Wizjonerzy modlą się do komputera. O antyludzkiej religii Doliny Krzemowej
pch24.pl/wizjonerzy-modla-sie-do-komputera
(Oprac. GS/PCh24.pl)
Od biblijnego obrazu Szatana, po tolkienowskiego Saurona czy disney’owskiego Skazę, kultura do naczelnych przymiotów Zła zawsze zaliczała przebiegłość.
Ludzki intelekt posiada niebezpieczną wadę. Uznając rozum za jedyne narzędzie poznania, z czasem zakochuje się w jego tworach; nadaje im właściwości, których nigdy nie posiadały. Innymi słowy – tworzy idole.
Ontologicznie rzecz biorąc, człowiek nie może jednak stworzyć Boga. W tej materii – jak mówi Kohelet – „nic zgoła nowego nie ma pod słońcem”; bożki owe „mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą (…) z gardła swego nie wydobędą głosu” (Ps 115, 5 – 8).
Dlatego też Pismo Święte ocenia podobne postawy jednoznacznie. Prorok Izajasz wyśmiewa głupców, wykorzystujących drewno do budowy czy ogrzewania, by następnie z tego samego surowca tworzyć rzeźbę, „przed którą wybijają pokłony” i błagają ją o ratunek (Iz 44, 15). Apokalipsa gromi zaś tych, którzy nawet w czasie wielkiego ucisku „nie odwrócili się od tworów swoich rąk”. Zamiast błogosławieństwa, sprowadzają bowiem na siebie wyłącznie nieszczęście.
Jak tłumaczy prof. Jordan Peterson, w „Raju utraconym” Johna Miltona Lucyfer – najinteligentniejszy z aniołów – trafia do piekła dokładnie w momencie, w którym uznał, że może obejść się bez transcendencji.
Nowe idole
Dzisiaj pokusę całkowitego zamknięcia w doczesności rozpalają sukcesy związane z rozwojem wysokich technologii informacyjnych. Spektakularne osiągnięcia dużych programów językowych jak ChatGPT, zdają się utwierdzać niektórych w przekonaniu, że nasza egzystencja, mierzona aktywnością procesów mózgowych, niewiele różni się od zero-jedynkowych mechanizmów zachodzących w środowisku cyfrowym.
Oczywiście, dzisiaj mamy do czynienia z bardzo potężnymi narzędziami, które – podobnie jak człowiek – przeczesują oceany rozproszonej wiedzy, „uczą się” nowych metod, poszukują wzorców, dostrzegają niewidoczne wcześniej korelacje. Jednak, jak podkreśla John Varvaeke, profesor psychologii Uniwersytetu w Toronto, obecne LLM-y są tyleż „wybitnie inteligentne, co zdumiewająco nieracjonalne”.
Nieracjonalne, jeżeli rozumiemy przez to troskę o Prawdę; wymagającą autorefleksji, empatii, umiejętności radzenia sobie z samo-zwiedzeniem (self-deception). Daleko im do „mądrości”; ponieważ mądrość to coś znacznie głębszego niż umiejętność kompresowania informacji i wyszukiwania z nich związków oraz zależności. Obecne maszyny na pewno nie są również świadome, chociażby z tego względu, że – jak wyjaśnia neurobiologia – brakuje im substratu biologicznego.
Pod tym względem nawet najnowocześniejsze systemy AI wciąż nie różnią się od „bożków złotych, srebrnych, spiżowych, kamiennych, drewnianych, które nie mogą ni widzieć, ni słyszeć, ni chodzić” (Ap 9, 20).
Mimo to, nie brakuje takich, którzy – podobnie jak głupiec w wizji Izajasza – łudzą się, że niczym boski creator potrafią nie tylko „tchnąć w ich nozdrza tchnienie życia”, ale zbudować… boga.
„AGI, przybywaj!”
AGI (ang. general artificial intelligence), czyli ogólna (generalna) sztuczna inteligencja to „święty Graal” Doliny Krzemowej. Program posiadający elementy świadomości, potrafiący podejmować racjonalne, suwerenne decyzje i – co najważniejsze – replikować się, tworząc coraz potężniejsze wersje samej siebie. Program tak potężny, że nikt nie będzie w stanie go kontrolować; moment zwrotny nie tylko w historii ludzkości, ale w dziejach ewolucji wszechświata.
Wraz z upowszechnieniem ChataGPT, technokraci przeżywają adwent swojego techno-bóstwa. W 2022 r. Ilya Sutskever, czołowy naukowiec OpenAI, w kultystyczno-coachingowej manierze zachęcał pracowników do skandowania: „Poczuj AGI! Poczuj AGI!”. Samo wyrażenie stało się na tyle popularne, że pracownicy OpenAI stworzyli specjalne emoji – Feel the AGI na Slacku. W tym samym roku, niczym w rytuale voodoo, Sutskever dokonał symbolicznego spalenia drewnianej figurki reprezentującej wrogą sztuczną inteligencję.
Jeszcze w 2015 roku, z inicjatywy „złotego dziecka” samochodów autonomicznych, Anthony’ego Levandowskiego powstał związek wyznaniowy Way of the Future, zwany też ChurchGPT (Kościół GPT). Uczestnicy tego zgromadzenia za swoją biblię uznali „Nadejście Osobliwości” Raymonda Kurzweila, który jest przekonany, że właśnie tworzymy „boga”.
Niczym Izraelici opuszczeni przez Mojżesza, rzesze inżynierów i wizjonerów odlewają złotego cielca w nadziei, że rozwiąże za nas wszelkie problemy, a samych ludzi wyniesie do wiecznej szczęśliwości.
Ale również i my, stopniowo uzależniani od technologicznych świecidełek, zaczynamy czcić idole: „usynawiamy” je, antropomorfizujemy, chcemy nadawać prawa. Rekordy popularności bije doradztwo AI, AI jako źródło wiedzy ogólnej, terapeuta AI, nauczyciel AI, dziewczyna AI… Kult sztucznej inteligencji nie potrzebuje instytucjonalizacji. Najlepiej wyraża się przez samo użytkowanie.
Homo Deus: krótka historia… apokalipsy
W latach 80 XX wieku, w ramach w ramach współpracy amerykańsko-sowieckiej, powstał Instytut Esalen. Jak przekonuje Douglas Rushkoff, autor książki Team Human, filozofowie, naukowcy i spirytualiści spotkali się w nadziei na zapobieżenie wojnie nuklearnej. Ostatecznie jednak stworzyli światopogląd równie niebezpieczny, co bomba atomowa.
To właśnie przedostatniej dekadzie minionego stulecia wykładowcy Stanforda i inżynierowie NASA poznali rosyjski kosmizm – wyrosły z prawosławia ezoteryczno-gnostycki światopogląd mówiący o ponownym składaniu ludzi, atom po atomie; przenoszeniu ich świadomości do robotów i kolonizacji kosmosu.
Sowieccy inżynierowie z miejsca zdobyli serca naukowców wychowanych na kulturze hippisowskiej i LSD. Czołowi intelektualiści USA uwierzyli, że istoty ludzkie mogą nie tylko przekroczyć granice biologicznej, śmiertelnej powłoki, ale także manifestować się fizycznie poprzez nowe maszyny.
Samorealizacja za pośrednictwem technologii oznaczała porzucenie ciała – ale “to było w porządku”, ponieważ zgodnie z tradycją gnostycką, ciało było źródłem ludzkiego grzechu i zepsucia. Technologia została uznana jako ewolucyjny partner i nasz następca; na popularności zyskało przekonanie, że ludzie to zasadniczo obliczeniowcy, nie są za bardzo oryginalni ani kreatywni; a na obydwu polach – szybkości obliczeniowej i naśladownictwa – dużo lepiej sprawdza się komputer.
Stąd już niedaleko było do przekonania, że ludźmi można dowolnie sterować, wręcz ich hakować (sic!). Od stron internetowych po oprogramowanie telefonów komórkowych, najbardziej przełomowe wynalazki miały służyć jednemu celowi – zmieniać przekonania i zachowania.
Nawet jeżeli w konsekwencji pozostawiają psychikę w zgliszczach, antagonizują i atomizują, chcą zastępować człowieka w pracy albo wyciskać z niego ostatnie krople potu. Opisywany przez Shoshanę Zuboff „kapitalizm inwigilacji” wymyka się racjonalności, zdrowemu rozsądkowi ale i elementarnemu poszanowaniu dla zdrowia z prostego powodu. Stojąca za nim myśl jest od samego początku wybitnie anty-ludzka. Podobnie jak w marksizmie, człowiek nie posiada żadnej wartości, poza wartością materiału, z którego można zbudować coś lepszego. Transhumaniści widzą w nas wyłącznie kopalnie informacji; niezbędnego surowca do budowy coraz większych i coraz bardziej żarłocznych modeli językowych.
Czy wciąż jesteś pewien, że technologiczni magnaci, uznający człowieka za problem, a technologię za rozwiązanie – stworzyli ChataGPT, PayPala, Google’a i Facebooka aby Ci służyły?
Piotr Relich