Życie na linie 3. Kontrola z Izby Skarbowej

Życie na linie 3

Pędząca Glizda

Pewnego zimowego dnia w lokalu firmy „ Okienko” pojawiła się kontrola z Izby Skarbowej. Od początku działalności spółdzielni przyjęto wrzucać wszelkie faktury i dokumenty do ogromnego pudła po telewizorze albo nawet po jakimś sporym meblu i nikt do niego nie zaglądał. Dziewczyny prowadzące księgowość, które nie były wcale księgowymi tylko żonami albo narzeczonymi, koleżankami czy partnerkami chłopców pracujących na linie jakoś sobie z tymi rachunkami radziły.

Konfiguracje miłosne i przyjacielskie zmieniały się w tym środowisku częściej chyba niż zwykle więc żona jednego mogła tak naprawdę być przyjaciółką czy narzeczoną drugiego, ale to nie ma nic do rzeczy.

Przy kontrolerce wyszły na jaw zdumiewające fakty. Okazało się, że według faktur ta sama osoba tego samego dnia remontowała kolejkę na Kasprowy Wierch i pracowała na dachu jakiegoś kościoła. Sugerowało to poważne uchybienie jakim jest kreatywna księgowość, ale niczym nie zmieszani chłopcy głośno debatowali przy kontrolerce, którą z kilku hipotetycznych lokalizacji wolą. Gdy kontrolerka zaczęła trochę grymasić zgromadzili się w łazience i losowali ułamaną zapałką który z nich ma- jak to mówili – zrobić jej dobrze. Wszelkie tajne polityczne narady zwane przez nich knuciem odbywały się zawsze w łazience. O święta naiwności!

Ostatecznie stanęło na kolacji, tańcach, kwiatach i czekoladkach. Pechowiec, który wylosował ułamaną zapałkę skarżył się potem, że zatruł się w eleganckiej knajpie łososiem a poza tym czuł się po dansingu jak po maratonie. Dama była starszawa, kształtów rubensowskich i zdecydowanie niewytańczona – balowali wiec do samego rana. Czy zjedli razem śniadanie nie chciał powiedzieć. Chłopcy jak zwykle optymistycznie zakładali, że pozytywny wynik kontroli skarbowej zawdzięczają swemu urokowi i umiejętnościom tanecznym pechowego kolegi. Nie dopuszczali logicznego przecież podejrzenia, że ktoś trzyma nad nimi ochronny parasol, że nad nimi jest jakaś krysza.

CDN

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”