Psychopatologia władzy. Życie na linie 14

Życie na linie 14

Psychopatologia władzy

Chłopcy z „Okienka” zastanawiali się często, w grupach i podgrupach, dlaczego Chyży jest taki wredny i mściwy. Podobno ojciec go lał, w domu mówiło się po niemiecku, a dzieci w szkole malowały mu na tornistrze swastykę. To taka psychologia dla ubogich intelektualnie, psychologia rodem z pism dla kobiet, wykładanych w poczekalni stomatologa czy ginekologa. Chłopcy prezentowali – chcąc nie chcąc ten – właśnie poziom.

Jednak poważni naukowcy, socjologowie i psychologowie też często tłumaczą zagadki historii traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa historycznych postaci. Na przykład Boris Souvarine, a właściwie Borys Lifszyc, ukraiński Żyd czy żydowski Ukrainiec nota bene autentyczny komunista uważany za pierwszorzędnego krytyka komunizmu, w pierwszym rozdziale książki „Stalin, rys historyczny bolszewizmu” długo rozwodzi się nad dzieciństwem i młodością Soso. Miliony Żydów uniknęłyby- według tych historyków – swego losu gdyby Hitlera przyjęto na studia malarskie w Wiedniu., gdyż o swoje niepowodzenia oskarżał żydowskich wykładowców tej uczelni. 20 milionów ludzi nie zginęłoby gdyby ojciec Stalina nie był alkoholikiem i nie katowałby jego i jego matki. Stalin nie znienawidziłby również do tego stopnia religii gdyby w cerkiewnej szkole nie tłukł go okrutny wychowawca, Dmitrij Chachutaszwili. Stalin miał wady genetyczne, miał zrośnięte palce stóp co narażało go na drwiny kolegów. Goebbels miał stopę końsko szpotawą co z pewnością nie ułatwiało mu życia i kariery.

Takie dywagacje można snuć w nieskończoność bez większego sensu. Niewątpliwie jednak poczucie krzywd doznanych w dzieciństwie może zaowocować w życiu dorosłym brakiem empatii, całkowitym brakiem lojalności wobec kogokolwiek, oraz skłonnością do intryg i rozgrywek, czyli rozwinięciem się typowych cech psychopatycznych.

Ciekawsze jest jednak dlaczego otoczenie takich niemiłych, wręcz psychopatycznych typów pozwala im wspiąć się na wyżyny władzy, dlaczego rozpoznawszy ich cechy charakteru lekceważą je.

Paul Ludwig Hans Anton von Beneckendorff und von Hindenburg jak i cała arystokracja niemiecka lekceważyli po prostu Hitlera, uważali, że będzie łatwo nim powodować. Podobnie przywódcy strajku w stoczni – jak sami mówili – lekceważyli Bolka. „Takim głupkiem będzie łatwo sterować” – mówili. Szpetnie się przeliczyli. Podobnie przeliczyli się koledzy Chyżego, których traktował czysto instrumentalnie i za nic miał słynną, wielokrotnie opisywaną i wychwalaną „okienkową” solidarność.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

Kasa misiu kasa. Życie na linie 13

Życie na linie 13

Kasa misiu kasa

Jak już mówiliśmy chłopcom z „Okienka” za czasów przebrzydłej komuny, którą zwalczali knując co sił w ubikacji, przy szumie lejącej się w umywalce wody, nie brakowało kasy. Naiwnym wydawało się, że marnując wodę zabezpieczają się przed podsłuchaniem przez organy bzdur, które głosili. Przeciętny robotnik wysokościowy z „ Okienka” zarabiał miesięcznie tyle co nauczyciel przez dwa lata. Starczało na niekończące się posiady w lokalnych knajpach. Nikt nie rozliczał kelnera z dopisywania do rachunku numeru kołnierzyka i butów. Pieniądze lały się jak woda w historycznej umywalce. Tylko jeden z chłopaków, który nie pił i nie używał, dorobił się wielkiej firmy o europejskim zasięgu. Po zmianie ustroju zatrudniał chłopców jako robotników budowlanych i – jak sam mawiał- jako kapciowych. Jeden z nich woził dzieci do szkoły oraz teściową do sanatorium inny wyprowadzał psy i robił zakupy. Płacił nieźle ale nie umywało się to do poprzednich zarobków. Bzdury które głosili chłopcy podczas seminariów klozetowych sprowadzały się do idei zlikwidowania wszystkiego co się da . Przede wszystkim należało ich zdaniem zlikwidować system emerytalny i ubezpieczenia zdrowotne. Chłopcy przeświadczeni, że do końca życia będą zarabiać tak jak za czasów PRL nie płacili żadnych składek , nie oszczędzali i nie martwili się o przyszłość. Niejeden obudził się z ręką w nocniku. Zaczęło nawalać zdrowie bardziej nadwątlone przez procenty niż przez huśtanie się na linach. Skończyły się kominy płacowe. Jeden z chłopców doprowadzony do ostateczności zatrudnił się jako strażnik kolejowy i po nocach wędrował wzdłuż torów z własnym psem. Przy czym pies – jak twierdził- też został zatrudniony i zarabiał więcej od niego. Inny wyspecjalizował się w renowacji kościołów. Mieszkał na plebaniach i za jeden uśmiech był tuczony przez wyposzczone księżowskie gospodynie. Niektórym zatrudnienie dała również rozwijająca się szybko telefonia komórkowa. To wszystko nie satysfakcjonowało jednak Chyżego. Jak sam mawiał musi wejść w politykę bo inaczej, przy swoich kwalifikacjach intelektualnych, skończy jako nauczyciel szkoły podstawowej na wsi. Polityka daje satysfakcję – jak mawiali chłopcy- lepszą od orgazmu, lecz nie daje szybko prawdziwej kasy. Dlatego Chyży znalazł sobie sponsora. Był to biznesmen, którego było stać na wynajmowanie połowy piętra w stołecznym hotelu, finansowanie imprez kulturalnych i -przez zmianą ustroju- wydawnictw bezdebitowych. Przytulił Chyżego i jego akolitów. Nie mieli żadnych problemów z braniem kasy od podejrzanego typa. Wyznawali zasadę: „ bierz kiedy dają, tańcuj kiedy grają” jak im się wydawało skuteczniejszą od historycznie sprawdzonej zasady: „ brać i nie kwitować”. Toteż jak się wkrótce okazało musieli tańczyć tak jak im zagrano.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

Życie na linie 12. „Mieszanina nihilizmu i cynizmu”.

Życie na linie 12. „Mieszanina nihilizmu i cynizmu”.

Pędząca Glizda

Jak oceniali Chyżego koledzy? „Mieszanina nihilizmu i cynizmu” – mówili o nim najczęściej. Inni chłopcy z „Okienka” też bywali cyniczni lecz raczej w gębie. Był w nich rys romantyczny – tęsknota do wielkiej miłości, do wielkich przygód, wyczynów sportowych i podróży. Jedni się wspinali, inni żeglowali, jeszcze inni latali na paralotni. Natomiast Chyży był typowym produktem marginesu społecznego. Chłopiec z miejskiego podwórka, z niezamożnej rodziny, którego jedyną rozrywką było „haratanie w gałę” piłką szmacianką. Jak mówili koledzy – Chyży ma w sobie coś z Rosjan z ich charakterystyczną labilnością. Potrafi zjednać sobie ludzi, bratać się z nimi i nagle i niespodziewanie potraktować ich, nie wiadomo dlaczego, z niezwykłą brutalnością. Opowiadali jak walił kiedyś piłką w roślinkę w doniczce, którą dostał od kogoś w prezencie, tak długo, aż z roślinki zostały same strzępy. Dopiero wtedy się uspokoił. Przy czym robił to na zimno, bez emocji która mogłaby wytłumaczyć to idiotyczne zachowanie.

Gdy wszedł w świat polityki zaczął snobować się na znawstwo win, cygar i muzyki klasycznej. To znawstwo było jednak nie najwyższej próby. Kiedyś zachwycał się odtwarzaną z płyty – jego zdaniem – sonatą Beethovena, podczas gdy był to „Koncert włoski” Bacha. Pomylić Bacha z Beethovenem i sonatę z koncertem to dla melomana prawdziwa sztuka. Wyjaśnienie było proste – pomyliły się koperty, w których były przechowywane płyty. Co ciekawe nikt nie odważył się zwrócić Chyżemu uwagi na popełniony błąd. Koledzy i pracownicy bali się jego słynnych napadów wściekłości. Wiedzieli, że jest zakompleksiony i wyjątkowo mściwy. Wiadomo – mówili- Chyży Rój musi być mściwy. Tak jak każdy rój gryzących owadów.

Tylko raz, jeden z kolegów zareagował po męsku na świństwo, które zrobił mu Chyży organizując skierowany przeciwko niemu strajk w elektrociepłowni. Chyży malował jakieś drzwi do kibla czyli wykonywał pracę tak zwanego „dołowego” albo w grypserze „okiennej” „kapelucha” a chciał być opłacany jak robotnik wysokościowy pracujący w ciężkich warunkach, bo w działającej elektrociepłowni. Brygadzista sprał go po mordzie i w ten sposób zakończył się strajk. Tę nauczkę Chyży dobrze zapamiętał. Unikał brygadzisty jak tylko mógł i starał się szkodzić mu po cichu. Chyży nie pił wódki co w oczach chłopców z „Okienka” było wadą. Wiadomo, że lud uważa niepijącego za kapusia, kapustę, kabel czy – jak to teraz mówią- „sześćdziesionę”. Chłopcy naśmiewali się po cichu z zachwytów Chyżego nad toskańskim winem Brunello di Montalcino. Twierdzili, że gdyby mu podetknąć sikacza z kartonu, w butelce od Brunello, zachwycałby się tym sikaczem tak jak zachwycał się Bachem wziętym za Beethovena. Byli niesprawiedliwi. Bach Bachem ale do win Chyży miał naprawdę nosa. Nie zmienia to faktu, że pozując na dżentelmena z cygarem w ręku, którym się oczywiście, jak trzeba, nie zaciągał, z kieliszkiem włoskiego wina i przy dźwiękach – jak to złośliwi chłopcy nazywali – jakiejś muzyki pogrzebowej wyglądał tak jak wyglądał, jak mały Jaś, który roi sobie, że jest arystokratą. No może nie koniecznie arystokratą z urodzenia, lecz arystokratą ducha. Chyży nie miał żadnych hamulców jeżeli chodzi o sposoby pozyskiwania środków na cygara i drogie wina. Zresztą w „ Okienku” za czasów komuny nikt nie miał kłopotów z kasą. Dopiero gdy komuna niefortunnie się skończyła w wyniku – jak chłopcy naiwnie sądzili – ich intensywnego knucia, a tak naprawdę w wyniku szatańskiego planu wydymania społeczeństwa, wielu z chłopców straciło grunt pod nogami. Lecz Chyży Rój dopiero wtedy rozwinął żagle.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

=====================================

Mirosław Dakowski:

Marek, nazywany w młodości “Siwym “, bo był wtedy jasnym blondynem, opowiadał nam po latach przy żeglarskim ognisku, jak przekonał swego podwładnego, przy pomocy prania po mordzie, by przestał pajacować ze strajkiem.

Gdy aferałowie zostali powołani do „władzy”, usłyszał: „Ty, Marek, nie nadajesz się na ministra; jesteś za uczciwy”. Pozostał przy konserwacji wiatraków. Niemieckich.

Obecny przy ognisku Maciek P. uśmiechał się jakby zażenowany i tłumaczył: „bo wiecie, wy nie możecie zrozumieć wielkiej polityki; w tym trzeba być”.

Tusk robi to, co umie najlepiej. Od dzisiaj podwyżki cen na żywność.

Tusk robi to, co umie najlepiej. Od dzisiaj podwyżki cen w sklepach

1.04.2024 tusk-robi-to-co-umie-najlepiej

Donald Tusk. Foto: PAP
Donald Tusk. Foto: PAP

Z końcem marca wygasło rozporządzenie, na mocy którego produkty żywnościowe zostały objęte obniżoną, zerową stawką VAT. Tym samym od poniedziałku stawka VAT na żywność wynosi znowu 5 proc.

Z końcem marca wygasło rozporządzenie, na mocy którego produkty żywnościowe objęte były obniżoną, zerową stawką VAT. W rezultacie od poniedziałku stawka podatku od towarów i usług będzie wynosić 5 proc.

Zmiana obejmie m.in. mięso, ryby i przetwory, mleko i produkty mleczarskie, jaja, miód naturalny, warzywa, owoce i przetwory, oraz orzechy. 5-proc. stawka VAT zostanie przywrócona także na tłuszcze roślinne i zwierzęce, zboża i przetwory ze zbóż, m.in. pieczywo i pieczywo cukiernicze, preparaty i mleko do żywienia niemowląt i dzieci, woda pitna i wybrane napoje, a także na dietetyczne środki spożywcze specjalnego przeznaczenia medycznego.

Według szacunków NBP, powrót do pięcioprocentowej stawki VAT może podbić inflację o 0,9 pkt. proc.

Podnoszenie podatków to jest to, co premier Donald Tusk robi najlepiej. Przypomnijmy, że to właśnie Tusk w 2011 roku podniósł tymczasowo podatek VAT z 22 na 23 proc. „tymczasowo na 3 lata”.

A już niedługo zapłacimy więcej za energię elektryczną, co oczywiście przełoży się na ceny wszystkich towarów i usług. Inflacja znowu wzrośnie, a rząd będzie zadowolony, bo im większa inflacja tym więcej może nam ukraść. I tak się kręci ten złodziejski proceder.

Życie na linie 11. Postmodernizm i „Okienko”. „Drogowskaz nie biegnie w kierunku, który wskazuje”.

Życie na linie 11 Postmodernizm i „Okienko”. „Drogowskaz nie biegnie w kierunku, który wskazuje”.

Pędząca Glizda

W czasie stanu wojennego ZSRR objęty był tak zwanymi sankcjami. Nie wolno było wysyłać do tego kraju sprzętu elektronicznego i to w żadnej postaci. Chodziło oczywiście o to żeby Sowieci nie korzystali ze zdobyczy naukowych zachodniego świata. W tym okresie, w ramach pomocy, przychodziło do Polski wiele celowo słabo kontrolowanych – jak sądzę – paczek. W tych paczkach przemycano różne urządzenia. które miały służyć knuciu przeciwko komunie. Były wśród nich drukarki a także komputery, nadajniki i radia. Sama dostałam kiedyś paczkę z szeleszczącym w niej proszkiem do prania, w której na specjalnie podwieszonym woreczku ukryte było kilkadziesiąt odbiorników wyglądających jak niewielki zegarek z antenką, przeznaczonych dla więźniów oraz internowanych, do odbioru sygnałów z wolnego świata. Oddałam je pod wskazany adres i bardzo tego pożałowałam dowiedziawszy się, że niektórzy chłopcy z szerokiej otuliny „Okienka”, szczególnie ci, którzy zaprzyjaźnili się ( albo wręcz spoufalili ) z ciotką Irenką, zostali wprowadzeni na warszawskie salony i mogli zarabiać zgodnie ze specjalnym modus operandi tego środowiska.

Otóż w Warszawie wychodziło wówczas nielegalne albo półlegalne pismo o szumnym tytule skupiające tak zwaną intelektualną warszawkę. Naczelny tego pisma wszedł w strukturę pozwalającą zarabiać na omijaniu embarga na dostawy elektroniki do Sojuza. Elektronikę z przesyłanych masowo do Polski paczek zbierało się w określonym super tajnym punkcie, skąd dostarczano ją zaufanemu pośrednikowi, a on przekazywał ją sobie tylko znanymi kanałami do ZSRR. On też wypłacał honoraria nieporównywalnie większe od wierszówki, którą można było zarobić wypisując tromtadrackie bzdety w piśmie o napuszonym tytule. Ciekawe, że ci wszyscy intelektualiści nie widzieli żadnej sprzeczności pomiędzy swoim sposobem dorabiania, a szczytnymi hasłami, które głosili. Może dlatego, że wywodzili się po części spośród poszukiwaczy sprzeczności, które to poszukiwanie sprzeczności utrwaliło się jako akceptowanie wszelkich sprzeczności. A może dlatego, że jak twierdzili: „ drogowskaz nie biegnie w kierunku, który wskazuje”.

U bram kraju czaiła się wówczas ponowoczesność. Propagował ją i opisywał człowiek, który kiedyś walczył w Polsce z bandami. Potem członkowie tych band, czyli logicznie rzecz biorąc bandyci, zostali przemianowani w głównym nurcie mediów czyli- jak niektórzy powiadają- w głównym nurcie szamba, na bohaterów. Od pewnego czasu znowu usiłuje się zrobić z nich bandytów. Komuniści w okresie transformacji chętnie transformowali się na liberałów, potem liberałowie na katolików, najczęściej – jak ich nazywano- „podstępowych” i podstępnych – bo blisko im się okazało do zwolenników eutanazji i aborcji.

Duch ponowoczesności unosił się również i nad „ Okienkiem”. Nigdy nie było wiadomo kto jest z kim, jak i po co. Nigdy nie było wiadomo czy ktoś jest prostym robolem czy wyrafinowanym intelektualistą czy jednocześnie robolem i intelektualistą. A może raz robolem, a raz intelektualistą. Jakby oni wszyscy byli transformersami czyli fikcyjną rasą pozaziemskich istot potrafiących nieustannie się przeobrażać.

W kwestii obyczajów też zapanował- jak zresztą wszędzie- specyficzny kontredans. Elity mówiły językiem dawnych nizin społecznych, ale ich zdaniem tylko oni mieli do tego prawo, a w ich ustach soczyste przekleństwa brzmiały jak poezja, jak trzynastozgłoskowiec. Elity pędziły bimber, a plebs pomalutku uczył się pijać wino. Na początek tylko słodkie albo półsłodkie. Przestał obowiązywać tak zwany dress code . Nie sposób było- jak to mówił kiedyś lud -„poznać pana po cholewach” bo do Opery można było wejść w podartych spodniach, które stały się zresztą szczytem elegancji, a guru opozycji potrafił odbierać order w crocsach. Hipsterzy ( cokolwiek to słowo może znaczyć) nosili w zimie sandały nakładane na bose stopy, a białe skarpetki stały się znakiem rozpoznawczym człowieka z nizin społecznych, dorobkiewicza, człowieka spoza towarzycha warszawki.

Chłopcy z „ Okienka”, choć równie jak elitka warszawki przesiąknięci duchem ponowoczesności, byli przynajmniej zabawni i mili. Traktowali wiele spraw z przymrużeniem oka. Celowali w formułowaniu własnego dowcipnego „okiennego” – jak go nazywali – kodeksu. „Cnota to permanentny brak okazji” – taką definicję cnoty ukuli i z pewnością stosowali. „ Nie ma brzydkich i starych kobiet tylko czasem brakuje wódki” -twierdzili. Na miejscu pewnej słusznych rozmiarów dziennikarki telewizyjnej, zamiast nakłaniać sąd, żeby skazując na wysoką grzywnę pewnego niefortunnego felietonistę, przekonał szeroką publiczność, że jest nadal zdolna do czynności seksualnych, zadbałabym raczej o to, żeby w moim barku nigdy nie zabrakło alkoholu. Zdecydowanie wolałam również dobroduszne żarty chłopców z „ Okienka” na temat dziewcząt i kobiet od wybryków naczelnego redaktora pisma o napuszonym tytule, publicznie deklarującego, której z wielbiących go licznych dam nie tknąłby nawet szczotką do kibla.

Trawestując powiedzenie amerykańskiego admirała z przełomu XVIII i XIX wieku ( a był nim – jak pamiętamy- Stephen Decatur) chłopcy mawiali „ right or wrong, my money”. Sądzę, że miało to znaczyć : “pecunia non olet” Dzielili to przeświadczenie z intelektualistami z napuszonego pisma o napuszonym tytule zarabiającymi na łamaniu embraga na wwóz elektroniki do Sojuza. Nie należało doszukiwać się w postawie tych intelektualistów konsekwencji. Podstawową cechą ponowoczesności nie jest bynajmniej zastąpienie logiki dwuwartościowej logiką wielowartościową, lecz całkowity brak logiki.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

=============================

Ja dostałem propozycję “omijania embarga na dostawy elektroniki do Sojuza” od któregoś z redaktorów pisma RES PUBLICA Marcina Króla. Negocjowaliśmy, dyskutowali stronę etyczną… A znajomy przyjął… Mirosław Dakowski

Tusk w trzy miesiące zaliczył prawie wszystkie etapy, została mu tylko ucieczka do Brukseli. Chyżo…

Tusk w trzy miesiące zaliczył prawie wszystkie etapy, została mu tylko ucieczka do Brukseli

Matka Kurka kontrowersje

„W pierwszych słowach mego felietonu” pragnę nieco ostudzić entuzjastyczne nastroje, które tytuł może wywoływać. Tak dobrze, jakby się skrótowo mogło wydawać, to jeszcze nie ma. Prawdą jest, że Tuskowi został już tylko jeden etap powtórki z poprzednich „rządów”, ale na tym ostatnim etapie tempo nie musi być tak zwrotne, jakie było do tej pory. Zanim powstała „koalicja 13 grudnia” stanowczo się uparłem, że to towarzystwo sklejone tylko wyłącznie nienawiścią do PiS, będzie się kompromitować i degradować błyskawicznie.

Czy miałem rację? Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie, ale jeśli spojrzeć na wszystko bez politycznych i religijnych uprzedzeń, to pozostaną gołe fakty. Nie minęły trzy miesiące i Tusk razem z ekipą zaliczyli ewidentne łamanie prawa, w tym konstytucji, co więcej część z tych „wyczynów” zostały sądownie uznane za bezprawne.

Równocześnie na naszych oczach rozgrywa się pierwszy poważny kryzys w ramach koalicji. Pałowanie ludzi na ulicach, to następna specjalność Tuska, którą też mamy za sobą. Śmieszność aktualna władza dostarczyła do wyboru do koloru, jednych śmieszy kompromitacja Laska z CPK, innych nowa wersja TVP politycznej, jeszcze innych tańce w Sejmie „wściekłych macic”.

Z powyższego i to bardzo skrótowego zestawienia widać wyraźnie, że historia lubi się powtarzać, ale w zestawie brakuje jeszcze jednego elementu. W 2014 roku Tusk musiał się ewakuować do Brukseli, bo przestraszyły go taśmy z knajpy „Sowa i Przyjaciele”. Nowe taśmy jeszcze się nie nagrały [ może nagrały, ale „decydenci” jeszcze nie nakazali „Ujawnić”. MD] , a PO próbuje grillować PiS „Pegasusem” i innymi aferami rozdętymi przez media.

Nie ma jednak takiej możliwości, aby wcześniej, czy później nie pojawił się „Pegasus” PO, czyli nowe taśmy z jakiejś nowej knajpy. Biorąc pod uwagę, że nie tylko w koalicji, ale i w samej PO poziom wzajemnego zaufania jest bliski zera, haki będą zbierane ze wszystkich stron. Zresztą ostatni etap Tusk może przejść w nieco albo całkiem inny sposób, niż ostatnio.

Pierwsze plotki, że Tusk wrócił do Polski tylko na chwilę, żeby wykonać berliński rozkaz odsunięcia PiS od władzy, pojawiły się w trakcie kampanii wyborczej. Na to rzecz jasna trzeba wziąć poprawkę, bo w kampanii to się różne wiele rzeczy, ale niewiele ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Nie chce mi się jednak wierzyć, że w tej plotce nie ma chociaż ziarenka prawdy.

Donald Tusk ma 1000 wad i w tym zestawie znajduje się lenistwo oraz alergia na wszelkie procedury związane z władzą. Żadnego ze wskazanych elementów diagnozy nie musiałem się domyślać, po pierwsze widać to gołym okiem, po drugie sam Tusk potwierdził opisany stan rzeczy, gdy w kuluarach TVN-u mówił: „To jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział… na tej Wiejskiej”.

Tusk nie będzie w stanie przetrwać kadencji, za chwilę zacznie go nosić na wszystkie strony i skorzysta z pierwszej okazji, która da mu możliwość robienia tego, co lubi najbardziej. A co najbardziej lubi Tusk? Udawać, że coś robi i słuchać w mediach, jaką wielką jest figurą. Stołek w Brukseli to najkrótsza droga do spełniania marzeń, pozostają jedynie dwa ważne pytanie, jedno dla nas, drugie dla Tuska. Ile Polska tym razem zapłaci za awans „króla Europy” i kiedy to nastąpi? Paradoks odpowiedzi polega na tym, że im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla Polski, ale jednocześnie tym większa będzie cena, jaką Polska zapłaci. Pewne natomiast jest to, że do kompletu i powtórki „rządów Tuska” z lat 2007-2014 brakuje tylko ucieczki do Brukseli.

Życie na linie 8. Sztuka wysoka i piłka kopana.

Życie na linie 8

Sztuka wysoka i piłka kopana.

Pędząca Glizda.

Im głębiej wchodził Chyży Rój w politykę, im ważniejszy się czuł, tym trudniej było się z nim dogadać dawnym kolegom z „Okienka”. Wzorem klubów, w których spotykali się w Harlemie gangsterzy i artyści jazzowi, w rodzinnym mieście Chyżego założono Flax Club z nadzieją, że będzie promował sztukę wysoką. A przede wszystkim artystów z grona pracowników spółdzielni „Okienko”. Jak pisałam- w tym środowisku nie brakowało różnych oryginałów. Jeden z nich o ksywce Jemioła pochodzącej wprost od nazwiska Jamiołkowski malował przedziwne obrazy. Na przykład rynek Kazimierza Dolnego widziany z perspektywy leżącego na rynkowym bruku -nie wiadomo -pijanego czy naćpanego. Powykrzywiane kazimierzowskie kamieniczki jak wampiry pochylają się nad jego głową z wrogo wytrzeszczonymi oknami. Albo naga para siedząca sztywno i ponuro przy stole, jak stare małżeństwo, z ukrytymi elegancko pod stołem genitaliami. Albo ponury mężczyzna kołyszący w ramionach martwego zająca.

Pewnego razu Flax Club urządził aukcję obrazów. Ku wściekłości profesorów lokalnej Akademii Sztuk Pięknych wszystkie płótna Jemioły poszły jak ciepłe bułeczki. Dla tych profesorów Jemioła był człowiekiem znikąd, bez dyplomu, a więc w zasadzie malarzem nielegalnym. Gorąco tęsknili do czasów gdy żeby mieć prawo urządzić wystawę, albo legalnie sprzedawać swoje prace, trzeba było uzyskać tak zwane uprawnienia artystyczne. Pewien obecny na aukcji profesor Akademii słynął z tego, że jako członek komisji przyznającej te uprawnienia każe rozkładać oleje, akwarele i gwasze niedzielnych artystów na ziemi i przebiera je kopiąc. Z fularem na szyi i chyrą siwych włosów wyglądał jak papcio Chmiel. Zapytał mnie, które obrazy najbardziej mi się podobają. Odpowiedziałam uczciwie, że Jemioły. „ No właśnie, to sztuka akurat dla kucharek” –łaskawie zauważył odchodząc.

W klubie Flax obok polityków gangsterów i ludzi półświatka brylowali wieczorami liczni pracownicy „Okienka.” Chyży Rój początkowo trzymał się na uboczu, lecz w miarę wzrastania jego politycznych apetytów i politycznych wpływów robił się coraz ważniejszy. Mądrzył się na wszelkie możliwe tematy, a jego akolici pokornie wysłuchiwali tych bredni.

To samo dotyczyło tradycyjnie rozgrywanych przez chłopaków meczów piłki kopanej. Taki mecz odbywał się między innymi w Sylwestra. Gracze – jak twierdzili – musieli dla podtrzymania dobrych relacji z lekceważonym kiedyś kolegą podkładać mu się na boisku. No cóż – choć Chyży nie był jako żywo Maradoną dorównywał jednak -jak twierdził – liczbą strzelonych goli nie tylko Maradonie lecz nawet Lewandowskiemu.

Dzięki pracującym na jego sukces graczom zasłynął strzeleniem gola podczas meczu towarzyskiego z delegacją rządową sąsiedniego kraju.

Niełaska Chyżego miała konkretne konsekwencje finansowe czy wręcz bytowe. Zawsze ugodowy, podporządkowany Pluskwa zmieniał dzięki Chyżemu mieszkania i prace jak rękawiczki, natomiast niepokorny i uczciwy, prawdziwy opozycjonista Nasielski był w tym towarzystwie sekowany i oskarżany- zupełnie bezpodstawnie zresztą- o ohydne potraktowanie bliskiej mu kobiety. Ale to wszystko przecież były drobiazgi. Wygranie na przykład ze Stalinem w szachy groziło nie tylko jego niełaską i złym humorem, lecz nawet śmiercią lub kalectwem.

C D N

Zbieżność nazwisk [??] i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska. Ba! Ale MY ciągle jeszcze nie mamy. A „Jakob” i „Student”? Czas, by poznać!

Merkel ma akta Oscara vel D.Tuska

by Maciejewski Kazimierz wzzw/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska

Bardzo wiele czasu i materiałów poświecili dziennikarze na temat osławionego agenta STASI , wschodnioniemieckiej odmiany SB. Agenta o pseudonimie OSCAR który największe szkody uczynił w Gdańskiej Solidarności i porównywać go można tylko do znanego agenta SB Olechowskiego , Myszka oraz bolka .

Nazwisko jakie pada w związku z agentem STASI i SB to oczywiście Donald Tusk, nikt nie jest w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów na piśmie, ale każdy pytany aparatczyk STASI z byłej NRD czy wysocy oficerowie SB z czasów PRL mówią wprost OSCAR to D.Tusk.

Czy to sprawa ostrego konfliktu na linii socjalistów francuskich z obecnym rządem Niemiec , czy raczej zmiana kursu polityki uni europejskiej , nie jest to do końca jasne , ale zaczyna się demontaż układu Angeli Merkel.

Ukazanie się w bardzo szybkim tempie książki Ralfa Georga Reutha i Günthera Lachmanna wywołało burze w Niemczech.

Książka ta dotyczy życia i działalności Angeli Merkel w NRD i odsłania nieznane , a raczej utajnione dotychczas czarne strony życiorysu obecnej kanclerz Niemiec.
… Wir können belegen, dass Angela Merkel dem DDR-System näher war als bislang bekannt. Während ihrer Tätigkeit an der Akademie der Wissenschaften der DDR war sie an ihrem ­Institut Funktionärin, beispielsweise von 1981 an als FDJ-Sekretärin für Agitation und Propaganda, was sie bis heute bestreitet. Außerdem saß sie in der Betriebsgewerkschafts-Leitung.“ …

tłumaczenie:
Jesteśmy w stanie udowodnić ze Angela Merkel systemowi NRD była znacznie bliższa aniżeli dotychczas jest nam to znane.
Podczas swych zajęć na akademii nauk w dawnej NRD była funkcjonariuszka partii i tak w roku 1981 dla przykładu była szefem wydziału agitacji i propagandy FDJ oraz członkiem władz komisji zakładowej tejże uczelni.

Wolfgang Schnur oraz Lothar de Maizière, wysoko postawieni działacze byłej NRD byli nie tylko opiekunami ale także osobami prowadzącymi Angele Merkel. Pod koniec bytu NRD byli tymi którzy tworzyli we wschodnich Niemczech oddziały zachodnioniemieckiej partii CDU.

Autorzy książki zapewniają ze są w posiadaniu licznej dokumentacji potwierdzającej wcześniejsze życie pani kanclerz i są gotowi skonfrontować fakty z Angelą Merkel.

Co na to pani kanclerz ?

…Was sagt die Kanzlerin?
„Das wollten wir natürlich von ihr wissen. Aber Angela Merkel ließ uns durch ihren Regierungssprecher mitteilen, Sie habe keine Zeit zur Beantwortung unserer Fragen.“

Tłumaczenie:
…to także chcielibyśmy wiedzieć. Niestety pani kanclerz powiadomiła nas przez swego rzecznika prasowego ze nie ma czasu na odpowiedzi….

Wygląda na to ze model zwany okrągły stół nie był przygotowany tylko dla Polski lecz dla całego układu warszawskiego a wszelkie akta wszelkich służb służą obecnie do sterowania polityka nie tylko w Polsce.

Spektakularna akcja z wdzieraniem się obywateli byłej NRD do budynków STASI i niszczenie akt, była równie dobrze wyreżyserowana jak egzekucja rumuńskiego dyktatora Causescu.

Chwilowo OSCAR jest bezpieczny, ale musi pamiętać ze w polityce nie ma żartów i spadają nie tylko samoloty, ale także łby zdrajców.

Miroslaw Mrozewski • salon24.pl

=====================

mail: A „Jakob” i „Student”? Czas, by poznać! Por. np.:

kurierostrowski/jakob-i-student-z-cyklu-prawy-prosty

BRAWO !! Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!

Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!

sa-juz-pieniadze-na-likwidacje-rolnictwa Autor: CzarnaLimuzyna, 24 lutego 2024

Popularny showman, Donald Tusk, doganiający ostatnio Jarosława Kaczyńskiego w liczbie strzelonych goli do pustej polskiej bramki, ogłosił na platformie X wielki sukces.

Mamy praworządność. Mamy 600 miliardów. Przed nami kolejny wielki cywilizacyjny skok!

Tłumacząc to z języka propagandy…

Mamy leworządność! Mamy nowe miliardy do spłacenia, ale i kasę na realizację zielonego bezładu i na prowadzenie polityki promującej lgbt. Przed nami kolejna cywilizacyjna zapaść! Spełniamy obietnice!

Tymczasem trzeba w trybie pilnym uspokoić rolników, tym bardziej że bracia banderowcy grożą odwetem. Donosi o tym wiarygodny w tych sprawach i gorliwie śledzący dialog z nowoczesnym narodem ukraińskim – żydowsko-niemiecki portal pisząc:

Premier Ukrainy stawia Polsce ultimatum. “Możemy zastosować środki odwetowe”

===============================

Co zrobi Tusk? Na pewno nie odwoła zielonego absurdu ani nie wypowie paktu klimatycznego, po prostu sypnie kasą na otarcie pierwszych łez.

Wszytko zgodnie z planem: Unia, unia über alles, über alles in der Welt, a likwidacja Polski nie jest możliwa bez likwidacji: górnictwa i rolnictwa, a likwidacja rolnictwa nie może się przecież odbyć bez zapewnienia rolnikom bezpieczeństwa finansowego, potem już z górki: przyjęcie euro i likwidacja gotówki, Unia z Ukrainą, być może wojna, a na pewno Traktat Rozbiorowy.

W sprawie pieniędzy wypowiedziała się już wybitna prezenterka TVN

Nie wszyscy zareagowali entuzjazmem…

Ale widać, widać wyraźnie, że pani Kasia ma bardziej światowe poglądy, mając w profilu flagi: ukraińską, unijną i amerykańską, a pan Bob ledwie polską. Co prawda zabrakło flagi żydowskiej, ale niewtajemniczonym w temat wyjaśniam, że TVN to bardzo odpowiednia stacja i z bardzo odpowiednim właścicielem.

Pewne sprawy należy jeszcze przekonsultować i przyklepać w rozmowach twarzą w twarz. W tak ważnych sprawach nie ma zupełnie znaczenia czy ktoś ma jeszcze twarz czy ją dawno stracił. Ciemny scenariusz wieszczy komercyjnie pesymistyczny Stanisław Michalkiewicz.

Dwa interesy?

– Prezydent Biden zaprosił i Tusku, i Dudu w jednym samolocie na spotkanie – powiedział Sommer.

– Zaprosił? Wezwał ich. Od kiedy to prezydent Józio Biden zaprasza? On wzywa wasali – skomentował Michalkiewicz

– Jak on ich wezwał, to on musi do nich mieć interes, prawda? Jakby nie miał do nich interes, to by ich nie wezwał, a jak wezwał znaczy on ma interes i to pilny, bo on ich wezwał na początek marca, prawda? 

– A co to za interes może być Pana zdaniem? – dopytywał redaktor naczelny „Najwyższego CZAS!”-u

O czym Polacy nie mogą się dowiedzieć?

Zamknięte posiedzenie Sejmu, oficjalnie w sprawie “obronności i bezpieczeństwa” odbędzie się 20-22 marca. Wedle przewidywań minister wojny, Kosiniak-Kamysz będzie referował punkt po punkcie wszystkie Tajemnice Poliszynela. Zdaniem Hołowni, po takim posiedzeniu, wszyscy od prawa ( kilkanaście osób- przypis mój) do lewa “złapią pion, poczucie wspólnoty i odpowiedzialności” Czy oznacza to, że wszyscy staną się członkami “koalicji chanukowej” i…, państwo wybaczą określenie, “sługami Ukrainy”?

Tagi:konflikt polsko- ukraiński, Pieniadze na likwidację polskiego rolnictwa, Unia_unia über alles, Unijny traktat rozbiorowy

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne

1 komentarz

kolejarz 24 lutego 2024

Wszystko jest możliwe, zależność Tuska od Brukseli, to niczym Bierutowa zależność ,od Stalina. Wprowadzenie na granice infrastruktury krytycznej to wstęp do likwidacji merytorycznej rolnictwa polskiego. Będą strzelać, czy tylko kości łamać ? Policja -może i ukraińska – wykształcona w Szczytnie, czy zamaskowani tajemniczy przybysze unijni? Grudzień 1970 to było tak dawno….

Po decyzji Tuska. „Pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”. „I czego nie rozumiecie?”

Gorące komentarze po decyzji Tuska. „Pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”

22.02.2024

Autor:Redakcja NCzas Czyli rozwiązanie protestu rolników, bez rozwiązania protestu Panie Premierze?

W sieci zawrzało po decyzji premiera Donalda Tuska o wprowadzeniu na listę infrastruktury krytycznej przejść granicznych z Ukrainą i wskazanych odcinków dróg i torów kolejowych. „Czyli rozwiązanie protestu rolników, bez rozwiązania protestu Panie Premierze?” – pyta Anna Bryłka z Konfederacji.

Przypomnijmy, że na konferencji prasowej premier powiedział, że jednym z zadań rządu, z którego ten wywiązuje się w sposób efektywny, jest pełna przepustowość na granicy jeśli chodzi o transporty wojskowe i pomoc humanitarną zmierzającą na Ukrainę.

Dla zapewniania 100 proc. gwarancji że pomoc wojskowa, sprzęt, amunicja, pomoc humanitarna i medyczna będą docierały bez żadnych opóźnień na stronę ukraińską, będziemy wprowadzali na listę infrastruktury krytycznej przejścia graniczne z Ukrainą i wskazane odcinki dróg i torów kolejowych. To jest kwestia najbliższych godzin – zapowiedział.

Czytaj więcej: Tak Tusk załatwi protestujących rolników? Premier ogłosił ważną decyzję

Komentarze po decyzji Tuska

Decyzja premiera Tuska jest szeroko komentowana w sieci. „Tusk idzie na zwarcie z rolnikami. Co ciekawe prawo o zgromadzeniach nie zakazuje organizacji zgromadzeń w pobliżu obiektów infrastruktury krytycznej, ale pewnie będą próbować postępować jak PiS z przewoźnikami co ostatecznie upadło przed sądem. #ProtestRolników nie dajcie się!” – napisał na portalu X Mateusz Marzoch, asystent wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka.

Lider Konfederacji na Lubelszczyźnie, Rafał Mekler, napisał natomiast: „Tusk ogłasza wprowadzenie przejść granicznych na listę infrastruktury krytycznej, czyli jak rozwiązać protest bez rozwiązywania go. Zboże ma jechać z Ukrainy bez przeszkód! Państwa już nie mamy”.

W swoich mediach społecznościowych prof. Adam Wielomski stwierdził, że „Tusk właśnie uznał pierwszeństwo interesu oligarchów ukraińskich nad polskimi rolnikami; pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”. „I czego nie rozumiecie?” – pyta.

Z kolei poseł Stanisław Tyszka z Konfederacji napisał tak: „Premier Tusk wpisując przejścia graniczne, odcinki dróg i torów na listę infrastruktury krytycznej działa przeciw polskim rolnikom i konsumentom, przeciw bezpieczeństwu żywnościowemu Polski, za to w interesie międzynarodowych korporacji produkujących na Ukrainie”.

„To jest działanie wbrew polskiemu interesowi. Rozumiem, że za moment rząd wyśle na protestujących milicję?” – skomentował publicysta Łukasz Warzecha. „Nie wiem, czy zauważyliście, ale Tusk właśnie ogłosił stan wojenny na wschodniej granicy. Teraz pytanie, czy policja i wojsko wykonają rozkaz »ochrony infrastruktury krytycznej« siłą” – stwierdził z kolei Rafał Ziemkiewicz.

„To już wiecie, do czego był potrzebny Tuskowi ten JEDEN baner na traktorze” – napisała dziennikarka Katarzyna Treter-Sierpińska. Przytaczany już Mekler stwierdził natomiast: „Jednego dnia proputinowski baner, drugiego dnia Tusk ogłasza zablokowanie możliwości protestowania na granicy bo pojawiają się ci »którzy bezwstydnie wspierają Putina i służą propagandzie rosyjskiej«. Budkę pod rosyjską ambasadą pamiętacie?”.

Redaktor Radosław Piwowarczyk kpi zaś w mediach społecznościowych, pisząc: „Jak sprawnie i szybko działa nasz rząd! Ledwo się pojawił proputinowski baner na proteście rolników, a premier już zareagował. Dobrze, że nie zareagował na niego zanim się pojawił, bo byłaby głupia wpadka”.

Gadowski: Władza Tuska jest ostatnim ostrzeżeniem Stwórcy wobec polskiego narodu

Gadowski: władza Tuska jest ostatnim ostrzeżeniem Stwórcy wobec polskiego narodu

pch24

„Gdyby spojrzeć na nasze najnowsze dzieje z perspektywy eschatologicznej, to należałoby uznać, że zdobycie władzy przez Donalda Tuska jest ostatnim poważnym ostrzeżeniem wystosowanym przez Stwórcę wobec polskiego narodu”, pisze na łamach tygodnika „Gazeta Polska” Witold Gadowski.

W ocenie publicysty ponowne objęcie teki premiera przez polityka, który zawsze w sposób lekceważący i obcy wypowiadał się o polskości, jest jaskrawym alarmem: oto w Polsce więcej do powiedzenia ma obca agentura niż prawdziwie polski żywioł.

„Policzkiem w twarz świadomego Polaka jest fakt, że na czele rządu stanął polityk, który bezczelnie uciekł już raz z funkcji premiera Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, gdy tylko zamajaczyła przed nim perspektywa dochrapania się dobrze płatnej funkcji wśród internacjonalistycznych, europejskich biurokratów. (…) Niestety, dorosło w Polsce całe pokolenie ludzi spełniających się na niższych szczeblach w światowych korporacjach, które przywykły do tego, że wszystko, co polskie i związane z wartościami, jest tam wyśmiewane”, czytamy.

Autor „Wieży komunistów” przedstawia, w której grupie społeczno-zawodowej Tusk ma największe poparcie. Są to zazwyczaj młodzi ludzie z wymyślnymi tatuażami, którzy praktycznie niewiele się od siebie różnią. „Udający oryginalność i nowoczesność, w istocie poniżająco tacy sami, tak samo sformatowani, tak samo pełni korporacyjnego szajsu etycznego – wybrali swojego idola, dali władzę koalicji bezczelnych kosmopolitów, którzy leczą swoje kompleksy sprzedawaniem polskich sreber rodowych – skoro tylko nadarzyła im się (jeszcze raz) ku temu okazja. (…) Ci nieszczęśnicy głęboko wierzą, że szczytem marzeń jest całkowite wyrwanie się z polskościawansowanie do stanu bycia Europejczykiem – czyli, biorąc pod uwagę realia panujące na kontynencie, kundlem”, opisuje.

„Nie mam zamiaru obrażać ludzi, którzy głosowali na Tuska, oni sami obrażają się swoimi manierami, dążeniami i wyobrażeniami o przyszłości naszego kraju. To też tłumaczy teflonową powłokę, która ciągle pokrywa pochodzącego z Gdańska polityka. Służalczy wobec Brukseli i Niemiec, wobec mieszkańców własnego kraju okazuje płynącą z przekonania o istnieniu potężnego parasola ochronnego butę. To pycha niewolnika, któremu dano pod nadzór liczne zastępy współplemieńców”, podsumowuje Witold Gadowski.

Źródło: tygodnik „Gazeta Polska” TG

Warzecha: Niezły dorobek jak na miesiąc działania

Warzecha: Niezły dorobek jak na miesiąc działania

21.01.2024 niezly-dorobek

Łukasz Warzecha.
Łukasz Warzecha. / fot. screen YouTube: Łukasz Warzecha

Znany prawicowy publicysta Łukasz Warzecha podsumował w swoich mediach społecznościowych pierwszy miesiąc rządu Donald Tuska.

13 grudnia 2023 roku przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk został premierem Polski po raz trzeci w swojej politycznej karierze.

Nowa ekipa, która przejęła władzę po Prawie i Sprawiedliwości rządzi nad Wisłą już ponad miesiąc. Prawicowy publicysta Łukasz Warzech zamieścił na portalu X krótkie podsumowanie tego okresu:

„Małe podliczenie osiągnięć pierwszego miesiąca uśmiechniętego, europejskiego rządu:

* Porządkowanie państwa poprzez doprowadzenie do totalnego chaosu prawnego.
* Jedynie słuszne nominacje do SSP, a o systemie przejrzystych konkursów niedobra jest mówić.
* Niedobra też wspominać o powrocie do ryczałtowej składki zdrowotnej.
* Na czele projektu CPK staje jego zdeklarowany przeciwnik.
* Ministrów i wiceministrów jest więcej niż było u Morawieckiego.
* Za rozliczanie czasów PiS bierze się człowiek z osobistymi powodami do zemsty.
* Najważniejsza reforma edukacji to likwidacja prac domowych.
* Niejasne komunikaty w sprawie budowy elektrowni jądrowej.
* Zapowiedź projektu lewicowej cenzury.
* Nowa, „obiektywna” TVP jako TVN24 wersja soft”.

Dalej Warzecha stwierdza: „Niezły dorobek jak na miesiąc działania. Jest jakoś tak, że ci politycy starszego pokolenia, gdy wracają, to zawsze w gorszej wersji. Kaczyński 2015-2023 był o wiele gorszy niż Kaczyński 2005-2007. Tusk AD 2024 jest dramatycznie gorszy niż Tusk 2007-14”.

Tusk: Aborcyjna pigułka bez recepty – także dla nieletnich

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Donald Tusk chce znieść recepty na tzw. pigułkę „po”.

Mówimy o możliwie swobodnym dostępie do środków antykoncepcyjnych, a precyzyjnie mówiąc, do tak zwanej pigułki “dzień po”, czyli do produktów leczniczych, które są dopuszczone do obrotu, i które są stosowane w antykoncepcji. One zostały z bliżej nieznanych powodów wpisane do ustawy jako leki wymagające recepty, co bardzo często ogranicza – albo właściwie redukuje do zera – możliwość skorzystania z tego środka przez zainteresowane. (…) Jako rząd wspólnie zaproponujemy zmianę tej ustawy” – zapowiedział premier.

Donald Tusk – podobnie jak inni zwolennicy aborcji – posługuje się kłamstwem. Preparat do wczesnej aborcji nazywa antykoncepcją oraz lekiem. Chce obejść przepisy o ochronie życia i w praktyce pozwolić na aborcję na życzenie.

Czego jeszcze nie mówią aborcjoniści?

Jak naprawdę działa pigułka „po”?

Jak zabija poczęte dziecko?

Wszystkiego dowie się Pan w nagraniu, które przesyłam poniżej:

Video można też zobaczyć na Facebooku: https://fb.watch/pHwHtO3nSC/

oraz na profilu „Pro-life bez cenzury” na X (d. Twitter): https://twitter.com/PBCenz/status/1748635409146347555

Szanowny Panie!

Wciąż zbyt wiele osób nie ma pojęcia, jak działa śmiertelny preparat. Dlatego bardzo Pana proszę o przesłanie tego nagrania do innych osób, które trzeba przestrzec. A może zna Pan kogoś, komu brakuje argumentów w dyskusjach, gdy broni życia dzieci?

Proszę podać video dalej.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Kaja GodekKaja GodekFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Nagrania w serii „Prolife bez cenzury” to autorski projekt edukacyjny Fundacji Życie i Rodzina. Jeśli uważa Pan, że projekt jest potrzebny, prosimy o wsparcie modlitewne i finansowe, by móc go kontynuować.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Życie na linie 4. Dotacje biznesmena.

Życie na linie 4

Pędząca Glizda

Chłopcy z „ Okienka” posługiwali się zamiast nazwisk ksywkami jednak najczęściej pochodziły one właśnie od nazwiska. I tak Klonowski nazywany był na co dzień Klon, prezes Wojciech Gadziński nazywany był oczywiście Gad, a bardzo przystojny Drogowicz nosił ksywkę Droga. Droga był wyjątkowo skuteczny w negocjacjach finansowych, potrafiłby Eskimosowi sprzedać lód, a mieszkańcowi Sahary piasek. W Niemczech założył jakąś sektę, w której jak żartowano był biskupem. Naiwne Niemiaszki a raczej znudzone dobrobytem Niemeczki przyciągane blaskiem niebieskich ocząt Drogi za zaszczyt poczytywały sobie możliwość bezpłatnej pracy na należącej do sekty farmie, a zyski konsumował jej guru. Droga nie był również zbyt drobiazgowy w rozliczeniach z kolegami, ale przy ich poziomie zarobków nie musieli być małostkowi.

Jak już pisałam uważali, że taki stan rzeczy, to znaczy ich monopol na rynku robót wysokościowych, będzie trwał wiecznie. Droga dorobił się wielkich długów wobec licznych banków, za które nikt go jakoś nie ścigał. Żadnemu bankowi nie przyszło na przykład do głowy sprzedanie jego mieszkania.

Gdyby inteligencja chłopców przekraczała poziom żyjątka zwanego pantofelkiem zauważyliby, że ktoś ich chroni, a nawet w nich inwestuje.

Dobrym przykładem takiego inwestowania była kasa, którą wyciągał Chyży Rój od pewnego biznesmena. Biznesmen ten, o opinii szlachetnego mecenasa, rozrzucał pieniądze na prawo i lewo. Sponsorował wydawnictwa bezdebitowe, koncerty i wybranych według własnego klucza ludzi. Dotacje biznesmena postawiły Chyżego i jego rodzinę na nogi. Przesiadł się z zardzewiałego roweru na dobrej klasy samochód i nie musiał już w deszczu wisieć na linie. W „ Okienku” zajął się promocją, wydawnictwami i innymi raczej zbędnymi czynnościami.

Ten sam biznesmen ofiarowywał kiedyś sporą sumę na pewne bezdebitowe warszawskie pisemko ale jego wydawcy, w porę ostrzeżeni, zrezygnowali ze sponsoringu. Jeden z nich odwiedził jednak po cichu biznesmena i wziął ofiarowaną sumę do własnej kieszeni. Co gorsza wydał całą kasę w Zakopanym na wódkę i panienki. „ Idź złoto do złota” skomentował ten fakt jego kolega. „Jakie pieniądze takie ich przeznaczenie”.

Chyży Rój nie był potęgą intelektu ale nawet debil rozumiałby, że będzie musiał kiedyś za te pieniądze rzekomemu biznesmenowi czy jego mocodawcom się odwdzięczyć. Zupełnie mu to nie przeszkadzało. W „ Okienku” posługiwano się na co dzień przewrotną definicją cnoty – „Cnota to permanentny brak okazji” twierdzili chłopcy i wbrew pozorom nie były to wcale żarty.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

Życie na linie. I. Zamach stanu opanowany.

Życie na linie

Pędząca Glizda, 17 I 2024

Była sobie spółdzielnia robót wysokościowych „Okienko” . W tej spółdzielni pracował Chyży Rój. Pewnego dnia kierownikiem robót w elektrociepłowni Bukowiec został niejaki Kurowski [ps. “Siwy” md] . Część pracowników, w tym Chyży Rój malowała stojąc na ziemi framugi drzwi i ścianki pomieszczeń socjalnych, a część poruszając się na specjalnych ławeczkach zawieszonych na rolkach nad czynnymi, rozpalonymi piecami czyściła i malowała sufit oraz wysokie partie ścian.

Kurowski jako brygadzista wyznaczył inną stawkę za metr pomalowanej ściany w kiblu czy pokoiku socjalnym, a inną za malowanie nad rozgrzanym piecem. Robota była terminowa, podpisano wysokie kary konwencjonalne za opóźnienia, więc brygadzista gonił ludzi do roboty. W tej sytuacji Chyży Rój, który nigdy nie palił się do pracy, natomiast wyjątkowo lubił kasę, urządził strajk. Nie było to trudne, wystarczyło kupić alkohol i zioło aby chłopcy popadli w nirwanę. Kurowski próbował przemówić koledze do rozumu, odwoływał się do solidarności pracowniczej, ale to nie działało.

Wyprowadził więc go za budynek administracji i nałożył mu po pysku. Podziałało. Zamach stanu został opanowany z pożytkiem dla wszystkich.

C D N

Zbieżność nazwisk i sytuacji jest przypadkowa. W kolejnych odcinkach mojej opowieści poznają państwo losy innych osób pracujących w spółdzielni „Okienko”

=================================

mail: Dociekliwy:

Czy to okienko może było w dachu?

W sejmie: „Kwik świń odrywanych od koryta, a Tusk w Brukseli sprzedaje połacie Polski”.

„Kwik świń odrywanych od koryta, a Tusk w Brukseli sprzedaje połacie Polski”. Marszałek oburzona słowami Berkowicza [VIDEO]

22.12.2023 kwik-swin-odrywanych-od-koryta-a-tusk-w-brukseli-sprzedaje-polacie-polski

Konrad Berkowicz o TVP.
Konrad Berkowicz w Sejmie o TVP. / Fot. screen

Konrad Berkowicz z mównicy sejmowej zwrócił uwagę, że podczas gdy w Polsce „słychać kwik świń odrywanych od rządowego koryta”, nawiązał tym samym do awantury o media reżimowe, to w tym czasie Donald Tusk „w Brukseli właśnie sprzedaje kolejne połacie Polski”. Te słowa nie spodobały się prowadzącej obrady marszałek Monice Wielichowskiej.

Całkiem miło słychać kwik świń odrywanych od rządowego koryta, ale już w oddali słyszę też pomlaskiwania tych nowych, co się do niego pchają. Co więcej, w Polsce mamy sytuację, gdzie dwa obozy walczą o to, kto będzie dzierżył narzędzie do rządowej propagandy, a tymczasem Donald Tusk w Brukseli właśnie sprzedaje kolejne połacie Polski – rozpoczął wystąpienie Berkowicz.

Sprzedaje, bo właśnie zgodził się na trzy nowe, unijne podatki, a mógł jednoosobowo to zablokować, miał prawo weta. I sprzedaje, bo przyklasnął pakietowi migracyjnemu, który został właśnie przyjęty i który zobowiązuje nas do przyjęcia nielegalnych imigrantów, którzy wdarli się do innych państw, albo zapłacenie ogromnych pieniędzy – kontynuował poseł Konfederacji.

I to jest kontynuacja waszej polityki, bo premier Morawiecki kłamał w czasie kampanii, że 6 października to zawetował. Nie mógł tego zrobić, bo to był nieformalny szczyt. Kłamaliście i teraz macie kontynuację – zakończył wystąpienie Berkowicz, choć szybko na mównicę wrócił.

Wrócił, bo pewne „uwagi” co do jego wystąpienia miała prowadząca obrady wicemarszałek Monika Wielichowska. – Następnym razem chciałabym pana prosić, aby pan miarkował słowa na tej sali. Myślę, że pana wyborczynie i wyborcy nie są zadowolone z używania takiego języka w Wysokiej Izbie – powiedziała.

Berkowicz nie pozostał obojętny. – Bardzo bym prosił nie cenzurować i nie wypowiadać się za moich wyborców, którzy państwa nie podpierają – odpowiedział.

Wielichowska stwierdziła, że to nie była cenzura całej wypowiedzi. – Ja cenzuruję słowa, które nie powinny być wypowiadane w tej izbie – kontynuowała.

Berkowicz poprosił o listę zakazanych słów. Wielichowska ich nie podała i poleciła odsłuchać Berkowiczowi własne wystąpienie.