Kilkanaście dni temu w przestrzeni publicznej Poznania pojawiły się „spontaniczne” wyrazy poparcia dla Ukrainy. Część z nich faktycznie miała charakter oddolny, inne zaś za spontanicznością miały tyle wspólnego co spontaniczne wiece w zakładach pracy w zeszłym, słusznie minionym ustroju. Jednym, z przejawów „spontaniczności” tego drugiego rodzaju był mural, który włodarze grodu Przemysła ufundowali ku uciesze swych wyborców. Dość przaśny w formie, jednak donośny w przekazie. Wiadomo – Poznań murem za Ukrainą.
Mural w Poznaniu został spontanicznie ulepszony
Tymczasem minęło kilka dni a nieznani sprawcy postanowili ulepszyć inkryminowane dzieło. Dopisali więc napis „W życiu nie wszystko jest czarne, albo białe” i dodali kilka nieobyczajnych słów na temat „batalionu Azow”. To ostatnie zresztą władzom Poznania powinno się raczej spodobać. Nie dość, że same używają wulgaryzmów jako środka zwiększającego ekspresję wypowiedzi, to na okrągło walczą z urojonym faszyzmem.
Tymczasem faszyzmu całkiem realnego, a nawet nazizmu, w „Azowie” jest pod dostatkiem.
Pomimo tego napisy zostały zamalowane. Widać spontaniczne ulepszenie spontanicznej formy poparcia dla Ukrainy przekroczyło dopuszczalny przez poznański magistrat poziom spontaniczności.
W batalionie Azow kult solarny jest silnie zakorzeniony
Pomimo oczywistego komizmu cała sytuacja jest jednak symptomatyczna. Jak twierdzą uczeni adepci socjometrii i mądrzy spece od PR, fala społecznego entuzjazmu trwa zazwyczaj 4 do 6 tygodni, osiągając apogeum w tygodniu drugim lub trzecim.
Zatem wszystko wskazuje na to, że czas masowego amoku powoli mija. To dobra wiadomość. Może za klika tygodni będziemy jako społeczeństwo zdolni do nieco bardziej racjonalnego postrzegania rzeczywistości. Nieco. W końcu rozum, nigdy nie był naszą przesadnie mocną stroną.
Przemysław Piasta