Psychoanaliza: Nemezis humanistyki. Jak Freud, Jung i ich następcy zdewastowali intelekt człowieka Zachodu

Psychoanaliza: Nemezis humanistyki. Jak Freud, Jung i ich następcy zdewastowali intelekt człowieka Zachodu

#Freud #Jung #psychoanaliza #psychologia

Postmodernizm, nowa lewica, gender studies – to filary współczesnej humanistyki. Ta mroczna aura skutecznie odpycha zainteresowanych, dla których ideową podstawą pozostaje chrześcijańskie objawienie. Degeneruje również umysły adeptów uniwersytetu, bruka scenę artystyczną gorszącym ekshibicjonizmem. W ukształtowaniu tej opłakanej atmosfery kluczową rolę odegrała pierwsza z wielkich ideologii, jakie powołała do życia psychologia XX wieku: kojarzona z Zygmuntem Freudem psychoanaliza.    

Kim Karol Marks jest dla komunizmu, tym Zygmunt Freud dla psychoanalizy: To twórca ideowych podstaw nurtu, jego najszerzej znany przedstawiciel. Od przekonań Freuda wziął się cały rozwój szkoły dynamicznej w psychologii – jednak na przestrzeni czasu dokonano rewizji znacznej części jego prac.

Aby przedstawić w pełnym świetle ten wpływowy system myślenia, jakim jest psychoanaliza, trzeba zatem sięgnąć po innych autorów. Spośród nich największą sławę uzyskali Jung i Lacan… Można nawet zaryzykować tezę, że ten drugi w największym stopniu winny jest intelektualne odrętwieniu, jakie przezywamy.

To jednak również nie pozwala zebrać całej psychoanalizy w jeden nawias – ta podzieliła się bowiem na dwa różne byty. Dynamiczna gałąź psychologii i filozoficzne rozwinięcie post- freudowskich tez rozeszły się znacząco, gdy przekonania ich prekursora uznano za zgoła nienaukowe. Część teoretyków przywiązanych do szkoły analitycznej przyjęła te zmiany i stara się czerpać z ideologów psychoanalizy jedynie założenia wytrzymujące empiryczną krytykę…

Psychoanaliza w jej ortodoksyjnym kształcie – mroczna i absurdalna – przeszła za to do nauk humanistycznych i odcisnęła na nich wyraziste piętno. Uosabia to zresztą postać Lacana – który nie szczędził zarzutów pod adresem kolegów poddających koncepcje Freuda empirycznemu osądowi. Myśliciel ten kształtował swoje przekonania już nawet bez szczególnego odwołania do materiału klinicznego…

To właśnie do tego humanistycznego „skrzydła” powinniśmy przywiązać szczególną wagę. Odegrało bowiem pierwsze skrzypce w dekonstrukcji cywilizacyjnej spuścizny i ładu moralnego.

Rewolucja nieświadomości?

Przedstawienie psychoanalizy zacząć można tylko od jednego – nieświadomości. Przyznanie jej naczelnego znaczenia w ludzkiej psychice jest w końcu wyróżnikiem myśli Freuda i jego następców.

Najmniej krytyczni odbiorcy powiadają nawet, że żydowski myśliciel „odkrył” istnienie utajonej warstwy umysłu… W rzeczywistości zainteresowanie treściami na co dzień niedostępnymi poznaniu było charakterystyką już poprzedniej epoki. Freud podpatrzył je u Nietzschego, czy Herbarta. 

Pisma Freuda istotnie cechuje jednak pewna wyjątkowość, dzięki której przyciągnęły tak szeroką uwagę. Ich rewolucjonizm, chętnie zresztą podkreślany przez autora, polega nie na dostrzeżeniu nieświadomości – ale przekonaniu, że to ona jest zasadą psychiki. W oparciu o to założenie żydowski filozof powołał do życia alternatywną wizję człowieka.

Według niej zachowaniem kieruje utajony przed doświadczeniem popęd – o seksualnym charakterze – libido. Żydowski myśliciel uznał erotykę za praprzyczynę innych dążeń w oparciu o szczególną emocjonalną wagę, jaką ludzie przywiązują do relacji intymnych. Nie bez znaczenia dla Freuda była również ilość społecznych norm racjonalizujących używanie seksualności oraz fakt, że występki przeciwko nim sprawcy ukrywają z wyjątkowym wysiłkiem.  

Naiwnością byłoby jednak sądzić, że prekursor psychoanalizy „zaobserwował” to powszechne skupienie na seksualności. Wiodącą rolę przypisał on jej na podstawie własnych domysłów, tendencyjnej interpretacji dziejów ludzkich i przypadków klinicznych. W ten sposób Freud zbudował ideologiczny system, pozwalający wyjaśnić w kategoriach erotycznych każde zjawisko. Nie dziwi więc, że wpływ libido dostrzegał z łatwością… Przyznając mu charakter przemożnej siły, nieubłaganie sterującej losami człowieka.

Od oddziaływania erotycznej popędowości Freud nie przewidywał dróg odwołania. Świadomość mogła jego zdaniem co najwyżej moderować sposób uzewnętrznia się popędu. Umyka to wielu laikom którzy popędy utożsamiają zapewne z pragnieniami, czy potrzebami – to niezrozumienie zatraca zupełnie sens freudowskiej tezy. Jej sednem jest założenie, że jaźń człowieka to zaledwie pochodna starcia erotycznego „napędu” z kulturą.

To właśnie istnienie norm kulturowych miałoby sprawiać, że powątpiewamy o wyłącznie erotycznych motywacjach naszego działania. Freud założył, że w istocie czyny wydające się seksualnością nawet niezabarwione – to w istocie sposoby jej zastępczej realizacji. Tym samym myśliciel stworzył ideologiczny system interpretacyjny, odnajdujący „wpływ” popędów ukryty w wielopoziomowej konstrukcji skomplikowanych przesłon…

Kultura jako wielki cenzor

Prawdziwa racja naszego działania ma zatem wedle Freuda chować się pod próg naszego poznania w obawie przed kulturą i normami społecznymi. Dlaczego? W opinii żydowskiego myśliciela ich zadaniem jest utrzymywanie w ryzach groźnej popędowości, umożliwiając tym samym bezpieczne życie społeczne. Ich rolę można przyrównać do wielkiego cenzora – który stara się ukryć całkowicie nawet samo istnienie warstwy popędowej i dokonuje brutalnej opresji jej wyrazów.

Z konfliktu między tymi dwoma czynnikami wtórnie, zdaniem Freuda, powstaje świadomość – wcielająca się w rola mediatora. „Ego” stara się znaleźć dla popędów akceptowalny kulturowo sposób realizacji przez zachowania symboliczne i kompensujące. Do współpracy z popędowością otwarcie nie zamierza się przyznać, zaprzeczając jego istnieniu z pomocą różnych mechanizmów obronnych.

Spadkobiercy – Jung i Lacan

Kategoria relacji popędu z kulturą stała się osnową, na której kolejne koncepcje budowali znani post-freudowscy psychoanalitycy, choć charakter samych „dynamizmów” opisywali inaczej.

Carl Gustav Jung – początkowo bliski uczeń Freuda, z czasem zbudował własną, w znacznym stopniu odrębną wizję ludzkiej nieświadomości. Jego zdaniem ma ona wspólnotowy charakter i przechowuje „archetypy” – wzorce postaw odziedziczone po przodkach – popychające każdego z nas do przyjęcia w życiu określonej roli. Źródłem archetypów miały być szczególnie traumatyczne doświadczenia poprzednich pokoleń, o których pamięć przekazana została w spadku kolejnym ludziom. To te modele postępowania mają generować popędy i silnie emocje, wymuszające odniesienie się do nich. Ślad istnienia archetypów wedle Junga znaleźć można było w tekstach kultury.

Zdaniem Szwajcara nieświadomość indywidualna zawierać miała natomiast „cień” człowieka – wypartą część osobowości – zawierającą cechy odwrotne od tych, które sądzimy, że posiadamy. Ukryte, nieakceptowane pragnienia i prawdy o sobie. Dla Junga psychika ludzka sprowadza się bowiem do zera jako gra sprzeczności.

Przełomowej i brzemiennej w skutki reinterpretacji wizji nieświadomości dokonał za to francuski psychoanalityk Jacques Lacan. Filozof uznał, że nieświadomość powstaje podczas przyswajania mowy – ma zatem charakter i strukturę języka i to w nim przede wszystkim się wyraża. Przekonanie to sprawiło, że Francuz zaproponował wizję języka będącego sferą oddziaływania i realizacji popędu – odmawiając mu tym samym wiarygodności jako narzędziu wymiany informacji.

Od totalnego erotyzmu, przez role życiowe po podszytą libido konstrukcję językową – różnice wizji nieświadomości autorytetów psychoanalizy były znaczące – mimo wielu rozdźwięków dają jednak zebrać się w pewien wspólny nawias. Jest nim wizja człowieka stanowiącego przedmiot, a nie podmiot własnej psychiki, podlegającego działaniu sił bardziej pierwotnych, niż on sam.

Opresja popędu źródłem nerwicy

Ograniczenia stawiane ich realizacji miały stanowić zdaniem psychoanalityków źródło psychicznych dysfunkcji. Jako sposób leczenia analitycy wskazywali „uświadomienie” pacjentowi popędowej przyczyny jego problemów, poprzez „zbadanie” jego „nieświadomości”. Sposoby na sięganie do niej jako pierwszy opracowywał w swoim wiedeńskim gabinecie Zygmunt Freud.

Pierwszym z narzędzi w arsenale prekursora dziedziny była analiza działania „mechanizmów obronnych”, spychających popędowe treści do nieświadomości. Freud miał również docierać do obszarów, w których libido zostało stłumione za pomocą interpretacji symbolicznych lub zastępczych jego wyrazów.

W „dokopaniu się” do „id” pomagać miała także analiza marzeń sennych pacjentów, pomyłek językowych, czy hipnoza – Freud poszukiwał bowiem sytuacji, w których ludzie mieli czuć się wolni od społecznej kontroli – dając popędom przestrzeń do zamanifestowania swojego istnienia. Takim zdarzeniem miał być na przykład sen… w którym przy asyście wyobraźni ziszczać miałyby się pragnienia niespełnione za dnia.

Problem jednak w tym, że sny nie zdają się tak monotonne w treści, jakby miało z tego wynikać … a często zdają się w ogóle pozbawione sensu. Żydowski myśliciel kreatywnie wybrnął z tego problemu – stwierdzając, że również wtedy popędy realizują się… pod osnową metafory, tak by przesadnie nie zaalarmować śpiącego. Freud stworzył więc przypominający matrioszkę system odczytywania sensu marzeń nocnych – dowiedzieć się z niego można, że pragnieniom seksualnym odpowiada obecność we śnie wazonów, naczyń, lub wchodzenie przez drzwi…  

Podobne koncepcje brzmią zgoła fantastycznie, jak w pigułce obrazują jednak istotę psychoanalitycznych koncepcji. Zarówno w pracy z pacjentami, jak i budując pozostałe elementy ideologicznej układanki, przedstawiciele tego nurtu odszyfrowują rzeczywistość wedle wcześniej założonego przepisu. Skutek jest jasny: docierają do obrazu zgodnego z wyobrażeniami, mając to za potwierdzenie własnych przekonań… Tam, gdzie można by zarzucić ich systemowi błąd – problem rozwiązuje odwołanie się do symbolu, czy przenośni.

I choć sympatycy upierają się, że psychoanaliza zbliża się do naukowości ze względu na jej element kliniczny – to mylą się zupełnie. Freud bowiem rzeczywiście zainteresował środowisko naukowe pracą z pacjentami  – ale tylko dzięki nagminnym manipulacjom i wybiorczemu przedstawianiu wyników badań. Tymi najbardziej skandalicznymi nigdy się nie chwalił, a do swojej śmierci jego córka i kontynuatorka – Anna Freud – trzymała je „pod kluczem”.

Freud odkłamany – manipulator i szarlatan

Odtajnione po jej śmierci dokumenty wskazują, że austriacki Żyd chwalił się w obiegu naukowym pomyślną terapią pacjentów… w prywatnej korespondencji skarżąc się jednocześnie na brak rezultatów. W ujawnionych listach i dokumentacji znaleziono szokujące fragmenty, ukazujące Freuda nie jako terapeutę zainteresowanego dobrem swoich klientów, ile raczej pogrążonego w fantastycznych wymysłach szarlatana.

Wizerunek ten dokumentuje jeden z kanonicznych tekstów psychoanalizy – sprawozdanie z procesu „terapii” Idy Bauer. Ta praca legła u podstaw wielu przekonań twórcy psychoanalizy i przyczyniła się do ich popularyzacji. Tymczasem, wbrew deklaracjom, nastolatce wcale Freudowska praktyka nie pomogła…

Młoda kobieta zjawiła się w gabinecie analityka nakłoniona przez swojego ojca w związku z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Ich źródłem była patologiczna sytuacja rodzinna – ojciec Idy wdał się w relację erotyczną z kobietą z zaprzyjaźnionego małżeństwa. Z czasem mąż kochanki zaczął wyrażać seksualne zainteresowanie nieletnią dziewczyną. Gdy ta była miała 14 lat obcy mężczyzna zmusił ją do pocałunku. Mimo, że od tamtego momentu Ida naciskała, by ojciec zerwał zagrażającą jej znajomość i informowała o incydencie, ten odmówił.

Wiedeński terapeuta również nie dał się przekonać Idzie, że patologiczne stosunki rodzinne są powodem jej psychicznej niestabilności. Jak wyjaśniał Freud, pedofilskie zapędy obcego mężczyzny wcale nie budziły obaw Idy. Przeciwnie – jej silne uczucie wstrętu wywołane wymuszonym pocałunkiem miałoby świadczyć o… wypartym pragnieniu seksualnego kontaktu z pedofilem.

Twórca psychoanalizy przekonywał również , że młoda Ida jest zazdrosna o ojca względem kobiety, z którą romansował, a także… pała homoseksualnym afektem do swojej matki. Zestawiona z tak niedorzeczną interpretacją nastolatka opuściła gabinet. Poprawy jednak się nie doczekała.

Do głębi szokująca jest również historia Emmy Eckstein, u której Freud zdiagnozował „neurozę nosowo-odruchową”. Koncepcja tej choroby, stworzona przez berlińskiego lekarza Fleissa, zakładała, że nos stanowi ośrodek odpowiadający działalności narządów płciowych…

Gdy do gabinetu psychoanalityka zgłosiła się młoda kobieta narzekająca na ostre bóle menstruacyjne, ten skierował ją do Berlina na operację narządu węchu. Mimo powodzenia zabiegu stan kobiety zaczął się drastycznie pogarszać, rana puchła i wydzielała odór…

W listach do Fleissa Freud zapewniał, podobnie jak swoją pacjentkę w trakcie spotkań, że w istocie reakcja ma histeryczne podłoże, a krwotoki z nosa oznaczają, że kobieta „wykrwawia miłość” do lekarza, który dokonał operacji. Kreatywna interpretacja nie pomogła… Podczas jednej z sesji Emma nagle straciła przytomność. Wezwany przez Freuda na miejsce lekarz odkrył przyczynę – po operacji berliński lekarz zapomniał usunąć z nosa pacjentki spory kawałek gazy…

Podobnych niewygodnych faktów, jak uzależnienie Freuda od kokainy i podawanie jej pacjentom, nie brakuje. W ich świetle tylko ignorant mógłby utrzymywać, że aktywność myśliciela dostarcza klinicznych „dowodów” na słuszność jego koncepcji. Wyniki, mające rzekomo uzasadniać ideologiczne twierdzenia, to w rzeczywistości stronnicze sprawozdania z szarlatańskiej działalności. Część komentatorów twierdzi zresztą, że manipulowanie środowiskiem naukowym przez Freuda było jak najzupełniej celowe…

Wątpliwe źródła stoją też u podstaw konstruktów takich, jak kompleks Edypa. Kluczowa dla psychoanalizy kategoria powstała w oparciu o… samoobserwację jej prekursora. Jak wyjaśniał w listach Freud, spostrzegając w sobie zazdrość względem ojca o bliskość matki, uznał je za fundamentalne doświadczenie psychiczne w rozwoju każdego człowieka…

Wątpliwa hermeneutyka odgrywa naukę

Podejrzane pochodzenie to problem znacznej części koncepcji psychoanalityków. Kamieniem węgielnym poglądów Carla Gustava Junga, jak sam deklarował, było „Septem Sermones ad Mortuos”  – Siedem Kazań do Zmarłych – czyli gnostycki traktat jego własnego autorstwa. To krótkie dzieło przedstawia rozmowę heretyckiego nauczyciela z duszami zmarłych chrześcijan – najwyraźniej zawiedzionymi wiarą w Trójjedynego Boga. Jung wkłada w usta historycznego herezjarchy sofistyczne rozważania o rzeczywistości składającej się ze znoszących się wzajemnie przeciwieństw.

Mimo wyraźnego przywiązania do pracy samego twórcy ta bywa niezbyt często komentowana w środowisku naukowym. Wynika to zapewne z braku jednoznacznego określenia, jaki charakter ma ten tekst. Tymczasem do traktatu chętnie nawiązują współcześni okultyści, którzy w jungowskich koncepcjach widzą podwaliny doktryny religijnej…

Niezależnie od tego, jaki stosunek do „Septem Sermones (…) rzeczywiście miał ich autor, wyłożone w nich zasady znajdują odbicie w tworzonych przez niego koncepcjach psychologicznych. Zaproponowane konstrukty teoretyczne, jak cień, archetypy, a także elementy jungowskiej typologii charakterów mają przykładowo naturę przeciwieństw dążących do zera.

Alchemiczne tomy, magiczne traktaty, pisma religii wschodu – to zestaw kolejnych tekstów, którymi inspirował się słynny, choć krytyczny względem prekursora, uczeń Freuda. Dodawał przy tym bardzo wiele od siebie w oparciu o interpretację własnych doświadczeń…

Zarówno Jung i Freud mimo to starali się przedstawiać jako obiektywni klinicyści. Inaczej postępował Jacques Lacan, który nie przywiązywał wagi do naukowości swoich tez –  poczytując to sobie za zaszczyt. Krytykował przy tym psychoanalityków rewidujących koncepcje Freuda pod wpływem ich eksperymentalnej i akademickiej krytyki. Wbrew tej tendencji zaproponował powrót do pierwotnego kształtu psychoanalizy – na gruncie humanistycznym.

Paliwo antykultury

Słowem podsumowania: psychoanalitycy stworzyli dziwaczną, pseudonaukową szkołę – która mieni się psychologią, ale w rzeczywistości jest wynaturzoną hermeneutyką tekstów kultury, libido-centryczną w wypadku Lacana i Freuda. Ich entuzjaści nie chcą jednocześnie przyznać, że psychoanaliza stanowi wyłącznie zideologizowany nurt filozofii… Chełpią się naukowym wizerunkiem i kuszą humanistów zapewnieniami o klinicznym uzasadnieniu swoich przekonań. Współczesna psychologia w znacznym stopniu otrząsnęła się z ich wpływu, przez dominację nurtów ewolucyjnych i poznawczych. W kulturze jednak dzieło Freuda i jego następców zapuściło korzenie na dobre. Z najgorszym skutkiem…

Całkowita reinterpretacja historii i kultury, jakiej dokonali Freud i Lacan, oddziałuje ogromnie na współczesne trendy intelektualne, służąc najbardziej destruktywnym tendencjom społecznym. Z obu myślicieli czerpią postmodernizm, teoria gender, czy feminizm.

Paliwem dla antycywilizacyjnych ruchów jest przede wszystkim wyobrażenie kultury, jako narzędzia opresji libido. Freudowskie przekonanie, wedle którego artyzm, sztuka, czy filozofia wszystkie są owocem „sublimacji” popędu zyskało szerokie uznanie. Tym samym zwolennicy psychoanalitycznej interpretacji w rozwijanej od tysięcy lat poezji, czy intelektualnym dziedzictwie widzą skutek seksualnych frustracji ich twórców…  

Poza tym ogólnym schematem Freud zaproponował również konkretną historyczną wizję ukształtowania moralności i norm kulturowych. Wedle żydowskiego myśliciela w czasach prehistorycznych ludzie żyli w organizacji stadnej przypominającej duże grupy zwierzęce. Prawo do obcowania z kobietami przysługiwało w nich wyłącznie jednemu osobnikowi – był to ojciec – wódz i twórca patriarchalnego porządku.

Dominujący mężczyzna miał współżyć ze swoimi córkami i stanowić restrykcyjne prawo, regulujące życie „pierwotnej” wspólnoty. W jednej z takich teoretycznych grup miało dojść, zdaniem Freuda, do buntu synów, sfrustrowanych ograniczeniami narzuconymi ich popędowości. Organizatorzy przewrotu mieli zabić patriarchę, a następnie spożyć jego ciało w akcie uczty totemicznej…

W ten sposób zniknął system opresji, jednak winni dotkliwie odczuli samotność w świecie i brak opieki zamordowanego ojca. W akcie tzw. „wtórnego posłuszeństwa” pod postacią norm moralnych i religii zaczęli uobecniać zatem postać patriarchy…

Podobne „wyjaśnienie” doskonale ilustruje wiarygodność freudowskich koncepcji. Żydowski myśliciel nie miał oporów, by na wątłych podstawach budować całościową wizję rzeczywistości, zawierającą nawet rekonstrukcję nieznanych historycznych wypadków… Mimo całej absurdalności, freudowskie propozycje padły na podatny grunt. Inne środowisko skłonne do tworzenia ideologii – spadkobiercy Marksa – zainteresowali się wizją człowieka prowadzonego przez erotyczny napęd.

Zainteresowanie freudyzmem było właściwe przede wszystkim dla Herberta Marcuse, reprezentanta „szkoły krytycznej”, nazywanej również frankfurcką. Ta grupa myślicieli rozczarowała się obietnicą rewolucji socjalistycznej, zauważając, że rzeczywistość nie daje szans na jej przeprowadzenie. Program przewrotu zastąpiono zatem „emancypacją” – zamiarem eliminowania struktur porządkujących życie społeczeństw – w interpretacji Marksa stanowiących pochodną niesprawiedliwych stosunków klasowych.

Złączenie freudyzmu i post-marksistowskich przekonań zaowocowało programem „emancypacji popędu”. Zerwanie z normami moralnymi miało wedle zwolenników tej propozycji prowadzić do budowy społeczeństwa kreatywnego, wyzwolonego od nerwicy i psychicznego cierpienia… W dużej mierze to właśnie stąd wziął się lewicowy postulat wolności „od pasa w dół”.

Jeszcze bardziej, niż freudowski obłęd seksualny, do spustoszenia intelektu człowieka Zachodu przyczyniły się koncepcje Lacana. Jego wizja języka jako sługi popędów pod znakiem zapytania postawiła cały dorobek cywilizacyjny i kulturalny. W oczach entuzjastów Lacanowskiego podejścia możliwe stało się „zdekonstruowanie” każdego stanowisko, bez konieczności rzeczowej dyskusji. W traktacie religijnym, czy politycznym wystarczyło znaleźć przecież symboliczne wskazówki, by wmówić mu libidalny sens… Z przekonań francuskiego psychoanalityka zaczerpnął w ogromnej mierze Jacques Derrida i inni postmodernistyczni doktrynerzy.

Język stracił więc swój wiarygodny charakter, a konstruktywna wymiana poglądów stała się niemożliwa. Przy tym Lacan, inspirując się Freudem, poszedł w swoich rozważaniach na tyle daleko, że utożsamiał konkretne znaki z manifestacją popędu w mowie i piśmie. Uznał chociażby, że wyrażenie pierwiastek z minus jeden niesie w sobie ukryty obraz męskich narządów rozrodczych.

Do tej interpretacji nawiązują dziś ruchy dekonstrukcji kulturalnej doszukujące się podprogowych wyrazów patriarchatu w strzelistej architekturze, czy dostrzegające przemilczaną niebinarność w klasycznych tekstach kultury… Lacan otworzył prawdziwą puszkę Pandory fantasmagorycznej wyobraźni – kto oprze się o jego interpretację może spokojnie znaleźć w tylu wiekach tradycji jedynie popędowy motyw – nawet nie zatrzymując się na chwilę refleksji.

Eros zastępuje logos

Wspólnym piętnem, jakim psychoanaliza odcisnęła się na współczesności jest zmiana myślenia o ludzkiej seksualności. Z podporządkowanego władzy rozumu narzędzia prokreacji przekształcono ją w podstawowy napęd ludzkich działań i budulec tożsamości. Z wizji tej pełnymi garściami czerpie dziś ruch LGBT. Ta seksualna obsesja, mimo że iluzoryczna, sprzyja zwichnięciu zdolności do kierowania sobą wedle rozumu i psychicznej integracji kolejnych pokoleń.

Popularyzacja podobnych tez szkodzi jednak nie tylko naturze – Upośledza głęboko również religijność człowieka zachodu – napawając go nieufnością do etyki cnót i samego aktu wiary. Ponieważ religia prowadzić ma do bytu absolutnego, musi stawiać surowe wymagania moralna, prowadzące do udoskonalenia wierzącego. Dla psychoanalityków wzrost w cnotach to jednak nie szansa na twórcze życie – a przejaw „nerwicowości” i ryzyko psychicznych zaburzeń… 

Stronnicza podejrzliwość post-freudystów wobec religii zakorzeniła się głęboko w społeczeństwie. Sprowadzanie wiary do emocjonalnej potrzeby osób dotkniętych samotnością, przypominające kategorię „wtórnego posłuszeństwa”, zrobiło przecież w popularnym odbiorze nie mała karierę. Ekspansja freudyzmu – kontr- racjonalnej ideologii – przyczynia się do twierdzeń, że religia to w gruncie rzeczy przejaw dysfunkcji…  

Obnażenie nienaukowego charakteru psychoanalizy ma więc doniosłe znaczenie dla odkłamania przesączonych nią koncepcji społecznych, kulturowych i politycznych. Biorąc pod uwagę wyparcie twierdzeń Freuda i jego następców ze spektrum uniwersyteckiej psychologii proces ten powinien już dawno przeniknąć na grunt humanistyczny. Niestety, zsekularyzowany świat nie jest wcale taki scjentystyczny, jak nam to obiecuje…

Zracjonalizowana psychoanaliza

Mimo wszystko są kontynuatorzy nurtu analitycznego, którzy unikają wprzęgnięcia w post-freudowską ideologię. To badacze, którzy systematycznie poddają krytyce założenia prekursorów, czerpiąc od nich głównie pewne inspiracje. Uniwersyteccy zwolennicy nurtu dynamicznego nie są więc często wcale wyznawcami freudyzmu, czy jungizmu. Zachowują cześć tych twierdzeń, które znajdują poparcie w pracach empirycznych (np. mechanizm wyparcia), zwracają uwagę na psychologiczne znaczenie relacji przywiązania i więzi z rodzicami.

W zakresie terapeutycznym nurt analityczny pozostaje najbardziej kontrowersyjnym podejściem – jednak niesłychanie popularnym. Współcześnie prowadzone w jego ramach terapie opierają się nie o analizę wytworów, snów, czy hipnozę – a o swobodną rozmowę z pacjentem. W jej trakcie terapeuci zwracają uwagę na obdarzone emocjonalnym ładunkiem wątki i pogłębiają je.

Kamieniem węgielnym terapii tego typu jest kategoria relacji z terapeutą i przekonanie, że ona sama ma główną wartość, jako narzędzie poprawy stanu klienta. Przy tym terapia analityczna cechuje się zdecydowanie najdłuższym czasem trwania, a jej skuteczność bywa przez wielu naukowców (np. wpływowego psychologa Hansa Eysencka) podważana.

To ciekawy fenomen: Wiele osób zamiast bardziej „mechanistycznej” praktyki behawioralno- poznawczej wybiera tą dynamiczną – przeciągającą się i trudniejszą do weryfikacji pod kątem skuteczności. Być może to wynik zmian społecznych – indywidualizacji, słabnięcia więzów, utraty sensu: Człowiek cywilizacji post-chrześcijańskiej poszukuje w gabinecie ich substytutu…

Filip Adamus

https://pch24.pl/igranie-z-dusza-czy-naukowe-badanie-umyslu-o-psychologii-od-poczatku/embed/#?secret=LceJHQdYjp#?secret=peEi7WfJyP

Zdeprawowani Moderniści

https://www.wydawnictwowektory.pl/pl/p/Zdeprawowani-Modernisci/40

W „Zdeprawowanych modernistach” Jones odkrywa prawdziwe oblicze bohaterów dwudziestowiecznej kultury: Kinsey’a. Picassa, Freuda, Keynesa i innych.

Odkrywa manipulacje i oszustwa, jakich się dopuszczali, promując swoje ideologie, które nie były niczym więcej, jak tylko wyrazem ich seksualnych obsesji.

Ludzie, dla których seks stał się bogiem, byli nie tylko jego apostołami, ale również niewolnikami.

Rozpusta jest występkiem powszechnym, szczególnie w naszych czasach. W sferze intelektualnej jednak rzeczą kluczową jest proces transmutacji przewin w rozmaite teorie, a więc sytuacja, w której “intelektualista” występuje przeciwko zasadom moralności, a co za tym idzie, przeciwko prawdzie. Wszystkie współczesne ?izmy? są wypadkową tej właśnie postawy. Wszystkie wyczerpują znamiona samousprawiedliwiania się. I wszystkie one najskuteczniej analizuje się z perspektywy wiedzy o niedostatkach moralnych ich twórców, orędowników i wyznawców.

(Ze wstępu autora)

E. Michael Jones (ur. 1948), amerykański pisarz, wykładowca, komentator, wydawca periodyku “Culture Wars”. W swoich publikacjach demaskuje nowoczesne ideologie, które pod hasłami emancypacji i wyzwolenia usiłują wprowadzić nowy rodzaj totalitarnej kontroli.

W Polsce ukazały się jego książki: Libido dominandi. Seks jako narzędzie społecznej kontroli oraz Gwiazda i krzyż.

===============================

Poza wymienionymi wyżej – zadziwiło mnie, ale i rozśmieszyło – że guru antropologii – Margaret Mead – kłamała w książce „Dojrzewanie na Samoa” , by usprawiedliwić własną rozpustę; że sir Anthony Blunt, esteta bliski dworowi Królowej – był szpiegiem [dodajmy – bezkarnym!![ sowietów – bo „do szaleństwa kochał się w Burghessie (to inny, sławny szpieg sowietów);

że Picasso.. Freud.. Jung…

Eh, kupcie i poczytajcie !! Mirosław Dakowski