W nauce zdefiniowano tzw. “Czynnik G”, który oznacza poziom inteligencji oraz zdolności poznawczych. W USA pomiary robione na ogromnych, reprezentatywnych próbach niezmiennie od dekad wykazują, że poziom inteligencji w sporej mierze zależy od rasy badanej osoby. To nie rasizm. To czysta nauka. Sprawę wyczerpująco opisał portal hoplofobia.info.
Inteligencja zależy od rasy? Zgodnie z amerykańskimi badaniami, przeciętna rozbieżność w ilorazie inteligencji pomiędzy rasami czarną i białą, przyjmuje wartość d Cohena ≈ 1.00, co przekłada się na ~15 punktów IQ różnicy, a zatem 1 odchylenie standardowe w rozkładzie empirycznym wyników testów, natomiast średnia rozbieżność między subsaharyjską Afryką a Europą i Ameryką Północną sięga niemal 30 punktów.
Konsensus w tej kwestii jest ugruntowany i nie podlega dyskusji. Do tych samych wniosków doszli pracujacy od siebie naukowcy, takcy jak Rindermann, Warne ), Jensen & Reynolds, Rushton, Roth, Weiss, Frisby i Beaujean, Hu, Lasker, czy Fuerst.
Optymistyczne rokowania części badaczy odnośnie stopniowego zanikania między-rasowych dysproporcji w inteligencji (łączone z “Efektem Flynna”) zawsze były przedwczesne i nieuzasadnione. W ocenie laika 15-punktowa przewaga z korzyścią dla białych wydawać się może trywialna, jednak statystyczne i przede wszystkim praktyczne konsekwencje istnienia rzeczonej asymetrii są w makroskali Stanów Zjednoczonych kolosalne.
Znając wartości procentowe konkretnych przedziałów, załączona wyżej grafika informuje nas, że:
raptem ~16% amerykańskich Murzynów ma IQ > 100 (dla białych odsetek ten wynosi średnią ~50%);
raptem ~3% amerykańskich Murzynów ma IQ > 115 (biali ~16%);
~65% amerykańskich Murzynów ma IQ < 90 (biali ~25%);
~35% amerykańskich Murzynów ma IQ < 80 (biali ~10%), co oznacza, że nie przebrnęliby nawet przez sito rekrutacyjne do armii, ponieważ stwarzaliby zagrożenie dla siebie i innych;
~16% amerykańskich Murzynów ma IQ < 70, co sugeruje intelektualne upośledzenie (biali ~3%);
Test inteligencji zaprojektowany przez Davida Wechslera:
3.6% białych i 18% czarnych ma IQ < 75 (stosunek ~5:1);
21.9% białych i 59.4% czarnych ma IQ < 90 (stosunek ~2:1);
53.8% białych i 15.7% czarnych ma IQ > 100 (stosunek ~1:3);
27.9% białych i 3.8% czarnych ma IQ > 110 (stosunek ~1:7);
5.4% białych i 0.2% czarnych ma IQ > 125 (stosunek ~1:27);
Dla krańcowo prawej strony ogona rozkładu sytuacja wygląda następująco:
IQ > 145: biali 0.12%, czarni 0.00% (Azjaci 0.47%);
IQ > 150: biali 0.03%, czarni 0.00% (Azjaci 0.17%);
Dlaczego te liczby są ważne? Bo spośród wszystkich powszechnie akceptowanych i dających się skwantyfikować zmiennych to właśnie IQ oferuje największy potencjał prognostyczny w takich kluczowych dziedzinach życia i dla tak istotnych zjawisk jak poziom świadomości zdrowotnej, skłonność do antyspołecznych zachowań, przebieg edukacji, sukcesy w nauce, osiągnięcia zawodowe, talenty przywódcze oraz umiejętność akumulowania majątku w okresie dorosłym.
W rezultacie dodanie komponentu w postaci pomiarów inteligencji do rutynowego zestawu zmiennych kontrolnych sprawia, że wiele najbardziej rażących nierówności socjoekonomicznych między przedstawicielami rasy białej i czarnej w USA ulega drastycznej redukcji lub kompletnie zanika. Krótko mówiąc, wmiksowanie IQ do regresji przekreśla szanse na postawienie kategorycznej tezy o “systemowym rasizmie” jako rzekomej przyczynie dominacji białych nad Murzynami.
Jest to główna, aczkolwiek rzadko werbalizowana przesłanka, która kieruje postępowaniem lewoskrętnych intelektualistów, gdy ci ignorują czynnik G w swoich pracach albo wręcz zaprzeczają jego doniosłej roli w rozwoju danej subpopulacji. Ich oficjalna argumentacja jest oczywiście taka, że segregowanie ludzi wedle kryteriów inteligencji nosi znamiona (pseudo)naukowego rasizmu i oni z racji swego “oświecenia” nie zamierzają brać udziału w tym haniebnym procederze.
Jakie efekty wywołują różnice w inteligencji pomiędzy rasami białą i czarną?
skorygowanie modelu o inteligencję całkowicie niweluje dysproporcje w dochodach między czarnymi i białymi w Ameryce;
dopasowanie modelu o inteligencję odwraca (ze szkodą dla białych) związek na linii rasa-dyskryminacja przy zatrudnieniu w tym sensie, że biali mężczyźni, znajdujący się na identycznym szczeblu IQ co czarni, doświadczają relatywnie gorszego traktowania na rynku pracy;
po skorygowaniu modelu o inteligencję (szacowaną przy wykorzystaniu ogólnego testu klasyfikacyjnego armii/AGCT) rozziew w tygodniowych i rocznych zarobkach między czarnymi i białymi mieszkańcami stanów południowych w latach czterdziestych XX wieku kurczy się w zależności od sposobu wprowadzania brakujących statystyk o odpowiednio 72-76% i 78-97%;
po skorygowaniu modelu o inteligencję (mierzoną za pomocą baterii testów kwalifikacyjnych sił zbrojnych typu ASVAB lub AFQT) czarni mężczyźni notują wyższe wskaźniki zdawalności egzaminów uniwersyteckich i częściej dostają dyplomy ukończenia studiów niż ich biali rówieśnicy;
dodanie parametru IQ do finalnego modelu wydłuża czas edukacji czarnoskórych kobiet i mężczyzn w stosunku do “ilości” edukacji, którą otrzymują biali;
uwzględnienie inteligencji w modelu likwiduje wszelkie rasowe różnice w międzypokoleniowej, ekonomicznej, wertykalnej mobilności społecznej;
skorygowanie modelu o inteligencję eliminuje różnice w długości zasądzanych wyroków;
wkalkulowanie inteligencji do modelu zmniejsza niemal do zera przepaść między czarnymi i białymi, jeśli chodzi o względne ryzyko aresztowania i uwięzienia;
skontrolowanie modelu o inteligencję oraz impulsywność powoduje, że kolor skóry recydywisty przestaje korelować z prawdopodobieństwem jego ponownego aresztowania;
korekta o inteligencję i agresywne predyspozycje skazańców ujawnia, że uprzedzenia rasowe przy zasądzaniu wyroków śmierci są artefaktem statystycznym, powstałym na drodze niepełnej kalibracji bazowego modelu;
Konkluzje
Negowanie znaczeniaIQ w generowaniu i podtrzymywaniu różnic międzygrupowych prowadzi do czegoś na wzór zbiorowej paranoi, czyli kolektywnego przeświadczenia, iż oto tajemnicze, wrogie siły działają za naszymi plecami i mimo nieustających prób rugowania z przestrzeni społecznej wszelkich przejawów dyskryminacji oraz uprzedzeń rasowych, ciągle utrwalają nierówności na polu edukacji lub w dostępie do dobrze płatnych zawodów.
Jest to idealny grunt dla rozrostu wielopokoleniowych frustracji, podejrzeń i nienawiści, co w połączeniu z masowymi transferami ograniczonych środków publicznych na chybione bądź nieefektywne programy pomocowe tylko pogłębia poczucie zniweczonych nadziei.
Miliony dolarów rocznie wydawane są na wydumane interwencje czy realizowanie mrzonek o “podnoszeniu wyników w nauce”. Niestety, na skutek rasowych implikacji badań dotyczących wpływu IQ i obaw, że w razie poruszenia tego tematu spadnie na nich środowiskowy ostracyzm z uwagi na rzekomy “rasizm”, amerykańscy politycy dalej udają, że ideologia jest ważniejsza od faktów.
To jednak nie wszystko. Forsowane bowiem w USA i Europie miksowanie ras, prowadzi w prostej linii do generalnego obniżenia IQ ludzkości. Jak powszechnie wiadomo, głupimi ludźmi rządzi się łatwiej.
Czynnik G – to inaczej inteligencja, względnie zdolności poznawcze (kognitywne).
W domenie psychologii testowanie ludzkiej inteligencji należy do najbardziej wiarygodnych narzędzi, służących do przewidywania przyszłości – stanowi swoiste ukoronowanie tej dziedziny nauki. Jeśli koncept IQ jest niepoprawny, wszystkie inne twierdzenia w psychologii też są niepoprawne.
Inteligencja wywiera potężny i rozległy wpływ na stratyfikację społeczną, względnie podziały klasowe. Jej efektów nie da się wytłumaczyć wykształceniem rodziców czy warunkami ekonomicznymi, w których chowały się dzieci. Wbrew obiegowej opinii, oddziaływanie szeroko rozumianego “środowiska” na nasze wyniki w nauce i późniejszy poziom zamożności jest stosunkowo słabe.
– Gary N. Marks (cytat, link) – Michael O‘Connell & Gary N. Marks (cytat, link)
Spośród blisko 70 faktorów uśredniony iloraz inteligencji danej nacji jest najlepszym wyznacznikiem rozwoju ekonomicznego w skali globalnej. Wzrost IQ populacji o 1 punkt koreluje z 7.8 proc. przyrostem wskaźnika produktu krajowego brutto. – George Francis & Emil O.W. Kirkegaard (cytat, link)
Oceniając rzecz z perspektywy indywidualnej, prawdopodobnie nie ma drugiej zmiennej, która w sposób tak konsekwentny wykazywałaby związek z przestępczością oraz innymi formami zachowań antyspołecznych jak inteligencja. – Kevin M. Beaver & Joseph A. Schwartz (cytat, link)
Bardziej biologiczne cechy takie jak kolor skóry (odsetek czarnych) wygenerowały najsilniejszą korelację z brutalną przestępczością, podczas gdy wskaźnik dochodu, tj. zmienna socjoekonomiczna – najsłabszą. – Donald I. Templer & J. Philippe Rushton (tabela, link)
Czynnik G to inaczej inteligencja, względnie zdolności poznawcze (kognitywne).
W amerykańskich realiach pomiary robione na ogromnych, reprezentatywnych próbach niezmiennie od dekad wykazują, że przeciętna rozbieżność w ilorazie inteligencji między rasą czarną i białą przyjmuje wartość d Cohena ≈ 1.00, co przekłada się na ~15 punktów IQ różnicy, a zatem 1 odchylenie standardowe w rozkładzie empirycznym wyników testów,natomiast średnia rozbieżność między subsaharyjską Afryką a Europą i Ameryką Północną sięga niemal 30 punktów. Konsensus w tej kwestii jest ugruntowany i nie podlega dyskusji, zobacz: Warne (tabela, cytaty, artykuł), Jensen & Reynolds (tabela, artykuł), Rushton (tabele, książka), Roth et al. (tabela, metaanaliza), Weiss et al. (cytat, artykuł), Hunt (książka), Frisby & Beaujean (cytat, artykuł), Hu et al. (tabela, artykuł), Lasker et al. (cytat, artykuł) czy Fuerst et al. (cytat, artykuł). Optymistyczne rokowania części badaczy odnośnie stopniowego zanikania międzyrasowych dysproporcji w inteligencji (łączone z “Efektem Flynna”) zawsze były przedwczesne i nieuzasadnione, patrz Rushton & Jensen (cytat, artykuł), Williams (cytat, artykuł), Platt et al. (cytaty, artykuł) czy Nijenhuis & Flier (cytat, metaanaliza). W ocenie laika 15-punktowa przewaga z korzyścią dla białych wydawać się może trywialna, jednak statystyczne i przede wszystkim praktyczne konsekwencje istnienia rzeczonej asymetrii są w makroskali Stanów Zjednoczonych kolosalne.
Znając wartości procentowe konkretnych przedziałów (link), załączona wyżej grafika informuje nas, że
raptem ~16% amerykańskich Murzynów ma IQ > 100 (dla białych odsetek ten wynosi średnią ~50%);
raptem ~3% amerykańskich Murzynów ma IQ > 115 (biali ~16%);
~65% amerykańskich Murzynów ma IQ < 90 (biali ~25%);
~35% amerykańskich Murzynów ma IQ < 80 (biali ~10%), co oznacza, że nie przebrnęliby nawet przez sito rekrutacyjne do armii, ponieważ stwarzaliby zagrożenie dla siebie i innych;
~16% amerykańskich Murzynów ma IQ < 70, co sugeruje intelektualne upośledzenie (biali ~3%);
Test inteligencji zaprojektowany przez Davida Wechslera (link, tabela 3) pokazuje z kolei, że
3.6% białych i 18% czarnych ma IQ < 75 (stosunek ~5:1);
21.9% białych i 59.4% czarnych ma IQ < 90 (stosunek ~2:1);
53.8% białych i 15.7% czarnych ma IQ > 100 (stosunek ~1:3);
27.9% białych i 3.8% czarnych ma IQ > 110 (stosunek ~1:7);
5.4% białych i 0.2% czarnych ma IQ > 125 (stosunek ~1:27);
Dla krańcowo prawej strony ogona rozkładu sytuacja wygląda następująco (skalkulowane na podstawie tabeli 4.3, link):
IQ > 145: biali 0.12%, czarni 0.00% (Azjaci 0.47%);
IQ > 150: biali 0.03%, czarni 0.00% (Azjaci 0.17%);
Dlaczego te liczby są ważne? Bo spośród wszystkich powszechnie akceptowanych i dających się skwantyfikować zmiennych to właśnie IQ oferuje największy potencjał prognostyczny w takich kluczowych dziedzinach życia i dla tak istotnych zjawisk jak poziom świadomości zdrowotnej, skłonność do antyspołecznych zachowań, przebieg edukacji, sukcesy w nauce, osiągnięcia zawodowe, talenty przywódcze oraz umiejętność akumulowania majątku w okresie dorosłym (szerzej na ten temat do poczytania tutaj). W rezultacie dodanie komponentu w postaci pomiarów inteligencji do rutynowego zestawu zmiennych kontrolnych sprawia, że wiele najbardziej rażących nierówności socjoekonomicznych między przedstawicielami rasy białej i czarnej w USA ulega drastycznej redukcji lub kompletnie zanika. Krótko mówiąc, wmiksowanie IQ do regresji przekreśla szanse na postawienie kategorycznej tezy o “systemowym rasizmie” jako rzekomej przyczynie dominacji białych nad Murzynami. Jest to główna, aczkolwiek rzadko werbalizowana przesłanka, która kieruje postępowaniem lewoskrętnych intelektualistów, gdy ci ignorują czynnik G w swoich pracach albo wręcz zaprzeczają jego doniosłej roli w rozwoju danej subpopulacji. Ich oficjalna argumentacja jest oczywiście taka, że segregowanie ludzi wedle kryteriów inteligencji nosi znamiona (pseudo)naukowego rasizmu i oni z racji swego “oświecenia” nie zamierzają brać udziału w tym haniebnym procederze.
WYBRANE PRZYKŁADY ODDZIAŁYWANIA IQ NA KONKLUZJE BADAŃ (znacznie więcej obserwacji tu)
skorygowanie modelu o inteligencję całkowicie niweluje dysproporcje w dochodach między czarnymi i białymi w Ameryce: Farkas & Vicknair (cytat+tabela, artykuł), Kagawa (artykuł);
dopasowanie modelu o inteligencję odwraca (ze szkodą dla białych) związek na linii rasa-dyskryminacja przy zatrudnieniu w tym sensie, że biali mężczyźni, znajdujący się na identycznym szczeblu IQ co czarni, doświadczają relatywnie gorszego traktowania na rynku pracy: Nyborg & Jensen (artykuł);
po skorygowaniu modelu o inteligencję (szacowaną przy wykorzystaniu ogólnego testu klasyfikacyjnego armii/AGCT) rozziew w tygodniowych i rocznych zarobkach między czarnymi i białymi mieszkańcami stanów południowych w latach czterdziestych XX wieku kurczy się w zależności od sposobu wprowadzania brakujących statystyk o odpowiednio 72-76% i 78-97%: Carruthers & Wanamaker (cytaty+tabela, artykuł);
po skorygowaniu modelu o inteligencję (mierzoną za pomocą baterii testów kwalifikacyjnych sił zbrojnych typu ASVAB lub AFQT) czarni mężczyźni notują wyższe wskaźniki zdawalności egzaminów uniwersyteckich i częściej dostają dyplomy ukończenia studiów niż ich biali rówieśnicy: Herrnstein & Murray (cytat, rozdział), Cameron & Heckman (cytat, artykuł);
dodanie parametru IQ do finalnego modelu wydłuża czas edukacji czarnoskórych kobiet i mężczyzn w stosunku do “ilości” edukacji, którą otrzymują biali: Lang & Manove (cytat+wykresy, artykuł);
uwzględnienie inteligencji w modelu likwiduje wszelkie rasowe różnice w międzypokoleniowej, ekonomicznej, wertykalnej mobilności społecznej: Mazumder (cytat+wykres, raport), Acs (cytaty, raport), Mazumder (cytat+wykresy, artykuł);
skorygowanie modelu o inteligencję eliminuje różnice w długości zasądzanych wyroków: Simon (tabela+cytat, artykuł);
wkalkulowanie inteligencji do modelu zmniejsza niemal do zera przepaść między czarnymi i białymi, jeśli chodzi o względne ryzyko aresztowania i uwięzienia: Beaver et al. (artykuł), Beaver et al. (artykuł);
skontrolowanie modelu o inteligencję oraz impulsywność powoduje, że kolor skóry recydywisty przestaje korelować z prawdopodobieństwem jego ponownego aresztowania: Schwartz & Beaver (tabela, artykuł);
korekta o inteligencję i agresywne predyspozycje skazańców ujawnia, że uprzedzenia rasowe przy zasądzaniu wyroków śmierci są artefaktem statystycznym, powstałym na drodze niepełnej kalibracji bazowego modelu: Heilbrun et al. (cytat, artykuł);
Negowanie mocy predykcyjnej IQ w generowaniu i podtrzymywaniu różnic międzygrupowych prowadzi do czegoś na wzór zbiorowej paranoi, czyli kolektywnego przeświadczenia, iż oto tajemnicze, wrogie siły działają za naszymi plecami i mimo nieustających prób rugowania z przestrzeni społecznej wszelkich przejawów dyskryminacji oraz uprzedzeń rasowych, ciągle utrwalają nierówności na polu edukacji lub w dostępie do dobrze płatnych zawodów.
Jest to później idealny grunt dla rozrostu wielopokoleniowych frustracji, podejrzeń i nienawiści, co w połączeniu z masowymi transferami ograniczonych środków publicznych na chybione bądź nieefektywne programy pomocowe tylko pogłębia poczucie zniweczonych nadziei. Miliony dolarów rocznie wydawane są na wydumane interwencje czy realizowanie mrzonek o “podnoszeniu wyników w nauce”. Niestety, na skutek rasowych implikacji badań dotyczących wpływu IQ i obaw, że w razie poruszenia tego tematu spadnie na nich środowiskowy ostracyzm, amerykańscy decydenci dalej będą udawać, że głaz ten można wtoczyć na szczyt.
Jak postaram się za chwilę pokazać na przykładzie USA, skala i natężenie przestępczości wśród bogatych, wykształconych czarnych oraz białej, niewykształconej biedoty różnią się drastycznie. Przepaść jest tu niekiedy wręcz kolosalna.
Szansa, że czarnoskóry mężczyzna z wykształceniem średnim bądź niższym z przedziału wiekowego 25-34 (tradycyjnie podgrupa najbardziej narażona na ryzyko zabójstwa) padnie ofiarą morderstwa z broni palnej jest 14x większa niż dla porównywalnie wyedukowanych białych mężczyzn. Mało tego: szansa, że młody Murzyn po studiach z tych samych widełek zginie od kuli jest 30x większa niż dla białych, którzy skończyli uniwersytet (cytat, artykuł).
Odsetek najbiedniejszych białych uczniów, tymczasowo wydalanych dyscyplinarnie z najgorzej dofinansowanych szkół publicznych (K-12), jest niższy niż odsetek czarnych uczniów karanych w taki sam sposób i uczęszczających do najbogatszych placówek edukacyjnych (7.3 vs 7.5 proc., tabela, raport).
Biali mieszkańcy Chicago z biednych domów i ubogich dzielnic mają zauważalnie niższe wskaźniki zabójstw niż bogaci czarni z dobrze sytuowanych rodzin (tabela, artykuł).
Czarni mieszkańcy Filadelfii z najbogatszych obszarów miasta notują blisko 16x wyższe wskaźniki napaści z użyciem broni palnej aniżeli ich biali odpowiednicy. Ujmując tę kwestię inaczej: czarni z górnych warstw społecznych doświadczają wskaźników napaści na poziomie białych mieszczuchów z dolnych warstw społecznych (tabela, artykuł).
Amerykańskie dzielnice klasy średniej zasiedlone w większości przez ludność czarnoskórą rejestrują ponad czterokrotnie wyższe wskaźniki morderstw z broni palnej niż dzielnice klasy średniej okupowane w większości przez białych: Among middle class neighborhoods, the rate of gun homicides is more than four times higher in neighborhoods with mostly black residents than neighborhoods with mostly white residents (link).
Inne źródło i znowu to samo: pomimo iż dla wszystkich grup demograficznych przeciętna liczba zabójstw rośnie wraz z zagęszczeniem biedy, to Murzyni pozostają jedyną rasą, która cechuje się nienaturalnie wysokimi wskaźnikami wiktymizacji (artykuł).
W makroskali młodzi czarnoskórzy mężczyźni wychowywani przez czarnych milionerów, należących do 1 procenta najzamożniejszych ludzi Ameryki, trafiają do więzień tak samo często jak biali, dorastający w biednym środowisku robotniczym i/lub standardach klasy niższej, tj. w gospodarstwach domowych, których roczne zarobki nie przekraczają pułapu $36 tysięcy (za NYT: Black men raised in the top 1 percent – by millionaires – were as likely to be incarcerated as white men raised in households earning about $36,000). W cytowanym artykule pada inny jeszcze (eufemistyczny) komentarz: “Czarni chłopcy mają problemy z porzuceniem stereotypu murzyńskiego kryminalisty, nawet jeżeli mieszkają w dostatnich warunkach socjoekonomicznych” (Simply because you’re in an area that is more affluent, it’s still hard for black boys to present themselves as independent from the stereotype of black criminality.) Autor opublikował później te wyniki w recenzowanym czasopiśmie (zobacz wykres, artykuł).
(statystyki pochodzą z tekstu Zawy et al. “Race, Wealth and Incarceration”, 2016)
Podsumowując: skład rasowy populacji jest zdecydowanie najlepszym prognostykiem nasilenia przestępczości. Im więcej Murzynów, tym wyższe rejestrowane wskaźniki rozbojów, morderstw i napaści. Pomiary ubóstwa absolutnego, rynkowych stóp bezrobocia czy przywilejów klasowych zazwyczaj albo słabo korelują z przemocą, albo generują niestabilne i niespójne rezultaty (cytat, książka). Konkluzja ta nie ogranicza się tylko do wielkomiejskich jurysdykcji w Ameryce (cytaty, artykuł), ale dotyczy też całej puli hrabstw (cytaty, artykuł) oraz wszystkich pięćdziesięciu stanów (tabela, artykuł / tabela, artykuł / wykresy, raport). Ba, na przekór bezrefleksyjnie powielanym mitom, popularny wśród ekonomistów i socjologów indeks Giniego (papierek lakmusowy rozkładu nierówności dochodowych w danym kraju) również nie sprawdza się jako uniwersalne i systematyczne wyjaśnienie przestępczości (cytaty, macierz korelacji, metaanaliza / cytaty, metaanaliza / wykresy, analiza); nie jest on nawet tożsamy z odczuwaniem frustracji przez ludzi, czyli z faktyczną percepcją nierówności społecznych, która mogłaby ewentualnie napędzać zabijanie (tabela, artykuł). Co gorsza, w przypadku morderstw wnioski, jakie wyciąga badacz, są dodatkowo uzależnione od wyboru źródłowych statystyk: inne rezultaty generują dane ONZ, inne WHO, a jeszcze inaczej wychodzi z bilansów Banku Światowego (wykresy, artykuł). Krótko: rozważania socjoekonomiczne są wewnętrznie sprzeczne i mętne. Nieporównywalnie bardziej rygorystyczne wskazówki odnośnie fenomenu występowania przemocy oferuje zgłębianie ludzkiego genotypu.
Z szerokiego spektrum badań nad udziałem czynników genetycznych w zróżnicowaniu agresji wyłania się obraz, w którym komponent dziedziczny odpowiada za minimum ~50 proc. wspomnianego zróżnicowania (ZGMiS / metaanaliza / cytaty z tego artykuł). Zdolność kontrolowania własnych impulsów i panowania nad stresem (co wiąże się bezpośrednio z wybuchami agresji) także jest w większości dziedziczna (cytat, metaanaliza) – podobnie jak skłonność do antyspołecznych zachowań (cytat, metaanaliza), która w przypadku np. groźnych uczniów manifestuje się karnym wydalaniem ich ze szkół (cytat, artykuł). Dalej: istnieje powszechna zgoda co do tego, że asymetrię w mierzalnej wartości inteligencji u przedstawicieli rasy czarnej i białej można przynajmniej w połowie [1] wytłumaczyć bagażem genetycznym (cytat, sondaż / cytat, metaanaliza / podsumowanie) [2][3][4][5][6], a jak wiadomo, średnia inteligencja wśród członków danej grupy ma potem w sensie praktycznym wymierne przełożenie na jej osiągnięcia cywilizacyjno-militarno-techniczne (cytat, edytorial), indeksy przestępczości (artykuł) tudzież ryzyko aresztowania/uwięzienia (cytat, artykuł) [7] – i to w kompletnym oderwaniu od realiów socjalno-bytowych (cytaty, artykuł).
U podłoża większości aktów przemocy nie leżą problemy ekonomiczne.
David M. Kennedy, profesor kryminologii z nowojorskiej Wyższej Szkoły Prawa Karnego im. Johna Jaya, odpowiada na pytanie, czy jest możliwa redukcja przestępczości w murzyńskich dzielnicach Ameryki metodą stopniowej poprawy warunków socjoekonomicznych:
Odtwarzacz video
00:00
01:39
The President Speaker Series – David M. Kennedy (28/03/2014)
Pytanie:Wielu ludzi jest zdania, że przestępczość powinno się zwalczać u samych jej źródeł, niwelując rozwarstwienia społeczne, podnosząc jakość kształcenia młodzieży i tym podobne. Jak to stanowisko współgra z twoim podejściem do zagadnienia?
Odpowiedź: Z racji wychowania i osobistych predyspozycji, jak również z powodu specyfiki wykonywanego zawodu sam byłem onegdaj zwolennikiem takiego myślenia. Światopogląd ten został jednak brutalnie zweryfikowany w połowie lat 80. zeszłego wieku po wizycie w dzielnicy Watts na południu Los Angeles i pięciominutowym spacerze po lokalnym rynku narkotyków. W sytuacji kiedy gangi ostrzeliwują okoliczne budynki, gdy na każdym rogu ulicy toczą się walki o dominacje i gdy czarnoskóre staruszki muszą dosłownie barykadować się we własnych domach z obawy przed grasującymi na zewnątrz młodocianymi oprychami – forsowanie pomysłu, że w takiej sytuacji można podnosić poziom nauczania, sprowadzać inwestorów czy zachęcać ludzi do kupowania nieruchomości albo renowacji już istniejącej zabudowy… Mówimy tutaj o realiach, w których dzieciaki przestają chodzić na lekcje, bo ścieżka wiodąca do ich szkoły przecina terytorium gangu. Zatem czysta idea, że oto można naprawić wszystko u podstaw na drodze polepszenia kondycji socjoekonomicznej, jest w istocie kuriozalna. W takim środowisku nic nie da się zrobić. Doświadczenie to postawiło na głowie całe moje dotychczasowe zapatrywania. Dopóki dzielnice te nie zaznają ukojenia, rozumianego jako brak przestępczości, nigdy nie będzie można otwierać tam szkół, wspierać polityki prorodzinnej czy odbudowywać ekonomii. Nie nakłonisz właściciela supermarketu, aby przeniósł swój sklep do miejsca, gdzie ludzie boją się wyjść z domu na zakupy.
Kennedy sygnalizuje tu udział sprzężenia zwrotnego: aberracyjnie wysoka przestępczość prowadzi do erozji warunków bytowych ludności, co z kolei prowadzi do dalszej eskalacji przemocy. Jego inicjatywy prewencyjne i długoletnie obserwacje sugerują, że znaczna większość napaści / morderstw jest skutkiem okoliczności, na które można wpłynąć bez potrzeby dokonywania super kosztownych reform strukturalnych. Wystarczy jedynie dotrzeć do względnie niewielkiej subpopulacji najbardziej zhardziałych i aktywnych kryminalistów, którzy nakręcają spiralę śródmiejskich strzelanin. Stąd proste wnioskowanie, że korzystne zmiany w sferze gospodarczo-socjalnej są ubocznym produktem malejących chronologicznie wcześniej wskaźników przestępczości, nie zaś wymogiem koniecznym do zainicjowania ich spadku.
Analityk harvardzkiej Szkoły Administracji Publicznej im. Johna F. Kennedy’ego, Thomas Abt, w wywiadzie dla “The Harvard Gazette” (link):
Argumentacja, że w celu zredukowania przestępczości w amerykańskich miastach trzeba w pierwszej kolejności rozwiązać problem biedy, nie jest wspierana przez materiał dowodowy. W rzeczywistości konkluzje w odwrotnym kierunku wydają się bardziej przekonujące. Coraz lepiej rozumiemy, że ekspozycja na przemoc stanowi jeden z podstawowych mechanizmów, utrzymujących ludzi w błędnym kole ubóstwa. Przemoc wpływa na każdy aspekt ich życia – edukację, zdrowie, zatrudnienie, wszystkie te rzeczy na raz.
Obszary zamieszkane przez czarnych w USA nie popadają w ruinę dlatego, że panuje w nich bieda – murzyńskie miasta bankrutują i pogrążają się w ubóstwie, bo ucieka stamtąd kapitał i ewakuuje się baza podatkowa (zjawisko white flight na przykładzie choćby powojennej historii Detroit). W konsekwencji nikt nie chce tych rejonów odwiedzać, nikt nie chce się tam osiedlać, otwierać sklepów, warsztatów, parków, kin czy restauracji. Wszystko w obawie przed atakiem tubylca uzbrojonego w maczetę lub Glocka. Kryminolog Barry Latzer w monografii “The Rise and Fall of Violent Crime in America” wymienia przestępczość (w tym zwłaszcza rozboje) jako główny czynnik izolujący Murzynów od reszty społeczeństwa, utrwalający rasowe stereotypy oraz napędzający oddolne procesy formowania się gett w obrębie amerykańskich metropolii. Ponieważ w USA jest to temat tabu, o którym publicznie nie wolno dyskutować, autor miał problemy z domknięciem książkowego kontraktu (więcej tu).
Naturalnie ofiarami murzyńskiej przemocy padają nie tylko biali czy Azjaci, ale także ci czarni mieszkańcy, którzy mają coś wartościowego do zaoferowania swojej sąsiedzkiej wspólnocie i na skutek szalejącego bandytyzmu zmuszeni są do migracji. Na str. 49 specjalnego wydania chicagowskiego miesięcznika “Ebony” z sierpnia 1979 roku wielkimi literami wybito nagłówek “ZNISZCZENIA W MIASTACH”, pod spodem zaś umieszczono anegdotkę z życia:
Na rogu South Side w Chicago kobieta ucięła sobie pogawędkę z pewnym kioskarzem o swej przyjaciółce. “Nie mogę jej winić. Włamali jej się do domu, ukradli dwa auta z podjazdu, więc wyniosła się na przedmieścia”. Tematem ich rozmowy była czarna przestępczość oraz to, w jaki sposób przyczynia się ona do odpływu klasy średniej z czarnych dzielnic. Równie dobrze owa kobieta mogłaby jednak rozprawiać o tym, jak lokalna przestępczość wymusza na murzyńskich właścicielach zamykanie firm, albo o tym, jak fabryki są przenoszone z dala od miasta, a nawet o tym, jak biedota musi ryglować drzwi w obawie przed kradzieżą. (…)
Innym dość często pojawiającym się nieporozumieniem jest fałszywe przekonanie, że zbrojne bandy w gettach zwalczają się nawzajem z pobudek finansowych (narkotyki, pieniądze):
Odtwarzacz video
00:00
01:38
The President Speaker Series – David M. Kennedy (28/03/2014)
Na przekór obiegowym opiniom nadrzędnym motorem zabijania są prywatne vendetty narosłe wokół z pozoru prozaicznych konfliktów (użycie klaksonu w samochodzie, wypowiedziana mimochodem, głupia odzywka, niewłaściwa kolorystyka obuwia, uszczypliwy komentarz na Facebooku, zbyt głośna muzyka na domówce, zalotne spojrzenie na czyjąś dziewczynę etc.), w których uczestniczą członkowie skłóconych gangów, drobni uliczni dilerzy lub samozwańczy przywódcy osiedlowych klik. Te prymitywne standardy plemienno-honorowej sprawiedliwości dobrze uchwycili dziennikarka śledcza, Jill Leovy, w bestsellerze “Ghettoside: A True Story of Murder in America” [8], twórcy reportażu o murzyńskim getto-folklorze w mieście Wilmington, oraz czarnoskóry rysownik, Aaron McGruder, w animowanym sitcomie “The Boondocks”:
Najbardziej trywialna sprzeczka po czarnej stronie miasta zdawała się ciążyć ku przemocy, jakby pod nieobecność prawa zniknęły alternatywne sposoby rozwiązywania sporów. Mimo że nieuregulowane długi i rywalizacja o dobra materialne albo względy kobiet (to ostatnie szczególnie) były zaczynem wielu zabójstw, do równie banalnych motywów zbrodni należały werbalne zniewagi, posądzenia o bycie policyjną wtyką, pijackie awantury czy klasyka – pojawienie się na imprezie bez zaproszenia. Drobne antagonizmy dzieliły ludność tubylczą na zwaśnione obozy, wyzwalając nieprzerwane ataki odwetowe. (…) Każda uraza skrywała niszczycielski potencjał, eksplodujący w momencie przypadkowego zetknięcia się wrogich frakcji, czy to na rogu ulicy czy w sklepie monopolowym. Pragnienie pomszczenia krzywd było pierwotnym impulsem. (link)
Pyskówki w mediach społecznościowych między nastolatkami często bywają rozwiązywane za pomocą broni palnej. Celem ataku odwetowego może stać się każdy z powodu rzucenia pozornie błahej obelgi pod adresem czyjejś dziewczyny albo prześmiewczej uwagi na temat cudzego obuwia. Jedna strzelanina prowadzi do kolejnej i tak bez końca. “Nie da się o tym nie myśleć przed wyjściem z domu. Czy ktoś mnie dzisiaj postrzeli? Czy zostanę napadnięty i obrabowany?” – pyta 17-letni chłopak, który w śródmiejskich porachunkach stracił brata i najlepszego przyjaciela. (…) Z obawy przed zemstą nikt nie chce rozmawiać z policją nawet o ulicznych strzelaninach dziejących się w środku dnia. Haniebna kultura milczenia blokuje śledztwa, zaniża statystyki wykrywalności i obraca część dzielnic w strefy bezprawia. (link)
Odtwarzacz video
00:00
01:41
“Granddad’s Fight” (sezon 1, odcinek 4)
____________________
[1] Obserwacje na dużych, reprezentatywnych próbach niezmiennie wykazują, że w kontekście amerykańskim przeciętna rozbieżność w ilorazie inteligencji między rasą czarną i białą oscyluje w granicach ~15 punktów (a zatem 1 odchylenie standardowe w rozkładzie empirycznym wyników testów), natomiast średnia rozbieżność między subsaharyjską Afryką a Europą i Ameryką Północną sięga niemal 30 punktów. Zobacz: Warne (tabela, cytaty, artykuł), Jensen & Reynolds (tabela, artykuł), Rushton (tabele, książka), Roth et al. (tabela, metaanaliza), Weiss et al. (cytat, artykuł), Hunt (książka), Frisby & Beaujean (cytat, artykuł), Hu et al. (tabela, artykuł), Lasker et al. (cytat, artykuł) czy Fuerst et al. (cytat, artykuł). Optymistyczne rokowania części badaczy odnośnie stopniowego zanikania międzyrasowych dysproporcji w inteligencji (łączone z “Efektem Flynna”) zawsze były przedwczesne i nieuzasadnione, patrz Rushton & Jensen (cytat, artykuł), Williams (cytat, artykuł), Platt et al. (cytaty, artykuł) czy Nijenhuis & Flier (cytat, metaanaliza).
[2] Nie ma dowodów na to, że do powstania tej dywergencji przyczyniły się okoliczności zewnętrzne (systemowo-środowiskowe). W realiach Ameryki z 15-punktowej różnicy w IQ między osobami pochodzenia europejskiego a potomkami przybyszów z Afryki Subsaharyjskiej ekspozycja na ołów odpowiada za raptem 0.6 punktu straty Murzynów w stosunku do białych (tabela, artykuł). W ogóle badania korelujące ołów z IQ wypluwają totalnie sprzeczne i nielogiczne wyniki: przegląd tekstów z lat 1963-2020 wykazał, że im mniej ołowiu we krwi danej subpopulacji, tym większy jego wpływ na poziom inteligencji jej reprezentantów, co jest oczywistym absurdem (cytat+wykres, link). Co gorsza, istnieje raptem jedna analiza, wykorzystująca instrumenty stosowane w genetyce behawioralnej (familial model, porównywanie rodzeństwa lub bliźniąt) i jej autorzy nie znaleźli żadnych dowodów na przyczynowe oddziaływanie ołowiu na pomiary IQ (wykres). Przy okazji warto wiedzieć, że w roku 2009/10 organizacja zrzeszająca szkoły w Ameryce – College Board – przestała udostępniać wyniki testów egzaminacyjnych SAT (dobra zmienna proxy dla IQ) z podziałem na rasę i dochody, bo dzieci z najbiedniejszych białych rodzin regularnie wykręcały zbliżoną albo lepszą punktację niż dzieci najbogatszych Murzynów (tabela, biuletyn JBHE / tabela, artykuł / cytat+tabela, raport). Nie jest też prawdą, że rankingi SAT czy PISA wśród uczniów (przypominam: dobre proxy dla IQ) odzwierciedlają jedynie status socjoekonomiczny ich rodziców. Skontrolowanie modelu o zamożność/wykształcenie matki i ojca praktycznie w ogóle nie osłabia mocy predykcyjnej tej punktacji. Innymi słowy, jest ona niemal całkowicie niezależna od skali bogactwa (cytat, raport / cytat+tabela, artykuł / cytat, przegląd krytyczny).
[3] Geny wywierają przemożny wpływ na ludzką inteligencję. Analizy robione na bliźniętach i testy pokrewieństwa ujawniają, że u dorosłych dziedziczenie wyjaśnia nawet 80-85 proc. zróżnicowania w poziomie IQ (diagram, artykuł). Z tego też powodu, wbrew popularnym mitom, inteligencji nie da się trwale “podnieść” za pomocą nakierowanych interwencji, treningów poznawczych czy innych kognitywnie stymulujących aktywności (cytat, artykuł / cytat, metaanaliza). Przegląd 39 losowych badań kontrolowanych wykazał, że u dzieci, które poddano wczesnym zabiegom w celu “podbicia” wartości ich IQ (nauka czytania, serwowanie wysokiej jakości pożywienia, rozwiązywanie łamigłówek etc.), efekt korzyści w postaci “dodatkowych punktów” zanikał stopniowo po zamknięciu eksperymentów (cytat+wykresy, metaanaliza). Fenomen “zanikania” zaobserwowano również w przypadku osób adoptowanych, które po wejściu w dorosłość opuściły rodzinny dom i “oddaliły się” od rodziców adopcyjnych (cytat+wykres, artykuł). Ingerencja na wczesnym etapie rozwoju dziecka jest o tyle uzasadniona, że im człowiek starszy, tym coraz bardziej doniosła rola genów w profilowaniu zdolności umysłowych kosztem czynników środowiskowych (wykres, artykuł / wykres, artykuł / wykres, metaanaliza). Proces ten nosi nazwę “Efektu Wilsona” (artykuł). Uwaga ta ma fundamentalne znaczenie dla poprawnego interpretowania wniosków z badań klinicznych/interwencyjnych. Otóż wszystkie rezultaty otrzymane na “dziecięcych próbach”, ale bez kontynuacji w okresie pełnoletnim, powinny być z automatu traktowane w kategoriach manipulacji.
[4] Alternatywna hipoteza, którą często zaprzęga się do argumentacji o ukrytych powodach tego, czemu Murzyni (oraz inne “stygmatyzowane” mniejszości) wykręcają dużo niższą punktację w testach umiejętności kognitywnych, jest tzw. “zagrożenie stereotypem” (ST), czyli fenomen psychologiczny, polegający na zredukowaniu potencjału intelektualnego we wszelkiego rodzaju zadaniach u osób obciążonych negatywną cechą i aktywnie świadomych jej istnienia. Spekuluje się, że efekt ten zachodzi w praktyce poprzez wywoływanie reakcji stresowej, która prowadzi z kolei do niedowładu motywacji i zachwiania sprawności pamięci roboczej. Problem w tym, że wpływ motywacji (np. finansowej) na wyniki testów jest statystycznie pomijalny (w najbardziej optymistycznym wariancie odpowiada za różnicę rzędu ~2.5 pkt IQ, zatem mieści się w granicach standardowego błędu pomiaru), natomiast oddziaływanie ST, mimo znacznego upływu czasu od pierwszej publikacji w temacie z roku 1995, jest notorycznie błędnie interpretowane w tekstach naśladowców (cytat, artykuł). Co ważniejsze, szansa uzyskania pozytywnych rezultatów (wspierających hipotezę o ST) w czterech pionierskich eksperymentach Steele’a & Aronsona była niewiarygodnie niska i, jak policzono, wynosi zaledwie 1.4 proc. Już tylko ten detal w oderwaniu od reszty powinien zapalić diodę ostrzegawczą u komentatorów w kwestii jakości oryginalnego źródła (cytat, książka – rozdział 30). Ogólnie rzecz biorąc, im mniej realistyczne otoczenie (np. laboratorium), tym prawdopodobieństwo otrzymania konkluzji na korzyść ST wzrasta; w warunkach symulujących rzeczywistość, znaczenie ST maleje niemal do zera, co sugeruje, że nie mamy do czynienia z namacalnym, autentycznym zjawiskiem (cytat, metaanaliza).
[5] Cenna uwaga: wśród specjalistów od inteligencji panuje konsensus, że eksperymenty, które ją mierzą, są maksymalnie obiektywne, czytaj: nikogo nie dyskryminują i nie są skrzywione na niekorzyść kolorowych mniejszości (tabela, artykuł).
[6] Regularnie można usłyszeć w rozmowach dyletantów, że “istnieje wiele rodzajów inteligencji” (MI – multiple intelligences) oraz że “wytrwałość” w dążeniu do celu tudzież “cechy osobowościowe” człowieka są ważniejsze niż IQ w przewidywaniu jego sukcesów życiowych. Opinie te nie mają podstaw empirycznych – w większości są jedynie paranaukowymi spekulacjami, które nigdy nie przechodzą procesu niezależnej replikacji. MI stanowi klasyczny wręcz przykład neuromitu (cytat, artykuł / cytat, metaanaliza / cytat, książka), natomiast uniwersalny, pięcioczynnikowy model osobowości (tzw. Wielka Piątka albo Big Five), na który składają się ekstrawersja, ugodowość, sumienność, neurotyczność i otwartość na doświadczenia, posiada znacznie mniejszy potencjał prognostyczny aniżeli inteligencja (cytat, artykuł). Ta sama konstatacja dotyczy cechy charakteru zwanej potocznie “wytrwałością” (grit) – jej moc prognostyczna blednie w porównaniu z inteligencją generalną (tabela+cytaty, artykuł). Przy okazji: analiza długofalowa dowodzi, że wychowanie, które dzieci odbierają w domu od rodziców, bardzo słabo koreluje z ich osobowością/charakterem (definiowanym w ramach Big Five). Ów związek jest niewielki i statystycznie pomijalny (cytaty, artykuł).
[7] W tym miejscu pojawia się czasami argument, że negatywna korelacja między statystykami przestępczości a ilorazem inteligencji to konsekwencja banalnego faktu, że “debile” częściej dają się złapać policji niż kryminaliści o pospolitym lub wyższym IQ. Sprawdzono tę hipotezę i uzyskano ambiwalentne wnioski (za: link / przeciw: link). Warto jednak doprecyzować, że autorzy, którzy otrzymali rezultaty wspierające DDH, potwierdzili, iż w realnym świecie oba zjawiska są prawdziwe i nie muszą się wzajemnie wykluczać: inteligencja ma ewidentnie przyczynowy związek z przestępczością i jednocześnie osoby mniej inteligentne narażone są na zwiększone ryzyko aresztowania.
[8] Uprzedzając: Jill Leovy nie przełamuje w tej książce żadnego tabu, przeciwnie – wyznaje te same bezpieczne “prawdy wiary”, które stanowią sedno światopoglądu wszystkich największych producentów narracji w Ameryce: za murzyńskie morderstwa winę ponoszą rzecz jasna “białe diabły” i stworzone przez nich “dyskryminujące, opresyjne prawa”. Oto jak autorka racjonalizuje sobie zabijanie, gwałty, rozboje oraz przemoc międzyrasową w wykonaniu czarnych: Być może nie wszystkim wydaje się oczywiste, że bezkarność białych krzywdzących czarnych przyczynia się do wzrostu liczby morderstw wśród czarnych. Jednak gdy ludzie zostają pozbawieni ochrony prawnej i znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, prawdopodobieństwo, że zwrócą się przeciwko sobie, rośnie, a nie maleje. (link).
Korelacja między poziomem biedy, kolorem skóry i przestępczością
Jak postaram się za chwilę pokazać na przykładzie USA, skala i natężenie przestępczości wśród bogatych, wykształconych czarnych oraz białej, niewykształconej biedoty różnią się drastycznie. Przepaść jest tu niekiedy wręcz kolosalna.
Szansa, że czarnoskóry mężczyzna z wykształceniem średnim bądź niższym z przedziału wiekowego 25-34 (tradycyjnie podgrupa najbardziej narażona na ryzyko zabójstwa) padnie ofiarą morderstwa z broni palnej jest 14x większa niż dla porównywalnie wyedukowanych białych mężczyzn. Mało tego: szansa, że młody Murzyn po studiach z tych samych widełek zginie od kuli jest 30x większa niż dla białych, którzy skończyli uniwersytet (cytat, artykuł).
Odsetek najbiedniejszych białych uczniów, tymczasowo wydalanych dyscyplinarnie z najgorzej dofinansowanych szkół publicznych (K-12), jest niższy niż odsetek czarnych uczniów karanych w taki sam sposób i uczęszczających do najbogatszych placówek edukacyjnych (7.3 vs 7.5 proc., tabela, raport).
Biali mieszkańcy Chicago z biednych domów i ubogich dzielnic mają zauważalnie niższe wskaźniki zabójstw niż bogaci czarni z dobrze sytuowanych rodzin (tabela, artykuł).
Czarni mieszkańcy Filadelfii z najbogatszych obszarów miasta notują blisko 16x wyższe wskaźniki napaści z użyciem broni palnej aniżeli ich biali odpowiednicy. Ujmując tę kwestię inaczej: czarni z górnych warstw społecznych doświadczają wskaźników napaści na poziomie białych mieszczuchów z dolnych warstw społecznych (tabela, artykuł).
Amerykańskie dzielnice klasy średniej zasiedlone w większości przez ludność czarnoskórą rejestrują ponad czterokrotnie wyższe wskaźniki morderstw z broni palnej niż dzielnice klasy średniej okupowane w większości przez białych: Among middle class neighborhoods, the rate of gun homicides is more than four times higher in neighborhoods with mostly black residents than neighborhoods with mostly white residents (link).
Inne źródło i znowu to samo: pomimo iż dla wszystkich grup demograficznych przeciętna liczba zabójstw rośnie wraz z zagęszczeniem biedy, to Murzyni pozostają jedyną rasą, która cechuje się nienaturalnie wysokimi wskaźnikami wiktymizacji (artykuł).
W makroskali młodzi czarnoskórzy mężczyźni wychowywani przez czarnych milionerów, należących do 1 procenta najzamożniejszych ludzi Ameryki, trafiają do więzień tak samo często jak biali, dorastający w biednym środowisku robotniczym i/lub standardach klasy niższej, tj. w gospodarstwach domowych, których roczne zarobki nie przekraczają pułapu $36 tysięcy (za NYT: Black men raised in the top 1 percent – by millionaires – were as likely to be incarcerated as white men raised in households earning about $36,000). W cytowanym artykule pada inny jeszcze (eufemistyczny) komentarz: “Czarni chłopcy mają problemy z porzuceniem stereotypu murzyńskiego kryminalisty, nawet jeżeli mieszkają w dostatnich warunkach socjoekonomicznych” (Simply because you’re in an area that is more affluent, it’s still hard for black boys to present themselves as independent from the stereotype of black criminality.) Autor opublikował później te wyniki w recenzowanym czasopiśmie (zobacz wykres, artykuł).
(statystyki pochodzą z tekstu Zawy et al. “Race, Wealth and Incarceration”, 2016)
Podsumowując: skład rasowy populacji jest zdecydowanie najlepszym prognostykiem nasilenia przestępczości. Im więcej Murzynów, tym wyższe rejestrowane wskaźniki rozbojów, morderstw i napaści. Pomiary ubóstwa absolutnego, rynkowych stóp bezrobocia czy przywilejów klasowych zazwyczaj albo słabo korelują z przemocą, albo generują niestabilne i niespójne rezultaty (cytat, książka). Konkluzja ta nie ogranicza się tylko do wielkomiejskich jurysdykcji w Ameryce (cytaty, artykuł), ale dotyczy też całej puli hrabstw (cytaty, artykuł) oraz wszystkich pięćdziesięciu stanów (tabela, artykuł / tabela, artykuł / wykresy, raport). Ba, na przekór bezrefleksyjnie powielanym mitom, popularny wśród ekonomistów i socjologów indeks Giniego (papierek lakmusowy rozkładu nierówności dochodowych w danym kraju) również nie sprawdza się jako uniwersalne i systematyczne wyjaśnienie przestępczości (cytaty, macierz korelacji, metaanaliza / cytaty, metaanaliza / wykresy, analiza); nie jest on nawet tożsamy z odczuwaniem frustracji przez ludzi, czyli z faktyczną percepcją nierówności społecznych, która mogłaby ewentualnie napędzać zabijanie (tabela, artykuł). Co gorsza, w przypadku morderstw wnioski, jakie wyciąga badacz, są dodatkowo uzależnione od wyboru źródłowych statystyk: inne rezultaty generują dane ONZ, inne WHO, a jeszcze inaczej wychodzi z bilansów Banku Światowego (wykresy, artykuł). Krótko: rozważania socjoekonomiczne są wewnętrznie sprzeczne i mętne. Nieporównywalnie bardziej rygorystyczne wskazówki odnośnie fenomenu występowania przemocy oferuje zgłębianie ludzkiego genotypu.
Z szerokiego spektrum badań nad udziałem czynników genetycznych w zróżnicowaniu agresji wyłania się obraz, w którym komponent dziedziczny odpowiada za minimum ~50 proc. wspomnianego zróżnicowania (ZGMiS / metaanaliza / cytaty z tego artykuł). Zdolność kontrolowania własnych impulsów i panowania nad stresem (co wiąże się bezpośrednio z wybuchami agresji) także jest w większości dziedziczna (cytat, metaanaliza) – podobnie jak skłonność do antyspołecznych zachowań (cytat, metaanaliza), która w przypadku np. groźnych uczniów manifestuje się karnym wydalaniem ich ze szkół (cytat, artykuł). Dalej: istnieje powszechna zgoda co do tego, że asymetrię w mierzalnej wartości inteligencji u przedstawicieli rasy czarnej i białej można przynajmniej w połowie [1] wytłumaczyć bagażem genetycznym (cytat, sondaż / cytat, metaanaliza / podsumowanie) [2][3][4][5][6], a jak wiadomo, średnia inteligencja wśród członków danej grupy ma potem w sensie praktycznym wymierne przełożenie na jej osiągnięcia cywilizacyjno-militarno-techniczne (cytat, edytorial), indeksy przestępczości (artykuł) tudzież ryzyko aresztowania/uwięzienia (cytat, artykuł) [7] – i to w kompletnym oderwaniu od realiów socjalno-bytowych (cytaty, artykuł).
U podłoża większości aktów przemocy nie leżą problemy ekonomiczne.
Bill O’Reilly jest zbyt łagodny [w krytykowaniu czarnej patologii]. – Don Lemon, CNN (link)
David M. Kennedy, profesor kryminologii z nowojorskiej Wyższej Szkoły Prawa Karnego im. Johna Jaya, odpowiada na pytanie, czy jest możliwa redukcja przestępczości w murzyńskich dzielnicach Ameryki metodą stopniowej poprawy warunków socjoekonomicznych:
Odtwarzacz video
The President Speaker Series – David M. Kennedy (28/03/2014)
Pytanie:Wielu ludzi jest zdania, że przestępczość powinno się zwalczać u samych jej źródeł, niwelując rozwarstwienia społeczne, podnosząc jakość kształcenia młodzieży i tym podobne. Jak to stanowisko współgra z twoim podejściem do zagadnienia?
Odpowiedź: Z racji wychowania i osobistych predyspozycji, jak również z powodu specyfiki wykonywanego zawodu sam byłem onegdaj zwolennikiem takiego myślenia. Światopogląd ten został jednak brutalnie zweryfikowany w połowie lat 80. zeszłego wieku po wizycie w dzielnicy Watts na południu Los Angeles i pięciominutowym spacerze po lokalnym rynku narkotyków. W sytuacji kiedy gangi ostrzeliwują okoliczne budynki, gdy na każdym rogu ulicy toczą się walki o dominacje i gdy czarnoskóre staruszki muszą dosłownie barykadować się we własnych domach z obawy przed grasującymi na zewnątrz młodocianymi oprychami – forsowanie pomysłu, że w takiej sytuacji można podnosić poziom nauczania, sprowadzać inwestorów czy zachęcać ludzi do kupowania nieruchomości albo renowacji już istniejącej zabudowy… Mówimy tutaj o realiach, w których dzieciaki przestają chodzić na lekcje, bo ścieżka wiodąca do ich szkoły przecina terytorium gangu. Zatem czysta idea, że oto można naprawić wszystko u podstaw na drodze polepszenia kondycji socjoekonomicznej, jest w istocie kuriozalna. W takim środowisku nic nie da się zrobić. Doświadczenie to postawiło na głowie całe moje dotychczasowe zapatrywania. Dopóki dzielnice te nie zaznają ukojenia, rozumianego jako brak przestępczości, nigdy nie będzie można otwierać tam szkół, wspierać polityki prorodzinnej czy odbudowywać ekonomii. Nie nakłonisz właściciela supermarketu, aby przeniósł swój sklep do miejsca, gdzie ludzie boją się wyjść z domu na zakupy.
Kennedy sygnalizuje tu udział sprzężenia zwrotnego: aberracyjnie wysoka przestępczość prowadzi do erozji warunków bytowych ludności, co z kolei prowadzi do dalszej eskalacji przemocy. Jego inicjatywy prewencyjne i długoletnie obserwacje sugerują, że znaczna większość napaści / morderstw jest skutkiem okoliczności, na które można wpłynąć bez potrzeby dokonywania super kosztownych reform strukturalnych. Wystarczy jedynie dotrzeć do względnie niewielkiej subpopulacji najbardziej zhardziałych i aktywnych kryminalistów, którzy nakręcają spiralę śródmiejskich strzelanin. Stąd proste wnioskowanie, że korzystne zmiany w sferze gospodarczo-socjalnej są ubocznym produktem malejących chronologicznie wcześniej wskaźników przestępczości, nie zaś wymogiem koniecznym do zainicjowania ich spadku.
Analityk harvardzkiej Szkoły Administracji Publicznej im. Johna F. Kennedy’ego, Thomas Abt, w wywiadzie dla “The Harvard Gazette” (link):
Argumentacja, że w celu zredukowania przestępczości w amerykańskich miastach trzeba w pierwszej kolejności rozwiązać problem biedy, nie jest wspierana przez materiał dowodowy. W rzeczywistości konkluzje w odwrotnym kierunku wydają się bardziej przekonujące. Coraz lepiej rozumiemy, że ekspozycja na przemoc stanowi jeden z podstawowych mechanizmów, utrzymujących ludzi w błędnym kole ubóstwa. Przemoc wpływa na każdy aspekt ich życia – edukację, zdrowie, zatrudnienie, wszystkie te rzeczy na raz.
Obszary zamieszkane przez czarnych w USA nie popadają w ruinę dlatego, że panuje w nich bieda – murzyńskie miasta bankrutują i pogrążają się w ubóstwie, bo ucieka stamtąd kapitał i ewakuuje się baza podatkowa (zjawisko white flight na przykładzie choćby powojennej historii Detroit). W konsekwencji nikt nie chce tych rejonów odwiedzać, nikt nie chce się tam osiedlać, otwierać sklepów, warsztatów, parków, kin czy restauracji. Wszystko w obawie przed atakiem tubylca uzbrojonego w maczetę lub Glocka. Kryminolog Barry Latzer w monografii “The Rise and Fall of Violent Crime in America” wymienia przestępczość (w tym zwłaszcza rozboje) jako główny czynnik izolujący Murzynów od reszty społeczeństwa, utrwalający rasowe stereotypy oraz napędzający oddolne procesy formowania się gett w obrębie amerykańskich metropolii. Ponieważ w USA jest to temat tabu, o którym publicznie nie wolno dyskutować, autor miał problemy z domknięciem książkowego kontraktu (więcej tu).
Naturalnie ofiarami murzyńskiej przemocy padają nie tylko biali czy Azjaci, ale także ci czarni mieszkańcy, którzy mają coś wartościowego do zaoferowania swojej sąsiedzkiej wspólnocie i na skutek szalejącego bandytyzmu zmuszeni są do migracji. Na str. 49 specjalnego wydania chicagowskiego miesięcznika “Ebony” z sierpnia 1979 roku wielkimi literami wybito nagłówek “ZNISZCZENIA W MIASTACH”, pod spodem zaś umieszczono anegdotkę z życia:
Na rogu South Side w Chicago kobieta ucięła sobie pogawędkę z pewnym kioskarzem o swej przyjaciółce. “Nie mogę jej winić. Włamali jej się do domu, ukradli dwa auta z podjazdu, więc wyniosła się na przedmieścia”. Tematem ich rozmowy była czarna przestępczość oraz to, w jaki sposób przyczynia się ona do odpływu klasy średniej z czarnych dzielnic. Równie dobrze owa kobieta mogłaby jednak rozprawiać o tym, jak lokalna przestępczość wymusza na murzyńskich właścicielach zamykanie firm, albo o tym, jak fabryki są przenoszone z dala od miasta, a nawet o tym, jak biedota musi ryglować drzwi w obawie przed kradzieżą. (…)
Innym dość często pojawiającym się nieporozumieniem jest fałszywe przekonanie, że zbrojne bandy w gettach zwalczają się nawzajem z pobudek finansowych (narkotyki, pieniądze):
Odtwarzacz video
00:00
01:38
The President Speaker Series – David M. Kennedy (28/03/2014)
Na przekór obiegowym opiniom nadrzędnym motorem zabijania są prywatne vendetty narosłe wokół z pozoru prozaicznych konfliktów (użycie klaksonu w samochodzie, wypowiedziana mimochodem, głupia odzywka, niewłaściwa kolorystyka obuwia, uszczypliwy komentarz na Facebooku, zbyt głośna muzyka na domówce, zalotne spojrzenie na czyjąś dziewczynę etc.), w których uczestniczą członkowie skłóconych gangów, drobni uliczni dilerzy lub samozwańczy przywódcy osiedlowych klik. Te prymitywne standardy plemienno-honorowej sprawiedliwości dobrze uchwycili dziennikarka śledcza, Jill Leovy, w bestsellerze “Ghettoside: A True Story of Murder in America” [8], twórcy reportażu o murzyńskim getto-folklorze w mieście Wilmington, oraz czarnoskóry rysownik, Aaron McGruder, w animowanym sitcomie “The Boondocks”:
Najbardziej trywialna sprzeczka po czarnej stronie miasta zdawała się ciążyć ku przemocy, jakby pod nieobecność prawa zniknęły alternatywne sposoby rozwiązywania sporów. Mimo że nieuregulowane długi i rywalizacja o dobra materialne albo względy kobiet (to ostatnie szczególnie) były zaczynem wielu zabójstw, do równie banalnych motywów zbrodni należały werbalne zniewagi, posądzenia o bycie policyjną wtyką, pijackie awantury czy klasyka – pojawienie się na imprezie bez zaproszenia. Drobne antagonizmy dzieliły ludność tubylczą na zwaśnione obozy, wyzwalając nieprzerwane ataki odwetowe. (…) Każda uraza skrywała niszczycielski potencjał, eksplodujący w momencie przypadkowego zetknięcia się wrogich frakcji, czy to na rogu ulicy czy w sklepie monopolowym. Pragnienie pomszczenia krzywd było pierwotnym impulsem. (link)
Pyskówki w mediach społecznościowych między nastolatkami często bywają rozwiązywane za pomocą broni palnej. Celem ataku odwetowego może stać się każdy z powodu rzucenia pozornie błahej obelgi pod adresem czyjejś dziewczyny albo prześmiewczej uwagi na temat cudzego obuwia. Jedna strzelanina prowadzi do kolejnej i tak bez końca. “Nie da się o tym nie myśleć przed wyjściem z domu. Czy ktoś mnie dzisiaj postrzeli? Czy zostanę napadnięty i obrabowany?” – pyta 17-letni chłopak, który w śródmiejskich porachunkach stracił brata i najlepszego przyjaciela. (…) Z obawy przed zemstą nikt nie chce rozmawiać z policją nawet o ulicznych strzelaninach dziejących się w środku dnia. Haniebna kultura milczenia blokuje śledztwa, zaniża statystyki wykrywalności i obraca część dzielnic w strefy bezprawia. (link)
Odtwarzacz video
00:00
01:41
“Granddad’s Fight” (sezon 1, odcinek 4)
____________________
[1] Obserwacje na dużych, reprezentatywnych próbach niezmiennie wykazują, że w kontekście amerykańskim przeciętna rozbieżność w ilorazie inteligencji między rasą czarną i białą oscyluje w granicach ~15 punktów (a zatem 1 odchylenie standardowe w rozkładzie empirycznym wyników testów), natomiast średnia rozbieżność między subsaharyjską Afryką a Europą i Ameryką Północną sięga niemal 30 punktów. Zobacz: Warne (tabela, cytaty, artykuł), Jensen & Reynolds (tabela, artykuł), Rushton (tabele, książka), Roth et al. (tabela, metaanaliza), Weiss et al. (cytat, artykuł), Hunt (książka), Frisby & Beaujean (cytat, artykuł), Hu et al. (tabela, artykuł), Lasker et al. (cytat, artykuł) czy Fuerst et al. (cytat, artykuł). Optymistyczne rokowania części badaczy odnośnie stopniowego zanikania międzyrasowych dysproporcji w inteligencji (łączone z “Efektem Flynna”) zawsze były przedwczesne i nieuzasadnione, patrz Rushton & Jensen (cytat, artykuł), Williams (cytat, artykuł), Platt et al. (cytaty, artykuł) czy Nijenhuis & Flier (cytat, metaanaliza).
[2] Nie ma dowodów na to, że do powstania tej dywergencji przyczyniły się okoliczności zewnętrzne (systemowo-środowiskowe). W realiach Ameryki z 15-punktowej różnicy w IQ między osobami pochodzenia europejskiego a potomkami przybyszów z Afryki Subsaharyjskiej ekspozycja na ołów odpowiada za raptem 0.6 punktu straty Murzynów w stosunku do białych (tabela, artykuł). W ogóle badania korelujące ołów z IQ wypluwają totalnie sprzeczne i nielogiczne wyniki: przegląd tekstów z lat 1963-2020 wykazał, że im mniej ołowiu we krwi danej subpopulacji, tym większy jego wpływ na poziom inteligencji jej reprezentantów, co jest oczywistym absurdem (cytat+wykres, link). Co gorsza, istnieje raptem jedna analiza, wykorzystująca instrumenty stosowane w genetyce behawioralnej (familial model, porównywanie rodzeństwa lub bliźniąt) i jej autorzy nie znaleźli żadnych dowodów na przyczynowe oddziaływanie ołowiu na pomiary IQ (wykres). Przy okazji warto wiedzieć, że w roku 2009/10 organizacja zrzeszająca szkoły w Ameryce – College Board – przestała udostępniać wyniki testów egzaminacyjnych SAT (dobra zmienna proxy dla IQ) z podziałem na rasę i dochody, bo dzieci z najbiedniejszych białych rodzin regularnie wykręcały zbliżoną albo lepszą punktację niż dzieci najbogatszych Murzynów (tabela, biuletyn JBHE / tabela, artykuł / cytat+tabela, raport). Nie jest też prawdą, że rankingi SAT czy PISA wśród uczniów (przypominam: dobre proxy dla IQ) odzwierciedlają jedynie status socjoekonomiczny ich rodziców. Skontrolowanie modelu o zamożność/wykształcenie matki i ojca praktycznie w ogóle nie osłabia mocy predykcyjnej tej punktacji. Innymi słowy, jest ona niemal całkowicie niezależna od skali bogactwa (cytat, raport / cytat+tabela, artykuł / cytat, przegląd krytyczny).
[3] Geny wywierają przemożny wpływ na ludzką inteligencję. Analizy robione na bliźniętach i testy pokrewieństwa ujawniają, że u dorosłych dziedziczenie wyjaśnia nawet 80-85 proc. zróżnicowania w poziomie IQ (diagram, artykuł). Z tego też powodu, wbrew popularnym mitom, inteligencji nie da się trwale “podnieść” za pomocą nakierowanych interwencji, treningów poznawczych czy innych kognitywnie stymulujących aktywności (cytat, artykuł / cytat, metaanaliza). Przegląd 39 losowych badań kontrolowanych wykazał, że u dzieci, które poddano wczesnym zabiegom w celu “podbicia” wartości ich IQ (nauka czytania, serwowanie wysokiej jakości pożywienia, rozwiązywanie łamigłówek etc.), efekt korzyści w postaci “dodatkowych punktów” zanikał stopniowo po zamknięciu eksperymentów (cytat+wykresy, metaanaliza). Fenomen “zanikania” zaobserwowano również w przypadku osób adoptowanych, które po wejściu w dorosłość opuściły rodzinny dom i “oddaliły się” od rodziców adopcyjnych (cytat+wykres, artykuł). Ingerencja na wczesnym etapie rozwoju dziecka jest o tyle uzasadniona, że im człowiek starszy, tym coraz bardziej doniosła rola genów w profilowaniu zdolności umysłowych kosztem czynników środowiskowych (wykres, artykuł / wykres, artykuł / wykres, metaanaliza). Proces ten nosi nazwę “Efektu Wilsona” (artykuł). Uwaga ta ma fundamentalne znaczenie dla poprawnego interpretowania wniosków z badań klinicznych/interwencyjnych. Otóż wszystkie rezultaty otrzymane na “dziecięcych próbach”, ale bez kontynuacji w okresie pełnoletnim, powinny być z automatu traktowane w kategoriach manipulacji.
[4] Alternatywna hipoteza, którą często zaprzęga się do argumentacji o ukrytych powodach tego, czemu Murzyni (oraz inne “stygmatyzowane” mniejszości) wykręcają dużo niższą punktację w testach umiejętności kognitywnych, jest tzw. “zagrożenie stereotypem” (ST), czyli fenomen psychologiczny, polegający na zredukowaniu potencjału intelektualnego we wszelkiego rodzaju zadaniach u osób obciążonych negatywną cechą i aktywnie świadomych jej istnienia. Spekuluje się, że efekt ten zachodzi w praktyce poprzez wywoływanie reakcji stresowej, która prowadzi z kolei do niedowładu motywacji i zachwiania sprawności pamięci roboczej. Problem w tym, że wpływ motywacji (np. finansowej) na wyniki testów jest statystycznie pomijalny (w najbardziej optymistycznym wariancie odpowiada za różnicę rzędu ~2.5 pkt IQ, zatem mieści się w granicach standardowego błędu pomiaru), natomiast oddziaływanie ST, mimo znacznego upływu czasu od pierwszej publikacji w temacie z roku 1995, jest notorycznie błędnie interpretowane w tekstach naśladowców (cytat, artykuł). Co ważniejsze, szansa uzyskania pozytywnych rezultatów (wspierających hipotezę o ST) w czterech pionierskich eksperymentach Steele’a & Aronsona była niewiarygodnie niska i, jak policzono, wynosi zaledwie 1.4 proc. Już tylko ten detal w oderwaniu od reszty powinien zapalić diodę ostrzegawczą u komentatorów w kwestii jakości oryginalnego źródła (cytat, książka – rozdział 30). Ogólnie rzecz biorąc, im mniej realistyczne otoczenie (np. laboratorium), tym prawdopodobieństwo otrzymania konkluzji na korzyść ST wzrasta; w warunkach symulujących rzeczywistość, znaczenie ST maleje niemal do zera, co sugeruje, że nie mamy do czynienia z namacalnym, autentycznym zjawiskiem (cytat, metaanaliza).
[5] Cenna uwaga: wśród specjalistów od inteligencji panuje konsensus, że eksperymenty, które ją mierzą, są maksymalnie obiektywne, czytaj: nikogo nie dyskryminują i nie są skrzywione na niekorzyść kolorowych mniejszości (tabela, artykuł).
[6] Regularnie można usłyszeć w rozmowach dyletantów, że “istnieje wiele rodzajów inteligencji” (MI – multiple intelligences) oraz że “wytrwałość” w dążeniu do celu tudzież “cechy osobowościowe” człowieka są ważniejsze niż IQ w przewidywaniu jego sukcesów życiowych. Opinie te nie mają podstaw empirycznych – w większości są jedynie paranaukowymi spekulacjami, które nigdy nie przechodzą procesu niezależnej replikacji. MI stanowi klasyczny wręcz przykład neuromitu (cytat, artykuł / cytat, metaanaliza / cytat, książka), natomiast uniwersalny, pięcioczynnikowy model osobowości (tzw. Wielka Piątka albo Big Five), na który składają się ekstrawersja, ugodowość, sumienność, neurotyczność i otwartość na doświadczenia, posiada znacznie mniejszy potencjał prognostyczny aniżeli inteligencja (cytat, artykuł). Ta sama konstatacja dotyczy cechy charakteru zwanej potocznie “wytrwałością” (grit) – jej moc prognostyczna blednie w porównaniu z inteligencją generalną (tabela+cytaty, artykuł). Przy okazji: analiza długofalowa dowodzi, że wychowanie, które dzieci odbierają w domu od rodziców, bardzo słabo koreluje z ich osobowością/charakterem (definiowanym w ramach Big Five). Ów związek jest niewielki i statystycznie pomijalny (cytaty, artykuł).
[7] W tym miejscu pojawia się czasami argument, że negatywna korelacja między statystykami przestępczości a ilorazem inteligencji to konsekwencja banalnego faktu, że “debile” częściej dają się złapać policji niż kryminaliści o pospolitym lub wyższym IQ. Sprawdzono tę hipotezę i uzyskano ambiwalentne wnioski (za: link / przeciw: link). Warto jednak doprecyzować, że autorzy, którzy otrzymali rezultaty wspierające DDH, potwierdzili, iż w realnym świecie oba zjawiska są prawdziwe i nie muszą się wzajemnie wykluczać: inteligencja ma ewidentnie przyczynowy związek z przestępczością i jednocześnie osoby mniej inteligentne narażone są na zwiększone ryzyko aresztowania.
[8] Uprzedzając: Jill Leovy nie przełamuje w tej książce żadnego tabu, przeciwnie – wyznaje te same bezpieczne “prawdy wiary”, które stanowią sedno światopoglądu wszystkich największych producentów narracji w Ameryce: za murzyńskie morderstwa winę ponoszą rzecz jasna “białe diabły” i stworzone przez nich “dyskryminujące, opresyjne prawa”. Oto jak autorka racjonalizuje sobie zabijanie, gwałty, rozboje oraz przemoc międzyrasową w wykonaniu czarnych: Być może nie wszystkim wydaje się oczywiste, że bezkarność białych krzywdzących czarnych przyczynia się do wzrostu liczby morderstw wśród czarnych. Jednak gdy ludzie zostają pozbawieni ochrony prawnej i znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, prawdopodobieństwo, że zwrócą się przeciwko sobie, rośnie, a nie maleje. (link).
21 milionów. Dwie drogi dla Polskiwww.21milionow.pl Z rozdziału: Inteligencja, frakcja bystrych a integracja
[Warto kupić, ja umieszczam przecież ułomki.M. Dakowski]
Możemy w uproszczeniu wyróżnić cztery grupy krajów ze względu na strukturę rasową i przeciętny iloraz inteligencji: kraje Azji Wschodniej – ze średnim IQ około 105, kraje zamieszkane przez Europejczyków – o średniej bliskiej 100, kraje o przewadze ludności murzyńskiej – o IQ około 70 i cała reszta świata – o IQ na poziomie 85 punktów.
Dla Polski mediana wyników to 92, średnia arytmetyczna 96,5. Sam Lynn przyjmuje, uwzględniając także wyniki w edukacji (testy PISA), poziom 96,1. A teraz zastanówmy się, co naprawdę mówią te średnie: 85 czy 70 określające przeciętny poziom inteligencji całych wielkich części świata, licznych narodów. […]
Tabela 9. Wyniki badań inteligencji (IQ) w wybranych krajach
Kraj
Liczba badań
Zakres Min.-Maks.
Mediana/ średnia
Uwagi
Kraje Azji Wschodniej
105,5
Chiny
10
101–113
105,5
Hongkong
9
103–120
106
chińska enklawa
Japonia
23
100–113
105
Korea
4
100–113
106
Mongolia
1
100–100
100
Singapur
2
103–114
108,5
74% Chińczycy
Tajwan
12
100–110
105
chińska enklawa
Kraje ludności europejskiej
98
Argentyna
5
93–102
96
>80% Europejczycy
Australia
5
93–100
98
Austria
2
98–101
99,5
Belgia
3
99–103
99
Bośnia
1
94–94
94
Bułgaria
2
91–94
92,5
Chorwacja
3
90–104
99
Czechy
3
96–100
98
Dania
2
97–99
98
Estonia
2
98–100
99
Francja
5
94–102
98
Grecja
5
88–97
92
Hiszpania
5
94–102
97
Holandia
4
99–107
100
Irlandia
11
87–97
93
Islandia
1
101–101
101
Izrael
8
89–97
95
Kanada
4
97–100
100
Litwa
3
90–96
92
Niemcy
10
90–107
99
9 testów 97–107
Polska
5
90–106
92
Śr.arytm.96,6
Rumunia
2
88–94
91
Rosja
2
96–97
96,5
Serbia
3
88–98
89
Słowacja
3
96–100
98
Słowenia
5
95–103
96
St. Zjednoczone
5
97–100
98
Szwecja
3
97–104
99
Szwajcaria
3
101–104
101
Ukraina
1
95–95
95
Węgry
2
95–98
96,5
Wielka Brytania
2
100–100
100
Włochy
8
76–103
97
7 testów 90–103
Kraje Azji Południowo-Wschodniej
87.5
Bangladesz
1
81–81
81
Filipiny
2
86–94
90
Indie
14
78–88
82
Indonezja
4
86–87
87
Malezja
2
85–92
88,5
Pakistan
4
82–86
84
Tajlandia
3
87–91
88
Wietnam
1
94–94
94
Kraje Ameryki Łacińskiej
84
Boliwia
1
87–87
87
Brazylia
7
84–92
89
Dominikana
1
82–82
82
Ekwador
3
82–89
88
Honduras
1
81–81
81
Kolumbia
2
83–84
83,5
Meksyk
3
87–88
88
Paragwaj
1
84–84
84
Portoryko
2
83–84
83,5
Wenezuela
1
84–84
84
Kraje arabskie, Bliskiego Wschodu
84
Arabia Saudyjska
2
78–80
79
Egipt
3
77–83
81
Iran
4
80–89
83,5
Jemen
2
81–85
83
Jordania
3
82–86
84
Kuwejt
2
86–87
86,5
Libia
3
78–86
85
Maroko
6
75–85
84
Oman
2
81–87
84,5
Syria
2
83–83
83
Tunezja
1
84–84
84
Turcja
4
84–96
88,5
Z.E. A.
1
83–83
83
Kraje Czarnej Afryki
70.5
Etiopia
6
64–86
69
5 testów 64–70
Gambia
2
60–64
62
Ghana
5
62–77
70
Jamajka
3
60–71
67
92% Murzyni
Kenia
7
63–87
74
6 testów 63–78
Kongo
5
64–75
73
4 testy 73–75
Kongo (Zair)
9
62–82
68
8 testów 62–74
Malawi
1
60–60
60
Nigeria
10
69–87
71
Senegal
2
67–74
70,5
Sudan
12
64–86
77,5
Tanzania
3
60–78
72
Zimbabwe
2
71–72
71,5
Mediana (średnia) dla regionów to mediana średnich krajowych Źródło: Na podstawie Lynn R., Vanhanen R., Intelligence A Unifying Construct for the Social Sciences, s. 392-419.
Porównajmy z sobą trzy kraje: państwo o 40-milionowej liczbie mieszkańców i przeciętnym IQ 100; państwo liczące 200 milionów ludzi o przeciętnym IQ 85 i trzeci kraj – z IQ 70 i też liczący 200 milionów mieszkańców. W pierwszym z nich osób ponadprzeciętnie utalentowanych, o IQ powyżej 130, będzie 900 tysięcy, w pięć razy ludniejszym drugim kraju będzie ich 270 tysięcy, a w tym trzecim będzie już tylko 6 tysięcy osób o IQ powyżej 130. A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: który z tych trzech krajów osiągnie najwyższy poziom rozwoju, stworzy najwięcej wynalazków, osiągnie najwyższy poziom technologiczny? I pytanie drugie: w którym z nich istnieje większe ryzyko, że pogrąży się w biedzie i chaosie? Te trzy kraje mogłyby być reprezentowane kolejno przez Polskę, Pakistan i Nigerię.
Od razu uściślijmy, że choć przytoczone wielkości są przybliżone, ich dokładność jest wystarczająca dla celów wywodu, oddając skalę różnic. Jeżeli już, to przytoczone obliczenia różnice raczej zaniżają na niekorzyść Polski. Gdyby wyrysować mapę ludności świata, uwzględniając tylko osoby o najwyższych poziomach zdolności, czyli potencjalnych kreatorów i wynalazców, to świat wyglądałby nagle zupełnie inaczej. Nasz kraj miałby na takiej mapie poczesne miejsce, tak jak większość krajów Europy czy Stany Zjednoczone, ale dominowałyby jednak Chiny, Japonia, Korea. Kraje pasa Azji Południowo-Wschodniej, kraje arabskie i państwa Ameryki Łacińskiej jawiłyby się o wiele mniejsze, niż ze względu na wielkość populacji wydają się dziś. Czarna Afryka praktycznie by zniknęła. Tak jak od czasów dekolonizacji znika pod względem gospodarczym.
Teoria frakcji bystrych (smart fraction theory) została zaproponowana anonimowo przez naukowca ukrywającego się pod pseudonimem La Griffe du Lion. Mówi ona, że to zasoby intelektualne, czyli grupa ludzi na wysokim poziomie zdolności do przyjmowania i przetwarzania wiedzy, stanowią prawdziwą bazę i zaplecze dla powodzenia kraju. Owa wąska grupa posiada zdolności do dobrego zarządzania, innowacyjności, możności opanowania wysokich technologii, ich obsługi i dalszego rozwoju. Pozornie nieduże różnice w średnim IQ narodów czy ras są w odniesieniu do ludzi wybitnie uzdolnionych bardzo istotne. Frakcja bystrych, w zależności od wybranego do jej zdefiniowania poziomu inteligencji, przy kilkunastu punktach różnicy w przeciętnej inteligencji między populacjami, może być proporcjonalnie kilkukrotnie lub nawet kilkunastokrotnie mniej lub bardziej liczna.
Inteligentni ludzie to cenny zasób, który można zmarnować lub źle wykorzystać, jeżeli kraj ma wadliwy system społeczny czy gospodarczy. Tyle że system zawsze można jeszcze zmienić, a manipulować przy ludzkiej inteligencji jest znacznie trudniej. Jeśli zabraknie rezerwuaru ludzi wybitnych, to nawet najlepszy system nie pomoże. Najlepsze schematy organizacyjne w firmie, najmądrzejsze rozwiązania ustrojowe w państwie, to przecież tylko szkielet, to forma, którą trzeba wypełnić treścią. Jaki schemat organizacyjny, jaki ustrój będzie poprawnie działać, gdy wypełnimy go idiotami lub choćby tylko ludźmi niezbyt lotnymi? Zbudujmy uniwersytet, kupmy najlepszy sprzęt laboratoryjny, nowoczesne wyposażenie audio-video i sprzęt komputerowy i zatrudnijmy wykładowców o przeciętnym poziomie inteligencji, a gmachy napełnijmy studentami o inteligencji i zdolnościach mającego trudności ucznia szkoły średniej. Sam sprzęt na Nagrodę Nobla nie zapracuje, a tak to właśnie może wyglądać obecnie w wielu krajach.
Zawodu i pozycji nie dostaje się jedynie za wynik testu na inteligencję, ale istnieje szereg badań, dzięki którym dla krajów takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania zebrano dane o przeciętnym IQ w zawodach, grupach profesji, według osiągniętego wykształcenia. Prace najbardziej twórcze wykonują – oraz przełomu w technologii i nauce dokonują z zasady ludzie obdarzeni wybitnym intelektem. Również zarządzanie wielkimi organizacjami czy strukturami technicznymi, biurokratycznymi, finansowymi opiera się na ludziach o odpowiednich zdolnościach intelektualnych. Nawet praca inżyniera, nauczyciela czy menadżera średniego szczebla zajmujących stanowiska zawodowe, których w nowoczesnym społeczeństwie są miliony, wymaga z reguły ponadprzeciętnej inteligencji w odniesieniu do naszej, europejskiej średniej.
Ilu ludzi zdolnych do podjęcia tego typu pracy znajdziemy w populacjach o średniej inteligencji 70? A tak się ona kształtuje w wielu krajach Czarnej Afryki. Jak kraje te miałyby zbudować nowoczesne społeczeństwo i gospodarkę bez ludzi o takim potencjale? Czy mogą to osiągnąć, obsadzając stanowiska profesorskie i menadżerskie swoją intelektualną elitą, której iloraz inteligencji nie przekracza 100 punktów? Czy wyniknie z takich decyzji personalnych coś innego niż katastrofa? Czy możemy się dziwić, że w krajach afrykańskich katastrofa jest stanem permanentnym?
I jeszcze jedna dygresja, tym razem optymistyczna. Polska właśnie przez zasób ludzi inteligentnych, czyli przez posiadanie licznej frakcji bystrych, ma wszelkie predyspozycje, aby z czasem zająć ważne i eksponowane miejsce w cywilizacyjnym porządku świata. Potrzeba do tego z jednej strony dobrego „software’u”, czyli utrzymania naszej kulturowej tożsamości poprzez zatrzymanie kolejnej fali marksistowskiej ideologii, która tym razem zalewa nas dla odmiany z Zachodu.
A z drugiej strony należy chronić nasz genetyczny „hardware”, czyli nasz potencjał do generowania nieprzeciętnie utalentowanych jednostek. Można to uczynić przez ochronę naszej genetycznej tożsamości. Nasi przodkowie zostawili nam skarb. Nosimy go w sobie, w naszym kulturowo-genetycznym kodzie.