą na ich rozkaz; a jednak mój lud jest z tego zadowolony. Co zrobisz, gdy nadejdzie koniec?”

Słuchając tych słów Pisma Świętego, zastanawiamy się, czy nie są one skierowane do możnych tego świata, do członków globalistycznej elity i do tych, którzy im służą z tchórzostwa, służalczości i dla własnej korzyści. I do tych, którzy ustanowieni w Kościele jako autorytety, aby karmić trzodę powierzoną im przez Pana, nadużywają swojej władzy, aby rządzić na skinienie proroków Nowego Porządku Świata, którzy przepowiadają pandemie i sytuacje kryzysowe, których są bezwzględnymi architektami.

Co zrobicie, gdy nadejdzie koniec? – pyta Pan. Czy będziecie tworzyć nowe zagrożenia, nowe kryzysy, nowe pandemie, nowe wojny, aby utrzymać ludzi w poddaństwie? Czy nadal będziecie eksterminować niewinne dzieci, czynić ojców i matki bezpłodnymi, pozbawiać robotnika jego zapłaty, deprawować młodych, zabijać chorych i starych, ponieważ są uważani za bezużytecznych dla waszych własnych nikczemnych interesów? Czy zabarykadujecie się w swoich twierdzach, mając nadzieję, że uciekniecie przed gniewem Boga i waszą  sprawiedliwą  karą? Co zrobicie, słudzy Wielkiego Resetu, kiedy wasi panowie uciekną do swoich kryjówek we wnętrzu ziemi? Czy myślicie, że sprzedacie się nowemu panu, tak jak robiliście to do tej pory? 

Biedni, nieszczęśliwi, zwodzeni. Straszny dzień Pana przyjdzie na wszystkich, a także na was: najpierw Sąd Szczegółowy, a potem Sąd Ostateczny. Jeśli ziemska sprawiedliwość jest bezczynna i biernie przygląda się waszym zbrodniom, bo jest wam podporządkowana, Boska Sprawiedliwość będzie za to nieubłagana i straszna, aby wasze publiczne grzechy przeciwko Majestatowi Boga i przeciwko człowiekowi, którego stworzył na swój obraz i podobieństwo, i którego odkupił własną Krwią, nie pozostały bezkarne.

A jeśli nasze marne siły nie zdołają pokonać waszych spisków, wiedzcie, że każdy z nas, każdy wierny Kościoła Świętego, każda dobra dusza modli się, pości i czyni pokutę, prosząc o interwencję Pana, Króla Narodów, któremu odmawiacie uznania, uwielbienia i służby. Co zrobicie, gdy nadejdzie koniec?

W tym dniu Epifanii, kiedy świętujemy publiczne objawienie się boskiego królowania Pana naszego Jezusa Chrystusa i publiczny hołd Magów dla Jego powszechnego i wiecznego panowania, odnówmy także naszą ofiarę. Jest to ofiara uboga i nędzna, ponieważ pochodzi od nas, którzy nie mamy nic poza tym, czym obdarzyła nas Opatrzność. A jednak jest to ofiara cenna, jeśli składa ją Matka Boża, Maryja Najświętsza, Królowa Matka, która jest naszą Orędowniczką u tronu Syna. Jest to bezgraniczna ofiara, gdy wznosi się do Majestatu Ojca przez ręce czystej i świętej Ofiary, Najwyższego Kapłana, Wiecznego Papieża, który odnawia Ofiarę Krzyża w Świętej Ofierze Mszy Świętej.

Złóżmy nasze pokuty u stóp ołtarza, aby stały się złotem królów; nasze modlitwy, aby wzniosły się do nieba jak kadzidło, które kapłani spalają Bogu; i nasze posty, aby Msza Święta przemieniła je w mirrę Ofiary. I prośmy Dzieciątko-Króla, aby nawróciło tych, którzy sprawują władzę zarówno w społeczeństwie świeckim, jak i w Kościele, i którzy znajdują się dzisiaj w sytuacji, w której muszą wybrać, czy pójść za gwiazdą do Betlejem, aby oddać Mu pokłon, czy też zignorować Jego Narodziny, aby uniknąć Jego woli i prowadzić przeciwko Niemu wojnę.
Amen


+ Carlo Maria Viganó, Arcybiskup
6 stycznia 2023 r. Święto Objawienia Pańskiego 

tłum. Sławomir Soja

Civitas Dei i civitas diaboli. „Ewolucja” pojęć po SW2. Czy jest możliwa? Abp Carlo Maria Viganó

Civitas Dei i civitas diaboli. „Ewolucja” po SW2. Czy jest możliwa? Abp Carlo Maria Viganó,


+ Carlo Maria Viganó, https://remnantnewspaper.com/web/index.php/articles/item/6228-vigano

                                                                      ...De Hoc Mundo…Regnum meum non est de hoc mundo. “Królestwo moje nie jest z tego świata.” – Jn 18:36

1. Wprowadzenie

Rana zadana Kościołowi przed  sześćdziesięciu laty przez Sobór Watykański II, a w konsekwencji, również całemu społeczeństwu,  nie została niczym uleczona, a wręcz przeciwnie, na naszych oczach  nadal ulega gangrenie. Entuzjastyczne i pełne  samozadowolenia tony, którymi bergogliański Sanhedryn wychwala Sobór, nie są w stanie ukryć ruiny, jaką przyniósł ten Sobór Kościołowi i duszom wiernych.

W moim poprzednim eseju na temat samo-identyfokacji “kościoła soborowego”, zwróciłem uwagę na kilka istotnych aspektów kryzysu tożsamości, do których niedawno dołączył kolejny element, który uważam za fundamentalny dla zrozumienia wywrotowej natury Soboru. Mam na myśli list, który Benedykt XVI wysłał 7 października do rektora Uniwersytetu Franciszkańskiego w Steubenville. Chciałbym zająć się tym tematem głębiej. Zbadanie tezy Ratzingera jest niezbędne dla zidentyfikowania  przesłankek ideologicznych oraz  praktyki rewolucji, zainaugurowanej przez SWII na frontach: doktrynalnym, moralnym, liturgicznym i dyscyplinarnym.

2. Permanentna rewolucja

Użyłem wyrażenia “rewolucja zainaugurowana przez SW II”, ponieważ wydaje mi się teraz jasne, że niedopuszczalne ekscesy, których dopuszczał się Jorge Mario Bergoglio przez prawie dziesięć ostatnich lat, są po prostu praktycznym zastosowaniem w sferze kościelnej zasady permanentnej rewolucji, którą w sferze społecznej uknuli Marks, Engels i Trocki. Idea “permanentnej rewolucji” wywodzi się z pewnej obserwacji ideologów bolszewizmu, którzy doszli do wniosku, że proletariat nie był znów tak bardzo entuzjastycznie nastawiony do metod komunistycznych i że jeśli chcą oni rozprzestrzenić walkę klasową na cały świat, to trzeba ją wymusić siłą i uczynić nieodwracalną, ponieważ tylko w rewolucji pojawia się chaos, który napędza działania wywrotowe przeciwko porządkowi społecznemu.

Podobny sposób postępowania został przyjęty przez kościół bergogliański. Ponieważ rewolucja soborowa nie została przyjęta z entuzjazmem przez “proletariat katolicki”, Komitet Centralny Santa Marta ucieka się do tego, co Lenin nazwał “instrumentalizacją rewolucji”, rozszerzając mentalność SW II również na te obszary doktrynalne, których początkowo żaden z jego zwolenników nie odważyłby się dotknąć.

Dlatego konieczny jest synod o synodalności, czyli ustanowienie czegoś w rodzaju “stałego Soboru”, a raczej “stałego aggiornamento”, które czyni się promotorem rzekomych intencji bazy czyli kościelnej wersji proletariatu – takich jak diakonat kobiet i “radykalne włączenie” par rozwiedzionych i powtórnie żonatych, konkubinatów, poligamistów i par homoseksualnych z adoptowanymi dziećmi, które wyznają ideologię LGBTQ.

Zauważymy, że te intencje, które wszystkie są całkowicie niedopuszczalne z doktrynalnego i moralnego punktu widzenia  Magisterium, nie stanowią wiernego i spontanicznego odbicia tego, czego Duchowieństwo i wierni domagają się od Najwyższej Władzy Kościoła, ale raczej jest oszukańczą fikcją bergogliańskiej propagandy, na wzór manipulacji, których doświadczono już wcześniej na Synodzie o Rodzinie, który zrodził heretyckie monstrum zwane Amoris Lætitia.

3.  Ratzingerowska synteza Ludu Bożego i Mistycznego Ciała

Benedykt XVI, w liście z 7 października 2022 r. wyłożył to, co już wcześniej stwierdził w przemówieniu do niemieckiego parlamentu 22 września 2011 r.. Jego pierwsze sformułowanie  krytyki średniowiecznego augustianizmu[1] nastąpiło już dawno temu, w  Paryżu, przy okazji Kongresu Augustyńskiego w 1954 r. , gdzie wygłosił konferencję “Lud i Dom Boży w augustyńskiej nauce o Kościele”.

Posługując się metodą wypracowaną przez szkołę Harnacka, Ratzinger stwierdza:

“Dwa Civitates nie oznaczały żadnych zbiorowości, lecz raczej reprezentację dwóch podstawowych sił; wiary i niewiary w historii. […] Civitas Dei nie jest po prostu tożsama z instytucją Kościoła. Pod tym względem  Augustyn popełnił rzeczywiście fatalny błąd, który dziś, na szczęście, został ostatecznie przezwyciężony.”

Tematem podjętym w tej konferencji i pokrótce poruszonym we wspomnianym liście, jest doktryna o Mistycznym Ciele, której kres, zdaniem autora, przyniosła encyklika Piusa XII Mystici Corporis. W końcówce lat pięćdziesiątych, gdy Pius XII chorował, nastąpiło odrodzenie rerum novarum cupiditas[2](pragnienie rzeczy nowych) postępowych teologów, dla których nadprzyrodzony wymiar Kościoła był zbyt duchowy i dlatego należało go zastąpić bardziej uwodzicielskim augustiańskim zwrotem “lud Boży”, łatwo interpretowalnym zarówno w kluczu ekumenicznym ze względu na włączenie do niego narodu żydowskiego Starego Prawa, jak i w kluczu demokratycznym ze względu na możliwe zastosowanie socjologiczne i polityczne. Oczywiście, ta ideologiczna definicja ujawnia swoje modernistyczne tło, doskonale spójne z myślą Harnacka i jego ucznia.

Nie umyka naszej uwadze, że zagadnieniem poruszonym przez 25-letniego Ratzingera, zajął się również SWII, dlatego nie dziwi duma, z jaką emerytowany papież odnosi się do tematów, które były decydujące w jego formacji teologicznej i w jego karierze kościelnej, a które teraz są realizowane w praktyce, przez jego Następcę.

Podejście filozoficzne Josepha Ratzingera jest zasadniczo heglowskie, a więc przesiąknięte “idealizmem absolutnym”[3], przebiegającym według schematu “teza-antyteza-synteza”. W tym przypadku, ze starcia pomiędzy katolicką tezą Mistycznego Ciała a progresywistyczną antytezą ludu Bożego, SW II i posoborowie przyjęło syntezę, którą sformułował Ratzinger w swojej konferencji z 1954 roku: “Kościół jest ludem Bożym istniejącym jako Ciało Chrystusa”, w którym Chrystus udziela się wierzącemu jako Ciało i przekształca go w swoje Ciało.

Ta śmiała teza, która przy bliższym przyjrzeniu grozi pomyleniem istotnej różnicy między Ciałem Chrystusa rzeczywiście obecnym w całości w eucharystycznej Postaci a Ciałem Chrystusa urzeczywistnionym mistycznie przez zjednoczenie żywych członków Kościoła z jego boską Głową. To zamieszanie pozwoliło następnie, wcale nielicznym, postępowym lub całkowicie heretyckim teologom, na mruganie okiem do protestantów dzięki nieprecyzyjnemu sformułowaniu “Ciało Chrystusa”. Dało to również Franciszkowi okazję do przywłaszczenia sobie śmiałych pauperystyczno-eucharystycznych metafor Raniero Cantalamessy, który definiuje ubogich jako “prawdziwe Ciało Chrystusa”, którego “prawdziwa obecność” urzeczywistnia się rzekomo wśród tych, którzy przyjmując ich, przyjmują Jego.

4. Civitas Dei i civitas diaboli

Powstały problem jest złożony i rozbudowany. Składa się z dwóch aspektów, jednego ad intra, dotyczącego tego, czym jest i czym chce być “kościół soborowy”; drugiego ad extra, dotyczącego jego roli w świecie i relacji z innymi religiami. Aspekt ad intra dotyka samej natury instytucji, dążąc do jej dekonstrukcji w kluczu demokratycznym i synodalnym pod fałszywym pretekstem odkrycia na nowo “szerszego wymiaru duchowego” ze szkodą dla dogmatów. Aspekt ad extra zakłada “ekumeniczne” podejście do świata, dialog z sektami i fałszywymi religiami oraz rezygnację z ewangelizacji narodów, zastępując ją przesłaniem ekologicznym i filantropijnym, które nie posiada ani dogmatów, ani moralności.

Błąd “średniowiecznego augustianizmu”, zdaniem Emeryta, polegał rzekomo na tym, że chciał on utożsamić Civitas Dei z widzialnym Kościołem, choć jest to oczywiste, ponieważ obowiązuje on jako model Christianitas: to znaczy społeczeństwa ponadnarodowego, w którym prawa i przepisy realizują nadzieje Psalmisty: Beatus populus, cuius Dominus Deus eius –  błogosławiony lud, którego PANem jest Bóg. (Ps 143, 15).

Doktryna uczy nas, że właśnie ze względu na swój ziemski wymiar, Kościół Walczący jest jednocześnie święty jak niebieskie Jeruzalem i grzeszny w swoich członkach, nieomylny w swoim Magisterium i zawodny w swoich sługach. Ani Augustyn ani jego średniowieczni komentatorzy nie wskazywali na państwo jako na civitas diaboli; przeciwnie, uznawali jego opatrznościową rolę w ekonomii zbawienia i konieczność podporządkowania władzy cywilnej nie tylko prawu naturalnemu, ale także katolickiemu Magisterium.

Jeśli istnieje civitas diaboli, rozpoznawalnE przez swoje ontologiczne zło, to należy je raczej widzieć w Nowym Porządku Świata i we wszystkich tych ponadnarodowych organizacjach, które działają na rzecz ustanowienia globalistycznej synarchii.  Wyjątkiem nie jest tutaj sekta bergoglian, która nieprzypadkowo jest sojusznikiem i zwolennikiem tych wywrotowców i  przestępców.

5. V. Ratzingerowska krytyka średniowiecznego augustianizmu

Inny bardzo poważny błąd teologiczny, który fałszuje prawdziwą naturę Kościoła, leży w zasadniczo sekularystycznych podstawach soborowej eklezjologii, która stara się dostosować obiektywną rzeczywistość do własnego schematu ideologicznego, ulegającego ciągłym mutacjom.

Używam terminu “sekularyzm” [“świeckość”], ponieważ wydaje mi się jasne, że wizja ta jest całkowicie pozbawiona spojrzenia nadprzyrodzonego czyli wszechogarniającego spojrzenia, które potrafi widzieć rzeczywistości ziemskie sub specie æternitatis ( z punktu widzenia wieczności) nie dla zwykłej spekulacji intelektualnej, ale dlatego, że jest ożywiona cnotami teologicznymi. Z nonsensów tych intelektualistów wyłania się beznadziejny brak namiętności, odwagi i ekspresji intelektualnej : wszystko jest teoretyczne, wszystko ustanowione w celu jałowego zaprzeczania Odkupienia i anulowania ordo christianus, stosując orwellowskie metody kultury anulowania.
Ten błąd, suflowany w tekstach Soboru Watykańskiego II, a w szczególności w Dignitatis Humanæ dotyczącym wolności religijnej oraz w Nostra Aetate dotyczącym stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich i judaizmu, “po raz pierwszy”, według słów Benedykta XVI, stawia “kościół soborowy” w pozycji zerwania ciągłości z Kościołem katolickim. Stwierdza on:

“Odnosiła się ona do wolności wyboru i praktykowania religii, jak również do wolności jej zmiany, jako do podstawowych praw człowieka. Właśnie na mocy swoich najgłębszych racji, taka koncepcja nie mogła być obca wierze chrześcijańskiej, która weszła w świat z twierdzeniem, że państwo nie może decydować o prawdzie i nie może żądać żadnego rodzaju kultu. Wiara chrześcijańska domagała się wolności dla przekonań religijnych i dla ich praktykowania, nie naruszając tym samym prawa państwa do własnego porządku. Chrześcijanie modlili się za cesarza, ale nie oddawali mu czci. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że chrześcijaństwo wraz ze swoimi narodzinami przyniosło światu zasadę wolności wyznania.”[4]

Nieporozumienie wynika z podwójnego znaczenia, jakie przypisuje się terminowi “wolność wyznania”. W sensie katolickim wskazuje ono na wolność osoby ochrzczonej do publicznego wyznawania Prawdziwej Wiary, bez przeszkód ze strony państwa. W sensie modernistycznym odnosi się do abstrakcyjnej wolności każdego, kto posiada jakąkolwiek wiarę, do posiadania takich samych praw i takiej samej wolności, uznawanej i gwarantowanej przez  państwo.

Inne nieporozumienie powstaje wtedy, gdy państwo uznające szczególne prawa i przywileje Kościoła jest  porównywane z państwem, które wyznaje religię fałszywą lub ogłasza się “świeckim” i zabrania wyznawania Religii Prawdziwej lub zrównuje ją z jakimkolwiek innym kultem. Kościół w ciągu wieków zawsze starał się roztropnie godzić swoje prawa z różnorodnymi sytuacjami w państwach, w których katolicyzm nie był tolerowany lub był prześladowany. Prowokowanie antykatolickich władców do prześladowania swoich katolickich poddanych byłoby działaniem lekkomyślnym lub nierozważnym. Niemniej jednak fakt, że Kościół może prosić o tolerancję dla siebie i dla swoich wiernych w sytuacjach, gdy znajduje się w  mniejszości, nie oznacza, że równe prawa dotyczą innych sytuacji, w których Kościół jest instytucjonalnie  uznany przez państwo, które oficjalnie wyznaje katolicyzm.

Pomimo tego, w imię “wolności religijnej” sformułowanej przez SWII II, to sama Hierarchia zwróciła się do państw takich jak Hiszpania czy Włochy o rezygnację z uznania katolicyzmu za religię państwową, modyfikując Konkordaty i znosząc przywileje, którymi przez wieki cieszył się katolicyzm. Z tego punktu widzenia niewłaściwe jest więc stwierdzenie, że “chrześcijaństwo, wraz ze swoimi narodzinami, przyniosło światu zasadę wolności religijnej”, gdyż z powodu swojej odmienności musiało stawić czoła prześladowaniom i męczeństwu własnych wiernych. Pierwsi chrześcijanie nie prosili o przyjęcie Trójcy Przenajświętszej do Panteonu, ale raczej o pozostawienie im swobody praktykowania własnego monoteizmu, który tak zadziwiał Rzymian. Takiej “wolności religijnej” domagali się dla siebie, a już na pewno nie dla pogan, których pomimo prześladowań, starali się (z powodzeniem) nawracać na Prawdziwą Wiarę.

Wygląda na to, że ktoś  zapomniał o tym, że Kościół jest posiadaczem praw, które pochodzą bezpośrednio od Boga, a do państwa należy ich uznanie i ochrona, nie tylko ze względów ilościowych, ale dlatego, że religia katolicka jest obiektywnie prawdziwa i społecznie niezbędna do realizacji dobra wspólnego. W tym względzie warto zacytować Leona XIII:

“Jeśli istnieje lekarstwo na zło świata, to nie może się to stać w żaden inny sposób, jak tylko przez powrót do chrześcijańskiego życia i obyczajów. Jest to podstawowy warunek podniesienia społeczeństwa z jego upadku. Należy przywrócić je do zasad, które doprowadziły do jego powstania. Doskonałość każdego społeczeństwa wyraża się poprzez wysiłki zmierzające do osiągnięcia jego celu. Zasady generujące ruchy i działania społeczne powinny być takie same, jak te, które leżały u powstania danej wspólnoty. Dlatego też, odejście od pierwotnego celu jest zepsuciem; powrót do niego jest zbawieniem.”[5]

 Państwo może odmówić uznania tych praw, a Kościół może również postanowić, że nie będzie się narzucał; ale nie jest rolą Kościoła domaganie się praw dla tych, którzy szerzą błąd, tylko po to, by się z nimi zjednać lub dać dowód ekumenicznej gorliwości, która jest całkowicie obca Jego misji.

6. Fałszowanie rzeczywistości w celu nadania fałszywej idei pozorów prawdziwości

Tradycyjna myśl o wiele bardziej zwraca uwagę na rolę osób, które zajmują stanowiska instytucjonalne – papieży, królów, hierarchów, wiernych i poddanych – niż na abstrakcyjną koncepcję instytucji. Nasz Pan umarł, aby zbawić nasze dusze, a nie podmioty prawne. Kościół ma za zadanie nawrócić wszystkie ludy, w tym władców państw. Rola, którą oni odgrywają, może być ożywiona łaską i może przyczynić się do większego dobra ludzi, którymi rządzą.

Ten mityczny “średniowieczny augustianizm” nie popełnił żadnego błędu: ani we wskazaniu nadprzyrodzonego paradygmatu, do którego muszą się dostosować ziemskie władze – zarówno duchowe, jak i doczesne – ani w zasadzie podporządkowania władzy świeckiej, władzy religijnej, przy czym obie razem podlegają władzy Boga.

Fatalny błąd został raczej popełniony po stronie silnie zideologizowanego frontu kościelnego neomodernizmu i politycznego progresywizmu, którego zwolennicy starają się bez żadnych podstaw przypisać politycznemu augustianizmowi sformułowania doktrynalne, które według nich nie odpowiadają przesłaniu pierwszych wieków. Święty Augustyn nigdy nie twierdził, że autorytet państwa jest w jakiś sposób oderwany od prawdziwej Religii. Wręcz przeciwnie, biskup Hippony oświadcza:

“Powiadamy, że [chrześcijańscy władcy] są szczęśliwi, jeśli rządzą sprawiedliwie; jeśli nie unoszą się wśród pochwał tych, którzy oddają im wzniosłe honory, i posłuszeństwa tych, którzy pozdrawiają ich z nadmierną pokorą, ale pamiętają, że są ludźmi; jeśli czynią swoją władzę służebnicą Jego majestatu, używając jej do jak największego rozszerzenia Jego kultu; jeśli boją się, kochają i czczą Bog bardziej niż siebie,  kochają to królestwo, w którym nie boją się mieć wrogów; jeśli są powolni w karaniu i skorzy do ułaskawienia; jeśli stosują karę tylko wtedy, gdy jest to konieczne do rządzenia i obrony państwa, a nie do zaspokojenia własnej rządzy; jeśli udzielają ułaskawienia, nie po to, aby naruszenie prawa  mogło pozostać bezkarne, ale z nadzieją, że przestępca może zmienić swoje postępowanie.

Jeżeli surowe decyzje, które często zmuszeni są podejmować, rekompensują łagodnością współczucia i wspaniałomyślnością; jeżeli ograniczają swoje  luksusy na tyle, na ile mogliby ich nieograniczać; jeżeli bardziej wolą panować nad własnymi zdeprawowanymi namiętnościami niż nad wieloma narodami i jeżeli postępują w ten sposób nie z tęsknoty za próżną chwałą, ale z miłości do wiecznej szczęśliwości; jeżeli nie zaniedbują składania prawdziwemu Bogu ofiary pokory, łaski i modlitwy za swoje własne grzechy. Mówimy zatem, że władcy chrześcijańscy obdarzeni takimi przymiotami są szczęśliwi w czasach w których żyją, a w przyszłości, która nastąpi, będą szczęśliwi, gdy przedmiot naszego oczekiwania się spełni.”[6]

Nie jest bowiem możliwe, aby społeczeństwo złożone z poszczególnych jednostek, z których każda ma moralny obowiązek uznania Bożego Objawienia i posłuszeństwa wobec przykazań Bożych oraz autorytetu Kościoła, uchylało się od tego obowiązku. Tak samo jak nie jest prawdą, że obecność innych religii, niezależnie od od ich liczebności i aberracji doktryny przez nie nauczanej, może legitymizować postawę rezygnacji i marginalizacji Jedynej Prawdziwej Religii. Nie jest to prawdą szczególnie wtedy, gdy ta utrata zgody i poparcia ze strony państwa i społeczeństwa wynika głównie z abdykacji Hierarchii Katolickiej na podstawie odstępstw soborowych.

7. Świętość władzy, a odchylenia totalitarne.

Słowa Św. Augustyna – które nie wyczerpują się jedynie w De Civitate Dei, ale znajdują obszerne ortodoksyjne wyjaśnienie w całym zestawie jego pism – należy odczytywać w spójności z Pismem Świętym i Magisterium katolickim, które również są świadectwem istnienia zastępczej wizji władzy świeckiej, która występowała w państwie izraelskim, a którego królowie byli przedstawicielami władzy Boga, podobnie jak monarchowie chrześcijańscy, począwszy od Bizancjum.

Sakralność władzy cywilnej, odziedziczona po cywilizacji grecko-rzymskiej, była tak głęboko zakorzeniona w świecie chrześcijańskim, że przybierała nawet uroczyste konotacje właściwe dla święceń. Mamy tutaj na myśli  namaszczenie monarchy Krzyżmem,  szaty liturgiczne cesarza Wschodu i carów Rosji, rytuał koronacji cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego i podobne ceremonie dotyczące doży Wenecji. Podobne zwyczaje panowały nawet w Comuni Italii, traktowanej jako bardziej “świecka” koncepcja dobrze uporządkowanej res publica w stosunku do Monarchii. Dowodem tego są freski  Ambrogio Lorenzettiego w Palazzo Publico w Sienie, zatytułowane; Alegoria Dobrego Rządu.

Sztuczne rozdzielanie harmonii i hierarchicznego uzupełniania się władzy duchownej i władzy doczesnej było niefortunnym zabiegiem, który stwarzał przesłanki – ilekroć był realizowany – do tyranii lub anarchii. Przyczyna jest aż nazbyt oczywista: Chrystus jest Królem zarówno Kościoła, jak i państw, ponieważ wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13,1). Zaprzeczanie temu, że rządzący mają obowiązek poddania się panowaniu Chrystusa, jest bardzo poważnym błędem, ponieważ bez Prawa moralnego państwo może narzucać swoją wolę, niezależnie od woli Boga, a więc obalać boskie κόσμος(porządek) Civitas Dei, aby zastąpić go arbitralną wolną wolą i piekielnym χάος(chaos) civitas diaboli.

Mamy tutaj do czynienia z dwoma modelami świata. Rozumiemy również, jak za tymi wyłącznie intelektualnymi spekulacjami, kryje się idealistyczne stanowisko heglizmu, które wyrasta z pragnienia stworzenia fikcyjnej rzeczywistości, aby przeciwstawić się rzeczywistości zamierzonej przez Boga. Jest to w istocie, narzucenie prometejskiej alternatywy dla Męki Zbawiciela, co jest zgorszeniem właśnie z powodu Odkupieńczej roli Krzyża i faktu, że w ekonomii Odkupienia, Krzyż jest tronem królewskim: regnavit a ligno Deus. Przekonanie, że świat nie musi być chrześcijański i może obejść się bez Boga, że może istnieć sam, jest piekielnym i bluźnierczym urojeniem.

8. Sekularyzacja władzy kościelnej

Z drugiej strony, ci, którzy chcieli nadać teologiczną patynę świeckiej naturze państwa – jako koniecznej konsekwencji “wolności religijnej”, którą teoretycznie przyznano jednostkom – musieli koniecznie zanegować doktrynalne przesłanki Pisma Świętego, Ojców Kościoła i Magisterium, odwołując się do rzekomego zepsucia prawdziwego chrześcijańskiego przesłania przez średniowiecznych myślicieli. Jak widać, dewiacje doktrynalne zawsze opierają się na kłamstwie, fałszerstwie historycznym i ignorancji odbiorców, którym chcą narzucić swoje błędy. 

Konsekwencje są druzgocące i widoczne dla wszystkich. Jeśli societas perfecta(doskonała wspólnota) nie musi uznawać Pana Jezusa za swojego Suwerena, to z konieczności musi to dotyczyć również ziemskiego Kościoła, którego Hierarchia może zatem zdecydować się na sprawowanie władzy po prostu w celu jej utrzymania, a nie w ściśle określonych granicach ustanowionych przez Jego Boskiego Założyciela. Nie jest przypadkiem, że okres posoborowy [il postconcilio] zrobił wszystko, aby unieważnić doktrynę o Królewskiej Godności Chrystusa, manipulując tekstami liturgicznymi święta ustanowionego przez Piusa XI w 1925 r.

Ratzinger mówi o “mojej eklezjologii”, stwierdzając, że Kościół nie może nazywać się Civitas Dei ani uważać za aktualną doktryny, którą Pius XII zdefiniował w encyklice Mystici Corporis z 1943 roku. Emeryt pisze: “Ale całkowite uduchowienie koncepcji Kościoła, ze swej strony, mija się z realizmem wiary i jej funkcjonowania w świecie. Tak więc na SWII, kwestia Kościoła w świecie, stała się w końcu prawdziwie centralnym problemem.” Tak centralnym, że aż modyfikującym doktrynę katolicką, aby dostosować się do współczesności, do dialogu, inkluzywości, dobroczynności.

 Ale to właśnie utrata roli Domina gentium doprowadziła “kościół soborowy” do marginalizacji i nieistotnej społecznie roli. To pretium sanguinis(cena krwi), którą się splamił, zdradzając nakaz Chrystusa i pozwalając się pohańbić ideami świata. Jeśli Kościół aż do Piusa XII miał za wzór Civitas Dei i uważał się za Mistyczne Ciało Chrystusa, pomimo słabości jego członków, to wydaje się, że w ostatnich dziesięcioleciach modelem, który inspiruje zwolenników SW II, jest raczej model civitas diaboli, sądząc po wsparciu, jakie Stolica Apostolska oferuje ideologii globalistycznej, neomaltuzjańskim urojeniom “zielonej gospodarki”, transhumanizmowi oraz całemu repertuarowi gender i LGBTQ.

+ Carlo Maria Viganó, Arcybiskup

30 października 2022 r.

Domini Nostri Iesu Christi Regis

tłum. Sławomir Soja

1. Termin “średniowieczny augustianizm” oznacza rozwój myśli augustiańskiej, w szczególności w odniesieniu do politycznych i społecznych konsekwencji doktryny o Civitas Dei i civitas diaboli, która według innowatorów wypaczała pierwotną myśl Św. Augustyna, odnoszącą się np. teokratycznej wizji władzy, zarówno cywilnej, jak i kościelnej. Nie trzeba dodawać, że krytyka ta opiera się na zafałszowaniach danych historycznych. Idea, że wszelka władza pochodzi od Boga, była bardzo jasna dla biskupa Hippony, a jej wyjaśnienie w średniowiecznym augustynizmie politycznym jest doskonale spójne z Tradycją.


2. Sallust, Bellum Catilinæ, 48 Rerum novarum cupiditas Catilinæ animum incendebat. Katylina płonął pragnieniem rewolucji [dosłownie: pragnieniem nowości].

3. Idealizm heglowski oznacza porzucenie logiki arystotelesowskiej (zwanej też logiką niesprzeczności) na rzecz nowej, tzw. logiki substancjalnej. Byt nie jest już statycznie przeciwstawiany niebytowi, lecz zrównuje się z nim poprzez przejście w stawanie się. Idealizm heglowski, rozwiązujący wszystkie sprzeczności rzeczywistości w absolutnym Rozumie, będzie miał efekt immanentystyczny, uznając w sobie, a nie w transcendentnej zasadzie, cel i ostateczne zadanie filozofii.

4. [4] Joseph Ratzinger, Opera omnia, tom VII/1, Gli insegnamenti del Concilio Vaticano II, Libreria Editrice Vaticana, 2016, Przedmowa (Castel Gandolfo, 2 sierpnia 2012).

5.  Encyklika Rerum Novarum, 27 (15 maja 1891).

6.  De Civitate Dei, V, 24.