Złodziejstwo popłaca!! Sędzia kradł pendrive’y 6 lat temu. Jest bezkarny, „zarobił” pół miliona i dostał 20 tys. nagrody jubileuszowej ! Gang „niezależnych”.
Grzegorz Broński https://niezalezna.pl/473459-sedzia-kradl-pendrive-y-6-lat-temu-jest-bezkarny-zarobil-pol-miliona-i-dostal-20-tys-nagrody-jubileuszowej
Ta sprawa „wyjątkowo nie ma szczęścia”, bo ciągle się coś dzieje, co uniemożliwia zakończenie.
– mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” osoba znająca kulisy historii.
Chodzi o Roberta W., sędziego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, którego sklepowi ochroniarze złapali na gorącym uczynku, gdy kradł sprzęt elektroniczny. Później odkryto, że to samo wcześniej zrobił w innym markecie. Te wydarzenia miały miejsce w lutym 2017 r., czyli minęło już sześć lat, a on nadal jest sędzią, chociaż dowody winy były oczywiste od początku – nie tylko zeznania świadków, lecz także nagranie monitoringu.
To był przykry widok obserwować sędziego chodzącego między półkami, z cążkami, niszczącego zabezpieczenia i kradnącego – wspomina nasz rozmówca.
Robert W. już usłyszał prawomocny wyrok: kara pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywna. Mimo to do dziś pozostaje sędzią, bo zgodnie z prawem nawet delikwent skazany za przestępstwo umyślne nie zostaje „z automatu” wyrzucony z zawodu. Konieczne jest odrębne postępowanie dyscyplinarne.
I takie zostało wszczęte. W pierwszej instancji Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego usunęła W. z grona sędziów. To orzeczenie zostało zaskarżone, a później sprawa utknęła na długie miesiące wskutek awantury o funkcjonowanie ID. Po wprowadzonych zmianach sprawa W. trafiła do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego.
W tym czasie skazany za kradzież sędzia mógł liczyć na regularne przelewy. Nawet po obniżeniu poborów o 50 proc., i tak dostaje pokaźną sumę – ok. 8 tys. zł. Zwłaszcza że W. jest zawieszony w czynnościach służbowych, a więc nie pracuje. Od sześciu lat!
Mało tego, w 2019 r. Robert W. obchodził 35-lecie pracy zawodowej i z tego tytułu otrzymał… jubileuszową nagrodę. Około 20 tys. zł.
W końcu jednak pojawiła się szansa na finał bulwersującej sprawy. Na 17 stycznia wyznaczono bowiem termin rozpoznania zażalenia i mogło zapaść orzeczenie kończące epopeję z sędzią -złodziejem. Ale Robert W. sprawił „niespodziankę”. W piątek 13 stycznia, czyli tuż przed posiedzeniem, trafił do szpitala, a jego pełnomocnik przekazał do sądu zaświadczenie o hospitalizacji.
Mamy do czynienia z usprawiedliwioną nieobecnością. – informuje nas Piotr Falkowski, zastępca rzecznika SN, który o szczegółach stanu zdrowia W. nie mógł mówić z oczywistych względów.
Ale ponieważ wcześniej W. zażądał, aby rozprawa odbyła się z jego udziałem, więc została ona odroczona. I nie wiadomo, kiedy następna. Falkowski przyznał, że wyznaczono „termin z urzędu”, a to oznacza brak konkretnej daty.