W co przekuć sukces „Sąsiadów” Jacka Międlara?
Agnieszka Piwar 2025-11-22 https://piwar.info/w-co-przekuc-sukces-sasiadow-jacka-miedlara/
„Dialog jest możliwy, a nawet pożądany, z każdym człowiekiem” – powiedział mi Jacek Międlar, gdy zapytałam go, czy dialog z Ukraińcami jest możliwy. Jego dokument o zbrodniach popełnionych przez OUN-UPA przyciąga tłumy widzów i zdobywa nagrody na festiwalach.
W swoich filmach i książkach porusza tematykę, za którą automatycznie staje się wrogiem systemu. W Polsce – gdzie władzę sprawują osoby obce duchowi narodowemu – nie wolno przecież demaskować tych, którzy Polakom zaszkodzili. Wystarczy wspomnieć takie tytuły Międlara, jak „Polska w cieniu żydostwa” czy „Sąsiedzi. Ostatni Świadkowie ukraińskiego ludobójstwa na Polakach”.
Na oddolnie organizowanych, objazdowych targach książki to właśnie Jacek Międlar przykuwa największą uwagę. Obserwowałam to z bliska, stojąc przy stoisku obok. Jest młody, charyzmatyczny, odważny i nieskłonny do kompromisów ze zdrajcami przy korycie. Być może jeszcze tego nie dostrzega, ale wkrótce spocznie na jego barkach ogromna odpowiedzialność.
Znienawidzony przez mainstream, a jednocześnie ceniony przez środowiska antysystemowe. Gdy słynny Marsz Niepodległości w Warszawie przejął PiS, Międlar zorganizował 11 listopada alternatywne wydarzenie we Wrocławiu. Marsz Polaków z roku na rok przyciąga coraz więcej patriotów, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z politycznymi karierowiczami ze stolicy.
NA STRAŻY HISTORII
Serial dokumentalny „Sąsiedzi” finalnie ma mieć cztery odcinki: Preludium, Genocidum atrox, Exodus i Żywioł. Jestem po seansie pierwszych dwóch części. Dokument, od strony technicznej, jest zrealizowany bardzo dobrze, co może zaskakiwać – wszak Jacek Międlar nie posiada wykształcenia filmowego. Oceniam, że autor włożył w swoje dzieło serce, pasję oraz ogrom pracy i zaangażowania.
W filmie wypowiadają się znani historycy, tacy jak Lucyna Kulińska czy Władysław Osadczy. Szczególną wartość wnoszą relacje naocznych Świadków tamtych brutalnych zbrodni. Obraz uzupełniają archiwalne zdjęcia i nagrania (w tym bardzo wstrząsające) oraz animacje. Całość dopełnia budująca napięcie muzyka.
Środki na powstanie serii pochodzą z dobrowolnych datków Polaków oraz ze sprzedaży książek i produktów wydanych przez wydawnictwo Międlara, którego oferta dostępna jest na stronie sklep-wPrawo.pl.
Prace nad projektem rozpoczęły się w 2019 roku. Początkowo zakładały realizację wywiadów ze Świadkami ukraińskiego ludobójstwa na Polakach oraz archiwizację tysięcy wcześniej niepublikowanych wspomnień i zeznań. Z czasem zrodził się pomysł na realizację profesjonalnej produkcji filmowej.
Jeden odcinek obejrzałam w internecie, drugi – razem z publicznością podczas zjazdu Kamratów na Grunwaldzie. Odniosłam wrażenie, że zdecydowana większość obecnych na sali miała już jasno ukształtowany światopogląd dotyczący ludobójstwa na Wołyniu; byli to ludzie świadomi tej strasznej historii.
Ciekawiło mnie jednak, czy na pokazach filmów Międlara pojawiają się także osoby, które wcześniej nie znały tej krwawej historii i dopiero konfrontują się z nią po raz pierwszy. Jak reagują? Zapytałam o to samego autora.
Międlar przyznaje, że takich widzów jest naprawdę wielu, w tym również obcokrajowcy. Co więcej – jak podkreśla – często na seansach dominują osoby spoza tzw. „prawicowej bańki”, które poznają tę historię właściwie od zera. Reakcje bywają wyjątkowo mocne: wielu widzów wychodzi głęboko poruszonych, a niekiedy wręcz wstrząśniętych.
Jedną z najbardziej wymownych scen był udział czarnoskórego mężczyzny, który przyszedł na pokaz. „Cały film niemal przepłakał, przeżywając to, co zobaczył, z ogromną emocjonalnością” – opowiada Międlar.
Ten obraz, jak zauważa autor, mówi więcej niż statystyki: pokazuje, że opowieść o wołyńskiej tragedii potrafi poruszyć ludzi niezależnie od pochodzenia, poglądów czy życiowych doświadczeń.
NA CELOWNIKU BEZPIEKI
Realizacja projektu „Sąsiedzi” przez Jacka Międlara nie obyła się bez dramatycznych wydarzeń. Jak wspomina, od samego początku mierzył się z presją służb oraz próbami zastraszenia. Do jego domu wkroczyło kilkunastu uzbrojonych funkcjonariuszy ABW, którzy przejęli cały sprzęt elektroniczny i dyski zewnętrzne.
Później pojawiły się kolejne utrudnienia: absurdalne akty oskarżenia oraz internetowe wyzwiska, w których określano go mianem „agenta Putina” czy „ruskiej onucy”. Międlar podkreśla, że te ostatnie nie robią na nim większego wrażenia – choć stanowią element szerszej kampanii wymierzonej w to, by zniechęcić go do dalszej pracy.
Najtrudniejszy okres zbiegł się w czasie, gdy przeprowadzał rozmowy ze świadkami ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów oraz z historykami zajmującymi się tą tematyką. Łącznie Międlar zarejestrował aż 84 wywiady, często w warunkach, w których opresyjność aparatu państwa wobec jego osoby osiągała apogeum.
Oprócz nalotu ABW na jego dom – oraz na dom jego rodziców, położony setki kilometrów dalej – był objęty dozorem policyjnym, zatrzymany przez milicję w drodze na Marsz Polaków we Wrocławiu 11 listopada 2022 roku, a także bombardowany szeregiem wątpliwych zarzutów. Wszystko to składało się na próbę jego zastraszenia i finansowego zrujnowania.
Paradoksalnie właśnie wtedy spotkania ze świadkami stały się dla Międlara źródłem siły. Ich życiorysy – naznaczone niewyobrażalnym cierpieniem – pozwoliły mu zrozumieć, że jego własne problemy bledną przy doświadczeniach rozmówców. Jak mówi, te opowieści były dla niego lekcją pokory, wytrwałości i ludzkiej godności. „Byli moimi aniołami stróżami, którzy przeprowadzili mnie przez własne Piekło Dantego” – podsumowuje.
MIĘDZY HISTORIĄ A PRZYSZŁOŚCIĄ
Przyglądając się Jackowi Międlarowi, odnoszę nieodparte wrażenie, że czeka go misja wyjątkowo trudna. Na naszych oczach diametralnie zmienia się struktura etniczna państwa polskiego. Do milionów przybyszy z Ukrainy coraz liczniej dołączają syjoniści z Izraela, którzy wiją sobie w Polsce wygodne gniazdko.
Nie trudno przewidzieć, że ci ostatni zechcą podburzyć przeciwko sobie Ukraińców i Polaków, by – w myśl zasady „dziel i rządź” – przejąć całkowite panowanie nad krajem nad Wisłą i jego mieszkańcami. Wystarczy podstępnie rozniecić tlące się animozje, a Wołyń 2.0 zapuka do naszych drzwi. Za nic w świecie nie możemy do tego dopuścić. To ogromne wyzwanie, zwłaszcza w świetle skomplikowanej polsko-ukraińskiej historii.
Zdaniem Międlara źródłem niechęci Ukraińców do Polaków jest wieloletnie wychowanie w narracjach hajdamacko-banderowskich, w ostatnich latach dodatkowo wzmacnianych przez edukację, media i politykę. „W takiej tradycji Ukraińcy są wychowywani od dekad. Proces folkloryzacji i idealizacji dawnych postaw objął niemal wszystkie sfery życia publicznego na Ukrainie” – wyjaśnia.
Dane ukraińskiej Grupy Socjologicznej „Rating” potwierdzają ten trend. „W ostatnich latach obserwuje się wyraźny wzrost pozytywnych ocen postaci historycznych, wokół których przez dekady toczyły się gorące spory. W szczególności dotyczy to Stepana Bandery – jego pozytywna ocena wzrosła z 22% w 2012 roku do 74% w 2022 roku” – podkreśla Międlar.
Zabrakło mi jeszcze głębszego drążenia – takiego, które pozwoliłoby dotrzeć do kwestii, co na przestrzeni nie dekad, lecz wieków mogło spowodować, że Ukraińców tak łatwo udało się później podburzyć przeciwko Polakom. To, co skrywa się jeszcze głębiej, może dodatkowo skomplikować sprawę, zwłaszcza dla szczerego polskiego patrioty. Warto jednak podjąć to wyzwanie, tym bardziej że, jak mówi Międlar, „dialog jest pożądany z każdym człowiekiem”.
Jacek Międlar w rozmowie ze mną jasno formułuje swoją wizję działań wobec obecności milionów Ukraińców w Polsce. „Mając na uwadze fakt, że władze III RP konsekwentnie powielają błędy sanacyjnego ruchu prometejskiego, należy natychmiast przeprowadzić 'autooperację Wisła’” – mówi. Chodzi o pakiet zmian, które sprawią, że większość Ukraińców sama zdecyduje się opuścić Polskę, a ci, którzy zostaną, zostaną objęci „głęboką polonizacją”.
Międlar szczegółowo opisuje swoje propozycje: wycofanie „karty Polaka”, zaostrzenie zasad przyznawania obywatelstwa z obowiązkiem podpisania „antybanderowskiej lojalki”, ograniczenia w zakupie nieruchomości, kontrolę przepływu pieniędzy, penalizację ideologii wrogich Polsce, odebranie przywilejów socjalnych oraz naukę prawdziwej historii – w tym przypomnienie o zbrodniach Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, Mykoli Lebeda i innych.
„Proponowana przeze mnie autooperacja od akcji sprzed niemal ośmiu dekad różniłaby się nie tylko metodą działania, lecz także zasięgiem, gdyż destynacja wyjeżdżających Ukraińców obejmie zagranicę, nie zaś zachodnie tereny Rzeczpospolitej. I co jest piękne – Ukraińcy sami wynieśliby się z Polski, ponieważ mieszkanie wśród Lachów byłoby dla nich nieopłacalne. Stąd mowa nie o 'operacji’, ale o 'auto-operacji’” – tłumaczy Międlar.
WIELKIE WYZWANIE
Pierwszy odcinek „Sąsiadów” został wyróżniony nagrodą publiczności podczas 39. Międzynarodowego Festiwalu Filmów „Maksymiliany” oraz zdobył drugie miejsce w kategorii najlepszego filmu dokumentalnego klasycznego na 39. Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów „Niepokalana”.
Produkcja znalazła się również w gronie finalistów i nominowanych do nagrody głównej na prestiżowych festiwalach, takich jak Replay International Film Festival (Wiedeń-Graz, gala finałowa w grudniu 2025), Kraken International Film Festival w Mediolanie (gala finałowa w maju 2026) czy Sweden Film Awards. Dodatkowo została ćwierćfinalistą Auguri Film Festival w Turynie w kategoriach: najlepszy film dokumentalny oraz najlepszy montaż.
Drugi odcinek, zgłoszony do festiwali dopiero w październiku 2025 roku, już zdobył status finalisty i nominację do nagrody głównej na Ponza Film Festival we Włoszech, co zapowiada kolejne sukcesy serii.
Zważywszy na tematykę poruszaną w serialu, fakt, że Międlar przebił się z dokumentem o ukraińskich zbrodniach, jest swoistym fenomenem. Łącznie odbyło się już ponad 120 seansów pierwszego i drugiego odcinka. Aktualizowane kalendarium projekcji dostępne jest na stronie FilmSasiedzi.pl.
Festiwale to element szerszej strategii Jacka Międlara, który chce dotrzeć do środowisk spoza własnej bańki informacyjnej. Autor oferuje również stacjom telewizyjnym bezpłatną licencję na emisję filmu, ponieważ – jak sam podkreśla – zależy mu przede wszystkim na jak najszerszym przekazie, a nie na zysku.
„Regularnie jeżdżę po Polsce na organizowane seanse, gdzie spotykam się z widzami, odpowiadam na pytania i rozmawiam z osobami, które wcześniej nie miały styczności z tą tematyką. Równolegle stopniowo udostępniam film na YouTube, aby każdy – niezależnie od miejsca zamieszkania czy zasobności portfela – mógł go obejrzeć. To wszystko sprawia, że historia trafia również do osób mniej świadomych oraz do tych, którzy nie należą do naszej bańki informacyjnej” – podsumowuje twórca „Sąsiadów”.
Czego dziś Jackowi Międlarowi życzyć? By spokojnie i konsekwentnie dokończył montaż wszystkich odcinków i kontynuował swoją misję. Odwagę i posłuch już ma. Kiedy nadejdzie moment krytyczny, to prawdopodobnie właśnie jego głosu wysłuchają polscy patrioci niekłaniający się systemowi. Najważniejsze zadanie – w obliczu tego, co szykują Polsce jej wrogowie – to powstrzymanie rozlewu krwi i ochrona narodowej wspólnoty. Dlatego przede wszystkim niech towarzyszy mu pokora ducha.
Agnieszka Piwar
