Stan wojenny 2.0, czyli rocznicowy prezent władzy dla narodu

Rząd Zjednoczonej Prawicy postanowił upamiętnić 40-lecie wprowadzenia stanu wojennego najmocniejszym z możliwych akcentem. Zamiast rekonstrukcji historycznej, akademii ku czci i ku przestrodze, zaproponował Polakom odsłonę 2.0, czyli własną wersję konfrontacji z narodem. Opór w demokratycznym Sejmie jest symboliczny. Cały okrągłostołowy układ wyselekcjonowany niegdyś przez duet Kiszczak – Jaruzelski i od lat skutecznie się reprodukujący, zmieniając tylko nazwy i konfiguracje, staje teraz niemal jednogłośnie za sanitaryzmem – dotychczas pełzającym a obecnie przechodzącym w coraz bardziej żwawy, milicyjny trucht.

A było już tak miło i optymistycznie… Ze strony rządu raz po raz płynęły zapewnienia, że Boże Narodzenie upłynie nam w sposób niezakłócony obostrzeniami, o których sama myśl powoduje gwałtowny przyrost endorfin u mentalnych zomowców czy ormowców różnych branż i profesji.

– Restrykcje oceniamy jako mniej skuteczne narzędzie do walki z pandemią niż te, które mamy, jak sprawna organizacja opieki zdrowotnej, szczepienia, a za chwilę będziemy mieli leki na COVID-19. Cały czas prowadzimy rozmowy w takiej dziwnej konwencji, że restrykcje są jedyną metodą walki z pandemią. Teraz jest inaczej – twierdził minister reżimu sanitarnego jeszcze 25 listopada. O tym, że to żart, czy raczej drwina, przekonaliśmy się bardzo szybko.

Zaledwie cztery dni później Adam Niedzielski postanowił bowiem podnieść poziom surrealizmu, i tak przecież dotychczas całkiem okazały: – Wariant Omikron może spowodować, że zamiast oczekiwanego przesilenia pandemii będziemy mieli przyspieszenie. To ewidentnie nie jest sytuacja, którą można ignorować. Omikron może być takim game changerem pandemii – powiedział w Radiu Plus, udanie utrzymując poważny ton.

Ów game changer, który wywrócił do góry nogami całą budowaną miesiącami misterną strategię rządu, jak informują media, objawia się… problemami z oddychaniem, zaburzeniami węchu i smaku, zmęczeniem, bólem mięśni, wysoką temperaturą, bólem głowy i gardła oraz kaszlem. Jak więc odróżnić go od innych wariantów covid-19 albo po prostu grypy, skoro symptomy są bliźniaczo podobne i nawet wykonywane setkami tysięcy testy nie rozróżniają, co jest czym?

Ta raptowna zmiana przekazu, jak zdążyliśmy się przekonać, nie jest w ciągu ostatnich 1,5 roku niczym wyjątkowym. Przeciwnie, zdaje się właśnie wpisywać w samą pokrętną logikę postępowania sanitarystów.  Mieliśmy przecież czekać na powrót do normalności 2 tygodnie. Później zdjąć maski po wynalezieniu szczepionki. Szczepionka miała dawać trwałą odporność. Następnie okazało się, że dawki będą jednak dwie, a potem trzy. I tak dalej, już od szeregu miesięcy: padnij! Powstań! Ręce na głowę! W prawo! W lewo! Padnij!… Teraz Komisja Europejska chce skracać ważność paszportu covidowego, w niejednym kraju otwierającego drogę nie tylko do kin czy na stadiony, ale i do restauracji czy nawet miejsc pracy. Paszportu stworzonego przecież – pamiętamy – ponoć po to by ułatwić podróżnym wyjazdy na wakacje. Jeśli akcja dalej potoczy się jak dotychczas, wkrótce nie będziemy mogli bez niego wyjść z własnych domów.

Tymczasem zaszczepieni zakażają się, zakażają innych, tym bardziej, że są zwolnieni z restrykcji obowiązujących tych, którzy skusić na zastrzyk się nie dali.

Covid jest straszniejszy niż grypa – słyszymy od dawna. Na pewno? Aby to stwierdzić, musielibyśmy przecież cofnąć się w czasie i postępować z grypą tak jak z covidem: na przykład przeniósłszy się do 2018 roku zamknąć kraj, zarządzić masowe testy i – przede wszystkim – zatrzymać w przychodniach podstawowe leczenie pacjentów pozytywnie wytestowanych, jak ma to miejsce obecnie. Blokować stosowanie sprawdzonych leków, ścigać dyscyplinarnie lekarzy, którzy odważą się badać chorych tak jak im Pan Bóg i Akademia Medyczna przykazały, i tak dalej…

Czynienie wszystkiego odwrotnie niż nakazywałaby logika i ciągłe dezinformowanie, zmienianie narracji w połączeniu z nieustającym sianiem strachu, to jednak nie strategia medyczna, ale wojenna. Ma na celu chaos, dezorientację i wymuszenie uległości. Rządzący, nie tylko Polską, otwarcie wystąpili przeciwko zwykłym ludziom, którzy na całym świecie zareagowali masowymi demonstracjami sprzeciwu. W komentarzach po ogłoszeniu pierwszej fazy przymusu, pardon – obowiązku szczepionkowego raz po raz pojawia się właśnie określenie „wojna”, i to nie tylko ze strony przeciwników reżimu.

Nic dziwnego, zuchwała ostentacja, z jaką rządzący zadrwili sobie z Polaków zapowiadając, zamiast obiecywanej normalności nowe restrykcje wprowadzane na krótko przed świętami Bożego Narodzenia, powinna przebudzić nawet najbardziej odporny na bratobójcze ciosy elektorat obozu władzy, ale i totalnej opozycji. Może przebudziła, lecz szok poznawczy nie pozwala jeszcze zabrać głosu? A może to po prostu etap wyparcia trudnej prawdy, że oto znowu my – wierni, lojalni, posłuszni i wyszczepieni daliśmy się zrobić w pelikana.

Ogłoszenie faktycznego przymusu – na razie dla lekarzy, nauczycieli czy mundurowych – poprzedziła uwertura w postaci chóru medyków, polityków i rozmaitego sortu medialnych „autorytetów” domagających się segregacji niezaszczepionych oraz wprowadzenia obowiązku przyjęcia zastrzyków. Można więc było się spodziewać, że wkrótce rząd ogłosi, iż wbrew temu, co „z całą mocą podkreślił” w grudniu 2020 roku Mateusz Morawiecki, powszechne aplikowanie zakupionych już w setkach milionów sztuk preparatów nie będzie jednak dobrowolne.

Jakby tego wszystkiego było mało, w środę, a więc dzień po oficjalnym przedstawieniu nowych restrykcji, ministerstwo reżimu sanitarnego zabroniło lekarzom przepisywania amantadyny poza wskazaniami neurologicznymi. Lek, który uratował zdrowie tysięcy ludzi, będzie można od tej pory jedynie sprowadzać zza granicy bądź zdobywać w „szarej strefie”. Oficjalne badania nad tym specyfikiem ślimaczą się od wielu miesięcy, bo rzekomo brak jest chętnych chorych. Z kolei mniej popularna iwermektyna, nie mniej skuteczna i gruntownie przebadana przez naukowców z wielu krajów świata, traktowana jest równie pogardliwie i nazywana „lekiem dla koni”. Zaraz tylko gdy przebije się w mediach informacja o niedrogim a skutecznym preparacie przeciwko covid-19, odzywa się w mediach chór szyderców w kitlach i garniturach. Tanie produkty spoza monopolu nie mają w tej grze szans, wciąż jednak wielu z nas wierzy, że w całej tej polityce chodzi o medycynę i zdrowie…

Sekwencja zdarzeń z ostatnich dni uprawdopodobniła pojawienie się kolejnych złośliwych plotek. Nagły zwrot retoryki i polityki rządu nastąpił krótko po rozmowie, którą Adam Niedzielski odbył z Anthonym Faucim, głównym rozgrywającym reżimu sanitarnego w Stanach Zjednoczonych, a być może nie tylko tam (notabene ostatnio głośno było o nim za oceanem także z powodu ujawnienia jego udziału w zwyrodniałych, skrajnie sadystycznych „eksperymentach” na psach). Ministerstwo pochwaliło się tymi „konsultacjami”, zamieszczając w mediach społecznościowych okolicznościową fotografię.

Koincydencja raptownego dokręcania śruby Polakom oraz wielu innym nacjom praktycznie w jednym krótkim czasie nasuwa podejrzenia realizowania na całym świecie wspólnego, skoordynowanego scenariusza. Nie ma on żadnego uzasadnienia w faktach, bo o ile Omikron w ogóle istnieje, to ani nie jest groźniejszy niż poprzednie „warianty”, ani nie przyszedł w niespodziewanym czasie. Chyba, że Ministerstwo Zdrowia, rada medyczna przy premierze i cała branża lekarska naprawdę zostali zaskoczeni tym, że koronawirusy mutują oraz falą wirusowych zakażeń w sezonie jesienno-zimowym. Nawet w naszej, postpeerelowskiej rzeczywistości nie chce się jednak w to wierzyć.

Czyżby więc znowu to „foliarze” mieli rację, tak jak wtedy gdy ostrzegali przed skutkami wprowadzenia „wakacyjnych” paszportów? Albo wtedy gdy powątpiewali w skuteczność „dających trwałą odporność” zastrzyków? Czy też wówczas kiedy przestrzegali, że sanitaryzm doprowadzi nas do obozów przymusowej kwarantanny, dziś testowanych w dalekiej Australii?

Ciekawe więc, co jeszcze z listy spiskowych teorii sprawdzi się w najbliższym czasie. Ich niewielki objętościowo, lecz gęsty od treści zbiór zgromadził Jan Białek, którego książka ukazała się nakładem wydawnictwa Garda pod tytułem „Tech. Krytyka rozwoju środowiska technologicznego”. Czytamy tam na przykład, że przed 2025 rokiem, w następstwie wybuchu pandemii nastąpi „ograniczenie mobilności, praw, swobód obywateli”, „budowa permanentnego systemu kontroli” oraz „otwarte bunty społeczne”.

Z książką Jana Białka są dwa zasadnicze problemy. Owi foliarze produkujący raz po raz kolejne reptiliańskie koncepcje, na które powołuje się autor, to chociażby… ONZ, OBWE, Instytut Studiów nad Bezpieczeństwem Unii Europejskiej, Laboratorium Badawcze Armii Stanów Zjednoczonych, Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii, Fundacja Rockefellera, doradca François Mitterranda Jacques Attali czy wybitny reprezentant szkoły frankfurckiej Theodor Adorno. Posądzanie ich wszystkich o noszenie aluminiowych czapek mogłoby okazać się kłopotliwe.

Jest też problem numer dwa. Otóż książka „Tech.” ukazała się w 2017 roku, a więc co najmniej dwa lata przed wybuchem straszliwej, covidowej zarazy.

Roman Motoła https://pch24.pl/stan-wojenny-2-0-czyli-rocznicowy-prezent-wladzy-dla-narodu/

Badania CDC: Zaszczepieni i niezaszczepieni rozprzestrzeniają wirusa w takim samym stopniu


Opublikowane najnowsze badania naukowców[1] zatrudnionych przez amerykańską federalną agencję „Centra Kontroli i Prewencji Chorób” (Centers for Disease Control and Prevention – CDC) i prowadzących te badania na zlecenie i finansowane przez tę agencję, wykazują jednoznacznie, że osoby w pełni zaszczepione „przeciwko Covid-19”, które zainfekowały się „wirusem SARS-CoV-2” (tzw. breakthrough infection), przyczyniają się do jednakowej transmisji wirusa, jak osoby niezaszczepione.
 
Badania przeprowadzono wśród więźniów federalnych zakładów karnych w okresie od lipca do sierpnia 2021 roku, chcąc znaleźć odpowiedź na pytanie o występowanie dużej transmisji „koronawirusa” wśród wysoko wyszczepionej populacji więźniów.
Badaniami objęto 95 uczestników, z których 78 (czyli 82%) to osoby w pełni zaszczepione; pobrano niemal tysiąc wymazów, które poddawano testom RT-PCR.
Wyniki badań zaskoczyły naukowców CDC, gdyż – cytat – „nie znaleziono znaczącej różnicy w czasie trwania pozytywnego wyniku RT-PCR pomiędzy w pełni zaszczepionymi uczestnikami, a niezaszczepionymi„[1]. W obu przypadkach mediana wynosiła 13 dni.
W konkluzji padają zalecenia dla lekarzy, aby OSOBY W PEŁNI ZASZCZEPIONE, KTÓRE ZARAZIŁY SIĘ TZW. KORONAWIRUSEM „BYŁY TRAKTOWANE JAKO NIE MNIEJ ROZNOSZĄCE WIRUSA NIŻ OSOBY NIEZASZCZEPIONE”.
Jakkolwiek badania opublikowane na stronie mdeRxIv nie uzyskały jeszcze recenzji (peer reviewed), to są na tyle wybuchowe, że nie wiadomo jak postąpi agencja CDC, gdyż przeczą one dotychczasowym zapewnieniom, zarówno czynników rządowych, tzw. ekspertów oraz producentów tzw. szczepionek, dotyczące transmisji „koronawirusa” oraz skuteczności preparatów rozprowadzanych jako „szczepionki przeciwko Covid-19”.
Można spodziewać się KILKU WERSJI ROZWOJU WYDARZEŃ: przedłużania procesu recenzji; usiłowania zdyskredytowania swoich własnych badań; medialnego wyciszenia; bądź takiego przeinaczenia wyników, aby można było wykorzystać je do dalszej propagandy wyszczepiania ludzkości nieskutecznymi i niebezpiecznymi preparatami genetycznymi. 
Oczywiście należy mieć zawsze na uwadze fakt, że wszystkie tego typu badania prowadzone są za pomocą nieskutecznych testów PCR, i że istnieje wielka wątpliwość czy w ogóle istnieje tzw. wirus  SARS-CoV-2.
Ponadto, cała tzw. pandemia została wygenerowana jako etap inżynierii społecznej służącej do przebudowy świata w ramach tzw. resetu. Jednym z zasadniczych elementów resetu jest wprowadzenie narzędzi identyfikujących każdego mieszkańca globu (certyfikaty), a tzw. szczepionki służąc temu celowi przyczyniają się również do umożliwienia genetycznej modyfikacji w sposób podobny do oprogramowania komputerowego, z wprowadzaniem – poprzez kolejne szczepienia – coraz to nowych elementów kodu.
 ===================
Przypisy:
1. Wyniki opublikowano na medRxiv w dokumencie pt „Transmission potential of vaccinated and unvaccinated persons infected with the SARS-CoV-2 Delta variant in a federal prison, July-August 2021”
2. „No significant differences were detected in duration of RT-PCR positivity among fully vaccinated participants (median: 13 days) versus those not fully vaccinated (median: 13 days; p=0.50), or in duration of culture positivity (medians: 5 days and 5 days; p=0.29).”
Oprac. www.bibula.com 2021-11-20 https://www.bibula.com/?p=129239