Cywilizacja śmierci a weterynarz

Cywilizacja śmierci

Izabela BRODACKA

Proponuję Państwu następujący eksperyment myślowy. Zawozimy chorego psa do weterynarza. Weterynarz ocenia jego stan jako beznadziejny i proponuje uśpienie psa. Nie godzimy się z tą diagnozą szczególnie, że inna klinika obiecała nam podjąć się leczenia pupila. Chcemy więc zabrać psa ale weterynarz się nie zgadza. Twierdzi, że prawo nakazuje mu uśpienie zwierzęcia i wbrew naszym protestom robi to w naszej obecności.

Coś takiego wydaje się nam wszystkim niewyobrażalne. Gdyby weterynarz postąpił w taki sposób, zostałby odsądzony od czci i wiary przez obrońców zwierząt i z pewnością przegrałby sprawę sądową wytoczoną mu przez właściciela psa.

Opisuję tak szczegółowo to hipotetyczne zdarzenie aby podkreślić niewyobrażalne dla mnie przeżycia moich znajomych. Otóż ich brat miał we Włoszech wypadek samochodowy w wyniku którego doznał ciężkiego urazu czaszki. Przewieziono go do szpitala. Gdy rodzina dotarła do Włoch okazało się, że pacjent jest już przeznaczony do pobrania narządów i wentyluje się tylko jego ciało nie zajmując się mózgiem. Nie próbowano usunąć krwiaka, nie udrożniono naczyń krwionośnych odżywiających mózg, właściwie nic nie zrobiono. Indagowany w kwestii tych zaniedbań ordynator wykrzykiwał: „zrozumcie, to jest trup” i żądał podpisania zgody na pobranie narządów powołując się na opinię bliżej nieokreślonego konsylium.

Tu dopiero zaczyna się horror. Rodzina postanowiła przenieść pacjenta do innej kliniki, a potem transportować do Polski w nadziei, że doktor Talar, któremu udało się przywrócić do normalnego życia przeszło tysiąc osób ze stwierdzoną przez lekarzy tak zwaną „ śmiercią mózgową” zechce się nim zająć. Ordynator jednak stanowczo odmówił przewiezienia pacjenta do innej placówki oświadczając, że prawo nie tylko mu pozwala lecz nawet każe odłączyć pacjenta od respiratora. Następnego dnia o określonej przez samego siebie godzinie wyrwał choremu z tchawicy rurkę respiratora. Zaszokowana rodzina widziała jak chory umiera dusząc się. Trudno sobie wyobrazić większe okrucieństwo. W retorsji rodzina odmówiła zgody na pobranie od chorego narządów, ale na to też znalazł się sposób. Prokurator badający sprawę wypadku zażądał sekcji zwłok, a co potem działo się z ciałem ofiary tego nikt nie wie. Rodzina otrzymała zwłoki w zalutowanej trumnie z prokuratorskim zakazem otwierania tej trumny.

W filmach, szczególnie amerykańskich obserwujemy nieodmiennie scenę gdy karetka przywozi rannego do szpitala a lekarze biegną obok wózka wiozącego go na salę operacyjną, podając mu w biegu tlen i kroplówki. Wiemy doskonale, że to literacka fikcja. W polskich realiach pacjent trafia do selekcji, selekcjonerem bywa zwykły sanitariusz, potem chory czeka w poczekalni na swoją kolejkę, czasem spadając z krzesła na podłogę albo nawet umierając.

Nie sposób teraz ustalić czy ofiara wypadku samochodowego we Włoszech mogła być uratowana. Przyjmijmy, że lekarze mieli rację i stan pacjenta był beznadziejny. Jakim prawem jednak zatrzymali go siłą i zamordowali. Wyjęcie rurki respiratora nie oddychającemu samodzielnie pacjentowi to wykonanie wyroku śmierci wydanego nie przez sąd lecz przez przypadkowych lekarzy być może zainteresowanych finansowo uzyskaniem od chorego narządów. I pomyśleć, że na karę śmierci sąd nie może skazać w Europie żadnego, nawet najbardziej okrutnego przestępcy. Natomiast sąd brytyjski skazał na śmierć malutkiego Alfiego Evansa zezwalając na odłączenie dziecka od aparatury podtrzymującej życie i zalecając w razie konieczności podanie mu zastrzyku z trucizną. Można by zrozumieć, że lekarze postanowili odłączyć dziecko, bo i tak nie rokuje, a brakuje im sprzętu dla innych dzieci. Jakim jednak prawem uniemożliwili rodzicom przewiezienie synka do innej kliniki. Córka Ewy Błaszczyk żyje w śpiączce dość długo i chyba nie wyobrażamy sobie, że ktoś chciałby ją w majestacie prawa zabić.

Rodzicom, którzy dali dziecku klapsa odbiera się prawa rodzicielskie. W tym przypadku to rodzicom odebrano prawa rodzicielskie, bo nie godzili się na zabicie dziecka. Co więcej policja nie dopuszczała ich do synka. Rodzice mają przecież konstytucyjne prawo do decydowania o sposobie leczenia dziecka, w tym mają prawo przenieść je do innej placówki zapewniającej ich zdaniem lepszą opiekę. Co więcej- pielęgniarka szkolna nie może bez zgody rodziców podać dziecku nawet aspiryny. Brytyjscy lekarze uznając, że chłopiec jest nieuleczalnie chory, choć nie potrafili go jednoznacznie zdiagnozować, nie pozwolili przewieźć go do kliniki we Włoszech, która deklarowała chęć leczenia Alfiego, a w razie konieczności bezpłatną opiekę nad nim do końca życia. Odmowę przewiezienia dziecka do włoskiej kliniki uzasadniono stwierdzeniem, że transport może zaszkodzić jego zdrowiu co w tej sytuacji brzmi jak ponury żart.

Zdaniem katów, którzy ośmielają się nazywać lekarzami chłopiec miał po odłączeniu od respiratora oddychać tylko trzy minuty. Oddychał jednak samodzielnie przez kilkanaście godzin. W tym czasie nie podawano mu żadnych kroplówek, skazując na powolną śmierć z głodu i odwodnienia. Przetrzymywanie dziecka siłą w szpitalu, głodzenie, odmowa podania tlenu to po prostu zwykłe morderstwo. Poparte decyzją sądu, a więc morderstwo sądowe.

Morderstwem było również zatrzymanie siłą we włoskim szpitalu polskiego pacjenta i odłączenie go od respiratora.

Podobne historie zdarzały się również wcześniej. W Łodzi sanitariusze i lekarze zwani „łowcami skór” uśmiercali w okrutny sposób pacjentów podając im paraliżujący mięśnie pavulon . Byli to jednak zwykli przestępcy i zostali za swoje czyny ukarani przez sąd. Tymczasem to sąd brytyjski skazał na śmierć niewinne dwuletnie dziecko.

Cywilizacja śmierci nie dba o jakąkolwiek logikę. W szkole nie można podać dziecku bez zgody rodziców nawet aspiryny, natomiast pigułka poronna ma być udostępniana dzieciom bez zgody rodziców i bez recepty . Rodzicom nie wolno siłą zatrzymać niesfornego nastolatka w domu natomiast szpital może siłą zatrzymać pacjenta tylko po to, żeby go zabić.