Echa memorandum „Demosa” – Wywiad ks. Mikołajem Buxem
https://www.bibula.com/?p=133207
Wprowadzenie
Po latach narastającego kryzysu w Kościele katolickim – podkreślanego przez ogromne skandale związane z wykorzystywaniem seksualnym przez duchownych i powszechnym chaosem liturgicznym – wydaje się, że już nie tylko kilku wpływowych kardynałów podejmuje wreszcie kroki, aby zatamować krwawienie.
Oprócz kilku interwencji George’a kardynała Pella, Raymonda kardynała Burke’a i innych, CNA donosi, że 12 kwietnia 2022 roku ponad 70 biskupów z całego świata wystosowało „braterski list otwarty” do biskupów niemieckich, ostrzegając tę Konferencję, a pośrednio cały świat, że „ścieżka synodalna” papieża Franciszka może „doprowadzić do schizmy”:
Wbrew Duchowi Świętemu i Ewangelii, działania ścieżki synodalnej podważają wiarygodność autorytetu Kościoła, w tym papieża Franciszka, antropologii chrześcijańskiej i moralności seksualnej, a także wiarygodność Pisma Świętego.
Jest to następstwo tajemniczej notatki, która w ostatnich tygodniach krążyła wśród Kolegium Kardynalskiego, sugerującej powszechne niezadowolenie z Franciszka w Watykanie. Autor memorandum twierdzi, że pontyfikat papieża Franciszka jest „klęską pod wieloma lub większością względów: po prostu katastrofą”.
Kto stoi za tą notatką? Szanowany dziennikarz watykański, Sandro Magister, wyjaśnia:
Od początku Wielkiego Postu, kardynałowie, którzy będą wybierać przyszłego papieża, przekazują sobie to memorandum. Jego autor, który po grecku nazywa się Demos, czyli „lud”, jest nieznany, ale wykazuje się gruntowną znajomością tematu. Nie można wykluczyć, że sam jest kardynałem.
Wskazując na niemiecki episkopat jako dowód ogólnego problemu w Kościele pod rządami papieża Franciszka, „Demos” ostrzega przed nadchodzącą „herezją synodalną”, która może podważyć nieomylnie zdefiniowane nauczanie Kościoła na temat ludzkiej seksualności.
Jeśli nie nastąpi rzymska korekta takiej herezji, Kościół zostanie zredukowany do luźnej konfederacji Kościołów lokalnych, wyznających różne poglądy, prawdopodobnie bliższej modelowi anglikańskiemu lub protestanckiemu niż prawosławnemu.
Ponieważ „Demos” nie wyklucza papieża Franciszka ze swojej listy poważnych niepokojów, wielu zadaje sobie teraz pytanie: Kim jest Demos, jak poważnie jego notatka jest traktowana w samym Kolegium Kardynalskim i co to oznacza dla następnego konklawe?
Aby dowiedzieć się więcej na temat tej szybko nabierającej rozgłosu historii, zwracamy się do dziennikarki watykańskiej, Diane Montagna, która z kolei skonsultowała się z ks. Mikolajem Buxem w sprawie tego tajemniczego „Memorandum Demosa”.
Czytelnicy The Remnant dobrze znają pracę ks. Buxa, cenionego teologa, który przez lata pełnił funkcję konsultanta kilku dykasterii Stolicy Apostolskiej, w tym Kongregacji Nauki Wiary za czasów Benedykta XVI.
Michael J. Matt
— * —
Wywiad z ks. Mikołajem Buxem
Diane Montagna (DM): Na ile opinie „Demosa” są reprezentatywne dla ludzi z Watykanu?
Ksiądz Mikołaj Bux (MB): Aby tego się dowiedzieć, trzeba by przeprowadzić dochodzenie na różnych szczeblach, od woźnych, przez urzędników, po władze. Memo mogło pochodzić z tego ostatniego poziomu. Niezadowolenie jest powszechne, ale jest oczywiste, że istnieje podziemie, które się nie ujawnia i tylko czeka na koniec pontyfikatu.
Papież powiedział prawosławnemu patriarsze Cyrylowi, że musimy mówić językiem Jezusa, a nie polityki. To prawda! Jednak wydaje mi się, że on sam stosuje język polityki, ponieważ na innym forum powiedział, że nie wie, dlaczego cierpią niewinni: oznacza to, że nie wie, dlaczego Chrystus umarł na krzyżu.
Dla większości ekspertów z Watykanu bilans pontyfikatu Franciszka, od doktryny wiary po moralność, wykazuje deficyt w porównaniu z jego poprzednikami, nie mówiąc już o finansach. Ten pontyfikat przyczynił się do pogłębienia sekularyzacji Zachodu, ponieważ papież podejmował działania na płaszczyźnie społecznej i politycznej oraz wspierał duchowość bez katolickiej tożsamości. Pojawia się więc pytanie: na czym polega posługa Piotrowa?
Jesteśmy świadkami emocjonalnego kultu papieża, który wyolbrzymia go teologicznie, jak to miało miejsce od czasów Piusa IX, a obecnie ma miejsce w mediach. Ludzie średniowiecza odróżniali rolę papieża od osoby, która ją uosabia, tak jak odróżniali Kościół od ludzi Kościoła, to co ludzkie i ziemskie, od tego, co Boskie. Dlatego Dante mógł umieścić papieży w piekle. Tak się składa, że wielu, którzy na początku byli bergoglianami, zdystansowało się od obecnego pontyfikatu i uważa go za chaotycznego i despotycznego.
Umiarkowani też są niespokojni. Niektórzy wyobrażają sobie rozwiązanie, opowiadając się za Kościołem synodalnym, a inni za pontyfikatem przejściowym. Tymczasem jednego dnia interweniuje Marks, a innego Mueller, Hollerich i – na szczęście Pell. Zatrzymajmy się na kardynałach. Ale ani Ladaria, ani Franciszek nie mówią, kto ma rację. Jeśli przejdziemy do biskupów, księży, teologów kościelnych i świeckich, to mamy do czynienia z biczami szkockimi [francuskie wyrażenie oznaczające szybkie przejście między bardzo ciepłą a bardzo zimną wodą]. W Watykanie doskonale zdają sobie sprawę z apostazji katolików w Ameryce Łacińskiej, których ilość spadła do 52% w obliczu 25% wzrostu liczby członków sekt.
13 stycznia The Wall Street Journal zamieścił nagłówek: „Kościół katolicki wybrał ubogich, a ubodzy wybrali zielonoświątkowców”. Jest to ogromny wkład w proces samozniszczenia, o którym mówił Paweł VI. Kościół przekształcił się w agencję zajmującą się rozwiązywaniem problemów społecznych, ekonomicznych, psychologicznych, a nawet środowiskowych, porzucając swoją misję zbawiania dusz. Na synodzie o Amazonii mówiono nie o ponownej ewangelizacji regionu, ale o środowisku naturalnym, nie o wspieraniu osobistego spotkania z Panem, ale o kwestiach politycznych i społecznych. Krótko mówiąc, podczas gdy wierni proszą o więcej religii, biskupi proponują socjalizm.
DM: Jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że Memorandum wpłynie na wybór następnego papieża?
MB: Wydaje mi się, że na początku wskazuje ono na istotne cechy posługi Piotrowej, które muszą być punktem odniesienia przy wyborze na każdym konklawe. Papież ma być postrzegany jako duszpasterz i nauczyciel, a nie jako ideolog czy polityk. W ten sposób jego relacja do Kościoła jest relacją członka i sługi, a nie absolutnego monarchy.
Zaskakujące jest to, że moderniści i postępowcy, którzy byli anty-rzymscy aż do czasów Benedykta XVI włącznie, milczą w obliczu obecnej papolatrii, jak to ujął Martini. Papież, jak każdy chrześcijanin, podlega objawionemu prawu Bożemu, a jeszcze wcześniej prawu naturalnemu, a następnie prawu kanonicznemu, które wiąże go w zakresie zasadniczej doktryny i konstytucji Kościoła, który nie jest synodalny, lecz hierarchiczny. Memorandum zdaje się o tym przypominać.
Przy tych ograniczeniach posługa Piotrowa musi służyć budowaniu, a nie niszczeniu (por. 2 Kor 13, 10), co jest ważne przy stanowieniu prawa i wymierzaniu sprawiedliwości. Nie można w nieskończoność stosować motu proprio, modyfikować artykuły Katechizmu i czynić daremnymi odwołania do Sygnatury Apostolskiej. Istnieją prawa nabyte osób trzecich, których papież nie może naruszać; ponieważ jest on najwyższym stróżem prawa, nie może pozwalać na nadużycia, a nawet się ich dopuszczać.
Podobnie jak Piotr Pawłowi, papież musi pozwolić się po bratersku korygować. W przeciwnym razie nie można być mu posłusznym, ponieważ na pierwszym miejscu jest sumienie, które – zgodnie z cytowanym w Katechizmie powiedzeniem Św. Johna Henry’ego Newmana – jest pierwszym „wikariuszem Chrystusa”.
Dostrzegam również wpływ Memorandum w sensie ekumenicznym, ponieważ ujawnia ono nadużycia władzy papieskiej, które moim zdaniem do tej pory sprzyjały nastrojom anty-rzymskim, zwłaszcza na Wschodzie. Wzrost liczby dymisji biskupów za tego pontyfikatu, tak jakby papież był muftim islamskim, jest nadużyciem urzędu i ma podtekst patologiczny. Franciszek posunął się nawet do stwierdzenia: „Chcieli mojej śmierci”. Być może obawia się, że to, co zrobiono, aby wpłynąć na jego wybór, zostanie powtórzone przeciwko niemu. Ale granice władzy papieskiej są również regulowane przez władzę biskupów, która również pochodzi z prawa Bożego. Należy o tym pamiętać i przedyskutować to na zgromadzeniach ogólnych następnego konklawe.
DM: Jakie według Księdza powinny być priorytety następnego konklawe?
MB: Zdaniem autorytatywnych osób świeckich jak i kościelnych, następne konklawe powinno wybrać papieża, który jest świadomy swojego mandatu apostolskiego, swoich zobowiązań i obowiązku zachowania statusu generalis ecclesiae (Kościoła Powszechnego). Powinno wybrać papieża, który będzie krzewił wiarę katolicką, położy kres zmniejszaniu się liczby księży i wiernych na Zachodzie, spowodowanemu sekularyzacją, która przeniknęła do Kościoła. Peguy uważał, że winę za tę dechrystianizację ponoszą duchowni – ponieważ główne wartości, na których opierają się społeczeństwa, nie są religijne, a jeśli są, to muszą być uzasadnione w sposób „świecki” lub racjonalny.
Rezultatem jest politycznie poprawny język, pozbawiony konotacji religijnych, utrata poczucia granic (przykładem jest aborcja, związki osób tej samej płci, gender, eutanazja itp.), utrata sacrum i przekształcenie wiary religijnej w religię „humanitarną”, przekształcenie Ewangelii w moralizatorstwo, a homilii w wiec. Priorytetem konklawe jest więc wybór katolickiego papieża; w przeciwnym razie utrata wiary będzie nie tylko skutkiem, ale i przyczyną sekularyzacji chrześcijaństwa, które w końcu straci znaczenie.
Następne konklawe będzie musiało wyjaśnić, co to znaczy być „duszpasterzem”. Jak dotąd nikt tego nie wie, a w Kościele używa się tego pojęcia jako passe-par-tout dla usprawiedliwienia wszystkiego. Musi ponownie postawić w centrum misję Kościoła, która obecnie jest zdewaluowana, oraz wyjaśnić granice ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego. Nawet moderniści i postępowcy zdają sobie z tego sprawę.
Z sekularyzacją należy walczyć poprzez ewangelizację. Walka z klerykalizmem nie może podważać tożsamości kleru, który jest „zgromadzeniem” odrębnym od wiernych i zakonników. Następny papież musi na pierwszym miejscu postawić umacnianie i wzrost wiary, aby mogły rozkwitać chrześcijańskie rodziny oraz powołania kapłańskie i zakonne. Konieczny jest powrót do magisterium, które nieomylnie orzeka w sprawach moralności rodzinnej, poprzez mianowanie biskupów, którzy akceptują tradycję apostolską. Ukryta obecnie schizma prawdopodobnie ulegnie złagodzeniu, nawet jeśli nasilą się „prześladowania” ze strony sekularystycznych mediów.
Musimy wyzwolić żywe siły Kościoła poprzez pontyfikat, który będzie z niecierpliwością nauczał katolicyzmu, który wypełnia kościoły pobożnymi wiernymi, a przestrzeń publiczną świadkami wiary i życia, udowadniając, że „działa”, ponieważ powoduje nawrócenia. Kościół katolicki musi mieć papieża, który mówi i robi to, co jest katolickie – moralnie, doktrynalnie i liturgicznie. Przypomnijcie sobie okładkę magazynu Time: „Czy papież jest katolikiem?”.
Czy to dziwne, że Kościół katolicki ma prawo do katolickiego papieża? Prawosławni też chcą takiego papieża, w przeciwnym razie tendencje odśrodkowe wśród nich wezmą górę. Katolicki papież jest konieczny, aby rozbitemu światu protestanckiemu przywrócić jedność, a licznym poszukującym świeckim – powrót do wiary, ale także aby upewnić tych Żydów, muzułmanów i wyznawców innych religii, którzy w papieżu widzą autorytet moralny wskazujący, że granica między dobrem a złem nie została zniesiona.
Nowy papież będzie musiał umieć stawić czoła nowemu porządkowi świata, który wyłania się po śmierci starego, z mniejszą rolą Zachodu i zachodniego systemu kapitalistycznego. Będzie musiał różnić się od Franciszka, który miał do niego mieszany i sprzeczny wewnętzrnie stosunek – między ideologią a utopią. Aby położyć kres zamętowi w Kościele, następne konklawe będzie musiało szukać kandydatów, którzy odpowiedzą na Dubia w sprawie Amoris laetitia.
Kandydatów, którzy poprawią Evangelii gaudium, gdzie mówi się, że najgorszym złem społecznym jest nierówność, czyli zła dystrybucja dóbr, a nie grzech; Laudato si, gdzie wychwala się neomaltuzjański ekologizm, który w rzeczywistości jest źródłem wszystkich problemów ostatnich pięćdziesięciu lat; Fratelli tutti, w której ogłasza się koniec kapitalizmu, a następnie podpowiada, jak przetrwać, kamuflując to magicznymi słowami „inkluzja” i „zrównoważony rozwój”. Przede wszystkim jednak encyklika nie mówi o tym, że jeśli nie uznajemy Ojca naszego, który jest w niebie, nie możemy uważać się za braci. Jezus to powiedział.
Tłum. Sławomir Soja
Wesprzyj naszą działalność [Bibuły. MD]