„Wiosna nasza” – czyli czyja?

„Wiosna nasza” – czyli czyja?

 Stanisław Michalkiewicz 24 lutego 2024 czyja??

Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już!” – głoszą słowa kultowej pieśni Wojska Polskiego, „Warszawianki”. Przypomniała mi się ta „Warszawianka” na wiadomość, że prezydent Józio Biden wezwał przed swoje oblicze premiera Donalda Tuska i pana prezydenta Andrzeja Dudę. Skoro ich wezwał i to obydwu, to znaczy, że ma do nich jakiś ważny interes. Właśnie do nich, a nie na przykład – do Księcia-Małżonka, dla którego sekretarz stanu Antoni Blinken, nie mógł znaleźć nawet chwili czasu. A skoro sam prezydent Biden wzywa i to od razu obydwu naraz, to nie ma rady; interes nie tylko musi być ważny, ale i pilny. Jaki to może być interes?

Pewne światło na tę sprawę rzuca rewelacja, z jaką niedawno wystąpił amerykański wywiad – że mianowicie złowrogi Putin „zamierza” umieścić broń jądrową w przestrzeni kosmicznej. Dopiero „zamierza” – co pokazuje, że w amerykańskim wywiadzie najwyraźniej stosują się do wskazówek Alfreda Hitchcocka, który radził, że najpierw trzeba zdetonować bombę atomową, a potem napięcie powinno stopniowo narastać.

Jak tedy pamiętamy, całkiem niedawno Kongres USA zajmował się i to całkiem serio, kosmitami, którzy wprawdzie odwiedzają nas na latających talerzach, ale konspirują się, niczym moja Prześladowczyni, Hermenegilda Kociubińska. O ile mi wiadomo, nie wzbudziło to specjalnego zainteresowania tak zwanej „szerokiej publiczności”, więc nic dziwnego, że w tej sytuacji musiały pojawić się doniesienia o broni jądrowej, którą „zamierza” umieścić w przestrzeni kosmicznej zimny ruski czekista Putin. Co tu gadać; Putin jest dobry na wszystko!

Nie sądzę jednak, żeby prezydent Józio Biden wzywał premiera Tuska i pana prezydenta Dudę akurat w tej sprawie. Myślę, że do nich to on ma inny interes, a nawet dwa.

Pierwszy interes wiąże się z pomocą dla Ukrainy. Kongres uchwalił już trzy tymczasowe budżety, ale w żadnym z nich nie było i nie ma ani centa na pomoc dla Ukrainy. W tej sytuacji do Senatu USA napisał Kukuniek, że „nasze wnuki nam nie wybaczą”. Na takie dictum Senat pękł i zgodził się przyznać pomoc Ukrainie, ale Izba Reprezentantów nadal pozostaje nieugięta. Nie ma rady, Związek Ukraińców w Polsce powinien podkręcić Kukuńka, na przykład – żeby znowu wygrał w totolotka i żeby napisał i tam, a wtedy – kto wie? Ale to interes do Kukuńka, a nie do premiera Tuska czy pana prezydenta Dudy.

Do premiera Tuska i pana prezydenta Dudy Józio Biden ma interes następujący: Po pierwsze – jak już mogliśmy zorientować się po przebiegu Rady Gabinetowej 13 lutego, premier Tusk, w odróżnieniu od pana prezydenta Dudy, nie jest przekonany co do konieczności budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Doszło nawet do tego, że funkcjonariusze rządowego Propaganda Abteilung zaczęli się z tego pomysłu naigrawać Tymczasem CPK to tylko taki kamuflaż, bo tak naprawdę – chodzi o zbudowanie wielkiego lotniska wojskowego, na które Amerykanie mogliby w razie czego szybko przerzucić do Europy Środkowej wielkie ilości ludzi i sprzętu, w dodatku na lotnisko leżące zaledwie 200 km od granicy wschodniej. Toteż prezydent Józio Biden może powiedzieć Donaldu Tusku tak: wiecie, rozumiecie Tusk; wy nie bluźnijcie przeciwko CPK, ani nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa. Jakże inaczej, kiedy wszystkie koszty budowy ma pokryć nasz nieszczęśliwy kraj, a Nasz Najważniejszy Sojusznik nie dokłada do interesu ani centa?

No dobrze – ale dlaczego prezydent Józio Biden nie wzywał Donalda Tuska w tej sprawie wcześniej, skoro on naigrawał się z CPK jeszcze podczas kampanii wyborczej? Dlatego, że – po pierwsze – Niemcy wtedy jeszcze nie przeprowadziły podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, więc jakże prezydent Biden miałby pospolitować się z jegomościem, który nie był nawet prostym posłem? Teraz, to co innego, Teraz Donald Tusk stoi na czele swego vaginetu, a poza tym uczestniczy w „tójkącie weimarskim”, do którego wciągnęli go panowie Macron i Scholz. A dlaczego oni go do tego trójkąta wciągnęli? Tu przychodzi nam z pomocą analogia z trójkątem małżeńskim, gdzie zawsze jeden z uczestników jest dymany. Chyba nie mamy tedy wątpliwości, że w „trójkącie weimarskim” dymana ma być Polska? Żadnych wątpliwości co do tego mieć nie można tym bardziej, że zarówno Emanuel Macron, jak i kanclerz Scholz, żeby nie wspomnieć o Naszym Najważniejszym Sojuszniku, coraz częściej wspominają o wojnie z Rosją.

Co prawda Niemcy dopiero podjęły decyzję o przeznaczeniu 2 procent PKB na zbrojenia, co pozwoli im na zbudowanie potęgi militarnej w ciągu 10, a może nawet 7 lat, podobnie jak w przypadku Francji, gdzie jeszcze prezydent Chirac armię zredukował – tymczasem wojna ma wybuchnąć nie za 10 lat, tylko wkrótce.

Co z tego wynika? Ano, to samo, co w 1939 roku. Ponieważ ukraińskie mięso armatnie powoli zaczyna się kończyć, to żeby Putin sobie nie pomyślał, że wojnę wygrał, trzeba zużyte ukraińskie mięso armatnie zastąpić nietkniętym polskim. I taki właśnie interes ma prezydent Józio Biden do pana prezydenta Dudy: wiecie, rozumiecie Duda; wy chcieliście przeprowadzić unię z Ukrainą. No to na co czekacie? Przeprowadzajcie – bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa!

Toteż na początek, zanim jeszcze powstanie wspólny, ukraińsko-polski rząd, w Bydgoszczy ma powstać Centrum Edukacji i Szkolenia NATO-Ukraina. Omnia principia parva sunt – mawiali starożytni Rzymianie – co się wykłada, że wszystkie początki są skromne – ale jak już Polska zostanie wepchnięta do wojny z Rosją i to w dodatku – w sposób, który nie rodzi żadnych zobowiązań dla NATO – to w ramach zrekompensowania Ukrainie nieuniknionej, jak się wydaje, utraty co najmniej 20 procent terytorium, Nasi Sojusznicy będą podejmowali kolejne kroki, popychające nasz nieszczęśliwy kraj w stronę „unii”, o której marzy pan prezydent Duda. Jestem pewien, że ten kierunek polityczny spotka się z aprobatą ponad podziałami. Będzie go popierała zarówno „Gazeta Polska”, która dla Ukrainy zrobiłaby wszystko, jak i koncern Polska Press, który – po dymisji prezesa Obajtka – z rąk pani red. Doroty Kani prawdopodobnie przejmie pan redaktor Andrzej Rozenek, ongiś zastępca nieboszczyka, czy jak kto woli – piekłoszczyka Jerzego Urbana w tygodniku „Nie”.

Już tam stare kiejkuty należycie obsadzą wszystkie media, tak, że za wojną z Putinem będą wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu, z Judenratem wiadomej gazety na czele – a kto nie będzie, to Agencja Wywiadu załatwi go na szaro. Właśnie na rogu Dobrej i Tamki zauważyłem afisz firmowany przez tę Agencję, z apelem: „co mógłbyś zrobić dla Polski?”. Jeśli pyta wywiad, to odpowiedź jest jasna: mógłbym donieść na kogo trzeba. W ten sposób znowu będziemy zwarci i gotowi, by nie oddać ani guzika.

Stanisław Michalkiewicz

================================

Mail:

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiii: