Prof. Górski dla Frondy: koniec wojny będzie dla nas prawdziwym początkiem problemów
„Ukraińcy są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy” – mówi w wywiadzie udzielonym portalowi Fronda.pl prof. Grzegorz Górski.
Fronda.pl: UE nie przedłuży embarga na ukraińskie zboże, tymczasem Polska ogłosiła, że własne embargo utrzyma. Jak taka decyzja ma się do treści traktatów europejskich?
Prof. Grzegorz Górski: Co do zasady, decyzje związane z regulacjami handlowymi są traktatowo zastrzeżone dla Komisji Europejskiej. To jedno z jej podstawowych zadań, aby dbać o poszanowanie unijnych reguł handlowych, w tym takich stosunków z państwami trzecimi.
Ale traktaty pozostawiają także krajom członkowskim możliwość reagowania na sytuacje nadzwyczajne, które zakłócają normalne stosunki handlowe. W tym sensie działanie Polski i innych krajów regionu jest w pełni uzasadnione. I mówimy tu nie o czysto teoretycznych zagrożeniach, ale o realnych, zweryfikowanych przez życie w okresie poprzedzającym wprowadzenie unijnego embarga. Poziom rozregulowania rynków wewnętrznych tych krajów kilka miesięcy temu okazał się tak duży, że nie było innej możliwości opanowania sytuacji niż embargo. I – co ważne – sytuacja potencjalnego zagrożenia trwa nadal, a nawet jest trudniejsza, bo teraz mamy być obiektem transferu niemal całkowitego komponentu ukraińskich produktów rolnych z tegorocznych zbiorów.
Ukraina już zapowiada podjęcie kroków prawnych przeciwko Polsce na arenie międzynarodowej. Czy to przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę wszystkich ukroentuzjastów?
Na Ukrainie trwa gigantyczny konflikt wewnętrzny. Opcja proamerykańska zwarła się ze z nieoczekiwaną koalicją sił prorosyjskiej oligarchii i neobanderowskiej agentury proniemieckiej.
Stawką jest przyszłość Ukrainy, do której kluczem jest usunięcie przez połączone siły niemiecko – rosyjskie Zełenskiego. Ten konflikt zbożowy i pobudzanie kolejnych, antypolskich resentymentów, jest po prostu elementem tej wspólnej w istocie gry Moskwy i Berlina.
Dodatkowo, w zamyśle Brukseli od początku było wywołanie decyzją o zniesieniu embarga chaosu w Polsce w obliczu wyborów. Zakładali, że Warszawa ugnie się presji i pozwoli na powtórkę z poprzedniej sytuacji, a tym samym uderzy to ciężko w obóz rządzący. Kiedy zorientowali się, że Polska zastosuje adekwatne do sytuacji środki, szybko wezwali do Brukseli ludzi Tuska, aby stworzyć pozory tego, iż oppoisitionsführer nie maczał rąk w kreowaniu tej afery.
Niezależnie od tego wszystkiego, zachowanie Ukraińców w tej sprawie dowodzi, że zupełnie stracili rozum. Ale to nie pierwszy raz w historii.
Ukraiński minister rolnictwa już operuje dychotomią pojęciową, używając sformułowań „my i Unia” przeciwko Polsce i Węgrom. Czy ten polityk trochę się nie zagalopował?
Tak jak powiedziałem – Szmychal i jego ekipa to są po prostu ludzie prowadzeni na pasku Berlina. Realizują niemiecką agendę, która zakłada szybkie porozumienie z Rosjanami i uczynienie z Ukrainy współprotektoratu niemiecko – rosyjskiego. Niemcy mamią Ukraińców swoim przyszłym zaangażowaniem w odbudowę Ukrainy. A ci nieszczęśnicy nie dostrzegają, że Niemcy sami wkraczają w fazę, w której będą potrzebowali pomocy w swojej odbudowie.
W tym kontekście wypowiedzi ministra rolnictwa Ukrainy są po prostu elementem gry neobanderowców, którzy chcą zrujnowania stosunków ukraińsko – polskich. To ma w ich chorej wyobraźni doprowadzić do umożliwienia pełnego zaangażowania Niemców. Aż trudno komentować porażającą głupotę tych założeń, ale znając historię, trudno się tym ludziom dziwić, że dzisiaj się tak zachowują.
Ukraina grozi odwetowym zakazem importu polskich owoców i warzyw. Mamy się czego obawiać?
Jasne i proponuję, żeby od razu obłożyli embargiem dostawy uzbrojenia z Polski, a także zamknęli wszelki transfer na Ukrainę przez Polskę. Zwłaszcza dostaw amerykańskiego sprzętu wojskowego. Notabene, Ukraińcy już „popisali się” w Wilnie na szczycie NATO, gdzie obrażali kogo się dało, a zwłaszcza najważniejszych swoich sojuszników. Są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy. Tak jakby to innym miało bardziej niż im zależeć na tej wolności i suwerenności. To niepojęte, jak po tym wszystkim czego doznali od Polaków i Polski w ostatnim okresie, mogą tam funkcjonować ludzie pokroju tego ministra. Dowodzi to – niestety – z jaką łatwością ośrodki neobanderowskie zdobywają poklask na Ukrainie.
Jak powinniśmy ukształtować nasze stosunki z Ukraina? Jak znaleźć balans pomiędzy twardą ochroną własnej gospodarki, a wspieraniem militarnym Ukrainy w celu minimalizacji zagrożenia rosyjskiego? Czy może zagrożenie rosyjskie zostało już na tyle zminimalizowane, że nie ma potrzeby udzielania takiego wsparcia?
Wojna będzie trwała jeszcze parę lat. Trzeba mieć tego świadomość. Oczywiście Amerykanie mogą ją skończyć z dnia na dzień – kosztem Ukrainy – ale na to my nie mamy żadnego wpływu. To czy i kiedy tak się stanie, będzie funkcją relacji amerykańsko – chińskich i Ukraina jest tu tak pionkiem w wielkiej grze. My zaś musimy zachować czujność, aby ruchy amerykańskie nas nie zaskoczyły. To będzie miało decydujące znaczenie.
Koniec wojny to będzie jednak dopiero prawdziwy początek problemów dla nas. Ukraina będzie zdruzgotana i wyniszczona, niezdolna do samodzielnej egzystencji przez wiele lat. I do tego będzie wystawiona na agresywne zabiegi „sił odbudowy” z całego świata – przede wszystkim Niemców, Rosjan i Chińczyków. My musimy myśleć o tym najgorszym scenariusz i mieć koncepcje jak i z kim wziąć udział w grze, która nie pozwoli właśnie Rosjanom, Niemcom i Chińczykom zainstalować się trwale na Ukrainie.
Oprócz Polski podobne embargo wprowadziły także inne dotknięte kryzysem zbożowym kraje tj. m.in. Węgry, Rumunia i Bułgaria. Czy możliwa jest integracja wyżej wymienionych krajów wobec Polski, wobec faktu, że KE jest ślepa na interesy naszej części kontynentu?
Rumunia i Bułgaria są zakładnikami Brukseli, z uwagi na poziom korupcji w tych krajach.
Jeśli „podskoczą”, to Bruksela mocno w nie ugodzi, więc nie będą naszymi sojusznikami w tej walce. Póki się to nie zmieni, to będą udawali – w każdej sprawie – że są z nami. Ale realnie będą słuchać Brukseli. Chyba że Amerykanie ich przycisną – zwłaszcza Rumunów. Tylko raczej nie nastąpi to w sprawie „zbożowej”.