Ekonomia wojenna Rosji czyli zamiana nieużytków rosyjskich na czarnoziem ukraiński – oraz import równoległy.

pink-panther http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/ekonomia-wojenna-rosji-czyli-zamiana-nieuzytkow-rosyjskich-na-czarnoziem-ukrainski-oraz-import-rownolegy

Dawno temu, kiedy  przodkowie obecnych liderów totalnej opozycji  stawiali za wzór polskim fashystom  Sowiecki Sojuz jako  modelowe  państwo przyszłości, krążyła wśród tutejszego ludu pracującego miast i wsi  taka anegdota: „Pytanie: Drogie radio Erewań, czy to prawda, że w Związku Radzieckim zboże rośnie tak jak słupy telegraficzne? Odpowiedź: Tak. To prawda.  A czasem nawet gęściej”.

Minęły lata i  okazało się, że zboże  w Rosyjskiej Federacji  nie rośnie „jak słupy telegraficzne a nawet gęściej” a przynajmniej nie rośnie na jednej trzeciej tzw. areału. Tam rośnie teraz – młody las. To znaczy: „areału” gruntów ornych statystyki rosyjskie wykazują 123 mln ha  a las rośnie już na ponad 40 mln.

O tym  niebywałym osiągnięciu  pana Putina i jego kolegów  winniśmy pamiętać, kiedy media donoszą, że  niezwyciężona armia radziecka  zajmuje się ostatnio na Ukrainie przejmowaniem  zboża  jak najbardziej ukraińskiego, zmagazynowanego w silosach na eksport  z portach Morza Czarnego. 

Armia Rosyjska zajmuje zapasy ukraińskiej pszenicy  (która ma swoich konkretnych właścicieli) a jakieś bliżej nieokreślone instytucje rosyjskie (bo przecież nie armia rosyjska) oferują ukraińską  pszenicę   na rynkach międzynarodowych. Na przykład Turcji, która ma długoterminowe kontrakty na import  pszenicy z Ukrainy. Egipt i Liban podobno odmówiły. Kradzionego nie kupują.

I tym sposobem dochodzimy do mało omawianego tematu , który może , choć nie musi, być jednym z powodów napaści Rosji na Ukrainę. 

Chodzi o to, że Federacja Rosyjska  po rozwiązaniu w roku 1991 kołchozów i wprowadzeniu  do rolnictwa wielkich latyfundiów nazywanych też agroholdingami jednocześnie doprowadziła, świadomie lub nie do  gigantycznej redukcji  uprawianych gruntów ornych ze 123 mln ha , które oficjalnie nadal wykazuje w statystykach.  

Ubytki lub inaczej redukcja   uprawnych gruntów ornych z 40 jednostek administracyjnych Federacji Rosyjskiej tj. obwodów i krajów z 65 ogółem , jakie dokonały się w wyniku polityki tego państwa pomiędzy rokiem 1990 (nie różniącym się zbytnio od roku 1959 czyli początków rządów Chruszczowa)  wyniosły łącznie 38,77 mln ha  z uprawianych w roku 1990 72,86 mln ha czyli 53,2%.

Przy tym w 26 najbardziej „poszkodowanych” obwodach i krajach północnej europejskiej części Federacji Rosyjskiej  pokazuje  dane raczej wstrząsające dla  człowieka znad Wisły: z 31,86 mln ha gruntów ornych uprawianych w roku 1990 w 2015 zostało 11,43 mln ha  czyli  ugorowanie objęło 20,43 mln ha tj. 64,1%. Niemal 2/3. 
W pozostałych 14 obwodach/krajach Federacji Rosyjskiej  objętych szacunkiem z 41,0 mln ha użytkowanych rolniczo gruntów ornych w 1990 roku – w 2015 pozostało 22,67 mln ha czyli  ubytek wyniósł 18,33 mln h tj. 44.7%.

Łącznie szacowana powierzchnia  powstałych w wyniku polityki państwa rosyjskiego nowych ugorów w 40 jednostkach administracyjnych wyniosła w okresie 1990-2015 38,77 mln ha tj. więcej niż cała powierzchnia gruntów  ornych Ukrainy, która wynosi 32,766 mln ha. 

Dla porównania,  powierzchnia gruntów ornych światowych gigantów rolnych to: Indie – 156,4 mln ha, USA- 152,3 mln ha, Chiny – 118,9 mln ha , Australia – 46,0 mln ha, Francja – 18,4 mln ha, Niemcy – 11,76 mln ha.
Nie zapominajmy  o naszym małym lecz dumnym imperium: powierzchnia gruntów ornych w Polsce wynosi  10,81 mln ha, co daje jej 27 miejsce na świecie tuż przed Rumunią, która ma 8,58 mln ha gruntów ornych. A  Białoruś, która karmi Moskwę – 5,68 mln ha.

Mit o  Federacji Rosyjskiej jako potędze światowej   w rolnictwie utrzymuje się dzięki  statystyce eksportu kilku produktów  rolnych: pszenicy , oleju słonecznikowego .
Nie miałoby to większego znaczenia, gdyby  Federacja Rosyjska nie poszła na wojnę. I nie chodzi tu o możliwości wykarmienia sołdatów ale o bardzo ciekawe decyzje pana Putina podjęte w roku 2019.

Otóż 24 czerwca 2019 r. pojawiła się wiadomość o dekrecie pana Putina nr 293 o przedłużeniu zakazu importu produktów rolnych z krajów , które nałożyły na Rosję sankcje gospodarcze za zajęcie  Krymu i Donbasu w 2014 r. W ślad za tym dekretem w dniu 25 czerwca 2019 r. wydany został dekret nr 806 o aktualizacji listy krajów objętych zakazem eksportu DO Federacji Rosyjskiej produktów rolnych.

Oczywiście znajdują się na tej  liście jabłka z Polski. Co nie znaczy, że Rosja zaczęła na wielką skalę program  rozwoju sadów jabłoniowych. Rosja importuje jabłka i gruszki z Argentyny.

Dochodzimy  w  ten sposób do modelu gospodarczego Federacji Rosyjskiej. Model ten można w krótkich żołnierskich słowach scharakteryzować następująco: gospodarka oparta na wydobyciu i eksporcie kopalin głównie energetycznych,  priorytet na  hutnictwa, energetyki , przemysłu zbrojeniowego i maszynowego w oparciu o zachodnie technologie „a resztę się zaimportuje”.  Mało tego, że „się zaimportuje”: raczy się dać przywilej sprzedaży do Rosji. Jak się ładnie Rosję poprosi.

Czyli  import Federacji Rosyjskiej produktów przemysłów lżejszych (meble, tekstylia, przemysł spożywczy) był do 24 lutego 2022 r.  zarazem kijem i marchewką dla różnych krajów dalekich i bliskich. Z paroma wyjątkami, o czym przekonujemy się dzisiaj.

Taki model może funkcjonować  niemal bezkolizyjnie w warunkach pokojowych, natomiast w warunkach wojennych sprawy mogą  wyrwać się spod kontroli.

Już w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę  dowiedzieliśmy się, że  rolnictwo rosyjskie w  bardzo dużym stopniu opiera się na imporcie. I nie chodzi jedynie o import maszyn rolniczych, ale przede wszystkim o nasiona  pszenicy i innych zbóż,  buraków cukrowych, słonecznika a nawet kartofli  sadzeniaków. 

Również w produkcji  drobiu i serów Rosja polegała w wielkim stopniu na imporcie. W przypadku drobiu chodziło o zarodki  w jajach do wyhodowania  kurczaków a w przypadku serów o tzw. podpuszczkę. Natomiast  hodowla bydła opiera się na , przepraszam za wyrażenie, na spermie zagranicznych byków.  Tak przynajmniej twierdzą specjaliści od rolnictwa rosyjskiego na emeryturze.

Produkcji własnych nasion, podobnie jak kur niosek i  byków  Rosja pozbyła się wraz z kołchozami. I żadnym ostrzeżeniem dla  kagiebistów przy władzy nie były  opłakane skutki dla rolnictwa sowieckiego  likwidacji  najbardziej  efektywnej części rolnictwa rosyjskiego (poza ziemiaństwem) czyli tzw. kułaków.  Bolszewicy wymordowali 5-6 mln najzdolniejszych rolników wraz z rodzinami a ich gospodarstwa poszły na zmarnowanie, bo „liderami postępu” na wsi zostały miejscowe obiboki, pijacy i złodzieje. 
Kosztowało to kilka –kilkanaście milionów ofiar głodu, ale rewolucjoniści, którzy się pracą zajmowali zasadniczo teoretycznie a w praktyce nią gardzili i się nią brzydzili, mieli tę katastrofę za nic.

Załamanie produkcji rolnej po tamtym eksperymencie nie zostało pokonane w wielu dziedzinach do 1989 r.  A gdzieś tam na prowincji straszą jeszcze porzucone domy czy młyny.

W roku 1990 kołchozy zostały zlikwidowane ale ziemia nie poszła automatycznie w ręce chłopów, ja obiecywał towarzysz Lenin, tylko zaczęły się z nią kontredanse, zakończone powstaniem nowego  zjawiska  gospodarczego i społecznego na rosyjskiej wsi tj.  latyfundiów o powierzchni niejednokrotnie200-tysięcy –  1  mln ha, dla niepoznaki zwanych „agroholdingami” i ich właścicieli w liczbie około 200. Klasa chłopska się nie odbudowała ale usiłuje przetrwać mimo braku poparcia rządu w Moskwie. No i pozostają „gospodarstwa przydomowe” znane z epoki kołchozów, które wówczas i teraz produkują  znakomitą większość żywności w Rosji. 

Agroholdingi zajmują się kilkoma monokulturami  i zajmują się budowaniem łańcuchów produkcyjno-handlowych „od ziemi-przez młyn/cukrownię – do sklepu”. Ale głównie zajmują się eksportem pszenicy i oleju słonecznikowego.  

Obecnie sytuacja jest taka, że Rosja  posiada wiodącą pozycję w produkcji  takich produktów rolnych i ogrodniczych jak (wg stanu na 2020 rok) :

– gryka (kasza gryczana) – 1 miejsce na świecie i produkcja 892,16

– burak cukrowy – 33,9 mln ton (USA – 30,5 mln ton, Niemcy – 28,6 mln ton, Francja – 26,2 mln, Polska 14,2 mln ton)

– pszenica – 3 miejsce – 85,9 mln ton (Chiny odpowiednio- 132,2 mln ton, Indie- 107,2 mln)

– ziemniaki – 4 miejsce – 22,39 mln ton ( Chiny – 90,3 mln ton, India – 48,5 mln ton, Ukraina – 22,5 mln ton, Polska na 9 miejscu – 7,48 mln ton), 10. Holandia – 6,0 mln ton

Do tych sukcesów można zaliczyć też produkcję oleju słonecznikowego: Rosja 2 miejsce na świecie – 4,063 mln ton , co dawało 27,67 kg na głowę ( Ukraina 1 miejsce – 4,4 mln ton i odpowiednio 104,1 kg na głowę), produkcję porzeczek i żyta ( w którym „ściga się” z Niemcami i Polską).

Produkcja zbóż czyli surowca dla chleba jest w Rosji zadowalająca, ale chleb trzeba czymś posmarować. Zwłaszcza w kraju z zimami trwającymi 6 i więcej miesięcy.

I z tym jest znacznie gorzej.

Produkcja mięsa wieprzowego : 1. Chiny – 54,98 mln ton, 2.USA – 11,94 mln ton, 3. Niemcy -4,96 mln ton, 4. Hiszpania – 4,53 mln ton, 5. Brazylia – 3,79 mln ton, 6. Rosja – 3,74 mln ton, 7. Francja – 2,17 mln ton , 8.Polska – 2,14 mln ton.

Produkcja wołowiny 1. USA – 12,22 mln ton, 2. Brazylia 9,9 mln ton, 3.Chiny – 6,46 mln ton, 4. Argentyna – 3,07 mln ton, 5.Indie  – 2,61 mln ton, 6. Australia – 2,2mln ton, 7. Polska – 1,93 mln ton, 8. Rosja – 1,61 mln ton

Mięso drobiowe (2018) : 1. USA- 22,3 mln ton, 2. Chiny -20,12 mln ton, 3. Brazylia – 15,5 mln ton, 4. Rosja – 4,54 mln ton, 5. Indie – 3,62 mln ton, 6. Meksyk – 3,38 mln ton, 7.Japonia – 2,25 mln ton, 8. Myanmar – 1,9 mln ton, 9. Francja – 1,79 mln ton, 10. Polska – 1,71 mln ton.

Produkcja mięsa ogółem 2018 : 1. Chiny – 88,2 mln ton, 2. USA – 46,8 mln ton, Brazylia – 29,3 mln ton,  4. Rosja – 10,6 mln ton, 5. Niemcy – 8,6 mln ton, 6.Indie – 7,5 mln ton, 7.Meksyk – 7,1 mln ton, 8. Hiszpania – 7,0 mln ton, 9. Argentyna – 5,9 mln ton, 10. Francja – 5,6 mln ton, 11. Wietnam – 5,2 mln ton, 12.Kanada – 4,9 mln ton, 13.Australia – 4,6 mln ton, 14. Polska – 4,5 mln ton

Produkcja mleka – 1. USA – 101,25 mln ton, 2.Indie – 87,8 mln ton, 3. Brazylia – 36,5 mln ton, 4.Chiny – 34,8 mln ton, 5. Niemcy – 33,2 mln ton, 6. Rosja – 32,0 mln ton, 7. Francja – 25,1 mln ton, 8.Nowa Zelandia – 21,9 mln ton, 9.Pakistan – 21,7 mln ton, 10. Turcja – 20,0 mln ton, 11.UK – 15,6 mln ton, 12. Polska – 14,8 mln ton, 13. Holandia – 14,5 mln ton

Produkcja masła  (2021 rok) : 1. Indie – 3.738 tys. ton, 2. USA – 846 tys. ton, 3.Pakistan – 726 tys. ton, 4.Nowa Zelandia – 472 tys. ton, 5. Niemcy – 441 tys. ton, 6.Francja – 405 tys. ton, 7. Rosja – 253 tys. ton, 8. Turcja – 211 tys. ton, 9. Polska – 181 tys. ton,10.  Irlandia – 166 tys.ton, 11.Iran – 165 tys. ton, 12. UK- 143 tys. ton

Produkcja sera  (2021): 1. USA – 5,58 mln ton, 2. Niemcy – 2,74 mln ton, 3.Francja – 1,89 mln ton, 4.Włochy – 1,25 mln ton, 5.Holandia – 772 tys. ton, 6.Polska – 744 tys. ton, 7. Rosja – 664 tys. ton, 8. Egipt- 628 tys. ton, 9.Czechy – 569 tys. ton, 10.Argentyna -559 tys. ton

Warto w tym miejsc u zaznaczyć, że  z produkcją sera są w Rosji raczej podstawowe problemy, albowiem  musi importować  tzw. podpuszczkę.


Podobnie jak importuje nasiona  słonecznika (50% upraw) niezbędne do produkcji oleju słonecznikowego, ok. 80-90% nasion pszenicy  i innych zbóż, 50% nasion buraka cukrowego oraz nawet ziemniaki sadzeniaki. A do hodowli kurczaków – zarodki, podobnie jak do pozyskania cielątek – spermę od zagranicznych byków.

Zaś wartość eksportu produktów rolnych Rosji w roku 2022 wyniosła 32,7 mld USD, gdy tymczasem wartość  eksportu rolniczego Polski  wyniosła 37 mld USD. Łał. To kto tu jest „imperium”?

Jak pokazują statystyki,  Rosja to w zasadzie producent rolny II ligi światowej.

Znacząca jej część  jest uzależniona  od strategicznego importu  surowców niezbędnych  w  produkcji rolnej .  Import  pochodzi głównie z państw obecnie ostro lobbujących za „pozwoleniem zachowania twarzy Putina” czyli z Niemiec i Francji.  Oraz ewentualnie Holandii. Które zarabiają na tym ładnych parę groszy.

I w ten sposób przechodzimy do tematu wojny i ekonomiki wojennej czyli do niemilitarnych środków mogących mieć wpływ na wyniki każdej wojny. Należą do nich nie tylko  paliwa, jak benzyna, której zabrakło Niemcom w ostatniej fazie wojny  czy  futra, których zabrakło Niemcom pod Moskwą i Stalingradem ale też żywność.  Polacy powinni pamiętać kolczykowanie  krów i świń w Generalnej Guberni i rekwizycje koni  oraz bydła „na front”.

Z książek pamiętamy, jak to  kontynent został zablokowany przez flotę brytyjską  w czasie I WW   i Niemcy głodowały. Głodowali też inni, jak na przykład Polacy,  ale głównie z powodu  rekwizycji  bydła i zapasów na zasiewy przez maszerujące wojska.

Tymczasem Rosja przyjęła za pewnik, że skoro ma zabezpieczony import  surowców do produkcji rolnej „z zaprzyjaźnionych krajów” a podstawowe produkty rolne jak „greczka, kapusta, ogórki, buraki  i ziemniaki” chłopi wyprodukują w ogródkach przydomowych i na działkach, to może się skupić na przemyśle zbrojeniowym, lotach w kosmos i wyrzucaniem kasy na futrowanie agentur w krajach „nieprzyjaznych” jak Polska .

A  rolnictwo przekształcić na wzór amerykański na pełnowymiarową branżę para-przemysłową  prowadzoną w latyfundiach będących w posiadaniu ok. 200 „zaprzyjaźnionych klanów”.  Co automatycznie oznaczało gigantyczną nadwyżkę rąk do pracy na wsi, której nikt nie zamierzał „zagospodarowywać” na miejscu.

Oligarchiczna władza Federacji Rosyjskiej, po rozwiązaniu kołchozów w roku 1990 NIE dała ziemi chłopom (jak obiecywał Lenin a nie dotrzymał żaden sekretarz KPZR)  i nie dała tymże chłopom tytułów własności do domków czy mieszkań, które zamieszkiwali. Nie wspierała też  przetwórstwa rolnego czyli produkcji  mleka, kur etc. prowadzonego przez lata w kołchozach.

Tak więc po „pierwszym rozkułaczaniu rolnictwa rosyjskiego”, które skutkowało przynajmniej czterema  falami głodu , połączonymi z  wyludnianiem całych prowincji,  od roku 1990 mamy do czynienia z „drugim rozkułaczaniem”, które spowodowało, iż do roku 2020 ze 150 tysięcy wsi rosyjskich , jakie istniały w roku 1990 – zniknęło 58 tysięcy wsi tj. 30 tysięcy  zostały wyludnione w 100% a 28 tysięcy ma w statystykach zapis, iż mieszka w nich „do 6 osób”.

W miejsce zlikwidowanych kołchozów  zaczęto tworzyć   tworzyć  latyfundia o powierzchni setek tysięcy hektarów  nastawione na monokulturę czyli  prowadzenie jednej lub kilku upraw przeznaczonych na eksport. Latyfundia z czasem zaczęły szybko obrastać w przetwórstwo i handel  detaliczny. Forma prawna tych przedsięwzięć o nazwie agroholdingi  (korporacyjne gospodarstwa rolne) to  głównie spółki akcyjne, spółki komandytowe i rolnicze spółdzielnie produkcyjne.

W roku 2021 a więc przed rozpoczęciem wojny  20 największych agroholdingów  zajmowało grunty rolne o łącznej powierzchni  8,3 mln ha, co odpowiada powierzchni gruntów ornych Rumunii (8,5 mln ha) i jest nieco mniejsze od łącznej powierzchni gruntów ornych Polski ( 10,8 mln ha).

Agroholdingi mają daleko idące wsparcie państwa, na czele z bezpośrenimi dotacjami oraz systemem prawnym, który na przykład NIE POZWALA ROLNIKOWI INDYWIDUALNEMU SPRZEDAWAĆ PŁODÓW ROLNYCH GDZIE INDZIEJ NIŻ PRZD FURTKĄ WŁASNEGO GOSPODARSTWA.

Próby sprzedawania kartofli  czy warzyw na chodnikach w miastach przez  właścicieli  działek przyzagrodowych  kończyły się bardzo wysokimi mandatami.

A próby odmowy odsprzedania swojego gospodarstwa rolnego  zainteresowanym agroholdingom skutkowały różnymi kontrolami administracyjnymi, które oczywiście stwierdzały różne niedociągnięcia , w wyniku czego na podstawie obowiązującego prawa – gospodarstwa te jako „niespełniające standardów’ były konfiskowane i  sprzedawane na aukcjach po dobrej cenie.

W przypadku  bardziej zdecydowanego oporu właścicieli gospodarstw rolnych do akcji wkraczały organizacje znane z praktycznie dwustuprocentowej skuteczności w perswazji. Właściciel dowiadywał się, co może się przydarzyć jego żonie, córce, wnukom i tak dalej.

Sprawy były opisywane w Internecie ale ostatni niezależny dziennikarz walczący o „ziemię dla chłopów” opublikował  w lipcu 2015 r.  artykuł  o tym, że „jedna czwarta ziemi rolnej  Rosji  zniknęła”  a w listopadzie tegoż roku miał w wieku lat  40 silny zawał w pociągu i nie dało się go odratować.

Największe trzy  agroholdingi  w 2021 to: MIratorg braci  Wiktora i Aleksandra  Linnik – 1.047 tysięcy ha,  Prodimex i Agricultura pana Igora Khudokormowa – 865 tysięcy ha i Agrocomplex pana Aleksandra Tkaczowa , byłego gubernatora Kraju Krasndarskiego  (2001-2015) i byłego ministra rolnictwa FR ( 2015-2018) – 653 tysiące ha. O którym pisze się najwięcej w kontekście korupcyjnym i nie tylko.

Wg opracowania państwa Zvi Lermana, Natalii Shagaida i Vassilya Ya Uzuna  pt.”Russian agroholdings and their role in agriculture” w roku 2016 było w Rosji łącznie około 1000 takich agroholdingów i zajmowały one  grunty orne o powierzchni  20,8 mln ha.  Resztę gruntów ornych  o powierzchni 62,5 mln ha miały zajmować tzw. „niezależne rolne przedsiębiorstwa”.

  Łącznie agroholdingi i owe „niezależne przedsiębiorstwa rolne” miały zajmować 83,3 mln ha.

A co z resztą gruntów rolnych Rosji?  Rosja wg szacunków Banku Światowego posiada  grunty rolne o powierzchni 123,12 mln ha , co daje jej trzecie miejsce na świecie po Indiach (156,46 mln ha)  i USA (152,25 mln ha).  

A tuż za Rosją są Chiny – 118,9 mln ha a dalej Brazylia – 80,97 mln ha. 

Otóż „brakujące” miliony hektarów gruntów ornych Federacji Rosyjskiej   o powierzchni szacunkowej  ok. 40 mln ha „odnalazły się” w zestawieniu pod tytułem „Redukcja gruntów ornych” pod hasłem „Rolnictwo w Rosji” u angielskiego docenta wikipedii.  

Przedstawiono 65 jednostek administracyjnych to jest obwodów i krajów w porządku od tych, które zanotowały największą utratę  gruntów ornych uprawianych w okresie od 1990 r. do 2015.

Pierwszych 26 jednostek administracyjnych   w 1990 r.  posiadało 31, 86 mln ha  obrabianych gruntów ornych a w 2015 – 11,43 mln ha. Oznacza to utratę dla produkcji rolniczej 20,43 mln ha czyli 64,1% obszaru rolniczego.

Na tej liście znalazły się  między innymi  takie obwody jak:

– smoleński    spadek z 1.570 tysięcy ha w 1990 r. do 400,2 tysięcy  w 2015 r.  ha czyli spadek -1.169,1 tysięcy ha to jest  – 74,5%,

– obwód pskowski  spadek z 1.034,4 tysięcy ha w 1990 r. do 245,3  w 2015 r.  czyli spadek – 798,7 tysięcy ha to jest –  76,7%,

– obwód twerski  spadek z 1.475,2 tysięcy ha w 1990 r. do 534,4 tysiące ha czyli spadek o 940,6 tysiące ha to jest  69,3%

– obwód  nowogrodzki  spadek z 567 tysięcy ha w 1990 r. do 178,5 tysięcy ha czyli spadek o 388,5 tysięcy ha to jest o 68,0%

– obwód moskiewski spadek z 1.249 tysięcy ha w 1990 r.  do 579 tysięcy ha czyli spadek o 670 tysięcy ha tj. o 53,6%

Kolejne  14 obwodów i krajów zajmowało 40.999 tysięcy ha w roku 1990 a zaledwie 22.665,5 tysięcy w roku 2015. Ubytek – 18.333,3 tysięcy ha tj.44,7%.

A nie oszacowaliśmy ubytków gruntów rolnych w  pozostałych obwodach i krajach. Można szacować, iż do roku 2015 w Rosji  ze 123 mln ha wykazywanych w oficjalnej statystyce gruntów ornych pozostało nie więcej niż 80 mln ha będących w użytkowaniu.  Pozostałe szacunkowe 43 mln ha zarosło lasem.  A nie był to koniec tego procesu.
Towarzyszyły mu  wyludnienie co najmniej 58 tysięcy wsi, dewastacja  budynków i infrastruktury, likwidacja  istniejących tam szkół, sklepów, przychodni, domów kultury a w końcu i dróg.

O tym zjawisku nie można  usłyszeć w oficjalnych mediach głównego nurtu Federacji Rosyjskiej a co najwyżej na niszowych portalach internetowych.

Państwo popiera całym swoim autorytetem i dotacjami  nowych „landlordów” czyli agroholdingi , natomiast  wieś rosyjska   a konkretnie  rolnicy indywidualni , którzy  bez dotacji i bez poparcia państwa usiłują prowadzić działalność  gospodarczą , jest wg  przewodniczącego organizacji  Federalna Rada Rolna (Federalny Siel-Sowiet) pan Omielnczenko – świadomie skazana przez władze na likwidację.

W tym miejscu można powiedzieć, że  zanikanie lub likwidacja rolnictwa w Federacji Rosyjskiej to żaden problem, skoro należy ona do liderów w zakresie wydobycia ropy i gazu, złota i diamentów, węgla i  rudy żelaza oraz ma jedne z największych na świecie : przemysł  maszynowy, hutnictwo i  przemysł zbrojeniowy.

Jednakże warto zwrócić uwagę na fakt, iż  władze Federacji Rosyjskiej i cały jej aparat propagandowy  szczególnie w latach poprzedzających inwazję na Ukrainę  uporczywie powoływały się na swoje związki  poniekąd cywilizacyjne z największymi potęgami świata starożytnego i wczesnego Średniowiecza czyli Rzymem starożytnym i Bizancjum .

Tymczasem te dwa państwa opierały swoją potęgę i bezpieczeństwo nie tylko na silnej armii oraz sprawnym systemie dróg, z których wiele istnieje do dzisiaj, ale przede wszystkim na znakomicie rozwiniętym rolnictwie.

Senatorowie, dowódcy wojskowi i sami cesarze starożytnego Rzymu bywali nie tylko właścicielami  latyfundiów ale wysokiej klasy specjalistami  w dziedzinie rolnictwa.

Jak mój ulubiony Marek Porcjusz Katon (Katon Starszy), który był autorem najstarszego zachowanego dzieła o rolnictwie „De agri cultura” (O gospodarstwie wiejskim). Katon przeszedł do historii jako senator, który kończył swoje mowy w senacie  wezwaniem:”… Ceterum censeo Carthaginam  delendam esse…” czyli „..A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć…”.  A  autorów dzieł o rolnictwie w starożytnym Rzymie było jeszcze kilku.

Innej myśli Katona Starszego, która przetrwała do naszych czasów czyli :…Złodzieje dobra prywatnego żywot spędzają w kajdanach, złodzieje dobra publicznego w złocie i purpurze…”  współcześni  myśliciele rosyjscy  nie przywołują.

No ale.

Wszystkie te myśli przyszły mi do głowy, kiedy  patrzyłam na informację, iż w obwodzie smoleńskim, który przez wieki nieprzerwanie, czy to w Wielkim Księstwie Litewskim, czy to w I Rzeczpospolitej, czy nawet w Imperium Rosyjskim  miał dobrze rozwinięte rolnictwo i gospodarkę leśną – w ostatnich 30 „nowi ruscy” porzucili na zmarnowanie jeden milion sto siedemdziesiąt tysięcy hektarów ziemi. Smoleńsk nie leży  poza kołem polarnym.

To samo dotyczy obwodu moskiewskiego, który otacza  stolicę państwa  aspirującego do roli imperium pierwszej wielkości.  Za czasów rządów  pana Putina pod samą stolicą państwa zarosło młodym lasem ponad 53% gruntów ornych.  W tej aglomeracji żyje ok. 20 mln ludzi. Wokół Moskwy winny ciągnąć się hektary warzyw pod folią i szklarnie, nie mówiąc o zbożu na chleb i bułki. 
Jak na ironię, w odmętach Internetów pojawiła się informacja, iż pod Moskwą  otwarto kompleks szklarni oczywiście „największy na świecie” – o powierzchni  166,71 ha.

Bo w Rosji wszystko jest najlepsze na świecie albo największe. Na przykład kompleks szklarni albo eksport pszenicy. To, że łączna powierzchnia szklarni w Rosji wynosi  zaledwie 3.200 ha , gdy tymczasem Holandia ma szklarnie o powierzchni 10.568 ha a Polska już w 2019 miała szklarnie o powierzchni 5.586 ha – nie ma znaczenia w świecie propagandy.
Najważniejsze jest  to, że Rosja ma „wielką kulturę rosyjską” i „największy kompleks szklarni pod Moskwą.

Obraz Rosji w propagandzie i obraz rzeczywisty Rosji  pozostają w drastycznej opozycji  wobec siebie.

Tak było w czasach Imperium Rosyjskiego, tak  było w czasach ZSRR i tak jest teraz.

Od czterech miesięcy na Rosję nałożone są bardzo silne sankcje gospodarcze. Państwa z nią sprzymierzone jawnie lub dyskretnie usiłują robić wszystko, aby przeżyła ona ten ciężki okres i doczekała, aż Ukraina podda się naciskom  i rozpoczynając rozmowy da pretekst do zniesienia sankcji.
W oczekiwaniu na ten szczęśliwy dzień media mniej czy bardziej  uzależnione od Rosji/Niemiec lub zwyczajnie zaczadzone starają się owe sankcje bagatelizować a ich skutki przemilczać.

A są one już w tej chwili bardzo poważne i jeśli Ukraina wytrzyma, to tego  lata a najpóźniej w  listopadzie / grudniu  2022 wg niezależnych specjalistów rosyjskich  zapowiada się  w Rosji prawdziwa katastrofa. 

Już teraz  czyli po czterech miesiącach sankcji  widać pierwsze skutki a lawina ruszyła.

Import już spadł do połowy i nie  z powodu antyimportowej produkcji pana Putina ale z powodu masowej odmowy współpracy z Rosją  indywidualnych przedsiębiorstw , które nie chcą być  oskarżane o wspieranie zbrodniczego reżymu. I nie chodzi tutaj o import dóbr luksusowych jak torebki od Prady po 25 tysięcy Euro od sztuki , ale komponenty do produkcji w bardzo wielu dziedzinach, zarówno strategicznych jak i pozornie mało znaczących.

Wartość  roczna  importu Federacji Rosyjskiej w ostatnich latach wahała się między 270 -345 mld USD.  Przyjmując  wielkość optymistyczną tj. 345 mld USD w skali roku otrzymujemy  za okres 4 miesięcy inwazji na Ukrainę i sankcji , przy przyjęciu spadku o 50% – wartość importu Rosji na poziomie 50-60 mld USD a nie 100-115 mld USD.

Spadek importu nie tylko  oznaczał, iż  produkcja w wielu dziedzinach  była prowadzona  na pół gwizdka na bazie dotychczasowych zapasów. Które właśnie się kończą. I powodują bardzo nerwowe poszukiwania kanałów tzw. importu równoległego czyli „kontrabandy”, jak nazwała to pani profesor Zubarewicz. Chodzi o półlegalny przemyt niedostępnych oficjalnie surowców i  komponentów do produkcji  poprzez kraje i firmy, które za określone korzyści są gotowe wesprzeć rosyjskiego niedźwiedzia.  Wg pani Zubarewicz „rosyjscy przedsiębiorcy są niesłychanie twórczy” w tym zakresie. Co mnie wcale nie dziwi, skoro większość owych „przedsiębiorców” to albo starzy kagiebiści, albo byli kryminaliści.

Panowie mogą sobie być nawet maksymalnie „twórczy” ale światowy system monitorowania nie śpi i przemyt może się odbywać w ilościach zdecydowanie zbyt małych aby w pełni zastąpić dotychczasowe jawne kontakty handlowe.  

Wg rosyjskiego Banku Centralnego 65% przedsiębiorstw Federacji Rosyjskiej  jest uzależnionych od importu do własnej produkcji. A wg oceny Gajdar Institute for Economic Policy   60% badanych przedsiębiorstw twierdziło, że nie ma w Rosji  zamienników zdolnych zastąpić surowce i części zamienne z importu stosowane w ich produkcji.

W dodatku ogromna nadwyżka  wartości eksportu nad importem dała nieoczekiwany efekt, który początkowo bardzo ucieszył  rosyjski Bank Centralny i propagandzistów:  rubel po upadku do 140 za dolara podciągnął się do 50-60 za dolara.  Powstał jednak problem.  Ten kurs jest bardzo  niekorzystny dla rosyjskiego eksportu a nie można go zbić. Jak mówi pani profesor Zubarewicz :” A ten rubel , zaraza, nie daje się obniżyć”.  

Jak wyglądają w konkretnych sytuacjach  skutki rozerwania więzi handlowych w imporcie pokazuje przypadek  pozornie mało znaczący:  zaczęły się braki opakowań do transportu i przechowywania mleka i innych napojów spożywczych z powodu braku  nadtlenku wodoru, który do tej pory dostarczał do Rosji francuski koncern. A teraz nie dostarcza.  W zasadzie jest jakiś jeden czy kilku producentów nadtlenku wodoru czyli starej dobrej wody utlenionej (jeśli stężenie wynosi 3%) w Rosji, ale chyba parametry nie są odpowiednie.  No i co zrobić z milionami ton mleka dziennie? Sprzedawać do baniek z beczkowozów?  Tak robili parę lat temu w Jałcie z kwasem chlebowym. 

Takich problemów są w tej chwili w gospodarce rosyjskiej dziesiątki tysięcy dziennie.

Innym  ważnym zjawiskiem  w gospodarce rosyjskiej jest  po przedłużającej się inwazji bez wskazania na zwycięzcę – narastające poczucie niepewności obywateli rosyjskich  co do przyszłości ich pracy i dochodów.

Ta niepewność już uderzyła w branżę kredytów  hipotecznych  kierowanych do branży deweloperskiej . Spadek popytu na kredyty mieszkaniowe wynosi 70%. 

Oznaczać  to może niedokończone budowy całych osiedli a raczej mega osiedli i upadłości firm deweloperskich oraz wstrzymanie całej branży.

W ślad za tym pojawił się  sygnał ze strony specjalistów z tej branży, że  problem mają producenci stali budowlanej , głównie słynna „Magnitka i jej koleżanki huty”, które liczyły jeszcze kilka tygodni temu, że  sankcje w eksporcie na stal odbiją sobie na rynku krajowym.
Mityczny „Chińczyk, który miał kupić wszystko czego nie kupiła Europa” w tej sprawie nie występuje, albowiem Chińczycy mają własną produkcję stali na pełnych obrotach a od Rosji potrzebują rudy żelaza i węgla koksującego. Czy jak to się nazywa.

O braku części  do produkcji samochodów i wagonów kolejowych mówi się już od kilku tygodni i firmy samochodowe są kolejno wygaszane. Podobnie jak cały przemysł maszynowy.

Chińczyk i Hindus kupują ropę owszem, ale z żądaniem zabójczych obniżek cen. A gdyby w listopadzie doszło  faktycznie do zatrzymania importu ropy z  Rosji przez Europę, to zapowiedziana „katastrofa” objawi się w całej okazałości.

W chwili rozpoczęcia inwazji na Ukrainę   procent obywateli Rosji żyjących poniżej granicy ubóstwa wynosił  około 10-15%. Oznaczało to grupę ludzi, którzy mieli poważne problemy z regulowaniem podstawowych rachunków w skali miesiąca: żywność, lekarstwa i czynsz.  Każde ekstra wydatki jak zimowe palto czy buty –załamywały budżet. 
 W chwili obecnej, po wzroście cen konsumpcyjnych ( głównie na żywność )  o 17% plus po zwiększeniu bezrobocia w branżach uderzonych przez sankcje i  pesymistyczną ocenę przyszłości przez konsumentów – segment prawdziwej biedy powiększy się w Rosji do 25%.

Jak sobie poradzi z tym „pan Putin” nie wiem, ale jak mówi szyderczo pod adresem tego ostatniego pan Arestowicz – „na pewno winna jest Polska”.

Pan Putin dopuścił do rozwalenia podstawowej dziedziny strategicznej w warunkach wojny – produkcji  żywności.  Doprowadził do tego w czasach pokoju, mając swoich obywateli za nic. Żarcie w Federacji Rosyjskiej nie zrobiło się lepsze niż w ZSRR,  za to zrobiło się droższe.

Zresztą  większość warzyw i owoców produkują obywatele Rosji w swoich przydomowych ogródkach.  Dwa lata temu  warzyw w Rosji ZABRAKŁO.  W dodatku w ramach „pełnego liberalizmu w gospodarce rosyjskiej” władze zakazują  rolnikom sprzedaży  płodów rolnych na własną rękę „na chodniku w mieście” a jedynie obok  własnej furtki na wsi czyli 200 km od miasta. Okładają ich mandatami bez miłosierdzia.

W tych warunkach zajęcie 35 mln hektarów czarnoziemu ukraińskiego i ofiarowanie  ukraińskich „agroholdingów” (są takie tylko na ogół mniejsze, średnio 15 tysięcy ha) swoim rosyjskim pupilom wydawało się zapewne panu Putinu świetnym pomysłem. Nie licząc tego, co jest na Ukrainie pod ziemią.

Ale na razie wszystko układa się inaczej, i nie jest wykluczone, że proroczy okaże się żart pewnego komentatora pod wykładem pani profesor Zubarewicz o bieżącej sytuacji gospodarczej Rosji   i jej perspektywach – następującej treści: „… Obywatele, rozejdźcie się „po barakam” ; projekt „Rasieja” – „zakrywajetsa”. (z

https://www.researchgate.net/figure/Redistribution-of-agricultural-land-2006-2016_tbl2_340579393
https://en-m-wikipedia-org.translate.goog/wiki/Agriculture_in_Russia?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc
https://themeformen.ru/pl/therapy-for-eczema/doch-aleksandra-tkacheva-peredozirovka-aleksandr-tkachev/
https://www-aljazeera-com.translate.goog/economy/2022/4/1/for-isolated-russia-replacing-key-imports-an-uphill-battle?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc

Putin i cała ta sowiecka kagiebowsko-komunistyczna arystokracja urządziła   sobie  w Rosji  za wiedzą i zgodą i przy współudziale państw zachodnich takich jak Niemcy czy Francja – żerowisko. Żerowisko, w którym nie potrzeba do utrzymania sektora wojskowego i wydobycia surowców oraz kilku hut aż 140 mln gąb do wyżywienia. 

Żerowisko, w którym  przez 30 lat  nie wydano  grosza na remontowanie i modernizację  infrastruktury czy polepszenie warunków życia ludności. Za Uralem żyje już tylko 10 mln ludzi a może nawet i tyle nie.

I do tej listy „sukcesów”   pan Putin postanowił dodać „odbudowę  ZSRR jako III Rzymu”. Odbudować „na wartościach chrześcijańskich” oczywiście , które widać zwłaszcza w bazylice Sił Zbrojnych Armii Rosyjskiej w Kubince pod Moskwą.

https://www.researchgate.net/figure/Redistribution-of-agricultural-land-2006-2016_tbl2_340579393
https://en-m-wikipedia-org.translate.goog/wiki/Agriculture_in_Russia?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc
https://themeformen.ru/pl/therapy-for-eczema/doch-aleksandra-tkacheva-peredozirovka-aleksandr-tkachev/
https://www-aljazeera-com.translate.goog/economy/2022/4/1/for-isolated-russia-replacing-key-imports-an-uphill-battle?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc