TYLKO U NAS! Braun: Jak polskie elity sprzedają naszą niepodległość?
11.11.2025 Marek Skalski https://nczas.info/2025/11/11/tylko-u-nas-braun-jak-polskie-elity-sprzedaja-nasza-niepodleglosc

Niniejszy wywiad jest częścią drugiego tomu „1000 lat Polski według Brauna”. W tej części Marek Skalski i Grzegorz Braun przybliżą Państwu jedną z przyczyn kryzysu polskiej państwowości tuż przed rozbiorami. Z całą pewnością dostrzegą Państwo analogie do tu i teraz. Pewne taktyki i mechanizmy używane przez naszych wrogów nie zmieniły się ani trochę, tak samo jak mentalność wszelkiej maści sprzedawczyków i zakompleksionych „elit”.
Kończymy prace nad drugą częścią jednej z najpopularniejszych książek bezkompromisowego polityka i reżysera – „1000 lat Polski według Brauna”. Jest to unikatowa interpretacja dziejów naszego kraju, ukazana przez pryzmat wolności, suwerenności i chrześcijaństwa. To historia bez cenzury, bez tematów tabu, bez poprawności politycznej, pokazana inaczej niż wykłada się ją w szkole. Pierwszy tom pokazywał kulisy powstania Polski i jej rozwój w kontekście Europa Christianitas. Drugi omawia burzliwe dzieje naszego kraju w epoce upadku idei chrześcijańskiej Europy (tej jednej, jedynej „Unii Europejskiej”, której chcemy…). Premierę planujemy na 24 listopada.
Marek Skalski: Zanurzmy się w świat ostatniego tchnienia naszej Rzeczpospolitej, wspaniałego projektu, który przez wieki rozkwitał. Niestety wrogowie zewnętrzni i wewnętrzni robili wiele, żeby go zniszczyć. Ostatecznie im się to udało.
Najpierw zagadnienie natury ogólnej. Ja jako dziecko i pewnie wielu z Państwa zastanawiało się, jak to było możliwe, żeby tak wielkie i potężne państwo, tak zasłużone dla chrześcijaństwa w Europie mogło po prostu zniknąć. Pewien trop w tym kontekście można odnaleźć w kilkunastostronicowej książeczce autorstwa pani doktor Doroty Dukwicz o tytule „Sekretne wydatki rosyjskiej ambasady w Warszawie w latach 1772–1790”. Jest to lektura po prostu porażająca, pokazuje mechanizm korumpowania polskich elit. W jaki sposób polscy historycy i my dowiedzieliśmy się, że coś takiego miało miejsce?
Grzegorz Braun: Papiery ambasady rosyjskiej wpadły w ręce insurgentów.
W czasie powstania kościuszkowskiego, 18 kwietnia 1794 roku, po ucieczce obsady tej placówki dyplomatycznej…
Była to ucieczka, którą wymogły bardzo brutalne, okrutne działania rewolucjonistów, bo wtedy mówiono o tym: rewolucja, a nie: powstanie. Okrutne, ponieważ rzeźnicy rąbali Rosjan tasakami i innymi narzędziami zupełnie nie z gatunku szermierczych pojedynków. To się wydarzyło na Wielkanoc 1794 roku. W ręce Rady Zastępczej Tymczasowej wpadły papiery ambasady rosyjskiej. Część z tego poszła do druku. Mam wrażenie, że autorka, którą przywołałeś, sięgnęła do tych gazet, które się ukazały.
Tak, bo oni opublikowali wcześniejsze wydatki, dotyczące lat 70., 80., ale tych ostatnich już nie, ponieważ… byli w to zamieszani.
Zadziałała gruba kreska. Co za dużo, to niezdrowo. Na tej liście była kochanka księdza Hugona Kołłątaja i sam król.
Był też sekretarz króla, który wynosił pewne rzeczy. Szokujące, że przyszli zaborcy po pierwszym rozbiorze dogadali się i stworzyli tak zwaną kasę wspólną caisse commune, jak oni to nazywali z francuska. Są ustalenia zapisane w papierach, że rosyjski ambasador zaproponował składkę po sto tysięcy dukatów.
Król Pruski Fryderyk Wielki (wielki, ale nie był zbyt hojny) nie chciał płacić, targował się. Ostatecznie zebrano po 30 tysięcy, razem blisko sto tysięcy dukatów. Padają oczywiście konkretne nazwiska, oni mieli bardzo długą listę jurgieltników. Bezpośrednio do carycy szły raporty, później się to zmieniło i szły do Ministra Spraw Zagranicznych, pana Panina. Katarzyna frymarczyła nad każdym nazwiskiem, ociągając się, czy na pewno pieniądze są tu potrzebne, zwłaszcza że była wojna.
Technikalia wyglądały w ten sposób, iż dwa razy w roku – na Trzech Króli i na Świętego Jana – wypłacano konkretne kwoty. Na liście jurgieltników byli marszałkowie wszystkich sejmów, zwłaszcza sejmu porozbiorowego, który obradował dwa lata, podczas którego wystąpił Rejtan. Rejtana też próbowano przekupić, ale on powiedział, że nie przyjmie pieniędzy, lecz odda je marszałkowi Ponińskiemu, żeby on nie dopuścił do zaakceptowania rozbioru. Adam Poniński, Michał Radziwiłł, to byli marszałkowie sejmów z Korony i z Litwy. Dochodziło do sytuacji, że nawet wdowy po jurgieltnikach otrzymywały zapomogę – swoistą emeryturę – w dowód zasług po mężu, po 200–300 dukatów.
Jakaż wstrząsająca procedura, która pozwala stwierdzić, że rozbiory dokonały się w tajnych gabinetach, zanim jeszcze zostały ich efekty zakomunikowane światu. Jakże bezlitośnie i roztropnie – zgodnie ze swoimi interesem – postąpili Fryderyk i Katarzyna. Mianowicie dogadali tę sprawę tak, żeby nie wchodzić sobie w drogę i żeby, broń Boże, nie przepłacić. Żeby nie było tak, że ktoś do jednej kieszeni bierze z Petersburga, a do drugiej z Berlina.
Wszystko było konkretnie rozpisane. Były uzgodnienia między dyplomatami poszczególnych mocarstw. Dosyć nawet zabawne były spory, kto za kogo ma płacić, ale zmierzam do tego, że praktycznie cała elita Rzeczpospolitej była niestety przekupiona w sposób bezpośredni i brutalny. To nie delikatne propozycje, tylko po prostu ci ludzie sami się zgłaszali do ambasady, przychodzili do poselstwa. Kiedy Stackelberg objął placówkę, mówił, że tylko sześciu łapówkarzy udało mu się odziedziczyć po swoim poprzedniku, teraz musi rozbudować partię prorosyjską… I ludzie się zgłaszali i ambasada decydowała, czy jest sens wciągnąć ich na listę jurgieltników, czy nie.
Przykład to sejm repninowski w 1767 roku. Już na poziomie sejmików emisariusze ambasady rosyjskiej pojawiają się na obradach. Mamy konkretne przykłady sejmiku proszowickiego, czyli krakowskiego czy oświęcimskiego, na których emisariusze przekupują sejmikujących braci szlacheckich. Do tego dochodzi. Repnin pisze: „130 posłów wybranych na ten sejm jest właściwych, 58 wątpliwych i tylko 44 wrogich”. Ideą było podpisanie traktatu gwarancyjnego, który został ostatecznie podpisany i ratyfikowany i który de facto oznaczał, że Rzeczpospolita staje się protektoratem Cesarstwa Wszechrusi. W ten sposób to zostało załatwione. To doprowadzi w następstwie do powstania Konfederacji Barskiej w kolejnym roku.
Potem sprawa biskupa Sołtyka i jego towarzyszy porwanych, wywiezionych i osadzonych w Kałudze.
Biskup Kajetan Sołtyk, biskup Andrzej Załuski, hetman polny Wacław Rzewuski i jego syn Seweryn – „osoby posłów zostały w biały dzień podczas posiedzenia sejmowego porwane przez żołnierzy rosyjskich i wywiezione na pięć lat do Kaługi. Podobnego przykładu chyba w historii Europy nie znajdziemy. Wywołało to w sposób oczywisty wzburzenie szerokich mas.
Ale zaborcy bardzo bezwzględnie spekulują na naszej giełdzie napięć wewnętrznych. Kluczowym napięciem jest oczywiście napięcie katolicy – protestanci. Dlatego ambasador rosyjski obstawia obie strony w tym konflikcie. Z jednej strony patronuje Konfederacji Radomskiej, z drugiej strony Konfederacji Toruńskiej. To jest, można powiedzieć PiS–PO, Polacy napuszczani jedni na drugich. Z jednej strony grają rolę pieniądze, a z drugiej autentyczne sentymenty, resentymenty. I zaborcy do perfekcji doprowadzili te spekulacje, to rozgrywanie wewnętrzne Polaków.
Zdaje mi się, że też zminimalizowali koszta, ponieważ lista jurgieltników to są małe pieniądze, a chodziło przecież o wszystkie pieniądze polskiego świata. Dołóżmy do tego jeszcze aktywność żydowskich sztadlanów na sejmach walnych i na sejmikach. Kahały były ponaglane przez Sejm Czterech Ziem, czyli przez zwierzchnictwo talmundystów, żeby pilnować żydowskiego interesu w Polsce, to znaczy żeby w porę przekupić, kogo trzeba, jeszcze na poziomie sejmików. To są mechanizmy korupcji w sensie dosłownym i zepsucia. Zepsucia procedur, zaburzenia procedur, bo przecież w takiej sytuacji wszystkie głosowania sejmowe po prostu nie są odzwierciedleniem czegokolwiek poza wolą z zewnątrz, transmitowaną, narzucaną.
Druga sprawa – loże masońskie przeciągają część polskiej elity na stronę przeciwników podtrzymania tradycyjnych form prawnoustrojowych Rzeczpospolitej pod pretekstem oświecenia, reformy i odnowy. To jest ważny niuans. Tak jak w naszych czasach zwolennicy wyprzedaży suwerenności narodu polskiego, nadwątlania niepodległości państwa, mają swój – posługując się terminologią klasyka Miłosza „Umysłu zniewolonego” – ketman, jakim jest postęp, a nawet rozwój. Stąd zaprzedanie Polski, zaprzedanie się elity politycznej z duszą, ciałem i portfelami wszystkich rodaków eurokołchozowi, Unii Europejskiej. Bo tylko w ramach tego systemu – powiadają – Polska może wybić się na nowoczesność. Z drugiej strony ketman NATO-wski. Tylko w ramach Paktu Północnoatlantyckiego możemy utrzymać niepodległość i zapewnić bezpieczeństwo. To są dokładnie te same dwa ketmany, które od wewnątrz wydrążyły Rzeczpospolitą w XVIII wieku.
Polska elita przyjęła dyktat rosyjski i pruski. Prusacy próbowali się dosiąść do stołu, bo bardzo długo Katarzyna była przekonana, że będzie miała Polskę na wyłączność. Trzeba było prowokacji 3 majowej, żeby partia pruska, która najpierw podpuściła patriotów, wyszarpała swój kawałek tortu, który inaczej by się im nie dostał. Wrócę do głównej myśli, że wtedy również wielu uwierzyło, że Polska nie będzie bezpieczna, że Rzeczpospolita nie przetrwa, jeśli nie będzie objęta gwarancją cesarzowej Katarzyny i najjaśniejszego króla pruskiego, do czego później szlusowało cesarstwo habsburskie, ale też bardzo wielu jest przekonanych, tak jak dzisiaj twórcy serialu „1670” (hit platformy Netflix), że wszystko to jest nic niewarte, że to jest niewarte splunięcia czy inaczej właśnie tylko splunięcia jest warte, że Rzeczpospolita jest jakimś reliktem przeszłości, z którym jak najszybciej trzeba się rozstać.
Nie ma czego żałować. To jest duch, który w dość spektakularny sposób był u nas szerzony, ten prozelityzm eurokouchozowy. W „Gazecie Wyborczej” w latach 90. pojawił się artykuł, że rozbiory miały dla Polski wielką zaletę, ponieważ zapewniły nam awans cywilizacyjny.
Oświeceniowy.
Skok rozwojowy. Ten duch dzisiaj zwycięsko zdominował polską scenę polityczną i to jest dokładnie ten sam duch, który zostaje wypuszczony z butelki. Demon postępactwa zostaje wypuszczony w lożach masońskich, w XVIII wieku. Dlatego bardzo wielu nie płacze po Rzeczpospolitej. Dlatego Rejtan jest osamotniony. Wszyscy go omijają, trącają butem.
Słynna postać Adama Ponińskiego, marszałka sejmowego, który ręką pokazuje mu wyjście. To jest jurgieltnik: 3000 dukatów rocznie.
Ale ten jurgieltnik dorobił sobie mocną teorię, że to, co robi, jest słuszne i tak zbawienne dla Polski, bo Polska, jeżeli nie będzie objęta gwarancją cesarzowej, jeżeli nie otworzy się na trendy nowoczesności z lóż francuskich i angielskich, to nie jest warta obrony. To jest Duch Czartoryskich, których kandydatem na króla jest Stanisław. Trzy horoskopy stawiane nad kołyską króla Stasia przez jego święconego ojca pokazują, że oświecenie to jest po prostu ciemniactwo i całe postępactwo jest po prostu wielkim regresem myślowym, intelektualnym.
Ojciec Stanisław Poniatowski należał do partii, która wspierała Leszczyńskiego i do partii profrancuskiej, więc trendy oświeceniowe były mu bardzo bliskie i to miało wpływ na wychowanie młodego Stanisława, późniejszego króla.
Powiedziałem, że owszem, podjęto dzieło reformy i próby ratowania, ale było to leczenie dżumy cholerą. Chciałbym wskazać trzy kamienie milowe-młyńskie u szyi polskiego narodu w XVIII wieku i to te kamienie milowe, które są wskazywane jako szczytowe osiągnięcia tamtego okresu. Jakie to były kamienie milowe? Komisja Edukacji Narodowej, Teatr Narodowy i rewolucja 3 Maja. Każdemu z tych punktów poświęćmy osobny akapit…
===================================================
Tekst jest fragmentem książki pt. „Historia Polski według Brauna” – tom II. Książka do nabycia w przedsprzedaży tylko na stronie sklep-niezalezna.pl oraz telefonicznie 731 555 039. Koszt to tylko 45 zł!