Ciemna strona Marcina Lutra

20 października 2017 https://pch24.pl/ciemna-strona-marcina-lutra/

Ciemna strona Marcina Lutra

(Fot. Schoening / Arco Images / FORUM)

Istnieje popularna narracja na temat Lutra, odgrywana nieco podobnie do Gwiezdnych wojen. Skromny syn Kościoła powstaje, by obalić ciemną stronę mocy, imperium zła: Kościół rzymskokatolicki. Przez cały czas ma jednocześnie poznać swoją prawdziwą tożsamość. Uwielbiamy opowieści o słabszych, niektórym więc łatwo jest Lutrowi kibicować. Ale warto znać prawdę. A ta jest zupełnie inna, niż popularne legendy.

Złota legenda Lutra polega na dwóch zestawach fałszów: (1) wypaczeniu i wyolbrzymieniu zła popełnianego po stronie katolickiej oraz (2) wybielaniu prawdziwej historii Lutra i pierwszych protestantów. Punktem pierwszym zająłem się już wcześniej, a dzisiaj chciałbym bezpośrednio zająć się punktem drugim.

Rzeczywisty Luter był człowiekiem przesadnie przekonanym o swojej prawości – do tego stopnia, że uważał każdego, kto się z nim nie zgadza, albo za niedouczonego, albo głupiego, albo złego. To ta zbytnia pewność siebie jest źródłem pewnych szokująco złych rzeczy, za którymi się opowiadał. Moim zamiarem jest przedstawienie ich tutaj i pozwolenie, by mówiły same za siebie, nim rozpatrzymy ich konsekwencje.

I. Ciemniejsza strona Lutra: niemieccy chłopi

Kilka lat po zerwaniu przez Lutra z Kościołem katolickim rewolucyjny impet, do którego wyzwolenia się przyczynił, skończył się masowym (i krwawym) powstaniem ludowym, które nazywa się niemiecką wojną chłopską. James Stayer, historyk zajmujący się niemiecką reformacją, odmalował tę scenerię:

Kiedy dwór rzymski przypadkowo potępił Lutra w roku 1520, wielu niemieckojęzycznych teologów młodszego pokolenia i biblistów zwróciło się przeciwko niemu [Rzymowi/papiestwu]. Z pewnością występowały tutaj elementy niemieckiej rebelii kulturalnej przeciwko łacińskiej kaście duchownej, która dominowała północną Europę w czasach średniowiecza. […] Otóż rewolta Niemców przeciwko łacinie połączyła się z rewoltą plebejuszy przeciwko duchowieństwu i arystokracji. Taka rewolta osiągnęła swój punkt kulminacyjny na olbrzymich obszarach Południowych Niemiec w postaci niemieckiej wojny chłopskiej z lat 1525-26. Ta tak zwana wojna zjednoczyła nieuprzywilejowanych w miastach i wiejskich rejonach i jako spontaniczny ruch ludowy była apogeum reformacji.

Wywoławszy przypadkowo krwawą rewolucję Luter znalazł się w nieprzyjemnym położeniu. Szybko został skojarzony ze zrewolucjonizowanym chłopstwem zarówno przez samych wieśniaków (by zwiększyć swą popularność), jak i poprzez jego katolickich przeciwników (by pokazać niebezpieczeństwo jego idei). Spowodowało to, że zareagował na tę rewolucję w dwojaki sposób.

Początkowe stanowisko: wezwanie do pokoju

Pierwszą reakcją Lutra była krytyka obu stron sporu w jego „Napomnieniu do pokoju”. Do chrześcijańskich książąt i panów pisał:

Nikomu innemu nie zawdzięczamy tego katastrofalnego buntu, jak tylko książętom i panom, a w szczególności wam, ślepym biskupom i szalonym księżom oraz mnichom, których serca są nawet po dziś dzień zatwardziałe. Nie przestajecie grzmieć przeciwko świętej Ewangelii; choć wiecie, że jest ona prawdziwa i że nie możecie jej zaprzeczyć. Oprócz tego, podobnie do władców świeckich, nie robicie nic innego, jak tylko oszukujecie i okradacie lud, by wieść życie w luksusie i zbytku. Biedni zwykli ludzie nie mogą już tego znieść. Miecz już jest u waszych gardeł, ale myślicie, że siedzicie tak mocno w siodle, że nikt nie może pozbawić was konia. To fałszywe bezpieczeństwo i ta uparta przewrotność połamie wam karki, jak się o tym przekonacie.

(Tak na marginesie, proszę zauważyć, jak bardzo Luter jest przekonany o tym, że jego przeciwnicy wiedzą, iż to on ma rację i że po prostu odmawiają zaakceptowania tego faktu: nie bierze pod uwagę uczciwej różnicy zdań czy biblijnej interpretacji.)

Ale Luter zwrócił się także do zbuntowanych chłopów, uznając słuszność niektórych z ich argumentów, choć wzywając ich do umiarkowania:

Jednakże wy także musicie starać się o to, by podejmować swoją sprawę sprawiedliwie i w dobrej wierze. Jeśli działacie w dobrej wierze, macie tę podnoszącą na duchu przewagę, że Bóg będzie z wami i pomoże wam. Nawet jeśli nie powiodłoby się wam przez chwilę albo nawet jeśli ponieślibyście śmierć, w końcu wygralibyście i zachowalibyście swe dusze na wieczność wraz z wszystkimi świętymi. Ale jeśli będziecie postępować niesprawiedliwie i działać w złej wierze, zostaniecie pokonani. A jeśli nawet byście chwilowo zwyciężyli, a książąt pozabijali, będziecie ostatecznie cierpieć wieczne męki z powodu utraty swojego ciała i duszy.

Późniejsze stanowisko: wezwanie do masakry

„Napomnienie do pokoju” Lutra zostało opublikowane na początku 1525 roku. Wkrótce potem Luter odwiedził rozdarte wojną tereny, widząc zarówno srogość działań chłopskich, jak i nieskuteczność swoich własnych kazań. Po tym, jak jego napomnienie do pokoju zawiodło, nowe stanowisko Lutra można uczciwie scharakteryzować jako nawoływanie do masakry.

W maju 1525 roku opublikował dzieło zatytułowane „Przeciwko buntującym się chłopom”, którego tytuł szybko został zmieniony na „Przeciw morderczym i zbójeckim bandom chłopskim”, w którym wzywał on wszystkich do masowego zabijania chłopów:

Poza tym każdy człowiek, któremu można udowodnić, że podburza do buntu, znajduje się poza prawem Boga i cesarstwa, a więc pierwszy, który go zabije, czyni słusznie i dobrze. Gdyż, jeśli człowiek jest otwarcie buntownikiem, każdy inny jest jego sędzią i katem, tak jak wówczas, gdy wybucha pożar: pierwszy, który go ugasi, jest najlepszym z ludzi. Albowiem bunt nie jest prostym zabójstwem, ale jest jak wielki pożar, atakujący i pustoszący cały kraj. Stąd rebelia przynosi ze sobą kraj pełny morderstw i rozlewu krwi, zostawia po sobie wdowy i sieroty i wywraca wszystko do góry nogami, jak największa z katastrof. A zatem niech każdy, kto może, uderza, zabija, dźga w tajemnicy i otwarcie, pamiętając, że nie może być nic bardziej trującego, szkodliwego czy diabelskiego niż buntownik. Przypomina to po prostu sytuację, kiedy należy zabić wściekłego psa: jeśli go nie uderzysz, on uderzy ciebie, a wraz z tobą cały kraj.

Jego nowym przesłaniem było zaoferowanie perspektywy męczeństwa tym, którzy walczą za arystokrację, ale jedynie perspektywy ognia piekielnego wszystkim pomordowanym chłopom:

Tak oto może się stać, że ten, który zginął walcząc po stronie władcy, stanie się prawdziwym męczennikiem w oczach Boga, jeśli walczy z takim sumieniem, jakie właśnie opisałem, gdyż jest w Słowie Bożym i mu posłuszny. Z drugiej strony ten, który ginie po stronie chłopskiej, jest wieczną pochodnią piekła, gdyż podnosi miecz przeciwko Słowu Bożemu i jest mu nieposłuszny, i jest członkiem diabła. […] Dziwne to czasy, kiedy książę może zdobyć niebo rozlewem krwi, w większym stopniu niż każdy inny modlitwą!

Jak zauważa dr Mark U. Edwards junior: „Luter postawił na swoim” i „chłopstwo brutalnie stłumiono. Szacuje się liczbę ofiar tej rzezi na od 100 000 do 300 000 ludzi.

II. Ciemniejsza strona Lutra: Żydzi

Innym poważnym problemem w świecie Marcina Lutra była rozpowszechniona katolicka podejrzliwość i nienawiść wobec Żydów. Był to problem, którego Luter nie mógł być całkowicie nieświadom: jego własny kościół w Wittenberdze miał Judensau: na zewnątrz kościoła znajdowała się (i wciąż się znajduje) obsceniczna rzeźba grupy Żydów i prosiąt ssących sutek maciory, gdy rabin zagląda jej pod ogon.

Początkowe stanowisko: żarliwa obrona wierzących Żydów

W roku 1532 Luter opublikował dzieło O tym, że Jezus Chrystus urodził się Żydem – elokwentną krytykę antysemityzmu. Luter ostro potępił tych katolików, którzy nienawidzili Żydów, i oskarżał ich zarówno o traktowanie Żydów jako podludzi, jak i o odciąganie ich od Ewangelii:

Nasi głupcy, papieże, biskupi, sofiści oraz mnisi – prymitywne ośle głowy – tak do tej pory traktowali Żydów, że każdy, kto pragnął być dobrym chrześcijaninem, niemalże musiał stać się Żydem. Gdybym był Żydem i miał przed sobą takich głupców i tępaków, którzy rządzą i nauczają wiary chrześcijańskiej, prędzej zostałbym świnią niż chrześcijaninem.

Postępowali z Żydami tak, jakby były to psy, a nie istoty ludzkie; jedynie szydzili z nich i przejmowali ich własność. Kiedy ich chrzczą, nie pokazują im nic z chrześcijańskiej doktryny ani życia, ale poddają ich papiestwu i mnichom. Jak w ogóle mogliby Żydzi widząc, że judaizm ma tak silne wsparcie w Piśmie Świętym, a chrześcijaństwo stało się zwykłą paplaniną niepolegającą na Biblii, ułożyć się i stać od razu prawymi, dobrymi chrześcijanami? Sam słyszałem od pobożnych ochrzczonych Żydów, że gdyby nie usłyszeli Ewangelii w naszych czasach, pozostaliby na resztę swoich dni Żydami pod przykrywką chrześcijaństwa. Albowiem przyznają, że nigdy jeszcze nie dowiedzieli się niczego o Chrystusie od tych, którzy ochrzcili ich i udzielali im nauk.

Mam nadzieję, że jeśli będzie się postępować życzliwie z Żydami i uczyć ich starannie na podstawie Pisma Świętego, wielu z nich stanie się autentycznymi chrześcijanami i zwróci ponownie ku wierze swoich ojców, proroków i patriarchów. Jeszcze bardziej ich to tylko od niej odstręczy, jeśli tak całkowicie będzie się odrzucać ich judaizm, że nie pozwoli się na zachowanie z niego niczego, a ich będzie się traktować jedynie z arogancją i pogardą. Gdyby apostołowie, którzy także byli Żydami, postępowali z nami, gojami tak, jak my, goje, postępujemy z Żydami, nigdy nie byłoby chrześcijanina pośród gojów. Ponieważ tak po bratersku postępowali z gojami i my z kolei powinniśmy traktować Żydów po bratersku, abyśmy mogli niektórych z nich nawrócić. Albowiem nawet my sami nie posunęliśmy się jeszcze wcale tak bardzo naprzód, nie mówiąc już o dotarciu na miejsce.

Przypuszczam, że większość ludzi dzisiaj zgodziłaby się w tych kwestiach całkowicie z Lutrem: traktowanie Żydów w tak nikczemny sposób było zarówno niechrześcijańskie, jak i przynoszące efekt przeciwny do zamierzonego (przynajmniej jeśli ktoś rzeczywiście troszczy się o swoje wieczne zbawienie). Ponieważ w tym momencie reformacja była jeszcze wciąż młoda, także Luter był wyraźnie pełen nadziei, jeśli chodzi o perspektywę pozytywnej reakcji Żydów na Jego przeformułowanie Ewangelii.

Stanowisko późniejsze: wezwanie do unicestwienia Żydów

Podobnie jak w przypadku niemieckich chłopów, Luter szybko się rozczarował. Żydzi nie nawracali się masowo na luteranizm. Zatem Luter zwrócił się przeciwko nim, stając się w ciągu swojego życia coraz bardziej im nieprzyjazny. Jednym z ostatnich dzieł, które Luter napisał, była jego książka z roku 1543 O Żydach i ich kłamstwach, opublikowana zaledwie trzy lata przed jego śmiercią. Książka jest przepełniona typowymi antysemickimi teoriami spiskowymi i czarnymi legendami o wszystkich złach, jakie rzekomo Żydzi popełniają, kiedy w pobliżu nie ma chrześcijan. To prowadzi Lutra w rozdziale 11 książki do przedstawienia problemu żydowskiego:

Cóż my, chrześcijanie, powinniśmy zrobić z tym odrzuconym i potępionym ludem, Żydami? Ponieważ żyją pośród nas, ważymy się nie tolerować ich postępowania, gdyż jesteśmy teraz świadomi ich kłamstw, oszczerstw i bluźnierstw. Gdybyśmy je tolerowali, mielibyśmy udział w ich kłamstwach, przekleństwach i bluźnierstwach. Tak oto nie możemy ugasić wiecznego ognia Bożego gniewu, o którym mówią prorocy, ani nie możemy nawrócić Żydów.

Luter zaproponował siedmiokrotne rozwiązanie problemu żydowskiego:

„Po pierwsze spalić ich synagogi lub szkoły i zakopać, przykryć ziemią to, co się nie spali, aby człowiek nigdy już nie oglądał ponownie kamienia czy żużli, które po nich pozostały. Należy to zrobić na chwałę naszego Pana i świata chrześcijańskiego, aby Bóg ujrzał, że jesteśmy chrześcijanami i że nie godzimy się na takie kłamstwa, przekleństwa i bluźnierstwa wymierzone w Jego Syna i Jego chrześcijan ani ich nie tolerujemy”.

„Po drugie radzę, by również zetrzeć z powierzchni ziemi i zniszczyć ich domy. Gdyż dążą w nich do tych samych celów, jak w swych synagogach. Zamiast tego można ich zakwaterować pod dachem lub w stodole, jak Cyganów. To im uświadomi, że nie są panami w naszym kraju, jak się przechwalają, ale że żyją na wygnaniu i w niewoli, jak nieustannie zawodzą i lamentują o nas przed Bogiem”.

„Po trzecie doradzam pozbawienie ich wszystkich ich modlitewników i pism talmudycznych, w których naucza się takiego bałwochwalstwa, kłamstw, przekleństw i bluźnierstw”.

Po czwarte doradzam, by zakazano ich rabinom od tej pory nauczania pod karą utraty życia i zdrowia”. 

Po piąte doradzam całkowite zniesienie gwarancji bezpieczeństwa dla Żydów na drogach. Albowiem nie mają interesów na wsi, gdyż nie są panami, urzędnikami, rzemieślnikami ani tym podobnymi. Niech zostaną w domu”.

„Po szóste doradzam, by zabronić im lichwy i aby całą gotówkę oraz skarb w postaci srebra i złota im zabrać i pod opieką odłożyć. Powodem takiego postępowania jest to, że – jak już powiedziano wyżej – nie posiadają żadnych innych źródeł zarabiania środków do życia niż lichwa, a przez nią okradli nas i ograbili z tego, co teraz posiadają. […] Jeśli Żyd się uczciwie nawróci, powinno mu się wręczyć sto, dwieście albo trzysta florenów w zależności od osobistych okoliczności. Dysponując tymi środkami mógłby urządzić się w jakimś zawodzie dla utrzymania swojej biednej żony i dzieci oraz dla opieki nad starymi i słabymi”. 

„Po siódme zalecam włożyć cep, siekierę, motykę, łopatę, kądziel czy wrzeciono w ręce młodych, silnych Żydów i Żydówek, by zarabiali na swój chleb w pocie czoła, jak zostało to narzucone dzieciom Adama (Rdz 3,19). Albowiem niestosowne jest, aby oni pozwalali nam, przeklętym gojom, mozolić się w pocie czoła, gdy sami, jako święty lud, trwonią swój czas za piecem, ucztując i popierdując, a jeszcze na domiar wszystkiego chełpiąc się bluźnierczo swoim panowaniem nad chrześcijanami poprzez nasz pot. Nie! Należy wyrzucić tych leniwych drani, chwytając ich za portki na tyłku.

Innymi słowy: spalić wszystkie synagogi, spalić domy Żydów, pozbawić Żydów ich zatrudnienia (i zabrać wszystkie ich pieniądze, by powierzyć je „opiece”), zabić ich rabinów i każdego Żyda, który opuści dom. Ponieważ Żydzi tak po prostu nie zaprzestaliby praktykowania swej religii, propozycja Lutra wymagałaby wymordowania nieskończonych zastępów rabinów i ich następców.

III. Ciemniejsza strona Niemiec?

Warto prawdopodobnie wspomnieć o wpływie, jaki idee Lutra miały na szerzenie się niemieckiego antysemityzmu i powstanie nazizmu. Nie kto inny, jak William L. Shirer w swej słynnej książce Powstanie i upadek Trzeciej Rzeszy, opisuje powiązania pomiędzy Lutrem a Hitlerem:

Trudno zrozumieć zachowanie większości niemieckich protestantów w pierwszych latach nazizmu, jeśli nie jest się świadomym dwóch rzeczy: ich historii i wpływu Marcina Lutra. Wielki założyciel protestantyzmu był zarówno namiętnym antysemitą, jak i zaciętym wyznawcą posłuszeństwa wobec władzy politycznej. Chciał, aby Niemcy pozbyli się Żydów, a po ich odesłaniu doradzał, by pozbawiono ich „całej gotówki, klejnotów, srebra i złota”, a ponadto „by ich synagogi spalić, a ich domy zburzyć i zniszczyć (…) i żeby umieścić ich pod dachem albo w stajni, jak Cyganów (…), w niedoli i niewoli, jak nieustannie lamentują i narzekają przed Bogiem o nas” – tę radę zrealizowali dosłownie cztery wieki później Hitler, Goering i Himmler.

Podczas być może jedynego buntu ludowego w historii Niemiec, powstania chłopskiego z roku 1525, Luter doradzał książętom, by zastosowali najbardziej bezwzględne środki przeciwko „wściekłym psom”, jak nazywał zrozpaczonych, uciskanych chłopów. Tutaj, tak jak w swoich wypowiedziach na temat Żydów, Luter stosował ordynarność i brutalność językową, jakiej w dziejach Niemiec nie było równej, aż do czasów nazistowskich. Wpływ tej wybitnej postaci trwał w Niemczech przez pokolenia, w sposób szczególny pośród protestantów. Spośród różnych skutków należy wymienić łatwość, z jaką niemiecki protestantyzm stał się od XVI wieku narzędziem królewskiego i książęcego absolutyzmu, aż do chwili, gdy w roku 1918 królowie i książęta zostali obaleni. Dziedziczni monarchowie i drobni władcy stali się najwyższymi biskupami kościoła protestanckiego na swoich ziemiach. Tak zatem w Prusach król z rodziny Hohenzollernów był głową Kościoła. W żadnym innym kraju, z wyjątkiem carskiej Rosji, duchowieństwo nie stało się na mocy tradycji tak całkowicie służalcze wobec politycznej władzy państwa. Jego członkowie, z nielicznymi wyjątkami, opowiadali się zdecydowanie za królem, junkrami i armią, a w XIX wieku posłusznie sprzeciwiali się powstaniu ruchów liberalnych i demokratycznych. Nawet Republika Weimarska była rzeczą wyklętą dla większości protestanckich pastorów, nie tylko dlatego, że zdetronizowała królów i książąt, ale dlatego, że swe główne wsparcie czerpała ze strony katolików i socjalistów. W czasie wyborów do Reichstagu, nie można było nie zauważyć, że duchowieństwo protestanckie – typowym przykładem był Niemöller – całkiem otwarcie wspierało nacjonalistów, a nawet nazistowskich wrogów Republiki. Podobnie jak Niemöller, większość pastorów z zadowoleniem powitała objęcie urzędu kanclerza przez Adolfa Hitlera w roku 1933.

Myśl, że naziści odnieśli początkowe zwycięstwo dzięki fundamentom, jakie położył Luter, jest intrygującą hipotezą, a Shirer przedstawia na jej rzecz kilka mocnych argumentów. Jednak warto zauważyć na obronę Lutra, że sytuacja jest bardziej złożona. Po pierwsze Luter nienawidził Żydów z powodu ich religii, a nie rasy: był gotów pozwolić Żydom żyć, utrzymywać się z drobnego zasiłku, jeśli szczerze nawrócą się na chrześcijaństwo. Sprzeciw Hitlera wobec Żydów opierał się bardziej na podstawach rasowych, a zatem nawet wielka liczba chrześcijan pochodzenia hebrajskiego zginęła w holokauście. Po drugie, jak wspomniano wyżej, antysemityzm jest starszy od Lutra. Powiedziawszy to, nie można zaprzeczyć, że Luter dostrzegał niebezpieczeństwa tej nienawiści do Żydów, a jednak mimo to podsycał ów ogień. 

IV. Dlaczego to ma znaczenie

Pytanie, w jakim stopniu Luter był winny holokaustu, jest intrygującą kwestią, ale zamiast tego chciałbym podążyć w kilku odmiennych kierunkach. 

1. Grzech pychy

Wspomniałem przedtem, że Luter był tak przesadnie przekonany o swej prawości, że sądził, iż jego przeciwnicy muszą siłą rzeczy być niedouczeni, głupi lub źli. Jest to duch, który stale ożywia pisma Lutra. Kiedy pisze do kogoś, kto zgadza się z nim, albo – jak mu się wydaje – zgodzi się z nim, wówczas mamy doktora Jekylla. Kiedy uświadamia sobie, że ta druga osoba w rzeczywistości uważa, że Luter się myli, pojawia się pan Hyde. Widzimy to od samego początku w jego pismach adresowanych do papieża, słodko obiecujących posłuszeństwo wobec wszystkiego, co papież zdecyduje, a następnie potępiających go jako Antychrysta, kiedy papież nie podejmuje decyzji na jego korzyść.

Widzimy odgrywanie tego motywu wciąż na nowo w powyższych fragmentach: jest przekonany, że władcy chrześcijańscy, którzy nie zgadzają się z nim, potajemnie znają prawdę na temat „Ewangelii”, ale po prostu odmawiają jej przyjęcia. Jest łagodny wobec wieśniaków, aż uświadamia sobie, że nie są mu posłuszni; następnie wzywa do ich masowej rzezi. Podobnie – broni Żydów, kiedy myśli, że są otwarci na słuchanie jego wersji Ewangelii; kiedy jego wysiłki kończą się niepowodzeniem, nawołuje również do ich unicestwienia.

Ma to wszystko oznaki grzechu pychy, grzechu, o którym się mówi, że spowodował upadek Lucyfera. I nikt z nas, niezależnie od związków kościelnych, nie jest chroniony przed tymi pokusami. Tak łatwo popaść w nastawienie, że nasi polityczni albo religijni przeciwnicy to idioci lub potwory. Niech pod tym względem życie Lutra stanie się umoralniającą opowiastką.

2. Mniej katolicki, mniej chrześcijański

Kiedy katolicy wskazują, że kilka z wczesnych pism Lutra brzmi całkiem katolicko, typowa protestancka odpowiedź (i całkiem rozsądna, mogę dodać) jest taka, że Luter nie był jeszcze całkowicie zreformowany. Nawet po tym, jak doprowadził do schizmy, spędził kolejne ćwierć wieku powoli wyzbywając się swej katolickiej wiary. Ale niezwykłą rzeczą jest fakt, że gdy Luter stawał się coraz mniej katolikiem, stawał się jednocześnie coraz mniej chrześcijaninem.

Porównajcie przed i po, a zobaczycie, co mam na myśli. Istnieje niezliczona ilość innych przykładów, które także wskazują na to samo. Na przykład Luterański Kościół Hosanna zauważa, że język Lutra w dokumencie Przeciwko papiestwu w Rzymie, przez diabła założonemu, napisanym w roku 1545 (na rok przed jego śmiercią) był „najostrzejszy i najbardziej prostacki, jakim Luter się kiedykolwiek posługiwał. Luter zlecił serię politycznych rysunków autorstwa Lucasa Cranacha, które książce towarzyszyły, a szkalowały papieża i Rzym”.

Człowiek wychwalany za zajęcie śmiałego stanowiska w obronie wolności sumienia, był wręcz krwiożerczy wobec tych, których sumienia nie zgadzały się z jego własnym sumieniem. I stawał się coraz okrutniejszy i bardziej krwiożerczy, im dłużej pozostawał poza Kościołem.

3. Czy protestantyzm został założony przez świętego?

To jedno z najważniejszych pytań, jakie moim zdaniem możemy wyprowadzić z tego: czy mamy jakikolwiek powód, by wywnioskować na podstawie świadectw, że Marcin Luter był świętym?

W ciągu tego samego roku 1525 zarówno ostrożnie zachęcał do rewolty chłopskiej, jako być może pochodzącej od Boga, oraz wzywał, by wszystkich, którzy zaangażowali się w bunt, zabijać, stwierdzając, że wszyscy oni idą do piekła. Czy brzmi to tak, jakby Luter był kimś, kogo prowadził Duch Święty, czy raczej jednym z tych, „którymi – według ostrzeżenia świętego Pawła – miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu” (Ef 4,14)?

Rozumiem, że nawet święci popełniają błędy i że nawet święci grzeszą. Naprawdę zdaję sobie z tego sprawę. Nikt nie oczekuje od Lutra, że będzie doskonały. Ale wydaje mi się, że daleko od tego komunału do stwierdzenia, że człowiek, który idzie do grobu nawołując do masowego mordu, jest świętym.

Rozumiem także, że wielu współczesnych protestantów nie czuje potrzeby bronienia Lutra (szczególnie, jeśli sami nie są luteranami). Ale zakwestionuję to. Wydaje mi się, że kwestia ta powinna być niezmiernie ważna dla tych, którzy bronią reformacji. Jeśli reformacja została zainicjowana przez kogoś, kim kierowała intelektualna pycha, a nie Duch Święty, dlaczego jej ufać?

Eklezjologia protestancka zazwyczaj utrzymuje, że Kościół to jedynie zgromadzenie zbawionych (my, katolicy, nie zgadzamy się, ale to zagadnienie na inny dzień). Według tego rozumowania, jeśli Luter nie jest świętym, nie jest nawet członkiem Kościoła. Czym wobec tego czyni to denominację, którą zapoczątkował? Jak protestanci mogą liczyć na kogoś, kto jest poza Kościołem, że zreformuje i odtworzy Kościół?

A zatem taki jest powód, dla którego podnoszę kwestię tych niemiłych fragmentów historii. Robiąc to, mam nadzieję, że byłem fair wobec Lutra, wysuwając wątpliwości warte poważnej analizy. 

Joe Heschmeyer Źródło: shamelesspopery.com Tłum. Jan J. Franczak

Franciszek w noworocznej homilii o Matce Bożej cytował herezjarchę Lutra

1 stycznia 2024

Papież Franciszek w noworocznej homilii o Matce Bożej cytował herezjarchę Lutra

#luter #Marcin Luter #Papież Franciszek

(PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI )

Kościół katolicki przez 2000 lat wypracował wiele komentarzy do Pisma Świętego. Można przebierać wśród ogromnej rzeszy świętych, wielu Ojców i Doktorów Kościoła, w nauczaniu Soborów i papieży. W noworocznej homilii Franciszek wolał jednak zacytować innego «Doktora» – «Doktora» Lutra, herezjarchę, który fałszował wiarę Kościoła.

„Powierzmy Nowy Rok Matce Bożej. Poświęćmy Jej nasze życie. Ona z czułością będzie wiedziała, jak ukazać jego pełnię. Ona bowiem poprowadzi nas do Jezusa, a Jezus jest pełnią czasu, całego czasu, czasu każdego z nas. Rzeczywiście, jak zostało napisane, „to nie pełnia czasu spowodowała, iż Syn Boży został posłany, lecz przeciwnie, posłanie Syna spowodowało pełnię czasu” (por. M. Luther, Vorlesung über den Galaterbrief 1516-1517, 18). Bracia i siostry, Niech ten rok będzie wypełniony pociechą Pana; niech ten rok będzie pełen macierzyńskiej czułości Maryi, Świętej Bożej Rodzicielki” – powiedział Franciszek.

Wcześniej papież cytował między innymi Tomasza z Celano, II Sobór Watykański oraz Pawła VI. 

Wplecenie do noworocznej Maryjnej homilii ekskomunikowanego heretyka niewątpliwie zasługuje na odnotowanie i umieszczenie w szeregu ekumenicznych aberracji ostatnich lat, jak choćby wydanie przez watykańską pocztę znaczka z wizerunkiem tegoż fałszerza świętej wiary katolickiej.

Pach

https://pch24.pl/ciemna-strona-marcina-lutra/embed/#?secret=Za07VXxKib#?secret=bZG0EYuFia

https://pch24.pl/marcin-luter-prawdziwe-oblicze-deformatora/embed/#?secret=ByB0pFVVxS#?secret=t4MPyDorpV

https://pch24.pl/500-rocznica-ekskomunikowania-marcina-lutra-zobacz-co-przyniosla-swiatu-niemiecka-herezja/embed/#?secret=MH0oZKAjBK#?secret=jayD5TBdjQ

Dzisiejsza eutanazja jest pomysłem ludzi zdrowych na ciele, lecz z chorą duszą


Eutanazja pochodzi od greckiego εὐθανασία – eu ‘dobry’, ‘łagodny’, thánatos ‘śmierć’ i oznacza “dobrą śmierć”.
Słowo to zostało po raz pierwszy użyte około 300 lat przed Chrystusem. Poseidippos napisał wówczas następujące słowa: „Ze wszystkiego, co człowiek usiłuje wyprosić od bogów, nie życzy sobie niczego lepszego niż dobrej śmierci.”
Kartezjusz twierdził, że ci, co wzywają śmierci, chcą tak naprawdę pomocy w niesieniu brzemienia życia, którego bynajmniej nie chcą utracić.
Jan Paweł II w swojej encyklice “Evangelium Vitae” odrzucił eutanazję bezpośrednią, lecz oddzielił od niej decyzję o rezygnacji z “uporczywej terapii” (“pewne zabiegi medyczne, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny”). Taką decyzję o zaprzestaniu terapii, papież wyraźnie oddzielił od eutanazji i samobójstwa.

Dzisiejsza eutanazja jest pomysłem ludzi zdrowych, dla których cudze umieranie jest sytuacją kłopotliwą. Opiera się zaś na kłamstwie i pogardzie dla człowieka.

Zaczęło się to wraz z reformacją.
Marcin Luter
uważał, że upośledzone dziecko to massa carnis, czyli płód szatański bez duszy. Zabicie go nie było więc morderstwem.
Friedrich Nietzsche – ulubiony filozof Hitlera – był zdecydowanym zwolennikiem eutanazji. Uważał, że na świecie toczy się nieustająca walka chorych ze zdrowymi. Ci drudzy nie powinni mieć kontaktu z pierwszymi, których nalezy izolować, a już na pewno nie powinni degradować się do bycia ich lekarzami, czy pielęgniarkami. Według niego, chronicznie chorzy powinni być zachęcani do samobójstwa.
“Dla chorych, którzy mają nieprzyzwoitość żyć długo i nikczemnie wegetują” domagał się eutanazji .

Termin “prawo do śmierci” użyty został po raz pierwszy w 1920 r. przez niemieckich profesorów Karla Bindinga, specjalisty prawa kryminalnego i konstytucyjnego oraz psychiatry Alfreda Hoche. W publikacji pt “Zgoda na niszczenie bezwartościowego życia” przedstawili eutanazję jako miłosierną odpowiedź na prośby błagających o śmierć.
Likwidacja istot “niewartych życia” będących balastem dla Niemiec odbywała się więc w imię “wyższej moralności państwowej”. W maju 1939 roku powstał Komitet do spraw Naukowego Leczenia Ciężkich i Dziedzicznych Chorób, który ustalił program eutanazji dla dzieci i dorosłych. Początkowo uśmiercano przy pomocy zastrzyku z morfiny, skopolaminy i kwasu pruskiego. W 1940 roku zaczęto stosować tlenek węgla, zapewniający “najbardziej humanitarną formę śmierci”. W szpitalach dziecięcych nie posiadających pomieszczeń do zabijania czadem, głodzono pacjentów na śmierć.
Narodowi socjaliści przedstawiali eutanazję jako akt litości kończący niewyobrażalne cierpienia.

Ten sam slogan słyszymy teraz znowu, ale z ust lewaków europejskich.

W
latach 1939-1945 poddano w Trzeciej Rzeszy przymusowej eutanazji około 8000 dzieci i przynajmniej 90 000 dorosłych, wśród których byli głównie psychicznie chorzy i niepełnosprawni. Realizowano w ten sposób „uwalnianie społeczeństwa niemieckiego od życia niegodnego życia”. Liczby te dotyczą wyłącznie ludności rdzennie niemieckiej. Eutanazja praktykowana na terenach okupowanych miała o wiele większy zakres i była eksterminacją.


Zwykle zaczyna się od argumentów humanitarnych – że kiedy ktoś bardzo cierpi i sam prosi o uśmiercenie, to okrucieństwem jest tej prośby nie spełnić. Z chwilą jednak uzyskania bezkarności dla eutanazji, coraz częściej używane są dla jej usprawiedliwienia argumenty ekonomiczne; że społeczeństwa nie stać na utrzymywanie tak wielkiej liczby chorych i starych. A nawet argumenty eksterminacyjne: że przecież ktoś z demencją starczą to już nie człowiek, a dziecko z zespołem Downa to jeszcze nie człowiek i nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, kiedy się ich zabija. Rzekomo bowiem ratuje się ich przed „niegodnym życiem”.

Eutanazja jest obecnie zalegalizowana w Holandii (2002), Belgii, Luksemburgu (w tym chorych dzieci), Albanii, Japonii i amerykańskich stanach Teksas i Oregon, a do niedawna także w australijskim Terytorium Północnym. Ostatnio do krajów tych dołączył Izrael. W tym roku dołącza Hiszpania.
Albania była pierwszym krajem Europy który zalegalizował eutanazję – miało to miejsce w 1999 roku na mocy poprawki do ustawy o prawach osób nieuleczalnie chorych. Legalizuje ona każda formę czynnej eutanazji za zgodą pacjenta. Eutanazja bierna jest dopuszczalna po otrzymaniu zgody trzech członków rodziny osoby chorej

Szczególna forma dozwolonej eutanazji występuje w Szwajcarii, gdzie można przepisać lek nasenny w śmiertelnej dawce, jednak chory musi go przyjąć samodzielnie.


Premier Tusk w 2009 roku wezwał do debaty na tematy eutanazji. Proponowana ustawa o eutanazji miała wpłynąć na obniżkę kosztów leczenia, „konsumowanych” w większości przez terminalnie chorych.
Zaoszczędzone na eutanazji pieniądze PO pragnął przeznaczyć na finansowanie zapłodnień in vitro.

W związku z tym w październiku 2009 CBOS na zlecenie rządu przeprowadził sondaż w sprawie stosunku do eutanazji Polaków.
Zgodnie z sondażem 48% Polaków uważało, że lekarze powinni dokonywać eutanazji na życzenie cierpiącego.
Zdecydowanie najwyższy procent zwolenników był wśród młodziezy, ateistów oraz deklarujących przekonania lewicowe. Zwolennikami eutanazji stosunkowo częściej niż inni byli mieszkańcy miast powyżej 500 tys. ludności, czyli MWzDM,a w grupach społeczno-zawodowych – prywatni przedsiębiorcy, pracownicy usług, uczniowie i studenci oraz bezrobotni.
Za eutanazją głosowali przede wszystkim ludzie młodzi i zdrowi, dla których problem śmierci był problemem abstrakcyjnym, jako że ich nie dotyczył.
Zwolennikami eutanazji byli zwolennicy SLD (58 proc.) i PO (54 proc.). Przeciwnikami tego typu rozwiązania byli przede wszystkim potencjalni wyborcy PiS (67 proc.).
W badaniu CBOS zauważono ponadto, że określenie „eutanazja” ma wydźwięk zdecydowanie pejoratywny – gdy pytano o stosunek do eutanazji za pomocą tego właśnie pojęcia, liczba zwolenników okazała się zdecydowanie niższa niż wówczas, gdy w pytaniu o śmierć na życzenie nie pojawiło się to słowo, a pytano, czy lekarze powinni spełniać wolę cierpiących nieuleczalnie chorych.

Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze.
Istnieją więc już bojownicy o prawo do eutanazji zbijający na tym majątek.
W drugiej połowie lat 90 Australijczyk, Philip Nitschke. rozpoczął tę batalię. Mówił, że dobrowolna eutanazja powinna być dostępna nie tylko dla ludzi nieuleczalnie chorych, ale i dla osób starszych zmęczonych życiem. Lekarz zwany w swej ojczyźnie “Doctor Death”
jeździł po świecie i instruował ludzi, jak umrzeć szybko i bezboleśnie. Do 2009 był już w Wielkiej Brytanii, w Kanadzie i USA wraz ze sprzedawanym za 50$/ szt. pakietem do autoeutanazji – plastikowym pudełkiem z ampułkami nembutalu i ze strzykawką. Zestaw można było zamówić w kierowanej przez niego organizacji Exit International. Australijczyk był pierwszym lekarzem, który legalnie uśmiercił proszącego o ulżenie w cierpieniach pacjenta, wstrzykując mu mieszankę barbituranów. W 1997 r. wywalczył wprowadzenie prawa do eutanazji na Terytorium Północnym w Australii. Chorzy mogli tam korzystać ze sterowanego komputerowo dozownika z trucizną. Kiedy rząd federalny uchylił kontrowersyjne prawo, chciał wysłać na wody międzynarodowe “statek śmierci”, na którym można by bez łamania zakazów dokonywać eutanazji.

Podobnie energicznie poczyna sobie w Szwajcarii stowarzyszenie Dignitas oferujące płatną pomoc w samobójstwie. Ostatnio Szwajacaria próbowała zablokować ten proceder.
Poirytowany planami władz Szwajcarii szef stowarzyszenia Dignitas oświadczył, że wprowadzenie zakazu „turystyki śmierci” jest jak współudział w Holokauście.Swoją wypowiedzią Ludwig Mirelli nawiązał do wydarzeń, które miały miejsce podczas drugiej wojny światowej, kiedy to Szwajcaria zamknęła granicę przed Żydami, którzy szukali pomocy w tym kraju.
I skoro tak, szwajcarska firma propagująca „godną śmierć” otworzyła swą filię w Niemczech. Propagująca eutanazję instytucja od 1998 r. pomogła umrzeć 453 nieuleczalnie chorym ludziom. Ponad połowa z nich przyjechała z Niemiec.
– Zamierzamy przeforsować w Niemczech prawo pełnoletnich ludzi do samostanowienia o własnej śmierci, właśnie z tego kraju mamy najwięcej zgłoszeń – mówi Ludwig A. Minelli, założyciel Dignitasu, której slogan brzmi “Godne życie, godna śmierć”.


Wyniki holenderskich sondaży wskazują, że około 60 %. starszych osób boi się, że zostaną uśmierceni wbrew ich woli. Wielu chorych właśnie z powodu tego lęku decyduje się na wyjazd do szpitali niemieckich, gdzie eutanazja jest nielegalna. Nie bezpodstawnie, bo w 2001 roku holenderski raport dotyczący eutanazji wykazał, że około 1000 osób zostało zabitych przez lekarzy bez swojej wyraźnej prośby.
Mimo zalegalizowania eutanazji od 2002 roku ponad 90% osób żyjących w holenderskich domach opieki nie chce z niej nigdy skorzystać.
Wbrew opinii, że prośba o eutanazję wynika z choroby nieuleczalnej, jedynie 3,5 % ludzi umierających tam na raka jest zainteresowanych eutanazją.
Coraz częściej mówi się też w Holandii o eutanazji w stosunku do upośledzonych dzieci – w niektórych holenderskich szpitalach rodzice otrzymują od lekarzy bezpośrednie propozycje “pomocy” w uśmierceniu dziecka, które urodziło się z poważnymi dysfunkcjami.. Prawo do śmierci szybko staje się obowiązkiem śmierci.

Coraz więcej holenderskich lekarzy w szpitalach i domach opieki odmawia uśmiercania pacjentów. Lekarze odmawiają dokonywania eutanazji, bo sumienie nie pozwala im na te praktyki. Innych odstrasza skomplikowana procedura prawna. Lekarze mogą przeprowadzić eutanazję tylko wtedy, gdy pacjent jest nieuleczalnie chory, cierpi na ból nie do zniesienia i jest w stanie podjąć decyzję o odejściu w sposób świadomy, co wyklucza chorych psychicznie. Jeśli te warunki nie zostaną spełnione, lekarz może trafić do więzienia i stracić licencję.
W związku z tym Holenderskie Stowarzyszenie Dobrowolnej Eutanazji (NVVE) planuje otworzyć klinikę dla pacjentów, którym lekarze odmówili skrócenia życia.
 Klinika dokonywałaby eutanazji ponad tysiąca pacjentów rocznie cierpiących na demencję, choroby psychiczne lub inne przewlekłe schorzenia.
W nowej klinice na śmierć nie musieliby długo czekać. Każdy pacjent spędziłby nie więcej niż trzy dni w szpitalnym łóżku, zanim zostałby poddany eutanazji.

W 2009 roku w Holandii 2636 osób odeszło z tego świata z pomocą lekarzy. To o 13 % więcej niż rok wcześniej. „Ponieważ nie wszystkie szpitale zgłaszają przypadki eutanazji, prawdziwa liczba może być nawet pięciokrotnie wyższa. Statystyki wykazują także rosnącą liczbę przypadków tzw. powolnej eutanazji. Pacjent jest usypiany, nie otrzymuje płynów ani pokarmu, aż umrze z wycieńczenia. Według danych z ubiegłego roku umarło w ten sposób około 10 tysięcy pacjentów. Ponieważ praktyka ta nie jest uznawana za eutanazję, tylko za formę „opieki paliatywnej”, nie podlega obowiązkowi zgłoszenia do resortu zdrowia. Według sondażu przeprowadzonego przez Uniwersytet w Nijmegen w 2005 roku (jedyna ankieta na ten temat przeprowadzona wśród lekarzy) zdecydowana większość personelu medycznego przyznaje się do stosowania tej metody zamiast eutanazji. Przypadki zagładzania na śmierć osób nieprzytomnych są coraz częstsze. Ocenia się, że do 46 % zgonów w domach starców w Holandii następuje w wyniku tej praktyki.”
http://www.rp.pl/artykul/598046.html

Jakby tego było mało, organizacja holenderskich lekarzy i polityków „Z Własnej Woli” zbiera podpisy pod projektem ustawy, która ma zalegalizować pomoc w samobójstwie dla wszystkich osób, które mają więcej niż 70 lat. „Tydzień życia spełnionego”, taki tytuł nosi nowa kampania holenderskiego, pro – eutanazyjnego stowarzyszenia, którego celem ma być danie możliwości „ludzkiego” odejścia tym, którzy nie są chorzy.
Inicjatywa skierowana jest do osób, które swoje życie uznają za spełnione, a kampania jest reklamowana w mediach publicznych.

W Holandii, tym pierwszym europejskim kraju o zalegalizowanej eutanazji samobójstwo wspomagane przez lekarza przekształciło się w bezpośrednie zabijanie pacjenta przez lekarza. Eutanazja śmiertelnie chorych obecnie objęła również przewlekle chorych. Eutanazja z przyczyn fizycznych poszerzyła się o tzw. wskazania psychiatryczne. Dobrowolna eutanazja poszła o krok dalej, i dopuszcza się eutanazję bez zgody pacjenta.
W połowie października 2005 r. przedstawiono w holenderskim parlamencie wytyczne dotyczące eutanazji noworodków i niemowląt. Ich przyjęcie umożliwi uśmiercanie chorych dzieci w majestacie prawa.

Holenderskie media spodziewają się, że stworzony zostanie precedens, który pozwoli w przyszłości na eutanazję osób, które same nie są w stanie wyrazić swojej woli. Będzie to rozwiązanie o tyle paradoksalne, że definicja eutanazji mówi, iż jest to “aktywne pozbawienie człowieka życia na jego własną prośbę”.

Prześledzenie dziejów eutanazji w Holandii pokazuje, jak działa zasada “ruchomego horyzontu”. Najpierw nagłaśnia się jakiś niezwykle rzadki przypadek działania wbrew prawu i usprawiedliwia się go względami etycznymi. Później, stosując szantaż moralny i etykę sytuacyjną, robi się dla owego przypadku wyjątek w prawie, odstępując od karania. Następnie wyjątek ten rozrasta się (bo co nie jest karalne, jest dozwolone), aż w końcu staje się regułą. Wtedy historia się powtarza – nagłaśniany jest kolejny przypadek, robione są kolejne wyjątki, powstają nowe reguły, a w rezultacie horyzont prawny i moralny stale się zawęża.

Pierwszy raport na ten temat holenderskie ministerstwo zdrowia sporządziło w 1990 r. Wynikało z niego, że w Holandii w roku tym przeprowadzono 25 306 zabiegów eutanazji, z czego aż 14 691 przypadków stanowiły przypadki eutanazji bez wiedzy i zgody pacjenta, czyli tzw. kryptanazji.

Lekarze twierdzą, że kryptanazja nie jest wcale nadużyciem eutanazji, lecz jedynie jej logiczną konsekwencją: Ważna przyczyna, która sprawia, że dobrowolnej eutanazji musi towarzyszyć eutanazja niedobrowolna, leży w samej logice eutanazji. Kto wierzy i głosi, że pozbawienie człowieka życia, aby uwolnić go od cierpień, jest dobrodziejstwem, nie ma prawa pozbawić niektórych cierpiących tego dobrodziejstwa tylko dlatego, że nie są w stanie sami o to poprosić.

Istnienie procederu, który jest z jednej strony nielegalny, ale z drugiej – nie jest ścigany przez prawo – spowodowało zmiany w mentalności społecznej. Doszło do tego, że na początku lat 90-ych aż 77 % ankietowanych Holendrów popierało uśmiercenie pacjenta bez jego wiedzy i zgody.

Z ustawy przyjętej w 2002 r. nie do końca zadowolony był przewodniczący wspomnianej już organizacji NVVE, dr Rob Jonquiere. Prawo mówi bowiem, że prośba o eutanazję powinna być dobrowolna, świadoma i wielokrotnie powtarzana.
Zdaniem Jonquiere’a ustawa taka dyskryminuje osoby, które nie mogą same poprosić o eutanazję, zwłaszcza ludzi upośledzonych umysłowo i chore dzieci. Według niego należy rozszerzyć prawodawstwo także na te osoby – oczywiście bez ich wiedzy i zgody.

Gdyby prawo takie zostało uchwalone, byłoby tylko usankcjonowaniem istniejącej już praktyki. Przyczyną 40 proc. wszystkich zgonów osób chorych psychicznie w Holandii jest eutanazja, a właściwie kryptanazja. Podobnie rozpowszechnione stało się pozbawianie życia ciężko chorych dzieci.

„W 1987 r. Rada Zdrowia (organ doradczy rządu holenderskiego) wydała zalecenie, by prośba o eutanazję zgłoszona przez dziecko, które skończyło 12 lat, była przez lekarzy akceptowana, nawet jeżeli jego rodzice są temu przeciwni. Przeciwko zaleceniu temu zaprotestowała wspomniana już NVVE, twierdząc, że… jest to dyskryminacja dzieci poniżej 12-ego roku życia.

W 2002 r. grupa lekarzy z Groningen ogłosiła standardy wykonywania eutanazji na noworodkach. Zalecają one uzyskanie zgody rodziców na uśmiercenie dziecka oraz stwierdzenie przez lekarzy nieuleczalności choroby i niemożności złagodzenia bólu. To właśnie “protokół z Groningen” stał się podstawą najnowszej ofensywy legislacyjnej zwolenników eutanazji.

Prawo do eutanazji nie jest wcale – jak argumentują jego zwolennicy – prawem do decydowania o własnym życiu. Nie trzeba legalizować eutanazji, by móc decydować o swoim życiu. Ani samobójstwo, ani jego próba w żadnym państwie nie są karane. Istotą sporu nie jest więc prawo decydowania o swoim życiu, lecz o życiu innych. W rzeczywistości zalegalizowanie eutanazji to swoista licencja na zabijanie.”
http://www.bosko.pl/klopotnik/?art=928/

Na każde 5 osób, które umierają w Holandii, jedną zabija lekarz. Połowa pacjentów zabijana jest bez pytania ich o zdanie, czy też bez wiedzy ich rodzin.
Co ciekawe, w Holandii jedynie 5% pacjentów, którzy zażądali eutanazji podało ból jako przyczynę tej prośby. Główną przyczyną jest depresja. Istnieje cała lista czynników, które ją wywołują i podtrzymują — strach, niepokój, troska o finanse, lęk przed bólem. Osoby proszące o eutanazję czują się często niekochane, zmęczone życiem, pozbawione godności i nade wszystko – obawiają się zależności od innych.

Była holenderska minister zdrowia, Els Bort, która w 2001 r. doprowadziła do zalegalizowania eutanazji, teraz przyznaje, że był to błąd. Trzeba było skupić się na opiece paliatywnej.
W latach 1994-2002 to ona przedstawiła niesławny projekt ustawy legalizującej eutanazję, a kiedy projekt został przyjęty, Holandia stała się pierwszym na świecie krajem, który uznał za zgodne z prawem „zadanie śmierci osobie nieuleczalnie i terminalnie chorej umotywowane skróceniem jej cierpień”.

W 2008 r. holenderscy lekarze zgłosili do obowiązkowego rejestru 2 331 przypadków eutanazji, 400 przypadków samobójstwa wspomaganego oraz 550 tzw. zgonów bez zgody pacjenta (np. odłączenie od aparatury podtrzymującej życie na podstawie decyzji personelu medycznego).
Jednoczesnie zaś Holandia wciąż nie ma opieki paliatywnej.
Doprowadzono do dramatycznego niedoboru odpowiedniej opieki nad tymi, którzy są w fazie terminalnej choroby nowotworowej lub doświadczają przewlekłej, postępującej niepełnosprawności. Skoro nie ma odpowiedniej opieki, nie pozostaje nic innego jak zalegalizować eutanazję.
I tak w Holandii stale poszerza się krąg osób, które będzie można uśmiercić z mocy prawa…

W Kanadzie środowisko pro-eutanazyjne właśnie przedstawiło projekt legalizacji eutanazji i samobójstwa wspomaganego. Argumentację na rzecz zmian w prawie wzięto z Holandii.

Jarosław Gowin chce zaprowadzić w Polsce nowy porządek i przeforsować tzw. Testament życia, który niczym nie różni się od eutanazji, poza nazwą.

W majestacie prawa ludzie są masowo zabijani nie z własnej woli, ale w wyniku manipulacji, które stworzyłyby iluzję, iż dana osoba rzeczywiście wyraziła zgodę na własną śmierć.

Za PRL istniało hasło:”Emeryci, popierajcie partię czynem, umierajcie przed terminem”.
Teraz – w obliczu niewydolności służby zdrowia z jednej strony, a zapaścią systemu emerytalnego z drugiej – hasło wraca z siłą wodospadu.
W Europie w majestacie prawa trwa rzeź starych ludzi.

 Jak na razie ludzie powyżej 65 roku życia w Polsce stanowią 13% ludności naszego kraju. W pozostałych krajach Europy więcej – w Niemczech stanowią już 20% społeczeństwa, we Francji 17%. Żeby uzmysłowić sobie, jak niezwykle stare społeczeństwo stanowimy na świecie, trzeba wyjrzec poza nasz kontynent – w takim Afganistanie ludzie powyżej 65 roku życia to zaledwie 2% społeczeństwa.W dodatku liczba ich będzie stale rosnąć. Europa jest oazą dobrobytu i spokoju, a te czynniki sprzyjają osiąganiu zacnego wieku. Nie jest to jednak na rękę rządom lewaków, zdalnie sterowanych przez NWO, którzy tworzą UE. W dobie kryzysu wypłacanie emerytur, czy zapewnianie kosztownej opieki zdrowotnej – to kwoty, które woleliby przeznaczyć na własne fanaberie. Skoro jednak ludności nieprodukcyjnej nie da się masowo wysłać na skałę Tajgetes i strącić do morza – trzeba ten proceder jakoś wykonać w majestacie prawa. No i nazwać kłamliwie – dobrą śmiercią, eutanazją. ===============================

i dodaj, proszę, datę – 6 marca 2011. To już  ponad 10 lat temu  i sporo się od tego czasu zmieniło (na gorsze). Sigma