Życie na linie 8
Sztuka wysoka i piłka kopana.
Pędząca Glizda.
Im głębiej wchodził Chyży Rój w politykę, im ważniejszy się czuł, tym trudniej było się z nim dogadać dawnym kolegom z „Okienka”. Wzorem klubów, w których spotykali się w Harlemie gangsterzy i artyści jazzowi, w rodzinnym mieście Chyżego założono Flax Club z nadzieją, że będzie promował sztukę wysoką. A przede wszystkim artystów z grona pracowników spółdzielni „Okienko”. Jak pisałam- w tym środowisku nie brakowało różnych oryginałów. Jeden z nich o ksywce Jemioła pochodzącej wprost od nazwiska Jamiołkowski malował przedziwne obrazy. Na przykład rynek Kazimierza Dolnego widziany z perspektywy leżącego na rynkowym bruku -nie wiadomo -pijanego czy naćpanego. Powykrzywiane kazimierzowskie kamieniczki jak wampiry pochylają się nad jego głową z wrogo wytrzeszczonymi oknami. Albo naga para siedząca sztywno i ponuro przy stole, jak stare małżeństwo, z ukrytymi elegancko pod stołem genitaliami. Albo ponury mężczyzna kołyszący w ramionach martwego zająca.
Pewnego razu Flax Club urządził aukcję obrazów. Ku wściekłości profesorów lokalnej Akademii Sztuk Pięknych wszystkie płótna Jemioły poszły jak ciepłe bułeczki. Dla tych profesorów Jemioła był człowiekiem znikąd, bez dyplomu, a więc w zasadzie malarzem nielegalnym. Gorąco tęsknili do czasów gdy żeby mieć prawo urządzić wystawę, albo legalnie sprzedawać swoje prace, trzeba było uzyskać tak zwane uprawnienia artystyczne. Pewien obecny na aukcji profesor Akademii słynął z tego, że jako członek komisji przyznającej te uprawnienia każe rozkładać oleje, akwarele i gwasze niedzielnych artystów na ziemi i przebiera je kopiąc. Z fularem na szyi i chyrą siwych włosów wyglądał jak papcio Chmiel. Zapytał mnie, które obrazy najbardziej mi się podobają. Odpowiedziałam uczciwie, że Jemioły. „ No właśnie, to sztuka akurat dla kucharek” –łaskawie zauważył odchodząc.
W klubie Flax obok polityków gangsterów i ludzi półświatka brylowali wieczorami liczni pracownicy „Okienka.” Chyży Rój początkowo trzymał się na uboczu, lecz w miarę wzrastania jego politycznych apetytów i politycznych wpływów robił się coraz ważniejszy. Mądrzył się na wszelkie możliwe tematy, a jego akolici pokornie wysłuchiwali tych bredni.
To samo dotyczyło tradycyjnie rozgrywanych przez chłopaków meczów piłki kopanej. Taki mecz odbywał się między innymi w Sylwestra. Gracze – jak twierdzili – musieli dla podtrzymania dobrych relacji z lekceważonym kiedyś kolegą podkładać mu się na boisku. No cóż – choć Chyży nie był jako żywo Maradoną dorównywał jednak -jak twierdził – liczbą strzelonych goli nie tylko Maradonie lecz nawet Lewandowskiemu.
Dzięki pracującym na jego sukces graczom zasłynął strzeleniem gola podczas meczu towarzyskiego z delegacją rządową sąsiedniego kraju.
Niełaska Chyżego miała konkretne konsekwencje finansowe czy wręcz bytowe. Zawsze ugodowy, podporządkowany Pluskwa zmieniał dzięki Chyżemu mieszkania i prace jak rękawiczki, natomiast niepokorny i uczciwy, prawdziwy opozycjonista Nasielski był w tym towarzystwie sekowany i oskarżany- zupełnie bezpodstawnie zresztą- o ohydne potraktowanie bliskiej mu kobiety. Ale to wszystko przecież były drobiazgi. Wygranie na przykład ze Stalinem w szachy groziło nie tylko jego niełaską i złym humorem, lecz nawet śmiercią lub kalectwem.
C D N
Zbieżność nazwisk [??] i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”