https://gloria.tv/post/oZWJmZox6SGU1q2A9DwRq2hSU
“Pół godziny po przyjęciu do szpitala została potraktowana jako przypadek COVID-19 i natychmiast została podłączona do respiratora. O siódmej rano miała spalone, zwęglone płuca.
Lekarz, gówniarz, partacz, o siódmej rano mówi do mnie: ‘Panie Olszański żona panu zmarła o godzinie siódmej’, nie było słowa ‘przepraszam’, zabił moją żonę” – cytuje słowa wypowiedziane przez Olszańskiego w sądzie dziennik “Fakt”.
Przez cały listopad zmagałem się ze szpitalem w Warszawie, żeby pochować moją żonę, tak jak chciała do ziemi, bo była córką rolników.
Nie mogłem. Zaproponowali mi, że moją żonę można spopielić. Dowiedziałem się, że pogrzeb może być nawet bez mego udziału. Ona powiedziała mi kiedyś: ‘nie waż się mnie spopielać, bo będę w nocy cię straszyć’ ...
Musiałem moją żonę spopielić jak psa. Nawet nie miałem prawa brać udziału w tej kremacji” – zdradził Olszański podczas jednej z rozpraw sądowych.
Nie mógł pogodzić się z przedwczesną śmiercią żony, która miała wpaść w śpiączkę cukrzycową.