Imigracyjna hipokryzja [kłamstwa jawne] POPiS-u. Ponad sześć milionów wiz !!

Imigracyjna hipokryzja POPiS-u

22.07.2025 Tomasz Cukiernik

straż graniczna imigranci
Straż Graniczna i imigranci / fot. ilustracyjne / fot. Straż Graniczna

========================================

Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.

==================================

Zarówno za rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy, jak i rządów zbieraniny z 15 października oficjalne stanowisko mówi, że chronione są polskie granice przed nielegalnymi imigrantami, a jednocześnie działania wskazują na coś całkowicie przeciwnego.

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli z października 2024 roku pt. „Nadzór Ministra Spraw Zagranicznych nad działalnością konsularną” wynika, że o rządach tzw. Zjednoczonej Prawicy nie można mówić, że były antyimigracyjne.

6 milionów imigrantów

W latach 2018–2023 polscy konsulowie wydali 6 166 080 wiz dla obcokrajowców, z tego 55,5 proc. uzyskali obywatele Ukrainy, 26,6 proc. – obywatele Białorusi, a 5,8 proc. – obywatele Rosji.

Z kolei obywatelom 76 państw muzułmańskich i Afryki wydano 366 551 wiz (5,9 proc.).

Kontrolerzy NIK ustalili, że Polska wśród krajów Unii Europejskiej udzieliła najwięcej wiz na pierwszy pobyt zarówno w 2021 roku – 967 345 z 2 952 336 (blisko 33 proc. wszystkich wiz w UE), jak i w 2022 roku – 700 264 z 3 454 684 (20 proc.). Szczególnie widoczny był dominujący udział naszego kraju w liczbie udzielonych wiz pracowniczych w latach 2018–2022. Było to od 36 proc. w 2022 roku do aż prawie 60 proc. w 2021 roku. W 2018 roku było to ponad dziewięciokrotnie więcej wiz niż wydała druga w kolejności Hiszpania!

Co więcej, z kontroli NIK wynika, że konsulowie pracujący w polskich placówkach dyplomatycznych za granicą byli naciskani przez centralę w kierunku wydawania większej liczby wiz: „Ministerstwo wyznaczyło poszczególnym placówkom zagranicznym minimalne liczby rozpatrywanych wniosków wizowych oraz oczekiwało od konsulów RP stałego zwiększania liczby rozpatrywanych wniosków wizowych”, a nadto MSZ naruszało „prawo konsula do swobodnej oceny wniosków wizowych oraz przesłanek do ewentualnej odmowy wydania wiz krajowych”. Jakby tego było mało, „konsulowie informowali o negatywnej roli pośredników wizowych i o swoich wątpliwościach co do wiarygodności potencjalnych pracodawców w Polsce”.

Ten ostatni problem opisuje Marcin Janowski, redaktor internetowego kanału „Na Argumenty”. Ma on informacje z pierwszej ręki od Afrykańczyków, którzy się z nim zetknęli: „Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.

Nietrudno wyliczyć, że sprawny pośrednik, który załatwi kilkaset legalnych wiz, staje się milionerem. Dochodzi wręcz do tego, że pośrednicy składający tysiące wniosków wizowych paraliżują działalność jednostek konsularnych, bo na rozpatrzenie spraw trzeba czekać wiele miesięcy. Państwa Afryki Subsaharyjskiej notują ciągle duży przyrost demograficzny. Tamtejsze rodziny mają przeciętnie po troje lub czworo dzieci. Niestety w ogromnej części państw afrykańskich panuje korupcja i nepotyzm, a ekonomiczny poziom życia stoi dość nisko. Dlatego wielu młodych mieszkańców Afryki rozważa migrację do państw bardziej rozwiniętych, które dają perspektywę lepszego życia”.

Podobno za rządów PiS dochodziło nawet do takich sytuacji, że politycy z „zaprzyjaźnionych” krajów Zachodu lobbowali za imigracją, żeby inwestorzy od nich mieli tanią siłę roboczą w Polsce. Politycy PiS ogłaszają Polakom, że są przeciwko przyjazdom imigrantów do Polski, a w rzeczywistości wpuścili miliony obcokrajowców. W świetle powyższych liczb hipokryzją są też wpisy byłego premiera Mateusza Morawieckiego, który teraz ostrzega przed nielegalną imigracją.

Zawrócenia imigrantów

Po zmianie władzy w Polsce niemieckie służby zintensyfikowały przerzucanie imigrantów na polską stronę granicy przy milczącej akceptacji rządu Donalda Tuska. Według Konkret24 na podstawie danych MSWiA oraz niemieckiej policji przekazania migrantów przez Niemców w ramach procedury readmisji i procedury dublińskiej oraz tzw. zawrócenia od 2021 roku to łącznie prawie 17 tys. osób (wykres 1 ? nima.. md] ). Polskie władze nic z tym nie robiły, więc granicy zaczęli bronić zwykli Polacy, tworząc obywatelskie patrole i Ruch Obrony Granic. Ostatnio dołączyli do nich rolnicy. Robili to, czym powinno się zajmować państwo polskie, a się nie zajmuje. Europoseł AfD Tomasz Froelich określił to mianem polityki ping-ponga, bo imigranci wracają do Niemiec. Jego zdaniem takie patrole powinny być umieszczone na granicach w roku 2015, kiedy pojawiła się pierwsza wielka fala uchodźców, jednoznacznie opowiadając się za deportacją poza UE.

W reakcji na pojawienie się patroli premier Tusk zapowiedział, że zrobi porządek… z Polakami strzegącymi granicy. Zresztą policja już rozganiała obywatelskie patrole. Dopiero kiedy okazało się, że uśmiechniętej koalicji ostro w dół poleciały słupki sondażowe, wprowadzono wyrywkowe kontrole na granicy niemieckiej i litewskiej. Jednocześnie jednak na konferencji prasowej premier Tusk ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami stały się obiektami infrastruktury krytycznej (na granicy, której do tej pory nikt kompletnie nie pilnował!). Oznacza to zakaz robienia zdjęć, filmowania i zbierania się obywatelskich patroli. W ten sposób Niemcy w spokoju będą mogli przerzucać do Polski nielegalnych imigrantów w większych ilościach. Premier Tusk zapowiedział też, że będą twarde reakcje policji i Straży Granicznej, ale nie wobec imigrantów, a wobec tych, którzy pokazaliby, co się dzieje na granicy. Zakaz filmowania oznacza, że nie będzie można dokumentować ani nielegalnych działań niemieckich funkcjonariuszy, ani pacyfikacyjnych działań polskich służb wobec patroli obywatelskich, jeśli by się tam pojawiły.

„Decyzje ws. zakazu lotów dronami przy granicy, ustanowienia zakazu fotografowania przejeść granicznych i agresywna retoryka wobec Polaków monitorujących sytuację na granicy układają się niestety w spójną całość: rząd chce walczyć nie z nadużyciami Niemców, ale z zaniepokojonymi sytuacją Polakami. (…) Egzekucja tych decyzji podniesie poziom konfliktu społecznego i wzmocni podejrzenia, że rząd po cichu kapituluje przed niemieckimi naciskami i nadużyciami” – napisał na X wicemarszałek Krzysztof Bosak. „Zadziwiające, że dziś władzy przeszkadzają Polacy strzegący polsko-niemieckiej granicy, podczas gdy zaledwie rok temu MSWiA nie kiwnęło nawet palcem, by sprawdzić potencjalne powiązania osób i organizacji działających w strefie buforowej przy granicy polsko-białoruskiej z lewicowymi środowiskami proimigracyjnymi oraz nielegalnymi agencjami pracy organizującymi zatrudnienie dla nielegalnych migrantów” – zauważa poseł Grzegorz Płaczek.

A my mamy wierzyć aktualnej władzy, że ma dobre intencje i nas uchroni przed imigrantami. Tej samej władzy, której politycy, będąc w opozycji, w czasie kryzysu na granicy z Białorusią wywołanego przez prezydenta Łukaszenkę w 2021 roku utrudniali pracę strażnikom granicznym i zapraszali nielegalnych imigrantów do Polski (posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba pizzą witali imigrantów, a Franek Sterczewski biegiem próbował sforsować granicę).

Mało tego, tej samej władzy, która jako opozycja zachęcała, by nie pobierać karty do głosowania w referendum dotyczącym problemu imigracji po to, by plebiscyt stał się nieważny z powodu zbyt niskiej frekwencji. I to im się udało! Najlepsze jest to, że będące w rękach uśmiechniętej koalicji MSWiA chwali się uszczelnianiem granicy polsko-białoruskiej (wprowadzenie strefy buforowej; wielomilionowe inwestycje w modernizację bariery fizycznej i elektronicznej; budowa nowych barier elektronicznych na rzekach granicznych), a kiedy ci sami ludzie byli w opozycji, to zwalczali budowę tej bariery przez rząd Zjednoczonej Prawicy.

Czyli – kiedy utworzyli rząd, nagle zmienili poglądy o 180 proc.?! Wolne żarty! Ten rząd realizuje unijne plany masowej relokacji imigrantów do Polski tak samo, jak wykonuje unijne plany destrukcji polskiej gospodarki poprzez wprowadzenie Zielonego Ładu. I przed tym zadaniem się nie cofnie. – Jeśli chodzi o radykalnych aktywistów po polskiej stronie, to jest działanie nielegalne, z czym mierzy się także strona polska. Rozmawialiśmy o tym (…). Strona polska również zapewniła, że nie aprobuje takich praktyk, ale jest to zadanie polskiej strony, by się tym zająć. Nie ma potrzeby korzystania z porad Niemiec – powiedział przedstawiciel strony niemieckiej, tym samym nie kryjąc, że Niemcy żądają likwidacji patroli obywatelskich, aby dalej mogli wysyłać do Polski nielegalnych imigrantów.

„Rząd stanowczo wspiera masową migrację do Polski. Blokując jeden strumień migracyjny (przez Białoruś), utrzymuje otwartą „zieloną granicę” z Ukrainą oraz godzi się na masowe, nieujęte w żadnej procedurze wywózki migrantów z Niemiec do Polski. Co więcej, rząd twórczo rozwija koncepcję Centrów Integracji Cudzoziemców zapoczątkowaną przez rząd Mateusza Morawieckiego. Dzisiaj te budowane w każdym województwie ogromne ośrodki mają otrzymać bardzo niebezpieczne zadanie – ich oficjalnym celem jest „legalizacja” migrantów. Rząd zakłada zatem masową i nielegalną migrację, ale odpowiedzią nie będą deportacje i polityka szczelnych granic, lecz „legalizacja”. Dokładnie tą ścieżką szły rządy Francji, Belgii czy Holandii” – tłumaczy prof. Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris.

Poseł Konrad Berkowicz zaznacza, że „Tusk już dawno obiecał brukselskim elitom i Urszuli von der Leyen, że po wyborach wprowadzi pakt migracyjny. Teraz musi tylko uciszyć tych, którzy mogą mu w tym przeszkodzić – Polaków, którzy nie godzą się na zalewanie Polski cudzymi problemami. Dlatego zamiast stawić czoła migrantom, szykuje pokaz siły przeciwko własnym obywatelom”.

Wzrost przestępczości

Tymczasem mamy kolejne ofiary imigrantów. W Nowem (woj. kujawsko-pomorskie) 41-letni Polak został ugodzony nożem przez 29-letniego Kolumbijczyka, w wyniku czego zmarł. Wcześniej w Toruniu przez imigranta z Wenezueli została bestialsko zamordowana ostrym narzędziem 24-letnia Klaudia.

Wicemarszałek Bosak napisał na FB, że Wenezuelczyk „przebywał w Polsce nielegalnie, jego pozwolenie na pobyt wygasło, ale nikt go nie szukał ani nikt nie sprawdzał, co się z nim dzieje, ponieważ w Polsce nie istnieje służba czy administracja odpowiedzialna za imigrantów oraz nie istnieją żadne skuteczne systemy czy procedury kontroli i usuwania z kraju tych, którzy są tu nielegalnie. Nielegalni imigranci swobodnie przemieszczają się po naszym kraju, oczekując w teorii na różne administracyjne czynności. Zdaniem rządu wszystko jest w porządku, gdyż wszystko dzieje się w zgodzie z literą prawa, które sami tak napisali”. Państwo z kartonu.

Zamiast przestrzegać Polaków przed obcokrajowcami, na sprawę rząd założył… blokadę informacyjną. W związku z tragiczną śmiercią Klaudii pod Kancelarią Premiera odbył się protest kobiet, a w Marszu Milczenia w Toruniu uczestniczyło 10 tys. osób z całego kraju. Kilka dni wcześniej także w Zgorzelcu zorganizowano manifestację przeciwko masowej imigracji, a w Bydgoszczy – Marsz dla bezpieczeństwa. Z kolei na 19 lipca Konfederacja szykuje protesty „Stop imigrantom” w 56 miastach w całej Polsce, m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Rybniku, Gdańsku, Bydgoszczy, Szczecinie, Toruniu, Lublinie, Warszawie, Kielcach czy Sosnowcu. „Pikieta będzie wyrazem sprzeciwu wobec polityki migracyjnej Unii Europejskiej oraz działań, które zagrażają bezpieczeństwu obywateli i przyszłości Polski. Sprzeciwiamy się narzucaniu Polsce polityki migracyjnej z zewnątrz – chcemy mieć wpływ na to, kto przekracza nasze granice i mieszka w naszym kraju. Chcemy żyć bezpiecznie – dla siebie, dla naszych dzieci, dla polskich kobiet. Nie godzimy się na to, by Polska podzieliła los wielu krajów Europy Zachodniej, gdzie niekontrolowana imigracja doprowadziła do poważnych problemów społecznych i zagrożeń dla bezpieczeństwa” – podkreślają organizatorzy.

I tak na razie w Polsce niewiele jest przestępstw w porównaniu z postępową Europą. Kolejne kraje Unii Europejskiej odnotowują rekordowe statystyki przestępczości.

Według Eurostatu w Polsce jest ponad 30-krotnie mniej napaści niż w Belgii i 7-krotnie mniej kradzieży niż w Belgii czy Luksemburgu. Z kolei na każde 100 tys. mieszkańców w Polsce odnotowuje się niecałe dwa przestępstwa gwałtu, podczas gdy we Francji i Belgii – niemal 30, w Austrii – prawie 15, a w Holandii i Niemczech – 11.

I wygląda na to, że uśmiechnięci chcą, by w tych statystykach Polska doszlusowała do zachodniej Europy.

Miejmy nadzieję, że masowa imigracja będzie gwoździem do trumny rządu uśmiechniętej koalicji, a do władzy dojdą patriotyczne, propolskie siły, które się jej sprzeciwiają. A pamiętajmy, że w 2026 roku ma wejść w życie unijny Pakt Migracyjny, który doprowadzi do corocznej relokacji do Polski około 100 tys. niechcianych gdzie indziej nielegalnych migrantów. Jednocześnie przewiduje on wysokie kary finansowe (nawet do 20 tys. euro za osobę) dla krajów, które odmówią przyjęcia imigrantów.

Jeśli PiS wygra wybory albo jeśli wygra je opozycja, to przegra je prawda.

Panie, a gdzie prawda?

Andrzej Szlęzak Redakcja Konserwatyzm.pl

Wróciłem z ogniska, gdzie wszystko było smaczne. Wódka, kiełbasa, kaszanka, ogórki, pieczone ziemniaki i towarzystwo. Jednak te wszystkie smaki popsuł ktoś, kto mnie zaczepił o telewizyjny program PiS-u ze Stalowej Woli sprzed paru dni, propagujący hucpę określaną referendum. Program miał dotyczyć pytania w tej hucpie, dotyczącego sprzedania przedsiębiorstw zagranicznemu kapitałowi. Program był nadawany chyba dwa dni temu. Znajomi z PSL-u zadzwonili do mnie z pytaniem czy coś wiem o tym programie. Nic nie wiedziałem. Spytałem różnych znajomych w Stalowej Woli czy coś wiedzą. Nic nie wiedzieli. Była to typowa propagandowa ustawka PiS-u z której stalinowscy propagandziści mogliby się uczyć. Zrobiono to tak, żeby przekonać „ciemny lud”, że sprzedano Hutę Stalową Wolę za rządów PO ze szkodzą dla Polski i lokalnej społeczności. Atmosferę i tło mieli tworzyć wyłącznie ludzie spędzeni przez PiS. Broń Boże, żeby pojawił się ktoś, kto mógł zadać kłam temu, co mówili dziennikarze, politycy i publiczność dokładnie poinstruowana, jak ma kłamać. Podchodziłem do tego z obrzydzeniem, ale w końcu to oglądnąłem. Przecież to przypominało stalinowskie procesy, filmowane dla propagandowego efektu. Dokładnie dobrana publiczność, ustawione wypowiedzi drewnianych figur i znajome mi od lat tępe gęby, które za całkiem nieduże pieniądze zgodzą się na każdą podłość.

.
Zadzwoniłem do liderów PSL w regionie, próbując wytłumaczyć, że jeśli są przeciw referendum, to nie powinni w tym brać udziału. Ich lider wiedział lepiej. Wziął udział i wyszło, jak wyszło. Według mnie uwiarygodnił hucpę PiS-u.

.
Pewnie nie pisałbym o tym, gdyby najpierw nie powiedziano mi i co w końcu zobaczyłem i usłyszałem, że jedną z tez, którą lansowano w tym programie, była taka, że Stalowa Wola, dopóki nie nastały rządy PiS-u, to był chaos, bezrobocie i brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. No to mówię otwarcie, że te pisiory kłamią. Kłamią głównie przez to, że kiedy byłem prezydentem, a oni opozycją w radzie miasta, to zawsze byli przeciw wszystkiemu, co służyło wychodzeniu miasta z kryzysu i jego rozwojowi. Byli przeciw rozwojowi Stalowej Woli jako środka akademickiego. Przecież obecny prezydent Lucjusz Nadbereżny był oficjalnie przeciw budowie kolejnego mostu na Sanie, a teraz ta podłota robi z siebie autora tej koncepcji. No to mówię tym pisowskim padalcom, że jeśli zrobią jakiekolwiek spotkanie wyborcze w Stalowej Woli, to tam będę i spytam o kłamstwa, które rozpowszechniają. Niech to wiedzą wszystkie miernoty kandydujące ze Stalowej woli na listach PiS-u.

.
Nie miałem ochoty na mieszanie się w tę kampanię. Niemal na każdej liście wyborczej znam ludzi przyzwoitych, na których mogę głosować. Jedyna lista na której nie znam ludzi przyzwoitych, to lista PiS-u. Dochodzę do wniosku, że największym wrogiem PiS-u nie jest Donald Tusk, Niemcy czy Włodzimierz Putin. Największym wrogiem PiS-u jest prawda. Prawda zawsze była największym wrogiem każdej władzy, która zmierzała do podporządkowania i w efekcie zniewolenia podlegającego jej społeczeństwa. Tak to już było, że w bezpośrednim starciu prawdy i kłamstwa, kłamstwo zawsze przegrywało. Kłamstwo wygrywało tylko wtedy, gdy wspomagało się przemocą również w tej formie, jak w programie nadawanym ze Stalowej Woli przez pisowską telewizję, czyli uniemożliwiania zabrania głosu ludziom, którzy mogą powiedzieć prawdę.

.
Jeśli PiS wygra nadchodzące wybory albo jeśli wygra je opozycja, to w większym albo mniejszym stopniu przegra je prawda. Prawda jest kategorią moralną, a nie polityczną i jak dowodzi historia częściej jest przeszkodą niż pomocą w budowaniu systemów politycznych. Jednak bez prawdy nie da się zbudować żadnego trwałego ,sprawiedliwego i akceptowanego przez większość czy to narodu, czy społeczeństwa porządku wewnątrz poszczególnych państw, jak i systemu międzypaństwowego. Choć może rację mają ci, którzy twierdzą, że od zawsze wszelki porządek polityczny budowany był na kłamstwie. Ja jednak należę do tych wariatów, którzy bronią prawdy, zwłaszcza w przypadkach chamskiego forsowania kłamstwa, jak miało to miejsce przed paru dniami w Stalowej Woli.
A Państwo uważacie, że w polityce lepiej bronić prawdy czy też kłamstwo ma większą użyteczność?

Andrzej Szlęzak

za: FB

To internacjonał-lewica przejęła głosy Polaków i katolików [powt.]

To internacjonał-lewica przejęła głosy Polaków i katolików [powt.]

[Portale, by zyskać czytelników, dają tytuły typu: „Nie wiesz, co tam się stało!!” lub: „Rząd obalony !!!”.

A ciekawski, dopiero po otwarciu, dowiaduje się, że to… w jakimś Belize czy innej wyspie na Pacyfiku. Potrzebują ilości „wejść” – bo za to im płacą reklamodawcy.

Ja odwrotnie: Męczę się, by w tytule podać ESENCJĘ treści. Stąd takie powtórki.

====================

Czemu socjalizujący lewicowcy „robią” za partie prawicowe, katolickie? Jan Olszewski: Bo lewica jest już zagospodarowana.

Mirosław Dakowski. Styczeń 2023.

Przez 30 lat aktywności politycznej czy społecznej [wcześniej – fizyka czysta] nie mogłem dojrzeć oczywistości wyrażonej w tytule.

Od tej hipotezy odrzucało mnie jednak bardzo dużo.

Gdy w 1992 roku zostałem wepchnięty w kulisy rabunku Polski poprzez Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, i zacząłem alarmować rząd, sejm i prasę, wtedy jeszcze nie w całości skorumpowaną czy zastraszoną] – zostałem po cichu poinformowany z Ministerstwa Finansów o tajnej umowie z Bankiem Światowym, ustalającej że parytet dolara do złotówki będzie przez 2 lata stały, jak jeden do 10000. A wtedy w Polsce szalała hiperinflacja wywołana przez Sorosa, jego wysłannika Jeffrey Saxa i ich marionetki Balcerowicza. O polowaniu na przyszłego wykonawcę tego strasznego, narzuconego planu jasno pisał kiedyś profesor Kieżun [ps. “Wypad”].

Takie wiadomości [o tajnej umowie] do mnie, do nas docierały. Uczciwsi u władzy pewnie myśleli: sam nie zaryzykuję, ale może ci wariaci, kamikadze, nagłośn i zahamują? A ta umowa, znana chyba niewielu osobom, w tym oczywiście Grupie Y w Informacji Wojskowej, umożliwiała uruchomienie gigantycznej „pompy ssąco- tłoczącej”, wypompowującej ze skażonego nią kraju dowolne sumy. [sic, mechanizm działania przeanalizowano np. w pracy: The Bagsik Oscillator without complex numbers, Jerzy Przystawa and Marek Wolf . https://econpapers.repec.org/article/eeephsmap/v_3a312_3ay_3a2002_3ai_3a3_3ap_3a591-596.htm

Mówiłem o tym Janowi Olszewskiemu pytając, czy o tej tajnej umowie wie. Popatrzył na mnie z zadumą, smutno, rozłożył ręce w geście przyznania, czy bezradności.

W tym samym czasie walczyliśmy w sejmie i rządzie z mocną ekipą ekspertów o powstanie Agencji Poszanowania Energii. Było już bardzo blisko jej powstania. Przy jakiejś naradzie w hotelu rządowym zabrał głos nieznany nam młody bubek i oświadczył, że „teraz nie czas na Agencje Poszanowania Energii, konieczny jest Urząd Regulacji Energii”. Ni z gruszki, ni z pietruszki.

Przy deserze – [pamiętam wspaniały kisiel czy galaretka poziomkowa] podszedłem do Jana Olszewskiego i spytałem, co to za typ i czy on, to znaczy Olszewski, to zaakceptował. Znów – rozłożył ręce i smutno czy beznadziejnie spojrzał. Kaziu A. po paru latach okazał się „kryminalistą”. Zeznawałem na jego procesie karnym. Był oskarżony o działalność antypolską, chyba na rzecz Gazpromu. Czy odsiedział, nie wiem. Wątpię, bo to przecież kundelek na służbie “wielkich sił”. Przecież mafię, w tym wypadku gazowe, mają dla swych żołnierzy przewidziane ulgi w razie wpadki. Pawlak był i jest na wolności. Oj, i nie w biedzie.

A biurokratyczny soc-pomysł URE powstało i sprawy energii od dziesięcioleci dławi.

Już po obaleniu rządu Olszewskiego przez klikę sterującą Bolka, w wielkiej sali Politechniki Warszawskiej, przy chyba czterech setkach słuchaczy, omawiałem rabunek Polski na podstawie naszej z Jerzym Przystawą książki: „Via bank i FOZZ, o rabunku finansów Polski”. Przeczytałem tam dedykację z tej książki: „Książkę tę dedykujemy: Lechowi Wałęsie, Tadeuszowi Mazowieckiemu, Janowi K. Bieleckiemu, Janowi F. Olszewskiemu. Ponadto dedykujemy ją wszystkim, którzy wiedzieli ale milczeli oraz tym, nie wiedzieli, chociaż ich obowiązkiem było wiedzieć.”

Wręczyłem książkę Janowi Olszewskiemu. Oklaski sali widocznie zażenowały obdarowanego. Aż mi się smutno zrobiło.

Sądziłem wtedy, i później w wielu podobnych wypadkach, że jednak to jest Atlas dźwigający na swój barkach los Polski.

——————

Za czasów premierostwa Balcerowicza dostałem materiały mówiące o tym, w którym banku londyńskim zostały na lewo schowane pieniądze zrabowane w Polsce poprzez Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego [FOZZ]. Miałem przyjaciół, którzy, też z podziemia, znali Stefana Kawalca. Był wtedy wiceministrem Finansów. Kolega umówił mnie z nim w Ministerstwie i opowiedziałem mu o tej sprawie. Po dwóch dniach przybiegła do mnie Jadzia Staniszkis i ostrzegła, że Stefek [czyli Kawalec] rozpowiada po warszawce że ten Dakowski ma strasznie długi jęzor i żeby go się wszyscy strzegli. Przyjąłem to, z pewnym zdziwieniem, do wiadomości.

Po 10 latach, kiedy po raz pierwszy u rządów był PiS, a ministrem sprawiedliwości Ziobro, napisałem do niego z podobną informacją, to znaczy o tym gdzie można starać się odzyskać 200 milionów dolarów. Poprosiłem o rozmowę z ministrem lub kimś kompetentnym. Po paru tygodniach dostałem oficjalną wiadomość, którą mam w archiwum, od jakiegoś magistra Sianko informującą że „Minister i Ministerstwo nie utrzymują rozmów z poszczególnymi obywatelami”. O zobowiązaniach, więcej – o zależności obecnie rządzących, konkretnie ministra Ziobro, od grup przestępczych odpowiedzialnych za obrabowanie Polski na początku „przemian” świadczy między innymi to, że nie sprowadzili z Florydy, gdzie jawnie mieszkał latami po ucieczce, po skazaniu go i wypuszczeniu Przywieczerski. Bywali u niego dziennikarze ale sprawiedliwość go tam nie dosięgła. Dopiero, gdy coś tam mu się przedawniło, zafundowali mu nawet darmową podróż do kraju. W poprzednich latach zresztą również, gdy mu groziło aresztowanie, najpierw UOP, potem ABW odwróciły oczki – i poleciał sobie w siną dal.

Wszystkie te rządy zwane w skrócie POPiS blokowały rozwój przedsiębiorczości ludzi rzutkich, opętały ją mnożeniem zakazów, wyjątków, konieczności centralnego sterowania i kontroli. Typowa biurokracja socjalistyczna. A przecież wystarczyło umocnić ustawę min. Wilczka z okresu upadającego rządu Rakowskiego, by ludzie przedsiębiorczy szybko wzbogacili siebie – i Polskę.

————————

Czemu za rządów PiS nie było uczciwego śledztwa w sprawie Zbrodni Smoleńskiej? Ani nawet uczciwych ekshumacji wszystkich ofiar?

Czemu Jarosław Kaczyński zgodził się na makabryczny pomysł uczczenia ofiar zbrodni smoleńskiej przez pomnik „Schody donikąd”, autorstwa Papy Chmiela i Tytusa, chyba nigdy się nie dowiemy. Niezrozumiałe jest, czemu Jarosław Kaczyński przez 10-lecia tolerował u swego boku [ hołubił czasem?] przywódcę prawego skrzydła Ptaszyska Kłamstwa Smoleńskiego – Antoniego Macierewicza. Już się chyba na tym świecie tego nie dowiem. Parafrazując powiedzenie „niezbadana jest dusza frajera” można stwierdzić „niezbadana jest dusza żoliborskiego socjalisty”.

Ale może kiedyś kulisy tych zadziwiających kłamstw zostaną odsłonięte? Zbrodniarze chyba nie lubią pozostawać anonimowymi. Brytyjczycy cynicznie ukryli prawdę o zamordowaniu Generała Sikorskiego na lat 100 czy 200.

Polska od 1989 ginie ludnościowo. Spowodowali kolejną falę emigracji najlepszych, rzutkich, nie umożliwili sprowadzenia wynaradawiających się Polaków z Rosji, Sybiru, Uzbekistanu, Kazachstanu. Zniszczenie szans na rozwój przedsiębiorczości, zniszczenie planu Wilczka wstrzymało powrót dostatniej, przedsiębiorczej emigracji z Zachodu. Zablokowano prywatyzację, odebrano oszczędności dolarowe poprzez hiperinflację w latach 1990 91. Odebrało to młodym nadzieję na własne mieszkanie, dom, dobrobyt. Promocja rozwiązłości obyczajów, „partnerzy” zamiast małżonków, pozwolenie na reklamę i rozwój zboczeń oraz sztuczne, nachalne zwiększenie liczby zboczeńców dopełnia katastrofy. Rząd pro-polski, przy propolskich biskupach powinien promować czystość przedmałżeńską, monogamię, więc przysięgę miłości, wierności, uczciwości małżeńskiej i „nie opuszczę cię aż do śmierci”. Przy własnym domu i przy własnym przedsiębiorstwie rozwój demograficzny zapewniony. Laicy socjalistyczni udający katolików to wszystko zaprzepaścili.

Już po upadku rządu Olszewskiego, za czasów, kiedy on rozwijał Ruch dla Rzeczpospolitej, miałem referat na dużej patriotycznej konferencji w Krakowie, w której udział brała prawdziwa prawica, to jest przedsiębiorcza i katolicka elita Małopolski. W kuluarach w rozmowie z Olszewskim i Antonim Macierewiczem spytałem tego ostatniego, czemu nie doprowadził do de-ubekizacji i de-pedalizacji episkopatu, ściślej – konkretnych biskupów. Z charakterystycznym dla siebie groźnym błyskiem w spojrzeniu odpowiedział, że to było niemożliwe, ponieważ byłby to prawdziwy wybuch bomby atomowej. Ja na to, że może promieniowanie takiej bomby miałoby efekt nie przerażający, ale uzdrawiający. Znów, pan Olszewski tylko się nieznacznie uśmiechnął. Niedługo później my, laicy, zbieraliśmy podpisy pod gorącą prośbą do Ojca Świętego Jana Pawła II, by on doprowadził do usunięcia agentury z episkopatu, a w wyniku tego również spośród kleru. Dramatyczne i zabawne perypetie z próbą przekazania tego tej prośby nuncjuszowi, czy potem ambasadorowi Polski przy Watykanie [chyba p. Suchocka] opisałem w swoim czasie. Apel ten dotarł do rąk Ojca Świętego, przekazany w sposób zupełnie niekonwencjonalny. Żadnych widocznych skutków jednak nie było.

Oni, o zgrozo – naprawdę wyznają zasadę „dajcie mi władzę, a ja was urządzę. Żadne smark-fony rozdawane dzieciom, ani 500⁺ nic tu nie pomogą, tak jak plastikowe „orliki” ich kumpli z PO nie poprawiły zdrowia ani wyników sportowych młodzieży. Mają tyle sensu, co szerokie, nocą oświetlone chodniki wzdłuż setek kilometrów dróg w lasach i wysokie ich krawężniki, niebezpieczne dla samochodów, czy specjalne przejścia… dla dzików. Argument jest taki: „Bo przecież pieniądze z Unii trzeba wydać na to, czego oni chcą”. Gospodarz kraju nigdy by tak nie pomyślał, nie pozwolił, robi to tylko sługus obcego.

Jak dobrać rządzących?

Po tak zwanych „przemianach” 1989 roku najpierw sanhedryn złożony z Michnika, Kuronia i Geremka dobierał kandydatów do fotografii z Wałęsą“. Niezależni, rzutcy, znani z osiągnięć, byli wycinani i oskarżani o rozbijactwo. Bardzo nas to martwiło – ale jeszcze nie było granicą, po której pozostaje jedynie sprzeciw.

Geremek wbrew proponowanym wtedy projektom ordynacji w jednomandatowych okręgach wyborczych narzucił amatorszczyźnie [to ci po „niedźwiedziu” z Wałęsą] , która była w sejmie, tak zwaną ordynację “proporcjonalną”. Była one wymyślona w XIX wieku przez socjalistów w Belgii czy Holandii. Oni przy ordynacji naturalnej, większościowej, nie mieli szans w wyborach.

Ordynacja “proporcjonalna nie jest przecież ani proporcjonalna, ani równa, ani bezpośrednia. Udowodniono to bez wątpliwości, jednoznacznie.

Tak zaczęły się kolejne rządy „bandy czworga”, jak słusznie nazwał to JKM.

Przeżyłem przez 13 czy 14 lat proces, wytoczony profesorowi Przystawie i mi, o powstrzymanie druku i rozpowszechnienia oraz zmielenie nakładu książki, tej o FOZZ. Proces ten przerwało wreszcie niespodziewanie oświadczenie w sądzie likwidatora Universalu, że powód od paru lat nie istnieje [to była centrala handlu zagranicznego, którą sobie sprywatyzowało WSW, a prezesem zrobiono DT Przywieczerskiego]. Zdziwiony był adwokat Universalu i Przywieczerskiego, Andrzej Siciński {ciągle, od lat kilkunastu, występujący w sądach po stronie Dariusza Tytusa Przywieczerskiego [TW Grabiański] i Universalu}.

Ale przy kilku sesjach w tej sprawie na korytarzach sądów rozmawialiśmy, oddzielnie z Lechem Kaczyńskim oraz Jarosławem Kaczyńskim [ różne sesje], bo były zwykle wielogodzinne opóźnienia. Staraliśmy się obaj, prof. Przystawa i ja, niezależnie, z różnymi zapewne argumentami, przekonać ich do jednomandatowych okręgów. Argumenty te czasem odskakiwały jak piłka od ściany, a czasem odpowiedzi rozklapywały się jak mokra śnieżka. Ale opór, nieracjonalna wrogość i wzburzenie obu rozmówców były zadziwiające. Dziwiło mnie takie etatystyczne, jakby sparaliżowane nastawienie wolnych, a może i lotnych, zdawało by się, umysłów.

[Ja od co najmniej ćwierć wieku na żadną „prawicę” nie głosowałem, walczyłem o JOW. Ale tym poczciwcom, co „nie chcieli, by ich głos się zmarnował”, zawsze wskazywałem partię Kaczyńskich.]

Dopiero teraz pozwalam sobie na konstatację: To było nieuniknione. Nie tylko dlatego, że mieli żądzę rządzenia. Głównie dlatego, że to jest, jak powtarza Grzegorz Braun, „żoliborska grupa rekonstrukcji sanacji”. Ci pogrobowcy socjalizmu zmieszanego, raczej zwikłanego z zamordyzmem inaczej władzy sobie nie wyobrażają. Dobór nie naturalny, bo wynikający z antynaturalnej, wymyślonej, powtarzam, przez nie mogących się dorwać do parlamentu socjalistów belgijskich czy holenderskich z końca XIX wieku. Wynik takich wyborów zawsze gromadzi na wierzchu brudną pianę, żądną władzy, przeintrygowaną, podatną na korupcję i szantaże.

Przy ordynacjach socjalistycznych, jak udowodniono, oszukańczych i rozbijackich, powstanie partii, tym bardziej rządu pro-polskiego jest niemożliwe. Dążenia takie będą ciągle kanalizowane w kolejne wersje partii zakłamania, używających pseudo patriotycznych i pseudo katolickich sloganów, suflowanych i formułowanych przez psychologów tłumu czy socjologów. Potrzebne i tolerowane mogą być jedynie takie marginalne twory, jak Konfederacja, sklecona z czterech nurtów, stwory skłócone i rozbijane przez uplasowanych wewnątrz agentów [optymista: agenta?] a dodatkowo pozbawione dostępu do mediów. Nie rozważam w tym artykule powiązań i uzależnień masońskich, choć czterech lub pięciu z tu wymienionych osób są oczywiście członkami lóż.

Dopiero teraz jednak ośmieliłem się dopuścić do siebie oczywistą wydawałoby się konstatację, że to nie ” błędy i wypaczenia ” socjalizmu, jak tłumaczono zbrodnie komunizmu i sowietyzmu, a tego socjalizmu istota, zasada. Socjalistyczna umysłowość oraz partyjniackie walki na intrygi i oszustwo promują do władzy właśnie polityków – Mistrzów Intrygi, którzy potem najczęściej potykają się o własne spodnie. Ten system eliminuje, odrzuca altruistycznych mężów stanu, czy kandydatów na nich, którzy by, wybrani w różnych krajach, wybrani przez różne narody, potrafili zjednoczyć w walce teraz przeciw UE, NWO itp.

————————

Przecież we wszystkich tych przykładach, a wynikają one z doświadczeń jedynie jednego człowieka, widać zderzenie myśli socjalistycznej, z Centralnym Zarządem do Spraw Rozwiązywania Problemów i z podejrzliwością wobec poddanego – z podejściem stawiającym na pierwszym miejscu cele, interesy rodziny, człowieka, szczególnie człowieka rzutkiego. Mentalność socjalistyczna usiłuje [dla zdobycia jego głosu] każdemu że tak powiem osobnikowi dodać, dodrukować jakieś pieniądze. Tymczasem w systemie normalnym, w zdrowym, każdy rzutki człowiek produkuje dobra i dla siebie i dla innych.

Tak długo, jak będziemy tkwić w obecnej wersji demokracji, musimy walczyć o zmianę ordynacji na naturalną, jednomandatowe okręgi wyborcze. Tylko wtedy mają szansę ludzie rzutcy, twórczy, działający dla dobra wspólnego. Tylko wtedy może powstać partia patriotyczna, narodowa i katolicka [nie w nazwie, a w duchu]. Tylko tak wyłoniony sejm, a za nim też rząd, będą mogły skutecznie tworzyć międzynarodową koalicję z rządami sąsiednich Narodów – i pokonać emanację diabelstwa NWO i zielony komunizm w UE. Walczyć z planami i dziełami Złego.

Pod takimi ciosami się rozsypią.

Może zresztą rozsypią się wcześniej. Dużo na to wskazuje.

O monarchii dziedzicznej, królów z Bożej łaski, prawdziwych gospodarzy i ojców narodu, tu tylko wspominam. To dalszy ale realny i potrzebny etap.

Ad maiorem Dei gloriam.

================================

Tutsi i Hutu. „Gacaca” a sprawa polska.

W Rwandzie w ciągu około 100 dni, od 6 kwietnia do lipca 1994 zginęło około miliona ludzi. Dwa plemiona Tutsi  i Hutu wydały sobie zaciekłą, nieprzejednaną, bratobójczą walkę. Wzajemna nienawiść tych plemion jest trudna do zrozumienia nawet dla politologów, socjologów i kulturoznawców. 

 Ludność Rwandy dzieli się na trzy grupy etniczne: Hutu, Tutsi oraz Twa. Przed erą kolonialną grupa etniczna Tutsi stanowiła górną warstwę w strukturze społecznej, a Hutu niższą. Istniała jednak wówczas możliwość zmiany warstwy społecznej poprzez zdobycie czy wypracowanie majątku. XX wiek przyniósł ogromne napięcia społeczne. Hutu za przykładem Kraju Rad zapragnęli zmiany stosunków społecznych drogą rewolty, w wyniku której zginęło wiele osób należących do grupy etnicznej Tutsi, a tysiące Tutsi utraciło majątek i zostało zmuszonych do ucieczki za granicę, przede wszystkim do Ugandy. W 1988 roku powstał tam ruch militarny pod nazwą Rwandyjski Front Patriotyczny, do którego przystąpili głównie przebywający w Ugandzie uchodźcy Tutsi.  1 października 1990 roku rozpoczęli oni inwazję na Rwandę. W październiku 1993 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ powołała Misję Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw pomocy Rwandzie. W kwietniu 1994 r. zestrzelono samolot, na pokładzie którego znajdowali się prezydenci Burundi i Rwandy i rozpoczęło się masowe i systematyczne mordowanie ludności cywilnej.  W ciągu kilku tygodni po katastrofie lotniczej w kraju rządzonym przez Hutu zginęło około  miliona osób. Podburzano do likwidacji “karaluchów Tutsi”.  Zabijano również uczestników misji humanitarnej. Mordowanie ludności cywilnej trwało do 4 lipca 1994, do czasu przejęcia kontroli militarnej nad całym terytorium kraju przez Rwandyjski Front Patriotyczny.

Członkowie rządu, żołnierze i bojówkarze, którzy uczestniczyli w ludobójstwie zbiegli do ówczesnego Zairu, obecnie Demokratycznej Republiki Konga. Z Rwandy uciekło również 1,4 miliona osób cywilnych, w przeważającej większości Hutu, którym powiedziano, że Rwandyjski Front Patriotyczny ich wymorduje. Tysiące z nich zmarło z przyczyny złych  warunków higienicznych przede wszystkim na choroby przenoszone przez brudną wodę. Pod koniec 1996 roku rząd rwandyjski rozpoczął długo oczekiwane procesy sądowe o ludobójstwo. Tak długie opóźnienie w ich przeprowadzeniu wynikało z faktu, że Rwanda utraciła w pogromach większość swojego personelu sądowego. Zniszczeniu uległa również większość infrastruktury, w tym gmachy sądu i więzienia. W 2000 r. wciąż ponad 100 000 osób oskarżonych o ludobójstwo czekało na rozprawy sądowe. Aby skrócić czas oczekiwania na procesy, w 2001 r. rząd wprowadził partycypacyjny system sprawiedliwości zwany „Gacaca” . Miejscowe społeczności wybierały sędziów, którzy rozpatrywali sprawy osób podejrzanych o zbrodnię ludobójstwa. 8 listopada 1994 roku, Rada Bezpieczeństwa ONZ na mocy rezolucji nr 955 utworzyła Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy.

Odpowiedzialność za niepowodzenia misji pokojowej w Rwandzie przypisuje się na ogół ONZ, które  jest niewątpliwie instytucją dość bezwładną i mało skuteczną, jednak główną przyczyną ludobójstwa była wzajemna zaciekła nienawiść Tutsi i Hutu, zupełnie irracjonalna gdyż podział społeczny nie był spetryfikowany a raczej płynny i dopuszczający możliwość transferu. 

Sytuacja w Polsce zaczyna mi obecnie przypominać sytuację w Rwandzie. Każda najdrobniejsza nawet kwestia ma w naszym kraju swoich zaciekłych zwolenników i przeciwników, którzy  w dyskusji używają najcięższych argumentów i gotowi się zwalczać do ostatniej kropli krwi.  Miałam na przykład ostatnio okazję rozmawiać ze znajomą na temat zmywarki do naczyń. Nie mam zmywarki, nic mnie nie obchodzą zmywarki, dla mnie znajoma może sobie kupić i postawić nawet ich dziesięć w tym jedną na głowie.

Tymczasem dowiedziałam się, że jestem aspołeczna bo zużywając zbyt wiele wody zagrażam Planecie, a w ten sposób całej ludzkości. Nie chciało mi się nawet słuchać wyliczeń ile wody marnuję myjąc w zlewie swój kubek po kawie. Nie do pojęcia był przede wszystkim dla mnie poziom agresji z jaką znajoma zwalczała moje, być może staroświeckie i nieracjonalne nawyki.

Podobnie, choć jestem  w stanie zrozumieć osobę, która w trosce o swoje zdrowie robi w tramwaju awanturę ludziom niezamaskowanym, nie do pojęcia jest dla mnie wściekły atak mojej mieszkającej w Paryżu przyjaciółki z czasów młodości, romanistki  z wykształcenia, za to że się nie zaszczepiłam i nie zamierzam szczepić. Koleżanka zna się na biologii jak przysłowiowa kura na pieprzu, przyjęła trzy dawki szczepionki i to jej święte prawo, nie ma natomiast prawa zatruwać mi życia wywodami, z którymi nawet nie chce mi się dyskutować gdyż są na tak niskim poziomie fachowości i z tak wysokim poziomem agresji.

Godna uwagi jest obecnie wzajemna niechęć, wręcz nienawiść konkurencyjnych ugrupowań politycznych.

Komuny też nienawidziliśmy przecież ze wszystkich sił ale nie było to uczucie gwałtowne. Można go porównać do ćmienia chorego zęba. Idąc tropem tego porównania – niechęć zwolenników PiS do PO i odwrotnie nienawiść zwolenników PO do PiS przypominałaby raczej zapalenie okostnej. Choć życie pod rządami komuny było upiorne, potrafiliśmy sprawiedliwie ocenić jej nieliczne sukcesy. Choćby poziom nauczania matematyki oraz poziom olimpiad matematycznych, który za komuny był nieporównywalnie wyższy. Również Wyścigi funkcjonowały za komuny o wiele lepiej i nikt nie zamierał budować na terenie toru treningowego kaskadowego biurowca. Pełniły również lepiej statutową rolę jaką jest selekcja koni pełnej i czystej krwi a stan toru był lepszy. Obecnie jeżeli ktoś broni dawnego dyrektora Janowa Podlaskiego, pana Treli, wiadomo, że nienawidzi PiS a jeżeli opowiada o nieprawidłowościach w tej stadninie jest przeciwnikiem PO. Zwolennicy wyrębu chorych drzew w Puszczy Białowieskiej są zwolennikami PiS natomiast obrońcy tych drzew, czyli kornika, na pewno zwolennikami PO.  Dyskusja na dowolny temat zamienia się nieuchronnie w polityczną awanturę.


Izabela Brodacka