Rząd rozpoczął prace nad przepisami. Która kochanka członka ma być lepiej opłacana.

Rząd rozpoczął prace nad nowymi przepisami. Wilk: „Ustawa »kochanka+« coraz bliżej”

10.10.2024 wilk-ustawa-kochanka-coraz-blizej

Jacek Wilk. Konfederacja.
Jacek Wilk. / foto: screen YouTube: namzalezy.pl

„Ustawa »kochanka+« coraz bliżej” – napisał mec. Jacek Wilk w swoich mediach społecznościowych. Prawicowy prawnik wyjaśnił, skąd taka nazwa dla nadchodzących zmian prawnych.

Jacek Wilk ma na myśli prawo, które miałoby wprowadzać parytety płciowe na stanowiskach pracy. „W zarządzie lub radzie nadzorczej nie będzie mogło być ani za mało kobiet, ani mężczyzn. Rząd rozpoczął właśnie prace nad przepisami wprowadzającymi parytet płci w największych spółkach giełdowych. Jest to implementacja unijnej dyrektywy w tej sprawie” – informuje portal Prawo.pl.

„Ucieszą się z niej oczywiście faceci-menedżerowie, bo jeśli to kretyńskie prawo zmusi ich do wywalania z pracy innych facetów i zatrudniania w ich miejsce kobiet – to sięgną rzecz jasna przede wszystkim po te (to wszak logiczne), które są pod ręką i się słuchają – czyli żony, matki i kochanki właśnie (po kochanki – z wiadomych względów – najchętniej), a że taka kochanka będzie teraz utrzymywana na koszt firmy, a nie tego faceta (pensja za członkostwo w organach), to tylko się cieszyć” – komentuje mecenas.

Wilk przewiduje także konflikty po wprowadzeniu nowego prawa:

„Oczywiście mogą się na tym tle pojawić spory między facetami-menedżerami o to, czyja kochanka ma być teraz na pensji czlonka rady nadzorczej, albo zarządu, ale zawsze się można tu jakoś dogadać – np. wprowadzając instytucję kochanki (płatnej) rotacyjnej” – pisze.

Mecenas zadaje też pytanie, „czy kochanki będą z tej ustawy zadowolone”. „Niektóre pewnie tak – bo będą się mogły chwalić koleżankom, że zostały członkami organów firm. Ale – nie oszukujmy się – większość by wolała raczej chodzić dalej do kosmetyczki, a nie przesiadywać godzinami na nudnych posiedzeniach rad nadzorczych czy innych zarządów; mogą się więc z tego powodu pojawić po ich stronie dąsy, kaprysy i pretensje kierowane (słusznie!) do sponsorów, ale ci i z tym problemem zapewne nauczą się rychło skutecznie walczyć – okresowe bonusy lub służbowy samochód z kierowcą dla znudzonej członkini na pewno skutecznie zaleczą nudę i frustrację wywołaną koniecznoścìą siedzenia przez taką damę na posiedzeniach” – stwierdza.

„Generalnie poziom zarządzania firm oczywiście spadnie przez to dramatycznie – a przez to konkurencyjność firm europejskich będzie dołować jeszcze bardziej względem świata – ale kto by się tym przejmował, skoro można będzie mieć – całkowicie legalnie – kochanicę na koszt firmy” – dodaje.

„Pamiętajmy też, że – w razie naprawdę palącej konieczności – zawsze można będzie sięgnąć po ostateczne działanie ratunkowe dla tonącej firmy: któryś z menedżerów-chłopów (ustalony np. w drodze losowania) zacznie się nagle utożsamiać jako baba i sprawa załatwiona. Oczywiście uciecha z płatnej kochanki wtedy odpadnie (choć wszak i tutaj nie można wykluczyć sytuacji specjalnych – np. relacji homo między takimiż chłopami udającymi baby), ale w końcu czego się nie robi, gdy trzeba ratować tonącą firmę” – pisze na koniec prawnik.

Rozbieram z uwagą podmiankę

Stanisław Michalkiewicz rozbieram-z-uwaga-podmianke

“Demokraci” spod ciemnej gwiazdy, czyli Volksdeutsche Partei, Trzecia Noga Szymona Hołowni i Lewizna w podskokach przywracają praworządność w naszym bantustanie metodą “na rympał” – jak mawiają gitowcy. Nawiązuję do kminy, bo nowy minister kultury, przesunięty na to stanowisko z bezpieki, czyli pan Bartłomiej Sienkiewicz, na podstawie pozorów legalności, których dostarczyła sejmowa uchwała, posłał do telewizji… No właśnie – tu  zdania są podzielone.

Na mieście krążą fałszywe pogłoski, że to przyjaciele pana ministra ze sfer zorganizowanej przestępczości, którym jednak zaprzeczają inne fałszywe pogłoski, że to są płomienni szermierze praworządności, przypadkowo ozdobieni złotymi łańcuchami z tombaku na byczych karczychach, w czarnych skórzanych marynarach – takich samych, w jakie ubrani byli bezpieczniacy, którzy w 2003 roku, podczas “rewolucji róż” w Gruzji jednymi drzwiami wyprowadzali prezydenta Edwarda Szewardnadze, podczas kiedy inni, w takich samych marynarach, drugimi drzwiami wprowadzali Michała Saakaszwiliego.

Skąd się tam wzięli – tajemnica to wielka, chociaż pewnego śladu dostarcza nam osoba Michała Saakaszwiliego. Ten awanturnik według wszelkiego prawdopodobieństwa, był amerykańskim agentem, zainstalowanym przez CIA w Gruzji, kiedy prezydent Bush przekonał się, że nie powinien przeciągać struny w konflikcie z grandziarzem Sorosem i obmyślił dla niego gruzińskie alimenty, w miejsce utraconych rosyjskich.

Tedy zaraz po rewolucji róż w Tbilisi wylądował czarterowy samolot z Londynu, którym pod fałszywym nazwiskiem przyleciał Borys Abramowicz Bieriezowski, żeby się zorientować, ile z tej całej Gruzji można wyciągnąć. Widocznie jednak lustracja nie wypadła zbyt dobrze, bo jeszcze tego samego roku na Ukrainie wybuchła rewolucja – tym razem “pomarańczowa”. Aaaa, Ukraina to co innego! Borys Abramowicz Bieriezowski chciał nawet przyjąć tamtejsze obywatelstwo, ale coś się stało, że nie przyjął, a potem wziął i umarł.

Przypominam tamte wydarzenia, bo mamy sytuację podobną. Po marcowym spotkaniu w Waszyngtonie, na którym prezydent Józio Biden pozwolił niemieckiemu kanclerzowi Scholzowi, by Niemcy urządzały Europę po swojemu, okazało się, że nie ma rady, że Polska musi w związku z tym znowu przejść pod kuratelę niemiecką. A skoro tak, to na politycznej scenie naszego bantustanu musi dokonać się podmianka.

No i się dokonała tym łatwiej, że Amerykanie już wcześniej zdecydowali się spuścić PiS z wodą, instalując w charakterze jasnego idola pana Szymona Hołownię, któremu patronuje z dyskretnego cienia pan Michał Kobosko. No i doszło do podmianki, przy czym Niemcy byli ostrożniejsi, niż poprzednio i na wszelki wypadek zadbali, by mniej wartościowy naród tubylczy postawić przed prawidłową alternatywą. Po jednej stronie stanął pan Mateusz Morawiecki, odnotowany dwoma pseudonimami operacyjnymi w STASI, a po drugiej – Donald Tusk, też odnotowany, tyle, że tylko jednym pseudonimem. Czegóż chcieć więcej?

Więc kiedy podmianka się dokonała, a pan prezydent zaprzysiągł gabinet Donalda Tuska z licznymi „feministrami”, w Warszawie wyznaczyli sobie rendez-vous przedstawiciel CIA i szef Mosadu, pod pretekstem złapania Kataru. Dlaczego uznali, że Katar najlepiej złapać w Warszawie? Tajemnica to wielka, ale może nie aż tak wielka, bo to mógł być tylko pretekst, a tak naprawdę rendez-vous miało na celu odpowiednie przygotowanie podmianki, żeby nie było tak, jak podczas “ciamajdanu” 16 grudnia 2016 roku.

Wtedy Amerykanie jeszcze nie pozwolili Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, toteż w wigilię “ciamajdanu”, 15 grudnia, przyleciał do Warszawy prawa ręka Trumpa, Rudolf Giuliani, przeprowadził z Naczelnikiem Państwa Jarosławem Kaczyńskim rozmowę ostrzegawczą – bo w końcu CIA coś tam przecież musi wiedzieć – no i odleciał do Ameryki. W związku z tym “ciamajdan” spalił na panewce, co Naszą Złotą Panią z Berlina zniechęciło do walki o demokrację w Polsce i po gospodarskiej wizycie w Warszawie 7 lutego 2017 roku, kazała walczyć o praworządność – co obowiązuje do dnia dzisiejszego, a nawet się nasila.

Tym razem Niemcy lepiej przygotowali podmiankę, działając w porozuminiu i z CIA i z Mosadem, a w dodatku, w momencie, gdy walka o praworządność zaczęła wchodzić w decydującą fazę, to znaczy – gdy pan minister Sienkiewicz, przesunięty z bezpieki na kulturę, wysłał osiłków o byczych karkach, żeby do telewizyjnego vaginetu wprowadzili pana mecenasa Piotra Zemłę – wysłali do Warszawy Reichsleiterkę od praworządności, panią Verę Jurovą – żeby przypilnowała, by wszystko szlo zgodnie z planem.

To rewolucyjna praktyka, podczas gdy rewolucyjnej teorii dostarczył mój faworyt, kwiat światowej jurysprudencji, pan prof. Wojciech Sadurski. Pan profesor, z zagadkowych powodów jest bardziej szczery, niż inni krętacze, więc nie owijając w bawełnę oznajmił, że nie ma rady, tylko gwoli przywrócenia praworządności trzeba zacząć łamać konstytucję, to znaczy – trzeba łamanie konstytucji kontynuować, tyle, że ze słusznych pozycji, podczas gdy PiS łamał ją z pozycji głęboko niesłusznych. A jakie pozycje są słuszne?

To proste, jak budowa cepa; słuszne, a nawet jedynie słuszne są pozycje demokratyczne. Jak tylko ktoś zajmie demokratyczne pozycje, to nie tylko może łamać konstytucję, ale i lokować oponentów w dołach z wapnem – bo nie ma takich poświęceń, których nie można by dokonać w imię demokracji. Te doły z wapnem to na razie pieśń przyszłości, kiedy w ramach rewolucyjnej praktyki Generalnego Gubernatorstwa głos zabierze “towarzysz Mauzer”, a na razie, jeśli w ogóle poleje sie jakaś krew, to raczej tylko z nosa,

Pan prezydent Duda, którego uczestnicy bezpieczniackego rendez-vous w Warszawie chyba nawet nie poinformowali o swojej obecności w naszym bantustanie, skwapliwie korzysta z okazji, by siedzieć cicho i kiedy osiłkowie instalowali pana Zemłę w vaginecie, zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, żeby uradziła, jakby tu wygrać wojnę na Ukrainie.

Najwyraźniej pan prezydent nie ma większych zmartwień,  bo wprawdzie jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, nie jest do końca pewien, czy jakaś siła zbrojna posłuchałaby jego rozkazów, gdyby były one sprzeczne z uzgodnieniami poczynionymi między reprezentantem CIA i przedstawicielem Mosadu.

W tej sytuacji lepiej siedzieć cicho, kierując się  wskazówką Adama Mickiewicza, który napisał, że “kto tam, gdzie trzeba, zamilczy roztropnie, a wytrwa, choć pod młotem – celu swego dopnie”. A jakiego celu pragnie dopiąć pan prezydent? Oczywiście prestiżowej posady w NATO lub ONZ – czego bez protekcji Naszego Najważniejszego Sojusznika uzyskać niepodobna.

Jest praworządność i praworządność socjalistyczna

„Jest praworządność i praworządność socjalistyczna”

Stanisław Michalkiewicz. 18.11.2023 nczas-praworzadnosc-socjalistyczna

W jednym z najnowszych komentarzy, które pojawiły się na kanale Stanisława Michalkiewicza na YouTubie, publicysta skomentował możliwe scenariusze tworzenia nowego rządu.

– Pan kierowniczek Sejmu wielce czcigodny Szymon Hołownia przerwał posiedzenie Wysokiej Izby do bodajże 25 listopada, kiedy to Pan premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić skład nowego rządu. Pan premier Morawiecki zapowiada, że będą wielkie zmiany – rozpoczął Michalkiewicz.

– Nie wiem, jak to należy rozumieć. Moim zdaniem o wielkich zmianach to można by mówić wtedy, gdyby Pan premier Morawiecki powołał tzw. rząd fachowców spoza Sejmu – tzn. złożony w całości ze starych kiejkutów – wskazał.

– To wielu ludziom wydaje się mało prawdopodobne, ale przypominam, że pewien precedens już był. Był taki rząd, na którego czele stał Pan Marek Belka. Do tego rządu nie przyznawało się żadne ugrupowanie parlamentarne, a ten rząd nie tylko uzyskał wotum zaufania, ale rządził jak gdyby nigdy nic. Inna rzecz, że Pan Marek Belka miał aż dwa pseudonimy operacyjne – przypomniał.

– No ale Pan Mateusz Morawiecki też miał dwa pseudonimy operacyjne – i to nawet lepsze – w tym sezonie politycznym – dodał.

– Ciekaw jestem, co by Donald Tusk na taki rząd powiedział, czy odważyłby się podnieść zbrodniczą rękę na rząd złożony ze starych kiejkutów. Myślę, że by się przynajmniej głęboko zamyślił przed podjęciem decyzji – ocenił.

Przypomniał, że w 2008 roku ówczesny premier Tusk „zadarł ze starymi kiejkutami, to stare kiejkuty wsadziły go na aferę hazardową i nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby pomocnej dłoni nie podała mu Nasza Złota Pani, załatwiając mu nagrodę im. Karola Wielkiego, a potem – na wszelki wypadek – mocną ręką przenosząc go na brukselskie salony, gdzie zrobiła z niego człowieka”.

Dodał, że Tusk „miałby się nad czym zastanawiać”. – Tym bardziej, że mógłby przyjść do niego ktoś starszy i mądrzejszy i powiedziałby tak jemu: wiecie, rozumiecie Tusk, wy się cieszcie, że żywy, zdrowy i tu nic nie kombinujcie, nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa, tzn. my będziemy musieli przypomnieć wam, skąd wam wyrastają nogi” – dodał.

– Być może, że Pan Morawiecki nie wpadnie na taki pomysł, tylko taktownie ustąpi Donaldu Tusku, że tak powiem, pola. No i wtedy Donaldu Tusku będzie tworzył rząd. Co ten rząd nie zrobi? Wszystkich będzie dusił gołymi rękami, a przede wszystkim neosędziów – skwitował.

Jak podkreślił – mimo iż sędziowie podlegają tylko ustawom – koalicja już zapowiedziała, że rozwiąże tę kwestię uchwałami. Prezydent Duda zaś zapewniał, że uchwały będzie wetował.

– No widać, że powrót do praworządności będzie bardzo zabawnie wyglądał, bardzo osobliwie. Ale oczywiście judenrat „Gazety Wyborczej” taką drogę na skróty popiera, bo jest praworządność i praworządność socjalistyczna. Więc teraz będzie praworządność nie tylko socjalistyczna, ale narodowo-socjalistyczna, dlatego że jak się ta nowelizacja traktatu lizbońskiego powiedzie, to Polska będzie Generalnym Gubernatorstwem w IV Rzeszy. A jakie mogą obowiązywać zasady w Generalnym Gubernatorstwie? Narodowo-socjalistyczne, to chyba oczywiste – podsumował Stanisław Michalkiewicz.

50 lat Cyrku Polskiego czyli elita przy władzy

50 lat Cyrku Polskiego czyli elita przy władzy

Izabela Brodacka, 18 listopada 2023

W 1970 roku, w 25 rocznicę powstania Sejmu, na ulicach Warszawy pojawiły się plakaty z tekstem „25 lat Cyrku Polskiego”. Na rozkaz rozjuszonej komunistycznej władzy specjalne grupy porządkowych zdzierały te plakaty, choć nie była to bynajmniej akcja małego sabotażu opozycji, a tylko zwykły zbieg okoliczności.  

Sale różnych szacownych instytucji niejedno w historii widziały. W październiku 1960 r. Nikita Chruszczow na Sali obrad ONZ walił butem w pulpit. W 2015 roku Bronisław Komorowski podczas wizyty w japońskim parlamencie najpierw wszedł w butach na fotel spikera, a później przywoływał generała Stanisława Kozieja słowami: “chodź, szogunie”. W październiku 2016 roku polityk brytyjski Steven Woolfe wdał się w bójkę z kolegą z partii Mike’m Hookem. Do incydentu doszło podczas spotkania wewnętrznego członków UKiP. (Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) w związku z decyzją deputowanego, który postanowił zmienić partyjne barwy i dołączyć do brytyjskich Torysów. W 2000 roku Gabriel Janowski zatruty podstępnie podanymi mu narkotykami skakał po ławach sejmowych i został wyniesiony z sali obrad przez straż marszałkowską.

Jednak takiego cyrku jakim jest obecny Sejm polski nigdy nie widzieliśmy.

Marszałkiem Senatu została Małgorzata Kidawa- Błońska. To przedstawicielka prawdziwej elity intelektualnej. Zdystansowała głębią swych wypowiedzi nawet Ewę Kopacz Trzeba pamiętać, że Ewa Kopacz jest autorką rewolucyjnej koncepcji wyginięcia dinozaurów, zgodnie z którą dinozaury wytłukli kamieniami pierwotni ludzie. Fakt, że pomiędzy erą w której żyły dinozaury a pojawieniem się homo sapiens jest różnica kilkudziesięciu milionów lat dla Ewy Kopacz nie ma najmniejszego znaczenia. To prawdziwy przewrót kopernikański w geologii i antropologii. Ewa Kopacz niewątpliwie otrzyma nagrodę Nobla, a przynajmniej doktorat honoris causa Uniwersytetu Makerere. Na ministra finansów KO proponuję niejakiego Ryszarda Petru. Petru jak pamiętamy wsławił się stworzeniem całkowicie nowej algebry. Zgodnie z jej prawami 3=6. Gdy Petru ujawni pozostałe aksjomaty swojej algebry niewątpliwie też zasłuży na nagrodę Nobla.

Marszałkiem Sejmu został Szymon Płaczliwy zwany odtąd Szymonem Rotacyjnym albo ze względu na szczególną urodę – laleczką Chucky. Jak mówią złośliwi ex-katolik i ex- talent. Wśród wicemarszałków jest Krzysztof Bosak ex- tańczący z wilkami (przepraszam, ex-tańczący z gwiazdami) oraz pani Dorota Niedziela z KO. Jako priorytet swojej działalności pani Dorota postuluje przeforsowanie wpuszczania psów do budynku Sejmu i do ogrodów sejmowych Dodajmy, że pies pani Doroty – jak sama oznajmiła wyborcom – waży tylko 4,5 kilograma czyli tyle co duży kot. Mogłaby go właściwie przemycać pod swetrem. Piesek pani poseł miał poza tym prekursora, słynną Sabę marszałka Ludwika Dorna. Saba, niby sznaucer, swobodnie przechadzała się po Sejmie, była wyprowadzana przez borowców i doczekała się nawet inwokacji prezydenta Kwaśniewskiego. Brzmiała ona mniej więcej tak ( cytuję z pamięci): „ Ludwiku Dornie, psie Sabo, błagam, nie idźcie tą drogą”. Pani Dorota będzie mogła się oczywiście powołać również na precedens Incitatusa, którego cesarz rzymski Kaligula uczynił senatorem. Incitatus mieszkał w marmurowej stajni, jadł ze żłobu z kości słoniowej, nosił uprząż wysadzaną drogocennymi kamieniami, chodził okryty purpurą i miał do dyspozycji osiemnastu służących. Pies Pani Doroty ma więc przed sobą wielką przyszłość a ona sama bardzo wiele do zrobienia dla społeczeństwa.

Wśród senatorów widzimy Rafała Grupińskiego z KO oraz Michała Kamińskiego. Rafał Grupiński to człowiek orkiestra. Był ministrem, wydawcą, pisarzem, członkiem licznych rad i fundacji. Wchodził w skład Rady Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie lecz zasiadał również kiedyś w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Handlowego AGROPOL w Sokołowie. Michał Kamiński to taki Jaś Wędrowniczek ( bon mot zapożyczyłam od Witolda Gadowskiego) polskiej sceny politycznej. Z pewnością będzie mógł wykorzystać swoje doświadczenie w transferach.

Jak Państwo widzą piszę tylko o wybitnych postaciach. Bardzo ciekawie wygląda droga życiowa i polityczna Włodzimierza Karpińskiego. Karpiński przebywający w więzieniu w związku z aferą śmieciową w Warszawie obejmuje mandat europosła, który chroni go przed prokuratorem. Nic nowego – mecenas Giertych ukrywający się przed prokuratorem za granicą też zostaje posłem co daje mu chwilowo ochronę przed zbytnią dociekliwością śledczych. Mecenas Giertych z racji wykształcenia i praktyki kryminalnej ma najwyższe kwalifikacje aby zostać ministrem sprawiedliwości. To słuszna droga. Najlepszym ekspertem w sprawie podpaleń jest przecież piroman -z atem piromana powinno się zatrudniać jako naczelnika Straży Pożarnej. Jak wiadomo hakerów zatrudnia się do walki z przestępstwami komputerowymi.

Do ustawowej walki z hejtem w Internecie może być zatem powołany Krzysztof Brejza – jak sam podaje- zawód senator. Teraz będzie podawał- zawód poseł. Pamiętam jak za czasów komuny zaśmiewaliśmy się z pewnego generała lotnictwa, który w sądzie podał jako swój zawód – generał. Pomimo, że ten generał wysłał na pewną śmierć dwóch lotników większość społeczeństwa nabrała do niego sympa

tii. Powszechnie wiadomo, że większość ludzi zdecydowanie woli osoby śmieszne od poważnych. Nie bez przyczyny, swego czasu, gwiazdą internetowych filmików stał się niejaki Kononowicz z Białegostoku, lansowany przez internautów na prezydenta RP. Ludzie wolą również na ogół niezamierzony talent komiczny od profesjonalnego rozbawiania. Podobny jak pan Kononowicz talent miał niegdyś Władysław Gomułka.

Niezamierzony, lecz duży efekt komiczny to również jedyne rozsądne wyjaśnienie niesłabnącego poparcia dla Donka, pomimo braku jakichkolwiek realnych tego podstaw. Donek to specjalista najwyższej klasy. Swą pokerową twarzą mógłby konkurować z Buster Keatonem. A jego sejmowa drużyna obok profesjonalnych błaznów ma wielu utalentowanych amatorów.

Najlepszy rząd

Najlepszy rząd

7 listopad, 2023 Katarzyna Treter-Sierpińska katarzyna-ts-najlepszy-rzad

Dawno, dawno temu, a konkretnie w 1991 roku, w Opolu, Janusz Gajos wygłosił monolog o kulturze. Był to wykład z punktu widzenia bywalca pijalni piwa, a wnioski były następujące: nie wchodzić do muzeum, omijać biblioteki, won z kina i teatru. Bonusem do tych porad była ocena Konkursu Chopinowskiego i odpowiedź na pytanie, który pianista jest najlepszy. Odpowiedź brzmiała tak:

To ogólnie jest tajemnica, bo to te jury tam kombinuje. Ale na mój rozum nie jest najlepszy taki, co tak wpadnie jak poparzony, zagra tego kawałka i poleci. Powagi trochę. Lepszy jest taki, co tak wejdzie powoli, popatrzy tu, popatrzy tam, żeby mu papierkami nie szeleściły. Ważne jest, żeby łysy nie był, bo musi tym łbem zarzucić. Jak kłaków nie ma, to czym będzie zarzucał? Wejdzie, popatrzy tu, popatrzy tam, łbem zarzuci, przyjrzy się na tego czarnego krokodyla z patykiem w gębie. Stołka se poprawi, ogony od fraka ryms. Usiądzie. Szpony do góry. Popatrzy po mankietach, czy pozapinane, po pazurach, czy poobcinane. Ręce do góry i się koncentruje: „Wyłączyłem te żelazko, czy nie wyłączyłem? Wyłączyłem”. Paluchy powygina tam i z powrotem. W paluchach mocny musi być strasznie, bo jak by mu ta klapa znienacka spadła, to do końca życia roboty nie ma. Znowu szpony do góry, po mankietach, po pazurach i… już jest pewien, że se tego stołka za blisko przysunął. Odsuwa. Jak kręcony jest, to pokręci tam i z powrotem. Znowu ogony od fraka ryms. Siądzie, łbem zarzuci, szpony do góry, po mankietach, po pazurach. Bo najlepszy jest taki, któren w ogóle nie zagra.

=======================

W listopadzie 2023 roku znaleźliśmy się w sytuacji, do której powyższa analiza pasuje jak ulał. Na pytanie: „Jaki będzie najlepszy rząd dla Polski?” odpowiedź brzmi: „Najlepszy będzie taki rząd,  któren w ogóle nie powstanie”. Wystarczy popatrzeć na możliwe opcje i nie sposób nie zgodzić się z tą tezą. Bo co mamy do wyboru? Z jednej strony dżuma, z drugiej strony cholera. A my w środku. I zaczyna się spektakl.

W poniedziałek (6.11.2023) prezydent Andrzej Duda wygłosił orędzie, w którym poinformował, że postanowił powierzyć misję sformowania rządu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. – Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu – powiedział.

Premier Morawiecki popatrzył tu, popatrzył tam, łbem zarzucił i napisał na Twitterze: 15 października Rodacy opowiedzieli się za parlamentem, w którym nie dominuje jedna partia, ale w którym dominować ma współpraca. Misja, jaką powierzył mi prezydent Andrzej Duda  to wielki zaszczyt, ale i wyzwanie. Dziękuję prezydentowi za zaufanie. Zapraszam do współpracy wszystkich parlamentarzystów, którzy na pierwszym miejscu stawiają Polskę.

Jeśli ktoś zastanawia się, jak elegancko napisać, że dostało się wyborczego kopa w dupę, to już ma odpowiedź. Trzeba napisać, że wolą ludu nie jest dominacja jednej partii, lecz dominacja współpracy. I dlatego premier Morawiecki jest do takiej współpracy gotowy. Z kim? Z Polskim Stronnictwem Ludowym, które kusi stanowiskiem premiera dla Władysława Kosiniaka-Kamysza. W takim rządzie Morawiecki bardzo chętnie zostałby ministrem, o czym 5 listopada zapewnił w wywiadzie dla Interii.

Co na to Kosiniak-Kamysz? Popatrzył po makietach, popatrzył po pazurach, skoncentrował się i mówi: Nie. Polacy wskazali: Trzecia Droga, nie trzecia kadencja PiS. To jest dla nas jednoznaczna odpowiedź.

A żeby oprawa tej deklaracji była odpowiednio podniosła, Kosiniak-Kamysz wygłosił ją w Wierzchosławicach, czyli miejscu urodzenia Wincentego Witosa, do którego PSL przykleiło się jak wiadomo co do okrętu. Efektem tego przyklejenia jest taki oto twitterowy wpis Kosiniak-Kamysza: Dziś w Wierzchosławicach, kolebce Ruchu Ludowego, podczas #ZaduszkiWitosowe oddaliśmy hołd Wincentemu Witosowi, jednemu z ojców niepodległości i premierowi naszej wolności. Jesteśmy wierni Jego testamentowi – nie ma sprawy ważniejszej niż Polska.

Najlepszym komentarzem do deklaracji Kosiniaka-Kamysza jest to, co Kargul powiedział Pawlakowi, gdy ten wmawiał mu, że pastowana świnia wygląda jak dzik: „Żeby ja był bleszczaty choć na jedno oko, to by może uwierzył”. Niestety bleszczatych w Polsce nie brakuje i można im wmówić wszystko. Byle tylko z odpowiednim zadęciem i w odpowiednich dekoracjach.

Wracając do ewentualnego rządu PiS-PSL – wygląda na to, że z tej mąki chleba nie będzie. Morawiecki nie zbierze większości i przejdziemy do etapu drugiego, czyli rządu tworzonego przez dotychczasową opozycję z Donaldem Tuskiem na czele. Po ośmiu latach postu zacznie się rozdzielanie fruktów, a w tak szerokiej koalicji głodnych nie brakuje. Trzeba więc będzie nakarmić tych wszystkich krewnych i znajomych królika. Oczywiście karmienie będzie odbywać się pod wzniosłymi hasłami „powrotu demokracji”, „przywracania praworządności”, „dbałości o prawa kobiet i osób LGBT” oraz „walki z nienawiścią”. Skok na kasę zawsze musi być opakowany w takie dyrdymały, żeby lud uwierzył, iż dzieje się to dla jego dobra i pomyślności.

Na razie Tusk nie jest jeszcze oficjalnie kandydatem na premiera, ale już udał się z wizytą gospodarską do ludu, który przyczynił się do tego, że takim kandydatem zapewne wkrótce zostanie. Wizyta gospodarska odbyła się we wrocławskiej pizzerii, która w wieczór wyborczy karmiła czekających w kolejce do urn mieszkańców dzielnicy Jagodno. Jak relacjonują media „przewodniczący PO zjadł podczas spotkania pizzę Burrinara z kalabryjskim salami spianata, śmietankową burratą, pomidorkami datterini i sosem sriracha mayo”. Wizytę Tuska w pizzerii transmitowała Gazeta Wyborcza, a przewodniczący PO ubogacił konsumpcję takim oto oświadczeniem:

Zobaczcie to słowo, które właściwie straciło swą siłę, świeżość i znaczenie. Słowo „solidarność”. Ten prosty gest z Manii Smaków z Krzyków z pizzerii. I ta samoorganizacja ludzi, którzy postanowili sobie nawzajem pomóc. I to nie ze względów politycznych. Odwiedziłem dziś tych, którzy wam pomagali. Oni mówili przecież, że nikogo z was nie pytali, na kogo głosujecie. Pizzę dostawał ten, który był głodny, a nie ten, który miał taki czy inny pogląd polityczny. Te małe, te takie skromne, ale uderzające jak światło słońca lekcje godności, solidarności, wzajemnej pomocy. Te kilka godzin tu u was było tak różne od tych ośmiu lat, od tej ciemności, od takiego nastroju coraz bardziej ponurego, od tego upadku wzajemnej życzliwości. To było coś w jakimś sensie jeszcze ważniejszego niż sam wynik. Chociaż za wynik wam tutaj w Wojszycach i w Jagodnie i w całym Wrocławiu i w całym Dolnym Śląsku chciałem wam bardzo, bardzo podziękować.

Szczerze mówiąc, nie umiem ocenić, kto opowiada większe farmazony: Morawiecki czy Tusk. Kto słucha jednego i drugiego, i kto wierzy jednemu lub drugiemu, ten sam sobie krzywdę robi. Jeden pieprzy o „dominacji współpracy”, drugi o „lekcji godności”. A ciemny lud łyka te bajki jak gąsior kluski. I wierzy, że Tusk rozliczy Morawieckiego, a Morawiecki Tuska. Tymczasem FitFor55 wjeżdża na pełnym gazie, na co zgodził się Morawiecki, a co Tusk będzie realizował. Chyba, że zdarzy się cud i będziemy mieli najlepszy rząd. Czyli taki, który w ogóle nie powstanie.

Chłopcy pracują! W 2022 roku Ministerstwo Finansów przyznało sobie 79 mln zł premii i nagród. W MSZ 28 mln zł.

Chłopcy pracują! W 2022 roku Ministerstwo Finansów przyznało sobie 79 mln zł premii i nagród. W MSZ 28 mln zł.

Na podst.: https://kronika24.pl/niewiarygodne-w-2022-roku-ministerstwo-finansow-przyznalo-sobie-79-mln-zl-premii-i-nagrod-w-msz-az-28-mln-zl/

64 mln zł nagród i premii dano pracownikom oraz funkcjonariuszom MF. Zaś 15 mln zł osobom z kierownictwa.

I to za wprowadzenie m.in. nieudolnego „Polskiego ładu”.

Oczywiście MF tłumaczy się naiwnie, że to nie było za ten „ład”.

Polska i świat jest w kryzie ekonomicznym spowodowanym m.in. wysoką inflacją czy [wspieraniem. MD] wojną na Ukrainie. A władza jak zawsze przyznaje sobie milionowe nagrody.
Miliony Polaków żyje w ubóstwie i ledwie wystarcza im pieniędzy na przeżycie, a władza żyje sobie w luksusach! Hańba!

W MSZ urzędnicy przyznali sobie „skromne” nagrody: W samym 2022 roku tych nagród było 27,5 mln zł.

MF – Pracownikom wypłacono premie i nagrody brutto w wysokości:

2019 rok – 62,2 mln zł,

2020 – 3,54 mln zł,

2021 – 50,7 mln zł,

2022 – 63,7 mln zł.

=======================

Szczegóły – w oryg., mnie nudzi. MD

Ustawka PiS?„Ochrona ludności” prowadzi do totalnej dyktatury. Trader21

Ustawka PiS? Wprowadza WIELKI RESET?

Ochrona ludności” prowadzi do totalnej dyktatury”. Trader21

https://nczas.com/2022/10/04/ta-ustawa-pis-u-wprowadza-wielki-reset-

– Jeśli masz nazwę „ochrona ludności”, to tak naprawdę jest stryczek dla tej ludności. Im piękniejsza nazwa, tym gorszy efekt jak np. Demokratyczna Republika Konga – stwierdził autor bloga Independent Trader w rozmowie z redaktorem portalu Biznes Misja – Cezarym Głuchem.

Głuch pytając blogera u stawę „O ochronie ludności”, którą chce wprowadzić pisowski rząd w Warszawie, zapytał, czy to jest ten „wielki reset”. – Czy to się zbliża? – zapytał dziennikarz.

Trader21 twierdzi, że ta ustawa, „podobnie jak #WielkiWał”, została „napisana przez kogoś z góry, a osoba, którą się podaje, to jest tak zwany frontman”.

– To jest ustawa która zmierza ewidentnie do totalnej dyktatury. Jeśli ktoś uważa, że my dalej żyjemy w demokracji, no to niech sobie dalej żyje w swojej bańce – uważa ekspert.

Publicysta twierdzi jednak, że ustawa w tym kształcie „na pewno nie przejdzie”. – To jest sondowanie znowu tego, jak daleko mogą się posunąć – stwierdza Trader21.

Bloger sądzi jednak, że ustawa w okrojonej formie zostanie przepchnięta. – Żeby on w ogóle nie przeszła, to ludzie musieliby zacząć się buntować i wychodzić na ulice. A żeby to robili, to musimy ich uświadomić, jakie są zagrożenia – mówi publicysta.

A jakie są? Jeśli ustawa zostanie uchwalona, to Rada Ministrów, ale też premier czy wojewoda, będą mogli ograniczyć prowadzenie działalności gospodarczej bez wypłaty odszkodowań.

Nawet w ocenie skutków regulacji stwierdzono, że ustawa będzie miała znaczący wpływ na przedsiębiorców. Mimo to nie skierowano jej do konsultacji społecznych z środowiskiem przedsiębiorców.

Uchwalenie projektu oznaczałoby brak rekompensat za straty firmy spowodowane decyzjami rządu. Jest to o tyle ciekawe, że w czasie pandemii PiSowski rząd nie ogłaszał stanu klęski żywiołowej, tylko ogłoszono stan epidemii właśnie po to, by nie płacić odszkodowań. Po wejściu w życie antywolnościowej ustawy, władza nie musiałaby się już tym przejmować.

Jeśli projekt przejdzie, a rząd ogłosi stan klęski żywiołowej, to państwo będzie mogło zawiesić lub zakazać prowadzenia przedsiębiorcy określonej działalności, nakazać prowadzenie innej, a także oddelegować pracowników do różnych prac i wprowadzić zakaz podwyższania cen lub ustalić stałe ceny.

Warto tu zaznaczyć, że przez stan „klęski żywiołowej” aparat władzy w Warszawie nie musi rozumieć jedynie pandemii lub katastrof. Powodem do wprowadzenia tego stanu mogą być na przykład niedobory energii lub gazu.

Ograniczenie w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela bez wypłat odszkodowań można uznać za krok niebezpiecznie zbliżający Polskę do dyktatury i oddalający nas od podstawowych standardów państwa prawa. Odszkodowania także często powstrzymywały rządzących przed wprowadzaniem bezmyślnych ograniczeń.

=======

[VIDEO] – w oryg. MD

40 milionów Vateuszka [ludzi Q!] w gotowości

Katarzyna Treter-Sierpińska 13 czerwiec, 2022 https://wprawo.pl/katarzyna-ts-40-milionow-w-gotowosci/

W poniedziałek (13.06.2022) premier Mateusz Morawiecki udał się do Myszkowa, gdzie wziął udział w uroczystości odsłonięcia muralu Jerzego Kurpińskiego ps. „Ponury” oraz otworzył pneumatyczną strzelnicę sportową. Wygłaszając przemówienie z tej okazji premier oświadczył: Jeżeli Rosji kiedykolwiek przyjdzie do głowy, aby zaatakować Polskę, to Kreml musi wiedzieć, że jest u nas 40 milionów Polaków gotowych, aby stanąć z bronią w ręku i bronić swojej Ojczyzny – oświadczył Morawiecki.

Po takim dictum trudno oprzeć się wrażeniu, że na czele polskiego rządu stoi człowiek, który stosuje zasadę „pleć pleciugo, byle długo”, przy czym plecie takie androny, że nie wiadomo już jak to traktować. Czy Morawiecki stracił kontakt z rzeczywistością, czy też robi sobie jaja wierząc, że „ciemny lud” i tak to kupi? Jedno jest pewne: to, co klepie premier zwyczajnie ośmiesza Polskę. Jeżeli Morawiecki odgraża się Rosji, powołując się na 40 milionów Polaków gotowych dać zbrojny opór Rosji, to reakcją Rosji muszą być salwy śmiechu. Dlaczego? Zacznijmy od tego, że w Polsce jest ok. 38,5 milionów Polaków, czyli o półtora miliona mniej niż miałoby stawić ów opór w przypadku ataku. Co prawda polska diaspora liczy ok. 21 milionów, ale raczej nie należy oczekiwać, że dla Ojczyzny ratowania rzucą wszystko i przyjadą walczyć z Rosjanami. Pozostajemy więc przy 38,5 milionach, z których w wieku kwalifikującym do udziału w stawianiu oporu, czyli 20-65 lat, jest 25 milionów. Jeśli doliczymy nastolatki w wieku 15-19 lat to w sumie mamy trochę ponad 27 milionów. Z czego połowa to kobiety. A zatem opowiadając o 40 milionach Polaków „gotowych, aby stanąć z bronią w ręku” premier Morawiecki najwyraźniej ma na myśli również niemowlęta, dzieci w wieku szkolnym oraz seniorów. I to obu płci.

Oczywiście „dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał Hydrze, ten młody zdusi Centaury”, ale nie jest to zjawisko powszechne. Można powiedzieć, że jest to zjawisko tak wyjątkowe, iż podołał mu jedynie Herakles, który w dziesiątym miesiącu życia udusił gołymi rękami dwa ogromne węże. Jeśli premier Morawiecki oczekuje, że polskie niemowlaki będą gołymi rękami dusić rosyjskich sołdatów, to chyba ma coś nie tak z głową. Co do stawiania oporu przez seniorów, Morawiecki najwyraźniej nasłuchał się ukraińskich opowiastek propagandowych i jako siłę bojową widzi staruszki rzucające słoikami ogórków w drony oraz serwujące nieprzyjacielowi zatrute pierożki.

Reasumując: premier Morawiecki będzie miał „40 milionów Polaków gotowych, aby stanąć z bronią w ręku”, jeśli wydrukuje ich sobie na drukarce 3D. Opowiadanie bajek na strzelnicy w Myszkowie nie zmieni sytuacji. A jeśli prezydent Putin przyjąłby tę samą metodę liczenia siły, to ma on 144 miliony Rosjan gotowych, aby zaatakować Polskę. I do tego ma bombę atomową.

Przejdźmy teraz do kolejnej kwestii, czyli umiejętności strzeleckich społeczeństwa polskiego. Według badania Maison and Partners dla Fundacji WEI z lutego 2022 roku, 62% dorosłych Polaków nie potrafi obsługiwać broni palnej. Pod względem liczby sztuk broni na mieszkańca jesteśmy na 166. miejscu na świecie. Na 100 Polaków przypada obecnie zaledwie jedna sztuka broni, podczas gdy w Czechach jest to 16 sztuk, w Niemczech – 30, w Finlandii i Szwajcarii 40, a w USA – 90. W sumie liczba posiadaczy broni w Polsce to ok. 170–180 tys. osób. Tak w praktyce wygląda te mityczne 40 milionów gotowych dawać zbrojny opór Rosji. Pytam się: czym? Nożami kuchennymi? Tłuczkami do mięsa? Czy Morawiecki nie zauważył, że czasy, gdy Dawid zabijał Goliata przy pomocy kamienia wyrzuconego z procy, już dawno minęły?

Kolejna kwestia to gotowość do walki. Według badania opublikowanego przez Fundację WEI, 66% dorosłych Polaków chce w razie wojny bronić Ojczyzny, z czego 49% ma na myśli działania niewymagające aktywnej walki, a 17% – walkę na froncie. To oznacza, że ok. 4 mln dorosłych Polaków w wieku 18–65 jest gotowych chwycić za broń. Przynajmniej deklaratywnie. Weryfikację tej liczby stanowiłyby faktyczne działania zbrojne. Ale nawet jeśli liczba ta nie ulegałby znaczącemu zmniejszeniu, to mówimy o czterech milionach gotowych do walki z bronią w ręku, a nie o 40 milionach. Rozumiem, że premier Morawiecki mógł przeszacować tę siłę, ale – na litość Boską – nie dziesięciokrotnie! Jeśli polska strategia obronna wygląda tak, jak opowieści Morawieckiego, to nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.

Jest takie polskie powiedzenie, które niedawno cytował prezydent Andrzej Duda, czyli „nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz”. To powiedzenie idealnie pasuje do przemówienia premiera Morawieckiego wygłoszonego w Myszkowie z okazji otwarcia strzelnicy. Opowiadanie o 40 milionach Polaków gotowych do dawania oporu Rosji z bronią w ręku, to właśnie takie straszenie, którego straszony nie musi się bać, ale może je wyśmiać. Tym bardziej, że gdy Morawiecki pręży muskuły, których nie ma, Zachód przebiera nogami, żeby powrócić do biznesów z Rosją. I prędzej, czy później do tego dojdzie. Żadne buńczuczne przemówienia Dudy i Morawieckiego nie zmienią realiów, a te są takie, że Zachód jest gotów oddać Rosji część terytorium Ukrainy, żeby Putin „wyszedł z twarzą” i zakończył „operację wojskową”. Jeśli ktoś jest tym zaskoczony, niech przypomni sobie, jak nasi zachodni alianci wywiązali się z gwarancji sojuszniczych w 1939 roku i co zrobili w Teheranie w 1943 roku oraz w Jałcie w 1945 roku. W świetle tych ustaleń, które już w 1943 roku oddawały Polskę Stalinowi, Powstanie Warszawskie było nie tylko samobójstwem z militarnego punktu widzenia, ale również politycznym absurdem. Tym bardziej bolesnym, że alianci nie poinformowali polskiego rządu o ustaleniach teherańskich. Dlaczego? Dlatego, że ze względu na odbywające się jesienią 1944 roku w USA wybory prezydenckie, na prośbę prezydenta Roosevelta liczącego na głosy Polonii amerykańskiej utajniono postanowienia wielkiej trójki w kwestii polskiej. Polska została sprzedana i żadna ofiara krwi tego nie zmieniła.

Gdy dziś słyszę, jak premier Morawiecki potrząsa szabelką opowiadając o 40 milionach Polaków gotowych stanąć z bronią w ręku, to nóż mi się kieszeni otwiera. Psim obowiązkiem premiera Polski jest zadbać o to, żeby nie narażać życia Polaków. Tymczasem Morawiecki i cała ekipa rządząca zachowują się jakby chcieli wepchnąć Polskę w wojnę, w której nie mamy szans na wygraną. I do tego wmawiają Polakom, że jak nie rzucimy się na Rosję dziś, to Rosja rzuci się na nas jutro. Zapominają tylko dodać, że ich plan zakłada de facto wywołanie III wojny światowej. W takim wypadku Polska jest w strefie zgniotu, a Zachód nie będzie umierał za Warszawę. Pora przyjąć to w końcu do wiadomości.

========================

mail:

Pani KTS nie oglądała wypowiedzi PMM na żywo, bo gdyby oglądała, jej wpis byłby jeszcze ostrzejszy i jeszcze bardziej obnażający premiera RP. Otóż parę zdań przed owymi “40 milionami gotowymi do obrony” PMM był łaskaw powiedzieć, że rząd właśnie pracuje nad ustawą o warunkach dostępu do broni palnej! Czyli rząd pracuje nie nad powszechnym dostępem Polaków do broni palnej tylko o jakichś innych niż do tej pory ograniczeniach! Kiedy po chwili usłyszałam o tych 40 milionach .. pomyślałam: wariat, sklerotyk, czy kukła?

Dworczyk – żeby za profanację Matki Boskiej „Piorunem” – ciebie piorun z Nieba nie trafił.

Piotr Stępień 16.05.2022 https://prawy.pl/120004-dworczyk-zeby-za-profanacje-matki-boskiej-piorunem-przypadkiem-cie-piorun-z-nieba-nie-trafil-felieton/

Sporo prominentnych działaczy ma korzenie wybitnie góralskie, ale oczywiście chodzi o miłujących pokój górali ze wzgórz Golan. Dotyczy to od zawsze ministerstw finansów, spraw zagranicznych, a ostatnio także premiera i szefa telewizji. Co do katolicyzmu to często bywa on wśród polityków partii rządzącej mocno bezobjawowy. Tak od wielu lat jest w temacie aborcji, gdzie PiS używa tej kwestii instrumentalnie do różnych machloi politycznych.

Dlatego ostatni wyskok ministra Dworczyka może nie dziwić. Otóż szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk udostępnił na swoim koncie na Twitterze grafikę Matki Boski w mundurze, z polską flagą na ramieniu i… z przenośnym zestawem przeciwlotniczym Piorun. I to już jest prawdziwe przegięcie „pana ministra”.

Matka Boska strzela do Rosjan

Maryja ubrana jest w szaty niebiesko-żółte, nawiązujące ewidentnie do flagi Ukrainy. trzyma w ręku przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy produkcji polskiej, czyli Przenośny Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy „Piorun”. Cała grafika została opatrzona napisem: „Św. Piorun chroniący ukraińskie niebo”. Sama grafika jest bluźnierstwem, a udostępnianie jej ze strony ministra to skandal, pokazujący jak poważnie ów prominentny polityk PiS traktuje swój „katolicyzm”.

Co na to katolicy?

Na sprawę zwrócił uwagę ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

„Kolejna profanacja symboli religijnych. Tym razem w wydaniu nie lewicowych agitatorów, a ministra @michaldworczyk od @PremierRP @MorawieckiM, który idzie w ślady towarzysza Che Guevary. @agencja_KAI @Gosc_Niedzielny @Pch24pl @Stacja7pl” – napisał na swoim twitterze ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Ojciec Święty Jan Paweł II odrzucał koncepcję Chrystusa z karabinem

Ojciec Święty Jan Paweł II odrzucał koncepcję Chrystusa z karabinem, ale co tam jacyś katole. Teraz dla nominalnie „polskich” polityków to Ukraina jest świętością. Nie Matka Boska, nie Chrystus i nie Polska. Ojciec Święty Jan Paweł II w dniu 28 stycznia 1979 roku zwracając się do latynoskich biskupów powiedział: „Obraz Chrystusa polityka, rewolucjonisty, wywrotowca z Nazaretu nie zgadza się z katechezą Kościoła (…) I tylko pełna wiara w Chrystusa, takiego jakiego ukazuje go Kościół, pozwala na prawdziwą służbę człowiekowi”.

Superexpress broni ministra

Kiedy taki szmatławiec jak „Superexpress” broni ministra pisząc: „Wydaje się, że w ten sposób Dworczyk chciał przekazać, że Ukraina jest pod opieką Matki Boskiej i chroni napadnięty przez Rosjan niewinny kraj? Być może” to Dworczyk powinien się poważnie nad sobą zastanowić. Na dodatek także rozmaici lewacy i antychrześcijanie bronią ministra. A kto z kim przestaje takim się staje. Dworczyk – żeby cię za profanację Matki Boskiej przypadkiem jakiś Piorun nie trafił. Tylko taki zwyczajny – z Nieba.

[w całości to wygląda tak:

Komisja Europejska potrąca “kary” za Turów i Izbę Dyscyplinarną z należnych Polsce funduszy unijnych. Rząd daje ciała [naszego].

13 kwiecień 2022 https://wprawo.pl/komisja-europejska-potraca-kary-za-turow-i-izbe-dyscyplinarna-z-naleznych-polsce-funduszy-unijnych/

Zgodnie z zapowiedzią z 8 lutego 2022 roku Komisja Europejska potrąca z należnych Polsce funduszy unijnych kary nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości za niezamknięcie kopalni Turów i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Do 13 kwietnia 2022 roku Komisja potrąciła 45 z 68 mln euro kary za Turów oraz 69 ze 161 mln euro kary za Izbę Dyscyplinarną, przy czym ta druga kara rośnie o milion euro dziennie.

W lutym rzecznik rządu Piotr Muller oświadczył, że Polska „skorzysta z możliwych środków prawnych, aby odwołać się od tych planów Komisji Europejskiej”.

Jednak od 8 lutego do 13 kwietnia do TSUE nie wpłynęły żadne polskie wnioski, ani skargi na działania Komisji w kwestii egzekucji kar. Zapisany w traktatach termin na złożenie takich dokumentów wynosi dwa miesiące.

Ponieważ polski rząd nie reaguje na wezwania do zapłaty kar, Komisja Europejska potrąca kolejne raty, pomniejszając przelewy funduszy unijnych. W kwietniu należy spodziewać się potrącenia kolejnych 42 mln euro za Izbę Dyscyplinarną. Nie oznacza to bezpośrednich strat dla beneficjantów programów m.in. z polityki spójności w Polsce, ponieważ straty musi przejąć budżet państwa.

Źródło informacji: dw.com