“Nie wchodźmy w te rzeczy”. Redaktor TVN przerwał wywiad kobiecie z zalanych obszarów, gdy wspomniała o Ukraińcach

Redaktor TVN przerwał wypowiedź kobiecie z dotkniętych powodzią terenów, która zwróciła uwagę, że “uchodźcom, Ukraińcom dają mieszkania wyremontowane, natomiast nam dają mieszkania w stanie opłakanym”.

W piątek w mediach społecznościowych opublikowano fragment programu “UWAGA!” na antenie TVN, dotyczącego skutków powodzi. Jedna z udzielających wywiadu mieszkanek dotkniętych kataklizmem obszarów Polski została zapytana, “jak pani wyobraża sobie życie z noworodkiem w tych strasznych warunkach”.

“Nie wyobrażam sobie życia (…) Nie chcę w tej chwili poruszać tego tematu, no bo to jest tragedia, bo uchodźcom, Ukraińcom dają mieszkania wyremontowane, natomiast nam dają mieszkania w stanie opłakanym, ja dałam prawie 200 tysięcy” – mówiła kobieta.

Przerwał jej dziennikarz TVN, stwierdzając: “nie wchodźmy w te rzeczy”.

Zachowanie redaktora stacji wywołało falę krytyki w mediach społecznościowych.

Obca agentura, a polska agentura

30 grudnia  2023 r. | Nr 52/2023 (652)
Nowy 2024 Rok mtodd
           Szanowni Państwo!
           Pamiętacie może tę straszliwą aferę ze świętowaniem przez grupę Polaków urodzin Hitlera (20 kwietnia, astrologiczny baran) w ciemnym lesie? Przez ów ciemny las maszerowali sobie akurat, dziennikarze TVN w towarzystwie kamerzystów i nagle natrafili na grupę hitlerowców, nie spodziewających się nikogo obcego na takim odludziu. Czy ktoś w taką brednię uwierzył?
Pewnie tak, bo oto nastąpiła powtórka z rozrywki.
           Telewizja Polska przejęta przez osiłków, „w imię prawa”, jak Tusk je rozumie, wyemitowała nowy program. „Wiadomości” zastąpiono czymś o nazwie „19.30”. Na ekranie pojawia się wtedy, zatroskana politycznie twarz i relacjonuje jakąś swoją rzeczywistość. Bomba! Okazało się, że przeciwko „Wiadomościom” od lat protestowały tłumy i to nie w ciemnym lesie, a na ulicach Warszawy, czego nikt dotąd nie zauważył, nawet czujni dziennikarze i operatorzy kamer z TVN. Uczestnik tej demonstracji powiedział reporterowi, że właśnie świętuje swój protest po raz tysięczny.
           Przeniesienie doświadczenia z Wiertniczej na Woronicza wydało się uzurpatorom dziecinnie proste. Skoro widzowie TVN kupili bzdurę o hitlerowcach, to ci „pisowi” powinni tym bardziej uwierzyć w wielotysięczne demonstracje, tak usilnie ukrywane. Przecież od lat wpajano „elicie” odstawionej od żłoba, że zwolennicy PiS muszą być od nich głupsi.  Uzurpatorzy nie wzięli jedynie pod uwagę tego, że widzowie TVP nie są uzależnieni od stacji, a od prezentowanych treści. Nie ma tych treści, nie ma widzów.
           Zdumiewające jest to, że „ten straszny pisowski reżim” tak łagodnie traktował TVN (obca agentura), a obecnym cenzorom tak okropnie przeszkadzają wiadomości emitowane przez TVP (polską agenturę).
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd

Sąd: TVN kłamie o pedofilii w Kościele

Sąd nakazał TVN24.pl publikację sprostowania nieprawdziwych informacji. Chodzi o materiał nt. pedofilii w Kościele

Ostatnia aktualizacja: 17.06.2023 09:31

Obserwuj nas na Google News

“Sąd nakazał portalowi TVN24.pl publikację sprostowania nieprawdziwych informacji” – poinformowało Biuro Komunikacji i Promocji Ministerstwa Sprawiedliwości. Chodzi o materiał “Miał być przełomem w walce z pedofilią. W jawnym rejestrze brakuje duchownych” z 2018 r. o pedofilii w Kościołach.

Resort sprawiedliwości poinformował, że TVN24.pl ma, decyzjąsądu, opublikować sprostowanie

Resort sprawiedliwości poinformował, że TVN24.pl ma, decyzją sądu, opublikować sprostowanieFoto: Sharaf Maksumov/ Shutterstock

Biuro Komunikacji i Promocji Ministerstwa Sprawiedliwości poinformowało, że “sąd nakazał portalowi TVN24.pl publikację sprostowania nieprawdziwych informacji”.

W publikacji z 2 października 2018 r. pt. “Miał być przełomem w walce z pedofilią. W jawnym rejestrze brakuje duchownych” podano nieprawdę, że podział Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym (rejestr pedofilów) na część jawną i niejawną był wynikiem działania Ministerstwa Sprawiedliwości. Ponadto nieprawdziwe jest twierdzenie, że w rejestrze ominięto lub specjalnie ukryto księży.

Redaktor naczelny http://TVN24.pl został zobowiązany prawomocnym wyrokiem sądu do zamieszczenia sprostowania nieprawdziwych informacji. Portal podawał, jakoby w rejestrze pedofilów celowo ukryto czy pominięto księży.

gov.pl

Sąd nakazał portalowi TVN24.pl publikację sprostowania nieprawdziwych informacji – Ministerstwo…

Redaktor naczelny TVN24.pl został zobowiązany prawomocnym wyrokiem sądu do zamieszczenia sprostowania nieprawdziwych informacji. Portal podawał, jakoby w rejestrze pedofilów celowo ukryto czy…

Treść sprostowania

15 czerwca Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Nakazał publikację sprostowania o treści: 

“W związku z nieprawdziwym informacjami podanymi w powyższym artykule, oświadczam, że podział rejestru pedofilów na część jawną i niejawną był wynikiem prac parlamentarnych, a nie działaniem Ministerstwa Sprawiedliwości. Ponadto nieprawdziwa jest informacja, że w rejestrze ominięto lub specjalnie ukryto księży. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma żadnego wpływu na publikowane w nim dane, zaś wpis w rejestrze uzależniony jest od rodzaju popełnionego przestępstwa, a wykonywany zawód, czy przynależność do grupy społecznej nie mają żadnego znaczenia. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro“.

Sprostowanie ma być umieszczone bezpośrednio pod treścią zawierającego nieprawdę materiału, a w przypadku jego usunięcia na stronie głównej portalu tvn24.pl. Sąd zasądził również na rzecz Ministerstwa Sprawiedliwości zwrot kosztów procesowych.

Wojna prawdziwa i kokosza

Rozpoczęte w czerwcu negocjacje między Stanami Zjednoczonymi i Rosją na temat ceny, jakiej Rosja mogłaby zażądać w zamian za proklamowanie, czy choćby obietnicę neutralności w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, weszły w fazę konkretów. Rzecz w tym, że szykując się do wspomnianego ostatecznego rozwiązania, Stany Zjednoczone muszą wygasić konflikty na innych kierunkach. Dlatego też, pod osłoną mocarstwowej retoryki prezydent Józio Biden próbuje reaktywować strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, proklamowane na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, które następnie prezydent Obama wysadził w powietrze w roku 2013, zapalając zielone światło dla „majdanu” na Ukrainie, którego celem było wyłuskanie tego państwa z rosyjskiej strefy wpływów.

Bo najtwardszym jądrem strategicznego partnerstwa NATO-Rosja było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, które znakomicie wytrzymuje próby niszczące, zaś kamieniem węgielnym tego partnerstwa jest podział Europy na strefę wpływów rosyjskich i strefę wpływów niemieckich, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Rosja oczywiście stawia warunki, licytując w górę, żeby potem miała z czego ustępować. Jednym z nich jest gwarancja, że Ukraina i Gruzja nie zostaną przyjęte do NATO. Sekretarz generalny Paktu udzielił politycznie poprawnej odpowiedzi, że Ukraina i Gruzja same zdecydują, czy przyłączą się do NATO, czy nie. Wszystko to być może, ale art. 10 traktatu waszyngtońskiego z 1949 roku mówi, że zgodę na przystąpienie jakiegoś nowego państwa do NATO, muszą jednomyślnie wyrazić wszyscy członkowie Paktu. Zatem wystarczy, jeśli strategiczny partner Rosji złoży weto, to ani Ukraina, ani Gruzja do NATO nie zostaną przyjęte, nawet gdyby bardzo chciały.

Ale nie jest to jedynym elementem ceny, jaką Rosja zaproponowała. Porozumienie paryskie między Rosją i USA z roku 1997, zawarte w związku z programem rozszerzenia NATO na wschód, przewidywało tzw. środki budowy zaufania. Chodziło nie tylko o to, by zachodnia broń jądrowa nie była przesuwana na wschód od dawnej granicy niemiecko-niemieckiej, ale też, by na obszarze państw przyjętych do NATO w roku 1999, nie były tworzone „stałe bazy” Paktu. Tymczasem obecnie Putin zalicytował wyżej – żeby mianowicie na obszarze państw należących do „wschodniej flanki” NATO nie było żadnych obcych wojsk – nawet „rotacyjnie”. Krótko mówiąc, chciałby utworzyć sobie w Europie Środkowej „bliską zagranicę” – co jest stałym elementem rosyjskiej polityki od co najmniej 300 lat. Na to Amerykanie, którzy właśnie instalują na tym obszarze tarczę antyrakietową oraz umacniają „rotacyjną obecność” swoich wojsk, raczej się nie zgodzą – ale w zamian za to mogą ustąpić gdzie indziej, to znaczy – na Ukrainie.

Po to właśnie Rosja koncentruje nad granicą wojska, by stworzyć prezydentowi Bidenowi szansę zaprezentowania się światu w charakterze gołąbka pokoju i jeśli tylko obieca on Putinowi zgodę na ponowne włączenie Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów, to żadnej wojny nie będzie, a Rosja swoje wojska wycofa – bo skoro otrzyma powrót Ukrainy do swojej strefy wpływów bez jednego wystrzału, to po co miałaby prowadzić jakieś wojny? Jak tam będzie, tak tam będzie, zawsze jakoś będzie – bo widać, że negocjacje trwają.

Tymczasem w naszym nieszczęśliwym kraju Naczelnik Państwa dokonał prawdziwego majstersztyku. Zawsze mówiłem, że jest wirtuozem intrygi, co prawda takim, który z reguły potyka się na koniec o własne nogi – niemniej jednak. Ponieważ musi jakoś przekonać swoich wyznawców, że jest jedynym obrońcą polskich interesów i Polski, to nagle wyciągnął z sejmowej zamrażarki „lex TVN” i rzutem na taśmę ją w Sejmie przeforsował. Ustawa ta jest nowelizacją ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji i polega na tym, że Rada może nie udzielić koncesji na nadawanie stacji telewizyjnej, której właściciel ma siedzibę poza Europejskim Obszarem Gospodarczym. W takiej sytuacji jest tylko TVN, którą podejrzewam, że została utworzona przy udziale pieniędzy ukradzionych z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, z którego zniknęło 1640 mln dolarów – chciałem napisać: bez śladu – ale przecież nie, bo właśnie powstała TVN. [Ależ pan jest uparcie “niedoinformowany, Czcigodny Panie redaktorze! Z FOZZ nie “kradziono”, nie “znikało”, lecz rabowano. I to z trzydzieści razy więcej. Liczby niższe pojawiły się po 12 latach ukrywania, chowania pod dywan dokumentów i kwitów. Mirosław Dakowski].

Teraz ustawa trafiła do pana prezydenta Dudy, który ma trzy możliwości: albo ją podpisać, albo zawetować, albo wreszcie – skierować do Trybunału Konstytucyjnego. Ponieważ w tej sprawie klangor podniósł nie tylko amerykański charge d’affaires w Warszawie, pan Blix Aliu, ale i Departament Stanu, to jest bardzo mało prawdopodobne, że pan prezydent Duda ustawę tę podpisze. Najprawdopodobniej skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, nie tylko, żeby zrobić unik, ale również dlatego, że w tej nowelizacji przegłosowane zostały poprawki zgłoszone przez Konfederację, m.in. że Krajową Radę wybiera Sejm za zgodą Senatu. Takie postanowienie jest sprzeczne z art. 214 konstytucji, według którego członkowie Rady są powoływani przez Sejm, przez Senat i przez prezydenta. W tej sytuacji TK orzeknie, że nowelizacja jest sprzeczna z konstytucją, więc ustawa nie zostanie podpisana, nie wejdzie w życie – i tyle. Widać wyraźnie, że wcale nie chodziło o pozbawienie TVN koncesji, tylko o pokazanie wyznawcom Jarosława Kaczyńskiego, jak dzielnie walczy on o Polskę. No więc pokazał.

Ale na tym nie koniec, bo udało mu się wciągnąć do statystowania w tym przedstawieniu nie tylko nieprzejednaną opozycję, która zorganizowała manifestacje „w obronie wolnych mediów”, ale nawet Departament Stanu i odciętą w swoim czasie ze stryczka panią komisarz UE Verę Jurową. Majstersztyk tym większy, że Departament Stanu w charakterze wymierzonej w Polskę sankcji zapowiedział opóźnienie przyjazdu do Warszawy pana Brzezińskiego, który ma zostać nowym ambasadorem USA w miejsce pani Żorżety Mosbacher. Myślę, że nikomu nie pęknie z tego tytułu serce, bo pan Brzeziński już zapowiedział, że dopilnuje, by nikt w Polsce nie odważył się sprzeciwiać sodomczykom. Oczywiście Departamentowi Stanu chodziło przede wszystkim o pokazanie AIPAC-owi, jak to się uwija wokół żydowskich biznesów – bo właścicielem TVN jest spółka Discovery Communication, której prezesem jest pan David Zaslaw z pierwszorzędnymi korzeniami, podobno nawet warszawskimi – więc też powinien być zadowolony, bo pokazał. Ale na tym nie koniec, bo jeśli TK, pogardliwie zwany przez postępaków i folksdojczów „trybunałem Julii Przyłębskiej” uzna „lex TVN” za niezgodną z konstytucją, to nie będą mieli oni innego wyjścia, jak ten pogardzany trybunał wychwalać, jako „obrońcę wolności mediów i demokracji”. Ale i oni powinni być zadowoleni, bo Jarosław Kaczyński stworzył im okazję do manifestacji, które odbywały się pod hasłem: „Wolni ludzie, wolne media, wolne sądy!

Wolni ludzie” – ale maseczki zakładają w podskokach na każde skinienie rządu „dobrej zmiany”. Skoro aż tyle pary poszło w gwizdek, to trudno nie uznać tego za majstersztyk Jarosława Kaczyńskiego i nie wiemy tylko, jak się na tej intrydze potknie o własne nogi.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada). http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5092 26 grudnia 2021