Również w Australii „decydenci” znali wcześniej ogromne wady „szczepionki” Kowid. Dopiero teraz ujawniono…
Marek Sas-Kulczycki Raport z pozaklinicznej ewaluacji szczepionki Comirnaty
Linki na dole: bulwersujący dokument australijskiej agencji TGA (Therapeutic Goods Administration – odpowiednik naszego URPL) , który został wydobyty na światło dzienne dzięki determinacji jednej, dzielnej damy i komentarz do niego: dyskusja dr Johna Campbella z australijskim senatorem – Gerardem Rennickiem.
Jeśli ktoś myślał, że za przepychaniem na siłę programu szczepień stała niewiedza i strach przed skutkami pandemii – ten dokument temu wyraźnie przeczy. Niebezpieczne mechanizmy eksperymentalnej procedury (zwanej szczepionką mRNA) były dość dobrze znane. Istotne badania i testy, które należało przeprowadzić dla zapewnienia minimum bezpieczeństwa – jawnie pominięte.
O tym, że urzędnicy TGA mają za uszami, świadczą próby utajnienia tego raportu. Pierwsze jego wersje, wydobyte na podstawie Freedom of Information Act były ocenzurowane lub zmodyfikowane, aby ukryć niewygodne fakty. Uzyskanie aktualnej, wciąż częściowo zredagowanej wersji, zajęło dodatkowe 18 miesięcy starań.
Zastanawia, jak politycy, dziennikarze, społeczeństwo – dopuścili do tego, by agenda rządowa odpowiedzialna za bezpieczeństwo dopuszczanych do użytku leków była sponsorowana przez big pharmę (o tym konflikcie interesów jest mowa w wywiadzie)?
Kilka ważnych punktów dotyczących biochemicznych aspektów preparatu Pfizera:
Na stronie 4 raportu:
- W badaniach na zakażonych małpach nie zauważono istotnych różnic w przebiegu stanu zapalnego w infekcji COVID19 pomiędzy grupą kontrolną i “szczepionymi”.
- Poniższy fragment zacytuję w pełni, nie wymaga on moim zdaniem komentarza:
“Nie przeprowadzono badań dotyczących ochrony starszych zwierząt przed zakażeniem SARS-CoV-2 ani czasu trwania ochrony po szczepieniu. Badania na zwierzętach były krótkotrwałe; nie oceniano odporności długoterminowej. Sponsor wskazał, że długoterminowa odporność zostanie zbadana na podstawie danych pochodzących od ludzi.” - Nie było danych na temat dystrybucji i degradacji mRNA kodującego antygen S. Na podstawie badań obrazowych z zastępczym białkiem założono, że preparat dostarczy mRNA głównie w miejsce wstrzyknięcia, do wątroby i węzłów chłonnych i ulegnie degradacji w ciągu 9 dni.
Na str. 5:
- Poziom przeciwciał spadał gwałtownie w ciągu 5 tygodni od “szczepienia” (przed dopuszczeniem preparatów w Australii wiadomo było, że ew. ochrona będzie bardzo krótkotrwała).
Na str. 45:
- Badanie dystrybucji lipidowych kapsuł preparatu zawierających mRNA za pomocą znacznika radioaktywnego wykazało ich obecność w m.in. szpiku kostnym, mózgu, oczach, nadnerczach, sercu, nerkach, płucach, węzłach chłonnych, jajnikach, jądrach, śledzionie itd. Sen. Rennick: “Badanie prowadzono tylko przez 48h, mimo, że poziom koncentracji cząstek preparatu w organach ciągle się podnosił po upływie tego czasu.”
Podsumowanie str 12-14:
- Toksyczność preparatu LNP lub samych nowych substancji pomocniczych nie była oddzielnie badana
- Nie oceniano bezpieczeństwa nowych substancji pomocniczych u drugiego gatunku.
- Nie przeprowadzono badań genotoksyczności szczepionki. Jest to zgodne z odpowiednimi wytycznymi dotyczącymi szczepionek. Nie przeprowadzono również badań genotoksyczności nowych substancji pomocniczych. Sponsor stwierdził, że na podstawie analizy in silico nie oczekuje się, że nowe zaróbki lipidowe będą genotoksyczne.
- Nie przeprowadzono badań rakotwórczości.
- Nie przeprowadzono specjalnego badania immunotoksyczności.
- BNT162b2 (preparat Comirnaty) nie jest proponowany do stosowania w pediatrii i nie przedstawiono żadnych szczegółowych badań na młodych zwierzętach.
Zamieszczony niżej film, 18:33: Kodon mRNA został zoptymalizowany aby produkować więcej białek S i wydłużony o dodatkowe 70 nukleotydów aby zwiększyć jego trwałość. Syntetyczna osłona lipidowa pozwala wniknąć preparatowi do typów komórek, które były naturalnie odporne na wirusa SARS-Cov-2. Dalej – kolejny problem: system dystrybucji preparatu powodował, że kolejne osoby mogły dostawać bardzo różne dawki aktywnego komponentu, nieskorelowane z ich wagą.
Podsumowując, wiele przemawia za tym, że rzekoma szczepionka jest w istocie bardziej niebezpieczna od infekcji.