Aby podnieść wskaźnik urodzeń, musimy sięgnąć po rozwiązania duchowe

Aby podnieść wskaźnik urodzeń, musimy sięgnąć po rozwiązania duchowe

Aby podnieść wskaźnik urodzeń, musimy sięgnąć po rozwiązania duchowe

John Horvat II | 18/09/2025 https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/aby-podniesc-wskaznik-urodzen-musimy-siegnac-po-rozwiazania-duchowe

Wskaźniki urodzeń spadają wszędzie. Większość analityków wskazuje na przyczyny materialne tego zjawiska: trudności ekonomiczne, niewystarczającą opiekę nad dziećmi oraz niepewność polityczną. Wszystko to ma być powodem, dla którego ludzie nie chcą mieć dzieci.

Ci, którzy myślą w kategoriach czysto materialistycznych, nie dopuszczają innych przyczyn. Dlatego proponują coraz więcej świadczeń państwowych, ulg podatkowych i programów wsparcia dla rodzin, które — jak mają nadzieję — odwrócą ten trend. Programy takie mogą nieznacznie zwiększyć liczbę urodzeń, ale rzadko wywierają wystarczająco silny wpływ, by zapobiec demograficznej katastrofie. Co więcej, są niezwykle kosztowne.

Niestety, niemal nikt nie chce brać pod uwagę przyczyn duchowych ani duchowych rozwiązań, które mogłyby pomóc w zwiększeniu liczby urodzeń.

Uznanie czynnika religijnego

Nieliczni analitycy przyznają, że religia odgrywa rolę w podnoszeniu wskaźnika urodzeń. Fakty są jasne: im bardziej zsekularyzowane społeczeństwo, tym niższy wskaźnik dzietności. Coraz więcej dowodów potwierdza, że osoby regularnie uczęszczające do kościoła, zwłaszcza katolicy, mają więcej dzieci.

Jednak świeccy analitycy, którzy przyjmują te fakty, interpretują je wyłącznie przez pryzmat materializmu. Dochodzą do wniosku, że parafie i wspólnoty religijne zapewniają rodzinom brakujące wsparcie materialne.

Parafie postrzegane są jako swoiste „siatki bezpieczeństwa” i sieci wsparcia, które ułatwiają rodzicom wychowanie większej liczby dzieci. Innymi słowy, Kościół robi to, co powinno robić państwo — i robi to taniej.

Społeczne korzyści płynące z Kościoła

Przykładem jest Kościół katolicki, który dawniej wysyłał siostry zakonne do prowadzenia szkół i szpitali. Ekonomistka rodzinna Kasey Backles powiedziała w wywiadzie dla magazynu Newsweek:

„Kiedy w drugiej połowie XX wieku liczba zakonnic w Europie dramatycznie spadła, zniknęły również szpitale, szkoły i instytucje wspierające rodziny, które one prowadziły. To doprowadziło do dużego spadku dzietności wśród europejskich katolików”.

Z perspektywy materialistycznej dostrzega się także społeczne korzyści płynące z religii jako czynnik sprzyjający większej dzietności wśród wierzących.

Demograf Lyman Stone, dyrektor Pronatalism Initiative w Instytucie Studiów nad Rodziną, potwierdza:

„Wspólnota religijna jest ogromnym wsparciem dla rodziców. Zmniejsza ciężar wychowania dzieci, dostarcza wzorców dużych rodzin oraz umożliwia wymianę doświadczeń i praktyk wychowawczych”.

Dla analityków materialistycznych rozwiązaniem jest tworzenie „środowisk sprzyjających” wychowaniu dzieci — chodzi przede wszystkim o poczucie finansowego bezpieczeństwa, a nie o miłość rodzicielską.

Zaniedbane aspekty duchowe

Niemal nikt nie chce przyznać, że właśnie względy duchowe mogą być jedynym sposobem na wzrost dzietności. Wychowanie dziecka zawsze było kosztowne — i z czasem staje się coraz droższe. Jednak decyzja o rodzicielstwie nigdy nie jest wyłącznie kwestią finansową.

Kościół katolicki od zawsze dawał największą zachętę do posiadania dzieci — zachętę, która przewyższa wszystko, co mogą zaproponować współczesne ideologie materialistyczne.

Kościół naucza, że każde dziecko posiada duszę i wieczne przeznaczenie. Każdy człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga. Każde dziecko istnieje po to, by poznać, kochać i służyć Bogu w tym życiu, a następnie cieszyć się Nim w wieczności.

Rodzice, którzy kochają Boga, rozumieją, że ich dzieci mogą oddawać chwałę Bogu, jeśli zostaną dobrze wychowane. Z tego powodu starają się mieć wiele dzieci i nadają sens oraz cel tym, które zostały im powierzone. Ufają w Opatrzność Bożą, która zatroszczy się o utrzymanie rodziny. Ich celem nie jest jedynie zaspokojenie potrzeb materialnych, lecz przede wszystkim pomoc w uświęceniu dzieci — i własnym. Ostatecznym celem jest nie ziemia, lecz niebo.

Kościół ceni dzieci dla chwały Bożej

Z tego powodu Kościół dostarcza wszelkich materialnych zasobów, które tak bardzo podziwiają świeccy analitycy. Sieci wsparcia i zabezpieczenia są zawsze ukierunkowane na cel duchowy — oddanie chwały Bogu. Kościół daje wiernym wzory w postaci świętych. Wszystko to odbywa się w atmosferze miłości i ofiarności, w której każdy daje coś od siebie, by osiągnąć wspólny cel. W takim klimacie wszystko staje się możliwe.

Kościół od zawsze cenił dzieci, ponieważ troszczy się o ich dusze. Kultury pogańskie (tak jak współczesne społeczeństwa postmodernistyczne) nie wierzą w duszę, dlatego nie przypisują dzieciom żadnej wartości i tym samym promują aborcję oraz dzieciobójstwo.

Aby zwiększyć wskaźnik urodzeń, należy zwrócić wzrok ku górze — ku tym duchowym prawdom. Dopiero wtedy ludzie będą w stanie pokonać przeszkody, które prowadzą do spadku dzietności.

Źródło: tfp.org

Czy Polacy muszą wymrzeć? Polska spadła na ostatnie miejsce w Europie pod wzgl. współczynnika dzietności.

Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie Mirosławie! 
Wedle wstępnych szacunków za 2024 r., Polska spadła na ostatnie miejsce w Europie jeśli chodzi o współczynnik dzietności. 
Wedle aktualnych prognoz, za 75 lat populacja Polski spadnie do ok. 16-20 milionów ludzi, a w kolejnych dziesięcioleciach jeszcze bardziej się skurczy. 
Jak oficjalnie stwierdzono w rządowej Strategii Demograficznej Polski – “doprowadzi to do biologicznego zaniku polskiego narodu”. Równocześnie, kolejne rządy robią wszystko, aby taki właśnie scenariusz się zrealizował. Forsowane przez polityków rozwiązania nie tylko nie poprawiają sytuacji demograficznej, ale jeszcze bardziej ją pogarszają. Jak pokazuje historia Polski, sytuację demograficzną można odwrócić, ale konieczna jest do tego odnowa moralna narodu. Proszę, aby zaangażował się Pan w nasze działania na rzecz tej odnowy.Czy Polacy muszą wymrzeć? [foto]Jak donosi portal Business Insider:

“Nasze dzieci będą żyć w 20-milionowej Polsce (…) Tak przynajmniej mówią rządowe prognozy. Jest jednak jeszcze gorzej. W dużo dalszej perspektywie populacja naszego kraju może spaść do ok. 2 mln ludzi. To mniej więcej tyle, ile dziś żyje w Warszawie.”

Portal przypomina, że w 2024 roku urodziło się w Polsce tylko 250 000 dzieci. To najmniej w historii pomiarów sięgającej XIX wieku. Polska spadła przy tym na ostatnie miejsce w Europie jeśli chodzi o współczynnik dzietności. Magazyn przywołuje przy tym kilka różnych scenariuszy możliwego rozwoju sytuacji demograficznej Polski:

“W pierwszym scenariuszu liczba ludności Polski w 2100 r., czyli za 75 lat, spadłaby o 39,1 proc. do 23 mln. Natomiast w scenariuszu bardziej pesymistycznym na koniec XXI w. populacja naszego kraju wyniosłaby 16,3 mln, co oznacza spadek w stosunku do 2019 r. o 57,1 proc. Świadkami takiego stanu rzeczy będą więc prawdopodobnie ludzie urodzeni już w okolicach 2020 r. (…) w tej materii prognozy ekspertów często się nie sprawdzają i rzeczywistość jest znacznie bardziej bolesna. Można więc zakładać, że bez długofalowych zmian sytuacja będzie jeszcze gorsza.” 

Tendencje te skomentowane zostały m.in. w rządowej Strategii Demograficznej Polski. Jak stwierdzono:

“doprowadzi to do biologicznego zaniku polskiego narodu.”

Panie Mirosławie, od wielu lat kolejne grupy polityków, które co kilka lat wymieniają się na rządowych stołkach, realizują w Polsce “politykę rodzinną” i “politykę demograficzną”.  Polityka ta dotyczy m.in. kwestii mieszkaniowych, edukacyjnych, rynku pracy oraz ekonomicznych. W tych sprawach niemal wszystkie główne partie polityczne w Polsce mówią jednym głosem i niczym się od siebie nie różnią. Spójrzmy na główne założenia tej “polityki rodzinnej”: 

W zakresie mieszkaniowym – aby polskim rodzinom łatwiej było się zadłużać na całe życie i brać pożyczki w bankach kontrolowanych przez zagraniczny kapitał.

W zakresie edukacyjnym – więcej żłobków i przedszkoli, aby dzieci już od pierwszych lat życia były pod opieką “ekspertów” od wychowania, wykształconych na wydziałach pedagogiki opanowanych przez radykalną lewicę, a nie pod skrzydłami własnych rodziców.

W zakresie rynku pracy – aby maksymalnie utrudnić mężom i ojcom utrzymanie rodziny z jednej pensji oraz zmusić jak najwięcej kobiet do opuszczenia domu w celu pracy zarobkowej.

W zakresie ekonomicznym – aby uzależnić polskie rodziny od kolejnych programów socjalnych, generujących ogromne obciążenie dla budżetu, powodujących wzrost inflacji, podwyżki podatków i rozregulowanie rynku.

Efekty tej polityki właśnie widzimy – Polska spadła na ostatnie miejsce w Europie pod względem dzietności. Należy przy tym zaznaczyć, że reszta Europy nie jest wcale w lepszej sytuacji i również znajduje się w obliczu katastrofy demograficznej, gdyż realizuje podobną politykę. Opiera się ona na błędnym założeniu, że przyczyną kryzysu demograficznego są kwestie materialno-ekonomiczne. Tymczasem powody niskiej dzietności są przede wszystkim moralne, kulturowe i cywilizacyjne. 

1925 roku w II Rzeczpospolitej, wyniszczonej kilka lat wcześniej przez I wojnę światową i wojnę polsko-bolszewicką, urodziło się 1 037 000 dzieci. 1951 roku, gdy wiele miast wciąż leżało w gruzach po II wojnie światowej, w czasie rządów Bieruta i Stalina, urodziło się 783 600 dzieci. W 1982 roku, w trakcie stanu wojennego, gdy żywność była na kartki, urodziło się 705 400 dzieci. We wszystkich minionych epokach poprzednie pokolenia miały obiektywnie o wiele gorsze warunki materialne od nas dzisiaj. Pomimo tego rodziło się 3-4 razy więcej dzieci.  

Katastrofa demograficzna to rezultat upowszechniania w społeczeństwie rozwiązłości seksualnej, antykoncepcji i aborcji, promocji homoseksualizmu, promowaniu relacji damsko-męskich opartych na braku odpowiedzialności oraz bombardowaniu społeczeństwa medialną propagandą reklamującą bezdzietność jako rzekomo najlepszy styl życia. 

W wielu domach wciąż są jeszcze elementarze i podręczniki szkolne z komunistycznych czasów PRL, w których dzieci czytały historyjki o mamie, która gotuje i zajmuje się domem, tacie chodzącym do pracy oraz codziennych zajęciach kilkorga ich dzieci. Dzisiaj modelowym rodzajem “rodziny” jest bezdzietny związek partnerski dwojga ludzi różnej lub tej samej płci. Do tego dochodzi propaganda LGBT twierdząca, że można rzekomo nieustannie “zmieniać płeć” – dzisiaj możesz czuć się chłopcem, a jutro dziewczynką. Powoduje to destabilizację psychiki i uniemożliwia tworzenie jakichkolwiek stabilnych związków. 

Na to nakłada się rewolucja ideologiczna w wychowaniu dzieci zakładająca, że dzieciom nie należy stawiać wymagań i nie wolno nakładać na nie obowiązków. Zamiast tego należy koncentrować się na “dobrostanie” dzieci poprzez podtrzymywanie ich komfortu emocjonalnego oraz realizację kolejnych pasji i zainteresowań. Powoduje to, że po osiągnięciu pełnoletności młodzi ludzie są psychicznie niezdolni do podejmowania jakichkolwiek zobowiązań wymagających odpowiedzialności, poświęcenia i wyrzeczenia. 

Równolegle do tego wszystkiego działa ogromny biznes śmierci, którego celem jest eliminacja wszystkich dzieci, które pojawiają się w łonach matek. Niedawno Parlament Europejski opublikował raport, z którego wynika, że Polacy mają najgorszy w całej Unii Europejskiej dostęp do antykoncepcji. Jak to możliwe, skoro np. prezerwatywy można swobodnie kupić przy kasie w każdym supermarkecie lub na stacji benzynowej? Okazuje się, że nie chodzi o DOSTĘP do aborcji i antykoncepcji, który już dziś jest powszechny, a o to, żeby KAŻDA kobieta została zarażona mentalnością aborcyjną i antykoncepcyjną.
 Dlatego poprawa tego “dostępu” ma polegać m.in. na upowszechnianiu “edukacji seksualnej” w szkołach oraz refundacji pigułek poronnych, aby jak najwięcej kobiet zamordowało swoje dzieci lub uniemożliwiło ich poczęcie. Oto “polityka rodzinna” w praktyce, tolerowana lub wspierana przez kolejne rządy. 

Co w tej sytuacji robić? Wbrew pozorom, wszystko może się odwrócić, a jako naród możemy nie tylko przetrwać, ale również urosnąć w siłę.

XIX wiek był dla Polaków czasem rządów zaborców, kulturkampfu, niszczenia polskiej tradycji i kultury, wywózek na Syberię, ograniczania praw i wolności. Pomimo tak trudnej sytuacji, populacja Polaków bez własnego państwa, pod zaborami, podwoiła się! Liczba Polaków z ponad 15 mln w latach siedemdziesiątych XIX stulecia wzrosła do ponad 30 mln w przededniu wybuchu I wojny światowej. Średnia liczba dzieci przypadających na rodzinę wynosiła 5,9 (dzisiaj 1,1). Jak to możliwe? Odpowiedzi należy szukać w Gietrzwałdzie. 

W 1877 roku w Gietrzwałdzie objawiła się Matka Boża ze szczególnym przesłaniem do Narodu Polskiego. Po tych objawieniach setki tysięcy ludzi zaczęły pielgrzymować do Gietrzwałdu pomimo obostrzeń i represji stosowanych przez okupantów. Liczbę pielgrzymów tylko od połowy lipca do połowy września 1877 r. szacowano na od ćwierć do pół miliona.
Jak możemy przeczytać w relacjach:

„Pociągi w stronę Gietrzwałdu były przepełnione, pruscy urzędnicy kolejowi natrząsali się z tego pobożnego tłumu, który zajmował 70 wagonów pełnych po brzegi… Na każdej stacji tłumy ludzi się cisną, wszyscy jadą do Gietrzwałdu. Niezliczone rzesze przybywały do Gietrzwałdu z całej Polski”„

Masowa odpowiedź społeczeństwa na prośby Matki Bożej spowodowała ograniczenie pijaństwa, rozwiązłości, cudzołóstwa i lenistwa, a przede wszystkim doprowadził do tego, że Polacy, pomimo trudnych warunków, otworzyli się na życie. 
Z ludzkiego punktu widzenia sytuacja naszych przodków była beznadziejna – kraj pod zaborami, okupacja, prześladowania, rusyfikacja i germanizacja. Dokonała się jednak odnowa. Podobnie może być również dzisiaj. 

Dlatego nasza Fundacja organizuje w całej Polsce publiczne modlitwy różańcowe połączone z akcjami informacyjnymi na temat aborcji i “edukacji seksualnej”. W trakcie różańców trzymamy m.in. duże banery z wizerunkiem Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Takich kampanii zorganizowaliśmy w 2024 r. ponad 1 000 na ulicach polskich miast. 
Tysiące ludzi w nich uczestniczyło, setki tysięcy widziało nas i słyszało. 
Kolejne osoby dołączają do nas i z naszą pomocą chcą działać w swoim miejscu zamieszkania, poszerzając w ten sposób zasięg naszego oddziaływania. 
Podczas jednej z ostatnich akcji w Rzeszowie podeszła do nas kobieta i zaczęła emocjonalnie mówić o aborcji językiem propagandy: “moja macica, moje ciało, mam prawo stanowić o sobie samej!“. Zaczęła jednak rozmawiać z naszymi wolontariuszami, którzy przedstawili jej wiele merytorycznych argumentów obalających medialne manipulacje aborcjonistów.
Pod koniec rozmowy  kobieta słuchała z wielkim zainteresowaniem. Opowiedzieliśmy jej, że oprócz głoszenia prawdy o mordowaniu dzieci w łonach matek zajmujemy się również pomocą kobietom będącym w trudnej sytuacji życiowej, które są przymuszane do aborcji. Wolontariuszka dała kobiecie naszą ulotkę kontaktową, którą ta z wielką wdzięcznością wzięła, mówiąc: „mam komu ją dać”. Kobieta zapytała, gdzie nas można spotkać i odeszła, żegnając się z nami słowami: „wiecie Państwo, ja też się dzisiaj czegoś nowego nauczyłam…”.

Trzeba w ten sposób budzić sumienia i kształtować świadomość kolejnych Polaków. 
Proszę, aby wsparł Pan te działania. Może Pan przekazać 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolną inną kwotę, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, i pomóc nam przeprowadzić kolejne kampanie na rzecz odnowy moralnej naszego narodu i budowania świadomości Polaków w kwestiach fundamentalnych dla naszej przyszłości. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl