Francja: Jak zdradziecka ordynacja fałszuje w II turze wyniki realne

Adam Gwiazda @delestoile ordynacja-a-wyniki

KOMENTARZ ZNAD SEKWANY

Szczegółowe wyniki wyborów parlamentarnych we Francji spływają, zatem kilka słów na temat systemu wyborczego i jak to się przekłada na szanse RN.

Francuska ordynacja wyborcza to JOW w dwu turach. Żeby zdobyć mandat należy przekroczyć 50% w pierwszej turze albo wygrać w drugiej turze. Żeby wejść do drugiej tury trzeba zdobyć w pierwszej co najmniej 12,5% głosów uprawnionych do głosowania.

Baaaardzo teoretycznie w drugiej turze kandydatów może być ośmiu (100:12,5), gdyby wydarzył się cud i zagłosowało 100% uprawnionych, każdy oddał głos ważny, a głosy rozłożyły po równo. Ale furda zabawy intelektualne – w realu do drugiej tury przechodzi zwykle dwóch najlepszych, niekiedy trzech, bardzo rzadko czterech. Im większa frekwencja, tym mniej “pojedynków”, a więcej “triangulacji”. Według szacunków Ipsos, opartych na 539 okręgach wyborczych we Francji metropolitarnej, tym razem pierwszej turze wybranych zostanie od 65 do 85 deputowanych. Wiele nazwisk już znamy np. Marine Le Pen została wybrana. Warto pamiętać, że 2022 r. w pierwszej turze weszło tylko trzech kandydatów.

W drugiej turze tym razem odbędzie się potencjalnie od 285 do 315 “triangulacji” i od 150 do 170 pojedynków (to prognozy). RN będzie w drugiej turze w 390 do 430 okręgów, lewica w 370 do 410, większość prezydencka w 290 do 330, a Republikanie w 70 do 90. Przebrnęliście przez cyferki? To jedziemy dalej. Dlaczego jest to ważne. Z powodu strategii “frontu republikańskiego”. Co to za zwierz? Francuski. Kiedy mianowicie w drugiej turze jest pojedynek, to cała klasa polityczna przerzuca głosy na ich kandydata przeciw kandydatowi RN. Robi się pospolite ruszenie od burżuazyjnej prawicy przez centrystów i zielonych po skrajną lewicę. Ludzie, którzy w pierwszej turze obrzucali się błotem robią wspólny front. Kapitalistyczni krwiopijcy głosują na kandydata komunistów, antifa woke na rentiera pod krawatem mieszkającego w pałacu. Najczęściej to działa, a właściwie działało od lat 1980 do niedawna. Republikańska tama sprawiała, że partia z poparciem 25% miała jednego, dwóch, potem ośmiu posłów, a najczęściej wcale.

Teraz, gwoli ścisłości, RN szklany sufit przebija i system JOW obraca się na jego korzyść (tłumaczyłem szczegółowo u @lkwarzecha

). Stąd owe 250 możliwych mandatów, o czym na początku tweeta. Jednak w wypadku “triangulacji” pojawia się problem. Jeśli w drugiej turze jest kandydat RN, systemowej lewicy i systemowej prawicy, to głosy “systemu” się rozbijają. Wystarczy konfiguracja 35/33/32 i wchodzi “faszysta”. Tak właśnie w przeszłości FN odnosił rzadkie sukcesy. Strategia “frontu republikańskiego” zakłada zatem, że kandydat mający gorsze szanse na pobicie “faszysty” powinien się wycofać z kandydowania i wezwać do głosowania na drugiego kandydata systemu. I znowu: komuch na prawicowca, burżuj na lewaka etc. Zabawne. Tylko, że pojawia się problem nieobcy znawcom natury ludzkiej. Często obaj kandydaci systemu uważają, że to oni mają największe szanse na wygranie lokalnego Stalingradu, więc to ten drugi powinien się wycofać. Czasem grają lokalne animozje i ambicje, na które paryskie centrale partyjne nie mają wpływu. Wtedy obaj kandydaci się utrzymują i czasem wygrywa RN z poparciem 35%. Jeszcze inna sprawa: czy wyborcy są posłusznymi baranami, którzy mechanicznie przerzucają głosy na przeciwny obóz? Kiedyś tak, dziś mniej. Dla wielu wyborców centrum czy prawicy bardziej naturalny jest głos na RN, niż na bolszewików Mélenchona albo choć pozostanie w domu. Z kolei wyborcy lewicy nie widzą różnicy między faszystą Macronem a faszystką Le Pen i wcale nie jest pewne czy w wypadku pojedynku oddadzą głos na faceta, który przeprowadził reformę emerytalną etc. Tu miejsce na inny długi wpis: w jaki sposób w ciągu kilku ostatnich lat Marine Le Pen udała się w dużej mierze “dediabolizacja” RN i jak jej miejsce politycznego Szatana zajęła skrajna lewica z jej bolszewizmem, wokizmem, islamizmem, imigracjonizmem etc. Ma w tym “zasługę” i obóz prezydencki, któremu lewica zaszła za skorę i który nie wahał się użyć wpływów polityczno-medialnych, by zaczernić jej wizerunek. Wszystko to gra na korzyć RN. Tym razem. Tym razem 7 lipca możemy być świadkami sporej niespodzianki.

=========================

z PCh:

Socjalista i członek koalicji Frontu Ludowego, Raphaël Glucksmann, patetycznie stwierdził, że „dziś wieczorem stawiamy czoła historii”. „Nie ma wahania: będzie wycofywanie kandydatów i wsparcie dla polityków zdolnych pokonać RN, niezależnie od naszych różnic. Czy po raz pierwszy w naszej historii pozwolimy skrajnej prawicy przebić się przez urnę wyborczą? Musimy się zjednoczyć, musimy mieć demokratyczne głosowanie i zapobiec zatonięciu Francji” – dorzucił Glucksmann.

Także Marine Tondelier z partii Zielonych (EELV) wezwała do „budowy nowego frontu republikańskiego” w II turze. Premier Attal, w podobnym tonie ostrzegał, że „skrajna prawica jest u bram”, ale „nasz cel jest jasny: uniemożliwić RN wybieranie posłów w drugiej turze i ani jeden głos nie powinien pójść na Zjednoczenie Narodowe” – dodał szef rządu.