Magia Brauna i strach szabesgojów

Magia Brauna i strach szabesgojów

Autor: AlterCabrio, 31 października 2025

W tym kontekście należy odczytywać nie tylko to, co dzieje się we Wrześni, ale w ogóle główne procesy, zachodzące w Polsce. Ktoś bowiem sobie uznał, że odpocznie sobie na naszej ziemi, którą nazwał Ukropolin. W tym celu należy jednak pozbawić Polaków władztwa nad własną ziemią, a żeby to było trwale skuteczne, nie wystarczy fizycznie to władztwo odebrać, należy jeszcze spowodować zmiany mentalne, tak, aby Polacy nie chcieli swojej ziemi odzyskać, żeby w ogóle nie chcieli mieć niczego, żeby jedyne, czego pragnęli to być szamaszami i szabesgojami, a docelowo aby w ogóle nie było już ludzi, którzy mogliby sobie kiedyś przypomnieć, że to ich dawne ziemie, aby w ich duszach nigdy nie zabrzmiało wezwanie z Roty: „Odzyska ziemi dziadów wnuk”, a nad wszystkim aby nigdy więcej nie uniosło się potężne „Tak nam dopomóż Bóg”.

−∗−

Zdjęcie tytułowe: LINK

Magia Brauna i strach szabesgojów

Mieszkańcy krainy nad Wisłą nawet nie zdają sobie sprawy, jaka afera ich ominęła. Rzecz nabrzmiewała w mieście Wrześni.

Wielkopolskie to miasto słynne jest z tego, że w latach 1901-1902 Polacy stawili zacięty opór germanizacji szkoły i nauczania religii. Dzielne dzieci, prawdziwie wspierane przez swoich rodziców i sąsiadów, a wszyscy duchowo prowadzeni przez wikariusza wrzesińskiej fary p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Stanisława Biskupa Męczennika, Jana Laskowskiego.

Oddolny opór maluczkich, ludzi najmniej ważnych w wielkim imperium, rosnącym w potęgę, które niedługo później miało zburzyć Europę, odbił się szerokim echem we wszystkich zaborach i w całej Europie, co zostało nagłośnione przez Henryka Sienkiewicza i Marię Konopnicką. Ten symboliczny, a jakże potężny opór polskich dzieci z wielkopolskiego miasteczka, mający wszelkie cechy heroizmu stał się kanwą do powstania nieoficjalnego hymnu Polski: Roty, do tekstu Marii Konopnickiej i muzyki Feliksa Nowowiejskiego. Pieśń ta do dziś nie pozwala Polakom pogrążyć się w marazmie, beznadziei i zombicznym letargu ciepłej wody w kranie.

Czytaj też:

O czym niedobra mówić i dlaczego

Tak ta historia brzmi w polskich duszach, i nikomu o dobrej woli nie przyszłoby do głowy, że w wolnej Polsce ktoś z polskim obywatelstwem śmiałby tą pamięć Polakom wydzierać.

Tymczasem korzystając z braku wiedzy i licznych wolności, którymi zawsze cieszyli się ludzie w państwie polskim ktoś właśnie na to się poważył. W mieście Wrześni jest oto Fundacja Dzieci Wrzesińskich (z nazwą pisaną gotykiem o kroju zbliżonym do używanego w Prusach na początku XX wieku). Trudno dopatrzyć się w działalności Fundacji odniesień do słynnych Dzieci Wrześni, walczących z germanizacją. Jest za to inna inicjatywa: „Louis Lewandowski – Wrzesiński Ambasador Kultury Muzycznej”. Upamiętnia ona życie i twórczość Louisa (Lazarusa, Łazarza) Lewandowskiego, o którym Wikipedia pisze, że był niemieckim muzykiem i kantorem. Ów Niemiec żydowskiego pochodzenia narodził się we Wrześni w 1821 r. a zmarł w Berlinie w 1894 r. W wieku 12 lat wyjechał z Wrześni do Berlina, aby studiować muzykę i rozwijać karierę muzyczną. Zyskał pewną sławę w muzycznym środowisku żydowskim jako utalentowany kompozytor i kantor, działający na polu muzyki synagogalnej w duchu judaizmu reformowanego.

Tą osobę z kręgu niemieckojęzycznej kultury żydowskiej współcześnie uznano we Wrześni za „dziecko Wrześni” i teraz czci się pamięć tego człowieka. Robią to władze Fundacji w porozumieniu z władzami miasta, władzami wrzesińskich szkół, władzami wrzesińskiej świątyni, za pieniądze Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, pod patronatem prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka. W ramach nowej pamięci historycznej postanowiono urządzić dwa uroczyste koncerty: w dniu 25 października 2025 r. w auli Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza, a w niedzielę 26 października w kościele wrzesińskim, tym samym, gdzie wikariuszem był bohaterski kapłan ks. Jan Laskowski. W prezbiterium wrzesińskiej fary zabrzmieć miały utwory Louisa Lewandowskiego, komponowane dla synagogi, w języku niemieckim, w tym pieśń chanukowa. Wykonawcami miały być połączone chóry dziecięce z Wrześni i Berlina i zespół muzyczny z berlińskiej synagogi.

Pisałem o tym obszernie w artykule zamieszczonym na portalu dorzeczy.pl: LINK

Wiele treści i zamiarów można tam dostrzec, o czym piszę w w/w artykule. Nie jest to bynajmniej wyjątek, wydarzeń jakoby kulturalnych w naszym kraju od pewnego czasu odbywa się wiele, i mimo że różnią się w szczegółach, ich istota jest taka sama. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie tego rodzaju inicjatywy realizują ten sam cel, i możemy go wskazać na podstawie licznych wzorców i konkretnego przykładu. Cel jest ten sam, przeciw któremu postawili się dawni mieszkańcy Wrześni, a co znalazło wyraz w Rocie: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił”. Jest jednak więcej: triumfalizm Synagogi wobec Eklezji, czyli próba kulturowego podboju przez agresywny judaizm; podmiana kulturowa bohaterskich Polaków na Niemców i Żydów, aby wynarodowieni Polacy znali tylko takie postaci historyczne i autorytety.

——————————-

Eklezja i Synagogafigury z elewacji wejściowej południowego ramienia transeptu katedry w Strasburgu, ok. 1225-1230

=====================================================

No i ze spraw bieżących wyraźne nawiązanie do akcji gaśniczej świec chanukowych Grzegorza Brauna, co odbiło się bardzo szerokim echem w Polsce i na świecie. Nagromadzenie symboli w jednym miejscu i czasie, połączone z niewyobrażalną bezczelnością tego typu zamierzeń szokuje i rodzi pytania, co to są za ludzie i jakim sposobem myślenia się kierują. Odpowiedź nasuwa się tylko jedna: sposób myślenia to Talmud, a ludzie, którzy tak się zachowują symbolizowani są przez środkową, dziewiątą świecę chanukową, nazywaną „szamasz”, czyli sługa w bóżnicy. W naszej polskiej tradycji stosunków polsko-żydowskich znamy też chrześcijan, zwanych przez Żydów gojami, wykonujących na zlecenie Żydów takie prace, jakich bogobojnym Żydom Talmud zabraniał wykonywać w szabat. Ludzie ci nazywani byli szabesgojami, co jak ulał pasuje do funkcji, spełnianych przez świecę „szamasz”. W chanukowej tradycji szamasza musi zapalić goj, wszystko więc składa nam się w spójna i logiczną całość.

Ileż to miejsc możemy wskazać, gdzie z łatwością odnajdziemy nieskrywaną szabesgojską praktykę, ileż to szamaszów wokół nas, gotowych do pełnienia służby i oficjalnie dumnych z tego. Tak się jakoś szczególnie dzieje w kraju nad Wisłą, że ludzie tacy, których śmiało zwać można szamaszami alias szabesgojami znajdują się zwykle na jakichś prominentnych stanowiskach, gdzie wykonują funkcje służebne. Dowiedzieliśmy się ostatnio od wielu z nich, że naród polski jest sługą narodu ukraińskiego, a Polska jest po to, aby realizować interesy ukraińskie. To wszystko zaś budowane jest na pojęciu Polski jako Judeopolonii, zwanej przez Żydów Polin, co znaczy „miejsce, w którym odpoczniesz”. W połączeniu ze służebnością wobec Ukrainy łączy się to w Ukropolin, pełniące podwójną funkcję służebną: wobec narodu wybranego zawsze, i wobec dowolnie wskazanej innej grupy ludności w razie potrzeb. Na teraz jest to ludność ukraińska, co jednak nigdy nie sprzeciwia się głównej ludności uprzywilejowanej w Ukropolin, czyli tych, którzy wciąż potrzebują szamaszów. Muszą bowiem odpoczywać sobie właśnie tutaj, a przecież jako pobożni nie mogą naruszać nakazów Talmudu, niezbędni są więc im liczni szabesgoje, dla których przewidziano inne prawa i obowiązki.

W tym kontekście należy odczytywać nie tylko to, co dzieje się we Wrześni, ale w ogóle główne procesy, zachodzące w Polsce. Ktoś bowiem sobie uznał, że odpocznie sobie na naszej ziemi, którą nazwał Ukropolin. W tym celu należy jednak pozbawić Polaków władztwa nad własną ziemią, a żeby to było trwale skuteczne, nie wystarczy fizycznie to władztwo odebrać, należy jeszcze spowodować zmiany mentalne, tak, aby Polacy nie chcieli swojej ziemi odzyskać, żeby w ogóle nie chcieli mieć niczego, żeby jedyne, czego pragnęli to być szamaszami i szabesgojami, a docelowo aby w ogóle nie było już ludzi, którzy mogliby sobie kiedyś przypomnieć, że to ich dawne ziemie, aby w ich duszach nigdy nie zabrzmiało wezwanie z Roty: „Odzyska ziemi dziadów wnuk”, a nad wszystkim aby nigdy więcej nie uniosło się potężne „Tak nam dopomóż Bóg”.

Czytaj też:

Braun contra mainstream, czyli ujadanie chazarczyków

Tak sobie to szło, gładko i niezauważenie, goje cieszyli się srebrnikami, rzucanymi im za oddawanie własnej ziemi i zdradę własnej pamięci, aż wreszcie zaczęli się orientować, dokąd rzecz cała zmierza. Zgaszenie świeczek było tylko pierwszą, symboliczna gaśnicą, coraz częściej Polacy zaczynają dostrzegać, jak są traktowani we własnym kraju, do czego to zmierza i kto za tym stoi.

We Wrześni szabesgoje się wystraszyli. Najpierw znany publicysta Dawid Mysior poinformował opinię publiczną, co się święci, potem znany polityk Grzegorz Braun kilka razy powiedział o tym publicznie ze sceny Zjazdu Tysiąclecia, i wtedy okazało się, że jednak Polakom nie jest wszystko jedno, i wielu jest takich, którzy wola, aby tu była nadal Polska, a nie Ukropolin. Z imprezy zaczęły się wycofywać kolejne instytucje, aż kilka dni przed zapowiadanymi koncertami organizatorzy, w trosce, jak to ujęli, o bezpieczeństwo, pod naciskiem radykalnej prawicy antysemickiej (tak oni nazywają normalnych Polaków) koncerty odwołano.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że oprócz masowego oburzenia Polaków, z którego szabesgoje zwykle nic sobie nie robią, zadziałała dodatkowo magia Brauna. Wyobrażam sobie, że szamasze sobie wyobrazili, co by to było, gdyby nagle na ich wspaniałej imprezie pojawił się Grzegorz Braun, prowadząc tysiące niezbyt zadowolonych Polaków z flagami i gaśnicami. Wyobrażam sobie, że oni wyobrazili sobie, jaki byłby wstyd przed ich judeo-germańskimi starszymi braćmi w talmudycznej wierze. Koncerty więc odwołano.

Zadziałała magia Brauna, która byłaby jednak niczym bez rosnącego oporu Polaków.

Tak, jak dzieci Wrześni stawiły opór, aby nie zamieniano im języka polskiego na niemiecki i religii ojców na religię Prus, tak dziś coraz więcej Polaków wychodzi ze stanu zawieszenia i zaczyna sprzeciwiać się podmianie Polski w Ukropolin.

Chcesz dowiedzieć się, jak uniknąć Ukropolin? Czytaj „Poradnik świadomego narodu”:

Księga pierwsza „Historia debilizacji” już w sprzedaży: LINK

Księga druga „Rewolucja bachantek” już w przedsprzedaży, w druku w II połowie listopada: LINK

_______________

Magia Brauna i strach szabesgojów, Bartosz Kopczyński 31 października 2025

−∗−

KOMBINACJA OPERACYJNA „KALISZ”

KOMBINACJA OPERACYJNA „KALISZ

Pierwszy napadł Jair Lapid: „Przerażający antysemicki incydent w Polsce przypomina każdemu Żydowi siłę nienawiści, jaka istnieje na świecie”. Tego samego dnia wydał wyrok: „Jednoznaczne potępienie przez polskie władze jest ważne i konieczne. Oczekuję, że polski rząd podejmie bezkompromisowe działania przeciwko tym, którzy wzięli udział w tym szokującym akcie nienawiści”.

Do Lapida przyłączył się Andrzej Duda: Barbarzyństwo, którego dopuściła się grupa chuliganów w Kaliszu, stoi w sprzeczności z wartościami, na których oparta jest Rzeczpospolita. A wobec sytuacji na granicy i akcji propagandowych przeciwko Polsce jest wręcz aktem zdrady. Podobnie sądził inny myśliciel, były prezydent, nie bez podstaw zwany Bredzisławem Komorowskim. I jeszcze jedno – właśnie przed warszawskim Sądem Okręgowym toczy się proces o nazwanie Dudy debilem. Rafał Pankowski, z „Nigdy Więcej biadolił: „Monitoruję antysemityzm od przeszło 25 lat, ale nigdy nie widziałem czegoś podobnego”. W podobnym tonie incydent komentowały media, rządowe i antyrządowe, lewackie i konserwatywne, gazeta „Polska” i „Warszawska” tak, jakby wszystkie miały wspólną redakcję. Wszystkich przebiła „Rzeczpospolita”.

Łachudrzyński, czy jakiś tak, pisał:To nie czas na deklaracje oburzenia w mediach, a na stanowcze działanie organów państwa. Żaden przyzwoity człowiek nie może pozostać obojętnym po tym, co zdarzyło się na kaliskim Rynku. Skrajni nacjonaliści urządzili tam seans nienawiści wobec Żydów. Na polskiej ziemi, która spłynęła krwią milionów Żydów, bestialsko zamordowanych przez nazistowskich Niemców, wznoszenie haseł „Śmierć Żydom!” wyklucza nie tylko ze wspólnoty ludzi przyzwoitych, ale to działanie szkodliwe, historycznie przerażające.

Tenże Łachudrzyński zatrwożył się:

Gdy Polska zmaga się z najpoważniejszym kryzysem granicznym od lat, gdy od wizerunku naszego kraju może zależeć nasze bezpieczeństwo, dochodzi do wydarzenia, które sprawia, że niektórzy nasi sojusznicy mogą uznać, że nie warto Polakom pomagać. Relacje polsko-żydowskie są ważne nie tylko dla naszych sojuszników w Izraelu, ale to czerwona linia w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Ostre stanowisko USA po nowelizacji ustawy o IPN, którą świat ochrzcił „Holocaust Law”, to dowód, jak krytyczny to temat. W niemniej trwożny ton uderzył były minister bezpieki, dziś poseł PO Bartłomiej Sienkiewicz: „Jeśli mamy taki kryzys na wschodniej granicy, jeśli nie jesteśmy pewni, co do intencji Putina, to dopuszczanie do wybryków antysemickich jest tak naprawdę działaniem na pograniczu zdrady stanu. Obrzydliwy pysk polskiego antysemityzmu powinien być wypalony gorącym żelazem. Brak reakcji prokuratury, policji, wzajemne przerzucanie się winą jest strasznym wstydem i upadkiem państwowości polskie. Właśnie w takich momentach powinniśmy tego rodzaju incydenty szczególnie pacyfikować, ponieważ one uderzają w dobre imię Polski”. „Haniebne i skandaliczne” były wydarzenia w Kaliszu dla Mariusza Kamińskiego. Wyraził nadzieję, że „ci, którzy zorganizowali to zawstydzające i skandaliczne wydarzenie poniosą prawne konsekwencje”. Jednemu i drugiemu nie przeszkadzało, że w tym samym czasie do więzienia „za poglądy” wsadzał także Łukaszenko.

Od incydentu w Kaliszu odciął się prezes Ruchu Narodowego. Przypadek wariata, który wrzeszczał wczoraj w Kaliszu to nie jest sprawa polityczna tylko psychiatryczna – napisał na Twitterze.Szef Straży Niepodległości nazwał incydent „antysemicką prowokacją”. Kilka dni wcześniej, za pomocą zeznań i donosów byłych współpracowników Olszańskiego, redaktorzy telewizji Media Narodowe zmontowali serię programów na temat „skandalicznej działalności prokremlowskiego aktora” i szkodliwości jego „patostreamów”. Jeden z nich mówił: „to, co się tam odbywa, to tragikomedia”. Drugi, podpierając się kryteriami norymberskimi, mówił o koneksjach Olszańskiego z rabinem Awramem Olszańskim z Bracławic i o stronie Jewish Gen wskazującej, że osób o nazwisku Olszański jest ponad tysiąc. Trzeci obwiniał Olszańskiego za używanie słowa „kamraci”, należącego jakoby do repertuaru Sowietów. Czwarty utrzymywał, że nic mu nie zagraża, bo w swej książce atakuje Żydów w sposób udokumentowany (a ponieważ palnął największe głupstwo, przytoczmy jego nazwisko – Jarosław Patlewicz). Jeszcze inny lansował tezę, że to „ustawka” władz, a nawet Żydów, i że włos Olszańskiemu z głowy mu nigdy nie spadnie. Zaskakiwało szczególne wzmożenie środowisk narodowych, czyli tych, na których antypolska szczujnia najczęściej się wyżywa?

Politycy, i to zarówno ci polscy jak i ci z Polski, mają wyrobiony odruch warunkowy, zwany odruchem psa Pawłowa – na dźwięk słowa „antysemityzm” rzucają się do przepraszania, zanim ustalą, o co naprawdę chodzi. Podczas XI Zjazdu Gnieźnieńskiego, Andrzej Duda połowę swego wystąpienia, mającego w założeniu odnosić się do Gniezna, źródła z którego wypływa historia Polski, poświęcił… „antysemityzmowi i barbarzyństwu pleniącym się w Polsce”. Z ogromnym bólem przyjąłem akt barbarzyństwa, do którego doszło w Gdańsku, kiedy ktoś rzucił kamieniem w okno synagogi. Tak ogromnie boleję, że stało się to u nas, w kraju, w którym przez stulecia była tolerancja religijna. Z pewnością nazwą to aktem antysemityzmu, ale dla mnie to barbarzyństwo, który musimy potępić – powiedział łamiącym się głosem. Politycy i media o incydencie mówili jak o pogromie Żydów, dopóki nie okazało się, że u sprawcy zdiagnozowano chorobę psychiczną, i że kilka miesięcy wcześniej podobnego czynu dopuścił się względem kościoła. Było to tym bardziej absurdalne, gdy porówna się wybitą szybę do namazania na ogrodzeniu ambasady RP w Tel Awiwie swastyki i napisów „mordercy spieprzajcie”, „polskie gówno”. Polskiej policji złapanie winnego zajęło jeden dzień. Izraelska milicja nawet nie udawał, że kogoś szuka. No i głosu nie zabrał prezydent Izraela.

W styczniu 2018 r., w ciągu kilku dni, w polskich mediach widzieliśmy więcej swastyk, niż w Niemczech od zakończenia wojny. Nawet w telewizji niemieckiej odbyła się debata o „narastającej w Polsce fali nazizmu”. „Warszawa europejską stolicą rasizmu”, „Neonaziści świętują Hitlera”, „Polska coraz bardziej brunatna” – wyżywali się na Polakach dziennikarze zza Odry. Gdy kilka tygodni wcześniej Merkel przyznała: „wstyd, że żadna żydowska instytucja w Niemczech nie może istnieć bez policyjnej ochrony”, Bundestag się tym nie zajmował. W Sejmie natomiast, z inicjatywy PiS, po emisji reportażu TVN o polskich neonazistach wnoszących toast za Hitlera, odbyła się debata o neonazizmie w Polsce. Koordynacją całej akcji zajął się minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Zapowiedział „szybkie i stanowcze zlikwidowanie faszyzmu w Polsce”. Gdy lektor „Faktów” ogłosiła, że w Polsce odradza się faszyzmem, jak nakręcane małpki z pudełka wyskoczyli prezydent, premier, marszałek Sejmu i kilku ministrów, prześcigając się w buńczucznych zapowiedziach, jak to polskich neonazistów będą dusić własnymi rękami. Marginalny incydent stał się sprawą wagi państwowej, wydarzeniem politycznym roku, którym żyła cała Polska, ku rozbawieniu pomysłodawców kombinacji. Biorąc udział w przedstawieniu, odgrywając rozpisane z góry role, dając amunicję zagranicy do atakowania Polski, politycy okazali się idiotami. Zatańczyli tak, jak im zagrała antypolska orkiestra. Przynętę złapali wszyscy, jeden za drugim. Nawet Michnik przecierał oczy ze zdumienia, jak łatwo dali się podpuścić. A zastosował najprostszy chwyt. I jeszcze jedno – nawet w sennych koszmarach nie przypuszczaliśmy, że dożyjemy czasów, kiedy najważniejsze osoby w państwie, na jednym wydechu wymówią słowa „naziści” i „polscy”. Nawiasem mówiąc, antykomunistycznemu ministrowi przypomnieć trzeba, że w latach 1956-1989 (a więc w latach, do których Olszański nawiązuje) w żadnej szkole nie słyszało się i w żadnej gazecie nie czytało o czymś takimi jak „polscy naziści”. Niewspółmiernie groźniejsza jest ideologia żydokomuny (o której mówił Olszański). Bo to żydowscy komuniści i ich potomkowie oskarżają o nazizm naród, który poniósł największe ofiary z rąk okupanta.

Mariuszowi Kamińskiemu przypomnijmy: w styczniu 2018 r. odgrażał się „delegalizowaniem nazistowskich organizacji”, i co znamienne listy kandydatów do delegalizacji nie ograniczył do nazistów z krzaków pod Wodzisławiem Śląskim, ale sięgnął do „tych nazioli z Marszu Niepodległości”. Przypomnijmy też jego napaść na organizatorów Marszu Niepodległości w 2013 roku, wykonaną w iście kominternowskim stylu. Bo w tradycji i nawykach komunistów przybyłych w taborach armii sowieckiej było donoszenie w ambasadzie ZSRR na polskich „nacjonalistów” i oskarżanie oponentów politycznych o faszyzm. Rozczulając się nad spaloną budką i solidaryzując z ambasadorem Rosji, marsz określił, jako „manifestację elementów skrajnych i faszystowskich”. Kamiński nie pamiętał przy tym, jak „Wyborcza” oskarżyła Ligę Republikańską o podpalenie synagogi w Warszawie. Nie pamiętał też, że Kiszczak mówił o antykomunistycznych happeningach Ligi, że miały znamiona faszystowskich wybryków. I jeszcze jedno – w podsłuchanej knajpianej rozmowie innego łowcy nazistów i, co ważne, serdecznego kolegi Kamińskiego, ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza pojawia się na temat spalonej budki dziwne zdanie: Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie. Bo ja mam poczucie, że jest to wariant OK, World Trade scenario. Czyli montował coś na kształt podpalenia Reichstagu, jako pretekst do spacyfikowania „ekstremistycznej i antysemickiej” opozycji.

Gdy sobie to wszystko przypomnimy, nasuwa się pytanie, co tak naprawdę Kamiński „koordynuje” i z czyjej poręki?

Kilka pytań, retorycznych (tj. takich, na które nie dostaje się odpowiedzi):

– Czy to przypadek, że w Polsce tropią tylko takich, jak Olszański i że „mędrców Syjonu” w Olszańskim interesuje głównie stosunek do jakiegoś XIV-wiecznego tekstu?

– Co robić, żeby rząd był oceniany, a minister bezpieki zadaniowany przez Polaków, a nie przez izraelskiego ministra?

– Czy nie mszczą się zaniechania z bardzo Polsce potrzebną dekomunizacją? Ale nie podpowiadaną przez Komintern, nie z pytaniem, gdzie kto był (bo z każdej pozycji można było walczyć o Polskę) tylko, co robił. Dekomunizacją obejmującą tych, którzy mieli ojca w KPP i dziadka w Wehrmachcie, którzy sądzili w sądach kapturowych, którzy strzelali w potylicę, którzy wynaradawiali i niszczyli polski etos.

– Czy pogromcy happeningu w Kaliszu nie są obrabiani przy pomocy modus operandi, w którym chodzi o nieustanne mielenie tematu antysemityzmu i sprawdzanie, jak daleko można się posunąć w terroryzowaniu i dyscyplinowaniu Polaków?

– Czy przymilanie się Żydom coś daje? Przecież oni nie potrzebują filosemitów (bo tych, i to wyjątkowo namolnych, mają w nadmiarze), ale potrzebuje antysemitów i… 65 miliardów dolarów, które ci antysemici im wypłacą. Przykład „na czasie” – zawiadomienie do prokuratury w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa złożył prezydent Kalisza, a zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez prezydenta Kalisza złożył Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich.

– Dlaczego w procederze udział wzięli ludzie oskarżani o antysemityzm? Przecież, prędzej czy później, też się za nich wezmą, i też pokażą w telewizjach prowadzonych na posterunek prokuratury w więziennych klapkach, na oczach żydowskiej (i polskiej) gawiedzi. Czy nie wykonali posługi szabesgoja (tj. ubogiego chrześcijanina służącego za niewielkie wynagrodzenie do wykonywania czynności, które są zakazane Żydom podczas szabatu)?

– Gdy na kaliskim rynku palono kartkę, Olszański mówił ze sceny: „My to unieważniamy, likwidujemy prawa żydowskie na tej ziemi! Nie będzie już nigdy Polak Żydowi niewolnikiem!”, tłum skandował: „Tu jest Polska, a nie Polin” i śpiewał Rotę. Za co zatem winić Olszańskiego? Za spalenie symbolu Polin? Za sprzeciwianie się, aby był konstytucją Polski? I drugie pytanie: Czy takiego hasła nie powinno było być na Marszu Niepodległości?

– Czy nie widzą, że Olszański, mówiąc o Rosji, atakuje sowiecką żydokomunę i jej przedłużenie na gruncie polskim, czyli ujawnia rodowody tych, którzy Polską faktycznie rządzą? Nawiasem mówiąc nigdy nie słyszeliśmy słowa „żydokomuna” w ustach tych, którzy razem z żydokomuną atakowali i poniewierali Olszańskiego. A swoją drogą trzeba być nie lada mistrzem, aby perorując nieprzerwanie o polskim interesie narodowym nie wymówić ani razu słowa „żyd”.

– Dlaczego milczeli, gdy rząd przyjął „definicję antysemityzmu”, która w sposób oczywisty ma na celu dorżnięcie watahy i zaciśnięcie pętli nie tylko na szyi Olszańskiego, ale wszystkich, którym nie podobają się przywileje dla jednej mniejszości? Dlaczego milczeli na temat represji prokuratorskich wobec ludzi myślących po polsku? Dlaczego nie protestowali, gdy zasoby archiwalne IPN były wykorzystywane głównie przeciw ludziom o poglądach narodowo-katolickich, gdy służyły akcjom antypolskim i gdy IPN, powołany po to, aby badać zbrodnie na narodzie polskim, zajmuje się w pierwszym rzędzie „zbrodnią Polaków na narodzie żydowskim”, oraz teczkami antysemitów prześladujących żydowskich generałów w marcu ’68?

I na koniec kilka uwag:

1. Sprawa jest tak groteskowa, że nie trudno odgadnąć, co się za nią kryje, że ciągle obowiązuje rozkaz – „wytropić w Polsce nazistów!”. Bo nie wyszedł zamysł z rozwiązaniem Marszu Niepodległości. Bo to dalszy ciąg operacji propagandowej, której częścią stał się reportaż o polskich nazistach świętujących urodziny Hitlera. Bo wyczerpało się medialne paliwo z wybiciem szyby w synagodze. Bo chodzi o pokaz siły, że suwerenem nie są Polacy. I to się udało.

2. W debatach „Czy Polsce zagraża faszyzm” jest i druga strona medalu – przepraszają za wszystko, za rasistów, za antysemitów, za neonazistów. Przy czym każdą z tych przypadłości traktują, jako sprawę wagi państwowej. A ci, którzy sprawy podgrzewają, kalkulują sobie: przepraszajcie, kajajcie się, a my będziemy podrzucać kolejne śmierdzące sprawy, jak nie o rasiście na przystanku we Wrocławiu, to ciemiężycielu sprzątaczki ukraińskiej. A gdyby i oni zawiodą, zawsze „faszystowską” można będzie nazwać procesję Bożego Ciała.

3. W takim „dialogu” obowiązują bezlitosne zasady, które nie przewidują żadnego kompromisu, żadnej linii granicznej, po osiągnięciu której Polacy będą czuli się bezpiecznie.Machinacja operacyjna „Kalisz” i bezradne dreptanie wokół tego tematu były antypolskie, były uderzeniem w polskie interesy i wizerunkowi Polski wyrządziła szkody trudne do oszacowania.

4. Wojciech Olszański zajmował się przywracaniem prawdy o żydokomunie. Rybak został skazany na 10 miesięcy więzienia nie za spalenie kukły pejsatego Sorosa, ale za to, że obnażył w jakim stanie jest polski barak w Auschwitz, że jest symbolem tego, co się stanie z Polską. Wg „Wyborczej”, na rynku w Kaliszu oberwało się intelektualistom, Żydom, komunistom, Unii Europejskiej, partiom politycznym, a nawet podały wezwania do unikania szczepień, bo „to eksperyment medyczny”.  Los Olszańskiego jest zatem ostrzeżeniem, czym Polacy mogą się zajmować, a czym nie.

5. W całej machinacji, oprócz sponiewierania Polski, chodzi o wymuszenie na PiS pokornego przyjmowania największych bzdur wygadywanych przez Żydów (tych z Warszawy, tych z Tel Awiwu i tych z N. Jorku) i wykonywania wydawanych przez nich poleceń. Bo jeśli nie, to Mosad postara się, żeby nie wygrali kolejnych wyborów.

6. Jakaż była wina Olszańskiego? Jakąż popełnił zbrodnię? Przecież nie darł publicznie Biblii. Nie profanował krzyża w teatrze. Nie podpalił kościoła. Nie miał ojca oficera UB, który torturował Polaków. Nie jest synem NKWD-zisty, który mordował żołnierzy niezłomnych. Nie ukradł miliardów. Nie zadłużył Polski i przyszłych pokoleń Polaków na biliony złotych. Nie brał milionowych grantów na badanie polskiego antysemityzmu. Nie nakręcił za polskie pieniądze antypolskiego filmu.

7. Tempo robi wrażenie. Sądownicza machina działa sprawnie. Trzy miesiące za spalenie kartki ze średniowiecznym prawem, a uniewinnienie za spalenie Pisma Świętego. Czy profanowanie katolickich świątyń i nazywanie „mordercami” żołnierzy strzegących granic nie jest większym przestępstwem? Gdzie areszt dla żydowskich złoczyńców szkalujących Polskę? Gdzie cela dla wściekłej żydowskiej baby napadającej na polskich policjantów? Gdzie lochy dla łachudrów zdradzających Polskę jawnie i bez wstydu?

8. Kwestia odszkodowań dla Żydów pozostaje otwarta. Kombinacja operacyjna „Kalisz” będzie spełniać rolę taką samą, jak książka Grossa i alert „Wyborczej” o „60 tysiącach nazistów maszerujących w Warszawie zaledwie 300 kilometrów od Auschwitz”.

9. Sprofanowano kartkę z tekstem Statutu Kaliskiego, a co w nim takiego świętego? Pierwsze zdania to: Kiedy jest sprawa przeciwko żydowi, nie może przeciw niemu świadczyć chrześcijanin sam, lecz razem z innym żydem. Kiedy chrześcijanin pozywa na żyda o zastaw, żyd zaś utrzymuje, że żadnego nie wziął, wtedy żyd przysięgą się uwolni. Jest w nim o lichwie, o odsetkach od odsetek, o prawie zatrzymywania przedmiotów zastawu, jeżeli pozostają u żyda dłużej niż rok. Jest zakaz oskarżeń o mord rytualny. Jest, jak Żydzi przy pomocy władzy państwowej mogą przejąć zastawioną nieruchomość w przypadku śmierci dłużnika i pozostawienia w majątku nieletnich dzieci.

10. Nawet nie ukrywają, że Statut obowiązuje nadal, że chodzi o obowiązującą ustawę, że mają go na myśli, gdy wykrzykują na wiecach „Konstytucja”. Wszystkich pobił polityk PO Dariusz Grodziński: „U nas w domu #StatutKaliski zajmuje poczesne miejsce. To nasze dziedzictwo, tożsamość, duma. Zdobi nasze ściany. Paląc go, wypala się nasze jestestwo”.

I wreszcie – Czy w machinacji operacyjnej „Kalisz” nie chodzi o wkupywanie się w łaski establishmentu i wpuszczenie na salony III RP? A może rację mają ci, którzy podejrzewają, że prezes PiS sypnął groszem na Marsz Niepodległości, żeby jego organizatorzy milczeli na temat finansowania marszu Żydów ku pełnej władzy w Polsce? Przy czym chodzi o finansowanie w proporcji jeden do miliona.

Michnik triumfuje. Zza winkla rechocze Gross. Ale to tylko początek. Oni się dopiero rozkręcają. Wczoraj rozwalili Greniucha, dziś Olszańskiego, jutro zrobią to samo ze Strażą Marszu Niepodległości.I wreszcie – gdy na kaliskim Rynku palono tekst Statutu Kaliskiego, gdy Olszański przekonywał, że nadano Żydom specjalne prawa, które obowiązują do dziś, tłum skandował „Hańba”. I czy to ostatnie słowo nie odnosi się także do tych, którzy Olszańskiego aresztowali, i do tych, którzy temu przyklaskiwali?

Krzysztof Baliński