Próba przeniesienia akcentu z płci biologicznej (ang. sex) na płeć “kulturową” i “społeczną” (ang. gender)

Zawsze Wierni nr 1/2025 (236)

ks. Piotr Dzierżak FSSPX https://piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/3298

Od Redakcji

Drodzy Czytelnicy, właściwe dla współczesnych czasów pomieszanie pojęć nie omija żadnej kluczowej dla człowieka kwestii. A przecież sprawa płci i tego, jak determinuje ona istnienie i działanie człowieka, jest jedną z nich. Do tego stopnia, że od jej poprawnego ujęcia, a co za tym idzie – rozumienia swoich zalet (no i wad) oraz zadań, które Bóg przed nami postawił, zależy w znacznej części umiejętność dobrego przeżycia ziemskiej egzystencji, mającej być przecież wstępem do szczęśliwości wiecznej w niebie.

Z drugiej strony współczesny świat1 stara się ze wszystkich sił i na każdym już niemal kroku wmówić nam, że biologicznie rozumiana płeć jest czymś nieistotnym. W tym celu stosowane są, jak się można łatwo przekonać, dwie taktyki.

Próba przeniesienia akcentu z płci biologicznej (ang. sex) na płeć kulturową i społeczną (ang. gender)

Przy czym ta ostatnia jest już całkowicie ludzkim wytworem, choć do pewnego stopnia ciągle uwarunkowanym biologicznie, genetycznie – jednak do jej istoty należy dowolność form, w ramach których ma być ukształtowana. Przy tym jest ona konstruktem, który podlega, i ma podlegać, nieustannym przemianom w duchu rewolucji Marksa (czytaj: filozofii Hegla). Stąd też liczby tak pojmowanych „płci” oraz ich „istoty” ciągle się zmieniają, a przy tym granice pomiędzy nimi są niezbyt ściśle określone, a do tego fluktuujące.

Oczywiście propagandyści pracujący na omawianym odcinku wojny ideowej, dla uzasadnienia swoich roszczeń, mogą odwołać się do niezaprzeczalnego faktu istnienia w ludzkiej populacji przypadków chorobowych i zaburzonych – chodzi o ludzi, których przynależność płciowa jest rzeczą dość skomplikowaną. Jednak, jak istnienie odejścia od normy (spowodowanego dowolnym defektem) nie stanowi w istocie argumentu przeciw istnieniu normy, tak również i w tym przypadku istnienie wzmiankowanych osób nie neguje tego, że w naturze mamy do czynienia z dwiema płciami: męską i żeńską.

Z drugiej strony piszę powyżej jedynie o przeniesieniu akcentu, gdyż faktycznie istnieje też naturalna podstawa do tego, by wyróżnić w człowieku płeć kulturową – zawsze pozostającą jednak w charakterze rozumnej i zgodnej z prawem Bożym odpowiedzi (czy raczej „dopowiedzi”) na pochodzące od Stwórcy różnice między płciami. Ta odpowiedź ma tylko uwydatnić to, co obecne jest w planie Bożym zarówno na poziomie prawa naturalnego, jak i w Objawieniu.

Omawiana taktyka, choć stosowana względnie od niedawna, zdążyła już poczynić ogromne szkody w duszach wielu milionów i ciałach wielu tysięcy ludzi na świecie, głównie młodych, dorastających w krajach technicznie rozwiniętych (bo tylko tam współczesny świat, dzięki sile oddziaływania swojej agendy, może posunąć się do zanegowania czegoś tak oczywistego i namacalnego, jak płeć biologiczna).

Dążenie do zacieranie różnic między płciami biologicznymi

Z jednej strony ma to miejsce w sferze różnic istniejących „w rzeczy”, tzn. gdy chodzi o wywarcie takiego wpływu na proces rozwoju i wychowania młodych ludzi płci obojga, by zniwelować zachodzące pomiędzy nimi różnice cielesne, psychiczne, umysłowe i duchowe. Z drugiej strony chodzi o wywarcie wrażenia, że znaczących różnic między płciami po prostu nie ma i nigdy nie było. Oba te scenariusze rozgrywa się na wiele sposobów i to zarówno na poziomie biologicznym2, jak i na poziomie psychicznym, umysłowym oraz duchowym. Chodzi tu zwłaszcza o:

  • koedukację stosowaną powszechnie, w każdym wieku i na każdym poziomie nauczania;
  • doprowadzenie do praktycznego zaniknięcia różnic między ubiorem męskim i żeńskim;
  • wyśmiewanie tradycyjnego podziału ról, zniechęcanie niewiast do przyjmowania roli żony i matki przy jednoczesnym zachęcaniu do rozwiązłości i egoizmu, a w konsekwencji do aborcji;
  • walkę z męskością i jej przywilejami (np. z patriarchatem);
  • niszczenie mężczyzn i niewiast popieraniem wszelkich form niemoralności (nieczystości), co również bardzo utrudnia wejście w rolę męża i żony, nie mówiąc już o promowaniu homoseksualizmu i jemu podobnych zboczeń;
  • stwarzanie instytucjonalnych podstaw do zastępowania mężczyzn niewiastami w zawodach, które wymagają cech typowo męskich – wyraźnie ma to miejsce w wojsku, policji, a także w różnego rodzaju instytucjach politycznych poprzez wprowadzanie tzw. parytetów. Ponadto chodzi o propagowanie kształcenia niewiast na kierunkach typowo męskich;
  • wreszcie próbę podważenia pochodzącej z Objawienia zasady dopuszczającej wyświęcanie na kapłanów katolickich tylko i wyłącznie mężczyzn.

Jednym słowem chodzi tu o coś, co bardzo przewrotnie nazywane jest feminizmem. Piszę „przewrotnie”, gdyż faktycznie, patrząc z perspektywy niewiast, sprowadza się on do maskulinizmu (prowadzi do upodobnienia niewiast do mężczyzn na tyle, na ile jest to możliwe), natomiast patrząc z perspektywy mężczyzn, sprowadza się on do próby maksymalnego osłabienia i zniewolenia osób płci męskiej.

Nasuwa się tu zasadnicze pytanie, prowokujące niemal spontaniczną odpowiedź: czy nie jest feminizm3 niczym innym jak tylko rewolucją marksistowską przeniesioną z kontekstu materialnego posiadania w sferę płci? Czy nie te same są metody, którymi się on posługuje, a także i skutki stosowania jego zasad w praktyce? Pomyślmy o maksymie mówiącej, że rewolucja zjada swoje dzieci: czy tymi pożeranymi dziećmi rewolucji nie są w pierwszej kolejności feministki, które z piedestału awangardy rewolucji płciowej ściągane są przez rozmaite persony o płci chwilowo lub permanentnie nieustalonej? Pomyślmy o „pożytecznych idiotach”: to przecież współczesny rzekomo „nietoksyczny” mężczyzna – „feministek” o mózgu przeżartym mentalnym zarazkiem, nierozumiejący, że każda normalna niewiasta ma go za głupca lub słabeusza.

Również i cel feminizmu jest ten sam co marksizmu: wyrównanie wszelkich różnic, w tym ostatnim ekonomicznych, w tym pierwszym – między płciami. A przecież chyba nikt się nie łudzi, że raz rozpętana rewolucja w sposób planowy zatrzyma się na jakimś etapie pośrednim. Nie, ona ma ambicje dobrnąć do końca. A co się stanie wówczas, kiedy wszystkie owe różnice zostaną zatarte? Wtedy ludzkość przestanie istnieć. I tak naprawdę od samego początku o to właśnie chodziło. W tym „postępie” dla samego „postępu”, czy raczej niszczeniu dla samego niszczenia – ostatecznym celem jest pokrzyżowanie Bożych planów wobec człowieka, w czym bardzo wyraźnie daje się odczuć diabelski swąd.

Przypisy

  1. Używam tego słowa w sensie analogicznym do tego występującego w Ewangelii wg św. Jana – zatem jako okupującą i w znacznym stopniu kontrolującą nasz świat społeczność anty-Bożych (i w konsekwencji antyludzkich) rewolucjonistów o wyraźnie gnostyckiej mentalności.
  2. Przyczyną jest obecność ogromnych ilości żeńskich hormonów płciowych (estrogenów) w biosferze, będąca efektem ubocznym masowego stosowania tabletek antykoncepcyjnych, a także powszechne w przemyśle spożywczym stosowanie tworzyw sztucznych (plastików), których cząsteczki mają budowę analogiczną do żeńskich hormonów płciowych. Skutkiem obu jest u mężczyzn zmniejszenie płodności w dziedzinie ciała i zaburzenia charakteru w dziedzinie duszy.
  3. Tak samo, rzecz jasna, genderyzm, będący tylko jego logiczną i konieczną – oczywiście w sensie logiki rewolucji – konsekwencją.

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji “transpłciowością”.

Otrzeźwienie? Apel intelektualistów i lekarzy o zakończenie indoktrynacji młodych szaleństwem mody na „transpłciowość”.

https://nczas.com/2022/07/16/otrzezwienie-apel-intelektualistow-i-lekarzy-o-zakonczenie-indoktrynacji-mlodych-szalenstwem-mody-na-transplciowosc/

Apel 140 znanych osób potępia „indoktrynację młodych ludzi” i wywoływanie mody na zmiany płci. Opublikował go m.in. francuski tygodnik „Le Point”. Pod listem podpisani są znani intelektualiści i lekarze, zaniepokojeni konsekwencjami zmiany płci u młodych ludzi [jednak uwaga: w większości to „celebryci”, czyli „znani z tego, że są znani” M. Dakowski] .

Domagają się ogólnospołecznej debaty na ten temat i wyrażają niepokój o konsekwencje zmiany płci, w tym poruszają temat nieodwracalnych skutków tak radykalnego wyboru. Apel ukazał się w kilku europejskich mediach z inicjatywy kolektywu „Mała Syrenka”, z inicjatywy naukowców, nauczycieli, psychologów i lekarzy, głównie z Francji i Belgii, ale też Niemców, Szwajcarów i Brytyjczyków.

Czytamy w nim: „My, naukowcy, psychiatrzy, lekarze i badacze nauk humanistycznych i społecznych, apelujemy do mediów publicznych i mediów prywatnych we Francji, Belgii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i innych krajach Europy, o dokładne przedstawienie poważnych badań i naukowo ustalonych faktów na temat ‘zmiany płci’ dzieci w mediach przeznaczonych dla szerokiej publiczności”. [Przecież taka „dyskusja” głównie rozpropaguje, nie zatrzyma!! MD}

Apel podpisali m.in. feministyczna publicystka Elisabeth Badinter, filozof Rémi Brague, znany ginekolog Israel Nisand, czy profesor psychoanalizy Céline Masson. Jest tu dużo nazwisk psychiatrów, psychologów, neurochirurgów, pediatrów, nauczycieli, ale też humanistów.

Ich zdaniem media i opinia publiczna są karmione „bezpodstawnymi twierdzeniami aktywistów transafirmatywnych, bez zachowania obiektywizmu”. Apelują przynajmniej o większą ostrożność i lepsze rozeznanie zagrożeń.

Dalej czytamy: „apelujemy do dyrektorów stacji telewizyjnych i radiowych, ale także prasy drukowanej, aby reprezentowali nie tylko różnorodność punktów widzenia, ale także sprawdzone informacje naukowe na temat ‘dysforii płci’ wśród nieletnich”. Dodali, że media pomijają lub nawet dyskwalifikują wiedzę naukowców i psychologów, a najczęściej są po prostu „nieobecni w tego typu debatach”.

Wspierane przez szukające sensacji media informujące o „niedopasowaniu” płci nagłaśniają bardzo rzadkie wyjątki, czyniąc z nich niemal normę. W rzeczywistości „nie wybieramy swojej płci, bo są tylko dwie” – piszą autorzy apelu i dodają – „urodziliśmy się dziewczynką lub chłopcem, płeć jest odnotowywana zaraz po urodzeniu i rejestrowana w urzędzie stanu cywilnego, a dalej każdy buduje tożsamość, która nigdy nie jest utrwalona i ewoluuje w czasie, o czym zbyt często się zapomina. Możesz zmienić wygląd swojego ciała, ale nigdy jego rejestracji chromosomowej”.

Moda na zmiany płci i szukanie dla takich takich poczynań usprawiedliwienia, oparta jest na nie naukowych teoriach, które zrównują jakieś „wierzenia z poziomem prawdy i opiniami nauki”. Sygnatariusze dorzucają jeszcze, że takie teorie wywołują „ryzyko dezorientacji wśród młodych ludzi”.

Chciałoby się napisać – lepiej późno, niż wcale. Dopiero straszne skutki praktyk genderowych i ideologii „trans” przynoszą pewne otrzeźwienie. Trzeba jednak dodać, że to dopiero początek „genderowej kontr-rewolucji” i nasuwa się tu na myśl cytat o tym, że tym razem to „Zachód mądry po szkodzie”.

https://assets.rebelmouse.io/eyJhbGciOiJIUzI1NiIsInR5cCI6IkpXVCJ9.eyJpbWFnZSI6Imh0dHBzOi8vYXNzZXRzLnJibC5tcy8yOTc0MjgxMS9vcmlnaW4uanBnIiwiZXhwaXJlc19hdCI6MTcwNjcyMTk5NX0.XVp_xApM0QB6VaPM9KnDBGr2qjY6-Vg41ziNqySWxwg/img.jpg?width=1200&quality=85&coordinates=118%2C0%2C214%2C0&height=600
comment image