Kiepski ma pomysła – czyli wesele w Atomicach

Kiepski ma pomysła czyli wesele w Atomicach 

Izabela BRODACKA

W nachalnie powtarzanej reklamie energetyki jądrowej pojawia się rodzina państwa Atomickich. To typowi wykształceńcy. Gdyby pofantazjować trochę na temat tej rodzinki można założyć, że tatuś jest socjologiem, a mamusia psychologiem klinicznym. Obydwoje są przekonani że zjedli wszelkie rozumy, że znają się równie dobrze na wirusologii, wyścigach konnych zasadach dodekafonii i energetyce jądrowej. Tatuś pracuje jako head hunter na rzecz międzynarodowej korporacji, mamusia diagnozuje osoby nie przystosowane do życia we współczesnym społeczeństwie. Tacy ludzie działają według zasady– „ja wam rzucam myśl a wy go łapcie”.

Nie ustalono definitywnie autora tej rewolucyjnej zasady. Zdania są podzielone – jedni twierdzą, że był to Roman Werfel inni że Hilary Minc a jeszcze inni, że słynny generał gazrurka  – Kazimierz Witaszewski. Dodam, że Witaszewski funkcjonował swego czasu jako jednostka inteligencji. Jeden Witaszewski równał się jednej czwartej nogi stołowej. Dla nie znających specyfiki PRL mogę przybliżyć sposób działania naszych domorosłych reformatorów przywołując Ferdynanda Kiepskiego, bohatera znanego serialu. „Mam pomysła” twierdzi Kiepski i żąda natychmiastowego wcielania tego „pomysła” w życie.

Może to być projekt zastąpienia samochodu spalinowego samochodem elektrycznym. Nie ma znaczenia, że produkcja elektryków przynosi środowisku o wiele większe szkody niż produkcja i eksploatacja samochodów spalinowych, że elektryki w przypadku pożaru są gaszone przez kilkanaście godzin hektolitrami wody w specjalnych kontenerach, że są potwornie drogie.

Może to być również projekt zainstalowania w każdym mieście  małego reaktora jądrowego. Kiepski nie ma pojęcia o fizyce jądrowej, nic go nie obchodzą znane katastrofy elektrowni jądrowych i ich konsekwencje. Kiepski ma pomysła i koniec. Kiepski locuta causa finita. Kiepski uważa, że bawełniana szmatka na twarzy chroni przed covid- 19. To bez znaczenia, że jak twierdzą specjaliści taka zawilgocona oddechem szmatka działa jak szalka Petriego na której hoduje się bakterie i wirusy. Kiepski jest ekonomistą lecz bez wahania podejmuje wiążące decyzje w sprawach medycznych, można powiedzieć, że w sprawach życia i śmierci. Kiepski jest moralnie odpowiedzialny za blisko dwieście tysięcy tak zwanych nadmiarowych zgonów związanych z jego zarządzeniami lecz któżby pociągał Kiepskiego do odpowiedzialności prawnej. Kiepski jest z definicji kiepski intelektualnie więc jak góry u Goethego jest poza dobrem i złem. Nie podlega ocenie prawnej ani żadnej innej. Jak wykazują liczne badania część rzekomych szczepionek zawierała roztwór soli fizjologicznej czyli placebo. To bez znaczenia gdyż Kiepski nie ma oporów przeciw przeprowadzaniu eksperymentów na ludziach bez ich wiedzy i zgody. 

Małe reaktory to prototyp testowany w Kanadzie i przeznaczony do instalowania w Polsce. Jak wiadomo prawo w Polsce zabrania instalowania eksperymentalnych urządzeń jądrowych. Cóż kiedy Kiepski miał pomysła a regulacje prawne niewiele go obchodzą. I tak nie ma przecież pojęcia o fizyce jądrowej a dyskusje z fachowcami w tej dziedzinie niewiele by zmieniły. Kiepski ma zresztą pod ręką fachowców dyspozycyjnych takich jak niezniszczalny Strupczewski, a przede wszystkim specjalistów od geopolityki którzy widzą w energetyce jądrowej okazję do zagrania na nosie Niemcom. Przyznam, że ten aspekt wprowadzenia w Polsce energetyki jądrowej przyjęłabym z prawdziwą schadenfreude pod warunkiem, że Kiepscy z właściwym im poziomem kultury technicznej nie wysadzą w powietrze całej planety, o której dobro tak się przecież  troszczą. Kiepskim wydaje się, że są niezwykle nowocześni i postępowi. Przewidział to Mrożek  (prorok jakiś – ki diabeł) i opisał w wydanym w 1959 roku satyrycznym opowiadaniu „ Wesele w Atomicach”. Nie ma sensu tego streszczać. Zacytuję dosłownie 

„Nadszedł dzień wesela. Trochę nieporęcznie wypadło, bo akurat w tym czasie zaczęli u nas przekształcać przyrodę. To, co było zalesione, ucywilizowano, ale za to zmelioryzowano, pustynie zaś zalesiono. Rzekę zawrócono, żeby płynęła w drugą stronę. W związku z tym droga do kościoła wypadła nieco dalej, zaś u mnie na podwórku powstała wielka tama o poważnym znaczeniu gospodarczym, tak że drzwi się całkiem nie odmykały i z trudnością można było wyjść z domu.” 

Jak to na wiejskim weselu – doszło do bójki lecz bójka była też bardzo nowoczesna.

 „Smyga zaszedł Piega i niespodziewanie wypalił go głowicą atomową, co ją miał schowaną za pazuchą. Pieg zatoczył się i zaczął promieniować, ale zdążył jeszcze guzik u surduta nacisnąć i z wyrzutni, co ją miał ukrytą w prawej nogawce, rakietę średniego zasięgu prosto w czoło tamtemu puścił. Byłby niewątpliwie Smygę wykończył, gdyby nie to, że mu ostatni człon rakiety nie odpalił i przez to nastąpiła dewiacja z kursu. Cofnął się Smyga, zakołysał i oparł o barierę cieplną, ale ta pękła i Smyga poleciał w głąb temperatury, przy stale wzrastającym jej współczynniku. – Ludzie, co robita?! – zawołał ojciec panny młodej, wskazując na staroświecki ścienny licznik Geigera”.

Narrator wraca z wesela do domu: 

„Noc była jasna, bo od zagrody, gdzie odbywało się wesele – takie promieniowanie biło, że bez trudu drogę znajdywałem. Szło się rześko, bo deszczyk radioaktywny też skropił raz i drugi. Trochę mi tylko to przeszkadzało, że czułem ssanie w organizmie, no, ale po zabawie – to rzecz zwyczajna – no i to, że zaczęły mi wyrastać dodatkowe nóżki, po trzy pary z każdej strony, zielony róg na czole, a na grzbiecie chitynowy pancerzyk. Jakoś jednak dobrnąłem do chałupy, przelazłem przez szparę w ramie okiennej i znalazłszy sobie zaciszne miejsce na listwie za szafą, z dala od pająków – zasnąłem spokojnie, rozpamiętując, jak to było na tym hucznym weselisku”.

Byłoby to bardzo zabawne gdyby nie lekcja jaką udzieliły ludzkości katastrofy w Czarnobylu i Fukushimie. Po obejrzeniu w sieci zdjęć  zatytułowanych: „ dzieci Czarnobyla” nawet największy entuzjasta energetyki jądrowej odzyska być może rozum.