Stanisław Michalkiewicz
Świat trwa w oczekiwaniu, co się wkrótce może zdarzyć; czy będzie wojna, czy nie. Wprawdzie Radio Erewań już dawno, jeszcze za pierwszej komuny, ostatecznie zdecydowało, że nie będzie żadnej wojny, a tylko walka o pokój i to taka, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu, ale walka o pokój to też nic dobrego, więc wielu ludzi się niepokoi.
Polska w tej walce o pokój oczywiście popiera Ukrainę, mimo, że ta z niezrozumiałych względów blokuje kolejowy tranzyt do Polski i nawet nie udziela żadnych wyjaśnień. Widocznie taki los wypadł nam, podobnie jak za pierwszej komuny, kiedy to myśmy wysyłali do ZSRR cukier, w zamian za co Sowieci brali od nas węgiel.
W tej nieprzyjemnej sytuacji zdarzają się jednak i dobre wiadomości – na przykład, że pobożny poseł Jarosław Gowin już czuje się dobrze i nawet wraca do polityki. Na początek ujawnił, że PiS „planował” użycie wojska przeciwko uczestnikom demonstracji organizowanych przez „Strajk Kobiet”, w następstwie których pojawiła się u nas epizoocja wścieklizny. Takie w każdym razie są podejrzenia. Jak wiemy, wojsko nie zostało użyte i protesty bez tego rozeszły się po kościach, ale jeśli były takie plany, to może rozwinąć się z nich kolejna afera, którą nasi Umiłowani Przywódcy będą rozdziobywali aż do końca sejmowej kadencji, która może być dłuższa, albo krótsza. W tym drugim przypadku Wielce Czcigodna Barbara Nowacka z KO już teraz zapowiada wtrącenie polityków Zjednoczonej Prawicy do więzienia. W takiej sytuacji pobożny poseł Gowin może uważać się za szczęściarza, bo chociaż nadokazywał się co niemiara i w rządzie Donalda Tuska i w rządzie „dobrej zmiany”, to do więzienia chyba nie trafi, skoro właśnie przechodzi na jasną stronę Mocy? Podobnie może być z sędziami; kroczący w białym orszaku męczenników reżymu Jarosława Kaczyńskiego, niezawisły sędzia Waldemar Żurek odgraża się, że nielegalni sędziowie nie tylko doznają surowych kar, ale będą odpowiadali również majątkowo. Nietrudno się domyślić, że ich mienie zostanie skonfiskowane, a następnie rozdane sędziom legalnym – bo cóż w tych zepsutych czasach wynagradzać, jak nie heroiczne przywiązanie do praworządności?
Wszystko jednak może rozstrzygnąć się w całkiem innych kategoriach. Właśnie portal „Onet”, nazywany również „Der Onet”, opublikował informację, że spada w Polsce liczba sióstr zakonnych, a główną tego przyczyną są zgony i że aż jedna trzecia tych zgonów nastąpiła z powodu zbrodniczego koronawirusa. Trudno znaleźć lepsze potwierdzenie szczerej uwagi starego żydowskiego grandziarza finansowego Jerzego Sorosa, że epidemia stworzyła „rewolucyjną szansę” przeforsowania przedsięwzięć, które w normalnych warunkach byłyby albo niemożliwe, albo bardzo trudne. Dialog z judaizmem, chociaż też może doprowadzić do ostatecznego rozwiązania kwestii chrześcijańskiej, musi jednak trochę potrwać, tymczasem przy pomocy zbrodniczego koronawirusa można pójść na skróty i załatwić sprawę od ręki. Toteż rząd „dobrej zmiany” podchodzi coraz bliżej do ustawy o segregacji sanitarnej, zwanej „ustawą Hoca”, Wielce Czcigodnego posła, który w ten sposób wejdzie do historii. Zaczyna się od pracodawców, którzy będą mogli przeprowadzać medyczną inwigilację, a następnie segregację sanitarną swoich pracowników. Jak któryś nie będzie miał „paszportu covidowego”, to będzie mógł zajmować najwyżej stanowisko stróża nocnego, a i to nie jest takie pewne. Ale przecież na pracodawcach się nie skończy, to rzecz pewna, bo zgodnie z prawem Murphy’ego, jak coś złego może się stać, to na pewno się stanie i już wkrótce bez takiego paszportu nie będzie można ruszyć ręką, ani nogą. Ale to jeszcze nic, bo tylko patrzeć, jak bez paszportu covidowego nie będzie można dostać się również do Królestwa Niebieskiego. Myślę, że w takiej sytuacji nawet najwięksi przeciwnicy szczepienia by się zreflektowali i się zaszczepili. Nie byłby to oczywiście żaden „przymus”, a tylko „obowiązek” – jak nas pouczył pan minister Niedzielski. W ten sposób, przynajmniej na tym odcinku, przywrócona zostałaby moralno-polityczna jedność narodu, jak to było za panowania Edwarda Gierka, którego przypomina nam wchodzący właśnie na ekrany film.
Tymczasem napisał do mnie pewien wojskowy informując, że żołnierze, którzy nie chcą przyjąć wyznania covidowego, w soboty muszą uczestniczyć w katechizacji, zwanej „szkoleniami”, podczas których zapoznawani są z dobrodziejstwami szczepionek. Mój Honorable Correspondant twierdzi, że takie katechizacje można by zorganizować niekoniecznie w soboty, tylko w każdy inny dzień, więc wybór soboty ma jego zdaniem charakter szykany, bo w dodatku niewierni żołnierze informowani są o tych szkoleniach podczas apelu, na którym znajduje się „pełny skład osobowy”. W odpowiedzi napisałem, że dobry wojak Szwejk zameldowałby posłusznie, iż zgodnie z wymaganiami dyscypliny wojskowej oczywiście będzie uczestniczył w szkoleniach, ale wyznania covidowego nie przyjmie.
Chodzi o to, że nawet żołnierza nie można zmusić do przyjęcia jakiegokolwiek wyznania, w tym również covidowego. Gwarantuje mu to art. 53 konstytucji, w obronie której, na oczach całej Polski pan mecenas Roman Giertych tak pięknie kicał. Na to mój Honorable Correspondant zwrócił mi uwagę, że on oczywiście na szkolenia uczęszcza, chociaż nie wierzy – ale nie o to chodzi, tylko o to, że dowódcy mają bardzo szeroki arsenał środków, by nakłonić żołnierzy przynajmniej do przyjęcia zewnętrznych znamion covidowego wyznania, na przykład – oddelegowanie na drugi koniec Polski, odmowa zgody na szkolenia, które pozwalają awansować lub zdobywać nowe uprawnienia, czy szlaban na wyjazdy na misje zagraniczne. Obawiam się, że na to dobry wojak Szwejk nie mógłby wiele poradzić, chyba, że jego dowódcą byłby feldkurat Otto Katz, który zaniedbywał nawet zewnętrzne znamiona, na co zwracali mu uwagę feldkuraci pobożni.
Muszę powiedzieć, że nastroje fanatyczne narastają i to z obydwu stron. Oto przewielebny ojciec Tadeusz Rydzyk postanowił zorganizować sympozjon poświęcony różnym aspektom wyznania covidowego, na które zaprosił również „kontrowersyjnych prelegentów”. Wydawać by się mogło, że właśnie tak powinno być, że podczas dyskusji powinny konfrontować się opinie przeciwne. Tymczasem covidowi fanatycy nie szczędzą mu gorzkich słów krytyki, że to „farsa” i w ogóle.
Jak to bywa z totalniakami, zamiast dyskusji wolą odbywać tzw. „zebrania budujące”, podczas których uczestnicy utwierdzają się w jedynej słuszności własnych opinii i fantasmagorii. Szczególnie niepokojące jest to, że ten obyczaj wkracza na uniwersytety, m.in. za sprawą hunwejbinów z komunistycznych młodzieżówek, którzy próbują terroryzować profesorów i inaczej myślących kolegów tak samo, jak ZMP-owcy w czasach stalinowskich. Ale z drugiej strony mamy do czynienia z podobnym fanatyzmem. Oto gdy poinformowałem, że się zaszczepiłem, runęła na mnie fala krytyki, jakbym co najmniej wystąpił ze Zjednoczonego Kościoła Czcicieli Phallusa Uskrzydlonego. Pan Karol P. napisał do mnie niezwykle gorzki list, w którym nie posiada się ze zgorszenia i zdumienia, że się zaszczepiłem i to w sytuacji, kiedy wiadomo, że trzecia dawka jest „w 100 procentach śmiertelna”. Inni korespondenci aż tak daleko nie idą, ale i oni dają wyraz swojemu rozczarowaniu, że nie zachowałem się, jak ów Cygan, który dla towarzystwa dał się powiesić.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5116 „Najwyższy Czas!” 5 lutego 2022