Czwartego czerwca

Czwartego czerwca , Izabela BRODACKA

4 czerwca 1989 roku chińska armia wjechała czołgami na plac Tiananmen w Pekinie, dokonując masakry kilku tysięcy osób, przede wszystkim studentów.

Masakra dokonana przez armię stanowiła krwawy finał wydarzeń, które rozgrywały się w Chinach od połowy kwietnia 1989 roku. Demonstracje na największym placu świata trwały 6 tygodni. 4 czerwca 1989 chińskie wojsko rozjechało protestujących czołgami i rozpędziło ogniem z broni maszynowej. Liczba ofiar nigdy nie została ujawniona. Według nieoficjalnych danych zginęło blisko 5 tysięcy osób, rannych zostało 10 tysięcy, aresztowano prawie 2,5 tysiąca osób.

Od dawna Chiny promieniują wypracowanymi w tym kraju wzorcami na cały świat. To w Chinach realizowany jest obecnie totalitarny system punktowania pożądanych przez władze zachowań obywateli i uzależniania od tej punktacji dostępu do ich własnych pieniędzy. To z Chin wyciekła pandemia, która sparaliżowała cały świat, spowodowała miliony zgonów (tak zwanych nadmiarowych) ludzi, którym pod pretekstem  pandemii odmówiono opieki medycznej. Tę pandemię przez wielu nazywaną plandemią można traktować jako generalną próbę zniewolenia ludzkości przez globalne nią zarządzanie.

4 czerwca 1989 roku odbyły się w Polsce wybory parlamentarne nie mające nic wspólnego z demokracją i wolnością gdyż komuniści mieli w tych wyborach zagwarantowane 65% miejsc w Sejmie. Wykreślenie przez Polaków w całości tak zwanej listy krajowej spowodowało zmianę ordynacji wyborczej w trakcie wyborów i zmuszenie ludzi do ponownego głosowania na tę listę, dzięki czemu dostali się do Sejmu wszyscy uprzednio wykreśleni przez wyborców. Te całkowicie niedemokratyczne, lecz niesłusznie zwane częściowo demokratycznymi wybory ukonstytuowały  bękarta Okrągłego Stołu – III RP. W konsekwencji ugody z komunistami powołano na stanowisko prezydenta generała Jaruzelskiego, funkcjonariusza wrogich Polsce obcych służb, który  wprowadzając Stan Wojenny wypowiedział wojnę polskiemu społeczeństwu. Zmianę ordynacji wyborczej wymusili tak zwani doradcy Solidarności w tym Geremek i Michnik, których deklarowanym celem była ugoda z komunistami tłumaczona zobowiązaniami podjętymi w Magdalence, a prawdziwym doprowadzenie do tego żeby jak mówią dowcipni „komunizm upadł, ale na cztery łapy”.

Przy Okrągłym Stole i w Magdalence dokonano przecież podziału przyszłych łupów i ustalono warunki utrzymania się komunistycznej nomenklatury przy władzy politycznej i finansowej. Ciekawe w jakim celu  Adam Michnik wybrał się w lipcu 1989 roku do Moskwy? KGB już w czerwcu 1985 roku przewidywało, a może inspirowało pierestrojkę w Polsce sprowadzającą się do dopuszczenia do władzy tak zwanej konstruktywnej opozycji. Komuniści posunęli się na rządowej ławie za cenę uzyskania pierwszeństwa w rozkradaniu majątku narodowego. Nic dziwnego, że wielu uważa Okrągły Stół za zdradę narodową.

Okrągły Stół i transformacja ustrojowa to czas zamordowania przez nieznanych sprawców księży – Suchowolca, Niedzielaka  i Zycha. Również czas rezygnacji z lustracji i dekomunizacji o czym upewnił komunistycznych zbrodniarzy w swoim expose premier Mazowiecki. „Gruba kreska” Mazowieckiego stała się programem, wręcz wyznaniem wiary elit III RP. Programem totalnej amnezji postulowanym przez tych, którzy chcieliby ukryć pewne wstydliwe choć nie koniecznie podlegające prawnemu osądzeniu etapy swoich życiorysów. Tak jak sam Mazowiecki, który nie chciał się przechwalać udziałem w prześladowaniu  biskupa Kaczmarka. Szymborska, która wolałaby ukryć swoje miłosne wiersze do – jak pisała- „nowego człowieczeństwa Adama” czyli Lenina. Tak jak Michnik, który nie chciał bez przerwy się tłumaczyć ze swego pochodzenia oraz za czyny brata i ojca, a wreszcie odkrył karty zadając się z Urbanem, nazywając Kiszczaka człowiekiem honoru i nakazując odczepić się od generała Jaruzelskiego . Dodam, że zamiast słowa „odczepić się”  użył sformułowania właściwego dla języka naszych obecnych artystycznych, politycznych i naukowych elit.

4 czerwca 1992 roku nocą zostaje odwołany gabinet premiera Jana Olszewskiego, przede wszystkim dlatego, że próbował ujawnić sieć komunistycznych agentów funkcjonujących na najwyższych stanowiskach państwowych w Polsce. W ten sposób zerwał umowę Okrągłego Stołu sprowadzającą się do zasady: „ my nie ruszamy waszych, a wy nie ruszacie naszych”.  Jeszcze ważniejsze było uniemożliwienie Lechowi Wałęsie podpisania z sowietami umowy pozwalającej na utworzenie sieci eksterytorialnych placówek sowieckich w Polsce, poprzez oddanie terenów po dawnych sowieckich bazach wojskowych w ręce polsko -sowieckich spółek.  W  kilkanaście godzin po wykonaniu przez ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza uchwały Sejmu o ujawnieniu tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, na wniosek Wałęsy, Sejm w nocnym głosowaniu z 4 na 5 czerwca 1992 odwołał rząd Jana Olszewskiego, a premierem został Waldemar Pawlak. Trudno ustalić co stało się z mikrofilmami na których utrwalono niszczone akta PRL. Nadal mogą służyć jako źródła nacisków politycznych na osoby, które wolą zapomnieć o swojej przeszłości. Lista Macierewicza była pełna błędów, co stało się nośnym argumentem przeciwko lustracji. Historycy będą spekulować czy Korwin Mikke prowokując tak pospieszne uchwalenie ustawy lustracyjnej nie zablokował czasem lustracji na całe lata metodą „wypalania lasu przed zbliżającym się pożarem”.

4 czerwca 2023 roku na marszu organizowanym przez Tuska, którego gorliwy udział w obaleniu rządu premiera Olszewskiego dokumentuje film „Nocna zmiana”, spotkali się wszyscy starzy znajomi, przeciwnicy (z najbardziej oczywistych przyczyn) lustracji. Czego można oczekiwać na przykład po Bolku, który sprzedawał esbecji za kilkaset złotych kolegów, a potem chciał pozostawić sowieckie bazy w Polsce? Czego można oczekiwać po Tusku, który brał czynny udział w obaleniu rządu premiera Olszewskiego?.

W swoim dramatycznym przemówieniu w Sejmie premier Olszewski zapytał: „czyja będzie Polska?”. Ja zapytam tylko:  „czyj był to właściwie marsz?”

Donos jako forma uczestnictwa w życiu literackim. Przypadek Roberta Stillera.

[Zastanawiałem się, czy donosicielstwo i wykręty tego pana przypominać. Bo Bauman czy Humer byli bardziej krwawymi zbrodniarzami… I pozostali bezkarni.

A to przecież był bardzo kulturalny pan, bardzo wiele jego tłumaczeń ostało się, jest bardzo dobrych. Miał duży wkład w polską kulturę. Ale czy donoszenie na kolegów, kolegów z podziemia można tłumaczyć tylko jakąś niewielką słabością? Nie, to jest po prostu zdrada. A jeszcze dwa pokolenia temu za zdradę, po orzeczeniu podziemnego sądu, karano kulą w łeb. I nikt nie mialo z tego powodu wyrzutów sumienia.

Pamiętajmy więc na przyszłość, że za zdradę kula w łeb. Mirosław Dakowski]

============================

[ KOMPROMITACJE: Donos jako forma uczestnictwa w życiu literackim Przypadek Roberta Stillera ]

Donos jako forma uczestnictwa w życiu literackim Przypadek Roberta Stillera

Jak ujawniła Joanna Siedlecka:

Według zachowanych bogatych akt IPN-u, pod pseudonimem “Stanisław Wisłocki“, a także “Literat“, “Tras” i “Kryspin” ukrywał się Robert Stiller – znany tłumacz, związany m.in. z “Literaturą na Świecie”, wydawca.

Pozyskany przez SB już w 1955, choć formalne zobowiązanie podpisał dopiero w 1977, zakończył współpracę w roku 1981. Dla Departamentu III “rozeznawał” gorliwie antysocjalistyczną działalność warszawskich literatów, zwłaszcza J. Ficowskiego, J.J. Lipskiego, W. Woroszylskiego, którego tłumaczył, J. Walca, krąg “Zapisu”, a dla Departamentu I i II, wywiadu i kontrwywiadu, m.in. pracowników ambasady indonezyjskiej, paryską “Kulturę”, m.in. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, oraz środowiska emigracyjne, londyńskie, m.in. Andrzeja Stypułkowskiego, dyrektora londyńskiego wydawnictwa “Polonia”, Wojciecha Płazaka z sekcji polskiej BBC i wielu, wielu innych.

(Patrz AIPN 0126/459, mf 6710. teczka pracy KO pseudonim “Tras” i AIPN 001102/1461, mf: 23810/1 i AIPN 00191/276. Teczki personalne i pracy TW pseudonim “Kryspin”) [1].

I jeszcze uwaga ze strony 275 tej samej książki:

Podziemny “Zapis” rozpracował również TW “Kryspin”, według bogatych zasobów IPN-u, znany tłumacz Robert Stiller, współpracownik “Literatury na Świecie”, jeden z cenniejszych, wieloletnich informatorów ze środowiska literackiego o olbrzymim, wielotomowym “urobku” zasługującym na studium oddzielne (wyróżnienie moje).

Robert Stiller donosił między innymi na Wiktora Woroszylskiego, o którym w wydanym niedawno Żydowskim abecadlenapisał:

Można nie lubić (z niewieloma późniejszymi wyjątkami) jego przeważnie zdawkowych treściowo i formalnie wierszy, za komunizmu fałszywie zaliczanych do czołówki; oraz ciągłego adaptowania się do aktualności politycznej; lecz cenna pozostaje część jego przekładów z poezji rosyjskiej, chociaż bardzo nierównych [2].

Sam Stiller sztukę “ciągłego adaptowania się do aktualności politycznej” opanował niezgorzej. W czasach stalinowskich opiewał w wierszach Karola Świerczewskiego oraz pracowników UB [3], potem podobno zbuntowany, ale zawsze z paszportem, w częstych rozjazdach na Zachód. Do dziś samopoczucie moralne ma jak najlepsze, niczego się nie wstydzi [4]. Nigdy przez nikogo nie prześladowany. Gryzie go jedynie, że wciąż za mało go chwalą – ot, pieszczoch niedopieszczony.

Na szczęście troskliwa żona zorganizowała mu przyjemny koncert z okazji jubileuszu 80-lecia [5]. Koncert podobno udał się i wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie źli i pamiętliwi ludzie:

Tymczasem, jak wynika z akt IPN, Robert Stiller był zarejestrowany jako tajny współpracownik, który pomagał SB w rozpracowywaniu osób związanych z podziemnym “Zapisem” oraz członków KSS KOR. Mimo ujawnienia tych informacji Program II i III Polskiego Radia zorganizowały w ubiegły czwartek wielką fetę z okazji jego 80. urodzin. Stos kwiatów, gorące uściski, huczne “Sto lat” – tak przywitany został jubilat w Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej. […] Organizatorzy imprezy, z którymi “GP” rozmawiała przed dniem uroczystości, twierdzili, że nie znają faktów z przeszłości Stillera, które opisała w swojej książce Kryptonim “Liryka” Joanna Siedlecka. […] Robert Stiller powiedział nam, że jest oburzony informacjami zawartymi w książce Kryptonim “Liryka”. Stwierdził, że o swoich kontaktach z SB napisał już wcześniej, w posłowiu książki Semantyka zbrodni [6].

Semantyka zbrodni należy do najbardziej kuriozalnych publikacji ostatnich lat [7]. Jej zasadniczą część o rozmiarach obszerniejszego artykułu stanowi omówienie słynnej sowieckiej noty z 25 kwietnia 1943 zrywającej stosunki z polskim rządem emigracyjnym po wyjściu na jaw zbrodni katyńskiej. Stiller jest z tego wypracowania bardzo dumny (“jeden z mych ważniejszych utworów”; “w efektownej formie literackiej”; Semantyka zbrodni, s. 52), ale w rzeczywistości jego komentarz to dość monotonna i nudna piła, sprowadzająca się do mało odkrywczych wniosków, że autorzy noty mają za nic fakty, logikę, sens etc. Poza tym praca ta w sumie daje mniejsze wyobrażenie o polityce rosyjskiej, niż o tym, co Robert Stiller uważa za “efektowną formę literacką”.

Natomiast owo traktujące o “kontaktach z SB” posłowie, to już czysta groteska albo realizm socjalistyczno-magiczny. Swoją opowieść zaczyna Stiller od wspomnienia, jak to wezwano go za młodu na Rakowiecką w związku z zabójstwem Bohdana Piaseckiego [8] i zapytano, czy nie przyczyniłby się “do wykrycia sprawców morderstwa. […] Odpowiedziałem twierdząco”. Podobno zrazu rozpoznawał kogoś na jakichś zdjęciach (nie pisze, kogo i w jakim celu), ale gdy wyczuł, że chodzi o “zwalenie winy na Żydów”, wstał, oświadczył, że to koniec rozmów i dzielnie wyszedł. Naprawdę tak tam jest napisane: “I wyszedłem”! Tak jakby na przesłuchaniu można się było obrazić i wyjść. Baśń ta najwyraźniej została wymyślona na użytek czytelnika wyjątkowo naiwnego.

Potem jest już tylko śmieszniej. Do prywatnego mieszkania Stillera raz po raz wpada “jeden czy drugi ubek […]. Ludzie […] zresztą mili, dowcipni, kulturalni” (Semantyka zbrodni, s. 49). To się gospodarzowi zwierzą (“jeden nazwiskiem Lipski zwierzył mi się”), to coś powiedzą żartobliwie (“z na wpół żartobliwą wzmianką”). No i najważniejsze – buty zdejmują, więc błota do mieszkania nie naniosą. “Nawet obuwie zdejmowali, bo miałem wtedy zasadę, że nie wchodzi się do mnie w butach z ulicy” (Semantyka zbrodni, 54). “I tak rozwinęły się, w niewielkim zakresie, stosunki raczej towarzyskie, w naszych środowiskach wcale nie wyjątkowe. Trzeba to sobie uświadamiać. Gawędziło się też o sytuacji politycznej w kraju […]. Na zasadzie całkiem nie urzędowej” (Semantyka zbrodni, s. 50).

Z analizy noty katyńskiej wyszło Stillerowi, że rządzi nią pogarda dla logiki i sensu oraz język agresji. Najzabawniejsze, że dokładnie to samo można powiedzieć o jego własnym posłowiu. Na stronie 59 cytuje swój list do prezydenta Kwaśniewskiego, w którym zachwala Semantykę zbrodni jako jedną z “publikacji najbardziej kształtujących niezależną myśl polityczną w Polsce sprzed 1989 roku”. Natomiast na stronie 61 żali się, że samo tylko istnienie tej niezmiernie wpływowej publikacji zostało dotąd odnotowane jedynie w trzech książkach. Ubecy najpierw z nim gawędzą w papuciach, a potem nagle robią się źli i straszą procesem i, ach, zabraniem paszportu. Ale jakoś procesu nie wytaczają, paszportu nie zabierają i Stiller dalej wojażuje, gdzie chce, a przy tym podobno ludzi przestrzega: “żeby nie mówili mi wszystkiego, co wiedzą; bo jestem ciągle nękany przez UB i nie mogę wiedzieć, co z tego wyniknie; może nic; a może nie wytrzymam jakichś tortur albo zastrzyku na prawdomówność?” (Semantyka zbrodni, s. 56; wyróżnienie moje). Jednak zaraz potem kolejny ubek znów pokornie wkłada u Stillera kapcie i kaja się jak na spowiedzi:

– Ja przyszedłem pana przeprosić. W imieniu naszego urzędu. Bo koledzy się za daleko posunęli. Z kimś tak poważnym i o pańskiej pozycji nie powinno się tak rozmawiać, jak oni próbowali… Pan rozumie… Takie przegięcia zdarzają się w naszym zawodzie. Proszę wybaczyć… Paszport może pan w każdej chwili odebrać… Czy mógłbym liczyć na to, że nie będzie pan miał do nas pretensji?

Zgodziłem się (Semantyka zbrodni, s. 59; wyróżnienie moje).

Tyle o logice i sensie tych wywodów.

Jeśli zaś idzie o język agresji, to sowiecka nota w porównaniu do popisów Stillera wygląda, jakby pisał ją angielski klub gentlemanów. Już we wcześniejszej książeczce o Lemie pojawiały się frazy godne leninowskich filipik przeciwko mieńszewikom [9]. Tutaj jest podobnie, choć czasem swoje porachunki Stiller załatwia bez sensu. Na przykład ni stąd, ni zowąd, bez żadnych wyjaśnień, pojawia się w posłowiu Urbankowski (którego Czerwoną mszę cytuję w przypisie 3):

Ubek czy milicjant też był człowiekiem. Też miał swe poglądy, twarz, osobowość. Niekoniecznie pod służbowy strychulec. Nie rozumieć tego może dopiero dziś jakiś ogłupiały w schematach Urfankowski (sic!) […]. Tak i nam się zdarzało miewać rozmaitych znajomych, o niejednym z nich wiedząc to i owo lub domyślając się, a nic z tego nie wynikało. Trzeba to wyraźnie powiedzieć sobie i dzisiejszym kretynom (Semantyka zbrodni, s. 50).

O Ficowskim, który domyślił się, że Stiller jest delatorem: “A najbardziej sfajdał się Ficowski”. O żonie przyjaciela domyślającej się tego samego: “z którą nie chciałem pójść do łóżka” (Semantyka zbrodni, s. 56). Do tego garść obelg ogólnych i pomniejszych: “Brzydząc się tchórzostwem i asekuracją, w których już od dawna odkryłem typową cechę Polaków” (Semantyka zbrodni, s. 53); “polaczkowata zawiść” (Semantyka zbrodni, s. 60); “kombinatoryka wagi muszej i znowu tchórzostwo” (Semantyka zbrodni, s. 60). Tyle o manierach Stillera. Po prostu tak się jakoś złożyło, że w jego życiu głównie ubecy byli “mili, dowcipni, kulturalni”. A jeśli nawet czasem niektórzy z nich mieli gorszy dzień, to potem przynajmniej resort przepraszał, że tak daleko się posunięto z kimś o podobnej pozycji i powadze etcetc.

Akurat w tę grzeczność ubeków nie ma powodu nie wierzyć. Stiller napisał dla SB więcej donosów niż Petrarka sonetów dla Laury. Jest tego bodaj dwadzieścia tomów: nowe “Dzieje grzechu”, tylko grzesznika brak. W dodatku była to twórczość z przekonania i z serca, co nawet na zatwardziałych pracownikach MSW mogło zrobić pewne wrażenie. W krótkiej audycji radiowej poświęconej donosicielstwu Roberta Stillera Joanna Siedlecka powiedziała:

Zawsze się, prawda, mówi, że pisarze byli zmuszani do współpracy z SB, że ich szantażowano. Jak wynika z materiałów, Robert Stiller właściwie sam się zgłosił, chętny był bardzo. Ze względu na jego znajomość języków i częste wyjazdy, bo był tłumaczem, wyjeżdżał, miał wiele kontaktów zagranicznych, dlatego jest ważnym współpracownikiem i można powiedzieć, trochę jakby z wyższej półki, ponieważ współpracował również z Departamentem II i III, czyli z wywiadem i kontrwywiadem. Absolutnie współpraca udokumentowana, głównie skupił się właśnie na rozpracowaniu środowiska emigracyjnego, a zwłaszcza londyńskiego, gdzie był najmocniej usadowiony, miał wielu przyjaciół.
[…]
To są materiały trzydziestoletnie, obfite, wielotomowe. Jest wiele materiałów pisanych własnoręcznie, jeszcze, proszę pana, poświadczonych podpisem, często nawet jeszcze, przepraszam, pieczątką. […] Jest zobowiązanie, jest zapis ewidencyjny, właściwie jest wszystko to, co znajduje się, powinno znajdować, w klasycznej teczce Tajnego Współpracownika. Niestety, no nie ma szczęścia, nic mu SB nie zniszczyła, zostawiła każdy papierek [10].

Stiller w tej samej audycji dostał szansę na wyjaśnienie swoich postępków: sensowne albo przynajmniej oryginalne – ale po prostu poszedł w zaparte:

Pyta pan o dokumenty. Oczywiste fałszerstwa. No jest oczywiste, że w ten sposób mogły powstawać i musiały powstawać. Ja zamierzam wytoczyć sprawę sądową o symboliczną złotówkę odszkodowania”.

W zamierzeniu tym Robert Stiller trwa do dzisiaj [10a].

[1] Zob. Joanna Siedlecka, Kryptonim “Liryka”. Bezpieka wobec literatów, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, przypis 7 na stronie 26.

[2] Robert Reuven Stiller, Żydowskie abecadło twórców literatury polskiej, czyli od A do Żet z prawa na lewo, Wydawnictwo vis-à-vis/Etiuda, Kraków 2011, s. 134. Więcej o tej książeczce w OSOBACH: “Robert Stiller donosi, kto jest Żydem albo TW “Literat” dalej nadaje”.

[3] Zob. Bohdan Urbankowski, Czerwona msza czyli uśmiech Stalina, t. I, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1998, s. 91: “Ale w roku 1954 w Polsce powstanie książka, która jest unikatem: Wiersze i pieśni poświęcone pracownikom Bezpieczeństwa. […] Znajdzie się tu także bojowy Stiller z piosenką «Walka trwa»”. Druga zwrotka tego utworu brzmi: “Czy wiecie, dlaczego często / miewamy na czole mrok, / dlaczego patrzymy ciężko / i stalą nam błyska wzrok? / Bo wroga musimy zdławić, / co na nas podnosi dłoń, / więc szumi we krwi nienawiść / i czuwa nabita broń”. Po każdej zwrotce następował refren kończący się słowami: “Choćbyś nie był / w służbie bezpieczeństwa, / podaj dłoń, / czujny bądź, walka trwa!” (Czerwona msza…, t. II, s. 248).

A oto fragment pieśni Stillera o generale Świerczewskim pt. “Serce generała”:

“W rytmie fabryk szukajcie / Tętna krwi generalskich żył, / Wszak on rósł przy warsztacie, / Metalowcem, tokarzem był. / Więc na każdej tokarce, / Gdzie nóż w metal się wżera / Warcząc, bije wciąż serce / Generała Waltera” (Czerwona msza…, t. II, s. 318).

[4] Robert Stiller, Lemie! po co umarłeś? Opowieść w reminiscencjach, Wydawnictwo vis-à-vis/Etiuda, Kraków 2006, s. 12-13: “Ja miałem za sobą nędzny poemat o gen. Świerczewskim […] był w trzy lata później nagrodzony i kilkakrotnie wydany przez dużą ale podłą instytucję wojskową. […] Mojego wcześniaka sam się wyrzekłem, zmywając wstyd, i skazałem go na zapomnienie”. I dalej na s. 19: “My nie mamy powodu się wstydzić”. Jak widać, “zmycie wstydu”, to dla Stillera sprawa prostsza niż umycie rąk. Więcej o tej książeczce w OSOBACH: “Robert Stiller o Stanisławie Lemie albo siła zawiści”.

[5] “[…] zostało zawarte dwustronne Porozumienie między Programem III PR S.A. a Organizatorem i Realizatorem Koncertu: Niną Stiller i Krystyną Gucewicz” [http://www.polskieradio.pl/9/202/Artykul/171240,JUBILEUSZ-80lecia-ROBERTA-STILLERA].

[6] Maciej Marosz, Feta na cześć TW, “Gazeta Polska”, 14 stycznia 2009.

[7] Robert Stiller, Semantyka zbrodni. Nota katyńska z 25 kwietnia 1943 i sowiecki sposób myślenia, Wydawnictwo vis-à-vis/Etiuda, Kraków 2007. Dalej cytuję jako Semantyka zbrodni.

[8] Bohdan Piasecki był synem przewodniczącego Stowarzyszenia PAX, Bolesława Piaseckiego. Porwano go 22 stycznia 1957 i najprawdopodobniej tego samego dnia zamordowano. Rodzina długo łudziła się, że 15-letni Bohdan jeszcze żyje, ponieważ ciało znaleziono dopiero w grudniu 1958. Morderców nigdy nie schwytano, zagadką pozostają również ich motywy. “Ślad żydowski”, tj. udział w zabójstwie żydowskich pracowników MSW (kilku z nich, których nazwiska przewinęły się w śledztwie, zaraz potem wyjechało do Izraela), nigdy nie został potwierdzony dowodami. Nie ulega jednak wątpliwości, że śledztwo sabotowała przynajmniej znaczna część aparatu policyjnego: dowody ginęły, ślady zabezpieczano niestarannie, pewnych wątków nie sprawdzano etc.

Sprawa, zdawałoby się, wystarczająco ponura, ale Stillerowi horroru było, widać, jeszcze mało, więc zaczął zmyślać: “Trupa znaleziono z gwoździem w czaszce, sercu i żołądku w rok później, ukrytego za drewnianą ścianą w piwnicach domu na rogu Świerczewskiego […]” (Semantyka zbrodni, s. 47). Naprawdę trupa znaleziono w znajdującej się w piwnicy ubikacji (piwnica zaplanowana została jako schron), do której drzwi zabito gwoździami. W piersi ofiary tkwił jedynie komandoski “sztylet o szesnastocentymetrowej klindze” (zob. Peter Raina, Sprawa zabójstwa Bohdana Piaseckiego, Oficyna Poetów i Malarzy, Londyn 1988, s. 7, 34).

Stiller pisze, że na przesłuchaniu w sprawie Piaseckiego pytano go o ludzi związanych z teatrem na Tarczyńskiej, gdyż tam “wśród wymyślnych programów bywał m.in. kawałek maszynopisu na przebitce, poskładany w ozdobionym pudełku od zapałek. Przesłuchujący wspomniał, że jacyś spiskowcy mogli tym sposobem się komunikować. No pewnie! lecz wyśmiałem ten pomysł jako chyba najmniej praktyczny z możliwych i nieprawdopodobny” (Semantyka zbrodni, s. 48). Śmiech Stillera wynikał z ignorancji. Mordercy Bohdana Piaseckiego, którzy początkowo udawali zwykłych porywaczy, rzeczywiście kontaktowali się z osobami mającymi dostarczyć im okup za pomocą wiadomości schowanych w pudełkach od zapałek (zob. Sprawa zabójstwa, s. 36).

[9] Zob. na przykład Lemie! po co umarłeś?…, s. 19: “Trzeba teraz uderzyć w stół i przywołać ostro do porządku tych głupich przemądrzałków, co usiłują nas pouczać i oceniać, a wtedy ich nie było na świecie albo siedzieli na nocniczkach, czerpiąc z nich swoje dzisiejsze pojęcie o tamtej rzeczywistości”.

[10] Program III Polskiego Radia, audycja z 13 stycznia 2009. Zapis w pliku mp3 dostępny na stronie: http://www.polskieradio.pl/9/201/Artykul/189846,TWKryspin.

[10a] [Dopisek] I dotrwał tak aż do śmierci.