Złote rybki i trupy w szafie
Izabela Brodacka
Pewien młody człowiek, student uczelni lotniczej, do którego prawdomówności mam zaufanie, bo jako uczeń zawsze przyznawał się uczciwie do swoich wybryków, opowiadał mi, że podczas nudnych lecz obowiązujących zajęć na siłowni chłopcy puszczają sobie transmisję obrad X kadencji Sejmu i zaśmiewają się do łez, bo lepszego kabaretu nie potrafią sobie wyobrazić. Dodam, że młody człowiek nie głosował na PiS, bo jak powiedział „te ponure dziadki nie mówią nic śmiesznego”. Tacy jak on i jego koledzy wybrali kiedyś do Sejmu na (p)osła Jachirę tylko dlatego, że bawiło ich obserwowanie jak wściekle nakłuwa szpilką figurkę Kaczyńskiego i dopisywali na kartach wyborczych: „Król Julian na prezydenta”. Do programu PiS nie mieli żadnych zastrzeżeń, nic ich nie obchodził podobnie jak nie obchodzi ich program PO. Kaczyński ich po prostu znudził.
Razem z moim byłym uczniem zastanowiliśmy się kto w ostatnich wyborach głosował na PO a raczej na KO. Przede wszystkim luzacy, tacy jak on znudzeni polityką młodzi ludzie. Co charakterystyczne – on i jego niepoważni koledzy traktują swoje studia bardzo poważnie. Dbają o kondycję, wspinają się w Tatrach, w skałkach i na ściance, ćwiczą na siłowni. Wiedzą wszystko na temat katastrof lotniczych, historii lotnictwa, czy nietypowych konstrukcji. Mając w planach zawód pilota czy kontrolera lotów liczą się z koniecznością podejmowania odpowiedzialności za życie innych ludzi.
Przerasta ich jednak perspektywa odpowiedzialności za życie większej zbiorowości takiej jak naród czy społeczeństwo. Głosują dla zabawy, a z obrad Sejmu czerpią rozrywkę. Faktycznie zarejestrowano dużą, niespotykaną dotąd, liczbę obserwujących obrady Sejmu. W czasie wygłaszania przez premiera Mateusza Morawieckiego expose, liczba osób oglądających na platformie YouTube obrady Sejmu X kadencji przekroczyła podobno 229 tysięcy, a potem nawet ponad 242 tysiące. Nie jest to jednak bynajmniej tak, że społeczeństwo zachwycają nowe porządki. Najbardziej typowy komentarz jaki słyszy się w sklepie czy na ulicy to: „ale cyrk”. W ten cyrk wpisuje się wybryk posła Brauna, który gaśnicą proszkową potraktował zapaloną w Sejmie menorę. Ten cyrk oglądało podobno kilkaset milionów widzów na całym świecie. Choć niewątpliwie trudno jest walczyć o sekularyzację państwowych instytucji celebrując w jednej z nich (teoretycznie najważniejszej) wybrany arbitralnie obrządek religijny, działania posła Brauna przyniosą zapewne więcej szkody niż pożytku.
Widać jakie spustoszenia w logicznym myśleniu uczyniła tak zwana polityczna poprawność. Ciekawe jaka byłaby reakcja licznych słabych intelektualnie (p)osłów, którzy teraz potępiają w czambuł Brauna gdyby w holu sejmowym zainstalowano szopkę świąteczną. Postępowcom europejskim przeszkadzają nawet medaliki na szyjach pielęgniarek w szpitalu czy w hospicjum.
Druga kategoria głosujących to – jak powiedział mój były uczeń – ludzie, którzy mają pamięć złotej rybki akwariowej. Już nie pamiętają wszystkich odrażających afer z czasów rządów PO. Zapomnieli o sprzedaniu kolejki na Kasprowy Wierch, o aferze Amber Gold, o próbie sprzedaży Lotu, o oddaniu śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w obce, wrogie ręce.
Trzecia kategoria to – jego zdaniem – ludzie, którzy mają inteligencję złotej rybki. Święcie wierzą w obietnice wyborcze, co gorsza w obietnice składane przez notorycznych kłamców. Nie rozumieją, że sprzedaż doskonale funkcjonujących spółek państwowych, które przynoszą Polsce ogromne zyski to działanie głupiego Jasia z bajki Kryłowa wzorowanej na klasyku jakim był La Fontaine. Związek frazeologiczny „ Tuer la poule aux oeufs d’or” oznaczający po polsku- „zabić kurę znoszącą złote jaja” funkcjonuje w sensie dowodu skrajnej głupoty w wielu językach świata
I ostatnia, najważniejsza kategoria to ludzie, którzy mają trupa w szafie. Tak się dziwnie składa, że jeżeli ktoś jest gorącym zwolennikiem rządów Tuska prawie zawsze okazuje się, że jego dziadek lub ojciec walczył z bandami ( czytaj z podziemiem niepodległościowym lub z AK), był wojskowym prokuratorem lub wprost funkcjonariuszem UB. Nic dziwnego, że popierają Tuska sami zainteresowani. Przecież obiecał likwidację IPN, jedynej instytucji, która zajmuje się nie skłamaną historią Polski, oraz obiecał przywrócenie ubekom wysokich emerytur przyznanych im za zbrodnie dokonane na polskim społeczeństwie. Nic dziwnego, że popierają Tuska ich dzieci. Zajmują zrabowane przez ich rodziców domy i mieszkania, robili karierę w PRL i podobnie jak Holland czy Janda chcą żeby „ było jak było”. Udało im się przejść suchą stopą przez czerwone morze komunizmu i różowe morze postkomunizmu. Chcą, żeby dalej było tak samo różowo. Nikt nie rozliczył zbrodni popełnianych przez ich przodków, nikt nie odebrał im przywilejów ani stopni naukowych zdobytych na propagowaniu marksizmu, zdobyli status opozycji jako rewizjonistyczni dysydenci, próbowali nobilitować jako „ ludzi honoru” nawet komunistycznych aparatczyków i oprawców i częściowo im się to udało. Przygotowaniem do tego ( ciśnie mi się na klawiaturę bardziej adekwatny termin -подготовка) było powstanie „warszawki” czyli salonu, w którym spotykali się ludzie kultury, dzieci komunistycznych aparatczyków a nawet sami aparatczycy oraz niektórzy przedstawiciele starej przedwojennej inteligencji. Na przykład w salonie państwa Karpińskich brylowały córki Ochaba, miłe i inteligentne dziewczyny. Jedna z nich Maryna była jak pamiętam świetną tłumaczką, a Zosia uczciwą nauczycielką. Nikt nie zgłaszał wobec nich żadnych zastrzeżeń bo przecież dzieci nie odpowiadają za winy rodziców. To że korzystają z przywilejów tych rodziców jakoś nam umykało. Trzeba przyznać córkom Ochaba, że – o ile wiem- nie biorą udziału w obecnych antypolskich seansach nienawiści.
To nie jest tak, że zasłaniam się poglądami jakiegoś mitycznego studenta. To postać – zapewniam – autentyczna i naprawdę odbyła się opisywana rozmowa. Wybrałam go sobie na swego porte-parole bo się z jego poglądami całkowicie zgadzam.