Szokujące kulisy PiSowskiej afery wizowej. „Ekipa filmowa”, naciski na konsulaty i amerykańskie służby wpadające na trop
szokujace-kulisy-pisowskiej-afery-wizowej
PiS oficjalnie jest przeciwko napływowi imigrantów do Polski i chwali się uszczelnieniem granicy z Białorusią.
W praktyce granica, wyłączając tą z Białorusią, jest dziurawa jak nigdy. Na jaw wychodzą nowe wątki z afery wizowej.
Przed tygodniem wyszło na jaw, że za rządów PiS dosłownie każdy mógł sobie kupić na boku wizę i tym samym wjechać do Polski. Część z tych osób zostawała nad Wisłą, większa część jechała dalej – na Zachód, do Skandynawii lub Stanów Zjednoczonych.
Polskie służby nie miały o tym pojęcia – lub miały, ale ze względu na korzyści nie chciały niczego ujawniać – co jest kompromitujące dla PiS-u. Cały proceder wykryły obce służby i dopiero wtedy nasze zaczęły działać. Ludzie ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, ze Stanisławem Żarynem na czele, tak łatwo tworzący w wielu kwestiach narrację przychylną rządowi, teraz milczą. Ze stołka poleciał jedynie wiceminister Piotr Wawrzyk. PiS uznaje, że to załatwia sprawę i próbuje aferę na wszelkie możliwe sposoby wyciszyć.
Nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Polskę działał w najlepsze od wielu miesięcy – co najmniej od 2022 roku. Według ustaleń Onetu, to właśnie Wawrzyk i jego ludzie decydowali, kto ma dostawać wizy i nie wahał się używać swej władzy, by ręcznie sterować strumieniem wjeżdżających do Polski. Wawrzyk miał wysyłać polecenia konsulom w zagranicznych placówkach, by wskazane osoby przepuszczały poza kolejką.
Opierając się na dwóch niezależnych źródłach i poznając treść korespondencji dyplomatycznych Onet opisuje jedną z historii. W listopadzie 2022 roku wysłano listę Hindusów, którzy w tempie ekspresowym powinni dostać wizy.
Gdy dyplomatka pracująca w Indiach prosi o” kontakt do osoby odpowiedzialnej za tę grupę, by ich bezpośrednio skontaktować z właściwymi konsulami”, Wawrzyk odpowiada, że to ekipa filmowa i musi jak najszybciej wjechać do Polski.
Przekazuje kontakt do Edgara Kobosa, który nie jest pracownikiem MSZ. To jasny dowód, że wiceminister angażował się w prywatne przedsięwzięcie.
Zaskoczeniem nie będzie pewnie informacja, że „ekipa filmowa” była jedynie przykrywką. W tym przypadku chodziło o 49 osób, większość miało to samo nazwisko. Konsulaty w Indiach przyznały im wizę jednokrotnego użytku. Wtedy interweniował człowiek Wawrzyka, czyli Kobos, który domagał się wiz wielokrotnego użytku. I 36 takich wiz wydano. Jak sprawdzono potem, „filmowcy” nigdy do Indii nie wrócili.
Proceder się powtarzał. Kolejnym razem poproszono o wizy dla ponad 80 osób. Gdy tych ludzi sprawdzono, okazało się, że i oni żadnymi filmowcami nie są. Polscy dyplomaci odmawiają wtedy udzielenia wiz. Wówczas ponownie zaczyna się presja ze strony MSZ i Kobosa. Wysyłane są kontrole do konsulatów w Indiach, co dziś jest odczytywane tak, że szukano nieprawidłowości, by tych dyplomatów po prostu wymienić na takich, którzy nie będą robić problemów.
W międzyczasie cały proceder odkrywają Amerykanie. Ich agenci rozpracowali kanały nielegalnej migracji do USA i tak wpadli na „polski” trop. Kluczowe w całym procederze było wydawania wiz Schengen wielokrotnego użytku. Dzięki temu Hindusi mogli przekraczać w różnych częściach świata. Niekoniecznie w Polsce. Część leciała legalnie do Meksyku, a stamtąd utartym szlakiem przerzutu nielegalnych imigrantów do USA.
Historia z „filmowcami” to tylko jeden z przykładów. Onet pisze, że „ludzie Wawrzyka wciąż słali do innych ambasad i konsulatów w Azji i Afryce listy z osobami do sprowadzenia do Polski. Każdy e-mail to setki nazwisk”. Skala procederu nie jest na razie dokładnie znana. Wg Eurostatu w 2022 roku Polska, pod rządami PiS, wydała aż 700 tysięcy wiz cudzoziemcom ze 148 krajów.
Ile z tych osób dostało wizę „na lewo”, za odpowiednią opłatą, zapewne nie dowiemy się nigdy.