Pomaganie przez zabijanie. „Czarne karty” czy zasada amerykańskiej filantropii?

Pomaganie przez zabijanie. „Czarne karty” czy zasada amerykańskiej filantropii?

https://pch24.pl/pomaganie-przez-zabijanie-czarne-karty-czy-zasada-amerykanskiej-filantropii

(Fot: PCh24.pl)

Cóż za paradoks! Kampanii na rzecz „naprawy świata” przez lata przewodzili ci, którzy najbardziej nienawidzili biednych, słabych i chorych.

W 2020 r. Carnegie Institution for Science przeprosił za eugeniczną przeszłość jednej z największych filantropijnych instytucji świata. Rok później głowę popiołem posypali przedstawiciele Fundacji Rockefellera, którzy zostali zmuszeni do „rozliczenia się ze wstydliwą historią”.

„Nie ma usprawiedliwienia, ani wtedy, ani teraz, dla wcześniejszej gotowości naszej instytucji do wspierania badaczy, którzy wypaczali badania naukowe, aby usprawiedliwić własne uprzedzenia wobec niepełnosprawnych i przedstawicieli innych ras” – oświadczył Eric Isaacs, prezes instytucji założonej przez słynnego filantropa-miliardera.

Jednak stwierdzenie o „gotowości do wspierania badaczy” stanowi w tym przypadku rażące niedopowiedzenie. Bez wsparcia wielkiego kapitału, wiele potworności pokroju przymusowych sterylizacji, masowych aborcji, segregacji rasowej, a w końcu całego przemysłu zagłady w III Rzeszy, najprawdopodobniej nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.

Ówczesna Carnegie Institution oraz Fundacja Rockefellera obficie sponsorowały wysiłek eugeniczny od początku XX wieku do niemal końca II wojny światowej. Miliardy dolarów (w przeliczeniu na dzisiejsze wartości) przez ponad cztery dekady szły na instytucje „badawcze”, lobbing polityczny oraz promocję ideologii „czystej rasy” wśród decydentów i przedstawicieli elit. Filozofia „dobrze urodzonych” stała się integralną częścią amerykańskiego porządku prawnego w 1927 r., odkąd Sąd Najwyższy uzasadnił przymusowe sterylizacje tymi słowami:

Lepiej jest dla świata, kiedy społeczeństwo, zamiast czekać na egzekucję degeneratów, którzy dopuścili się zbrodni, czy pozwalać, by imbecyle marli z głodu, zapobiega wydawaniu na świat niepełnowartościowego potomstwa przez małowartościowych rodziców. Zasada, która dopuszcza przymusowe szczepienia, jest na tyle pojemna, że może dotyczyć i przecinania jajowodów.

Do dzisiaj tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że to ze Stanów Zjednoczonych wypłynęła idea prymatu rasy nordyckiej. John D. Rockefeller Jr., a potem jego syn, dostrzegli eugeniczny potencjał przedwojennych Niemiec, na długo zanim Hitler zaczął wcielać w życie bezwzględne zasady „religii krwi”.   

Ale tak jak pseudonaukowcy potrzebowali wielkich pieniędzy, tak wielki kapitał potrzebował odpowiednich autorytetów. Prekursorzy „praw seksualnych i reprodukcyjnych” dali swoim sponsorom to, co odzwierciedlało ich własne rojenia.

Rasiści z przekonania

Na przełomie wieków do USA przybywają Irlandczycy, Włosi, Polacy, Rosjanie, Żydzi, Meksykanie, Chińczycy, Japończycy i wiele innych grup narodowościowych i etnicznych. Biedni i niewykształceni, z miejsca zasilają szeregi obywateli drugiej kategorii. Z przerażeniem zjawisko obserwuje protestancka elita, najczęściej pochodzenia brytyjskiego lub niemieckiego, która dorobiła się gigantycznego majątku na wielkich projektach epoki industrialnej.

Swoje miliony zawdzięczają w równym stopniu pracowitości i przedsiębiorczości, jak i nieustannej żądzy zysku. Morgan, Rockefeller, Carnegie czy Huntington do dziś pozostają ikonami „krwiożerczego kapitalizmu”, budowanego na wyzysku i bezwzględnej rozprawie z konkurencją. Przykładowo, Andrew Carnegie zatrudniał swoich pracowników po 12 godzin dziennie 7 dni w tygodniu (emigrantów z Europy – 14h za cztery razy mniejszą stawkę). Wolne przysługiwało im jedynie raz w roku w Święto Niepodległości. Bezwzględnie tłumił wszelkie strajki, które często kończyły się śmiercią robotników. Był przeciwnikiem pomocy socjalnej, twierdząc, że niewykształcona biedota jedynie przepije otrzymaną pomoc.

Jednocześnie ten „bezwzględny wyzyskiwacz” uczynił z filantropii sens życia. Jednak zamiast programów socjalnych, magnat przemysłu stalowego wolał finansować piękną architekturę, biblioteki i kościelne organy. Nic dziwnego. Podobnie jak inni słynni filantropii epoki węgla i stali, również Carnegie przekonany był o zagrożeniu, jakie dla anglosaskich elit narodu stanowiły gorsze geny.

Idąc z duchem epoki, wielu ówczesnych bogaczy zauroczyło się darwinizmem społecznym w jego najgorszej, spencerowskiej wersji. Zgodnie z tą filozofią, społeczeństwo poświęcające rozwój swoich najlepszych jednostek na rzecz najmniej przydatnych, skazane jest na zagładę. Przerażającą wizję oddają najlepiej słowa ich pupila, „ojca” przedwojennej eugeniki, Charlesa Davenporta:

Te trzy lub cztery procent naszej populacji jest strasznym obciążeniem dla naszej cywilizacji. Czy jako inteligentni ludzie, dumni z naszej kontroli nad naturą w innych aspektach, nie powinniśmy zrobić czegoś więcej  poza głosowaniem za wyższymi podatkami lub zadowalać się wielkimi darowiznami i zapisami, które filantropi przeznaczyli na wsparcie klas przestępczych, wadliwych? Czy nie powinniśmy raczej podjąć kroków, które badania naukowe dyktują jako niezbędne do wysuszenia źródeł, które zasilają potok wadliwej i zdegenerowanej protoplazmy?

Zgodnie z tą logiką, wspieranie służby zdrowia lub finansowanie systemu edukacji uchodziło wyłącznie za łagodzenie objawów choroby. Właściwa terapia polegała na zapobieganiu problemom, poprzez – jak mówił John D. Rockefeller – „wykorzenienie zła u źródła”. Eugenika nie była więc zaledwie osobliwym, a dzisiaj wstydliwym, dodatkiem do ówczesnej działalności filantropijnej. Była jej źródłem i motorem napędowym.


Działanie modelowe

Ówcześni technokraci, określani na początku XX w. jako „ruch wydajnościowy” (efficiency movement), przystąpili do zadania z godnym pozazdroszczenia zapałem. Jak przekonuje znawca tematyki, prof. William A. Schambra z Hudson Institute: „gdyby nie drobny fakt, że obecnie uważa się ją za całkowitą moralną ohydę, eugenika byłaby dziś reklamowana jako jedno z najbardziej znaczących i udanych przedsięwzięć amerykańskiej filantropii”. Rzeczywiście, wzorem dzisiejszych instytucji międzynarodowych, eugenicy posiadali nie tylko spójną ideologię, ale kompleksowy program społeczno-polityczny oraz długofalową strategię działania.

„Think-tanki” pokroju Eugenics Record Office, dysponowały całym zakresem usług od badań naukowych po edukację publiczną i lobbing polityczny. Dzięki setkom opracowań zawierających empirycznie uzasadnione wykresy i modele, udało się dowieść „naukowo niepodważalnego związku” między wadliwymi genami a skalą patologii w społeczeństwie. Każdy dolar zainwestowany w wysiłek eugeniczny miał zwrócić się poczwórnie, oszczędzając ogromnych wydatków publicznych i obciążeń podatkowych w przyszłości.

Do promocji eugeniki zaangażowano potężny aparat medialny i publiczną edukację. Eugenicy osiągnęli taki wpływ na amerykańską administrację, o którym dzisiejsi miliarderzy pokroju Sorosa czy Gatesa mogliby pomarzyć. Oprócz wspomnianej już decyzji Sądu Najwyższego, prawa sterylizacyjne i aborcyjne dla określonych grup społecznych uchwalono w 27 stanach. W 1924 r. wprowadzono zaś Immigration Act, utrudniający imigrację do USA „wadliwych genetycznie” narodów.

„Gdyby nie paskudny obrót, jaki przybrał on w Niemczech, historia ruchu eugenicznego bez wątpienia byłaby poddawana akademickim analizom i zapisana w podręcznikach historii jako przykład genialnych strategii, na których bazują współczesne programy dobroczynne” – przekonuje prof. Schambra.

Również pod względem doskonale przeprowadzonej kampanii rebrandingowej.

Eugenika z „ludzką twarzą”

Ujawnienie skali „dokonań” niemieckich zbrodniarzy zmusiło amerykańskich higienistów do porzucenia eugenicznego szyldu. Zagrożenie genetyczne zastąpiło – dzisiaj równie skompromitowane – widmo rzekomego przeludnienia planety. W tym celu odkurzono XVIII – wieczną apokaliptyczną wizję brytyjskiego pastora Thomasa Malthusa, straszącego niekontrolowanym wzrostem populacji. Jednak pod względem narzędzi i celów chodziło w istocie o to samo; poprowadzenie ewolucji w pożądanym kierunku. Przymus zastąpiła z kolei odpowiednia inżynieria społeczna i socjotechnika.

Symbolem tego liftingu wizerunkowego pozostaje powołanie w 1952 r. Rady ds. Populacji (Population Council), na której czele stanął zaufany Carnegiego, Frederick Osborn. Założyciel Amerykańskiego Towarzystwa Eugenicznego otwarcie twierdził, że „poprawę dziedzicznej bazy inteligencji i charakteru można osiągnąć na zasadzie dobrowolności” (eugenika liberalna), a „cele eugeniczne najprawdopodobniej można osiągnąć pod inną nazwą”. W walkę z „bombą populacyjną” systemowo włączyła się Fundacja Rockefellera i Fundacja Forda, a programową kontrolę populacji w krajach trzeciego świata popierali prezydenci Eisenhower i Johnson.

W latach 50′ wykształcił się również paradygmat „pomocy humanitarnej”, będący realizacją programów wąskich grup eksperckich, narzucanych następnie biednym krajom. „Tyrania ekspertów” – jak określa to zjawisko William Easterly, zdominowała działalność amerykańskich organizacji „dobroczynnych” na kolejne dekady, stanowiąc przedłużenie polityki zagranicznej USA.

Przenieśmy się siedemdziesiąt lat do przodu. Filantropia ustąpiła miejsca filantro-kapitalizmowi, czyli pełnoprawnemu biznesowi na skalę globalną. System naczyń połączonych prywatnych fundacji, rządów i organizacji międzynarodowych, wpływa na politykę zdrowotną na całym świecie. Ale u jego podstaw wciąż leżą te same fundamenty. Programom humanitarnym krok w krok towarzyszy masowa promocja usług z zakresu „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, jak eufemistycznie nazywa się antykoncepcję i aborcję. Od Rockefellera przez Buffeta po Gatesa, kolejnym pokoleniom amerykańskich filantropów wciąż przyświeca naczelna zasada: lepiej zapobiegać niż leczyć. Najlepiej zdusić problem, dosłownie (sic!) w zarodku, zanim ten dorośnie i narobi problemów.

Na zdawkowe przeprosiny instytucji Carnegiego i Rockefellera musieliśmy czekać ponad 70 lat. To tylko pokazuje, jak bardzo wielki biznes nie chce odrobić tej lekcji. A w czasach, gdy rozwój badań nad genetyką dalece przekracza wyobrażenia starych higienistów, eugeniczna pokusa jawi się tym bardziej atrakcyjnie. Być może również my, w niedalekiej przyszłości, zostaniemy uznani za imbecyli, niewartych potomstwa. Chyba, że… – patrząc na aborcyjną hekatombę, postęp kultury antykoncepcyjnej czy niebywały kryzys dzietności w skali globalnej – już dawno nas za takich uznano…

Piotr Relich

To Stalin chciał stworzyć krzyżówkę człowieka i małpy

To Stalin chciał stworzyć krzyżówkę człowieka i małpy

[Przypominam, to może się przydać nowym pretendentom do władzy nad światem. MD]

The American Association for the Advancement of Atheismzaczęła zbierać fundusze na ten cel

Sigma dakowski.pl/archiwum

 Sowiecki dyktator Józef Stalin chciał w połowie lat 20-ych zeszłego wieku wzmocnić Czerwoną Armię batalionami krzyżówek ludzi z małpami.

Pewien naukowiec sowiecki specjalizujący się w hodowli hybryd, Ilia Iwanow miał  wyprodukować owego super-wojownika. Stalin powiedział mu: „Chcę nowego, niezwalczonego człowieka, niewrażliwego na ból, odpornego i obojętnego na jakość przyjmowanego pożywienia.”

W 1926 roku Politbiuro przekazało rozkaz stworzenia „żywej maszyny wojennej” Akademii Nauk. Akademia Nauk zaangażowała Iwanowa i wysłała go do Afryki zachodniej z odpowiednią gotówką, aby tam przeprowadzał eksperymenty sztucznej inseminacji ludzkim nasieniem na szympansach Bonobo. W Związku Sowieckim centrum podobnych eksperymentów powstało w Gruzji.

Eksperymenty Iwanowa w zachodniej Afryce zakończyły się totalną klęską.

Dalsze próby przeprowadzane w Gruzji, gdzie dla odmiany używano małpiego nasienia do sztucznej inseminacji ludzkich ochotniczek również zakończyły się klęską.

Ilia Iwanowicz urodził się w roku 1870, ukończył studia weterynaryjne na uniwersytecie w Charkowie w 1896 i został profesorem w 1907. Udoskonalał metody sztucznej inseminacji w hodowli koni. Był również pionierem sztucznej inseminacji do tworzenia krzyżówek zwierząt domowych i ich dzikich odpowiedników. Jako pierwszy skrzyżował zebrę z koniem Przewalskiego.

W 1910 wygłosił wykład na Światowym Kongresie Zoologów w Graz (Austria) na temat możliwości wyhodowania krzyżówki człowieka z małpą. W 1924 otrzymał zezwolenie z Instytutu Pasteura w Paryżu na skorzystanie z ich eksperymentalnej placówki we francuskiej Gwinei celem przeprowadzenia tego eksperymentu. Iwanow starał się również o poparcie dla jego eksperymentu przez rząd sowiecki. Wreszcie w 1925 otrzymał od sowieckiej Akademii Nauk $10 000 na ten cel. Na owe czasy była to suma olbrzymia. Placówka we francuskiej Gwinei nie dysponowała żadną dojrzałą do rozrodu szympansicą, więc w 1926 roku otrzymał zezwolenie od gubernatora Gwinei na przeprowadzenie swojego eksperymentu w ogrodach botanicznych w Conakry.

Tutaj Iwanow dokonał sztucznej inseminacji trzech szympansic, jednak wszystkie inseminacje zakończyły się porażką. Żadna z szympansic nie zaszła w ciążę.

Iwanow powrócił do Związku Sowieckiego i w 1930 roku podczas wielkiej czystki został aresztowany, dostał wyrok pięciu lat zsyłki do Kazachstanu, gdzie zmarł w 1932 w wieku lat 62.

Otrzymanie na ów obłąkany projekt niewyobrażalnej na owe czasy sumy $10 000 wymagało solidnego poparcia u Stalina. Stalin jako wyznawca ewolucjonizmu, wierzył że ludzie i małpy są ze sobą blisko spokrewnione.

Zgodnie z teorią Darwina Afrykanie byli w łańcuchu ewolucyjnym bliżsi małp, niż biała rasa, w związku z czym w Afryce do sztucznej inseminacji Iwanow używał spermy tubylców. Zresztą, jak wyznawał, sam nie chciał mieć dzieci z małpami. [Ale jego syn, towarzyszący mu w Gabonie, był tam „honorowym [??] dawcą spermy”. MD]

Specjalista historii Rosji z uniwersytetu w Cambridge, urodzony w ZSRR Aleksander Etkind w artykule „Meandry eugeniki: Zapomniany skandal krzyżowania ludzi z małpami” napisał że Iwanow przedstawiając swój eksperyment do akceptacji twierdził, że w ten sposób udowodni, że człowiek pochodzi od małpy. Dodatkowym argumentem była wizja, jakim ciosem okaże się to dla religii.

Zresztą zainteresowany jego eksperymentem był nie tylko rząd sowiecki. Również w USA The American Association for the Advancement of Atheism zaczęła zbierać fundusze na ten cel.

By Russell Grigg  http://creation.com/stalins-ape-man-superwarrior …  

Patrząc na ekscesy ruskich kiboli nie jestem pewna, czy Stalinowi jednak nawet bez biednych małp nie udało się dopiąć swego celu.

Jak radziecki naukowiec chciał skrzyżować człowieka z małpą

Jak radziecki naukowiec chciał skrzyżować człowieka z małpą

————————————-

W moim archiwalnym wydaniu przed laty omawiałem książkę o krzyżowaniu małp Bonobo z człowiekiem. Robiono to m.inn. w Gabonie i na Krymie. „Uczonym” był Ilja Iwanowicz Iwanow. Proszę o pomoc – albo ten artykuł w moim Archiwum – albo namiar na tę książkę. MD

Wspominałem o tym przy otrzymywaniu Komandorii Polonia Restituta…

==============================================

Piotr Cielebiaś hybryda-czlowieka-z-malpa-radziecki

W latach 20. ub. wieku wybitny rosyjski biolog podjął się jednego z najbardziej makabrycznych eksperymentów w dziejach. U szczytu kariery dr Ilja Iwanow postanowił stworzyć hybrydę człowieka i małpy. W Gwinei próbował zapładniać szympansice ludzkim nasieniem. Gdy w 1927 r. wydalono go stamtąd za próbę eksperymentowania na kobietach, starał się założyć w Abchazji “małpią kolonię”, która miała wyhodować małpoluda. Znalazł nawet ochotniczkę na jego matkę…

Dr Ilja Iwanowicz Iwanow, rozpoczynając kontrowersyjny projekt stworzenia ludzko-małpiej krzyżówki, był jednym z najbardziej szanowanych specjalistów od hybrydyzacji zwierząt

  • Pracując w stepowym rezerwacie Askania Nowa k. Chersonia (Ukraina), udoskonalił metody sztucznego zapładniania klaczy, dzięki czemu zyskał uznanie carskich władz
  • Eksperyment Iwanowa wiąże się z wieloma teoriami spiskowymi

Ilja Iwanowicz Iwanow urodził się w 1870 r. w Szczygrach k. Kurska, w rodzinie sądowego czynownika. Od 1886 r. studiował fizjologię zwierzęcą na Uniwersytecie Charkowskim. Odbył nawet praktyki w paryskim Instytucie Pasteura z zakresu mikrobiologii, ale wkrótce zainteresowania badawcze skupił na czymś innym. Po powrocie do Petersburga w 1898 r. rozpoczął współpracę z wielkimi postaciami rosyjskiej nauki, m.in. Iwanem Pawłowem (1849-1936), doskonaląc metody sztucznej inseminacji zwierząt.

Ponieważ pojawiły się zarzuty, że to praktyki sprzeczne z naturą, Iwanow postanowił udowodnić, że dla nowoczesnej nauki nie ma granic. W 1910 r. na konferencji zoologicznej w Grazu (Austro-Węgry) ogłosił, że trzeba wyzbyć się moralnych oporów i podjąć próbę skrzyżowania człowieka z małpą. Śmiały plan zastopowała I wojna światowa i rewolucja w Rosji. Gdy władza bolszewicka krzepła, Iwanow pracował w Wyższym Instytucie Zootechniki. W 1921 r. – jako człowieka wielce przydatnego krajowi – wysłano go na “naukowy zwiad” do Paryża. Tam, w salach Instytutu Pasteura, zrodził się w umyśle Iwanowa plan godny dr. Frankensteina.

Łamanie tabu

W kwietniu 1922 r. uczony skontaktował się ze starym znajomym, amerykańskim biologiem Raymondem Pearlem (1879-1940), informując o zamiarze wyhodowania małpoluda. Pisał, że musiałoby się to odbyć gdzieś w Afryce, z dala od uwagi europejskiej opinii publicznej. Także eksperci z Instytutu Pasteura uznali ten plan za “pożyteczny i pożądany”. Sam Iwanow uzasadniał to następująco: “Stworzenie hybryd między dwoma antropoidami […] dostarczy niezwykle cennych informacji o pochodzeniu człowieka i wielu innych sprawach odnośnie dziedziczności, embriologii, patologii i psychologii”.

Jako miejsce pracy uczonemu zaproponowano szympansi rezerwat w miejscowości Kindla w dzisiejszej Gwinei (wówczas we Francuskiej Afryce Zachodniej), choć o sfinansowanie projektu musiał zadbać sam. Iwanowowi udało się pozyskać 10 tys. dolarów od ludowego komisarza oświaty, Anatolija Łunaczarskiego, w czym prawdopodobnie pomogło poparcie Pawłowa oraz argumentacja ideologiczna. Powołanie do życia “nowego człowieka” pozwoliłoby uświadomić masom, że proces stworzenia to jedynie biologia, nie dzieło Boga.

Iwanow poruszał się jednak po śliskim gruncie. Nie wiadomo bowiem, jak w przypadku pomyślnego zakończenia eksperymentu zareagowałaby opinia publiczna. Ale nie tylko on myślał w początkach ub. wieku o wyhodowaniu małpoluda. Podobne wizje snuł holenderski antropolog Hermann Marie Moens (1875-1938) oraz niemiecki seksuolog Hermann Rohleder (1866-1934), za co tego pierwszego wyrzucono z posady na uczelni. Iwanowowi los również zgotował rozmaite problemy, tym bardziej, że jego koncepcje niezbyt podobały się Stalinowi, który doszedł do władzy w 1924 r.

Matka hybrydy pilnie potrzebna

Do Gwinei dr Iwanow i jego 22-letni syn przyjechali w listopadzie 1926 r. Kirył Rossijanow, autor obszernego artykułu o ich kontrowersyjnym projekcie wspomina, że rosyjski uczony w swoich pismach nie krył pogardy dla Afrykanów, których uważał za niższą rasę. Wzmiankował też, że próbował badać doniesienia o kobietach, które zostały rzekomo zgwałcone przez małpy, co – jak dodawał – zmusiło je do życia na uboczu jako osoby nieczyste – “społecznie martwe”.

28 lutego 1927 r. Iwanow przeprowadził eksperyment z zapłodnieniem szympansic Babette i Syvette ludzkim nasieniem. Kolejna próba miała miejsce w lipcu na samicy o imieniu Czarna. W międzyczasie poszukiwał on kobiet – ochotniczek do bycia matką małpoluda. W tym celu zwrócił się do gubernatora z prośbą o pomoc, a ten skierował go do szpitala w Konakry. Iwanow nie miał oporów wobec eksperymentów na kobietach, także bez ich zgody. Twierdził, że najodpowiedniejsze byłyby do nich Pigmejki, ze względu na niski stopień ucywilizowania.

Niebawem pojawił się jednak problem. Kolonialne władze, bojąc się reakcji miejscowych, zakazały Iwanowowi eksperymentów w szpitalu. Również Akademia Nauk ZSRR wycofała poparcie dla niego, uzasadniając, że jego działalność “prowadzi do podważania u Afrykanów zaufania do europejskich lekarzy oraz uczonych i może rzutować na rosyjskie ekspedycje”. Nieprzyjaźnie patrzyli na niego także Francuzi z ośrodka w Kindla, bojąc się, że doniesie on Paryżowi o ich niegospodarności.

Niezrozumiani i trapieni kłopotami Iwanowowie w lipcu 1927 r. ewakuowali się z Gwinei, zabierając ze sobą kilka zwierząt. Miały one zostać przewiezione do Suchumi w Abchaskiej SRR, do kolejnej “małpiej kolonii”. Niestety po drodze zdechły zapłodnione szympansice, u których – co gorsza – uczony nie stwierdził ciąży. To go jednak nie martwiło, bo uznawał, że sukces gwarantują tylko często powtarzane próby. Co ciekawe, po powrocie znalazł nawet ochotniczkę na matkę małpoluda, którego zamierzał wyhodować nad Morzem Czarnym.

Kobieta pochodziła z Leningradu i zgłosiła się do niego listownie: “Proszę Was, weźcie mnie do eksperymentu. Błagam. Wiem, że takie krzyżowanie jest możliwe” – pisała. Iwanow potrzebował co najmniej kilku chętnych. Dla władz radzieckich było to jednak zbyt kontrowersyjne i urągające roli kobiety przedsięwzięcie. Poważny problem stanowił też brak małp do udziału w testach. Ostatni stary orangutan z Suchumi zdechł, ponieważ karmiono go… jajkami. W 1930 r. zakupiono jednak pięć szympansów i wszystko wydawało się być na dobrej drodze, ale…

Humanzee czyli “człopans”

W 1929 r. rada Akademii Nauk omówiła na posiedzeniu postęp prac nad stworzeniem mieszańca małpy i człowieka, jednak wszystkiemu stanęła na drodze polityka. Ponieważ Iwanow należał do starej gwardii carskich naukowców, oskarżono go o działalność wywrotową i “tworzenie komórki kontrrewolucyjnej wśród specjalistów od rolnictwa”, za co został potem zesłany do Kazachstanu. Pracował w tamtejszym instytucie weterynaryjnym do 1932 r., kiedy został zwolniony. Jak pisze Rossijanow, miał wówczas w planach przejście na emeryturę i podreperowanie zdrowia. Niedługo potem zmarł jednak na udar.

Eksperyment Iwanowa okazał się niewypałem, ale zrodził wiele teorii spiskowych. Do dziś natknąć można się na opowieści, że uczony pracował na rozkaz Stalina nad stworzeniem silnego i wytrzymałego robotnika mogącego znieść warunki syberyjskich kopalń. Według innej wersji małpoludy miały stanowić “supergwardię” gotowych na wszystko sołdatów. Paul Stonehill – amerykański publicysta ukraińskiego pochodzenia przypomina, że według niektórych zbiegłe hybrydy Iwanowa odpowiadają za falę doniesień o dziwnych włochatych istotach nazywanych w byłym ZSRR “śnieżnymi ludźmi” (inaczej ałmas).

Choć eksperymentu Iwanowa nikt nie miał odwagi powtórzyć, niewykluczone, że hybrydy ludzi i małp mogły rodzić się w sposób “naturalny”. Jedną z nich mogła być istota złapana w 1958 r. w Republice Konga. Oliver – jak nazwali go właściciele – był małpą poruszającą się na dwóch nogach o groteskowej twarzy i łysej głowie. Jego wygląd i zachowanie sprawiły, że określono go jako “Humanzee” (“Człopans”).

Zauważono też, że Olivera “interesują” kobiety, a nie szympansice. Przetrzymywany wiele lat w klatce, został na starość przeniesiony do kolonii małp w Teksasie, gdzie budził ogromne zainteresowanie.

Pomysł dr. Iwanowa wzbudził wielowątkową dyskusję. Zastanawiano się nie tylko nad wyglądem małpoluda i jego statusem prawnym, ale też tym, czy pozwolić wychować go matce i co zrobić, jeśli urodzi się “zły z natury”. Iwanowa interesowały jednak konkrety i nie czuł oporów przed łamaniem tabu.

Problem krzyżówki małpy i człowieka nurtował nie tylko jego. Geoffrey Bourne (1909-88) – ceniony amerykański prymatolog i twórca centrum dla małp w Yerkes dywagował: “Wydaje się, że istnieje niewiele przeszkód natury fizjologicznej przed sztucznym zapłodnieniem na linii człowiek – małpa, które może stworzyć zdolne do życia dziecko…”.

______________________

Cytaty pochodzą z artykułu K. Rossijanowa,

Beyond species: Ilya Ivanov and his experiments on cross-breeding humans and anthropoid apes, “Science in Context”, nr 02/2002 (15).