Transhumanizm. Ta ideologia ma wielki potencjał… ludobójstwa

Transhumanizm. Ta ideologia ma wielki potencjał… ludobójstwa

https://pch24.pl/transhumanizm-ta-ideologia-ma-wielki-potencjal-ludobojstwa

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Elon Musk od kilku tygodni grozi, że założy własną partię, która podważy duopol Republikanów i Demokratów. Czy mu się to uda, pozostaje wątpliwe, ale rosnące wpływy polityczne tego miliardera nie powinny napawać optymizmem. Wszystko za sprawą idei – i konkretnych rozwiązań technologicznych.

Na pierwszy rzut oka Elon Musk to bohater z prawicowej opowieści trzeciej dekady XXI wieku. Dzięki swoim wyborom politycznym podważa dominację lewicy, neguje kłamstwa ideologii LGBT, upomina się o wolność słowa i rzeczywiście zwiększa jej zakres za sprawą swobody wypowiedzi panującej w serwisie X. Musk wyznaje zarazem ideologię, która nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem sensu stricto. Jego sukcesy polityczne mogą szybko obrócić się przeciwko porządkowi, jaki dziś zdaje się wspierać – nawet, jeżeli on sam w ogóle o tym nie wie i wcale by tego nie chciał. Idee mają jednak konsekwencje.

„Coraz więcej wskazuje na to, że ludzkość jest tylko biologicznym programem rozruchowym dla cyfrowej superinteligencji”. To zdanie Elon Musk wypowiedział już kilkukrotnie, wskazując na perspektywę właściwego rozwoju AI. Wizja kosmosu, która kryje się za tym zdaniem, jest całkowicie niehumanistyczna. Można ją nazwać „kosmologią teleocyfrową”, czyli przekonaniem, że kosmos „dąży” do wytworzenia super-AI. Ale po kolei.

Chrześcijańska wizja świata mówi, że wszystko zostało stworzone ze względu na Chrystusa. Chrystus przyjął ludzkie ciało, w ten sposób wynosząc człowieka do nowej godności. W całym stworzeniu nie ma zatem nic, co równałoby się z człowiekiem odkupionym w Chrystusie. Cywilizacja chrześcijańska jest teocentryczna zgodnie z nakazem Dekalogu. W porządku społeczno-politycznym można mówić również o antropocentryzmie, tak, jak ujmował to św. Jan Paweł II wskazujący na konieczność nieustannego stawiania w centrum człowieka. Dziś papieże mówią chętnie o nowym humanizmie. Zgodnie z zasadami nowego humanizmu, doskonale zgodnego z nauką Ewangelii, człowiek nie może być uprzedmiotowiony, zwłaszcza przez państwo. Ta doktryna jest zrozumiałą reakcją na ludobójczy totalitaryzm XX wieku, ale ma wielkie znaczenie również współcześnie. Człowiek nie może stawać się narzędziem osiągania żadnych celów politycznych ani społecznych. Człowiek sam jest celem każdej sprawiedliwej polityki. Oczywiście nie w sensie absolutnym, a jedynie względnym; człowiek jako taki również ma cel, a jest nim chwalenie Boga i zjednoczenie z Nim w Chrystusie Jezusie w Królestwie Bożym.

W wizji kosmosu Elona Muska nie może być o tym mowy. Komos – niezależnie od tego, czy jest odwieczny, czy miał swój początek – wydaje się w tej wizji nieustannie ewoluować. Antropocentryzm byłby dlatego zrozumiałą ideologią ludzkich społeczności, ale dziś już przebrzmiałą, swoistym temporalnie ograniczonym mitem. Jak to możliwe? W tej wizji w kosmosie istniałoby immanentne parcie do zyskania samoświadomości. Powstanie ziemi, wreszcie życia na niej, jego rozwoju – wszystko byłoby przez długie eony nakierowane na to, by zaistniał człowiek. Ludzki umysł – o „duszy” nie ma oczywiście mowy – byłby przedmiotem celowej ewolucji kosmosu. Innymi słowy, cały wszechświat opowiadał o przyszłej chwale istoty ludzkiej i do niej dążył. Kiedy Protagoras powiedział, że człowiek jest miarą wszechrzeczy – miałoby to znaczenie niemal absolutne – ale tylko w „erze człowieka”. Bo ostatecznie w kosmologii Muska nastawienie Wszechświata na wytworzenie ludzkiej świadomości nie byłoby ostatnim tego Wszechświata aktem, ale tylko jednym z kolejnych etapów.

Kolejnym – który rozpoczyna się za naszych dni – ma być powstanie AI. „Ludzkość jest tylko biologicznym programem rozruchowym dla cyfrowej superinteligencji” – to oznacza, że tak naprawdę immanentna dążność Wszechświata do samoświadomości byłaby nakierowana na wytworzenie „bytu superinteligencji”. Nie na zdolności ludzkie zakotwiczone w biologicznie uwarunkowanym i krótkotrwałym działaniu indywidualnego mózgu, ale na osiągnięcie niezależnego od biologii, bardziej żywotnego i przede wszystkim nieograniczonego przez zdolności jednostkowe „bytu” AI.

Skoro tak, to człowiek w konieczny sposób zostaje pozbawiony własnej wartości. Inaczej niż naucza Kościół, człowiek nie ma żadnej ontologicznej godności, według Kościoła zakotwiczonej w Bogu i „zaciąganej” przez człowieka jako Jego stworzenie odkupione przez Chrystusa. W teleocyfrowym kosmologizmie człowiek ma godność całkowicie skończoną, a nawet tymczasową. Można ją porównać do godności kurczaka w rzeźni. Kurczak w rzeźni służy podtrzymaniu przy życiu człowieka. Człowiek służy stworzeniu sztucznej inteligencji. W tym łańcuchu wartości właściwą godność ma tylko to, co znajduje się na jego końca. Nie jest to człowiek.

Elon Musk nie jest ani twórcą, ani nawet najbardziej radykalnym adherentem kosmologizmu teleocyfrowej, czyli rozumienia kosmosu jako nastawionego na wypracowanie cyfrowej inteligencji. Ruch transhumanistyczny, którego kosmologizm teleocyfrowy jest jednym z istotnych elementów, ma wielu członków, od informatyka i futurysty Raya Kurzweila, przez miliardera zaangażowanego na rzecz Republikanów Petera Thiela, aż po ideologów nowego społeczeństwa w rodzaju Curtisa Yarvina (Mencius Moldbug) czy Nicka Landa (autora terminu „The Dark Enlightenment”). Musk jest jednak najbardziej prominentną figurą tego ruchu – i jedyną, która ma potencjalne zdolności do przekucia idei w życie.

Stawiam tymczasem tezę, że kosmologizm teleocyfrowy ma zadatki na stanie się kolejną ludobójczą ideologią, piątą już z kolei (poprzedziły ją: francuski egalitaryzm, niemiecki nazizm, sowiecki marksizm, liberalny aborcjonizm). Ludobójczy charakter kosmologizmu teleocyfrowego nie musi uwidaczniać się w systemowych akcjach mordowania ludzi tak, jak w przypadku trzech pierwszych ideologii ludobójczych. W swoich skutkach praktycznych może być o wiele podobniejszy do aborcjonizmu, jakkolwiek mieć silniejszy zasięg destruktywny. Podam prosty, teoretyczny przykład, który pokazuje, jak sądzę, naturę problemu.

Kosmologizm teleocyfrowy jako ideologia praktyczna byłby nakierowany na maksymalizację zysków podmiotów gospodarczych, które widzą swój interes w rozbudowie potęgi AI. Te podmioty chciałyby następnie użyć tej potęgi celem poddania swojej kontroli jak największej części ludzkiej populacji. Teoretycznie – dla „dobra” jej samej, „dobra” rozumianego jako wypełnienie swojego właściwego przeznaczenia, czyli stania się „nawozem” dla AI.

Aprioryczne, ideologiczne przekonanie gigantów cyfrowych co do prawdziwości przyjętego kierunku, pozwalałoby na całkowitą instrumentalizację człowieka celem optymalizacji polityki tak, by zwiększać szansę realizacji wypełnienia tego domniemanego przeznaczenia – stania się faktycznym „nawozem” dla superAI. W praktyce codzienności politycznej cel główny – osiągnięcie superinteligencji – byłby oczywiście nieodróżnialny od celu obiektywnie pobocznego, choć subiektywnie kluczowego jako motor napędowy działań „władców” od AI – czyli wspomnianej maksymalizacji zysków.

Załóżmy, że adherentom kosmologizmu teleocyfrowego udaje się przejąć władzę polityczną i ją ustabilizować, na przykład dzięki wykorzystaniu narzędzia kontroli umysłów, jakim są media społecznościowe w ich rękach.

Pierwszym znamieniem ludobójczej polityki kosmologizmu teleocyfrowego stałoby się być może in vitro. Polityka prowadzona w ramach ideologii nie powinna dopuszczać, by na świat przychodzili ludzie zbędni z perspektywy realizacji właściwego celu polityki, czyli nastania superinteligencji. Byłoby to nieoptymalnym marnowaniem zasobów ziemi, przynależnych z samej swojej natury superinteligencji. Dlatego należałoby objąć prokreację powszechnym programem in vitro, tak, by rodzić mogli się tylko ludzie posiadający określone cechy, wybrane przez władzę polityczną zgodnie z kluczem celowościowym kosmologizmu teleocyfrowego. Dodatkowo konieczne stałoby się zbudowanie systemu kastowego i podziału ludzkości na grupy przeznaczone do odrębnych zadań.

Przykład. Kosmoligizm teleocyfrowy może zakładać, że celem przetrwania cyfrowej superinteligencji konieczne jest jej zakotwiczenie na innej planecie, niż tylko ziemia. Może być to Mars, o którym chętnie mówi Elon Musk. Potrzebni są zatem ludzie, którzy dokonają transferu biologicznej podstawy funkcjonowania superinteligncji na Marsa. Wykorzystując opłacone surogatki można byłoby wytworzyć ludzi zaprogramowanych tak, by lepiej znosić warunki podróży kosmicznych; człowiekowi narodzonemu w ramach takiego programu nie przysługiwałaby już wolność osobista, ponieważ poniesione nakłady na jego zaistnienie musiałby się zwrócić w postaci wysłania go na Marsa.

Sukces takiego programu emisji ludzkiego nawozu na Marsa zależałby oczywiście od optymalnej pracy wielu „elementów nawozu zamieszkujących ziemię” („ludzi”), ale dzięki in vitro można byłoby optymalizować ich pracę. Jeżeli potrzebni są tacy, których misją życiową będzie zdobycie pożywienia dla wysyłanych na Marsa, to nie jest wskazane, by posiadali cechy negatywnie wpływające na zdolność do realizacji tego zadania. Mogliby zatem zostać odpowiednio zaprogramowani w ramach in vitro – na przykład ogłupieni. Oczywiście in vitro ma swoje ograniczenia i nawet w najbliższych dekadach będzie je pewnie mieć, ale niewykluczone, że część z problemów nieprzezwyciężalnych w fazie programowania pożądanych ludzi udałoby się rozwiązać dzięki zmianie w funkcjonowaniu mózgów tych, którzy narodzili się bez takiego programowania – na przykład dzięki implementacji odpowiednich czipów.

W tym nowym świecie istniałaby tylko jedna grupa ludzi prawdziwie wolnych, to znaczy wąskiej kasty quasi-kapłanów AI zawiadującej systemem optymalizacji społecznej. Reszta byłaby dosłownie i w przenośni tylko nawozem.

To wszystko wydaje się być tylko pokrętną i naprędce stworzoną dystopią. Jednak w 1933 roku mało kto był w stanie przewidzieć, że osiągnięta właśnie „niemiecka stabilizacja polityczna” kulminuje w ciągu dekady w bezprecedensowej akcji eliminacji „materiału biologicznego” uznanego przez władze III Rzeszy za zbędny z perspektywy realizacji celów tejże III Rzeszy, czyli zabezpieczenia jej istnienia i maksymalizacji wpływów terytorialnych i politycznych. Ideologia była najważniejsza: władze niemieckie były gotowe zainwestować duże środki materialne i ludzkie, by wymordować jak największą liczbę Żydów czy też znaczną część społeczności Polski i innych krajów podbitych. Zarówno w przypadku masowo mordowanych Polaków jak i masowo mordowanych Żydów, przy wszystkich rozróżnieniach stosowanych przez Niemców, zabijanych uznawano za „podludzi” czyli za byty pozbawione właściwej „prawdziwym” ludziom godności. Potencjalność ludobójstwa istniała w ruchu nazistowskim zawsze, już w 1933 roku, nawet jeżeli mało kto potrafił to dostrzec. Było tak, bo w jego założeniach filozoficznych nie było miejsca dla godności człowieka niezależnej od przypadłości etnicznych, intelektualnych czy zdrowotnych.

Podobnie w ruchu transhumanistycznym istnieje nieusuwalna potencjalność ludobójstwa, bo teleo-cyfrowy kosmologizm, tak jak nazizm, nie uznaje „absolutnej” ludzkiej godności w sensie kategorycznego odrzucenia wykorzystywania człowieka jako narzędzia.

Tego ryzyka nie wolno bagatelizować.

Zakładam, że Elon Musk jak i wielu innych transhumanistów czy kosmologicznych teleocyfrystów może o tym w ogóle nie wiedzieć; byliby być może poważnie zdziwieni tymi rozważaniami. Fakty są jednak faktami – instrumentalizacja człowieka jest potencjalną drogą do ludobójstwa. Zasiane dziś idee w połączeniu z nowymi zdobyczami technicznymi mogą w przyszłości zrodzić kulturowe monstrum, które zrealizuje piąte ludobójstwo.

Ostatecznie tylko cywilizacja oparta na mocnej, bo objawionej wierze w stworzenie człowieka przez Boga i jego wyniesienie do nowej godności poprzez odkupienie w Chrystusie jest gwarancją (ułomną, bo ludzką, ale jednak gwarancją) sprawiedliwości polityki.

Bez Chrystusa możliwe stają się wszelkie zbrodnie.

Paweł Chmielewski

OGŁUPIANIE MAS

Sławomir M. Kozak

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/oglupianie-mas,p1637961893

OGŁUPIANIE MAS

W poprzedniej serii moich wpisów przedstawiłem hipotezę, według której „głębokie państwo” ustami swego wiernego wyrobnika, jakim w mojej opinii jest Elon Musk, przywołało do porządku prezydenta Trumpa, który być może odważył się mieć swój własny pomysł na dalszą politykę amerykańską. Nie był to atak pozbawiony sensu, bo Trump rzeczywiście ma w tej kwestii trochę „za uszami”, podobnie jak kilku jego najbliższych współpracowników zrzeszonych wokół niego pod szyldem MAGA.

Przypominam, że wbrew obiegowej opinii Musk nie jest tym, którego kreuje każdego dnia krzywe zwierciadło mediów. Podobnie, nie był takim Jeffrey Epstein. Ten ostatni nie był miliarderem o rozdętych ponad miarę perwersyjnych skłonnościach, tylko bardzo skutecznym i bezwzględnym kolekcjonerem materiałów kompromitujących możnych tego świata. Nie tylko zresztą w Stanach, bo operował globalnie. Te miliardy nie spadły mu z nieba ani nie zarobił ich dzięki fenomenalnym zdolnościom biznesowym. Na podstawie dostępnych dziś informacji można być pewnym, że pracował dla służb wywiadowczych co najmniej trzech państw.

Elon Musk, o którym pisałem już kilka razy, też nie jest geniuszem, który w cudowny sposób stał się właścicielem największej na świecie fortuny, dzięki której za pomocą prywatnych rakiet spełnia swoje dziecięce marzenia wynosząc w kosmos ludzi i satelity. To domena służb wojskowych, czyli Pentagonu i NASA. 

W książce „Rocznik sadystyczny 2020/2022” zwracałem uwagę na inny, rzekomy spór Muska, pisząc, że niewiarygodna jest naiwność, jaką wykazali się dziennikarze, kiedy na światło dzienne wydostała się wiadomość o chęci przejęcia komunikatora Twitter przez jednego z najbogatszych ludzi świata, Elona Muska, właściciela największej firmy przemysłu kosmicznego.

Pisząc o dziennikarskiej naiwności mam oczywiście na myśli dziennikarzy o rzekomo prawicowych poglądach, na co dzień walczących z dzisiejszą politpoprawnością i bożkami podsuwanymi nam do czczenia przez cynicznych „liderów”.

Reszta bowiem, robi dokładnie i otwarcie to, czego od niej oczekują zleceniodawcy. A jednak, w cyklicznym wideo-komentarzu jednego z naszych czołowych dziennikarzy usłyszałem właśnie, że to dobry prognostyk, bo oznacza, iż Musk „stawia się” globalnemu establishmentowi. Dowiedziałem się też, że powinniśmy się cieszyć, ponieważ Elon Musk wchodząc ostatnio w otwarty spór z Billem Gates’em, dystansuje się od pozostałych przywódców Big Tech, a nawet będzie w nadchodzących wyborach sprzyjał Republikanom!

Otóż, zgodnie z tym, co pisałem w książce „TerraMar Utopia Elit”, właściciel firmy Neuralink, która w nieodległej już przyszłości, planuje wszczepiać w nasze mózgi złącza komputerowe, nie kupuje komunikatora, „tylko dowody, masę różnych dowodów!”.

A jego rzekoma przychylność dla przeciwników obecnej tyranii Demokratów, jest zwykłą grą na pokaz, w której to akurat jemu przypadła w udziale rola „dobrego policjanta”. Dlaczego akurat jemu? Ponieważ nie jest kojarzony z „ciemną stroną Mocy”, a przeciętny czytelnik, bądź widz, nie ma wiedzy na jego temat. Nie ma jej, bo żurnaliści albo milczą, albo mają nadzieję, że właśnie spełnia się ich „wizja” przejścia Mrocznego Jedi z wrogiego obozu na „stronę jasną”. Jednak, jak pisze Wikipedia, „niewiele było przypadków, kiedy to głęboko zaprzedany Ciemnej Stronie Jedi zdołał z niej powrócić (…) zazwyczaj opuszczali obszary podlegające jurysdykcji Republiki, nierzadko stając się lokalnymi tyranami na planetach (…)”.

Dlatego Musk jest tak ważny dla Ciemnej Strony. Przy okazji ogłupia też szare masy. Pisałem wówczas, że Elon, co wielu może zaskoczyć, jest imieniem hebrajskim. Oznacza „dąb”. W Biblii można je znaleźć kilka razy, odnosi się do trzech różnych mężczyzn i jednego miasta.

Według Tory, kiedy Kanaan podzielono pomiędzy 12 plemion Izraela, miasto Elon przypisano plemieniu Dan, którego nazwę z kolei, tłumaczy się, jako „sędzia”, od דין (din), oznaczającego – sądzić lub rządzić. Jest to stary czasownik, który najczęściej opisuje naturalną zwierzchność osoby wyższej, czyli mądrzejszej, silniejszej lub starszej, w przeciwieństwie do władzy sprawowanej przez formalny rząd, czyli politycznie faworyzowanych i mianowanych urzędników. Plemię Dana, jako jedyne, nie jest wymienione w księdze Apokalipsy, prawdopodobnie dlatego, że popadło w bałwochwalstwo. Jak czytamy w Wikipedii, „bałwochwalstwo, to grzech w religiach abrahamowych, polegający w podstawowym znaczeniu na oddawaniu czci wizerunkom bogów czy bóstw – bałwanom, idolom”. Zarówno w tradycji żydowskiej (Testament Daniela), jak wczesnochrześcijańskiej (Ireneusz z Lyonu) twierdzono, iż antychryst będzie pochodził z pokolenia Dana. Tyle, jeśli chodzi o etymologię.

Elon Musk, jak podają encyklopedie, urodził się w roku 1971, w Pretorii i ma obywatelstwo południowoafrykańskie, kanadyjskie i amerykańskie. Aby uniknąć służby wojskowej, czmychnął z rodzinnej Południowej Afryki do Kanady, gdzie mieszkała rodzina jego matki. Pracował przy czyszczeniu kotłów w tartaku, w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie wytrzymał dwa lata, a następnie przeniósł się do Toronto, by rozpocząć pracę w banku, w dziale komputerowym. Po otrzymaniu stypendium, rozpoczął studia na amerykańskim uniwersytecie Pensylwanii, gdzie uzyskał tytuł licencjata w dziedzinie fizyki, po czym przeniósł się na uczelnię Stanford, którą porzucił po … dwóch dniach, żeby założyć firmę zajmującą się oprogramowaniem sieciowym.

Podobne rozterki i przygody z nauką były udziałem Jeffreya Epsteina, o czym można przeczytać w przywoływanej wcześniej książce mojego autorstwa.  Obaj dżentelmeni doskonale się zresztą znali. Celowo użyłem w tym zdaniu eufemizmu na określenie obu tych osób oraz ich wzajemnych relacji. Nie łączyło ich bowiem żadne szlachectwo, a co najwyżej ta okoliczność, iż obaj nie musieli pracować, a energię poświęcali działaniom zmierzającym do zniewolenia innych. To członkowie tego samego, upiornego klubu, z tą tylko różnicą, że jednego z nich, zgodnie z nieobcym im kultem, złożono już w ofierze Molochowi. 

W działalności Muska największą rolę odgrywają dziś firmy Tesla i SpaceX. Pierwsza słynie z produkcji samochodów elektrycznych. Ta druga stała się sławna w ostatnich miesiącach, z powodu widowiskowego wyniesienia w kosmos znacznych ilości satelitów. Czemu one służą? Łączności internetowej. Starlink, to usługa umożliwiająca osobom posiadającym specjalne terminale, na połączenie z jednym z ponad 2400 satelitów, znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej.

Terminale nie są powszechnie dostępne, a ich koszt nie pozwala na masowe użycie, co oznacza, że korzystającymi z nich są osoby i jednostki wyselekcjonowane, dla których łączność z Internetem jest kwestią żywotną. Satelity Starlink służą przede wszystkim wywiadom z tzw. grupy Five Eyes (Australia, Kanada, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, USA) i siłom wojskowym ich sojuszników, operującym za pomocą dronów.

Firma Muska wspierana jest przez układy i kontrakty rządowe od 20 lat, począwszy od pierwszych prób pozyskania dla „jego” pomysłów, możliwości wykorzystania rosyjskich rakiet, o co zabiegali w Moskwie amerykańscy oficjele już w roku 2002.  Wspiera ją zarówno CIA, jak i przemysł wojskowy USA. W roku 2006 Musk „wygrał” konkurs na współpracę z NASA w zakresie rozwoju technologii rakietowych, co dało mu kontrakt wart blisko 400 mln dolarów, a kiedy okazało się już w roku 2008, że SpaceX wszystko przejadł i spada po równi pochyłej, wymyślono dla niego kroplówkę w postaci zamówienia na kosmiczne usługi transportowe o wartości 1,6 mld dolarów. Po kolejnych dwóch latach otrzymał też nisko-oprocentowaną pożyczkę (465 mln dol.) z Departamentu Energii. W 2018, firmę Muska wybrała, dla wyniesienia na orbitę unowocześnionego systemu GPS, korporacja Lockheed Martin. Za tę usługę Musk pobrał 500 mln dolarów.

Jego firmy obsypywane są dotacjami i „zachętami” publicznymi, a wielomilionowe zamówienia na ekologiczne centra energetyczne składają u niego również poszczególne stany USA. Sprzyja mu w tym oczywiście „walka z klimatem”, nie tylko zresztą w rodzimych Stanach Zjednoczonych. W jej ramach, rządy na całym świecie wprowadziły system kredytów dla pojazdów ekologicznych, zgodnie z którym określony procent produkcji każdej marki muszą stanowić pojazdy o zerowej emisji CO2. Tesla produkuje wyłącznie samochody elektryczne, więc z łatwością spełnia ten warunek, a pomimo tego, że nie jest nawet w pierwszej, światowej dziesiątce producentów aut, to dzięki temu prostemu trikowi jest warta więcej, aniżeli wszyscy giganci z tej listy razem wzięci.

Elon Musk, którego dochody wzrosły w czasie „pandemii” kilkukrotnie, stojąc na podium najbogatszych ludzi globu, zapłacił w latach 2015-2018 podatki nie przekraczające łącznie sumy 70 tysięcy dolarów! Ciężko przypuszczać, by w minionych latach cokolwiek się zmieniło na jego niekorzyść. Mistrzowskim osiągnięciem propagandowym jest oczywiście wykreowanie go na przedsiębiorcę prywatnego, niezależnego i do tego prawicowego. Pisałem o tym w roku 2020, ale już chwilę potem okazało się, dlaczego koncepcji Starlink narzucono tak duży pośpiech. Bez tej konstelacji na orbicie wojna na wschodzie Europy musiałaby się zakończyć błyskawicznie, a do tego Ciemna Strona Mocy wciąż nie chce dopuścić.

Wspominałem też o bliskiej kooperacji przedstawicieli Big Tech z przemysłem zbrojeniowym, wymieniając nazwiska bliskich przyjaciół Trumpa, w książce  „Przewodnik po piekle, kiedy wyrażałem obawy dotyczące przyszłej jego polityki: 

Jeżeli jesienne wybory w Stanach Zjednoczonych okażą się klęską Partii Demokratycznej, to z pewnością lepiej dla świata z tego powodu, że jej liderzy reprezentują najbardziej antyludzkie, marksistowskie idee rujnujące wszelkie wartości, które są nam bliskie.

Nie możemy jednak zapominać o tym, że strona przeciwna jest tylko o tyle nam bliższa, że wydaje się wolna od tej antychrześcijańskiej ideologii. Zbudowana była jednak na koncepcji bezwzględnego kapitalizmu i opiera się głównie na korporacjach związanych z przemysłem wydobywczym i obronnym. Od niedawna, co widzimy po zaangażowaniu po stronie Partii Republikańskiej ludzi takich, jak Elon Musk, czy Peter Thiel, również z biznesem nowoczesnych technologii. W przypadku ich wygranej zmieni się zatem jedynie położenie i znaczenie wojennych frontów. Najbardziej znany teoretyk wojny, Carl von Clausewitz wsławił się w powszechnej świadomości dwoma powiedzeniami. „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”, brzmi najbardziej znane. A zatem, patrząc na obecnie prowadzoną politykę Izraela i USA na Bliskim Wschodzie, pełnoskalowa wojna w tamtej części świata jest całkiem prawdopodobna.

Drugie, popularne powiedzenie Clausewitza mówiło, że „pokój, to zawieszenie broni pomiędzy dwiema wojnami”. Z tego powodu, do ewentualnego wygaszenia konfliktu za naszą wschodnią granicą, powinniśmy podchodzić w sposób wyważony. Nasi przywódcy o nim zapominają, a właśnie nadchodzi właściwy moment, by je sobie przypomnieli. Być może, zbliża się czas przełomu, jednego z tych nielicznych w historii, który pozwalał odmienić jej bieg w sprawach polskich. „Nasi” politycy mówią otwarcie, że żyjemy w czasach przedwojennych. A skoro tak, to należy im przypomnieć, że w chwili tak ważnej potrzebni są przywódcy prawdziwi.

Na wojnie najbardziej skutecznym dowódcą nie jest ten, który krzyczy „naprzód”, a ten, który woła „za mną!”. Tylko z takim liderem można iść w bój i budować przyszłość. Czy mamy szansę na takie przywództwo? Nie dotyczy to zresztą tylko polityki, ale też wyznawanych zasad, moralności i etyki. W tym zakresie, od lat obserwujemy podobne niedomagania, a przyczyn nie sposób nie szukać u dostojników Kościoła, którzy w tym najtrudniejszym dla nas okresie ostatnich kilku lat, zamknęli się za swymi bramami ze spiżu. Opuścili owczarnię i czmychnęli. Być może, nadchodzi i dla nich czas kolejnej próby.

Sławomir M. Kozak

========================================

„Bezwstydnie kopiują głupie rzeczy z Ameryki. Ale żenujące”… To Elon Musk o Szambelanie don Fekalio.

„Ale wstyd”. Nawet Elon Musk skrytykował Trzaskowskiego za walkę z krzyżem i wokeizm

elon-musk-skrytykowal-trzaskowskiego-za-walke-z-krzyzem-i-wokeizm

(fot. Daniel Oberhaus / Wikimedia Commons)

Tzw. równe traktowanie, preferowanie żądanych zaimków wobec osób transpłciowych lub niebinarnych i usuwanie krzyży ze stołecznych urzędów. Polityka Rafała Trzaskowskiego odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na Zachodzie. Do sprawy odniósł się nawet Elon Musk, który działań włodarza Warszawy – delikatnie ujmując – nie pochwalił.

Jak to się stało, że informacje o warszawskiej polityce równościowej dotarły do właściciela platformy X? O sprawie szeroko napisała Free Speech Union, a fragment materiału trafił na X wraz z komentarzem, że Polska staje się ekstremalnie woke’owa. Chodzi o pozbawione sensu i logiki uleganie rozmaitym wymysłom lewackich organizacji.

I do tego wpisu odniósł się Elon Musk. „Bezwstydnie kopiują głupie rzeczy z Ameryki. Ale wstyd” – napisał na X.

źródło: platforma X MA

CIEMNA STRONA POZOSTANIE CIEMNA. Elon Musk.

2022-06-24 https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/ciemna-strona-pozostanie-ciemna,p1142463304

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl

Niewiarygodna jest naiwność, jaką wykazali się dziennikarze, kiedy na światło dzienne wydostała się wiadomość o chęci przejęcia komunikatora Twitter przez jednego z najbogatszych ludzi świata, 

Elona Muska, właściciela największej firmy przemysłu kosmicznego.

Pisząc o dziennikarskiej naiwności mam oczywiście na myśli dziennikarzy o rzekomo prawicowych poglądach, na co dzień walczących z dzisiejszą politpoprawnością i bożkami podsuwanymi nam do czczenia przez cynicznych „liderów”. Reszta bowiem, robi dokładnie i otwarcie to, czego od niej oczekują zleceniodawcy. A jednak, w cyklicznym wideo-komentarzu jednego z naszych czołowych dziennikarzy usłyszałem właśnie, że to dobry prognostyk, bo oznacza, iż Musk „stawia się” globalnemu establishmentowi. Dowiedziałem się też, że powinniśmy się cieszyć, ponieważ Elon Musk wchodząc ostatnio w otwarty spór z Billem Gates’em, dystansuje się od pozostałych przywódców Big Tech, a nawet będzie w nadchodzących wyborach sprzyjał Republikanom!

Otóż, zgodnie z tym, co pisałem w książce „TerraMar Utopia Elit”, właściciel firmy  Neuralink, która w nieodległej już przyszłości, planuje wszczepiać w nasze mózgi złącza komputerowe, nie kupuje komunikatora, „tylko dowody, masę różnych dowodów!”. A jego rzekoma przychylność dla przeciwników obecnej tyranii Demokratów, jest zwykłą grą na pokaz, w której to akurat jemu przypadła w udziale rola „dobrego policjanta”. Dlaczego akurat jemu? Ponieważ nie jest kojarzony z „ciemną stroną Mocy”, a przeciętny czytelnik, bądź widz, nie ma wiedzy na jego temat. Nie ma jej, bo żurnaliści albo milczą, albo mają nadzieję, że właśnie spełnia się ich „wizja” przejścia Mrocznego Jedi z wrogiego obozu na „stronę jasną”. Jednak, jak pisze o nich 

Wikipedia, „niewiele było przypadków, kiedy to głęboko zaprzedany Ciemnej Stronie Jedi zdołał z niej powrócić (…) zazwyczaj opuszczali obszary podlegające jurysdykcji Republiki, nierzadko stając się lokalnymi tyranami na planetach (…)”.

Musk, to jedno z tysięcy nowych nazwisk, które w roku 1066, dotarło do Anglii wraz z podbojem normańskim. Genealodzy, z tego czasu i miejsca wywodzą korzenie naszego kosmicznego geniusza, wymieniając pośród jego przodków właścicieli ziemskich, szeryfów, a nawet biskupa. 

Elon, co wielu może zaskoczyć, jest imieniem hebrajskim. Oznacza „dąb”. W Biblii można je znaleźć kilka razy, odnosi się do trzech różnych mężczyzn i jednego miasta.

Według Tory, kiedy 

Kanaan podzielono pomiędzy 12 plemion Izraela, miasto Elon przypisano plemieniu Dan, którego nazwę z kolei, tłumaczy się, jako „sędzia”, od דין (din), oznaczającego – sądzić lub rządzić. Jest to stary czasownik, który najczęściej opisuje naturalną zwierzchność osoby wyższej, czyli mądrzejszej, silniejszej lub starszej, w przeciwieństwie do władzy  sprawowanej przez formalny rząd, czyli politycznie faworyzowanych i mianowanych urzędników. Plemię Dana, jako jedyne, nie jest wymienione w księdze Apokalipsy, prawdopodobnie dlatego, że popadło w bałwochwalstwo. Jak czytamy w 

Wikipedii, „bałwochwalstwo, to grzech w religiach abrahamowych, polegający w podstawowym znaczeniu na oddawaniu czci wizerunkom bogów czy bóstw – bałwanom, idolom”.

Zarówno w tradycji żydowskiej (Testament Daniela), jak wczesnochrześcijańskiej (Ireneusz z Lyonu) twierdzono, iż antychryst będzie pochodził z pokolenia Dana. Tyle, jeśli chodzi o etymologię. [szczegóły -czytaj Syn Cienistej Strony. Andrzej Juliusz Sarwa https://ksiegarnia-armoryka.pl/Syn_Cienistej_Strony_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html ]

Elon Musk, jak podają encyklopedie, urodził się w r. 1971, w Pretorii i ma obywatelstwo południowoafrykańskie, kanadyjskie i amerykańskie. Aby uniknąć służby wojskowej, czmychnął z rodzinnej Południowej Afryki do Kanady, gdzie mieszkała rodzina jego matki. Pracował przy czyszczeniu kotłów w tartaku, w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie wytrzymał dwa lata, a następnie przeniósł się do Toronto, by rozpocząć pracę w banku, w dziale komputerowym. Po otrzymaniu stypendium, rozpoczął studia na amerykańskim uniwersytecie Pensylwanii, gdzie uzyskał tytuł licencjata w dziedzinie fizyki, po czym przeniósł się na uczelnię Stanford, którą porzucił po … dwóch dniach, żeby założyć firmę zajmującą się oprogramowaniem sieciowym.

Podobne rozterki i przygody z nauką były udziałem Jeffreya Epsteina, o czym można przeczytać w przywoływanej wcześniej książce mojego autorstwa.  Obaj dżentelmeni doskonale się zresztą znali. Celowo użyłem w tym zdaniu  eufemizmu na określenie obu tych osób oraz ich wzajemnych relacji. Nie łączyło ich bowiem żadne szlachectwo, a co najwyżej ta okoliczność, iż obaj nie musieli pracować, a energię poświęcali działaniom zmierzającym do zniewolenia innych. To członkowie tego samego, upiornego klubu, z tą tylko różnicą, że jednego z nich, zgodnie z nieobcym im kultem, złożono już w ofierze Molochowi

W działalności Muska największą rolę odgrywają dziś firmy  Tesla i 

SpaceX. Pierwsza słynie z produkcji samochodów elektrycznych. Ta druga stała się sławna w ostatnich miesiącach, z powodu widowiskowego wyniesienia w kosmos znacznych ilości satelitów. Czemu one służą? Łączności internetowej.

Starlink, to usługa umożliwiająca osobom posiadającym specjalne terminale, na połączenie z jednym z ponad 2400 satelitów, znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej. Terminale nie są powszechnie dostępne, a ich koszt nie pozwala na masowe użycie, co oznacza, że korzystającymi z nich są osoby i jednostki wyselekcjonowane, dla których łączność z Internetem jest kwestią żywotną. Satelity

Starlink służą przede wszystkim wywiadom z tzw. grupy Five Eyes (Australia, Kanada, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, USA) i siłom wojskowym ich sojuszników, operującym za pomocą dronów.

Firma Muska wspierana jest przez układy i kontrakty rządowe od 20 lat, począwszy od pierwszych prób pozyskania dla „jego” pomysłów, możliwości wykorzystania rosyjskich rakiet, o co zabiegali w Moskwie amerykańscy oficjele już w r. 2002.  Wspiera ją zarówno CIA, jak i przemysł wojskowy USA. W r. 2006 Musk „wygrał” konkurs na współpracę z NASA w zakresie rozwoju technologii rakietowych, co dało mu kontrakt wart blisko 400 mln dol., a kiedy okazało się już w r. 2008, że SpaceX wszystko przejadł i spada po równi pochyłej, wymyślono dla niego kroplówkę w postaci zamówienia na kosmiczne usługi transportowe o wartości 1,6 mld dol.. Po kolejnych dwóch latach otrzymał też nisko-oprocentowaną pożyczkę (465 mln dol.) z  Departamentu Energii. W 2018, firmę Muska wybrała, dla wyniesienia na orbitę unowocześnionego systemu GPS, korporacja Lockheed Martin. Za tę usługę Musk pobrał 500 mln dol.. Jego firmy obsypywane są dotacjami i „zachętami” publicznymi, a wielomilionowe zamówienia na ekologiczne centra energetyczne składają u niego również poszczególne stany USA.

Sprzyja mu w tym oczywiście „walka z klimatem”, nie tylko zresztą w rodzimych Stanach Zjednoczonych. W jej ramach, rządy na całym świecie wprowadziły system kredytów dla pojazdów ekologicznych, zgodnie z którym określony procent produkcji każdej marki muszą stanowić pojazdy o zerowej emisji CO2. Tesla produkuje wyłącznie samochody elektryczne, więc z łatwością spełnia ten warunek, a pomimo tego, że nie jest nawet w pierwszej, światowej  dziesiątce producentów aut, to dzięki temu prostemu trikowi jest warta więcej, aniżeli wszyscy giganci z tej listy razem wzięci.

Elon Musk, którego dochody wzrosły w czasie „pandemii” kilkukrotnie, stojąc na podium najbogatszych ludzi globu, zapłacił w latach 2015-2018 podatki nie przekraczające łącznie sumy 70 tys. dol.! Ciężko przypuszczać, by w minionych dwóch latach cokolwiek się zmieniło na jego niekorzyść. Mistrzowskim osiągnięciem propagandowym jest oczywiście wykreowanie go na przedsiębiorcę prywatnego, niezależnego i do tego prawicowego. Jak widać, ten stereotyp dotarł także nad Wisłę, wspierając naiwne nadzieje o „walce na górze” w imię słusznej sprawy i lepszej przyszłości.

Felieton ukazał się w 25 numerze Warszawskiej Gazety.

Czy wysadzenie kukły Elona Muska w powietrze jest antysemityzmem?

Dziś Szanowni będzie z tego gatunku wiecie, co najbardziej lubię…i straszno i śmieszno, albo coś jak sos słodko-kwaśny. Otóż wiemy, że nie tak dawno została spalona kukła żyda Sorosa, w Pruchniku obkładano kukłę Judasza kijami a zupełnie niedawno spalono tzw statuty kaliskie, co niby one mają świadczyć o nadprzeciętnych przywilejach nabytych przez Eskimosów na terenie dzisiejszej Polski. Nie piszę kto dokonał czy po co, bo to w tym momencie nie istotne. Wiemy, że podniosło się larmo pod niebiosa na te wszystkie okoliczności, a sprawców ciągano po sądach niczym babę z brodą po okolicznych jarmarkach domagając się głów nieszczęśników na tacy z jabłkiem w zębach… Pozostańmy jednak jeszcze w nastroju lekko strasznym.

Najbogatszy człowiek na świecie z prawie 240 miliardami dolców na koncie, wizjoner,  ojciec chrzestny tzw lotów w kosmos (jak zwał tak zwał) Elon Musk jak wiecie produkuje także samochody elektryczne Tesla, ulubione automobile naszego premiera wszechczasów Vateusza. Kreowany w mediach jako biedny emigrant z Republiki Południowej Afryki.  “Biedny”, ponieważ ponoć potwór ojciec nie dał mu ani grosza na wyjazd i naukę. Elonek, aby skończyć studia dorabiał jako drwal w Kanadzie…a potem to już poszło z górki, jako bankowiec, a skończył jako fizyk. Wiemy, że bez “odpowiedniego” pochodzenia nie ma się szans zostać bogatym człowiekiem,  a już na pewno najbogatszym. Nie będę udowadniał, czy jest “odpowiedniego pochodzenia”, bo na na wielu forach trwa po dzień dzisiejszy zażarta debata w tej tematyce, ale mogę sparafrazować klasyka i uznać, wertując drzewo genealogiczne owych Musków, że na pewno jakiś lwi procent domieszki tej krwi posiada.

W Finlandii facet kupił ośmioletnią Teslę klasy S elektryczną i po przejechaniu 1500 km zaczęła mu tablica rozdzielcza świecić jak choinka, wykazując szereg usterek. Po zawiezieniu do serwisu okazało się, że trzeba wymienić baterie za 20 tys euro, a to dwie trzecie ceny auta za które zapłacił. No więc facet uznał, że lepiej, a może taniej, ale na pewno spektakularniej będzie wysadzić tą Teslę w powietrze. Obłożyli ją trzydziestoma kilogramami trotylu i tak zrobili. Smaczku dodaje fakt, że do Tesli przed wysadzeniem włożono dmuchaną kukłę ojca dyrektora fabryki Tesli, niejakiego Elona Muska.

Abstrahując, warto dodać, że Tesla to mocny niewypał i kto wie, czy w ramach “współpracy” atlantyckiej niedługo premier wszechczasów Vateusz może nas zasypać tym obiecanym milionem aut elektrycznych od ziomala zza wielkiej wody. Oczami wyobraźni widzę jak mógłby taki performans wyglądać w Polsce…na przykład wyobraźmy sobie, że w Drawsku Pomorskim gość chce wysadzić swoją Teslę w powietrze i wkłada do niej kukłę Elona Muska i ku uciesze zebranej gawiedzi, vlogerów i jutuberów i innych gadów wysyła nieszczęśnika w kosmos. Być może nic by się nie wydarzyło, media motoryzacyjne pisałyby jak w fińskim przypadku pierdoły o “jeszcze nie dopracowaniu” technologii elektrycznych samochodów, a w mediach ogólnego ścieku pisaliby o ogromnej chmurze dymu z akumulatorów owej Tesli i katastrofy ekologicznej na Pomorzu z tego wynikłej, co i tak w tydzień rozeszło by się po kościach… Moje mocno wyczulone algorytmy podpowiadają mi, że na pewno słowem-kluczem, jest tutaj słowo “żyd”…wszak pamiętajmy, że ongiś Piotr Rybak spalił kukłę Georga Sorosa, amerykańskiego żyda, natomiast właściciel Tesli w Finlandii wysadził (tylko) kukłę Elona Muska.  Gdyby odbyło się to u nas, to orkowie szechtera wyłyby pod niebiosa jakie antysemickie byłoby wysadzenie Tesli z kukłą jej producenta, a media motoryzacyjne spuściłyby w kwestiach technicznych lekko temat do kibla… No więc…mamy tu li z przypadkiem tzw “antysemitizen” czy to sze ne wpiszuje w szadna rybryka?

A gdzie Greta Thunberg i całe to “zielone” tałatajstwo się podziało, dlaczego jeszcze nie ma konwoju misji ekologicznej skierowanej w kierunku Finlandii? https://www.youtube.com/watch?v=7_9aVzf5fC4&t=325s

26 grudnia 2021 https://www.ekspedyt.org/2021/12/26/czy-wysadzenie-kukly-elona-muska-w-powietrze-jest-antysemityzmem/