Wywiad z dr-em Aleksandrem Wasiliewem przeprowadzony przez Mateusza Piskorskiego.
Mateusz Piskorski: Czy mógłby Pan wyjaśnić polskim Czytelnikom, czym jest Noworosja? W Pańskich wykładach porównuje ją Pan z Ameryką, Dzikim Zachodem, na który trafiali ludzie pasjonarni, awanturnicy, przedsiębiorcy, a nawet aferzyści, którzy tam się realizowali. Gubernia noworosyjska pojawiła się w 1764 roku, w czasach panowania Katarzyny II. Stało się to prawie 30 lat przed drugim rozbiorem Rzeczypospolitej, w wyniku którego Imperium Rosyjskie przejęło Prawobrzeżną Ukrainę, i 250 lat przed powstaniem na południowym wschodzie Ukrainy (w Noworosji), które znane było jako rosyjska wiosna.
Dr Aleksander Wasiliew: Nazwa „Noworosja” wprowadzona została przez Katarzynę II. Jej dworzanie, którzy pracowali nad projektem nowej jednostki terytorialnej na południowym zachodzie Rosji, zaproponowali nazwanie jej „Prowincją Jekaterińską”, lecz caryca osobiście, ręcznie dopisała na dokumencie adnotację, że trzeba nazwać ją „Noworosją” i „Gubernią Noworosyjską”. Pojęcie to porównać można z Nową Anglią w Ameryce Północnej, na wybrzeżu atlantyckim, czyli terenami pierwszych angielskich kolonii, jakie się tam pojawiły. Na północ od nich pojawiła się z czasem Nowa Francja, terytorium dzisiejszej Kanady. Obecnie znamy ten region jako Quebec, ale wtedy nazywano go właśnie Nową Francją.
Rzymianie nazywali Szkocję Nową Kaledonią…
– Tak, i Nowa Kaledonia. W tym samym szeregu jest i Noworosja, bo jeśli spojrzymy na wszystkie języki europejskie, to nazwa ta oznacza po prostu „Nową Rosję”. Co więcej, w wielu rosyjskich tekstach z XVIII wieku pojawia się właśnie to ostatnie określenie. Terminologię tą zrodził Nowy Świat, Mundus Novus. Zaczęto go dzielić na podmioty narodowe. Rosjanie weszli w posiadanie terenów, które trzeba było zagospodarować i ucywilizować, jako jedni z ostatnich.
Dla Polski Katarzyna II jest postacią negatywną, lecz usprawiedliwia ją to, że tak naprawdę nie zależało jej specjalnie na ekspansji na zachód, a jeden z twórców Noworosji, jej faworyt, książę Grigorij Potiomkin, wybitny rosyjski polityk, uważał, że Rzeczpospolitej w ogóle nie powinno się dzielić, lecz ją zachować. Wystarczyłoby, żeby powstał tam układ polityczny sprzyjający Rosji, nie dopuszczający do prześladowań religijnych prawosławnych. Jeżeli przestrzegano by praw prawosławnych, nie byłoby powodu do ingerencji.
Rosja postrzegała się jako obrończyni prawosławnych, a Prusy – protestantów. Do Noworosji dotarły najbardziej postępowe rozwiązania społeczne, technologie i najaktywniejsi ludzie. Poza tym, takie miejsca zawsze przyciągały obcokrajowców, którzy chcieli zrobić karierę, albo po prostu zajmować się perspektywicznym biznesem. Na ziemiach tych osiedlali się przybysze z Niemiec, Szwajcarii, również z Francji (po Wielkiej Rewolucji Francuskiej).
Z Bałkanów.
– Oczywiście – z Serbii, Grecji, Albanii, Wysp Egejskich. W tym procesie kolonizacji Noworosji udział wzięli również Polacy. Bez nich trudno wyobrazić sobie zagospodarowanie tych terenów i, gdy tylko stało się to możliwe, po rozbiorach Rzeczypospolitej, część szlachty, która znalazła się na terenach wcielonych do Rosji, uzyskała możliwość włączenia się do imperialnego projektu.
Na przykład, nad Morzem Czarnym, w obwodzie chersońskim znajduje się niewielkie miasto Skadowsk. Obecnie jest ono pod kontrolą Rosji. To port. Jego nazwa pochodzi od rodziny polskich przedsiębiorców Skadowskich, którzy założyli jeden z pierwszych w Chersoniu domów handlowych. Prowadzili bardzo intensywną działalność gospodarczą na tych terytoriach.
Porty noworosyjskie były dla polskich towarów, przede wszystkim rolnych i surowców, bramą na rynki południowe. Od tamtej pory eksportowano je nie tylko Bałtykiem przez Gdańsk, ale też przez Chersoń. Ludzie, którzy przyjeżdżali do Noworosji, by robić tam interesy, stopniowo się tam osiedlali, bo większość z nich była pochodzenia szlacheckiego. Mogli władać tam ziemią, zasiedlać na nich chłopów, stając się w ten sposób miejscowymi ziemianami.
Warto powiedzieć, że polscy ziemianie w Noworosji, może nie ilościowo, ale z uwagi na swoją pozycję społeczną, stanowili dość znaczącą warstwę. To bardzo ciekawe procesy. Każde tego typu terytorium Nowego Świata, jak choćby Stany Zjednoczone, staje się zawsze takim tyglem. Ściągają tam ludzie różnych narodowości, mający pewne wspólne ramy kulturowe; w Ameryce była to kultura brytyjska i język angielski.
Dla Noworosji ramy wyznaczała kultura i środowisko rosyjskie. Wielu Polaków, choć nie wszyscy, mocno się zasymilowało. Zazwyczaj była to szlachta małorosyjska, która u progu Nowożytności, w XVI-XVII wieku spolonizowała się i przeszła na katolicyzm. W Noworosji nastąpił jej powrót do prawosławia.
Dobrym przykładem był tu Apollon Skałkowski, historyk. Nazywano go „Herodotem Noworosji”, uznaje się go za pierwszego (choć to nie do końca prawda) autora odrębnego dzieła o historii tych ziem. Urodził się na Wołyniu i choć był bez wątpienia uczonym rosyjskim, zostało w nim coś z tożsamości polskiej. Na przykład, nie znosił hajdamaków, którzy dokonali w Humaniu rzezi na Polakach i Żydach. Krytykował go za to Szewczenko, który pochwalał tą rzeź. Ale już Mickiewicz dedykował Skałkowskiemu wiersze.
Byli jednak i tacy, którzy pozostawali Polakami, zachowywali polską kulturę i język. Można wymienić kilka przykładów. Wszyscy znają powieść Antona Czechowa Step. Czechow pochodził z Taganrogu, miasteczka na północno-wschodnim brzegu Morza Azowskiego, które wchodziło wówczas w skład guberni jekaterinosławskiej. Akcja książki toczy się we wschodniej części Noworosji. Czyli w zasadzie na obecnym Donbasie, przed jego industrializacją. Istnieje już pierwsza fabryka w Juzuwce (obecny Donieck), od czasów Katarzyny II działa inna fabryka w Ługańsku, ale intensywnego uprzemysłowienia jeszcze nie było. To ostatnia dekada przed powstaniem przemysłu. Donbas jest wtedy przede wszystkim terenem rolniczym, pastwiskowym.
W powieści jedną z charakterystycznych postaci jest piękna i bogata polska ziemianka, hrabina Dranicka, i zarządca jej majątku Kazimierz, też Polak. Step to przekrój rożnych warstw Noworosji. Są tam charakterystyczni Żydzi, rosyjski ziemianin, małorosyjscy chłopi, są Wielkorusini, staroobrzędowcy. To ilustracja wiejskiego życia Noworosji z dala od ośrodków miejskich Imperium Rosyjskiego. W tej galerii osobowości polska ziemianka zajmuje miejsce całkiem naturalne. Wszystko dzieje się na wschodzie Noworosji, na granicy z ziemiami Wojska Dońskiego.
I jeszcze jeden przykład z klasycznej literatury rosyjskiej: główny bohater Wędrowca urzeczonego Nikołaja Leskowa w czasie swych podróży trafia do Nikołajewa, gdzie podejmuje pracę jako guwerner dziecka polskiego pana.
Spójrzmy na jeden z najbardziej znaczących dla arystokracji ujezdów Noworosji – ujezd jelizawietgradski w guberni chersońskiej (Jelizawietgrad to ukraiński Kropiwnickij). To jeden z najwcześniej kolonizowanych obszarów, na którym Rosjanie zaczęli się osiedlać jeszcze przed panowaniem Katarzyny II. Bezpośrednio graniczył z Rzeczpospolitą przed rozbiorami. To tam najwięcej było Polaków. Na terenie tym żyli polscy ziemianie, którzy aż do rewolucji 1917 roku zachowywali w rodzinach, choć służyli Rosji, polską kulturę. Ich całe pokolenia służyły w rosyjskich pułkach lekkiej jazdy, pozostając przy tym przy katolicyzmie i języku polskim. I traktowano to całkowicie normalnie.
Są przypadki, że ludzie dorastali w dzieciństwie w rodzinach arystokratycznych. W swoich wspomnieniach pisali oni później, że do pewnego okresu życia spędzali wakacje u dziadków w polskich majątkach. We wczesnych latach życia posługiwali się językiem polskim i językiem miejscowych chłopów – małorosyjskim. Języka rosyjskiego uczyli się dopiero później, gdy zaczynali naukę w gimnazjum w Jelizawietgradzie. Byli przy tym absolutnie Rosjanami, a w czasach wojny domowej niektórzy z nich walczyli w szeregach Białych.
Jeszcze jeden znany przykład. Etnicznym Polakiem był Jurij Olesza…
Olesza?
– Tak. Znany odesski literat, wybitny przedstawiciel, obok Walentina Katajewa, Ilji Ilfa i Jewgiennija Pietrowa, nurtu południoworosyjskiego w literaturze rosyjskiej, autor popularnej w ZSRR powieści dziecięcej Trzech grubasów. Pochodził z ujezdu jelizawietgradzkiego. Dorastał w polskiej rodzinie, w której ta polskość już powoli zanikała. To pokolenie, które w młodości robiło rewolucję. Prawie całkiem się w Noworosji zasymilowało.
W Jelizawietgradzie urodził się też poeta Arsenij Tarkowski…
– Tak, to jeszcze jeden przykład Polaka. I do tego jeszcze ojciec reżysera Andrieja Tarkowskiego, który nakręcił ekranizację powieści Solaris Stanisława Lema.
Pisarz Aleksandr Grin był synem polskiego szlachcica Stefana Hryniewskiego, zesłanego na Syberię za udział w powstaniu styczniowym. Pseudonim „Grin” pochodził od jego nazwiska. Choć urodził się na północy Rosji, swoją twórczość związał z Noworosją, z Krymem.
– Tak, przede wszystkim z Krymem.
Polakiem był chyba też Konstantin Paustowski, który przez całe życie pisał o Noworosji, a jego kandydatura była czterokrotnie zgłaszana do literackiej Nagrody Nobla. Nazwisko brzmi polsko.
– Pochodził z Kijowa. Wśród jego przodków byli również Polacy. Wspomnijmy jeszcze Josepha Conrada. Urodził się jako Józef Korzeniowski w małorosyjskim Berdyczowie i też miał noworosyjski okres swej biografii, kiedy jako młodego chłopca wysłano go do jego wujka zajmującego się handlem w Odessie. To tam pracował, tam został marynarzem. Przyszły Joseph Conrad stamtąd wypłynął w rejs i jego dalsze wędrówki nie były już związane z Rosją.
Co tak przyciągało Polaków do Noworosji?
– Była to przestrzeń wielkich możliwości samorealizacji. Na dawnych ziemiach Wołynia, Podola, Kijowszczyzny czy Polesia bardzo dużo było drobnej szlachty, którą władze rosyjskie poddały w zasadzie sekwestrowi.
Szlachcie pozbawionej własności ziemskiej odebrano jej prawa. Wywołało to napięcia społeczne, to z tym związany był jej udział w kolejnych powstaniach. To byli ludzie osobiście wolni, jednak nie mieli ziemi, ani poddanych. I często nie byli w stanie udowodnić swojego pochodzenia, nie mając dokumentów, które zresztą w tamtym okresie nierzadko podrabiano. Dlatego władze rosyjskie regularnie tego rodzaju ludzi wykreślały z rejestru szlachetnie urodzonych.
Więc jeśli ktoś pochodzący z tej kastowej struktury Prawobrzeża chciał się jakoś wyróżnić, wyjeżdżał na południe, do Noworosji, i tam robił karierę w służbie państwowej, w wojsku, lub handlu.
Za czasów Mikołaja I wydano nawet ukaz, który ograniczał procentowy udział Polaków w administracji noworosyjskiej. Problem w tym, że Rosja zawsze cierpiała na pewien brak ludzi wykształconych, zdolnych do służby państwowej lub wojskowej. Większość ludności aż do reform Aleksandra II stanowili chłopi. Za czasów Katarzyny II można było robić oszałamiające kariery wyłącznie dzięki własnym zaletom.
Ale już w pierwszej połowie XIX wieku, za Aleksandra I i Mikołaja I, społeczeństwo uległo skostnieniu. I pojawił się deficyt ludzi w administracji i armii. Ta drobna szlachta odpowiadała kryteriom wobec tych, którzy chcieli pójść drogą kariery urzędniczej czy oficerskiej. Byli to ludzie wolni od wielu pokoleń. W efekcie polscy szlachcice zaczęli napływać do administracji kraju noworosyjskiego, co sprawiło, że zyskali w niej przewagę. A władze uznawały w tym okresie Polaków za potencjalnie niegodnych zaufania.
Jest jeszcze przykład guberni besarabskiej. Po jej przyłączeniu do Imperium Rosyjskiego była początkowo obwodem besarabskim, a następnie stworzono z niej gubernię w składzie generał-gubernatorstwa noworosyjskiego. Nazwano je wtedy noworosyjsko-besarabskim. Besarabia to geograficzne przedłużenie Noworosji na zachód od Dniestru i warto wiedzieć, że aż do powstania Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej etniczni Mołdawianie nie stanowili na tym obszarze większości. Było ich tam ok. 50%. Wśród pozostałych byli Wielkorusini, Małorusini, Żydzi, Niemcy i właśnie Polacy. Polacy byli tam bardzo wpływowi i w pewnym momencie zajmowali niemal wszystkie stanowiska w administracji.
Skąd tam się wzięli?
– Przyjechali z Prawobrzeża w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy – jak Pan wie – wchodziło ono już w skład Imperium Rosyjskiego. Byli tam bardzo aktywną mniejszością. Oczywiście, w Besarabii istniała miejscowa arystokracja, jednak była ona bardzo skorumpowana, nieefektywna i słabo wykształcona. Generalnie, nie reprezentowała zbyt wysokiego poziomu. Wywodziła się z Greków – fanariotów, zorientowanych na Konstantynopol, bezlitośnie uciskających Mołdawian. Rosja niezbyt się tą fanariocką administracją interesowała i nie było kim wypełnić tej próżni. Zapełnili ją Polacy.
Trzeba zaznaczyć, że robili to przede wszystkim we własnych interesach. Władze rosyjskie w pewnym momencie zrozumiały, że na tych nowo przyłączonych terenach sprawy nie idą w najlepszym kierunku: polska administracja zastąpiła fanariotów, działając wyłącznie na swoją rzecz. W efekcie z tym polskim „eksperymentem” skończono. Polska ekspansja w Besarabii również stanowiła część wędrówki Polaków na Południe – do Noworosji.
Powiem teraz o najbardziej charakterystycznym przykładzie, by zobrazować tą tezę. To znany rosyjski nacjonalista z guberni besarabskiej, Władimir Puryszkiewicz.
Zabójca Grigorija Rasputina?
– Tak. Puryszkiewicz to jeden z najbardziej wyraźnych dowodów na to, że nawet taka trudno poddająca się asymilacji wspólnota, jak Polacy, w warunkach tygla Noworosji przetapiana była nie tylko na Rosjan, ale i na rosyjskich nacjonalistów.
Gdy mówimy o ziemiańskiej kolonizacji Noworosji, to warto wspomnieć, że dokonywała jej nie tylko szlachta bez ziemi, która próbowała robić karierę na tych ziemiach, ale i reprezentanci wielkiej polskiej arystokracji, na przykład Potoccy…
– Tak, Potoccy mieli na przykład w Odessie kilka pałaców. W ogóle, wielu polskich ziemian, niekoniecznie nawet z Noworosji, lecz choćby z Podola, lubiło spędzać część roku w Odessie. To było po prostu najbliższe, duże, europejskie miasto. Kijów wówczas jej nie dorastał, Lwów był w Austro-Węgrzech. A na Wołyniu tylko miasta w rodzaju Żytomierza czy Łucka…
Mówił Pan o polskim ziemiaństwie w Noworosji. A czy dotarli tam też polscy kapitaliści?
– Tak, ale oni brali udział w kolejnym etapie zagospodarowania Noworosji. Etapem pierwszym było militarne opanowanie tych ziem. Drugim – rozwój rolnictwa. Najpierw była to hodowla, potem uprawa zbóż. A dopiero w latach 90. XIX wieku rozpoczął się boom przemysłowy. Polacy nie mogli w tym nie brać udziału, bo Polska, terytorium Królestwa Polskiego, było najbardziej rozwiniętą przemysłowo częścią Imperium Rosyjskiego.
W tamtych czasach, trzeba to sobie uzmysłowić, jak wyglądała przemysłowa mapa Rosji: było to kilka wysepek. Była część zachodnia – Królestwo Polskie. Tereny wokół Petersburga i dalej na północ – zakłady pietrowskie, częściowo gubernia ołoniecka (Karelia). I, oczywiście, Moskwa. Moskwa i okręg moskiewski, bardzo rozwinięte przemysłowo. Na koniec jeszcze Ural. Na tym kończyły się duże ośrodki przemysłowe. Kiedy w Noworosji zaczęły powstawać fabryki, Polacy też nie siedzieli z założonymi rękoma. Zbudowali zakłady metalowe nad Dnieprem; w Kamienskoj czy Kamience, niedaleko Jekaterynosławia. A na Donbasie Polacy stworzyli Starokramatorski Kombinat Hutniczy.
Pionier przemysłowego zagospodarowania Donbasu, Brytyjczyk John Hughes, przywiózł ze sobą od razu kilkuset angielskich robotników. Mieszkali tam oni i pracowali aż do rewolucji. Tak samo przywozili swoich rodaków Belgowie, którzy aktywnie włączyli się w uprzemysłowienie Noworosji. Byli to robotnicy wykwalifikowani, którzy przywozili ze sobą technologie i uczyli ich miejscowych. Tak samo Niemcy, i też Polacy.
Czyli polscy przemysłowcy przywieźli ze sobą polskich robotników?
– Tak. Jeszcze jeden znany przykład – Stanisław Kosior, rewolucjonista, wybitny radziecki działacz państwowy i wojskowy. W Rosji do tej pory są ulice noszące jego imię. Kosior miał kilku braci i wszyscy oni pracowali razem w jednej fabryce na terenie obecnej Ługańskiej Republiki Ludowej – w Ałczewskich Zakładach Metalurgicznych. Pracował z nimi jeden z przyszłych przywódców Republiki Doniecko-Krzyworoskiej, a później całego ZSRR – Klimient Woroszyłow.
Dom barona Falc-Fejna według projektu Lwa Włodka.
Stanisław Kosior był w tej fabryce ślusarzem. On i jego bracia zajmowali się działalnością rewolucyjną, dlatego regularnie ich z fabryki zwalniano. Potrzeba było jednak rąk do pracy i dlatego mogli zatrudnić się w sąsiedniej fabryce, gdzie bez problemu, nawet znając ich przeszłość, ich przyjmowano.
Jeśli chodzi o wspomniany zakład w Kamience, to znany jest on również jakoś z tego, że właśnie w nim pracowali rodzice Leonida Breżniewa. Młody Leonid chodził tam do gimnazjum. Trzeba przyznać, że jego polscy właściciele bardzo dobrze traktowali robotników. Panowała tam twarda dyscyplina, ale było to związane z tym, że większość ludzi pracujących w fabrykach Imperium Rosyjskiego to byli chłopi, do tego niezbyt zamożni. Mieli oni spore problemy z dyscypliną pracy. W czasach radzieckich przedstawiano to jako przejaw jakiegoś strasznego ucisku proletariatu, jednak, żeby ze słabego rolnika zrobić wydajnego robotnika, niezbędne były praktyki dyscyplinujące.
Cały ten system kar, który istniał w fabrykach, powodował niezadowolenie pracowników, ale w rzeczywistości ci, którzy wypełniali normy i wymogi, w wielu zakładach mieli się całkiem nieźle. I właśnie taka fabryka była w Kamience. Polacy budowali tam domy i szpitale dla robotników. To oni otworzyli miejscowe gimnazjum, do którego w latach I wojny światowej uczęszczał przyszły sekretarz generalny KPZR, Leonid Breżniew. Zachowały się zdjęcia jego i jego rodziny. Jego ojciec nie był szeregowym robotnikiem, lecz dość wysoko wykwalifikowanym specjalistą. Gdy patrzymy na zdjęcie Breżniewów, widzimy przeciętną, burżuazyjną rodzinę.
A czy z Noworosją miał jakieś związki znany działacz rewolucji bolszewickiej, Polak Feliks Dzierżyński?
– Tak, mieszkał przez jakiś czas w Chersoniu. Przeprowadzili się tam na krótko jego rodzice.
Czy Polacy walczyli w szeregach Białych w Noworosji?
– W armii rosyjskiej w czasie I wojny światowej istniało kilka polskich zgrupowań, które miały stać się przyszłą armią nowej Polski w przypadku zwycięstwa Rosji nad Niemcami. Takie same jednostki, tylko z przeciwnej strony, utworzył Piłsudski. Gdy bolszewicy zawarli pokój brzeski, Polacy stanęli przed perspektywą nadejścia Niemców, których uznawali za wrogów. Czerwoni też nie byli dla nich przyjaciółmi. Pojawiła się jeszcze Rada Centralna – Ukraińcy rościli pretensje do ziem, które Polacy uważali za swoje.
W tych warunkach polskie oddziały początkowo wycofywały się przez całą Noworosję, aż nad Don, gdzie powstawał ruch Białych. Następnie przerzucono ich do Odessy, którą opuściły Niemcy i Austro-Węgry, wcześniej znajdujące się tam na mocy pokoju brzeskiego. Odessę kontrolowali Austriacy, których dowódca zastrzelił się, nie mogąc znieść upadku Imperium Habsburskiego. Pochowano go na odesskim cmentarzu.
Potem jako pierwsi pojawili się w mieście Polacy, bo Biali mieli zbyt mało sił, a wojska ententy dopiero zbliżały się do Konstantynopola. Byli pierwszymi, którzy mogli przejąć miasto; formalnie stali po stronie ruchu Białych, chociaż, oczywiście, tak naprawdę stali po swojej własnej stronie. Później, gdy udało się odeprzeć Ukraińców, Odessa pozostała pod kontrolą Białych, w tym Polaków. Biali chcieli, by Polacy zostali z nimi, by razem walczyć z Czerwonymi, lecz Polacy mieli co robić. M.in. brali oni udział w walkach z Ukraińcami o Galicję.
Później stosunki ruchu Białych z Polakami nie układały się najlepiej. Oczywiście, Rosjanie i Polacy mają wobec siebie wiele historycznych pretensji. Lecz jeśli mówimy o Polsce i Białych w Noworosji, Siłach Zbrojnych Południa Rosji, następnie Armii Rosyjskiej barona Wrangla, to tych pretensji więcej jest po stronie rosyjskiej.
Piłsudski zachowywał się tu dość cynicznie. Był moment, gdy Denikin chciał iść na Moskwę. Gdyby Piłsudski uderzył w tym czasie na zachodzie, bolszewicy mogli przegrać. On jednak nie był zainteresowany odbudową państwowości rosyjskiej, choć przecież Polsce już wcześniej zagwarantowano odzyskanie niepodległości. Być może na jej czele stanąłby któryś z Romanowów. Polska nie byłaby w dotychczasowym kształcie po I wojnie światowej w przypadku zwycięstwa Rosji.
Piłsudski jednak sądził, że lepiej utrzymać przy władzy na Kremlu bolszewików, bo wszyscy rozumieli, że to ruch marginalny. Kwestie te rozważała również ententa, szczególnie Anglicy. Zachowanie Polaków w 1919 i 1920 roku… Oni sami wtedy mocno ryzykowali, bo przecież „cudu nad Wisłą” mogło w ogóle nie być; wojna to rzecz, którą trudno przewidzieć. Polacy mogli ponieść historyczną klęskę, ale mieli szczęście.
Można tu wspomnieć o jeszcze jednym obrazie historyczno-literackim. Przyjacielem wspomnianego już pisarza, Oleszy, był jeszcze bardziej znany od niego w przyszłości pisarz radziecki, Walentin Katajew. Podczas wojny domowej walczył on w szeregach Białych i w 1920 roku aresztowany został przez czekistów. Katajewa i jego młodszego brata oskarżono o to, że brali udział w organizacji podziemnej, która planowała wspieranie wojsk Wrangla w ich desancie z Krymu. Jednocześnie służby wykryły „polską organizację”, która liczyła na to, że Odessę spod władzy bolszewików wyzwolą wojska polskie. Jak wiemy, tak się nie stało i przez lata władzy radzieckiej polska diaspora w Noworosji praktycznie przestała istnieć.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Piskorski
Dr Aleksandr Wasiliew (ur. 1978 w Odessie) – historyk, wykładowca Odesskiego Uniwersytetu Narodowego (2001-2014), radny miejski Odessy (2010-2014). Po 2014 r. prześladowany przez SBU, zajmował się dziennikarstwem, w tym w Doniecku. Od 2018 r. redaktor działu Historia portalu Ukraina.ru.
https://myslpolska.info/ – https://myslpolska.info/2023/02/11/bez-polakow-nie-byloby-noworosji/